Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj kolejny pech, dowalili mi mandat 100zł bo zmęczony bezmyślnie przejechałem

rowerem przez puste przejście dla pieszych.

 

Jeśli nie pracuję, to z czego zapłacę ? z ZUSu niewiele ściągną, po jakim czasie spodziewać się komornika ?

Bo nie zamierzam płacić, nie stać mnie na to, to 3/4 tego co wydaje miesięcznie na leki, a dodatkowo renty nie mam.

Przez ile czasu mam szansę uniknąć wyegzekwowania tej kary ?

Macie jakieś sposoby na tego typu sytuacje.

 

Z gory dzieki za odp.

Z tego co wyczytałem,nie mając dochodów możesz ubiegać się o uchylenie mandatu.

Co do czasu płatności - przez rok nie ma konsekswencji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie macie takiego wrażenia, że nasze depresje wynikają głównie

już z braku nadziei jeśli chodzi o zrealizowanie się w jakiejś pracy/zajęciu

przynoszącym dochód ? bo ogranicza nas lęk, który skazuje nas

na pracę na najniższych szczeblach za psie pieniądze.

niby pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba mieć na rachunki,

na jedzenie, na leki i wizyty u psychiatry/terapeuty,

i jeszcze jakieś przyjemności.

chodzi mi o to że nie da się normalnie żyć pracując za średnio 1500zł,

a do tego wielu tutaj nie jest w stanie pracować 8h dziennie,

więc jest się skazanym na pracę dorywczą, co najwyżej na pół

etatu i to za 600-700zł.

 

dla mnie jest anormalne pracowanie 8h dziennie, codzienne wstawanie,

jazda do tej pracy, wyczekanie tych 8h które się ciągną w nieskończoność,

a potem powrót do domu, w którym i tak już nie będziemy mieli siły nic zrobić,

zmęczeni codzienną pracą.

moim zdaniem sama praca w takim wymiarze godzin, może tylko nasilić depresję,

udało mi się tylko 3 razy po 3 miesiące tak wytrzymać i rezygnowałem.

 

nie mając kasy wstydzę się spotykać z ludźmi, bo widzę wyraźnie jak bardzo odstaję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym na pewno jest. Jak byłem zdrowy to pracowałem 10-12h dziennie i lubiłem swoją pracę. Teraz choroba mnie mocno ogranicza i 5,6h to już sporo. Moja depresja to jest raczej kwestia biologiczna mózgu. Jak objawy by mi przeszły dalej bym dał radę pracować 10h.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull. Ja właśnie tak mam: pracuję po 8-10 godzin dziennie. Mój rekord to 15. W dodatku w firmie w której połowa pracowników (z 11 zatrudnionych) za mną nie przepada (z wzajemnością). Wracam do chaty, odpalam kompa i piwko, i spać. I tak co weekend. W czwartek dowiedziałem się, że nie dostanę urlopu na moją ukochaną pielgrzymkę na którą koniecznie chciałem iść. Od trzech miesięcy zastanawiam się, czy nie rzucić tego wszystkiego w cholerę. Ale plusy są oczywiste. Mam pokój 4 na 4 metry i ogród do dyspozycji. Wchodzę do sklepu i nie liczę każdej złotówki. Raz na jakiś czas gdzieś tam wyjeżdżam, np ostatnio byłem w Beskidach. Ja wiem, że to takie bujanie się, ale jakoś trzeba żyć. Zapyta ktoś skąd biorę siły mając stwierdzoną od x lat depresję? W sumie to myślę, że... z niemyślenia. W tygodniu zwyczajnie nie mam na to czasu. W niedzielę dzień na ogrodzie, wieczorem msza (piękna u Dominikanów), soboty to czas na mecz, jakieś porządki.

Ja mam dla Was radę. Przyjeżdżajcie do Poznania. Bo to dobre miejsce dla takich jak my: dość duże miasto, ale nie nachalne jak Warszawa, sporo pracy, dużo studentów, ładne tereny dookoła. Jak już tu będziecie możemy wyskoczyć na jakieś piwo lub spacer. Musimy dawać radę, bo nikt za nas życia nie przeżyje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie macie takiego wrażenia, że nasze depresje wynikają głównie

już z braku nadziei jeśli chodzi o zrealizowanie się w jakiejś pracy/zajęciu

przynoszącym dochód ? bo ogranicza nas lęk, który skazuje nas

na pracę na najniższych szczeblach za psie pieniądze.

niby pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba mieć na rachunki,

na jedzenie, na leki i wizyty u psychiatry/terapeuty,

i jeszcze jakieś przyjemności.

chodzi mi o to że nie da się normalnie żyć pracując za średnio 1500zł,

a do tego wielu tutaj nie jest w stanie pracować 8h dziennie,

więc jest się skazanym na pracę dorywczą, co najwyżej na pół

etatu i to za 600-700zł.

 

dla mnie jest anormalne pracowanie 8h dziennie, codzienne wstawanie,

jazda do tej pracy, wyczekanie tych 8h które się ciągną w nieskończoność,

a potem powrót do domu, w którym i tak już nie będziemy mieli siły nic zrobić,

zmęczeni codzienną pracą.

 

.

moim zdaniem sama praca w takim wymiarze godzin, może tylko nasilić depresję,

udało mi się tylko 3 razy po 3 miesiące tak wytrzymać i rezygnowałem.

 

nie mając kasy wstydzę się spotykać z ludźmi, bo widzę wyraźnie jak bardzo odstaję.

 

Co do tej realizacji w pracy to owszem często się o tym mówi że to podstawa szczęścia itd, ale powiedzmy sobie szczerze procentowo ilosć osób realizująca się w pracy jest niewielka, większość pracuje bo musi ze względów finansowych, albo po prostu nie wiedzieliby co zrobić z wolnym czasem. Dlatego szukanie realizacji w pracy zwłaszcza jak nie mamy jakiś pasji które łączyły by się z pieniędzmi nie jest koniecznością, zresztą jak można się realizować robiąc powtarzalne czynności w fabryce, sprzedając w markecie czy nawet w pracy biurowej.

 

Ja przez parę lat nie pracowałem w ogóle a później nagle zacząłem 10-12 h 6 dni w tygodniu i dałem radę a teraz mamy lekki przestój i 8 h i już nie wiem co zrobić z wolnym czasem po pracy. Ja w pracy często odbiegam myślami od niej aby czas szybciej leciał, akurat na tak niewymagających pracach jakich się podejmuje tak można gdy robi się proste fizyczne prace.

 

No ale samotność mnie nie opuszcza czy pracuje czy nie, może gdy pracuje mniej o niej myślę bo i tak poza pracą nie ma tyle czasu, ale de facto jestem tak samo samotny jak wcześniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tej realizacji w pracy to owszem często się o tym mówi że to podstawa szczęścia itd, ale powiedzmy sobie szczerze procentowo ilosć osób realizująca się w pracy jest niewielka, większość pracuje bo musi ze względów finansowych, albo po prostu nie wiedzieliby co zrobić z wolnym czasem. Dlatego szukanie realizacji w pracy zwłaszcza jak nie mamy jakiś pasji które łączyły by się z pieniędzmi nie jest koniecznością, zresztą jak można się realizować robiąc powtarzalne czynności w fabryce, sprzedając w markecie czy nawet w pracy biurowej.
Taa, ja mam taką, o której zawsze marzyłem i nadal mnie to kręci. I co? 3/4 satysfakcji zabiera mi nerwica, częściej to przymus niż przyjemność.

Nawet obieranie stosu ziemniaków potrafi sprawić przyjemność jak się jest zrelaksowanym i w dobrym nastroju.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie macie takiego wrażenia, że nasze depresje wynikają głównie

już z braku nadziei jeśli chodzi o zrealizowanie się w jakiejś pracy/zajęciu

przynoszącym dochód ?

Moja depresja wynika z niemożności utrzymania się w pracy z powodu moich dolegliwości, co w efekcie rujnuje mi życie.

Nie potrafię wyłączyć myślenia tak jak Apofis, albo tak jak carlosbueno, nie myśleć o pracy tylko np. o czymś przyjemnym, moje myślenie kręci się wokół mojego stanu z którym nie mogę przecież sobie poradzić, (dlatego o tym myślę) popadam często w introspekcję, jedno drugie nakręca i robi się błędne koło. I nieważne czy to praca fizyczna czy umysłowa. Nie umiem przestać koncentrować się na sobie, bo to jest po prostu silniejsze.

Wychodzę więc z pracy wykończona, następnie już sama myśl o kolejnym dniu powoduje stany depresyjne, organizm zaczyna się bronić, włanczają się objawy somatyczne w pewnym momencie już nie do zniesienia, więc w końcu rezygnuję... lub robi to za mnie pracodawna, bo przez pozostawanie w ciągłym napięciu tracę ogromne ilości energii, co skutkuje małą wydajnością w pracy, więc nie opłaca się mnie "trzymać".

 

-- 25 maja 2014, 23:07 --

 

Zapyta ktoś skąd biorę siły mając stwierdzoną od x lat depresję?

Jak ty masz depresję, to ja jestem św. Faustyna. :roll:

 

-- 25 maja 2014, 23:13 --

 

dla mnie jest anormalne pracowanie 8h dziennie, codzienne wstawanie,

jazda do tej pracy, wyczekanie tych 8h które się ciągną w nieskończoność,

a potem powrót do domu, w którym i tak już nie będziemy mieli siły nic zrobić,

zmęczeni codzienną pracą.

moim zdaniem sama praca w takim wymiarze godzin, może tylko nasilić depresję,

udało mi się tylko 3 razy po 3 miesiące tak wytrzymać i rezygnowałem.

Mój rekord to 1,5 roku w jednej firmie, no ale tam szefową była moja koleżanka, dość wyrozumiała co do moich problemów i dziwnych stanów, bo w rodzinie miała podobne przypadki łącznie z jej matką samobójczynią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeraża nas nie samotność, lecz możliwość znalezienia się sam na sam z jedynym zespołem komórek, którego lękamy się naprawdę: z sobą samym.

Samotności, jakaś ty przeludniona!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie te 8 godzin to też troche za długo, szczególnie dla kobiety, nawet dla zdrowego człowieka trochę szkoda życia.

Chciałabym 6 godzin, w tym 30 minut przerwy, no ale chcieć to sobie mogę..

 

-- 25 maja 2014, 23:24 --

 

Taa, ja mam taką, o której zawsze marzyłem i nadal mnie to kręci. I co? 3/4 satysfakcji zabiera mi nerwica, częściej to przymus niż przyjemność.

Trochę się to kłóci u ciebie.. wymarzona praca ale jednoczesnie przymus. Spełnianie marzeń powinno raczej w znacznym stopniu niwelować nerwicę. :bezradny:

 

-- 25 maja 2014, 23:25 --

 

Dobra, ja tu o robocie a to wątek o czymś innym :mhm:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dla Was radę. Przyjeżdżajcie do Poznania. Bo to dobre miejsce dla takich jak my: dość duże miasto, ale nie nachalne jak Warszawa, sporo pracy, dużo studentów, ładne tereny dookoła. Jak już tu będziecie możemy wyskoczyć na jakieś piwo lub spacer.

Poznań to dla mnie taka sama metropolia jak Warszawa, choć nie powiem ładne miasto, ale za duże. Utopiłabym się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ala1983

 

dzieki za odpowiedź, w pełni rozumiem twój problem, współczuję bo mam to samo.

dodatkowo odsuwam się od ludzi, bo wstydzę się swojego bezrobocia, budzi to

u mnie poczucie jakiegoś kompleksu niższości, że teraz czego nie powiem to

i tak dostanę w dupę bo przecież jestem "pierdo*nięty", "nierob", "że ty nie chcesz wyzdrowieć" itd.

biednemu zawsze wiatr w oczy, im biedniejszy tym trudniej stanąć na nogi,

u mnie z roku na rok coraz gorzej, wszystko drożeje a ja nic do przodu.

 

zupełnie nie wiem na czym budować swoją samoocenę, oczywiście można

zadawać się tylko z takimi jak my sami, ale zawsze się trafi na kogoś nieodpowiedniego.

sam już nie wiem, mam wrażenie że chciałbym mieszkać w krainie dla zaburzonych i chorych psychicznie,

przynajmniej tam byłoby "jednakowo".

 

Bo o czym rozmawiać z normalnymi ?

O ich karierze, wyjazdach, związkach, wydatkach...

A my co ? opowiemy o ostatniej wizycie u psychiatry i lekach które bierzemy ?

ta choroba robi z nas takie kozły ofiarne i "chłopców" do bicia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo o czym rozmawiać z normalnymi ?

O ich karierze, wyjazdach, związkach, wydatkach...

A my co ? opowiemy o ostatniej wizycie u psychiatry i lekach które bierzemy ?

hah dokładnie...widzę to coraz wyraźniej u siebie. nie potrafię o niczym innym mówić, bo niczym innym się nie zajmuje od kilku m-cy. Rozwiązanie? -zająć się czymś innym. Jea, eureka..tylko nie wiem jak, nie wiem co, zapomniałam co mnie kiedyś interesowało, obecnie - nic. Dobry materiał na rozmówczynię!

[i tak nie doskwiera mi samotność, więc pieprzyć to.

Tzn chyba nie doskwiera. Chyba pieprzyć.]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę się to kłóci u ciebie.. wymarzona praca ale jednoczesnie przymus. Spełnianie marzeń powinno raczej w znacznym stopniu niwelować nerwicę.
Niektóre zajęcia wymagają skupienia, koncentracji, a jeśli czujesz natłok emocji, złych doznań płynących z ciała, nie możesz się skupić to to zabija przyjemność płynącą z tego co robisz. Kiedy mam lepsze dni potrafię się w całości zanurzyć w tym zajęciu i wtedy czuję dawną pasję, ale tak nie jest zawsze, tylko czasami. Częściej po prostu pracuję, bo muszę, nie mam dostępu do tego uczucia kiedy każda chwila jest wypełniona zadowoleniem, że robię coś co przynosi mi wielką satysfakcję. Jest jeszcze presja czasu, która nie pomaga.

Na pewnym etapie nerwica to po prostu choroba, która trwa mimo zmiany zewnętrznych warunków, utrwaliła się i trwa.

 

Opcja: zaprzyjaźnij się z samym sobą jest idealna, a właściwie jedyna, żeby nie czuć się megasamotnym w życiu.
Nie potrafię, chciałbym siebie lubić, ale jak? Ludzie, którzy czują się dobrze ze sobą czują się też dobrze z innymi, a inni z nimi, wszystko się do tego sprowadza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×