Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

kazimierz61, ja mam podobnie. Nikogo nie interesuje to co przeżywasz. Każdy ma to głęboko w d...pie. Ludzi interesuje jedynie ich własne szczęście i ich własny żołądek. Pamiętasz przypowieść o długich łyżkach? Każdy dba tylko o siebie. Nienawidzę takich ludzi. Każdy szczęśliwy ma innych gdzieś, a kiedy jego dotknie nieszczęście to leci z płaczem właśnie do Ciebie. Mam takiego kumpla który tak robił. W tej chwili odpłacam się jemu tym samym i nie słucham jego ględzenia jak bardzo jest mu źle.

 

To że musisz się wziąć w garść to niestety przykra prawda, bo nie możesz liczyć na bandę egoistów, którzy śmią się nazywać twoimi przyjaciółmi. Może to niewielka pociecha, ale pamiętajcie ludzie, że macie forum. Wspierajmy się, bo tak naprawdę nie mamy nikogo oprócz siebie. Wszyscy rozumiemy czym jest samotność. Miejmy więc zrozumienie dla innych, którzy potrzebują wsparcia. Jeśli my nie będziemy się wspierać to nikt nas nie wesprze. Dlatego kazimierz61, dawaj co Ci leży na wątrobie. Możesz pisać tutaj, lub na priv. Postaram się odpowiedzieć każdej osobie która do mnie napisze, jeśli tylko będę miał czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorius17, Dzięki za wsparcie, takie podejście jest bardzo cenne i potrzebne, sądzę że wszystkim forumowiczom. Ja też bym chciał tak umieć, ale narazie nie potrafię, puki co to mam problem z napisaniem kilku słów o sobie, ale staram się może później będzie lepiej i bardziej będę się włączał do dyskusji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, spośród wszystkich pytań jakie zostały zadane na tym świecie, najważniejsze jest pytanie - dlaczego? I tak robię często analizę moich problemów, zadając sobie to pytanie. Jednocześnie staram się wczuć w rolę obserwatora, tak by moje subiektywne, neurotyczne myśli nie wpłynęły na obraz analizy. Dlaczego jestem sam? Dlaczego nie potrafię nawiązać nowych znajomości? Dlaczego? Problem jest w Tobie - to brutalna prawda. Do Ciebie należy wybór, czy zostawisz ten problem bez rozwiązania, czy też powoli przeanalizujesz swoje dotychczasowe życie i wydarzenia, które mogły wpłynąć na twoją psychikę. Od Ciebie zależy czy oddasz się wszechogarniającej rozpaczy, czy też poszukasz jakiegoś terapeuty, pokonasz wstyd i powiesz mu o swoich przykrych doświadczeniach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, to jest chyba ten moment kiedy lepiej by było gdyby tych "bliskich" nie bylo. Jak są to łudzimy się że nas pociesza, czy wespra. To jeszcze gorsze

Tak jest, lepiej nie mieć tej nadziei. Ja raczej nie mam bliskich, z rodziną to wiem jak jest, ale ostatnio zdarzało mi się poznać kogoś, mieć nadzieję, że się spotkamy i że będę miała z kim pogadać. A potem... nagle cisza...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, byłam gotowa przed kimś się otworzyć, szczerze porozmawiać, potrzebowałam tego bardzo... Niestety ta osoba nagle przestała się odzywać do mnie. Nie wiem czemu, nie znam przyczyny i to jest najgorsze. Czuję się winna, bo może poczuł się obarczony moimi problemami...

Potem "pojawił się" kolejny człowiek poznany jakiś czas temu, ale pierwszy raz spotkaliśmy się sam na sam. Nie zwierzałam mu się - wiadomo, za mało się znamy... ale szczerze mówiąc mam ogromną potrzebę wyżalenia się komuś. Jakieś kilka dni po tym spotkaniu czułam się fatalnie i na sms z pytaniem o samopoczucie nie potrafiłam odpowiedzieć nieszczerze i chyba trochę za dużo się ze mnie "wylało". Znowu boję się, że przestraszyłam kogoś, kto chciał mi pomóc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zostaniesz olana bo "każdy" myśli tylko o sobie, interesuje się Tobą, gdy ma taką potrzebę, rozmowy z kimś, towarzystwa, a potem znika.

 

a może to ja jestem taka, że po prostu kogoś potrzebuję? a co dałabym od siebie? :( nie wiem, nie przyjaźniłam się nigdy z nikim. Nie wiem czy potrafiłabym komuś pomóc, ale czuję, że nie zostawiłabym kogoś, kto czuje się źle/smutno/samotnie, starałabym się chociaż dobrym słowem wesprzeć i spotakać z takim człowiekiem, jeśli tylko będzie możliwość - nawet gdybym miała jechać do innego miasta.

 

Tak, może dobrze że to był dopiero początek, ale czułam, że możemy się zaprzyjaźnić. Miałam nadzieję... sama już nie wiem na co...

 

Wciąż mam ochotę napisać kolejnego żałosnego smsa z błaganiem o odpowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie. Nasze problemy możemy rozwiązać tylko my sami. Wiem dokładnie co czujecie, bo sam często czuję to samo. Ten przeklęty paraliżujący ból. Siedzisz i gapisz się w ścianę, bo nie masz siły zrobić czegokolwiek. Musimy jednak zrozumieć, że problem jest w nas samych. Trzeba się do niego przekopać przez swoje myśli, odnaleźć i zapanować nad nim. Trzeba wyjść z siebie i stanąć obok siebie, tak by negatywne emocje nie przeszkadzały w zrozumieniu problemu. Przeanalizować problem na trzeźwo, bez emocji. Możemy być normalnymi ludźmi, tak jak ci którzy mają masę przyjaciół. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie. Nasze problemy możemy rozwiązać tylko my sami. Wiem dokładnie co czujecie, bo sam często czuję to samo. Ten przeklęty paraliżujący ból. Siedzisz i gapisz się w ścianę, bo nie masz siły zrobić czegokolwiek. Musimy jednak zrozumieć, że problem jest w nas samych. Trzeba się do niego przekopać przez swoje myśli, odnaleźć i zapanować nad nim. Trzeba wyjść z siebie i stanąć obok siebie, tak by negatywne emocje nie przeszkadzały w zrozumieniu problemu. Przeanalizować problem na trzeźwo, bez emocji. Możemy być normalnymi ludźmi, tak jak ci którzy mają masę przyjaciół. :)

 

Serio? Ja rozwiązuje swoje problemy od lat i jakoś mi to nie idzie. Wiem że problem leży we mnie ale ta świadomość mi nie wystarcza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szrama, rozumiem Cię doskonale. Swoją wypowiedzią sam jednak udowodniłeś że problem leży w Tobie. Nie jest to dobre, ani złe. Taki po prostu jest fakt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam blizny na swoim ciele, które sobie sam kiedyś zrobiłem, właśnie jedna najbardziej widoczna w zgięciu łokcia, wybielała na ciemniejszym kolorze skóry, przypomina mi te tragiczne dla mnie czasy, kiedy ChAD, lekarstwa i alkohol mną żądziły. To jest jak piętno wypalone przez poganiaczy bydła, tylko że ja sam sobie je zrobiłem. To chyba prawda że problem leży we mnie, no bo to ja mam problem ze sobą, z moją chorobą, a nie ci wszyscy w okół mnie, a tak nawiasem to każdy kto zobaczy taką szramę, i w takim miejscu odrazu się kapnie skąd się wzięła, już nie raz pielęgniarka, która pobierała mi krew do badania, mówiła "acha ta ręka jest po przejściach". W takich sytuacjach nic nie mówię tylko jest mi przykro że ludzie to tak odbierają, ale na to już nie mam wpływu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze trzeba liczyć się z możliwością odrzucenia,porzucenia,tego że ktoś pójdzie dalej,musimy żyć głównie dla siebie,to zaś jednak znaczy że człek często jest nieufny,tak czy siak nie uniknie się ryzyka przed zranieniem.

Moim zdaniem żadna relacja "wieczna" nie jest i prędzej czy później się rozk&$%

Ale ja też jestem zrytą,zapuszkowaną we własnym strachu i egoizmie konserwą,więc gdybanina teoretyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, też mam bliznę przy zgięciu łokcia. Idealne, proste cięcie... Dałabym wszystko żeby cofnąć czas i sobie tego nie zrobić. Niestety zrobiłam i to porządnie. Było na tyle głębokie, że powinnam wtedy iść do szycia, czego oczywiście nie zrobiłam. Nie trudno się domyśleć, że blizna jest spora i doskonale widoczna. I wiadomo skąd się wzięła. Uwielbiam lato, a z drugiej strony nienawidzę bo wszyscy TO widzą. Zawsze jest mi głupio przy pobieraniu krwi. A raz trafiłam do lekarza, który mnie zwyczajnie zapytał czy sama to sobie zrobiłam. Skłamałam, nie uwierzył mi, ale na szczęście zostawił temat. Nawet nie wyobrażam sobie tłumaczyć komuś dlaczego to zrobiłam. Boje się takiej sytuacji. Ukrywam tą bliznę jak mogę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja "lubię" czasami przywalić sobie prawy sierpowy w ryj.

 

Owszem, ludzie wokół to kutachy nie z tej ziemi, ale główny problem jest w nas. Mamy problem z zaakceptowaniem faktu, że ludzie to świnie. Chcielibyśmy świata, w którym ludzie szanują innych ludzi, a jedyne co widzimy to masa nienawiści i obojętności. Zaakceptowanie tego faktu przychodzi chyba wraz ze zgorzknieniem. Wtedy człowiek zaczyna wtapiać się w otoczenie. Sztuką jest kontrolować ten proces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj byłem dość aktywny, miałem pracę w domu, aż się dziwię że temu podołałem, ale zmęczenie niesamowite. Dzisiaj nie wiem jak będzie poprostu się okaże z biegiem czasu. Na chwilę obecną czuję się samotny i jestem sam w domu, różne myśli chodzą mi po głowie, ale tych destrukcyjnych już nie ma. Pewnie samotność będę odczuwał cały czas, ale ważne dla mnie jest to że nie mam już takich myśli by sobie zrobić jakieś głupstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kazimierz61, może warto sprawić sobie pieska? Miałbyś z kim wychodzić na spacery, a może nawet poznałbyś jakąś panią która też wychodzi na spacery ze swoim pieskiem ;D .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victorius17, W domu psów nie toleruję, ani kotów, a na dworze nie mam warunków. W swoim życiu miałem dwa psy, owczarki, miałem zrobiony fajny duży kojec, no ale zawsze było mi żal tych psów, że nie mogą się wystarczająco wybiegać, same spacery nie rozwiązywały sprawy. I tak zrezygnowałem ze zwierząt w domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Potrzebuje wsparcia, ale wiem że nikt mi go nie udzieli. W domu wszyscy zajęci sobą, a poza tym według nich jakie ja mogę mieć problemy, to przecież oni mają poważniejsze problemy. W pracy ludzie obojętni, zajęci swoimi sprawami, fałszywi, dwulicowi, interesują się mną po to żeby mnie obgadać. "Przyjaciele" na razie nie mają problemów to się nie odzywają. Samotność - umiesz liczyć licz na siebie. I co z tego, że tyle ludzi jest na świecie, jak przyjdzie co do czego to nie ma komu zaufać, nie ma z kim pogadać, nie ma komu się zwierzyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

520m.n.p.m., bo widzisz... my ludzie samotni musimy sami sobie stwarzać okazje do poznania innych ludzi. Ja wciąż zastanawiam się nad wzięciem pieska, z którym mógłbym chodzić na spacery. Na moim osiedlu jest co najmniej kilka dziewczyn które chodzą z psami na spacer. Zawsze można z nimi zagadać dłuższą chwilę. Pamiętaj tylko, by nie okazywać desperacji w poszukiwaniu kontaktu z innymi ludźmi. Dla innych poznawanie nowych ludzi jest cholernie proste i przyjemne, ale nie dla nas. Nie bylibyśmy samotni gdyby poznawanie było dla nas takie proste. Dlatego, by odzyskać wiarę i nadzieję, musisz się nastawić na długofalowy proces. Porzuć destrukcyjne myśli, w których się babrasz. Wyjdź na spacer. Jeden. Drugi. Piąty. Później z psem. Niczego nie oczekuj. Nie oczekuj że poznasz kogokolwiek, bo się zawiedziesz i przestaniesz stwarzać sobie okazje do poznania kogoś. Nie uda się za dziesiątym razem, to uda się za czterdziestym, albo i później. Jedno jest absolutnie pewne i mogę się założyć o to że mam rację. Jeśli będziesz siedzieć w domu to na pewno nikogo nie poznasz. Tego jestem absolutnie pewien. Siedzenie w domu nie stwarza szansy. Nigdy niczego nie oczekuj po jakimkolwiek działaniu. Po prostu to rób. Gadaj z ludźmi. Z kasjerką w sklepie, z facetem który sprząta pod blokiem, z listonoszem, z laską która wychodzi na spacer z psem, z ludźmi którzy wychodzą by pobiegać, z kimkolwiek. Wyrób sobie nawyk podejmowania rozmowy. Ja właśnie tak robię. Nie zwalczysz tym samotności od razu, ale staniesz się z czasem bardziej towarzyską osobą, z którą ludzie chętniej będą spędzali czas. Uśmiech na twarz (nawet jeśli musi być lekko udawany) i w teren!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

520m.n.p.m., Doskonale Cię rozumię i przyznaję rację, mam już trochę lat i wiele razy spotkałem ludzi takiego pokroju, i jeszcze czekają aż ci się noga podwinie, żeby móc Cię wyśmiać przed tobą i przed innymi. Tacy ludzie karmią się obłudą i arogancją, są w siódmym niebie, kiedy mogą kogoś obgadać i wyśmiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×