Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie ataki wyglądają tak, że czuję się bardzo słaby jakbym miał zaraz zemdleć, zawroty głowy, nogi jak z waty, trudności w oddychaniu, duszenie się, poczucie jakby świat w okół stał się odrealniony, tak jakby w śnie, taki magiczny, bajowy, obraz wyjaskrawiony

 

Teoria fałszywego alarmu duszenia się(ang. suffocation false alarm theory) – teoria wyjaśniająca jeden z mechanizmów powstawania lęku w zespole lęku napadowego. Sformułował ją Daniel Klein[1].

Badania wykazują, że osoby cierpiące na zespół lęku napadowego inaczej niż reszta społeczeństwa reagują na dożylną podaż mleczanu sodu – pojawia się u nich napad lęku. Okazuje się, że parenteralna podaż tej substancji powoduje hiperwentylację. Osoby z zespołem lęku napadowego cechować się więc muszą pewną wrodzoną wadą kontroli funkcjonowania układu oddechowego[1]. Chodzi tu mianowicie o zaburzenie działania ośrodka oddechowego, struktury pnia mózgu[2] związanej z przekaźnictwem serotoninergicznym i noradrenergicznym[1], reagującej na zmiany ciśnień parcjalnychtlenu i dwutlenku węgla we krwi. Zarówno bowiem brak tlenu, jak i nadmiar dwutlenku węgla wiążą się z uruchomieniem systemu związanego z duszeniem się[2]. U cierpiących na zaburzenie lękowe z napadami paniki obserwuje się nadmierną wrażliwość na niedobór tlenu i nadmiar dwutlenku węgla[1], czy to samego ośrodka oddechowego, czy to systemu alarmowego przez ten ośrodek uruchamianego[2]. Oddychanie powietrzem o zwiększonej zawartości dwutlenku węgla powoduje powstanie napadów paniki u 50–80% cierpiących na zespół lęku napadowego. U ludzi bez takiego rozpoznania do napadów paniki nie dochodzi[1]. Podobnie tylko u chorych na wymienione zaburzenie napady paniki wywołuje wlew mleczanu sodu[2].

Przedstawiony mechanizm dobrze wpisuje się w model poznawczy Clarka. Podatność wynikająca z czynników biologicznych wraz z predyspozycją poznawczą w sytuacji ekspozycji na czynnik powodujący lęk, dzięki jego nieadekwatnej, katastroficznej interpretacji (zwyczajna sytuacja odbierana jest jako coś zagrażającego) doprowadzają do powstania napadu lęku, obejmującego objawy somatyczne, emocje, jak też elementy behawioralne i poznawcze[2].

Pogląd ten ma pewne implikacje terapeutyczne, ponieważ przerwanie mechanizmu fałszywego alarmu powodowałoby zapobieżenie wystąpienia napadu lękowego[1].

Teoria ta ma znaczną wartość heurystyczną, ale nie jest w pełni falsyfikowalna. Pierwszą przeszkodą w jej falsyfikacji jest brak biologicznych parametrów, które jednoznacznie wskazywałyby na wystąpienie duszności u pacjentów z zespołem lęku napadowego. Kolejną przeszkodą jest brak wiarygodnego rozróżnienia lęku panicznego od antycypacyjnego ze względu na bardzo podobne, jeśli nie identyczne, objawy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.09.2005 o 12:58, cicha woda napisał:

Do jakich miejsc boicie się chodzić w obawie przed atakiem? U mnie zaczęło się od Ko�cioła. Raz zasłabłam bez wyra�nej przyczyny. Przedtem chodziłam co niedzielę do Ko�cioła, jednak po tym ataku bywam tam dwa razy w roku, choć bardzo bym chciała chodzić czę�ciej ale po prostu boję się. Podobnie jest z autobusami i tramwajami, przeważnie mam uczucie że zaraz zemdleję i szukam miejsca siedzšcego. Ostatnio podobnie jest w długich kolejkach i supermarketach. Nie wiem jak sobie z tym poradzić. Czy was też w tych miejscach napadajš lęki? Czy macie je zupełnie gdzie indziej? Jakie macie wtedy objawy?

 

edyt. tematu/Jaśkowa

i Amy Lee

W marketach.Nie mogę chodzić, kręci się w głowie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 lata żyłam bez większych lęków. Cudowne trzy lata bez benzo i obawy uczęszczania w miejsca publiczne. Teraz po czasie życiowych zawirowań, kupie stresu i niepewności znów zaczynają targać mną te okropne uczucia. Do benzo nie wrócę (lata kiedy musiałam mieć tabletki zawsze przy sobie, nawet kiedy ich nie łykałam - nie wychodziłam bez nich z domu. Dawały mi poczucie bezpieczeństwa). Po latach terapii zaczęłam zajmować się źródłem mojego cierpienia a nie tylko skutkami. Pomogło. Wiem już jak działa ten mechanizm. Szkoda tylko, że życie nerwicowca to stała, żmudna terapeutyczna praca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, AleksandrA111 napisał:

Te ataki to zwykle fizyczne objawy czy towarzyszą wam też psychiczne?

Głównie fizyczne, ale czasem nasila się lęk i gonitwa myśli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć 

Dawno tu nie zagladalem

Od czasu konkretnych ataków, jeżdżenia na SOR, wyzwania karetki bo myślałem że umieram minął rok. Okazało się że ponoc winna jest tarczyca-mam Hashimoto. 

Po unormowanie hormonów zdecydowanie się poprawiło, letrox plus dieta pomogły. Niestety ostatnio coraz częściej łapie mnie na nowo.... 

Właśnie musiałem wyjść z łóżka i zejść do salonu żeby się uspokoić bo już chciałem wsiada w auto i jechać na SOR. 

Kłuję mnie w klatce, piszczy w uszach, w głowie pomieszanie z poplataniem nad którym nie sposób zapanować. Tabletki uspokajające w kieszeni ale najlepsze jest to ze boję się je wziąć!  Śmiech na sali. 

Naprawdę to wyniszcza człowieka, a kilka miesięcy miałem spokój... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy jest tu ktoś kto chcę wymienić doświadczeniami na temat ataków i tego jak przebiegają, ew w wiadomościach prywatnych bo jestem tak zmęczona już tym wszystkim, że moja uwaga jest zawężona. Lecze się od jakoś 7 lat, jestem w trakcie terapii, zeszłam z leków, wszystko się poje....... Że nie wiem co dalej mam robić ;( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie, a może po prostu jest tu ktoś kto również zszedł z leków i pomoże mi pomyśleć, że to minie??? Że jemu minęło, czy ktoś w ogóle żyje bez leków i ma nerwicę, stany depresyjne i wszystko co w około tego i zszedł całkowicie z leków ? Potrzebuje dobrej duszy, która ze mną pogada serio;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Choruje od listopada. Fakt nie jest to długo, ale strasznie męczące i czasem też nie mam już siły. Czasem przegrywam walkę... Byłam u psychiatry, miałam przepisany lek, ale po wzięciu czułam się tragicznie, więc boję się brać leki. Boje się skutków ubocznych. Mam przepisane benzo doraźnie, ale też nie wzięłam ani jednej tabletki. Miałam już sporo ataków podczas których jeździłam na SOR, a ostatni w zeszłym tygodniu zwalil mnie z nóg i skończyło się pobytem w szpitalu. Straszne kolatania, bole w klatce, uczucie duszenia jakby mi gardło puchlo. Mam częstoskurcz nadkomorowy, więc łapie gdzie chce i kiedy chce, nawet czasem betabloker nie daje rady.

Jestem na zwolnieniu, boję się iść sama do sklepu, zostać sama w domu. Gdy tylko mnie coś zaboli czuje przechodzący niepokój po całym ciele... Zamknęłam się w sobie, oddalilam od znajomych, nic mi się nie chce. Byłam pełna życia, a teraz wrak człowieka. Próbuje walczyć, ale nie wiem nawet jak tą małpe uciszyć...żeby dała trochę odpocząć. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.01.2019 o 14:24, BlackAngel napisał:

Choruje od listopada. Fakt nie jest to długo, ale strasznie męczące i czasem też nie mam już siły. Czasem przegrywam walkę... Byłam u psychiatry, miałam przepisany lek, ale po wzięciu czułam się tragicznie, więc boję się brać leki. Boje się skutków ubocznych. Mam przepisane benzo doraźnie, ale też nie wzięłam ani jednej tabletki. Miałam już sporo ataków podczas których jeździłam na SOR, a ostatni w zeszłym tygodniu zwalil mnie z nóg i skończyło się pobytem w szpitalu. Straszne kolatania, bole w klatce, uczucie duszenia jakby mi gardło puchlo. Mam częstoskurcz nadkomorowy, więc łapie gdzie chce i kiedy chce, nawet czasem betabloker nie daje rady.

Jestem na zwolnieniu, boję się iść sama do sklepu, zostać sama w domu. Gdy tylko mnie coś zaboli czuje przechodzący niepokój po całym ciele... Zamknęłam się w sobie, oddalilam od znajomych, nic mi się nie chce. Byłam pełna życia, a teraz wrak człowieka. Próbuje walczyć, ale nie wiem nawet jak tą małpe uciszyć...żeby dała trochę odpocząć. Pozdrawiam.

Witaj, mam doświadczenie w temacie wiec napisze pare zdań. Nie poddawaj się bo z nerwica można wygrać i żyć normalnie. Może to zabrzmi paradoksalnie ale trzeba nauczyć się z nią żyć i trzeba przestać uciekać. Ucieczka i strach to najgorsza rzecz jaka można zrobić. I tak - ja tez byłam kiedyś więźniem we własnym domu , nerwica zabrała mi wiele miesięcy życia a jakby dodać wszystkie moje epizody to pewnie mogłabym liczyć w latach. 

Nerwica żywi się naszymi lekami, strachem i myślami.. uwieńczeniem takich stanów najczęściej są ataki paniki po których pętla strachu zatacza koło i tak cały czas.. 

Nie będę się wymądrzać ze dawałam sobie zawsze radę sama bo ostatecznie tylko raz poradziłam sobie bez leków ale to była moja największa satysfakcja i szczęście - własna praca oraz udana terapia ze świetna terapeutka udało mi się stanąć na nogi . Wcześniej udawało się dzięki paroksetynie ( Parogen ) oraz doraźnie Afobam. Lek ten bardzo mi podpasowal - choć pierwsze 3-4 tygodnie są czasem bardzo ciężkie - myśle ze warto się przemęczyć bo potem jest tylko lepiej . Uważam  ze po leki powinny sięgnąć osoby które są naprawdę wyczerpane walka z nerwica i nie maja sił żeby ta walkę wygrać. Warto wtedy sięgnąć po leki żeby poczuć się lepiej i opracować strategie życia z nerwica już później bez leków.

Nerwuski takie jak my zawsze będą gdzieś tam bardziej narażone na negatywne emocje w związku z trudnymi wydarzeniami czy problemami życiowymi - kluczem jest nauczenie się odpowiedniej w stosunku do nerwicy postawy.

u mnie kluczem do wyzdrowienia okazały się książki - obie napisane przez osoby które wygrały walkę z nerwica - czy raczej zrozumiały jak powinny żyć. Jeśli ktoś byłby zainteresowany proszę o wiadomość - podeśle tytuły . Z tym ze jedna z nich jest tylko w j angielskim .

pozdrawiam serdecznie

V.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Są dni, kiedy czuje się tragicznie. Kiedy mnie łapie odechciewa się wszystkiego i świat wydaje się być jeszcze bardziej ponury niż jest. Ale chce próbować bez leków, na tyle ile starczy mi sił, ale nie chce też żeby nerwica wykończyła mnie do końca, bo i tak dużo mi już zabrała. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Na forum jestem od bardzo niedawna i też chciałabym się podzielić moimi atakami. Nerwica to taka paskudna choroba, że czasem udaje się nad nią zapanować i wtedy jest lepiej nawet przez długi czas, by potem zaatakować znienacka, podstawić nogę, wskoczyć na plecy, powalić na łopatki i wywrócić świat do góry nogami.

Ataki które przeszłam, mogłyby zapełnić książkę. Bóle głowy, uderzenia gorąca w ciało i głowę, kołatanie serca, ucisk w klatce piersiowej, ucisk w plecach, wrażenie odpływania, tracenia kontaktu z rzeczywistością, wrażenie jakby za chwilę miało mi się coś stać, ze za moment umrę, bóle brzucha, biegunki, nie mogę jeść bo zaciska mi się gardło i jedzenie rośnie w ustach, jest mi niedobrze, drętwienie i mrowienie różnych części ciała, w szczególności, karku, głowy i twarzy. Na niczym nie mogę się skupić, myśli natrętnie wracają do myślenia o tych lękach, powodach tych lęków itd. W nocy wybudzenia z lękiem że coś mi się stanie, że np. zaraz wyłączą mi się płuca, albo mózg, że serce przestanie bić. I ciągłe uczucie lęku.

Przyznać muszę, że od dłuższego czasu było dobrze. Tylko w nocy potrafiłam się wybudzać z uczuciem że umieram, siadałam wtedy gwałtownie na łóżku i potrafiłam nawet na głos powiedzieć "umieram". Ale to też nie każdej nocy, więc uważałam, że wszystko jest w porządku.

I tydzień temu jak mnie nie powali na łopatki. Wieczorem uczucie lęku ale nie o mnie, tylko o moją mamę, że umrze, że zostanę całkiem sama, że za moment coś się jej stanie. Boje się wybiegać myślami w przyszłość nawet w tak błahych sprawach jak planowanie zakupów na następny dzień, gorącem, waleniem serca i strachem, reaguję na większe wybieganie w przyszłość.

Dzisiejsza noc była po prostu koszmarna. Wczoraj wieczorem się nakręciłam i tylko położyłam się do łóżka, gorąco w głowie, gorąco w całym ciele, drętwienie i mrowienie karku i twarzy, a do tego paniczny lęk przed tą mamy śmiercią. Miałam wrażenie, że za moment dostanę zawału z tego strachu. Czułam paniczny lęk, tak jakby miała umrzeć w nocy, albo dzisiaj, a już na pewno w ciągu najbliższych dni. Mimo 40 lat na karku, marzyłam tylko o tym, żeby pójść do mamy, położyć się koło niej w łóżku i przytulić jak wtedy gdy byłam małym dzieckiem. I chociaż z jednej strony wiem, że ten lęk jest irracjonalny, to z drugiej strony panicznie boje się, że może mam jakieś przeczucia, że to prorocze myśli są i mam rację... I boje się, że w ten sposób kraczę i wywołuję wilka z lasu.

Teraz czuje się rozbita, zmęczona, nadal niespokojna, czuję strach, ucisk w piersi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Reszka.1978 napisał:

Wczoraj wieczorem się nakręciłam i tylko położyłam się do łóżka, gorąco w głowie, gorąco w całym ciele, drętwienie i mrowienie karku i twarzy, a do tego paniczny lęk przed tą mamy śmiercią.

Mnie na szczęście udało się uwolnić od rodziny, pamiętam jak dowiedziałem się, że moja mama ma raka, byłem przerażony, to co opisałaś dobrze to oddaje, fatalnie się czułem psychicznie, lęk o matkę się ciągle utrzymywał, jeszcze było to połączone z lekką depresją, smutkiem, że za pare miesięcy jej już może nie być. Faktycznie po 8 miesiącach od dowiedzenia się o jej chorobie, mama zmarła. Byłem strasznie przybity, trwało to 2 lata. Teraz mam to gdzieś. Nawet się cieszę, że nie  zyje, bo nie zrobiła wystarczająco dużo, bym nie zachorował na nerwicę, właściwie to ona razem nim (tzw. ojcem) przyczyniła się do mojej choroby, więc i została powiedzmy ukarana. Myślę, że teraz łatwiej mi przyjdzie zaakceptowac śmierć kolejnych członków rodziny. Przede wszystkim sam to wypracowałem, bo udało mi się od nich zdystansować, nie odzywam się do nich, chyba że muszę. Dzięki temu może nie będę tak bardzo płakał po nich. Oby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie my z mamą mamy w sumie doskonały kontakt i jesteśmy ze sobą bardzo zżyte, dlatego myśl o jej śmierci jest dla mnie przerażająca, ale to co czuję obecnie wykracza daleko poza racjonalność i zdrowy rozsądek.

Moja mama też zachorowała na raka, osiem lat temu miała diagnozę i operację. Panicznie się bałam, że właśnie umrze, ale jakoś to przepracowałam sama ze sobą i dość szybko mi przeszło i nie potrzebowałam nawet żadnych leków. Teraz na logikę nie mam żadnych podstaw by panikować. Mamie na dobrą sprawę nic nie jest, nic jej nie dolega. Owszem ma swoje lata (68lat) i wiem, że nie będzie żyła wiecznie, że kiedyś ten dzień nadejdzie. Ale pochodzi z długowiecznej rodziny (85-92 lata kiedy odchodzili), więc jeszcze długo mogę się cieszyć jej obecnością w moim życiu.

Więc naprawdę nie wiem ani skąd mi się to wzięło, ani czemu tak mnie trzyma.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich 😊

Chciałam i Ja z Wami podzielić sie swoim problemem. Ok 2 m-ce temu zdalam sobie sprawę z tego co to znaczy nerwica lękowa. Podczas pracy nagle zakręcilo mi sie w głowie.....no i te zawroty mam do dzisiaj,oprocz tego zaburzenia widzenia,permanentny stan niepokoju oraz plytki oddech i wrażenie ze zaraz zemdleje.Bylam juz u laryngologa,Neurologa,robilam badania na krew TSH,błednik i oczywiscie nic mi nie jest. Wiem juz ze nikt kto tego nie przeżył nie jest wstanie zrozumieć osoby z tym problemem. Lekow nie biorę.Próbuje zrozumiec te stany i sie nimi nie przejmować.Jak mam plytki oddech,staram sie go wstrzymywac i oddychac przeponą.Zawroty glowy staram sie ignorować. Caly czas powtarzam sobie ze nic sie nie dzieje a te stany to tylko zludzenie....i o dziwo jakos mija. Jak balam sie wyjść do pracy,przelamywalam sie i na sile wychodziłam. Mysle ze to najlepsza terapia....przelamywanie sie.Jest ciezko bo to ciągla nieustanna walka,najprostsze czynnosci sa wyzwaniem.Boje sie wyjazdów i tego ze cos mi sie stanie,ze strace pracę itp. To jakas okropnosc......Najgorsze są te fizyczne objawy.Czy kiedys znowu bede zdrowa?😢

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Reszka.1978 napisał:

No właśnie my z mamą mamy w sumie doskonały kontakt i jesteśmy ze sobą bardzo zżyte, dlatego myśl o jej śmierci jest dla mnie przerażająca, ale to co czuję obecnie wykracza daleko poza racjonalność i zdrowy rozsądek.

Moja mama też zachorowała na raka, osiem lat temu miała diagnozę i operację. Panicznie się bałam, że właśnie umrze, ale jakoś to przepracowałam sama ze sobą i dość szybko mi przeszło i nie potrzebowałam nawet żadnych leków. Teraz na logikę nie mam żadnych podstaw by panikować. Mamie na dobrą sprawę nic nie jest, nic jej nie dolega. Owszem ma swoje lata (68lat) i wiem, że nie będzie żyła wiecznie, że kiedyś ten dzień nadejdzie. Ale pochodzi z długowiecznej rodziny (85-92 lata kiedy odchodzili), więc jeszcze długo mogę się cieszyć jej obecnością w moim życiu.

Więc naprawdę nie wiem ani skąd mi się to wzięło, ani czemu tak mnie trzyma.

 

Pozdrawiam

Jesli mogę  cos poradzić. Jak napadaja Cie takie myśli,zajmij szybko glowe czyms innym.Spróbuj medytacji,włącz muzyke ,zacznij cos czytać. Rób cokolwiek byleby odwrocic uwage od tych leķow. A jesli to nie pomaga,zadaj sobie pytanie.Na ile prawdziwe i uzasadnione jest to co chodzi mi po glowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, nieszczęśliwa1526936311 napisał:

Jesli mogę  cos poradzić. Jak napadaja Cie takie myśli,zajmij szybko glowe czyms innym.Spróbuj medytacji,włącz muzyke ,zacznij cos czytać. Rób cokolwiek byleby odwrocic uwage od tych leķow. A jesli to nie pomaga,zadaj sobie pytanie.Na ile prawdziwe i uzasadnione jest to co chodzi mi po glowie? 

Próbuję, ale to nie pomaga. Owszem nie myślę, ale uczucie niepokoju, strachu i np. ból żołądka czy pleców nie mijają i dlatego jest to takie męczące i nie dające wytchnienia nawet na chwilę.

I właśnie o to chodzi Nieszczęśliwa. Nie mam właściwie żadnych uzasadnionych i prawdziwych powodów by to czuć. Owszem mama dawno nie była na kontroli, ale nic w gruncie rzeczy jej nie dolega. Jeśli już to mogę się tak czuć z powodu jej wieku. Ma 68 lat. Wiadomo że nikt nie żyje wiecznie, więc co tu kryć, może to któregoś pięknego dnia nastąpić. Jednakże to też nie jest do końca racjonalne, bo w rodzinie mamy wszyscy żyli długo. Odchodzili w wieku 85-92 lat. Moja babcia ze strony mamy, odeszła mając lat 75, ale tylko dlatego, że miała raka wątroby. Tak by pewnie jeszcze z 10 lat i więcej pożyła, jak jej siostry i prababcia. Więc naprawdę nie mam ku temu żadnych racjonalnych przesłanek, poza właśnie tym co czuje od tygodnia. I to przeraża jeszcze bardziej. Bo gdyby mama była ciężko chora, bałabym się na pewno panicznie (tak jak się bałam, gdy usłyszałyśmy z mamą diagnozę i nie wiedziałyśmy jak się sprawy potoczą), ale jakoś może uczyłabym się godzić z losem, byłoby jakoś inaczej, bo miałabym świadomość choroby i może nawet w pewnym sensie bym chciała by mama przestała cierpieć. No wiadomo jak to jest jak już choroba jest w stanie maksymalnie zaawansowanym i koniec jest bez mała kwestią tygodni czy dni.

A w tej chwili to jest na logikę jedynie mój paniczny lęk, nie poparty żadnymi dowodami. I mam takie uczucie jakbym wieszczyła mamie los, jakbym przyciągała jakoś nieszczęście, czy właśnie że jest to przeczucie, szósty zmysł. Nawet kilka czy kilkanaście minut przez sekundę pojawiła się we mnie taka myśl, że może dobrze by było gdyby już to się stało. Przynajmniej byłoby po wszystkim i te lęki by się skończyły, chociaż niewątpliwie bym rozpaczała. I się rozpłakałam i zaczęłam się przeklinać, że to przecież tak jakbym życzyła mamie śmierci! A tak nie jest absolutnie! Wręcz przeciwnie, chcę by żyła jak najdłużej w pełnym zdrowiu i jak najlepszej sprawności. Bo nic nie stoi na przeszkodzie! I zaczęłam szeptem błagać mamę, boga i wszystkich o wybaczenie, bo wcale tak nie chciałam i nawet nie wiem dlaczego tak pomyślałam. To jest straszne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, nieszczęśliwa1526936311 napisał:

Witam wszystkich 😊

Chciałam i Ja z Wami podzielić sie swoim problemem. Ok 2 m-ce temu zdalam sobie sprawę z tego co to znaczy nerwica lękowa. Podczas pracy nagle zakręcilo mi sie w głowie.....no i te zawroty mam do dzisiaj,oprocz tego zaburzenia widzenia,permanentny stan niepokoju oraz plytki oddech i wrażenie ze zaraz zemdleje.Bylam juz u laryngologa,Neurologa,robilam badania na krew TSH,błednik i oczywiscie nic mi nie jest. Wiem juz ze nikt kto tego nie przeżył nie jest wstanie zrozumieć osoby z tym problemem. Lekow nie biorę.Próbuje zrozumiec te stany i sie nimi nie przejmować.Jak mam plytki oddech,staram sie go wstrzymywac i oddychac przeponą.Zawroty glowy staram sie ignorować. Caly czas powtarzam sobie ze nic sie nie dzieje a te stany to tylko zludzenie....i o dziwo jakos mija. Jak balam sie wyjść do pracy,przelamywalam sie i na sile wychodziłam. Mysle ze to najlepsza terapia....przelamywanie sie.Jest ciezko bo to ciągla nieustanna walka,najprostsze czynnosci sa wyzwaniem.Boje sie wyjazdów i tego ze cos mi sie stanie,ze strace pracę itp. To jakas okropnosc......Najgorsze są te fizyczne objawy.Czy kiedys znowu bede zdrowa?😢

Zazdroszczę, że na takim etapie potrafisz chociaż trochę opanować strach przed objawami nerwicy. Ja codziennie staram się zrozumieć to co się ze mną dzieje, ale nie zawsze mi się to udaje. Bywa, że coś mnie zakluje, a ja łapę się na tym, że momentalnie zalewa mnie fala gorąca ze strachu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Reszka.1978 napisał:

Próbuję, ale to nie pomaga. Owszem nie myślę, ale uczucie niepokoju, strachu i np. ból żołądka czy pleców nie mijają i dlatego jest to takie męczące i nie dające wytchnienia nawet na chwilę.

I właśnie o to chodzi Nieszczęśliwa. Nie mam właściwie żadnych uzasadnionych i prawdziwych powodów by to czuć. Owszem mama dawno nie była na kontroli, ale nic w gruncie rzeczy jej nie dolega. Jeśli już to mogę się tak czuć z powodu jej wieku. Ma 68 lat. Wiadomo że nikt nie żyje wiecznie, więc co tu kryć, może to któregoś pięknego dnia nastąpić. Jednakże to też nie jest do końca racjonalne, bo w rodzinie mamy wszyscy żyli długo. Odchodzili w wieku 85-92 lat. Moja babcia ze strony mamy, odeszła mając lat 75, ale tylko dlatego, że miała raka wątroby. Tak by pewnie jeszcze z 10 lat i więcej pożyła, jak jej siostry i prababcia. Więc naprawdę nie mam ku temu żadnych racjonalnych przesłanek, poza właśnie tym co czuje od tygodnia. I to przeraża jeszcze bardziej. Bo gdyby mama była ciężko chora, bałabym się na pewno panicznie (tak jak się bałam, gdy usłyszałyśmy z mamą diagnozę i nie wiedziałyśmy jak się sprawy potoczą), ale jakoś może uczyłabym się godzić z losem, byłoby jakoś inaczej, bo miałabym świadomość choroby i może nawet w pewnym sensie bym chciała by mama przestała cierpieć. No wiadomo jak to jest jak już choroba jest w stanie maksymalnie zaawansowanym i koniec jest bez mała kwestią tygodni czy dni.

A w tej chwili to jest na logikę jedynie mój paniczny lęk, nie poparty żadnymi dowodami. I mam takie uczucie jakbym wieszczyła mamie los, jakbym przyciągała jakoś nieszczęście, czy właśnie że jest to przeczucie, szósty zmysł. Nawet kilka czy kilkanaście minut przez sekundę pojawiła się we mnie taka myśl, że może dobrze by było gdyby już to się stało. Przynajmniej byłoby po wszystkim i te lęki by się skończyły, chociaż niewątpliwie bym rozpaczała. I się rozpłakałam i zaczęłam się przeklinać, że to przecież tak jakbym życzyła mamie śmierci! A tak nie jest absolutnie! Wręcz przeciwnie, chcę by żyła jak najdłużej w pełnym zdrowiu i jak najlepszej sprawności. Bo nic nie stoi na przeszkodzie! I zaczęłam szeptem błagać mamę, boga i wszystkich o wybaczenie, bo wcale tak nie chciałam i nawet nie wiem dlaczego tak pomyślałam. To jest straszne.

Myślę, ze akurat  śmierć spotka Nas wszytkich.Kiedy? tego nie wie nikt. W całym tym tekście zawarta jest odpowiedź na twoj irracjonalny lek. "Kobiety w twojej rodzinie żyją dlugo,mama jest  zdrowa "Moze warto powtarzac to gdy masz napady? Ja tez mam takie nieuzasadnione lęki. Np boje sie ze przez nerwicę stracę pracę, mieszkanie,ze będę  bezdomna....No cała historie juz mam ulożona.Wszyscy mamy ten sam problem "demonizujemy" i nie potrafimy myslec pozytywnie. Chodzilas na terapię? Czytalas jakies ksiazki o nerwicy? To pomaga,naprawde.Samo czytanie ksiazek o nerwicy i sposobów radzenia sobie znia jest doskonalą terapia. Wazne jest aby zdac sobie sprawe z tego co Ci dolega i praca praca praca nad soba.Ja próbuję....z różnym skutkiem.Czasem przegrywam,cofam się ale naprzeciw swojemu lękowu próbuje robic wszystko zeby nie stracic pracy i nie zostac tym bezdomnym. 😂Spedzaj z mama czas odwiedzaj ja i ciesz sie każdą chwilą a śmierć spotka Na wszystkich...i to ona wybiera nie my. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, BlackAngel napisał:

Zazdroszczę, że na takim etapie potrafisz chociaż trochę opanować strach przed objawami nerwicy. Ja codziennie staram się zrozumieć to co się ze mną dzieje, ale nie zawsze mi się to udaje. Bywa, że coś mnie zakluje, a ja łapę się na tym, że momentalnie zalewa mnie fala gorąca ze strachu.

Masz juz pewnie tzw. Lęk przed lękiem..te wszystkie objawy co masz to reakcja organizmu na stres.Niestety zle dzialaja nam neurony i organizm dostaje fałszywą informacje o zagrożeniu. Pompuje krew do glowy,stad objawy dretwienia kończyn,pocenie,szybsze bicie serca.To zastrzyk adrenaliny. Kłucie w klatce piersiowej bierze sie z tego ze bezwiednie napinasz klatkę piersiową. Jak czujesz ze sie....zbliża pomysl o tym co Ci napisalam.Dzieki temu bedziesz wiedział ze nie dzieje sie nic zlego i Ci przejdzie a jesli nie to sie nie pogorszy. Slyszales o treningu jacobsona lub schulza? Polecam 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, nieszczęśliwa1526936311 napisał:

Myślę, ze akurat  śmierć spotka Nas wszytkich.Kiedy? tego nie wie nikt. W całym tym tekście zawarta jest odpowiedź na twoj irracjonalny lek. "Kobiety w twojej rodzinie żyją dlugo,mama jest  zdrowa "Moze warto powtarzac to gdy masz napady? Ja tez mam takie nieuzasadnione lęki. Np boje sie ze przez nerwicę stracę pracę, mieszkanie,ze będę  bezdomna....No cała historie juz mam ulożona.Wszyscy mamy ten sam problem "demonizujemy" i nie potrafimy myslec pozytywnie. Chodzilas na terapię? Czytalas jakies ksiazki o nerwicy? To pomaga,naprawde.Samo czytanie ksiazek o nerwicy i sposobów radzenia sobie znia jest doskonalą terapia. Wazne jest aby zdac sobie sprawe z tego co Ci dolega i praca praca praca nad soba.Ja próbuję....z różnym skutkiem.Czasem przegrywam,cofam się ale naprzeciw swojemu lękowu próbuje robic wszystko zeby nie stracic pracy i nie zostac tym bezdomnym. 😂Spedzaj z mama czas odwiedzaj ja i ciesz sie każdą chwilą a śmierć spotka Na wszystkich...i to ona wybiera nie my. 

Nieszczęśliwa, bardzo Ci dziękuję za Twoje słowa. Niewątpliwie pomagają. Z mamą mieszkam więc akurat jestem z nią niemalże non stop. I cieszę się każdą chwilą. I powiem szczerze, że pod pewnymi względami i myślami jesteśmy do siebie podobne, bo ja właśnie w tej chwili nie pracuję tak naprawdę. Pracę straciłam, teraz pracuję tak bardzo dorywczo, że wiem, że jakby mamy zabrakło w tej chwili, to będę tą bezdomną, stracę mieszkanie itd. I podejrzewam, że w tym też tkwi powód moich lęków. Że bez mamy na dzień dzisiejszy sobie nie poradzę tak naprawdę. A fakt, że mieszkamy razem i jesteśmy ze sobą niesamowicie zżyte, bo mamy tylko siebie, też robi swoje. Nie oszukujmy się.

Dziękuję raz jeszcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×