Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie wyłazi nerwica jak nic, lęki lęki lęki :( ehhhh moje uda dzisiaj są tak spięte ze aż bolą... ledwo dziecku kasze ugotowalam :/ co jest? Aż wzięłam validol bo nie wyrabiam... do tego z mężem się poklocilam :( dobija mnie to :(

Trzymaj się jakoś :*

U mnie też nie za ciekawie, miałam parę lepszych dni, gdzie w świecącym słońcu jeździłam sama po mieście, załatwiałam parę spraw itd. A teraz znów nerwica, nie dałam rady wyjść z domu ostatnio, jutro mam lekarza i parę spraw do załatwienia i na myśl o tym już jest mi źle, bo ma być jutro znów gorąco... Dobija mnie to. Jeszcze jakby było chłodniej to bym jakoś dała radę, a tak to będe się bała przekroczyć próg...

I jeszcze dzisiaj zdarzyło mi się coś, co już parę razy miałam - ogromny ból mięśni międzyżebrowych, nie wiem skąd mi się to bierze, ale oczywiście sobie zaczęłam wkręcać, ze to nie mięśnie tylko zawał itd....

 

 

 

Witaj

Też czujesz taki jakby ból płuc? przy wdechu jest ciężej a jak usiądziesz to lepiej?? Bo mam bardzo podobny objaw i nie wiem czy to nie to samo..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

Też czujesz taki jakby ból płuc? przy wdechu jest ciężej a jak usiądziesz to lepiej?? Bo mam bardzo podobny objaw i nie wiem czy to nie to samo..

Tak! Dokładnie. Ból przy wdechu, przeciąganiu się itd.

 

Motocyklista, nie, aktualnie nie biorę leków. Czekam na wizytę u psychiatry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje ogromna potrzebe, zeby sie podzielic tym co przezylam dzis i przez ostatnie kilka tygodni. Teraz w efekcie wszystkich wydarzen, ktore mialy miejsce zostalam tylko ja, moje lozko i xanax. Perspektywa nie za piekna.

 

Pare tygodni wstecz zamowilam wakacje z moim chlopakiem, w planach byla wyprawa gdzies dalej, w piekne egzotyczne miejsce (tak jakos sie trafilo, ze oboje dalismy z siebie wszystko, zeby uzbierac na to pieniadze). Jednak biorac pod uwage moj strach przed lataniem, wybralismy Rodos, chyba trzy godziny lotu - niewiele. Pomyslalam, ze jakos wytrzymam. Oprocz tej fobii przed lataniem, mam tez nerwice natrectw i generalnie chyba wszystkie jej odmiany. Oczywiscie odwiedzam psychiatre, psychologa w ramach terapii. Staram sie walczyc jakos.

 

Przed lotem mialam zalecane wziac xanax (czyli dzis) oczywiscie nie wzielam go (nerwica natrectw), bo czulam, ze napewno cos zlego sie wydarzy.

 

Lęk mna zawladnal, ataki nerwicy mialam juz regularne od dwoch tygodni, zylam w ciaglym napieciu. Dzis rano stwierdzilam, ze uciekne z domu i nigdzie nie polece. Tak tez zrobilam. Wyszlam z domu i nie wrocilam. Wylaczylam telefon, ominal mnie lot. Cala rodzina przezyla szok moim zachowaniem, rodzice Piotra maja mnie za psychopatke (w zasadzie chyba sie im nie dziwie). Piotrek przez lzy pyta sie mnie, jak moglam mu to zrobic, nie chce ze mna utrzymywac kontaktu. Jak juz wczesniej wspominalam moj stan jest taki, ze lyknelam xanax (bo przeciez juz katastrofy nie bedzie) samolot do naszego zajebistego hotelu dolecial szczesliwie, a ja zaszokowana tym faktem (bo przeciez bylam pewne, ze zgine, ze to wlasnie ten samolot zawiedzie) utknelam w jeszcze gorszym stanie, wszyscy sie ode mnie odwrocili. Bo kto chcialby byc z kims tak nieobliczalnym. Kims kto spierdala przed cudownymi wakacjami na rodos w pieciogwiazdkowym hotelu. Nie chce mi sie zyc - a tak panicznie boje sie smierci. Co za paradoks.

 

Jesli chcecie cokolwiek napisac na ten temat to bede wdzieczna, za kazde slowo, to zle i dobre. Moze ktos z Was mial podobnie i chce o tym porozmawiac. Bo ja bardzo.

 

To oczywiscie ogromny skrot tego co przezywalam, ale musialabym chyba napisac ksiazke, zeby wszystko dokladnie zobrazowac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam problem z zakupami, chociaż są dni że daję radę...U mnie bolało chyba wszystko ....od głowy, oczu, serca, płuc, nóg, wykrzywiało mi palce u nóg...Była tachykardia. Badania ok...Są zawroty głowy, wrażenie że zaraz zemdleję i masa innych , które pewnie każdy z Was odczuwa. Ogólnie już jest lepiej ale mam straszne napady słabości w nogach i "zjazdy" kilka razy w ciągu dnia. Właśnie wydaje mi się że to jakieś niedokrwienie czy spadek cukru...Ale to tylko albo aż ...NERWICA

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuje ogromna potrzebe, zeby sie podzielic tym co przezylam dzis i przez ostatnie kilka tygodni. Teraz w efekcie wszystkich wydarzen, ktore mialy miejsce zostalam tylko ja, moje lozko i xanax. Perspektywa nie za piekna.

 

Pare tygodni wstecz zamowilam wakacje z moim chlopakiem, w planach byla wyprawa gdzies dalej, w piekne egzotyczne miejsce (tak jakos sie trafilo, ze oboje dalismy z siebie wszystko, zeby uzbierac na to pieniadze). Jednak biorac pod uwage moj strach przed lataniem, wybralismy Rodos, chyba trzy godziny lotu - niewiele. Pomyslalam, ze jakos wytrzymam. Oprocz tej fobii przed lataniem, mam tez nerwice natrectw i generalnie chyba wszystkie jej odmiany. Oczywiscie odwiedzam psychiatre, psychologa w ramach terapii. Staram sie walczyc jakos.

 

Przed lotem mialam zalecane wziac xanax (czyli dzis) oczywiscie nie wzielam go (nerwica natrectw), bo czulam, ze napewno cos zlego sie wydarzy.

 

Lęk mna zawladnal, ataki nerwicy mialam juz regularne od dwoch tygodni, zylam w ciaglym napieciu. Dzis rano stwierdzilam, ze uciekne z domu i nigdzie nie polece. Tak tez zrobilam. Wyszlam z domu i nie wrocilam. Wylaczylam telefon, ominal mnie lot. Cala rodzina przezyla szok moim zachowaniem, rodzice Piotra maja mnie za psychopatke (w zasadzie chyba sie im nie dziwie). Piotrek przez lzy pyta sie mnie, jak moglam mu to zrobic, nie chce ze mna utrzymywac kontaktu. Jak juz wczesniej wspominalam moj stan jest taki, ze lyknelam xanax (bo przeciez juz katastrofy nie bedzie) samolot do naszego zajebistego hotelu dolecial szczesliwie, a ja zaszokowana tym faktem (bo przeciez bylam pewne, ze zgine, ze to wlasnie ten samolot zawiedzie) utknelam w jeszcze gorszym stanie, wszyscy sie ode mnie odwrocili. Bo kto chcialby byc z kims tak nieobliczalnym. Kims kto spierdala przed cudownymi wakacjami na rodos w pieciogwiazdkowym hotelu. Nie chce mi sie zyc - a tak panicznie boje sie smierci. Co za paradoks.

 

Jesli chcecie cokolwiek napisac na ten temat to bede wdzieczna, za kazde slowo, to zle i dobre. Moze ktos z Was mial podobnie i chce o tym porozmawiac. Bo ja bardzo.

 

To oczywiscie ogromny skrot tego co przezywalam, ale musialabym chyba napisac ksiazke, zeby wszystko dokladnie zobrazowac.

 

 

Ja tak robię z pracą :-) chodze na rozmowę kwalifikacyjną - wygrywam konkurs a pracy nie podejmuje, w czasie przygotowań wkręcam sobie lęki i rezygnuje zanim podpisze umowę.

Xanax nie pomoże Ci na lęki, moim zdaniem to nerwica lękowa i wymaga zdecydowanie innego leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem zastanawiam się, dlaczego nie zaglądam, nie piszę właśnie w tym wątku? Przecież jest wyjątkowo trafny, doswiadczam lęków 24h/d/7 dni w tygodniu. Od kilku ostatnich lat [stan na: 24.09.2016r.]. Może dlatego, że ten wątek z racji tematyki, przypuszczać można, byłby jednym z najbardziej osobistych, a mnie nic nie daje stukanie do ekranu?

 

Zazdroszczę osobom powyżej, że potraficie sobie coś ot tak odpuścić. Jesteście o tyle zdrowsi. Ja nie m,am nieodpowiedzialnych zachowań i jest to cieżarem nie do uniesienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem zastanawiam się, dlaczego nie zaglądam, nie piszę właśnie w tym wątku? Przecież jest wyjątkowo trafny, doswiadczam lęków 24h/d/7 dni w tygodniu. Od kilku ostatnich lat [stan na: 24.09.2016r.]. Może dlatego, że ten wątek z racji tematyki, przypuszczać można, byłby jednym z najbardziej osobistych, a mnie nic nie daje stukanie do ekranu?

 

Zazdroszczę osobom powyżej, że potraficie sobie coś ot tak odpuścić. Jesteście o tyle zdrowsi. Ja nie m,am nieodpowiedzialnych zachowań i jest to cieżarem nie do uniesienia.

Brak wsparcia robi swoje. Sprawia, że nie wiem, czym akceptacja smakuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czasem zastanawiam się, dlaczego nie zaglądam, nie piszę właśnie w tym wątku? Przecież jest wyjątkowo trafny, doswiadczam lęków 24h/d/7 dni w tygodniu. Od kilku ostatnich lat [stan na: 24.09.2016r.]. Może dlatego, że ten wątek z racji tematyki, przypuszczać można, byłby jednym z najbardziej osobistych, a mnie nic nie daje stukanie do ekranu?

 

Zazdroszczę osobom powyżej, że potraficie sobie coś ot tak odpuścić. Jesteście o tyle zdrowsi. Ja nie m,am nieodpowiedzialnych zachowań i jest to cieżarem nie do uniesienia.

Brak wsparcia robi swoje. Sprawia, że nie wiem, czym akceptacja smakuje.

 

Ja też mam ostatnio jakiś kryzys zdrowotny... Były dni kiedy było naprawdę ok i wiem że była to moja silna wolna...Mogłam zrobić zakupy, wyjść z domu, przeżyć w pracy i nie wściekać się na domowników...Ale ostatnie dni ( kiedy na moment mój stan umysłu i duszy wymknął się spod kontroli) to powrót do codzienności. Bo świętem są te dobre dni;-( Znowu zaczęły się myśli o złym samopoczuciu, wkręcanie chorób, i nazwę to po prostu: zjazdy zdrowotne...Ciągle coś z tyłu głowy...Ech ;-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba sobie radzić samemu - nie liczyć na niczyje wsparcie. Już kiedyś gdzieś pisałem ale przypomnę że

mnie wyśmiewano i nadal się wyśmiewa z powodu moich dolegliwości - ataki nerwicy, duszności, kołatanie serca

ślinotok, pocenie się były powodem do śmiechu i złośliwych komentarzy zarówno od rodziny jak i znajomych.

Nie wiem jak Wy ale ja nauczyłem się radzić sobie z tym samemu, zaciskam zęby i cierpię w samotności. Już do

nikogo nie chodzę się wyżalić bo jedyne co z tego przyszło do drwiny ze mnie, i status wariata wśród najbliższego

otoczenia, dobrze że psychotropów nie biorę bo już w ogóle by się mnie bali

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Beato, rozumiem to świetnie. Czytam, ze też masz/miałaś objaw wykręcania części ciała. Niestety, obrzydliwie mi znane. Wygina mne w pałąk.

 

Nerwica jest ciężką chorobą, czego nie rozumie niedoświadczony. Nie ogranicza się do jednej części ciała, nie koncentruje na samym ciele, ale kolonizuje ducha - i to jest ohydne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba sobie radzić samemu - nie liczyć na niczyje wsparcie. Już kiedyś gdzieś pisałem ale przypomnę że

mnie wyśmiewano i nadal się wyśmiewa z powodu moich dolegliwości - ataki nerwicy, duszności, kołatanie serca

ślinotok, pocenie się były powodem do śmiechu i złośliwych komentarzy zarówno od rodziny jak i znajomych.

Nie wiem jak Wy ale ja nauczyłem się radzić sobie z tym samemu, zaciskam zęby i cierpię w samotności. Już do

nikogo nie chodzę się wyżalić bo jedyne co z tego przyszło do drwiny ze mnie, i status wariata wśród najbliższego

otoczenia, dobrze że psychotropów nie biorę bo już w ogóle by się mnie bali

 

Najczęściej jest tak, że osoby, które tego nie doświadczyły wyśmiewają, nie akceptują, albo traktują z lekceważeniem. Bo przecież to Twoja głowa i w każdej chwili możesz zmienić swoje myślenie, żeby to było takie proste. Ja słyszę, że zachowuje się, jak dziecko (gdy mam ataki lęku i po prostu przed czymś ucieknę, mam trudności z mową i jedzeniem - typowa "gula" w przełyku, słabo mi, serce wali... no z resztą wiecie, jak to jest). Ja akurat biorę psychotropy, w niektórych sytuacjach pytają się mnie "czy wzięłaś leki?", albo "zachowujesz się, jak jakaś chora", a później słyszę ciche "przepraszam, to nie na miejscu" co jest jeszcze gorsze. Nie musisz czuć się sam w tym wszystkim, spójrz - nie jesteś :) Czasem warto wywalić z siebie te smuty, choćby nawet tutaj na forum. Ja mam jeszcze takie "szczęście" ze w swoim otoczeniu znam parę zaufanych osób o podobnych problemach. Głowa do góry.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba sobie radzić samemu - nie liczyć na niczyje wsparcie. Już kiedyś gdzieś pisałem ale przypomnę że

mnie wyśmiewano i nadal się wyśmiewa z powodu moich dolegliwości - ataki nerwicy, duszności, kołatanie serca

ślinotok, pocenie się były powodem do śmiechu i złośliwych komentarzy zarówno od rodziny jak i znajomych.

Nie wiem jak Wy ale ja nauczyłem się radzić sobie z tym samemu, zaciskam zęby i cierpię w samotności. Już do

nikogo nie chodzę się wyżalić bo jedyne co z tego przyszło do drwiny ze mnie, i status wariata wśród najbliższego

otoczenia, dobrze że psychotropów nie biorę bo już w ogóle by się mnie bali

 

Najczęściej jest tak, że osoby, które tego nie doświadczyły wyśmiewają, nie akceptują, albo traktują z lekceważeniem. Bo przecież to Twoja głowa i w każdej chwili możesz zmienić swoje myślenie, żeby to było takie proste. Ja słyszę, że zachowuje się, jak dziecko (gdy mam ataki lęku i po prostu przed czymś ucieknę, mam trudności z mową i jedzeniem - typowa "gula" w przełyku, słabo mi, serce wali... no z resztą wiecie, jak to jest). Ja akurat biorę psychotropy, w niektórych sytuacjach pytają się mnie "czy wzięłaś leki?", albo "zachowujesz się, jak jakaś chora", a później słyszę ciche "przepraszam, to nie na miejscu" co jest jeszcze gorsze. Nie musisz czuć się sam w tym wszystkim, spójrz - nie jesteś :) Czasem warto wywalić z siebie te smuty, choćby nawet tutaj na forum. Ja mam jeszcze takie "szczęście" ze w swoim otoczeniu znam parę zaufanych osób o podobnych problemach. Głowa do góry.

 

Własnie ja z tych co wszystko duszą w sobie....;-( Najgorsze jest dla mnie to że ciągle myslę jak się czuję, czy jest dobrze, czy jest źle, czy mnie coś boli, jak jutro przetrwam w pracy, jak zrobię zakupy....A łapię się na tym, że jak faktycznie coś zajmie moją uwagę i odwróci myslenie na inny tok, jest super ;-) Ale niestety tych pierwszych mysli jest więcej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

A może chociaż raz warto się przełamać i spróbować. Jesli okaże się że faktycznie się nie nadajesz to wtedy zrezygnować...

U mnie znowu odwrotnie: objawy somatyczne biorą górę a lęki i ataki paniki trochę ustąpiły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

Ja, jak zaczynałam staż to tak samo, bałam się bardzo, ale przełamałam się, dużo płaczu było i zwątpienia w swoje siły i faktycznie, po czasie zrezygnowałam. Rok później podjęłam się pracy, pierwszy tydzień to była masakra, sama nie wiem dlaczego, bo wszystko szło, jak powinno. Wracałam do domu, oczywiście ataki nerwicy, płacz, myśli, że się nie nadaje. W końcu zacisnęłam zęby mówiąc sobie, że początki zawsze są trudne, z czasem wszystkiego lepiej się nauczę, zdobędę doświadczenie. Przetrwałam ten etap i teraz się śmieję z tego, jak mogłam przejmować się takimi pierdołami. Niedługo zaczynam coś nowego - zobaczymy, czy i tym razem się uda. Próbuj po prostu przetrwać pewien czas, jak coś stanie się rutyną to może będzie lepiej, jak u mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

Dlatego właśnie w innym wątku napisałam Tobie, że psychoterapia jest kluczowa. Może masz niską samoocenę... częsta "przypadłość" wynikająca m.in. z zaburzeń. Przyczyna ich jest różna... od relacji z rodzicami, deficytów miłości, wychowania po przebyte traumy etc. temat rzeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już wyszedłem z dołka. Nie mam już żadnych objawów somatycznych, humor też dopisuje, brak jakichkolwiek problemów. Nie mogę za to przełamać lęków.

Najgorsze jest że mam duży problem ze znalezieniem pracy, każda próba kończy się stwierdzeniem że się nie nadaje, i szukam od nowa....

 

Dlatego właśnie w innym wątku napisałam Tobie, że psychoterapia jest kluczowa. Może masz niską samoocenę... częsta "przypadłość" wynikająca m.in. z zaburzeń. Przyczyna ich jest różna... od relacji z rodzicami, deficytów miłości, wychowania po przebyte traumy etc. temat rzeka.

 

Napisałaś, pamiętam. Aczkolwiek, podobnie jak w przypadku leków (których nie wziąłem) to i ta psychoterapia do mnie nie przemawia. Czuje że muszę sam z tym wygrać, psychoterapeuta powie

mi wszystko co już wiem, to nie pomoże mi się przełamać (tak sądzę). Trzeba samemu, ale kiedy sie uda tego nie wiem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć :) Dawno tu nie zaglądałam. U mnie zmieniło się tyle, że wróciłam na uczelnię i w sumie jest całkiem ok, nie ma lęków, tylko straszliwie boję się różnych prezentacji przed całą grupę, które będę musiała przedstawiać :( Boję się, że źle się poczuję, że nie będę w stanie przedstawić bo będzie mi słabo i będę się bała że zemdleję...

No i to się jeszcze zmieniło, że wróciłam do sertraliny. Objawy uboczne trochę dobijały, bóle głowy, mdłości itd., teraz od ponad tygodnia męczy mnie bezsenność, dostałam alprazolam doraźnie na lęki ale na bezsenność nie pomaga... No cóż, zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Dopiero od pol roku mam nerwice ktora odkryli dopiero niedawno a juz zrobila mi pieklo z zycia. Mam 27 lat meza i 3 dzieci w wieku 8 6 i 2 lat. Mam tez rozrusznik serca od dziecka chyba genetycznie bo tata zmarl na zawal w wieku 37 lat. Zaczelo sie od skokow cisnienia i tetna od 50 do 150 w przeciagu minuty potrafilo tak skakac. Po paru wizytach pogotowia i pobytach w szpitalu dostalam tritico cr przeciw lekowe i beto zk na cisnienie i zmniejszenie tetna. Moje objawy sa bez przerwy wogole nie mam od nich spokoju. Nie wychodze wogole z domu z obawy ze cos mi sie stanie maz odprowadza i przyprowadza dzieci ze szkoly robi zakupy obiady gotuje babcia ktora z nami mieszka bo ja nie jestem w stanie wstac z lozka. Moje objawy to zawroty glowy pogot

rszenie wzroku w sekundzie zimne dlonie i stopy a za chwile uczucie strasznego goraca miekie nogi spocone i trzesace sie dlonie kluska w gardle bole w klatce jak przy zawale straszne bole krzyza lapanie powietrza w nocy nudnosci ciagle bekanie bole brzucha i uczucie silnego leku. Nie jestem w stanie sobie z tym poradzic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że dolegliwości fizyczne zostały wykluczone? Skoro byłaś w szpitalu, to pewnie miałas robione badania. Tym bardziej że dostałaś trittico czyli lek działający na psychikę. Byłaś u psychiatry/psychologa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak chodze do psychoterapeuty. Narazie zadnej poprawy. Tak samo teraz mam zawroty glowy i straszne oslabienie. Nie potrafie nic zrobic. A zawsze bylam odporna na stres i temu niechce mi sie tak calkowicie wierzyc w ta nerwice....a jeszcze wszyscy dookola mnie sie z tego smieja....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy tutaj byliśmy odporni. Ale w pewnym momencie organizm mówi 'stop". Ja jestem akurat hipochondrykiem i też nie wierzę w nerwicę. Wyszukuję różne śmiertelne choroby i badam się na wszystko z uporem maniaka. Tak działa ta choroba. Jest źle, są lęki, jest panika, strach, obawy i różne fizyczne objawy. A oprócz tego, tak jak piszesz, ludzie którzy nie rozumieją co się z Tobą dzieje mówią Ci: "weź się w garść", "ogarnij się" albo "nie wymyślaj". Wszyscy tu tak mamy. Rozejrzyj się trochę po forum. Jeśli leki, które zażywasz nie pomogły, to powiedz psychiatrze, żeby Ci je zmienił. Ale wiesz, że one nie zaskakują tak od razu? Trzeba odczekać kilka tygodni przynajmniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×