Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność


ixi

Rekomendowane odpowiedzi

aardvark3z tego co piszesz to chcesz tej samotności, godzisz się na nią. gorzej jest, gdy próbuje się robić wszystko, żeby tylko tego uniknąć, żeby nie zostawać samemu a i tak nic z tego nie wychodzi. kiedy właśnie czekasz na ten telefon lub mail, kiedy czekasz aż ktoś w końcu się z tobą skontaktuje i spyta: robimy coś może? kiedy potrzebujesz tej drugiej osoby, a nikogo nie ma. to jest najgorsze i najtrudniejsze do zniesienia, że mimo iż spotykamy się z innymi ludźmi, to nie ma osoby która potrzebowałaby ciebie, dla której byłbyś ważny, której mógłbyś powiedzieć wszystko bez obawy, że dowiedzą się o tym inni. ja mimo to nie czuję się wcale nie swoim gruncie, wręcz przeciwnie, czuję się bardzo nieswojo z tą sytuacją. trudno jest mi się z tym pogodzić. i mimo to, że mam więcej czasu, to i tak i ie potrafię go wykorzystać. zamykam się w sobie i godzinami myślę co ze mną nie tak, dlaczego wszyscy ode mnie odchodzą po jakimś czasie. nie jest wcale tak fajnie jak by się mogło wydawać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co stego ze napisze ze jestem sam i tak to nic nie zmieni :(

Jak napiszesz to nie zmieni, masz racje.

Trzeba cos wiecej.

Ale w takim dolowatym stanie czlowiek nie ma sily zeby cokolwiek z siebie wykrzesac...

Chociaz... Dobrze, ze napisales o tym. Dla samego siebie.

Moze nastepnym razem napiszesz: jestem sam i chce to zmienic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotnosc... w pewnym sensie jest bezpieczna. To taka skorupa, dzieki ktorej nikt cie nie zrani. Wiesz, co cie czeka. Mniej wiecej. Masz mniej rozterek, nie wyczekujesz z niecierpliwoscia na telefon czy mail czy obecnosc.

Masz wiecej czasu. I mozesz ow czas kontrolowac. Na co go przeznaczysz.

Nie obawiasz sie ze ktos bedzie o cos robil wymowki, nie ukrywasz trudnych spraw z obawy przed porzuceniem. I nie boisz sie tego porzucenia. Ani reakcji na cos, co dla ciebie wazne. Nie boisz sie utraty. Ani zmian. Czujesz sie pewnie. Na swoim gruncie.

aardvark3, oj... kiedys tez tak mialam po rozwodzie... pazurami sie tej wolnosci i niezaleznosci trzymalam. Na szczescie moja terapeutka przekonala mnie ze moge to wszystko miec i w zwiazku tylko normalnego faceta musze poszukac i nauczyc sie stawiac granice. W obecnym zwiazku nie trace niczego a wrecz zyskuje spokoj i poczucie bezieczenstwa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3z tego co piszesz to chcesz tej samotności, godzisz się na nią. gorzej jest, gdy próbuje się robić wszystko, żeby tylko tego uniknąć, żeby nie zostawać samemu a i tak nic z tego nie wychodzi. kiedy właśnie czekasz na ten telefon lub mail, kiedy czekasz aż ktoś w końcu się z tobą skontaktuje i spyta: robimy coś może? kiedy potrzebujesz tej drugiej osoby, a nikogo nie ma. to jest najgorsze i najtrudniejsze do zniesienia, że mimo iż spotykamy się z innymi ludźmi, to nie ma osoby która potrzebowałaby ciebie, dla której byłbyś ważny, której mógłbyś powiedzieć wszystko bez obawy, że dowiedzą się o tym inni. ja mimo to nie czuję się wcale nie swoim gruncie, wręcz przeciwnie, czuję się bardzo nieswojo z tą sytuacją. trudno jest mi się z tym pogodzić. i mimo to, że mam więcej czasu, to i tak i ie potrafię go wykorzystać. zamykam się w sobie i godzinami myślę co ze mną nie tak, dlaczego wszyscy ode mnie odchodzą po jakimś czasie. nie jest wcale tak fajnie jak by się mogło wydawać.

Nie napisalam, ze chce samotnosci tylko ze jest bezpieczna - tzn wydaje sie bezpieczna. Bo nie musisz robic tych wszystkich rzeczy, ktorych sie boisz i nie musisz mowic o trudnych sprawach z obawa, ze zostaniesz odrzucony.

O tym pisze.

Nie chce byc sama, ale sytuacja jest taka, a nie inna. Zeby wiec mniej cierpiec (potencjalnie; nie narazac sie na wiecej cierpienia niz juz jest) - po prostu sie z tym godze.

Drugiej osoby, bliskiej osoby potrzebuje bardzo czesto. I przewaznie nikogo nie ma albo jakies namiastki.

Niby mam rodzine ale Murzyn zrobil swoje itd, tak sie czuje.

 

Chce to przerwac, chce otoczyc sie ludzmi wspierajacymi. Pozytywnymi.

Wista wio latwo powiedziec.

 

-- 09 sty 2014, 18:17 --

 

Samotnosc... w pewnym sensie jest bezpieczna. To taka skorupa, dzieki ktorej nikt cie nie zrani. Wiesz, co cie czeka. Mniej wiecej. Masz mniej rozterek, nie wyczekujesz z niecierpliwoscia na telefon czy mail czy obecnosc.

Masz wiecej czasu. I mozesz ow czas kontrolowac. Na co go przeznaczysz.

Nie obawiasz sie ze ktos bedzie o cos robil wymowki, nie ukrywasz trudnych spraw z obawy przed porzuceniem. I nie boisz sie tego porzucenia. Ani reakcji na cos, co dla ciebie wazne. Nie boisz sie utraty. Ani zmian. Czujesz sie pewnie. Na swoim gruncie.

aardvark3, oj... kiedys tez tak mialam po rozwodzie... pazurami sie tej wolnosci i niezaleznosci trzymalam. Na szczescie moja terapeutka przekonala mnie ze moge to wszystko miec i w zwiazku tylko normalnego faceta musze poszukac i nauczyc sie stawiac granice. W obecnym zwiazku nie trace niczego a wrecz zyskuje spokoj i poczucie bezieczenstwa

Wiesz, mam troche bardziej skomplikowana sytuacje rodzinna, nie sadze zebym miala az tyle oporow gdyby nie to.

Ale moze mi sie myslenie choc troche naprostuje, znajoma podala mi numer tel do poradni psychologicznej dla opiekunow osob autystycznych (oprocz tego, ze moja lekarka zalatwia mi terapie w naszym osrodku). Moze wbija mi do glowy ze nie stoje, jak mi sie wydaje, na samym koncu kolejki zapasowej.

Bo wiem, ze nie.

Tylko powiedzialo mi tak kilka osob, ktore uznalam za dobrze mi zyczace, przyjazne, a slowa te padly prawdopodobnie w chwili mojego oslabienia, gdy tak naprawde potrzebowalam zyczliwosci i wsparcia. I te ich slowa bardzo gleboko we mnie zapadly.

To nie byli przyjaciele tylko jakies gowno warte badziewie bo przyjaciel nigdy by tak nie powiedzial. Moze z zawisci? Moze ze zlosci? Nie obchodzi mnie cudza motywacja zreszta.

Wiem tylko, ze slyszalam w zyciu wiele okrutnych, gorzkich, bolesnych slow i one wrosly we mnie jak chwasty. Teraz trzeba je powyrywac. A walka z chwastami wcale latwa nie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

alone05, Mam podobnie w rodzinie jestem nieudacznikiem,nikt mnie nie rozumie z moim tokiem myślenia i w ogóle jeśli chodzi o samotne lata to jestem jak maratończyk. Nie mogłem szukać kobiet bo hamulce z przeszłości pozostały. No i kupiłem sobie kota ale po postrzępionych poduszkach< podrapanych meblach, obgryzionych kablach odcinających mnie od tv,radia a w najmniejszych szkodach tylko kablówki do tego jak kładzie się koło mnie to rano mam pysk podrapany. Skłoniłem się do refleksji i jednak wolałbym kobietę a jeśli nie rozumiesz co mam na myśli,uśmiechnij się od czytania tego postu i posłuchaj mędrców od Tatry i pomyśl sobie weź to na chłodno :D

 

 

weź drugiego kota, pierwszy przestanie się nudzić i niszczyć, serio mówie :)

dla mnie koty w obecnym stanie są jedynymi istotami które mnie cieszą, bawią i nie wkur..

nie wiem co bym zrobiła gdyby ich nie było

 

-- 10 sty 2014, 11:23 --

 

Samotnosc... w pewnym sensie jest bezpieczna. To taka skorupa, dzieki ktorej nikt cie nie zrani. Wiesz, co cie czeka. Mniej wiecej. Masz mniej rozterek, nie wyczekujesz z niecierpliwoscia na telefon czy mail czy obecnosc.

Masz wiecej czasu. I mozesz ow czas kontrolowac. Na co go przeznaczysz.

Nie obawiasz sie ze ktos bedzie o cos robil wymowki, nie ukrywasz trudnych spraw z obawy przed porzuceniem. I nie boisz sie tego porzucenia. Ani reakcji na cos, co dla ciebie wazne. Nie boisz sie utraty. Ani zmian. Czujesz sie pewnie. Na swoim gruncie.

Moze czasem czekasz, ze cos sie zdarzy ale tak naprawde nie zalezy ci na tym.

Moze nie mam racji, moze to moje doswiadczenie przeze mnie przemawia. Pewnie tak. Podswiadome przekonanie, ze jezeli zwiazek to musi byc trudny, moja sytuacja ciezka do zaakceptowania. Nie umiem tak po prostu sobie rozwazac: a bede z kims, bedzie fajnie a co tam problemy, jakos sie rozwiaza, dam sobie rady itp. Jak o tym mysle to zwala sie na mnie caly ciezar przeszlosci. Nie stac mnie na powtorke z historii.

 

witaj siostro

podpisuję się pod każdym słowem

niby człowiek potrzebuje ciepła i miłości ale nikt mnie tak nie skrzywdził i dalej krzywdzi jak miłość mojego życia

 

a widząc co się dzieje u innych w związkach nie napawa optymizmem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faflikowa, No może coś w tym może być bo na kocimiętce już nie wyrabiam :D .Ale wracając do tematu w domu masz izolację od reszty (no i kota co Ci humor poprawia) ale jednak kiedy wychodzisz na zewnątrz gdzie się nie spojrzysz tam facet i kobieta trzymają się za ręce i dają do zrozumienia społeczeństwu jak bardzo się kochają. W międzyczasie Ty patrzysz w lewo i masz rękę pustą w prawo tak samo dookoła i wyglądasz jakbyś odpychał ludzi i czujesz że Cię szlak trafia. Może gdybym żył w jakiejś dziurze zabitej dechami to nie uwierałoby mnie to ale w 3 co do wielkości mieście mam to wypalone w mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wiesz, mam troche bardziej skomplikowana sytuacje rodzinna, nie sadze zebym miala az tyle oporow gdyby nie to.

Rozumiem, ze chodzi o syna? Moja tez jest dosc skomlikowana bo moj byly maz caly czas ze mna mieszka i nie byl zachwycony pojawieniem sie nowego partnera w domu. Teraz go toleruje bo nie ma innego wyjscia

 

znajoma podala mi numer tel do poradni psychologicznej dla opiekunow osob autystycznych (oprocz tego, ze moja lekarka zalatwia mi terapie w naszym osrodku). Moze wbija mi do glowy ze nie stoje, jak mi sie wydaje, na samym koncu kolejki zapasowej.

Moja siostra z autystycznym synem korzysta z takiej terapii (jest w trakcie rozwodu) i bardzo duzo jej to daje wiec trzymam kciuki :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak szczerosc to szczerosc - tak. Bylo mi przykro jak lazilam po GC sama jak kolek a wkolo tyle par, i to ludzie w moim wieku, starsi nawet... Niby skad mam wiedziec jak tam miedzy nimi jest, moze sobie do oczu skacza przy byle okazji a na wakacjach pakt o nieagresji?

Ale na sam widok to jakos tak smutno sie robilo. Nie zebym od razu plakala w poduszke (nie jestem romantyczna, ni ch*ja). To tak wlasnie, jak wyzej, sobie tlumaczylam. Racjonalizacja.

I myslalam sobie: to tylko wspolny spacer dwojga ludzi, moze przygoda, moze cos nic nie znaczacego a ja dorabiam dupie uszy zeby sie dolowac na wlasne zyczenie.

Wciskalam tak sobie trzezwosc myslenia i zdrowy rozsadek ueber alles!

Samej tez mi bylo fajnie, zwiedzilam ciekawe miejsca. Tylko ze fajnie byloby te wrazenia z kims dzielic.

Z kims wlasciwym - podkreslam. Nie z byle kim bo chetny desperat zawsze by sie znalazl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Candy - nie do pozazdroszczenia uklad; mialam troche podobny ale moj eks mieszkal w moim mieszkaniu gdy ja bylam juz za granica a on nie bardzo mial gdzie sie podziac.

Wiem, ze powinno mnie to gowno obchodzic bo mnie nikt by nie holubil tylko sru pod most i sobie radz.

Ale jak sie ma miekkie serce...

I bylo OK dopoki nie zblizyl sie z moja kolezanka a tej sie zachcialo mieszkania w Krakowie. Nie wiedziala, ze jest na moje nazwisko a my po rozwodzie juz ho ho (a ja w drugim malzenstwie). Ze zlosci za to, ze musiala obejsc sie smakiem okradla mnie z ksiazek, starej porcelany i wielu innych rzeczy - po prostu sobie wyniosla (corka nie byla w stanie upilnowac a ja nie przypuszczalam ze ktos moze polaszczyc sie na cudze - znow klania sie naiwna wiara ze jak ja jestem wporzadku to inni tez) plus - podczas gdy eksio wciaz tam mieszkal a ona przyjezdzala ze swoja corka (moja w tym czasie czula sie jak kopciuszek we wlasnym domu - tak ja tatus zalatwil), na kazdym kroku podkreslal jaka to jego nowa partnerka jest cacy a jaka bylam be, pokazywal jakies bizuterie, zegarki, komorki ktore kupil swojej "drugiej corce" - a wlasnej dal pluszaka, dziewczynie na drugim roku studiow! To byl taki cyrk ze ja pierd*le! On wyobrazcie sobie wpisal ja - obca kobiete, mezatke - bo nie miala rozwodu, sprula od meza a on do mnie wydzwanial i mnie opierdzielal ze ja ich skojarzylam! I niby ona miala z tego konta oplacac czynsz i inne oplaty mieszkaniowe - narobila mi dlugu prawie 8 tysiecy! Corka mi z placzem dzwoni ze przyszlo pismo z administracji i strasza eksmisja czy czyms podobnym. Zawal serca na miejscu! Mialam kase przeznaczona na cos innego ale uratowalam mieszkanie.

Takim to sposobem skonczylo sie moje dobre serce. Nigdy wiecej takich ukladow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aardvark3, Przyzyczailam sie. Mamy osobne pomieszczenia i na ogol dogadujemy sie. :roll:

 

Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Mi udało się pozbyć swojego exa, przy rozwodzie zrzekł się spłaty swojej części mieszkania, zadłużony jest po uszy. Liczył na to, że Ania jak to bywało wcześniej, przejrzy na oczy i przyjmie go znowu. Wszystko załatwiłam wymeldowałam drogą administracyjną, sam nie chciał. I mam spokój.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwlekałem z tym ale w końcu odważyłem sie sprowadzić moją terapie na temat samotności,bo na początku na prawde ciężko było mi zacząć o tym gadać.Może jakoś pomoże mi to odkryć w czym tkwi problem,bo na prawde sam już nie wiem.Zawsze jak wracam z kursu tańca,to mam taką rozkminę,co jest ze mną nie tak?

Może kobiety gdzieś tam podskórnie wyczujwają osobnika o słabych genach i unikają go bo inaczej to nie wiem jak to wytłumaczyć. :pirate::smile:

Tak czy siak,myśle że będzie lepiej:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi udało się pozbyć swojego exa, przy rozwodzie zrzekł się spłaty swojej części mieszkania,

U mnie na sprawie rozwodowej byl tylko rozwod..nie mialam sily na nic innego i nawet bez orzekania o winie wnioslam byleby to miec za soba. On sie wyprowadzil do kochanki bylo spoko a potem jak mu nie wyszlo wrocil bo mogl, bo mamy wspolwlasnosc i na dom i na interes. Nie wyniesie sie bo sam se nie utrzyma a tu mu odpadaja oplaty bo ja wszystko place..on tylko jedzenie dla siebie kupuje. Dla ludzi z zewnatrz to bardzo dziwny uklad ... dla mnie po 7 latach nic dziwnego. Nie kocham go juz wiec jest mi zupelnie obojetny i nie wzbudza ani zlych ani dobrych emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Wiesz, mam troche bardziej skomplikowana sytuacje rodzinna, nie sadze zebym miala az tyle oporow gdyby nie to.

Rozumiem, ze chodzi o syna? Moja tez jest dosc skomlikowana bo moj byly maz caly czas ze mna mieszka i nie byl zachwycony pojawieniem sie nowego partnera w domu. Teraz go toleruje bo nie ma innego wyjscia

 

przed moimi oczami staje obraz Twój, Musha i Twojego byłego przy porannej kawie :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aneczak, ja akurat miaam depreche wiec wyczolgalam sie z lozka na rozprawe a potem wczolgalam znowu. Ustalone mielismy ze sie wyniesie i ewentualnie go splace ale jak mu nie wyszlo to przestraszyl sie ze ne bedzie mial gdzie mieszkac. Nie opusci mnie az do smierci :D mam nadzieje ze bede zyła dluzej :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość SmutnaTęcza
Czuję się fatalnie i muszę komuś o tym opowiedzieć, a że nie mam komu, napiszę tutaj. Otóż jednym z moich problemów wpływających na niską samoocenę jest fakt, że nigdy nie miałem dziewczyny (mam 20 lat). Ostatnio sytuacja uległa jednak zmianie, bo jakiś miesiąc temu poznałem fajną dziewczynę w moim wieku. Dzięki temu byłem na pierwszej w życiu randce, ogólnie bardzo dużo rozmawialiśmy i dobrze nam się rozmawiało, rozumieliśmy się, itp. Dzień przed sylwestrem zaprosiła mnie do siebie. Było bardzo fajnie, oglądaliśmy filmy, żartowaliśmy, przytulaliśmy się i całowaliśmy (mój pierwszy pocałunek w życiu :D). Gdy wychodziłem pocałowaliśmy się na do widzenia.

 

I od tamtej pory się do mnie nie odezwała. Zero kontaktu. Wysłałem w nowy rok smsa z życzeniami, dwa dni później znów napisałem, ale nic. Możecie sobie wyobrazić jak się cieszyłem, że szczęście się do mnie uśmiechnęło, a tu okazało się, że ona po prostu chciała zabawić się moimi uczuciami. :( I się udało. Wolałbym nigdy jej nie poznać.

To bardzo przykre, miałam podobną sytuację, choć do niczego nie doszło i nie była to randka.

 

Ale niestety samego faktu poznania kogoś, pójścia na pierwszą randkę, przytulania i pierwszego pocałunku Ci zazdroszczę... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faflikowa, No może coś w tym może być bo na kocimiętce już nie wyrabiam :D .Ale wracając do tematu w domu masz izolację od reszty (no i kota co Ci humor poprawia) ale jednak kiedy wychodzisz na zewnątrz gdzie się nie spojrzysz tam facet i kobieta trzymają się za ręce i dają do zrozumienia społeczeństwu jak bardzo się kochają. W międzyczasie Ty patrzysz w lewo i masz rękę pustą w prawo tak samo dookoła i wyglądasz jakbyś odpychał ludzi i czujesz że Cię szlak trafia. Może gdybym żył w jakiejś dziurze zabitej dechami to nie uwierałoby mnie to ale w 3 co do wielkości mieście mam to wypalone w mózgu.

 

 

ja obecnie nawet jak widzę pary trzymające się za ręce to jedyne uczucie które mnie ogarnia to głebokie współczucie dla nich

Cyniczna się zrobiłam ale mój związek mnie przeczołagł mocno :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×