Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem więźniem we własnym domu.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, chciałabym się z Wami powiedzilić moją chorą sytuacją. Mam 19 lat, jednak w domu jestem więźniem. Już tłumaczę. Moi rodzice są despotyczni- w zasadzie kontrolują każdy mój życiowy ruch. Głównym problemem jest moja matka, już nawet nie określę ją nadopiekuńczą, a chorą na punkcie mojej osoby. Czuję się więźniem we własnej rodzinie. Zasady mojego życia są restrykcyjnie określane przez matkę- nie mogę być nigdzie poza 10 wieczorem, nie mogę iść do wielu prac, które ona uważa za uwłaczające (przykład: chciałam pracować w restauracji, jednak ona nazwała mnie latawicą i powiedziała, że jeśli się tejże pracy podejmę to osobiście tam przyjdzie, narobi mi wstydu tak, że mnie wyrzucą). Nie mogę być w związkach. Gdy moi przyjaciele spędzają razem czas, ja muszę siedzieć w domu, bo MATKA MI NIE POZWALA. Tak, mam 19 lat a nie mogę nic. Zabrania mi wyjazdów gdziekolwiek ze znajomymi, moja codzienność ogranicza się do wykonywania czynności domowych, spania, o 10 zawsze musze siedzieć już u siebie. To jest chore, patologiczne, to wszystko destrukcyjnie na mnie wpływa, a ja sama nie potrafie jej sie przeciwstawić, jestem z nią zbyt bardzo związana emocjonalnie, czuję się, jakby pępowina, która powinna być dawno odcięta, nadal nas łączyła. Nie chce tak żyć. Przez nią czuję się często małą dziewczynką, boję się wielu sytuacji, których nie potrafie sprostać. Mam myśli samobójcze i już nie potrafię wytrzymać. Skończyłam liceum, a czuję się jak gówno.. jak dziecko, wciąż pod kloszem szurniętej mamusi. Nie mogę się oddawać żadnej rozrywce, bo zaraz jestem nazwana latawicą i karana emocjonalnie. Gdy moi znajomi jezdzili na biwaki, spotykali się, ja siedziałam zawsze w domu, płacząc z bezradności, z samotności na którą jestem skazana. Przemoc emocjonalna jest codziennością, jestem zawsze zła, głupia, bezmyślna, pomimo, że zawsze byłam jedną z najlepszych uczennic, zawsze stawiam sobie wysokie progi.. Matka mówi, że mnie strasznie kocha i zabiłaby każdego, kto zrobi mi krzywde. Dla niej na każdym kroku czai się na mnie niebezpieczeństwo, dlatego trzyma mnie przy sobie, bo się boi- tak o tym mówi. Jednak co to za życie?! Pytam się jakie ma wartość życie, które nie jest moim.. Jak mogę jej się przeciwstawić? Proszę o jakiekolwiek rady, psychicznie nie potrafię już znosić codzienności...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uciekaj.

Przyznam, że ja również mam pępowinę z mamą, ale nie jestem w aż tak strasznej sytuacji jak Ty :(

 

Zastanawiałaś się nad pójściem na studia w jakimś odległym mieście? Nawet gdyby Twoi rodzice byli temu przeciwni i nie chcieli CIę wspomóc finansowo, pamiętaj o kredytach studenckich (warto o nich poczytać), żyrantem mogą być dziadkowie. Pisałaś, że jesteś zdolna, więc może uda CI się też zdobyć stypendium naukowe :) Dasz radę!

Nie potrafię CI doradzić jak zachowywać się w stosunku do Twoich rodziców, ale wiem jedno nie trwaj przy nich tylko zacznij własne życie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolita18, Spokojnie, spokojnie, zostało ci tylko kilka miesięcy - trzymaj się tego jak najmocniej !!!

Wyjedziesz - będziesz miała święty spokój - zobaczysz, twoje życie się zmieni o 180 stopni, będzie nareszcie czas na dorastanie. Trzymaj się ciepło, będzie dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pisałaś,że rodzice są despotyczni,ale mało o ojcu pisałaś.czy on w identyczny sposób jak twoja mama cię kontroluje?gdyby przejawiał zachowania bardziej ludzkie od twojej mamy ,to może mogłabyś z nim porozmawiać i powiedzieć mu ,jak twoimi oczami wygląda życie w domu.mówię tu o ojcu,bo z mamą raczej nie wdawałbym się w dyskusje,bo to nieuleczalny przypadek,który posiada jakieś zmory z dzieciństwa za które pewno teraz ty cierpisz:(.nie poddawaj się ,gdy do twojej wolności już tak mało brakuje!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolita18...cóż,dzielę się z Tobą w bólu......Ja mam 24 lata i nadal tkwie w chorej sytuacji..i żałuję,że nie jestem bez nerwicy bo gdyby nie choroba już dawno bym chyba z domu się wyniósł...

Nie pozwól na to,byś w moim wieku nadal w tym tkwiła...

Pozdrawiam.:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wam za odzew :)

Jeśli chodzi o ojca, to nie mogę na niego liczyć. Moja matka jest władcza- to ona jest głową domu, ojciec jest jej podporządkowany, w zasadzie tylko milczy. Jednak tak naprawdę również jest zachowawczy- jego twarde konwenanse całkowicie zgrywają się ze światopoglądem mojej matki. Obydwoje uważają, że powinnam dziękować bogu za to, że niczego mi nie brakuje (tj. pod względem finansowym) On naprawdę dużo pracuje i - jak mówi- nie ma czasu na problemy. Doceniam to, jednak rzeczy materialne nie zastąpią mi zaufania, oparcia, czy zrozumienia, którego mi bardzo brakuje. Kiedy zaczynam krytykować ich stosunek do mnie, zawsze mi się obrywa- wtedy kreują mnie jako niewdzięczną, pustą dziewczynę, z sianem w głowie. I wbijają mi ten obraz do głowy, w który uwierzyłam. W moim domu nie mówi się o emocjach, o uczuciach. Musi być czysto i każdy ma wypełniać swoje obowiązki. Gówno ich obchodzi jak się czuję, co już nieraz usłyszałam.

Moi rodzice nie mieli kolorowego dzieciństwa, szczególnie matka, która młodość miała przegraną. Jednak uważam, że to NIE usprawiedliwia jej stosunku do mnie, przecież każdy człowiek wyciągnął by z przeszłości wnioski . Czy ona nie widzi, że ja cierpie tak samo, jak ona kiedyś? Że ten schemat się powtarza? Jestem nieszczęśliwa. Zaraz wróci z pracy, a ja jestem przepełniona lękiem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorki ze bez polskich znakow, z Niemiec klikam.

 

Witaj Lolita18, doskonale znam ten bol:( Niestety ja mam juz 25 lat i nadal mieszkam z moja chora mama i jeszcze z taka sama babcia

Naprawde doskonale wiem co czujesz, co ja czulam w twoim wieku i nadal czuje. Jezeli dobrze sie uczysz- punkt dla ciebie. Wykozystaj to! Jedziesz na studia daleko od domu, to ma swoje plusy niezaprzeczalnie ale i minusy. Czlowiek powinien dorastac stopniowo, powoli, na przestrzeni lat, twoja Mamunia nie zapewnila ci zdrowego dorastania, dlatego teraz bedziesz zucona na gleboka wode. Uwazaj, zebys sie nie zachlysnela ta wolnoscia.

 

Piszesz, ze nie mozesz sie przeciwstawic, bo jestes z nia emocjonalnie zwiazana. To jest najgorsze, ja jak bylam mlodsza nie moglam sobie pozwolic na zadne najdrobniejsze klamstwo, bo zerzarlyby mnie wyzuty sumienia. A przeciez moglam sklamac, ze mam wiecej lekcji i poprostu pujsc sobie ze znajomymi do parku, powyglupiac sie, odpoczac... Ale nie, bo jak to tak, powiedziec prosto w twaz mamusi ktora cie tak kocha takie klamstwo... Teraz zaluje, ze nie klamalam...

 

Jeszcze jedno- ja przez pewien czas teraz mieszkalam w Niemczech, ale wracam niestety za kilka miesiecy i wydawalo mi sie, ze przeciez za granica jej nadopiekuncze macki mnie nie dosiegna, a jednak... Telefony byly codziennie, musialam opisywac wszystko w mailach, jak mail byl za krutki to pretensje, czemu ja olewam, jak zadzwonila a ja bylam zajeta robieniem zakupow czy sprzataniem, to wielkie pretensje, ze nie mam dla niej czasu, raz zadzwonila w SOBOTE WIECZOREM kiedy bylam na imprezie i nie odebralam, to potem jak oddzwonilam to ryczala mi do sluchawki, ze jak ja moge nie odbierac od niej telefonow i babcia krzyczala, ze musza sobie przeze mnie cisnienie mierzyc i brac tabletki! Po tygodniu jak jej o tym przypomnialam, zupelnie sie tego wyparla... Mimo, ze chwilowo jestem bardzo daleko od niej, nadal czuje sie jak w wiezieniu i codziennie mam skutecznie psuty humor jej wyzutami.

Takze wiesz, to ze bedziesz daleko nie znaczy ze zerwiesz pepowine;( To kwestia bardziej psychiki niz odleglosci, wiec czeka cie duzo pracy nad soba, pomimo, ze sie wyprowadzisz. Nie daj sie jednak, bo w twoim wieku jeszcze nie jest za puzno, i moze byc juz tylko lepiej:) Jestem z toba i trzymam kciuki!

Przeczytaj sobie ksiazke Susan Forward "Toksyczni rodzice", mnie bardzo pomogla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onanek mam podobnie w domu jak na ironię jako kilkulatek widziałem książkę na półce "toksyczni rodzice" i jak na ironię moja matka właśnie jest bardzo toksyczna. Staram się jakoś swoje życie zrozumieć i poukładać to sobie w głowie. Jednak ciągle wracam do bolesnego wniosku że obydwoje rodzice polegli, polegli tak bardzo że nie mam dla nich dobrych uczuć. Choć silę się na to by być miłym.

 

Lolitka18 dokładnie - nie zachłyśnij się wolnością, powoli krok po kroku nauczysz się na studiach swobody bo i ze swobody trzeba nauczyć się umiejętnego korzystania. Łatwo się zachłysnąć i polecieć na dno. Naucz się mówić do nich tak żeby musieli Cię wysłuchać. Do każdego jakoś da się trafić, czy spokojnym, trafionym i celnym argumentem czy "kijem" i awanturą.

Powiedz im że skoro chcesz pracować to będziesz pracowała czy przyjdzie tam i zrobi tę awanturę czy nie. Jak dostaniesz etat w pracy możesz powiedzieć nawet lekko żartobliwie że może się tak i tak zdarzyć bo masz takich rodziców. To Ona wyjdzie na kretynkę i idiotkę a nie Ty. Zargumentuj ze praca nauczy cię korzystania ze swoich środków finansowych, gospodarności, że będzie dla Ciebie dobrym elementem rozwojowym.

Wytłumacz jej że zakazy późnego wychodzenia czy nocowania u kogoś godzą w Twoją niezależność, wykazuje przy tym całkowity brak zaufania wobec Ciebie oraz nie nauczysz się przy tym odpowiedzialności. (wiesz, często przy takich rozmowach dostałem w pysk, zostałem sklnięty czy poszarpany ale może Twoi nie są aż tacy źli ;))

-

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nez, obawiam sie, ze rozmowa tutaj nic nie da. Idea "szczerej rozmowy" jest moim zdaniem oklepana i nieaktualna. Owswzem, to bardzo poularna rada, czesto stosowanie sie do niej przynosi pozytywne skutki, ale wydaje mi sie ze nie w tym przypadku. Popatrz: jej mama ma gleboko wryte w psychike takie a nie inne zachowania, to nie jest pewnie jakis jednorazowy wybryk, ze nie chce puscic ja na impreze, wiec trzeba porozmawiac, a nuz da sie przekonac. To caly system zachowan, ktory bylby ciezki do wyparcia pewnie nawet dla doswiadczonego psychoterapelty na przestrzeni dlugotrwalej terapii.

 

To moze poglebic zle samopoczucie dziewczyny, bo po kolejnej rozmowie zapewne przeksztalconej w klutnie moze stracic wiare w siebie jeszcze bardziej, bo w koncu to kolejna jej kleska. Moim zdaniem z takimi toksycznymi osobami trzeba walczyc podstepem i ucieczka. Jej mama (tak jak i moja w stosunku do mnie) nie postepuje z nia uczciwie, nie dziala na zasadach sprawiedliwosci i poszanowania, nie zasluguje wiec na takie traktowanie. Jesli sie myle, poprawcie mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, uważaj "na wolności", bo znam przypadki osób (także bardzo zdolnych), które były przez lata bardzo kontrolowane przez rodziców i ładnie napisana matura, wymarzona uczelnia przepadły, bo po prostu zabrakło im na to czasu, przy tym nagłym nadmiarze bodźców, przy nadrabianiu atrakcji rówieśników z liceum. Trudne zadanie przed Tobą, bo głód relacji interpersonalnych jest zrozumiały, będziesz musiała to wyważyć, a patologiczna sytuacja z domu nie wyrobiła w Tobie zapewne pewnego wyczucia w tej materii.

 

Współczucia, walcz, czym jest ten czas, który pozostał Ci do wyjazdu, przy tym ile przeszłaś!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Onanek ma rację, rozmowa z toksycznymi rodzicami nie przynosi jakiegokolwiek skutku. To NIE MA sensu, naprawdę. W zasadzie u mnie wygląda to tak, że mama krzyczy, histeryzuje, nie słucha zupełnie tego, co mówię. W zasadzie próby dojścia z nią do kompromisu, czy chociażby zgody kończą się fiaskiem. Ona wie swoje, jej racje są niepodważalne, a kiedy próbuje jej dowieść, że jej punkt widzenia nie ma najmniejszego sensu, od razu zbywa mnie komentarzem, że jestem gówniarą, mam nie pyskować, bo przecież 'rodzic wie lepiej'. Dzisiejsza kłótnia z nią była tego żywym przykładem. Dla niej nie istnieje coś takiego jak mój punkt widzenia. Są tylko jej chore racje i przekonania. Ja się nie liczę, ma być tak, jak chce ona, bo jestem JEJ córką.

Sytuacja w domu robi się coraz bardziej nieprzyjemna. Matka zaczyna sobie zdawać sprawę z tego, że za parę miesięcy wyfrunę z jakże kochanego gniazdka. Ojciec wprost zarzuca mi: 'nie poradzisz sobie!', 'zginiesz tam!', zaś matka podsyca, mówiąc 'stoczysz się, zobaczysz, zagłodzisz, albo pójdziesz na dyskotekę i już nie wrócisz'. To bardzo smutne i przykre. Staram się nie brać takich słów do siebie, jednak przychodzi mi to bardzo ciężko. Rodzice codziennie wpajają mi, że sobie nie poradzę. Mówią, że mój wyjazd będzie 'ich klęską', bo tylko się stoczę i ich skompromituję. Mówią też, że najchętniej na zawsze zatrzymaliby mnie tutaj, przy sobie. Wręcz matka nie potrafi sobie wyobrazić, że mnie na codzień nie będzie. Chce dodać, że nie maja żadnych powodów, by tak we mnie powątpiewać. Nigdy nie dali mi szansy, by udowodnić, że potrafię być samodzielna. Strasznie mi przykro, kiedy to piszę, bo nigdy ich nie zawiodłam.. Niejednokrotnie odczuwam poczucie winy, może to ja jestem złą córką?? Moi rodzice bardzo dużo pracują, żeby niczego mi nie brakowało pod względem materialnym. Doceniam to.. Fakt ten matka bardzo sprytnie wykorzystuje, kiedy zaczyna drzeć się, że jestem niewdzięczną córką.. marnotrawną i głupią, bo przecież powinnam siedzieć na tyłku i nie narzekać, skoro wszystko mi zapewnili na miarę swoich możliwości. Tylko to 'wszystko' podszyte jest laptopem, ubraniami, czy psem, o którym marzyłam. Nie ma miejsca na uczucia, banalne słowa wsparcia, czy te codzienne, dobre, ciepłe słowa mamy. Tego mi najbardziej brakuje.. Anoreksja, bulimia, depresja, przerabiam to wszystko, strasznie się zagubiłam w tym moim życiu. Codziennie nękają mnie myśli, zaś ucieczka od życia wydaje się być świetnym rozwiązaniem. Z bólem w sercu obseruje koleżanki które w obecnym czasie są samodzielne, pracują, dbają o kolejne związki.. żyją, a nie wegetują tak, jak ja. Moja matka mi nie ufa, mówi, że jestem chora ( w sensie anoreksji, ale tu nie o tym). W zasadzie 'zawdzięczam' jej brak pewności siebie, czy poczucia własnej tożsamości. Nie wiem km jestem i co lubię. Nie wiem nic o sobie, bo wszystko jest pod dyktando mamusi, wszystko jest jej, a każdy mój ruch dotyka także ją (tak mi to mówi). Dziś dużo myślałam nad tym wszystkim.. Bardzo boję się wyjazdu na studia. Cieszę się z tego faktu, jednak z doświadczenia wiem, że czasem, gdy już gdzieś wyjadę, odczuwam ogromną alienację, lęk, niepokój. Czuję się jak mała dziewczynka, która zgubiła drogę. Plusem jest to, że wyjeżdżam ze znajomymi. Mimo to, boję się, naprawdę boję się tak ogromnej zmiany..

Nez, doskonale zdaje sobie sprawę, że na studiach będzie na mnie czyhać mnóstwo pokus. To działa na zasadzie psa spuszczonego ze smyczy. Widzę to na przykładzie starszych znajomych. Wiem, że to będzie trudne, żeby stopniowo zaczynać się usamodzielniać, kiedy na codzień jestem pod lupą mamy. 'Głód relacji interpersonalnych'- bardzo dobrze ujęte. Tak właśnie jest.. głód życia..

Wybaczcie moją chaotyczną wypowiedź, jednak w mojej głowie kumuluje się milion myśli.. Co do książki to po skończeniu obecnej lektury z pewnością się nią zainteresuję, dziękuję. Ściskam ciepło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lolita18, to normalne, ze sie boisz i nawet dobrze, ze sie boisz, bo to znaczy, ze zdajesz sobie sprawe z tego, ze czeka cie ciezka proba:P Ale nie panikujmy, da sie jakos pokonac te nieprzyjemne uczucia alienacji z domem rodzinnym, naglej zmiany, czy unikniecia "stoczenia sie". Nie bedzie tak zle , zobaczysz! Mowie to, bo sama to przechodzilam, wyjechalam mimo sprzeciwu mamy, mieszkalam sama, nawet bez zadnych znajomych, wiec wiem, ze sie da:) Jakby co , to pisz, nawet na priva, jakbys miala ciezsze chwile, bo kto lepiej zrozumie corke nadopiekunczej matki, niz inna corka nadopiekunczej matki :P

Pozdro i szerokiej drogi:D

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie.. Prawdę mówiąc nie wiem, z jakim zamiarem piszę, po prostu nie radze sobie z tym, co dzieje się wokół, z sytuacją w mojej rodzinie, z samą sobą chyba najbardziej ;( Pozwólcie więc, że się wygadam ot tak.. Jestem po kolejnej kłótni z moimi 'kochanymi' toksycznymi rodzicami i nachodzą mnie refleksje, czy kiedykolwiek to się zmieni. Mam 19 lat, a nie mogę nawet pojechać na dłuższe spotkanie z przyjaciółmi. To tylko przykład, tak na prawdę nie chodzi o to, że nie mogę iść na głupią impreze. Nie jestem jakąś pustą dziewczyną, która popada w depresje, bo nie może sie zabawić. Nie o to chodzi. Zostałam skrytykowana i zmieszana z błotem, ogólnie epitety nie były zbyt przyjemne. Tak jest zawsze, kiedy chce się bardziej usamodzielnić, pojechać gdziekolwiek. Ciągle słysze krzyki, że 'taka jak ty to stoczy się na dno'. Wnioskuje, że jestem osobą, której nie ufają. Dlaczego? Co ja złego zrobiłam. Siedze ciagle w domu, kiedy przyjaciele mają jakieś życie. Zdobywają doświadczenia, zwiedzają, poznają świat i siebie samych. A ja nie mam ŻADNEGO poczucia własnej tożsamości ;( Jedyne, co czuje, to ogromna pustka, która wypełnia mój dzień od wstania z łóżka do zmierzchu. Jak mam byc szczesliwa, czy spelniona, cieszyc sie zyciem, kiedy z kazdej strony mam bariere pod postacia macek mojej nadopiekunczej mamy. Dla niej jestem ciage dzieckiem. Uniemozliwila mi dojrzewanie psychiczne, wsrod ludzi czuje sie zagubiona, czasem boje sie wyjsc sama z domu nawet na spacer, czy do sklepu. Nie potrafie ufać ludziom, nie mowiac juz o jakichkolwiek związkach. Kiedy ktos jest mi bliski, mam ochote uciec jak najdalej.. Czy kiedykolwiek to sie zmieni. Co z tego, ze za miesiac bede 200 km stad na studiach, kiedy to wcale nie polepszy mojego samopoczucia. Moze bede mogla sie wyszaleć, ale jakie to ma znaczenie, kiedy jestem psychicznym rozbitkiem. Jestem juz zmeczona wahaniami nastroju, permanentnym przygnebieniem, zaniżoną samooceną. Kompletnie nie wiem, co robić... Może ktos z podobnym problemem bedzie rowniez czul sie tak ogromnie samotny i wyalienowany. W takim przypadku chetnie porozmawiam na priv.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak mogę jej się przeciwstawić? Proszę o jakiekolwiek rady, psychicznie nie potrafię już znosić codzienności...

 

 

Musisz sie nauczyć asertywności.

 

Idź do tej pracy, do której chcesz nie bacząc na jej zdanie.

Możesz się też spróbować z nią rozmawiać, Mamo szanuję twoje zdanie, ale chcę spróbować swoich sił. Ty wiecznie żyć nie będziesz :P

 

 

Inną opcją jest wyprowadzka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam podobną sytuacje.Na terapii moja terapeutka uświadomiła mi,że tak chcę bo jak to"nie wolno mi ","nie mogę",a dlaczego?co się niby może stać?To jest mój wybór,że się na to godzę,wybieram takie życie choć jest trudne,ale chyba wygodne-jakieś korzyści mi to daje.Mogę się z buntować i awanturować,albo wyprowadzić,a jednak godzę się na to "więzienie".

Przepraszam,nie umiem jasno pisać,mam nadzieje,że to w miare można zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie takie łatwe "wyprowadzić się", to się tak mówi. Ja skończyłam w tym roku studia, szukam pracy i wiem, że nawet jak jakimś cudem znajde (co w Polsce jest prawie nie możliwe) to i tak nie starczy mi pieniędzy na wynajem nawet najskromniejszego pokoiku i wyzywienie. Musialabym być chyba jakąś szychą, mieć łeb na karku i wspiunać się po szczeblach kariery, a z pensji np. sprzątaczki czy kelnerki się nie utrzymam... Pozostaje mi tylko żyć w jednym domu z nadopiekuńczą mama i babcia i pomarzyć o decydowaniu o sobie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

onanek, chyba trochę przesadzasz, jakby tak było to każdy by mieszkał z rodzicami. nie mówię że to jest proste, ale ludzie jakoś wynajmują pokoje, mieszkania w parę osób, pracują i studiują. skoro skończyłaś studia to niby czemu masz nie znaleźć pracy? no bez przesady ludzie, nie żyjemy też w jakiejś dziczy, można znaleźć pracę tylko trzeba chcieć, no chyba że ktoś wyznaje teorię że albo będzie zarabiał 5000 albo lepiej nic bo 1500 to za mało, bo trzeba od razu na luksusy. no to wtedy cóż. na własne życzenie.

jakoś dużo osób się utrzymuje z pensji sprzątaczki czy kelnerki lub recepcjonistki. od czegoś trzeba zacząć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest to bardzo bardzo ciezkie, ale mozna, poszukac pokoju w mieszkaniu studenckim, albo isc na stancje, samo znalezienie pracy tez pomaga - zarabiasz, dokladasz cos do rachunkow, jestes niezalezny i ty decydujesz, w naszym pieknym kraju jest ciezko .... ale powoli mozna...tzw. baby steps.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×