Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 31.07.2019 o 09:41, Elessar napisał:

Mam to samo i coraz rzadziej chodzę do Kościoła. Może trzeba nam egzorcysty ;)

 

Hehe, no u mnie nie tylko w Kościele to się objawia. Tam wiadomo, dużo ludzi i jeszcze to, że powinnam podac rękę na "znak pokoju". Na zakupach w hipermarkecie już mi się ostatnio zdarzyło i na peronie jak czekałam na pociąg. Martwi mnie to, bo to są nowe objawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hey. Ja wlasnie mam atak, strasznie ni sie nagle goraco zrobilo jak ogladalam bajke z dziecmi w pokoju. Musialam wstac , oblewam się zimna woda. Zrobilo mi sie slabo w glowie tak dziwnie. Teraz sie boje czy to atak czy jakas choroba- zawsze takie mysli mam i to jeszcze mam wrażenie nakreca atak... skąd mam wiedzieć czy cis złego sie nie dzieje ...czy to tylko atak..mam nerwice hipochondryczna i to jest najgorsze:( nieraz miewalam te fale goraca wczesniej ale nie wiem czy to od nerwicy ,:( czuje sie okropnie jakby mi sie glowa miala od srodka ugotowac a ja zemdlec :(((( tez macie takie objawy nieraz??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Fabienka Uderzenia gorąca zawroty głowy są przy nerwicy normalnym zjawiskiem. Tak samo nakręcanie się że to jakaś choroba lub że nadchodzi najgorsze. Wyjeżdżam teraz z żoną na kilka dni do Włoch i jestem cały skichany wszystko mnie boli , mam zawroty głowy , nerwobóle w klatce piersiowej , drętwieją mi ręce cały czas boje się że coś mi się stanie na wyjeździe. Koszmar bo zamiast cieszyć się wyjazdem mam tylko lęki taki już los nerwusa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Generalnie jestem nowy na tym forum.Czytajac post wyzej automatycznie widze siebie. Jestem na wakacjach z kobieta i znajomymi, a caly czas towarzyszy mi lęk, niepokoj, bole w klatce po lewej stronie, ucisk w glowie jakbym mial obrecz.. nie moge wrecz normalnie funkcjonowac, chowam sie w pokoju aby lęki zniwelowac itd. Z nerwica zmagam sie juz kilka lat, siegalem raz po pomoc specjalisty- przepisal benzy (diazepam) i kazal lykac

.odstawilem po 2 miesiacach bo mimo ze zabijalo to chore mysli to bez tego czulem sie powoli gorzej. Badania wszystkie porobilem, chodze po kardiologach prywatnie , neurologach itd. ECHO zrobione,ekg,TK glowy,wyniki krwi,moczu,kreatyniny,elwktrolitow wszystko wzorowo a ja nadal zyje w przekonaniu i lęku, ze mi cos dolega. Kardiolog zalecil zrzucenie trochu kg bo mam nadwage, oraz na kolotania mocne magnez z potasem łykac. Od 2 lat nieustannie mam jakby ucisk w glowie (nie boli mnie glowa tylko jakby sciska) towarzyszy mi to od rana do wieczora, niby z zatokami cos wyszlo ze lekko powiekszone szczekowe od zaciskania zebow w nocy. Do pracy ide z strachem przed kolejnym lękiem, a mam prace dosc stresujaca i styl zycia przez kilka lat wstecz rowniez. Czytajac Wasze posty widze,ze ludzie maja ten sam problem wiec postanowilem napisac o sobie. Jak napije sie alkoholu, bardzo szybko wstaje nie moge spac z obawy przed lękiem. Gdy jestem na tzw kacu to przezywam jakas katorge (boje sie doslownie wszystkiego), wczesniej funkcjonowalem jak normalny kazdy czlowiek i nie mialem takowych sytuacji.

 

Co w takich sytuacjach wedlug Was bedzie najlepsze? Psychoterapia? Spotkanie z jakims specjalista?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Tron457 napisał:

Witam,

....

Jak napije sie alkoholu, bardzo szybko wstaje nie moge spac z obawy przed lękiem. Gdy jestem na tzw kacu to przezywam jakas katorge (boje sie doslownie wszystkiego), wczesniej funkcjonowalem jak normalny kazdy czlowiek i nie mialem takowych sytuacji.

 

Co w takich sytuacjach wedlug Was bedzie najlepsze? Psychoterapia? Spotkanie z jakims specjalista?

Witam,

 

Mój pierwszy post na forum. Jak to przeczytałem to stwierdziłem że muszę odpisać. U mnie zaczęło się w lutym tego roku. Świadomie, bo poprzednie ataki były po prostu nieświadome, nie wiedziałem co mi jest, nie leczyłem się, jakoś były i mijały. Od lutego po mocnej imprezie rano wstałem i myślałem że mam zawał. Od tego zaczęła się moja świadoma walka z tą chorobą. Oczywiście pierwszy dzień to  była wizyta w trybie pilnym u lekarza, miałem EKG, testy paskowe na d-dimery i coś jeszcze, jak przy zawale. Oczywiście nic nie wyszło. Potem mnóstwo lekarzy: kardiolog, internista, USG jamy brzusznej, krew na cukier, lipidogram i milion jescze innych. W każdym tygodniu umieram na co innego. Najczęściej na zawał i na udar bo odczuwam niemiarowe bicie serca i bóle głowy. 

Od wczoraj postanowiłem zmienić zupełnie styl życia i to jak funkcjonuję, a dlatego od wczoraj bo przedwczoraj byłem na kawalerskim no i objawy takie jak piszesz, sam bym lepiej tego ujął. 

Z tego co mogę się z Wami podzielić to tylko tyle że musiałem odstawić kawę, niestety na dobre żegnam się z alkoholem chociaż to będzie trudne bo wszystkie moje kontakty towarzyskie zaczynają się od "kiedy idziemy na piwo?" Na terapii jestem od marca, chociaż niewiele ona daje. Na lekach jestem od samego początku. Teraz escitalopram (SSRI) chociaż bardzo nie chciałem, broniłem się przez 3 miesiące ale nie dałem rady. Broniłem się bo znam SSRI, wiem jak one działają ale to inna historia i nie dotyczy nerwicy lękowej. Na mnie działają w ten sposób że ataki lęku są o wiele słabsze ale niestety jeśli chodzi o seks to prawie nie da się skończyć. 

Na początku chciałem żeby było jak dawniej, że chcę żyć jak dawniej, ale tak się nie da. To nie jest grypa na którą się bierze leki i po tygodniu jest się zdrowym. Trzeba ją zaakceptować a przynajmniej tak mi się wydaje.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Zastanawiam się jak funkcjonować z tą wspaniałą chorobą jaką jest nerwica.

U mnie zły stan trwa od początku roku, chociaż tak naprawdę zaczęło się to pod koniec zeszłego.

Jestem już na skraju wytrzymałości, najgorsze jest to, że jak tylko przejdzie mi jeden objaw, pojawia się kolejny.

Od razu wpadam w panikę bo po przeszukaniu internetu myślę że mam raka. Wydaję pieniądze na prywatne wizyty u lekarza i badania bo na nfz wiadomo ile się czeka, a dopiero jak dostanę potwierdzenie od lekarza,że jest ok to mi przechodzi..

Jak tak dalej pójdzie to zbankrutuję od ciągłych wizyt u specjalistów.

W sobotę idę do psychiatry. Nie chciałam tak skończyć i brać leków na "głowę", ale chyba nie ma innego wyjścia, zapisałam się też na terapię. 

 

Ataki miałam różne

Zawroty głowy, sztywniejszy kark, problemy z utrzymaniem głowy, bóle głowy na które nie pomagały żadne leki, bóle jajników, problemy z pęcherzem, bóle brzucha, bóle żołądka, bóle żeber, bóle pleców, wypadają mi włosy, odporność spadła strasznie, nie mam energii, teraz walczę z problemem z przełykaniem i gula w gardle...

 

Jak zlicze objawy to mnie to przeraża, jak wiele jest w stanie zrobić psychika

Edytowane przez ashee

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ashee napisał:

Cześć

Zastanawiam się jak funkcjonować z tą wspaniałą chorobą jaką jest nerwica.

U mnie zły stan trwa od początku roku, chociaż tak naprawdę zaczęło się to pod koniec zeszłego.

Jestem już na skraju wytrzymałości, najgorsze jest to, że jak tylko przejdzie mi jeden objaw, pojawia się kolejny.

Od razu wpadam w panikę bo po przeszukaniu internetu myślę że mam raka. Wydaję pieniądze na prywatne wizyty u lekarza i badania bo na nfz wiadomo ile się czeka, a dopiero jak dostanę potwierdzenie od lekarza,że jest ok to mi przechodzi..

Jak tak dalej pójdzie to zbankrutuję od ciągłych wizyt u specjalistów.

W sobotę idę do psychiatry. Nie chciałam tak skończyć i brać leków na "głowę", ale chyba nie ma innego wyjścia, zapisałam się też na terapię. 

 

Ataki miałam różne

Zawroty głowy, sztywniejszy kark, problemy z utrzymaniem głowy, bóle głowy na które nie pomagały żadne leki, bóle jajników, problemy z pęcherzem, bóle brzucha, bóle żołądka, bóle żeber, bóle pleców, wypadają mi włosy, odporność spadła strasznie, nie mam energii, teraz walczę z problemem z przełykaniem i gula w gardle...

 

Jak zlicze objawy to mnie to przeraża, jak wiele jest w stanie zrobić psychika

To i tak podziwiam że tyle wytrzymałaś. Ja po pierwsze leki u psychiatry byłem po 4 dniach od pierwszego ataku. Byłem tak wykończony że nie mogłem wejść po schodach co tylko potęgowało przekonanie że jednak z sercem jest coś nie tak. Dostałem Hydroksyzynę doraźnie i Mirtor na sen. Potem przeszedłem na SSRI bo już nie mogłem wytrzymać tego ciągłego napięcia. Z mojegu punktu widzenia polecam wizytę i wzięcie leków. Skutki uboczne są do wytrzymania, zaczyna się od małych dawek a jakość życia ulega naprawdę znacznej poprawie. 

 

Ja miałem nierówne bicie serca do momentu trzeciej wizyty u kardiologa. Pierwsza mnie tylko trochę uspokoiła, potem robiłem USG, krew i wysiłkowe. Potem zmieniłem specjalistę i znowu USG i znowu nic. W dzień po tej ostatniej wizycie, jak wyszedłem już uspokojony że z sercem jest OK, kołatanie i nierówne bicie przeszły!!! 

 

Co do ataków to przede wszystkim jestem zmęczony. Bez leków to było takie zmęczenie że zwijałem się w kłębek po przyjściu z pracy i nie ruszałem przez kilka godzin. Teraz jest lepiej ale nadal je odczuwam. Najgorsze jest to że nie mogę wrócić do sportu. Za duże obciążenie dla mnie. Atak gwarantowany po każdym większym wysiłku, że umieram, że tak nie powinno być, że jednak to serce nie daje rady. Nie umiem się tego pozbyć. Potem kilka dni wracam do siebie. Najgorsze jest to że nawet lekarze tego nie rozumieją "sport bardzo pomaga w psychoterapi..."", szkoda że dla mnie to jest za każdym razem walka o przeżycie, nawet jeśli urojona to jednak jest. 

 

Miałem już bóle jądra (wizyta u specjalisty + USG), bóle brzucha po lewej stronie (specjalista + USG), problemy z oddychaniem, problemy z przełykaniem, problemy z pęcherzem, bóle głowy różne typu skronie, z tyłu, zawroty głowy. Wydawało mi się nawet przez jakiś czas że nie chodzę prosto tylko się kołyszę, no masakra. Te problemy kardiologiczne, wszystko robię prywatnie. Po wizytach u lekarzy dany objaw przechodzi i pojawia się następny. Nigdy nie wiem czy jest prawdziwy, zawsze się zastanawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, tomasz19tomasz napisał:

To i tak podziwiam że tyle wytrzymałaś. Ja po pierwsze leki u psychiatry byłem po 4 dniach od pierwszego ataku. Byłem tak wykończony że nie mogłem wejść po schodach co tylko potęgowało przekonanie że jednak z sercem jest coś nie tak. Dostałem Hydroksyzynę doraźnie i Mirtor na sen. Potem przeszedłem na SSRI bo już nie mogłem wytrzymać tego ciągłego napięcia. Z mojegu punktu widzenia polecam wizytę i wzięcie leków. Skutki uboczne są do wytrzymania, zaczyna się od małych dawek a jakość życia ulega naprawdę znacznej poprawie. 

 

Ja miałem nierówne bicie serca do momentu trzeciej wizyty u kardiologa. Pierwsza mnie tylko trochę uspokoiła, potem robiłem USG, krew i wysiłkowe. Potem zmieniłem specjalistę i znowu USG i znowu nic. W dzień po tej ostatniej wizycie, jak wyszedłem już uspokojony że z sercem jest OK, kołatanie i nierówne bicie przeszły!!! 

 

Co do ataków to przede wszystkim jestem zmęczony. Bez leków to było takie zmęczenie że zwijałem się w kłębek po przyjściu z pracy i nie ruszałem przez kilka godzin. Teraz jest lepiej ale nadal je odczuwam. Najgorsze jest to że nie mogę wrócić do sportu. Za duże obciążenie dla mnie. Atak gwarantowany po każdym większym wysiłku, że umieram, że tak nie powinno być, że jednak to serce nie daje rady. Nie umiem się tego pozbyć. Potem kilka dni wracam do siebie. Najgorsze jest to że nawet lekarze tego nie rozumieją "sport bardzo pomaga w psychoterapi..."", szkoda że dla mnie to jest za każdym razem walka o przeżycie, nawet jeśli urojona to jednak jest. 

 

Miałem już bóle jądra (wizyta u specjalisty + USG), bóle brzucha po lewej stronie (specjalista + USG), problemy z oddychaniem, problemy z przełykaniem, problemy z pęcherzem, bóle głowy różne typu skronie, z tyłu, zawroty głowy. Wydawało mi się nawet przez jakiś czas że nie chodzę prosto tylko się kołyszę, no masakra. Te problemy kardiologiczne, wszystko robię prywatnie. Po wizytach u lekarzy dany objaw przechodzi i pojawia się następny. Nigdy nie wiem czy jest prawdziwy, zawsze się zastanawiam.

Po śmierci ojca miałam jakby załamanie nerwowe i trafiłam do psychiatry, tak mnie nafaszerował lekami, że miałam dość wszystkiego więc tym razem próbowałam uniknąć takiej wizyty i leków.

 

Najbardziej męczące w tych objawach jest to, że nie wiadomo czy to jest naprawdę, czy to nerwica. 

Ja już przestaję wierzyć lekarzom bo jednak ciągle mnie coś boli..jak pojawi się nowy objaw wpadam w panikę bo niestety nie są to lekkie bóle tylko od razu atak z "grubej rury".

Tak samo nawracające np bóle brzucha w tym samym miejscu. Niby usg ok ale nadal wraca ból i kolejny raz pojawia się strach.

Wykańczająca ta choroba :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam ponownie,

 

W moim przypadku sa ataki mocne rzadko, ale jesli chodzi o lagodne to codziennie. Jesli chodzi o bol glowy to mam jakby obrecz w glowie uciskajaca od nosa przez czolo az ma czubek glowy, towarzyszy mi to od 2 lat codziennie. TK zrobione zadnych zmian ogniskowych, lekko powiekszone zatoki szczekowe. 

Drugi objaw ktory nie daje mi zyc to oczywiscie to co wielu z Nas ma serducho. Budze sie po nocach z wkretkami, ze cos mnie kluje w klatce, ze cos uciska itd itp. Psychotropow zadnych nie jem a borykam sie z nerwica juz z 4 lata spokojnie. Tak jak mowilem jadlem diazepam i czulem sie otumaniony to odatawilem po 2 miesiscach. Teraz zas mysle by nie isc do specjalisty by przepisal cos ma sen bo ostatnimi czasy sen u mnie to jakas masakra, budzenie sie po nocach , sprawdzanie czy wszysrko ok z sercem itd. Pozniej zas usypiam na 2h ale to nie jest twardy i spokojny sen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.08.2019 o 09:35, ashee napisał:

Po śmierci ojca miałam jakby załamanie nerwowe i trafiłam do psychiatry, tak mnie nafaszerował lekami, że miałam dość wszystkiego więc tym razem próbowałam uniknąć takiej wizyty i leków.

 

Najbardziej męczące w tych objawach jest to, że nie wiadomo czy to jest naprawdę, czy to nerwica. 

Ja już przestaję wierzyć lekarzom bo jednak ciągle mnie coś boli..jak pojawi się nowy objaw wpadam w panikę bo niestety nie są to lekkie bóle tylko od razu atak z "grubej rury".

Tak samo nawracające np bóle brzucha w tym samym miejscu. Niby usg ok ale nadal wraca ból i kolejny raz pojawia się strach.

Wykańczająca ta choroba :(

No widzisz, wszystko zależy na jakiego lekarza trafisz. Ja miałem załamanie ze względów rodzinnych w 2015. nie spałem 4 lub 5 dni, zaczynała mi się mieszać jawa ze snem i mnie moja mama pielęgniarka zawlokła do szpitala. Podeszliśmy do lekarza na oddziale psychiatrycznym, akurat to był ordynator. Człowiek przyjął mnie w kańciapie. Potem już poprowadził na wizytach. Dostałem między innymi asertin i jeszcze jakieś leki pomocnicze. Po 2 tygodniach zaczynałem już powoli dochodzić do siebie, po pół roku, lekarz jeszcze zwiększył dawkę, nie mam pojęcia dlaczego ale generalnie po półtora roku wyszedłem z tego można powiedzieć mocniejszy niż poprzednio. Nawet ustąpiły mi choroby które myślałem że mam i problemy ze snem które miałem zawsze. Jestem totalnie na tak za farmakoterapią. Skutki uboczne były ale nie ma ich nawet co porównywać do tego co się ze mną działo przed lekami. 

Teraz u mnie sytuacja jest trochę inna, bo nie było zdarzenia tylko stres który trwał miesiącami, no i mnie wzięło, tylko już w inny sposób. Teraz każdy objaw mój mózg interpretuje jako umieranie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.08.2019 o 20:33, tomasz19tomasz napisał:

No widzisz, wszystko zależy na jakiego lekarza trafisz. Ja miałem załamanie ze względów rodzinnych w 2015. nie spałem 4 lub 5 dni, zaczynała mi się mieszać jawa ze snem i mnie moja mama pielęgniarka zawlokła do szpitala. Podeszliśmy do lekarza na oddziale psychiatrycznym, akurat to był ordynator. Człowiek przyjął mnie w kańciapie. Potem już poprowadził na wizytach. Dostałem między innymi asertin i jeszcze jakieś leki pomocnicze. Po 2 tygodniach zaczynałem już powoli dochodzić do siebie, po pół roku, lekarz jeszcze zwiększył dawkę, nie mam pojęcia dlaczego ale generalnie po półtora roku wyszedłem z tego można powiedzieć mocniejszy niż poprzednio. Nawet ustąpiły mi choroby które myślałem że mam i problemy ze snem które miałem zawsze. Jestem totalnie na tak za farmakoterapią. Skutki uboczne były ale nie ma ich nawet co porównywać do tego co się ze mną działo przed lekami. 

Teraz u mnie sytuacja jest trochę inna, bo nie było zdarzenia tylko stres który trwał miesiącami, no i mnie wzięło, tylko już w inny sposób. Teraz każdy objaw mój mózg interpretuje jako umieranie. 

No to dobrze, że udało Ci się trafić na "normalnego" lekarza.

 

Akurat u mnie obecnie też bardzo silny stres towarzyszył mi przez długie miesiące no i niestety, organizm nie wytrzymał.

Odwlekałam wizytę u lekarza, a teraz tak naprawdę nie mogę się  jej doczekać, tak samo jak terapii... Nie mam już siły na to paskudztwo jakim jest nerwica.

Ale mam nadzieję, że będzie lepiej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takich porad w internecie jak ta https://clk.ink/zpRtZLu jest pełno.

Ja  na przykład zmusiłem sie do interakcji ze światem dopiero po proszkach od lekarza.

Dopiero wtedy udało mi sie wychodzic coraz dalej i dalej , jeżdzić samochodem i komunikacja miejską.

Teraz juz odstawiłem proszki po 7 miesiącach , napady są , zawroty głowy są itd. ale da się żyć.

Napewno nie unikajcie miejsc i sytuacji związanych z lękiem bo nigdy się to nie skończy.

Tu polecam jeszcze pana z youtube https://clk.ink/HtghH7U0 .

Jakbym był w jego skórze :-)

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie ataki lęku zaczęły się kilka m-cy temu kiedy w trakcie terapii dotknęłam trudnych tematów. Ataki trwają jednak nadal i nie umiem sobie z nimi poradzić. Pojawiają się najczęściej w miejscach publicznych i zwykle po posiłku, mam wtedy wrażenie, że zwymiotuję, boli mnie brzuch. Wiem, że powinnam konfrontować się z lękiem, ale idzie mi to słabo. Boję się lęku i unikam sytuacji, które wiem że mogą wywołać lęk. Czy ktoś przezwyciężył lęk poprzez nieunikanie go? Czy ktoś pozbył się takich ataków? Jak radzicie sobie z problemami żołądkowymi jeśli macie je w trakcie ataku?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, dawno mnie tu nie było, bo jakoś nerwica mi odpuściła. Ale niestety wróciła i to ze znaczną siłą. U mnie jest teraz problem z wysokim ciśnieniem. Wystarczyło, że raz zmierzyłam sobie podczas ataku i było 160/100 i od tej pory (już chyba 2 tygodnie) męczę się strasznie, mierząc ciśnienie co chwile. Oczywiście jak się tym denerwuje, to mi od razu skacze. Takie błędne koło. Zapisałam się już do kardiologa, bo przedtem serce mi "przeskakiwało" (oczywiście EKG było ok). Mam już tego dosyć, bo cały dzień i noc (mam problemy z zaśnięciem) myslę czy mi nie skacze ciśnienie, wtedy o atak paniki nie trudno: ucisk w głowie, uderzenia gorąca, pieczenie uszu i twarzy....i juz wiem, że mi ciśnienie skoczyło.....i biorę telefon,żeby zadzwonić pod 112, ale po chwili trochę się uspokajam....i tak w kółko:(

Mam tego dosyć!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Jestem tutaj nowa.

Z nerwicą myślę "przyjaźnie" się  od co najmniej  10 lat. Najgorsze były początki. Nigdy nie miałam żadnych problemów zdrowotnych, zawsze byłam okazem zdrowia, jako dziecko i nastolatka uczęszczałam do szkoły sportowej. W momencie kończenia kariery sportowej rozpoczęły sie lekkie "przygody". Pamietam,że był wieczór, a mnie serce miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Tetno miałam chyba z 200 w spoczynku. Myślę sobie, że to juz po mnie, zawał albo jakiś wstrząs.  Niestety to byl dopiero poczatek objawów.  Później jeszcze wielokrotnie zdarzały sie silme arytmie, przeskakiwanien w klatce, bóle, pieczenie,kucie. Wszyscy z mojego srodowiska wmawiali mi, że to przez zakończoną karierę sportową i organizm w ten sposób przyzwyczaja sie do nowej rzeczywistosci. Rozpoczela sie wycieczka po lekarzach. Udałam sie do kardiologa, bo przecież z całą pewnością mam chore serce- a tu bang! Serducho zdrowe !wszystko wspaniale, przepisali potas,magnez i na wszelki wyladek propanolol. Pamiętam jak nagle pojawił sie lęk przed lękiem. Lęk  przed nocą, aby tylko znowu nie dopadł  mnie atak. Dalej byłam przekonana,ze jestem chora. 

Po jakims czasie uspokoiło sie. Mysle sobie " super, jestem zdrowa". Nie trwało, to zbyt długo. Nagle zaczęły pojawiać sie inne objawy ( oprócz kołatania serca, bądź naprzemiennie).

Dretwienie rąk, drzenie ciała ,nogi jak z waty, uderzenia gorąca, uczucie omdlewania, piszczenie w uszach, śnieg optyczny, powidoki, mety, bóle glowy, chec ucieczki niewiadomo gdzie i przed czym, niepokój, lęk, bardzo często skupialam sie na sobie, na swoich objawach, sluchałam swojego ciała, wyczekiwałam objawów,  bole brzucha, biegunki,mdlosci,wymioty. Moge teraz z perspektywy czasu powiedziec, że niektore objawy nie pojawiają sie juz tak czesto. Zauważyłam, ze jak przezwyciezyłam niektóre dolegliwosci, to jest mi lzej.  Nieswiadoma tego,że  to nerwica. Bylam chyba u wszystkich specjalistów  neurolog, kardiolog, gaatrolog, okulista, laryngolog, etc. Mialam badania na mase rzeczy cukrzyce, guzy,raki itd. itp. 

I co?

Nic, jesten zdrowa ,tak...

Wiec skąd te wszystkie fantastyczne rzeczy.

Oststecznie udałam sie do psychiatry.

Diagnoza- nerwica. 

Faktem jest,że  jestem sobą wrażliwą mimo ,ze po mnie tego nie widac, ze czesto nie potrafiłam sobie poradzic ze stresem i uczuciami, ze mimo uprawiania sportu wyczynowego nie miałam wsparcia psychologicznego,  ze targają mną pewne sprzeczne uczucia. 

Sama nerwica nie jest łatwą przypadłością.  Niby jest łatwiej ,ze wiesz co Ci dolega,ale nigdy nie wiesz co jeszcze może sie przypałentać. 😁

Jestem osobą  pozytywną, wiec najzwyczajniej  probuje akceptować siebie taką jaka jestem. Nerwicy do końca nie udało mi sie wyleczyć.  Znowu powróciła.  :) Jednak mimo tego wszystkiego nie poddaje sie i wy tez nie dajcie za wygraną! Zycie jest piekne, a kazdy jest wyjątkowy.  

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, Jestem nowy na forum, choć czytam od jakiegoś czasu

Z nerwicą walczę już jakiś czas, pierwszy atak lęku panicznego nastąpił 2 lata temu, chodź już wcześniej zdarzały mi się napady raz na kilka lat i nie wiązałem ich z nerwicą (ot taka ciekawostka).

2 lata temu na raka trzustki zmarł mój Ojciec od diagnozy do śmierci upłynęło ledwie 3 miesiące i chodź nie byliśmy ze sobą szczególnie zżyci, to chyba to wydarzenie uwolniło tą cholerę. 3 miesiące po tym wydarzeniu w pracy poczułem się jakbym miał zawał, ciśnienie mi skoczyło, ból w klatce piersiowej, uczucie omdlenia, blady jak ściana, oczywiście karetka, SOR i diagnoza że wszystko jest ok, podejrzenie nadciśnienia, a w ciągu kolejnych kilku dni jeszcze parę ataków i wizyt u lekarza i tutaj szok bo ówczesna lekarka momentalnie wysłała mnie do psychiatry.

Psychiatra przepisał leki (przepraszam ale nie pamiętam jakie) i zaproponował terapię, i tu odezwała się moja kolejna fobia, po przeczytaniu skutków ubocznych nie decydowałem się na ich branie (oczyma wyobraźni już widziałem jak mnie te wszystkie dolegliwości dopadają, mam tak ze wszystkimi lekami) i zdecydowałem się tylko na terapię.

Terapia trwała ok 10 miesięcy (chodź na początku miało to być tylko 10 spotkań), były czasy lepsze i gorsze ale wydawało mi się że wyszedłem na prostą, niestety po kilku miesiącach wszystko wróciło ze zdwojoną siłą i znowu latanie po lekarzach

W wakacje w końcu mogłem zrealizować marzenie mojej 11 letniej córki o wyjeździe do Paryża i zaczęło się targowanie, żebym nie umarł przed wyjazdem, później w trakcie wyjazdu i tak dalej i im dalej tym gorzej.

W ciągu ostatnich 2 miesięcy wymyśliłem już chyba wszystkie choroby kończące się nagłym zgonem.

2 tygodnie temu znów trawiłem na SOR z bólem i zawrotami w głowie i uczuciem omdlenia, a badania TK wykazały jakieś małe zmiany w głowie do konsultacji neurologicznej. W ciągu tygodnia załatwiłem lekarza, rezonans (nawet na ściemniałem że mam pilne wezwanie od lekarza, żeby szybciej wyniki otrzymać) a w czasie oczekiwania na wyniki już widziałem ropień, guza itp miałem stany otępienia nie mogłem sobie przypomnieć nazw ulic, aktorów itp.

I okazało się że  poza zmianami zwyrodnieniem kręgosłupa jest ok

I co powinno być ok, a tu kicha od momentu kiedy się okazało że nic mi nie jest z głową, to teraz wyobrażam sobie że mam zator, przez skręconą kostkę (boli mnie klatka i mam duszności , choć zgodnie z zaleceniami biorę leki przeciwzakrzepowe).

Mam wrażenie że moja nerwica (mam nadzieję że ona) próbuję coraz nowych sztuczek żebym pojechał na SOR, najpierw z sercem się nie udało (kardiolog 2 razy stwierdził że jest ok), to uderzymy w głowę (i tu tez jest ok), inne badanie jak rtg klatki, usg brzucha też nic nie pokazują, to uderzamy w kolejną chorobę

Sorry że tak długo i chaotycznie (chodź i tak wiele rzeczy pominąłem), ale nie mogę sobie już z tym wszystkim poradzić Żadne racjonalne wytłumaczenia nie mogą trafić do tej mojej mózgownicy żeby się opanował, mieszkam sam i boję się że po prostu padnę, nie wstanę i nikt mnie nie pozbiera, a moje dziecko się zapłaczę. Z każdym dniem jest coraz gorzej

Edytowane przez Buthe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kolo, jest gorzej, bo jesteś zafiksowany, a nerwica lękowa rozwinęła się u Ciebie w pełni. Wydaje mi się, że bez leków się nie obejdzie. Wiem, że na ulotce jest wypisane mnóstwo skutków ubocznych, ale pamiętaj że mają one pacjentowi pomóc, a nie zaszkodzić. Na wielu ulotkach "zwykłych" leków też jest wypisane mnóstwo ostrzeżeń i przeciwwskazań. Leki Cię wyciszą i będziesz mógł racjonalnie pomyśleć. Teraz tego nie jesteś w stanie zrobić, bo za dużo myślisz o chorobach i zagrożeniach.

To oczywiście tylko sugestia. Możesz skorzystać lub nie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.09.2019 o 18:52, Teksas napisał:

Kolo, jest gorzej, bo jesteś zafiksowany, a nerwica lękowa rozwinęła się u Ciebie w pełni. Wydaje mi się, że bez leków się nie obejdzie. Wiem, że na ulotce jest wypisane mnóstwo skutków ubocznych, ale pamiętaj że mają one pacjentowi pomóc, a nie zaszkodzić. Na wielu ulotkach "zwykłych" leków też jest wypisane mnóstwo ostrzeżeń i przeciwwskazań. Leki Cię wyciszą i będziesz mógł racjonalnie pomyśleć. Teraz tego nie jesteś w stanie zrobić, bo za dużo myślisz o chorobach i zagrożeniach.

To oczywiście tylko sugestia. Możesz skorzystać lub nie.

Dzięki za pomoc. Mam już tą świadomość że bez leków nie da rady. Czekam teraz tylko wizytę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. Przeglądam wpisy i byc moze coś przeoczyłam nie znajdujac atakow podobnych do moich, ale tak czy siak podziele sie przezyciami. Jakis czas temu umowilam sie z kolezanka na kawe. Miałam do niej jechać, żeby przy okazji zobaczyc jej nowe mieszkanie. Na dzien przed spotkaniem czulam sie fatalnie, bo nie moglam przestac myslec o tym, ze podczas jazdy NA PEWNO zepsuje mi sie samochód. Ale tak na amen, że bedzie do kasacji (a potrzebuję go na co dzień do pracy). W ogole nie moglam sie uspokoić, poszlam na dlugi spacer i niby poczułam sie lepiej, ale w nocy snilo mi się, że miałam wypadek i chyba zaciskałam mocno zęby, bo obudzilam sie z bólem całej szczęki. Jestem na Escitalopramie. Zmieniłam z Sertraliny, ale nie wiem czy to był dobry pomysł. Ma ktos podobnie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu nowy i szukam osób którym się udało i zrobili to co ja zrobiłem by wygrać z tym, chce tylko żeby moje spostrzeżenia i walka z ta choroba przyniosła jakiś rezultat. Nie jestem lekarzem, ale walczyłem 2 lata z ta choroba, sam nie wiedziałem co mi jest zmęczenie, zawroty głowy, kołatanie serca, bole w klatce, plecach, brzuchu, uczucie odrealnienia, niechec do zycia. W koncu ktos obcy dal mi plan na cos co sam nie byl pewien a podzialalo. ZAKWASIC ZOLADEK TO MINA PRIBLEMY BÓLOWE W ORGANIZMIE, PIC PIOŁÓN PRZEZ DWA TYGODNIE TO MINA OBJAWY STRESU BO PODOBNO NISZCZY ZLE BAKTERIE W ORGANIZMIE, WYSILEK FIZYCZNY BO POTRAFI ZAPOMNIEC O DOLEGLIWOSCIACH. Po 3 miesiącach przeszło, teraz mija już rok szukam po prostu ludzi co coś podobnego zrobili i się wyłączyli tym 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem tu nowa i baaardzo się cieszę , że Was znalazłam , tzn nie zrozumcie mnie źle ale u ludzi z takimi problemami chyba też czasem chodzi o to , żeby znaleźć tez kogoś, kto ma tak samo albo chociaż podobnie jak Ty.

U ,mnie zaczęło się chyba z 2 lata temu , nagle zaczęło mnie dusić coś w gardle, pierwsza myśl? rak ....jeden lekarz , 2 , laryngolog , żaden niczego nie widział.....trzeci laryngolog , wysłał mnie do endokrynologa . Endokrynolog stwierdził , że muszę zrobić operację tarczycy ( miałam wole guzowate ), ok wszystko spoko...Po operacji wszystko się zaczęło.pobyt w szpitalu - koszmar miałam powikłania po operacji,prawie straciłam głos, problemy z przełykaniem .Zaczęło się ze mną dziać coś dziwnego w sensie ciągły lęk i strach, że ten głos mi taki zostanie już na zawsze, bałam się jeść bo myślałam ,że się uduszę...po powrocie do domu było już trochę lepiej.Głos wrócił bo chodziłam na rehabilitację. Po jakimś czasie wróciłam do normalnego życia....na krótko , bo cięgle dopadały mnie lęki głownie o to ,że jestem na coś chora i wyglądało to tak :  ból łydki - zakrzepica lekarz - nic Ci nie jest, był jeszcze neurolog, guzy w głowie , raki piersi , jajników , białaczka, miałam nawet robione badanie błędnika (nie polecam), badania krwi bardzo częste itd. Teraz jak czytam wasze objawy to jakbym czytała o sobie, teraz w tym momencie męczy mnie gula w gardle i już o mały włos bym poszła do lekarza ale myślę sobie nieeee!może ktoś też ma tak jak ja .Zapomniałam wspomnieć , że byłam u psychiatry , która tego dnia bardzo poprawiła mi humor , rozmowa trwała może z 7 minut, dała mi jakieś leki (których oczywiście nie biorę bo boję się skutków ubocznych ), powiedziała, że mam zmienić myślenie i iść do pracy.Może ktoś z was ma sposób na ten ucisk w gardle i w ogóle na te wszystkie objawy .....jak sobie z tym radzicie.Ja czasem łapie się na tym ,że sama doszukuję się w sobie jakichś sygnałów, objawów , człowiek za bardzo wsłuchuje się w swoje ciało. Trzeba odpuścić, tylko wiem łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu ‎2019‎-‎10‎-‎21 o 00:56, Lipa napisał:

  Trzeba odpuścić, tylko wiem łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

 

Trafione w punkt. Niestety nikt nie znalazł dobrego sposobu na poradzenie sobie z dolegliwościami nerwicowymi. Możesz próbować psychoterapii, medytacji, chodzenia po lekarzach wszystkich specjalizacji, sportu, szukania sobie zajęć, zażywania suplementów, ale generalnie złotego środka nie ma. Znajdziesz je wszystkie tutaj. Twoje objawy są wybitnie nerwicowe, jeśli to Cię pocieszy. Poniżej jest wątek o hipochondrii, i tam jest mnóstwo osób którzy, tak jak Ty doszukują się u siebie oznak choroby. Ja akurat polecam zażywanie lekarstw, bo to jakby standardowa i pierwsza linia obrony. O skutkach ubocznych nie czytaj. Występują w pierwszym okresie zażywania leku, ale potem jest o niebo lepiej. Trzeba to przecierpieć po prostu. Zresztą na każdej ulotce skutki uboczne są kosmiczne. Zażywasz gripex jak jesteś przeziębiona? Poczytaj sobie skutki uboczne na ulotce:-). Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×