Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 7.06.2021 o 14:14, MarekWawka01 napisał:

Oj to jest naprawdę przykre, że my osoby zaburzone musimy mierzyć się sami ze swoimi zaburzeniami, bo ci "zwykli" ludzie po prostu tego nie rozumieją, oni wolą brnąć do przodu z karierą, nauką, zajmują się sobą i swoim życiem, choć mają znajomych i przyjaciół...

 

Niestety ja tkwię w samotności już od blisko 10 lat, a teraz mam 22 lata, więc te najszczęśliwsze lata w życiu niestety mi już przeleciały, zmarnowały się... teraz muszę skończyć szkołę i iść do pracy. Też moje zaburzenia są dość rozległe bym powiedział, mam zaburzenia rozwojowe co mi momentami bardzo utrudnia rozumienie relacji z innymi ludźmi, czasem pewnych tych nowych rzeczy nie wyłapuję np. jakichś aluzji, choć się bardzo staram... słucham też zupełnie innej muzyki, bywam bardzo drobiazgowy, za bardzo przestrzegam zasad, wiele ludzi mi mówi, że zachowuję się jakbym był z innej planety... ehh jestem też homo, nie mam znajomych w ogóle cóż przyznaję się, rodziny też nie mam kontaktowej niestety, tylko z tatą rozmawiam codziennie i to tyle z moich kontaktów... kiedyś miałem terapeutę, ale niestety ten kontakt sam musiałem urwać, bo terapia okazała się dla mnie zbyt ciężka i chciałem sobie pewne rzeczy poukładać samemu, jednak terapeuta złamał mnie słowami, że muszę się po prostu nauczyć z tym żyć... ale ja nie mam po co żyć, nie wiem nawet jaki zawód chcę wykonywać, często się wahałem, rzucałem naukę i tak w kółko... jeszcze w trakcie tej mojej terapii doszły mi napady lęku, bo terapeuta otworzył mi w głowie dawne urazy, rozdrapał z bólem stare rany... teraz próbuję je sklecać samemu... oj, obym chociaż mógł żyć choć dla tej jednej, jedynej osoby, dla swojej drugiej połówki, oczywiście męskiej bo też orientacja jest u mnie "nie taka"...

Tak jak wyżej kolega napisał masz 20 lat i do 30 masz super czas na rozwinięcie wszystkich myśli, na doświadczenie, na dobry seks, na zmiany co chwilę, korzystaj i dobrze to wszystko sobie poukładaj, tak byś nie wmawiał sobie po trzydziestce że zmarnowałeś życie, teraz masz najlepszy czas na rozwinięcie swoich umiejętności, na poznawanie kobiet. Podpowiem Tobie tylko że po trzydziestym roku życia będziesz miał gorzej, więc odpalaj mózg i działaj bo później nie będzie już czasu na cofanie się. 

Osobiście wiem że już nie mam szans na miłość i założenie rodziny, a to tylko dlatego że słuchałem się ojca i kolegów. Dziś bym miał wspaniałą żonę i dzieci i pewnie bym był zajebistym facetem i biznesmenem. Tylko widzisz miałem takich jebanych doradców i dlatego dziś jestem sam i nic nie osiągnąłem. Pamiętaj że jeśli serce podpowiada "Zrób to, nie czekaj, nie zastanawiaj się", to zrób co podpowiada i nie rozmyślaj, bo później będziesz się bił z myślami że mogłeś zrobić więcej. 

Mogę Ci podpowiedzieć co ja bym zrobił w Twoim wieku. Zaczął studia zaocznie, znalazł pracę, cisnął naukę i pracę, znalazł bym pracodawcę który dałby mi umowę na czas nieokreślony i po podpisaniu poszedłbym do banku i wziął kredyt na mieszkanie, później bym zapierdalał i szukał fajnej dziewczyny. Dziś bym miał prawie cały kredyt spłacony i bym się śmiał z moich kolegów baranów którzy siedzą codzienie i piją piwo. 

 

Pamiętaj tylko żeby nowo poznanej babie nie mówić że masz własne mieszkanie i dobrze zarabiasz, mów że mieszkasz z rodzicami i staraj się umawiać w miejscach publicznych przez dłuższy czas, zadbaj też o sylwetkę i umysł, baby dziś patrzą na wygląd, kasę i to co masz. Jeśli po tym jak jej oznajmisz że mieszkasz z rodzicami, a ona dalej będzie chciała Cię poznać to znaczy że jest warta większej uwagi niż każda inna i jej poświęć więcej czasu, ale też nie daj się zmanipulować i pochłonąć rządzom. Na wszystko przyjdzie czas. 
Zadbaj o siebie i będzie dobrze. 

My może nie mamy już szans, ale ty masz na pewno tylko musisz się dobrze poprowadzić wyznaczoną drogą. 

Edytowane przez hank.m

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.07.2021 o 13:11, sebastian86 napisał:

czy bedac na bezrobociu warto sie umawiac z kims?

 

Bezrobocie nie zmniejsza Twojej wartości jako człowieka. Ale myślę, że trochę rozumiem to pytanie, bo sama czasem powątpiewam w mój związek z racji mojej aktualnej bezużyteczności zawodowej. Myślę, że najważniejszym w tej sytuacji jest nie pozwolić myśli "jestem bezrobotny" przodować w kontaktach i stać na czele wszystkich myśli w głowie. To nie koniec świata. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, ehempatia napisał:

 

Bezrobocie nie zmniejsza Twojej wartości jako człowieka. Ale myślę, że trochę rozumiem to pytanie, bo sama czasem powątpiewam w mój związek z racji mojej aktualnej bezużyteczności zawodowej. Myślę, że najważniejszym w tej sytuacji jest nie pozwolić myśli "jestem bezrobotny" przodować w kontaktach i stać na czele wszystkich myśli w głowie. To nie koniec świata. 

dziekuje za slowa otuchy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie to wręcz nienormalne ,ale kocham samotność. Już tak się do niej przywyczaiłem i tak mi z nią dobrze ,że nie wyobrażam sobie wchodzić teraz w związek. Od pandemicznego 2020 roku zacząłem nawet samotnie latać na wakacje, co też bynajmniej od strony organizacyjnej jest fajne.10 lat temu jeszcze przed zachorowaniem na depresje nie mogłem samemu wysiedzieć w domu teraz po 30-stce włączył mi się skrajny introwertyzm ;)  Jakby nie było jest tez dużo plusów samotności. Mam więcej kasy nie ma żadnych kłótni, dodatkowych obowiązków. Mogę robić co mi się podoba. A dzień mam wypełniony. Praca,samotne spacery z progressive housem w słuchawkach, kanał sportowy i meczyki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, __Jack__ napisał:

U mnie to wręcz nienormalne ,ale kocham samotność. Już tak się do niej przywyczaiłem i tak mi z nią dobrze ,że nie wyobrażam sobie wchodzić teraz w związek. Od pandemicznego 2020 roku zacząłem nawet samotnie latać na wakacje, co też bynajmniej od strony organizacyjnej jest fajne.10 lat temu jeszcze przed zachorowaniem na depresje nie mogłem samemu wysiedzieć w domu teraz po 30-stce włączył mi się skrajny introwertyzm ;)  Jakby nie było jest tez dużo plusów samotności. Mam więcej kasy nie ma żadnych kłótni, dodatkowych obowiązków. Mogę robić co mi się podoba. A dzień mam wypełniony. Praca,samotne spacery z progressive housem w słuchawkach, kanał sportowy i meczyki.

 

Miło że napisałeś tą wiadomość, myślę że niektórym osobom cierpiącym na samotność doda to otuchy 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dokładnie. Życie to plusy i minusy i tak jest skonstruowane ,żeby człowiek ciągle zmagał się z problemami. To ,że jest się samemu to wcale nie jest też tak źle. Ma się nieograniczone możliwości. Jest więcej kasy i zdecydowanie większa swoboda w życiu. Możesz robić co sobie chcesz i nikt Ci tego nie zabroni.Ja bynajmniej nie mam zamiaru się użalać a wręcz z dobrodziejstw takiego życia mocno korzystam ;) . Zwiedziłem sporo świata. Mam pracę w której mi nieźle idzie, auto,mieszkanie i zainteresowania. Nie muszę ładować kasy w jakąś lampucere ;) . Wielu z tych kolegów co znalazło swoje szczęście i wystawiało zdjęcia szczęśliwej rodzinki na social mediach ;) już są w trakcie rozwodu i muszą bulić alimenty i awanturować się z byłą żoną i dzielić swoje zobowiązania kredytowe na pół ;) . Oni patrzą z zazdrością na mnie i z żalem ,że poukładaliby swoje życie teraz trochę inaczej.

Edytowane przez __Jack__

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie należę do osób, które ze względu na stan zdrowia nie mogą zawrzeć małżeństwa... Nie radzę sobie z samym sobą, z wręcz jakimkolwiek zarabianiem, więc utrzymanie rodziny mogłoby być jeszcze większym problemem w moim przypadku... Nienawidzę pożądliwości seksualnej i chcę w ogóle nie mieć libido. Tradycyjny katolicyzm uważa pragnienia seksualne za bardzo niebezpieczną pokusę (albo przynajmniej tak mi się wydaje po tym, co przeczytałem?). Na szczęście ostatnio mam niewielkie libido, może nawet mniejsze niż kilka miesięcy temu, co może mieć związek z tym, że na dobę biorę 150 mg sertraliny i 20 mg paroksetyny (razem jest to nawet nieco ponad maksynalną dawkę SSRI (dla sertraliny maksymalna to 200 mg, a dla paroksetyny 46 mg)).

 

Nie mam żony, nie mam potomstwa, nie mam "opiekunki", w pewnym sensie "matki zastępczej" w postaci żony. Samemu może być trudniej żyć niż we dwoje (w małżeństwie), z potomstwem czy z bliską rodziną (np. rodzicami, dziadkami, rodzeństwem). Ale zdarzają się ludzie na tyle zaburzeni psychicznie, że nie są zdolni do podjęcia obowiązków małżeńskich, do zawarcia małżeństwa, i to do śmierci... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam problem ze związkami - relacjami. Boję się porzucenia, wysmiania. Już tak bardzo brakuje mi energii, do życia, że nie chce mi sie z nikim rozmawiać. Więc jak mogę kogoś poznać? Oczywiście całe życie marzę o tym kimś z kim będę szczęsliwa, ale .................. nic nie posunęło się do przodu. Wciąż ten sam patern: Ktoś jest mną zainteresowany, ja uciekam w panice, udaję, że nie jestem zainteresowana chociaż tak bardzo tego kogoś pragnę. Potem ten ktoś się ostatecznie zniechęca, Rezygnuje ze mnie, a ja bardzo , bardzo cierpię. Cierpienie po poznaniu kogoś trwa średnio 2-3 lata. Dlatego nawet boję się kogoś poznać bo to równa się CIERPIENIE, BOL, 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.10.2021 o 17:35, sebastian86 napisał:

samotnosc mnie dobija a z drugiej strony nie umiem uwierzyc ze ktos mnie zaakceptuje  z tym co mi dolega...

Znam to uczucie... U mnie najlepsze jest to , że nawet jeśli ktoś się zaangażuje, to ja się wtedy zaczynam wycofywać. Tzn robię sobie jazdy, ucinam kontakt, wygasam.  

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam w kręgu osób które czują się samotne, bo nie wychodzi w życiu uczuciowym. Mimo, że mam 19 lat to już tracę nadzieje, że kogoś fajnego poznam do związku, bo nie umiem utrzymywać relacji, są dla mnie pełne rozczarowań, bo nikt chyba nie umie spełnić moich potrzeb na dodatek mam problem z komunikowaniem potrzeb...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność jest bardzo przykra i dołująca. Ja jestem samotny od blisko 10 lat, długo jak na młodą 23-letnią osobę, ale cóż, wiele czynników za to jest odpowiedzialnych. Najgorsze, że samotnych czasem postrzega się jako "chorych" czy "dziwnych", bo ktoś pomyśli "co jest z nim nie tak, że nie ma znajomych?!" i ogólnie jest narażenie na pytania typu "co ty tak ciągle sam?". Wiele ludzi tego nie rozumie, że ktoś np. może mieć za sobą traumy, które go tak zblokowały, że nie był w stanie już zaufać ludziom. Im dłużej człowiek żyje samotnie to też zaczyna łatwo ulegać lękom i natręctwom, źle śpi, ma niskie poczucie wartości, zaczyna działać na zasadzie schematów, stara się zawsze robić dobre wrażenie, by ktoś go nie odrzucił, nie wyzwał. A najgorsze, że zaczyna za mocno skupiać się na sobie, swojej przeszłości, zaczyna dramatyzować, momentami robi się roszczeniowy, zależny od innych. Jak człowiek nie ma się czym martwić, to martwi się sobą. No tak jest ze mną mniej więcej... A jak to u was wygląda?

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, MarekWawka01 napisał:

Samotność jest bardzo przykra i dołująca. Ja jestem samotny od blisko 10 lat, długo jak na młodą 23-letnią osobę, ale cóż, wiele czynników za to jest odpowiedzialnych. Najgorsze, że samotnych czasem postrzega się jako "chorych" czy "dziwnych", bo ktoś pomyśli "co jest z nim nie tak, że nie ma znajomych?!" i ogólnie jest narażenie na pytania typu "co ty tak ciągle sam?". Wiele ludzi tego nie rozumie, że ktoś np. może mieć za sobą traumy, które go tak zblokowały, że nie był w stanie już zaufać ludziom. Im dłużej człowiek żyje samotnie to też zaczyna łatwo ulegać lękom i natręctwom, źle śpi, ma niskie poczucie wartości, zaczyna działać na zasadzie schematów, stara się zawsze robić dobre wrażenie, by ktoś go nie odrzucił, nie wyzwał. A najgorsze, że zaczyna za mocno skupiać się na sobie, swojej przeszłości, zaczyna dramatyzować, momentami robi się roszczeniowy, zależny od innych. Jak człowiek nie ma się czym martwić, to martwi się sobą. No tak jest ze mną mniej więcej... A jak to u was wygląda?

 

Tak jest bardzo przykra. A najgorsze jest to, że czasem nie da się tego zmienić. Człowiek wręcz nie chce być samotny, szuka sposobu, stara się i tak na daremne. Ja mam koleżanki coś w typu jak się odezwę i napiszę do nich co tam to odpiszą, jak zaproponuje spotkanie to się spotkają, ale ABY SAME NAPISAĆ I COŚ ZAPROPONOWAĆ TO NIE. Mnie wtedy to strasznie dołuje i odechciewa mi się proponować spotkań, pisać i się starać jak osoba nie daje tego spowrotem tylko ma mnie gdzieś. 

 

Tak zgadzam się, że dużo osób traktuje osoby które są same jak wyrzutków i osoby z którymi nie ma co się trzymać. Jeszcze jest takie coś jak prestiż w przynajmniej szkołach średnich tak jest, że jak ktoś ma znajomych i chodzi na imprezy to jest cool a ten co siedzi sam w domku, nie imprezuje to jakiś zmielony i te osoby co właśnie mają prestiż ignorują i nie zwracają uwagi na osoby samotne. A osoby samotne jeszcze bardziej to przeżywają i koło się zamyka. Nie wiem jak jest w dorosłym życiu. Chyba prestiż się robi jak ktoś jest super wykształcony, ma dobra prace, super samochód i atrakcyjnego partnera i dużo ludzi patrzy powierzchownie i takie osoby zauważa, lepiej traktuje. Pewnie w dorosłym życiu jest podobnie heh.

 

Co mogę ci poradzić to wychodzenie ze strefy komfortu i zajęcie się sobą, zapisanie się na kilka zajęć dodatkowych. Dla samego siebie, jakiś sport.

 

No u mnie wygląda tak, że jak jestem samotna (teraz jestem sama jak palec) to wkręcam się w treningi, zapisałam się na pole dance, dam o siebie jak najbardziej potrafie i sobie żyje, nie licząc już na nic, nie wierząc że z ludźmi będzie lepiej, bo ja ludzi nie rozumiem, nie wiem jak postępować aby było dobrze aby robić właśnie te dobre wrażenie i ludzi chcieli rozwijać ze mną relacje.... to dla mnie widocznie za trudne, ale chce być fajną osobą tak dla samej siebie z pasjami, robiącą coś a nie siedzącą tylko na dupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Matka to ostatnia osoba która mnie kocha.
Gdy ona odejdzie (bo jest już stara) moje życie kompletnie straci sens.
Bo jako nieśmiały nie mam szans na znalezienie sobie kogoś, próbowałem dziesiątki razy i próbuję, nic z tego...
Moja przyszłość to koszmar i tułaczka po psychiatrykach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, alone05 napisał:

Ja już przyzwyczaiłam się do samotności, nie potrzebuję znajomych ani przyjaciół.

Można lubić samotność, cisze i spokój ale nie da się na dłuższą metę przyzwyczaić do samotności prędzej czy później i tak czegoś brakuje w życiu. 

 

Ja zerwałam znajomości z tego powodu, że jak ktoś coś potrzebował, pieniedzy, pomocy, towarzystwaz rady etc. to wiedzieli do kogo się zgłosić - zawsze pomogłam, nigdy nie odmówiłam. Natomiast kiedy to ja bylam w potrzebie nie było nikogo, cisza.

Wiec w d... z takimi znajomościami. Zerwałam wszelkie kontakty i powiem wam lepiej się czuję, bo nikt mnie nie wykorzystuje. 

Ale wiele osób w czym takim trwa. 

 

 

Powiem tak: czasami obce osoby wiele potrafią z siebie dać, pomóc, wesprzeć niż rodzina czy znajomi za których dało by się rękę uciąć. 

Edytowane przez Sayurii

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×