Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Czy jestem nienormalny, ze mam caly czas mysli o tym, ze moja byla dziewczyna, ktora kocham uprawia seks z kims innym, wyobrazam to sobie dokladnie w myslach jakbym to obserwowal i czuje nienawisc zal i nie wiem jak to okreslic to ze to ja powinienem byc mnie po prostu rozrywa tak od srodka i sam sie tak nakrecam i wykanczam boze mam tego dosc... co moze byc powodem takich mysli ? odpychala mnie od siebie juz dluzszy czas nawet nie chciala calowac potem sie kochac ze mna wydawalo mi sie, ze wszyscy sa ode mnie lepsi czy to moze wynikac faktycznie z tak niskiej samooceny ? mam dosc zadreczania sie takimi myslami nie dosc ze za nia tesknie to jeszcze sam sie nakrecam i doslownie dobijam nie moge zniesc tej mysli, ze ona to robi i czerpie z tego radosc z kims obcym a ja w tym czasie zdycham jak pies z cierpienia :((( CO ROBIC, poradzcie cos prosze Was....

 

Jesteś w stadium pierwszym po rozstaniu. Potrzebujesz wyrzucić ten żal z siebie co po części czynisz. Jeśli sie kochala z kimś innym to cię nie kocha .albo lubi skok w bok ,ale sadzac po wypowiedzi wybrala innego albo przyjemność chwilową i to ona nie miala odwagi by Ci powiedzieć że to koniec. To przykre ale sama się dowiedziałam ze ta osoba ,która cie kiedyś kochala wcale nie musi rozsądnie i dojrzale postepować.

Więc sie nie powinieneć obwiniać ,chyba że z samej przyjemności stawania się ofiarą .

Tak więc jak Ci źle i smutno jest wiele sposobów by to wyrzucić z siebie, pisanie to czego czujesz w pamiętniku, placz (ale nie za dużo bo to uzależnia) ,oglądanie filmów ,seriali i po jakimś czasie jak ochloniesz dojdziesz do stadium nr 2. Powodzenia :)

A i nie obrażaj się ,czasem wole jak ktoś mi szczerze napisze a nie glaska po glówce

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś już co nieco na ten temat pisałem, ale zauważyłem że pewne rzeczy są niezmienne. Jedyne co tak naprawdę ulega zmianie to kartka w kalendarzu i tym samym mój wiek.

Tak więc czy da się ten problem rozwiązać mając ponad 30 lat i naprawdę żadnych bliższych znajomych, nie mówiąc o przyjaciołach, partnerce itp itd (tak więc nikt mnie z domu nie wyciągnie, nie zaprosi ani nie poznam nikogo dzięki znajomym)?

Czy w ogóle są ludzie którzy cierpią na ów problem w takim stopniu? Czy ktoś z Was przez coś takiego przechodzi/przechodził?

Oczywiście są rzeczy stokroć gorsze od samotności, ale niestety jedno nie wyklucza drugiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorensen, jak bedziesz siedzial wylacznie w domu to na pewno nikogo nie poznasz. Trzeba samemu wyjsc do ludzi. Zapisz sie do jakis kolek zainteresowan, chodz na jakies odczyty imprezy kulturalne itd. Wszystko mozna zmienic (oprocz podatkow i smierci/nieuleczalnej choroby) tylko trzeba chciec.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej!

Ja też mam ten sam problem (w ogóle składam się z samych problemów) i chciałabym żebyś wiedział, że większość z nas się z tym boryka. Też czuję się strasznie samotna nierozumiana i kompletnie wszystko jest bez sensu. Nie mam znajomych, przyjaciół a nawet bliskiej osoby, z którą mogłabym pogadać (o realu nie wspomnę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorensen, jak bedziesz siedzial wylacznie w domu to na pewno nikogo nie poznasz. Trzeba samemu wyjsc do ludzi. Zapisz sie do jakis kolek zainteresowan, chodz na jakies odczyty imprezy kulturalne itd. Wszystko mozna zmienic (oprocz podatkow i smierci/nieuleczalnej choroby) tylko trzeba chciec.

 

Kółka zainteresowań? No proszę Cię, ja mam ponad 30lat a nie 15:) Przerabiałem wycieczki zagraniczne, kino, teatr, kurs tańca, kurs fotografii, kursy językowe, jakieś drobne imprezy kulturalne, zajęcia sportowe. To do niczego nie prowadzi. Nie rozumiesz że ja nawet nie poznałem nikogo na studiach czy w innych szkołach? Nie umiem po prostu, nikt mnie tego nie nauczył kiedy była na to właściwa pora. Poznawanie ludzi to nie jest wrodzona umiejętność. A w moim wieku jest to jeszcze trudniejsze. Zwłaszcza że ludzie mają już swoje grupki znajomych, własne rodziny itp itd. Na dodatek wszyscy wiecznie zajęci, zapracowani (nawet widzę to na przykładzie kolegów z pracy których próbowałem na tzw. piwo wyciągnąć)

Niestety samo chcenie to zdecydowanie za mało.

 

I jeszcze coś - napisałaś to bo masz takie doświadczenia? Masz powiedzmy 30 lat i byłaś strasznie samotna, nie miałaś nikogo i nagle zaczęłaś poznawać ludzi w wymienionych przez Ciebie miejscach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przerabiałem wycieczki zagraniczne, kino, teatr, kurs tańca, kurs fotografii, kursy językowe, jakieś drobne imprezy kulturalne, zajęcia sportowe.

No tak, ale to jest taka sieczka. Masz jakąś pasję, coś co Cię jakoś szczególnie kręci? Ja zupełnie nie umiem rozmawiać o niczym, ale jak trafi się ktoś kto ma podobne zainteresowania to jest mi dużo łatwiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Posiadanie partnerki niczego nie zmienia, naprawdę. Mówię to na własnym przykładzie. Poznanie dość banalnej prawdy, że doskonała interakcja pomiędzy dwoma mózgami nie istnieje, czyni człowieka jeszcze bardziej samotnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale to jest taka sieczka. Masz jakąś pasję, coś co Cię jakoś szczególnie kręci? Ja zupełnie nie umiem rozmawiać o niczym, ale jak trafi się ktoś kto ma podobne zainteresowania to jest mi dużo łatwiej.

Może i sieczka, ale nie robiłem tego po to żeby kogoś poznać tylko dlatego że odczuwałem taką potrzebę bądź zwyczajnie mnie to interesowało. Czy każdy musi mieć pasję? Ja jej nie mam na pewno. Pamiętam że kiedyś chyba prof. Bralczyk powiedział że on nie ma pasji tylko zainteresowania, bo pasja to strasznie mocne słowo:)

 

-- Wt maja 10, 2011 9:24 pm --

 

Posiadanie partnerki niczego nie zmienia, naprawdę. Mówię to na własnym przykładzie. Poznanie dość banalnej prawdy, że doskonała interakcja pomiędzy dwoma mózgami nie istnieje, czyni człowieka jeszcze bardziej samotnym.

A napisałem że to coś zmienia? Stwierdziłem tylko że jej nie mam podobnie jak innych osób. Poza tym brak jakichkolwiek relacji, w tym intymnych, z płcią przeciwną też jest niezdrowy:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam że kiedyś chyba prof. Bralczyk powiedział że on nie ma pasji tylko zainteresowania, bo pasja to strasznie mocne słowo:)

Tak, masz rację, to bardzo mocne słowo i użyłem go świadomie. Ale czy nie jest przypadkiem tak, że my ludzie bardzo dotkliwie odczuwający samotność nie potrzebujemy strasznie mocnego kopa, aby wyjść z tej beznadziei? Tak jak napisał shinobi posiadanie partnerki niczego nie zmieni. Nie zmieni również posiadanie tuzina "przyjaciół" jeśli te relacje będą bardzo powierzchowne. To co ludzi łączy na dłużej i mocniej to wspólny cel lub pasja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sorensen, ale Ty wszystko negujesz. Skoro bywales w takich miejscach to co, do niikogo sie nie odzywales? Poza tym jak chcesz poznac ludzi, miec przyjaciol to trzeba najpierw cos z siebie dac, zaprosic na kawe, porozmawiac na wspolny temat, itd itd Skoro masz 30 lat to juz powinenes wiedziec mniej wiecej na czym polega zycie a takze kontakty z innymi ludzmi (nie psize o seksualnych tylko zwyklych zyciowych). Ja np kidy zamieszkalam w warszawie nie znalalam ani jednej osoby, a wychodzac do ludzi, poznajac ich, interesujac sie nimi mam po kilku latach calkiem niezle grono znajomych a nawet przyjaciol:) Wlasnie jezeli bedziesz bardzo chcial to bedziesz i mial motywcaje, mnie jednego zycie nauczylo, na pewno narzekactwem niczego nie zmienisz, a dzialaniem. Ja akurat zarowno poznalam ludzi jak i poprzez prace, poprzez pozniej ich znajomych, jak i uczestnictwem w roznych miejscach np kolko decoupage, a mam wiecej lat niz TY : :mrgreen: i chodze na takie zajecia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest takie proste, bo jak już padło to stwierdzenie, że poznajesz nowych ludzi i co z tego? Na około mnie zawsze było dużo ludzi ale tak naprawdę to jestem zupełnie samotna. Nie potrafię gadać bzdur i nie znoszę głupich ludzi. Może ze mną jest coś nie tak ale ile można klepać o pierdołach czując, że tak naprawdę za chwilę nie będzie wiadomo z kim i o czym rozmawiałam. Przypięto mi łatkę, że jestem bardzo wybredna jeżeli chodzi o towarzystwo (może to wynika z mojej osobowości narcystycznej) ale naprawdę szkoda mi czasu dla ludzi, którzy marzą tylko o przyziemnych przyjemnościach typu nowy samochód, dom, modny ciuch.

A jeżeli chodzi o bliskość to wszyscy ludzie jej potrzebują właśnie o to tu chodzi.

 

-- 11 maja 2011, 09:06 --

 

www.youtube.com/watch?v=jVGPIrb1Ycg&feature=related

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

angel1, ale o to chodzi, by rozmawiac takze o pierdolach. Zycie nie skalda sie z samych powaznych i wznioslych rzeczy, ale wlasnie miedzy innymi polega na rutynie. Jak bedziecie wylacznie nastawieni na swoj typ, to Wam bedzie trudno znaleźć wspolny jezyk z 99% osob. Jak mowi desiderata:zawsze znajdziesz madrych i glupszych od siebie, czasami sie rozmawia w wesolym tonie, czasami w powaznym nie da sie caly czas omawiac powaznych tematow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapewne macie rację ale trudno wyrwać się ze schematów i wymaga to niestety czasu, a ja bym chciała już tym bardziej, że naprawdę to męczy i traci się całą nadzieję. Zazdroszczę ludziom spontana ja jestem cały czas na kontrolowanym i nie powiem zdarza mi się spontan ale naprawdę muszę się czuć dobrze w towarzystwie, o które tak trudno, bo z natury jestem tak jakby podzielona dusza towarzystwa i samotnik. Co z tego, że rozbawiam jak tak naprawdę czasami mam wrażenie, że robię dobrą minę a w gruncie rzeczy jest inaczej. Moim kolejnym "zmartwieniem" jest to, że nie piję alkoholu, co już jest źle widziane bo dziwne. Jak nie pije to znaczy inna bajka tak jestem odbierana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

angel1, ja tez nie pije, nie pilam i nie bede pic. Moi znajomi juz sie przywyczaili, a ludzie ktorych poznaje, to jak sie pytaja dlaczego, to odpowiadam po alkoholu mam migrene i jest ok. Czasami jest to wlasnie dziwnie odbierane, ale wydaje mi sie ze ludzie juz sie przywyczajaja do takich osob, tak samo jak kiedys bylo, za czasow prlu-u ze polowa palila, a teraz bardzo rzadko sie spotyka palaczy, tak samo z alkoholem. Ja tez na poczatku jestem b cicha w towarzystwie, czasami mija wiele dni, a ja sobie siedze po cichu, po prostu nie za bardzo umiem sie otwierac, jestem z poczatku obserwatorem dlatego tez pozwalam innym mowic, a to jest bardzo dobry sposob bo ludzie uwielbiaja mowic na swoj temat. Mowia, mowia, ja slucham, pozniej zaczynam sama sie otwierac i idzie :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja sie na nic nie obrazam... Boze mam naprawde dosc, mijaja 4 miesiace a ja dalej stoje praktycznie w martwym punkcie, kiedy sie rozstawalismy ja wlasnie wychodzilem z depresji i przestalem nawet brac leki... i wtedy ona zadecydowala o rozstaniu... teraz biore asentre 50mgx2 i absenor 300mgx2... chodzilem do tego do psychologa i troche pomagalo ale przestalem bo praca mi kolidowala i nie czulem sie dobrze z tym psychologiem... teraz chcialbym gdzies pojsc ale nie mam kasy na prywatne wizyty... mialem tylko ja i cale swoje zycie opieralem na niej a kiedy ona odeszla zostalem z niczym... nie mam zadnych pasji, hobby, nienawidze swojej pracy nie chce mi sie uczyc na studiach, nie mam ochoty na nic w niczym nie widze sensu i kompletnie nic mnie nie cieszy NIC... nie pamietam kiedy sie ostatnio SZCZERZE usmiechalem... czuje sie jak smiec... zapomniany... ona moze to przezywala 2 dni i nara koniec... nowi znajomi... studia... kolezanki lekkich obyczajow ;/ ... flirty nie flirty... i te moje obsesyjne mysli co robi gdzie i z kim... czy ma kogos i czy sie z nim pieprzy... Boze... wydaje mi sie, ze kazdy facet jest lepszy niz ja... czuje sie jak smiec... zapomniany... czuje nienawisc... do niej i do siebie za to, ze ona czerpie z zycia pelnymi garsciami podczas gdy ja od 4 miesiecy jestem zamkniety w swoim chorym swiecie... przygnebiony zrozpaczony pozbawiony nadzieji... nie mam wiary w siebie, nie wierze, ze jeszcze kogos pokocham albo ktos pokocha mnie ale tak prawdziwie... bylem taki naiwny myslalem, ze bedziemy ze soba do konca zycia i jakos sie ulozy ale ona musiala "sprobowac" z kims innym ... "milosc"... nawet juz teraz sam mam problem ze swoja seksualnoscia mysle, ze nie jestem wystarczajaco meski i, ze kazda bedzie mna rozczarowana w lozku... ba teraz nawet nie mam odwagi podejsc do dziewczyny a co dopiero mowic o seksie... w przeciwienstwie do mojej bylej, ktora raczej problemow z tym nie ma... eh wiem, ze to egoizm przeze mnie przemawia w duzym stopniu ale kochalem/kocham? te dziewczyne naprawde i czuje, sie jak przedmiot wibrator, ktory sie nie sprawdzil wiec trzeba go wymienic ;/// naprawde jest we mnie w ch** zawisci zazdrosci nienawisci tego co ona robi :((( Boze... zdaje sobie sprawe z tego, ze ona nie byla idealna, ze miala wady, ze nie byla tez najpiekniejsza na swiecie ale jakos nie dopuszczam do siebie tych mysli... moze to byl toksyczny zwiazek psychiatra mowil, ze ona ma ze soba problem i, ze powinna mi sie stac obojetna bo zasluguje na kogos lepszego... mowil, ze jestem bardzo wrazliwy, ze wyolbrzymiam wszystko i biore nazbyt do siebie to wszystko fakt ale mimo tego to teraz ja mam problem bo nie potrafie bez niej zyc a ona ma mnie po prostu w dupie... nie chce tak zyc juz wiem, ze to zalezy ode mnie ale czuje sie samotny niekochany nie zaspokojony wydaje mi sie, ze swiat sie skonczyl chodz wiem, ze to nieprawda ale nie chce innych kobiet Boze to jest chore juz mi sie nawet seksu odechcialo taki jestem znerwicowany i zlekniony... tak rozwalony emocjonalnie, ze gdybym ja spotkal gdzies na miescie to bym chyba zawalu dostal... usunalem konto na fb, zeby nie wchodzic na jej profil i nie czytac wiadomosci teraz jakbym to zrobil to chyba bym umarl na sama mysl, ze tam bym wszedl zobaczyl jakies foto z kims lub, ze pisze do niego to bym chyba umarl nawet jak o tym pisze czuje taki lek ;(((( wszystko mi o niej przypomina miejsca, rzeczy nawet nie te w domu tylko na miescie albo gdzies... jestem mlodym czlowiekiem ludzie mowia, ze inteligentnym nawet bardzo i wrazliwym do tego podobno przystojnym a ja czuje sie jak 80 letni dziadek na krawedzi dla ktorego nie ma juz nadzieji... rzeczy z, ktorych kiedys sam sie smialem teraz mnie draznia... zarty o seksie mnie draznia bo czuje sie jakis gorszy... jestem agresywny i zly na caly swiat chodz powinienem byc chyba tylko zly na siebie :((( modle sie o jeden taki dzien kiedy bylem szczesliwy kiedy bylo lato lezelismy razem wieczorem w lozku przy letnim wiaterku przytulalismy sie i ona mowila, ze mnie kocha i bedzie ze mna zawsze... jeden dzien wolnosci.... powiedzcie, ze da rade z tego wyjsc nie chce oszalec albo skonczyc jako frustrat albo na stryczku ;/ musialem tu to napisac bo przynajmniej troche lzej sie czlowiekowi robi DZIEKI

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale Ty wszystko negujesz. Skoro bywales w takich miejscach to co, do niikogo sie nie odzywales? Poza tym jak chcesz poznac ludzi, miec przyjaciol to trzeba najpierw cos z siebie dac, zaprosic na kawe, porozmawiac na wspolny temat, itd itd

Skoro masz 30 lat to juz powinenes wiedziec mniej wiecej na czym polega zycie a takze kontakty z innymi ludzmi (nie psize o seksualnych tylko zwyklych zyciowych).

Nic nie rozumiesz. Na jakiej podstawie stwierdzasz że skoro mam 30 lat to powinienem to i owo wiedzieć? To że mam tyle lat ile mam nie ma żadnego znaczenia. Moja sąsiadka np. uważa że w tym wieku każdy musi mieć żonę/męża i przynajmniej jedno dziecko;)

A może problem polega właśnie na tym że nie wiem, nie umiem? Napisałem przecież że nie potrafię nawiązywać znajomości. Czy tak trudno to pojąć? To jest umiejętność która kształtuje się od bardzo wczesnych lat, a jeśli ktoś ma tutaj poważne braki to już może ich nie nadrobić.

 

 

Ja np kidy zamieszkalam w warszawie nie znalalam ani jednej osoby, a wychodzac do ludzi, poznajac ich, interesujac sie nimi mam po kilku latach calkiem niezle grono znajomych a nawet przyjaciol:) Wlasnie jezeli bedziesz bardzo chcial to bedziesz i mial motywcaje, mnie jednego zycie nauczylo, na pewno narzekactwem niczego nie zmienisz, a dzialaniem.

Ok super. Tobie to przychodzi z łatwością. A dla mnie to jest nie do przeskoczenia. I kompletnie nie pojmuję, choć bardzo bym chciał, określenia "wychodzenie do ludzi".

Motywacja to jedna, oczywiście bardzo istotna, rzecz, ale niczego nie gwarantuje. Można bardzo chcieć coś osiągnąć ale to nie oznacza że wyniknie z tego coś dobrego. Nie ma żadnego automatycznego przełożenia że motywacja+wysiłek dają efekty. Ja już się w życiu kilka razy na tym przejechałem (nie tylko w dziedzinie relacji międzyludzkich)

Tak na marginesie, ja to nawet nie muszę wyjeżdżać do innego miasta bo tutaj też nikogo nie mam.

 

Ja akurat zarowno poznalam ludzi jak i poprzez prace, poprzez pozniej ich znajomych, jak i uczestnictwem w roznych miejscach np kolko decoupage, a mam wiecej lat niz TY : :mrgreen: i chodze na takie zajecia.

Tak, ja też poznaję ludzi poprzez pracę. To są fascynujące znajomości 8-16. Nikt nie jest zainteresowany czymkolwiek więcej, nawet na tzw. piwo nie da się ich wyciągnąć. W pewnej pracy miałem trochę bardziej zgrane towarzystwo i niekiedy się spotykaliśmy, ale znajomości się z czasem pourywały - wyjazdy, zmiana pracy, dzieci, dom i tak dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×