Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Cortezjusz, ale super, że się dobrze czujesz. Ja wczoraj miałam do wieczora bezobjawowy dzień, ale od wieczora do dzisiaj mam taki ból/ucisk głowy, nosa, że już nie mogę. Trzyma mnie od rana praktycznie non stop, spałam teraz 2h, to tylko wtedy nie czuję. W pracy prawie zwariowałam.

 

Carita, ja po fluoksetynie tej 30mg tak samo jak Ty- okropny niepokój, nie moglam nawet na chwilę usiąść, lęk, nawet w nocy się wybudzałam.

Ja akurat w calej mojej chorobie jedynie sen mam niezaburzony- mogę spać non stop, choć parę razy zdarzyło mi się wybudzić z lękiem. O dzisiaj biorę 20 mg.

Z galerii w niedzielę musiałam wręcz uciekać.

 

U mnie jeden objaw się kończy, za chwilę jest kolejny, już nie mam siły :( W domu czuję się najbezpieczniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzien był ok ale wieczorem znów sie zaczęło....dziwi mnie to budzenie w nocy...po powrocie z Anglii sie zaczelo...trwa to juz ponad tydzien, tsm pracowalem na nocki ale dziwne zebym sie tak dlugo przestawial? 2 tyg prawie juz... Mam zamiar wrocic do sportu bo miałem super cialo, lepiej się czułem i wszystko zepsulem:( wkrecilem sobie ze te objawy to przez silownie i wgl i ostatnio jak próbowałem wrocic to sie zle czulem na treningu...czas sie przelamac...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałam dziś film "Chemiczny spokój". Spora dawka prawdy o psychotropach . Jest w kawałkach na YouTube. Zrobiło mi się bardzo smutno. Najpierw poczułam się jak żałosny królik doświadczalny firm farmaceutycznych, potem jak narkoman, a na koniec jak kretynka, która wraz z pierwszą tabletką zafundowała sobie zamknięte koło. Sztucznie podnoszę sobie serotoninę, więc mój organizm nie dość, że nie produkował jej wystarczająco dużo lub szybko ją wywalał, to teraz zwolnił się z jej produkcji w ogóle. Tak więc jak tylko przerwę branie tabletek, to wiadomo, że nastąpi zjazd, bo nie ma innego wyjścia (tak było, kiedy chciałam odstawić leki, bo poczułam się lepiej). Fakt, że w tym czasie, kiedy zaczęłam brać tabletki, byłam takim stanie, że nic by do mnie nie dotarło z tej wiedzy, ale mam pretensję do lekarzy, do farmaceutów tworzących leki, że wydają na rynek coś, co pod pozorem pomocy, zabija, a w najlepszym razie bardzo utrudnia życie. Kiepski to partner życiowy: psychotrop. Kiepski i toksyczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cortezjusz, byłeś na badanich czy sam się zdiagnozowałes? :smile:

 

Ja też zaczęłam myśleć o tym błędniku, zwłaszcza ze po obustronnym zapaleniu uszu, a to już 6 tyg, zawroty nie minęły. A zaczęły się wraz z infekcją.

 

Dzisiaj mialam kiepski dzień- dużo zawrotów, uczucie ściągania w głowie, zaciskania. Dostałam takiego lęku, że polożyłam się spać na 3h i obudziłam z lękiem na całym ciele. Ale nie chcę brać Xanaxu, bo jak przestaje działać jest jeszcze gorzej.

 

hologram, ja mam depresję, nerwicę lękową i nerwicę natręctw

 

Carita, ja jestem od 14 lat na fluoksetynie. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja w ogóle nie wierzę w żadne antydepresanty.

Doraźne środki na uspokojenie - owszem, bo somatykę czasem wyciszyć trzeba, ale że tabletka WYLECZY mnie z depresji/nerwicy? W życiu. Pamiętajcie, że pacjent wyleczony to klient stracony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alu, to nie chodzi o to, że tabletka wyleczy. Po prostu biorąc lek, wiele osób żyje na co dzień normalnie, a nic innego im nie pomogło.

 

Mnie tabletki podniosły z łóżka, sprawiły, że funkcjonowałam i żyłam normalnie. Po 2 tygodniach poczułam się świetnie na tyle, aby normalnie zacząć funkcjonować. One nie leczą, pomagają gdy się je zażywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zauważyłam, że odsuwam się od ludzi. Zawsze miałam dużo koleżanek, kolegów, z którymi spotykałam się a to w domu, a to na mieście, cieszyłam się na te spotkania i były mi one potrzebne. A jak nie mogłyśmy się spotkać (bo dwie z nich wyprowadziły się na drugi koniec Polski), to dzwoniłyśmy do siebie, siedząc godzinami na telefonie i opowiadając sobie co u nas. Odkąd stało mi się to, co się stało, powoli traciłam zainteresowanie kontaktami z ludźmi. W pierwszym etapie na siłę spotykałam się, bo bałam się zostać sama ze swoimi panicznymi lękami. Ale w miarę opanowywania tych lęków przez tabletki i w miarę rezygnacji z walki (przechodzenie w stan bardziej depresyjny) coraz mniej miałam ochotę na te spotkania. Czasem szłam do kawiarni albo gościłam koleżanki u siebie, one coś mówiły, a ja czułam, że mnie zupełnie nie interesuje to, co mówią, udawałam, że je słucham, a myślałam o czymś zupełnie innym. Wiem, że to źle, ale odsunęłam się od ludzi. Część z moich koleżanek odsunęło się ode mnie, bo nerwica, depresja jest jak rak: nie wiadomo, co z takim człowiekiem zrobić, nie wiadomo co mu powiedzieć, ciągle jakiś taki smutek, beznadzieja, lepiej się z nim nie spotykać, bo nie zaraża już pozytywną energią, tylko smutkiem, odbiera chęć do życia. Zwłaszcza jak się było kiedyś bardzo energiczną i wesołą osobą, która rozdawała radość na prawo i lewo. Zauważyłam, że najlepiej czuję się sama ze sobą. Zupełnie sama. Jak ktoś chce się spotkać, to włącza mi się lęk i opór. Lubię zostawać sama w domu i nic nie robić. W ten weekend co prawda nie byłam sama, ale M. nadrabiał zaległości w pracy, więc tak jakbym była sama i to mnie cieszyło, że on jest czymś zajęty. I przez te dwa dni obejrzałam 32 odcinki 3 sezonu serialu HBO "Bez tajemnic". Może i serial o terapii jest wartościowy, coś uświadamia, ale jednak to według mnie nie jest normalne. Nie chce mi się nic robić, z nikim się kontaktować. Dawniej ciągle coś szyłam, ulepszałam, robiłam sama biżuterię, miałam tysiąc pomysłów na minutę co by tu jeszcze zrobić, ugotować... A teraz nie robię nic, niezbędne minimum, życie przecieka mi przez palce i chodzę coraz wcześniej spać, zajadam smutek słodyczami, więc tyję, bo niewiele się ruszam (wcześniej biegałam codziennie). Najchętniej nie robiłabym nic przez resztę życia. Czuję się jakbym miała sto lat, jakbym była krok przed śmiercią. Boję się tego stanu, boję się przyszłości... Nie umiem z tym nic zrobić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

buszujacywtrawie a co na taki stan terapeuta Ci radzi? W którą stronę Cię kieruje? Mój terapeuta - odnoszę wrażenie - że nie ma na mnie żadnego pomysłu :( Stoimy tak w tu i teraz jak w piwnicy z wodą i powoli ubranie naciąga tą wodą, ja się nie ruszam, mój terapeuta się nie rusza, jakoś nie robi nic, żebyśmy z tej piwnicy wyszli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, ja w pewnym momencie na terapii też stałam w miejscu. Nieraz tak bywa, ale to nie znaczy, że nie pomoże, czasem ma się wrażenie, że nie pomaga.

 

Mnie jak na razie pokonuje lęk przed zawrotami głowy :( doszło do tego, że robi mi się takie ciągnięcie w głowie i silne zawroty przy pochyleniu. Przy tym ogromny niepokój i kołatanie serca, mam wrażenie że mi klatkę piersiową rozwali. Dzisiaj zdenerwowałam się w pracy, to od razu tak silne zawroty i jakby całe ciało się trzęsło w środku. Byłam cała mokra.

 

Jak w pracy okazuje sie, że trzeba zrobić coś dodatkowego, od razu lęk i zawroty. Dzisiaj przez godzinę nie mogłam się uspokoić z tym sercem i zawrotami. Wczoraj za to miałam bezobjawowy dzień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Alexandra, ja od wczoraj mam nasilenie pewnych sytuacji w życiu i dostałam... zawrotów głowy, a dziś od rana widzę gorzej na prawe oko, jakbym miała o kilka dioptrii większą wadę wzroku. Z tą wadą wzroku już dwa lata temu biegałam po okulistach, bo myślałam, że ślepnę. Widziałam podwójnie, masakra. Teraz wiem, że to nerwicowe, bo się powtarza co jakiś czas i samo znika. Ale jest upierdliwe, bo w pracy dużo czytam i piszę. Zawroty mam takie dziwne. Nie cały czas tylko od czasu do czasu jakby ktoś na ułamek sekundy zamienił mi pion z poziomem. Nie wiem jak to nazwać. To jest taka błyskawiczna utrata równowagi i powrót, tak, że się nie zachwieję, ale świat przed oczami jakoś tak szybko kładzie się i powstaje. Ciekawa jestem co jeszcze, bo właśnie obowiązków życiowych mi chyba przybędzie i stresu też. Oby mnie tylko nie zabił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ma to samo. Ostatnio duzo na glowie, duzo spraw i problemow. Tez czuje uscisk w klatce, czasem jakby serce mocniej bilo. Tak to jest z nerwica. Po lekarzach juz nie latam bo wiem ze to nerwy. Staram sie uspokoic, ale to ciezko. Ostatnio dostalem beta bloker na zlagodzenie nerwow . Ale nie wiem czy brac, bo juz kiedys bralem i jakos wolal bym nie. Ehhh ciezkie te nasze zycie zycie nerwowych ludzikow.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi jak szybko bije to nie zwracam uwagi :P gorzej jak mi tak jak wczoraj zblokowalo sie cos w klatce...robilem z 2 lata temu echo serca ale podobno byl to jakis slaby lekarz i mysle czy by nie powtorzyc...w tym roku 2x holter u roznych lekarzy i wyszedl ok...ja mimo to nie potrafie sobie jakos tego poukladac ze nerwy moga cos takiego powodowac....oatatnio mam jeszcze uczucie pustki w brzuchu..dziwne uczucie bo nawet jak sie najem to i tak czasem czuje to... Jutro mam usg wezlow chlonnych a we wtorek taki wiekszy pakiet badan krwi...wykupilem sobie żeby profilaktycznie sie zbadac...trzymajcie kciuki zeby bylo ok :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochani! Stoję przed poważną decyzją, wyzwaniem zawodowym. Nie prosiłam się o nie, samo się pojawiło w formie propozycji (nie wiem, czy mogę ją odrzucić, sami wiecie...). Razem z tą propozycją od trzech dni wracają objawy nerwicowe. Już spałam lepiej, to znów budzę się w środku nocy cała zlana potem i widzę najczarniejszy scenariusz wydarzeń. Na żołądku mam non stop żelazną obręcz, a w środku czeluść, która próbuje mnie wessać, jednocześnie nie mogę nic jeść, zresztą zjedzenie czegokolwiek nie pomaga na ten stan żołądka. Mam boleśnie spięte mięśnie ramion i karku, a chwilami jakby miało mi odebrać władze w nogach. I ogólnie taki stan pobudzenia, zmęczenia, rozbiegania... Nawet nie tyle na dziś boję się pracy, co samo podjęcie decyzji jest dla mnie trudne. A mój terapeuta akurat wyjechał na miesiąc na urlop, więc nie mam kogo się doradzić, jeśli chodzi o moje stany :( Plus sytuacji jest jeden: stany depresyjne odeszły na drugi plan. Ponieważ mam przed sobą (jeśli podejmę wyzwanie) dużo pracy, obowiązków itd., to nie mam czasu na wersję "nie chce mi się żyć". Już myślę, jak coś zrobię, z kim, kiedy... Nawet wczoraj w tym całym nerwowym napięciu skróciłam i podszyłam firanki! Nie pamiętam, żebym przez ostatni rok zrobiła taki wyczyn. Drugi plus jest taki, że owszem, boję się bardzo, ale jest też we mnie ciekawość i chęć, żeby zacząć robić coś nowego, żeby podjąć wyzwanie. Mój M. podchodzi do sprawy po męsku, rzeczowo: co, gdzie, kiedy, za ile. Tylko na koniec rozmowy zapytał: "Czy Ty dasz radę? Bo nie chcę jeszcze raz przechodzić tego co rok temu... Nie dam już rady". No właśnie: Czy ja dam radę? Jak myślicie czy taki porządny kopniak w d... do zmobilizowania się i wzięcia odpowiedzialności za duży projekt może mi pomóc przezwyciężyć chorobę, czy może mnie zabić? Pisałam, że praca mnie męczy, nuży, ale też tę pracę wykonuję od lat i ona mnie już nudzi, a tu pojawia się nowe wyzwanie. Tylko nerwica stara...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Carita, ja na Twoim miejscu bym spróbowała. Z nerwicą czy bez, i tak musisz pracować. A nowy projekt może własnie skierować Twoje myśli na inne tory. Tak więc co za różnica czy ze swoją nerwicą bedziesz na starym czy na nowym? :smile: Oczywiście rozumiem, że nowe wyzwanie, nerwy, ale wg one bardziej mogą pomóc Ci własnie w napędzie do życia. Te objawy nerwicowe i tak miałaś wcześniej, bez nowego projektu. Trzymam kciuki!

 

Ja staram się isć do przodu. Z zawrotami czy bez chodze do miasta, pracy, do centrum. Nieraz lęk mam ogromny , ale i tak idę. Nieraz idę jak po trampolinie, ale to mija. Ostatnie 2 dni miałam niezłe. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×