Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

mnie dopadł dziś okrutnie silny atak w sklepie (już rok takiego nie doświadczyłam... nie bałam się tak nawet przy porodzie syna)... tak więc witaj nerwico, dawno się nie widziałyśmy... muszę odświeżyć kontakt z psychologiem.

 

 

 

co się stało?

 

mi dzień minął nawet spokojnie, teraz zaczyna się coś dziać mam nadzieje, ze do 18 wytrzymam.!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, ostatnio strasznie dużo problemów mi się na łbie spiętrzyło, które kiszę tylko w sobie (jak zawsze)... cała ja :-/ i tak dla otoczenia jestem uśmiechnięta a w środku przeżywam dramat... ale to już odrębna historia, nie będę przynudzać. W każdym razie dawno tak nie miałam. Już od rana było mi jakoś słabo, kolana mi się uginały i jakoś taki mega problem z koncentracją, komunikacją (jak z kimś gadałam przez telefon to nie do końca docierała do mnie ta rozmowa). A mimo wszystko wzięłam wózek, poszłam na spacer, spotkałąm koleżankę. Zostawiłam jej wózek na chwilę, weszłam do sklepu i bum! Jak już stałam przy kasie dostałam zawrotów głowy, uderzenie gorąca, w oczach zaczęło mi się dwoić, nie rozumiałam kasjerki). Chciałam w pewnym momencie powiedzieć "przepraszam, muszę wyjść" i wybiec. Jakimś cudem zapłaciłam, zakupy w rękę i szybko wybiegłam na murek przy sklepie... po kilku minutach mogłam wstać i dojść do domu. Dobrze, że to bliska koleżanka i wie o mojej nerwicy to chwilę o tym pogadałyśmy i jakoś przeszło... Ale okrutne uczucie zostało mi w głowie... A tak pięknie było... rok bez leków i wszystko ok... nie chciałabym wracać do prochów skoro tak długo już wytrzymałam..

 

A jak u Ciebie sprawa się ma z atakami? Już dawno nie byłam na forum więc nie kojarzę już życiorysu większości z forumowiczów :roll: funkcjonujesz jakoś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, ostatnio strasznie dużo problemów mi się na łbie spiętrzyło, które kiszę tylko w sobie (jak zawsze)... cała ja :-/ i tak dla otoczenia jestem uśmiechnięta a w środku przeżywam dramat... ale to już odrębna historia, nie będę przynudzać. W każdym razie dawno tak nie miałam. Już od rana było mi jakoś słabo, kolana mi się uginały i jakoś taki mega problem z koncentracją, komunikacją (jak z kimś gadałam przez telefon to nie do końca docierała do mnie ta rozmowa). A mimo wszystko wzięłam wózek, poszłam na spacer, spotkałąm koleżankę. Zostawiłam jej wózek na chwilę, weszłam do sklepu i bum! Jak już stałam przy kasie dostałam zawrotów głowy, uderzenie gorąca, w oczach zaczęło mi się dwoić, nie rozumiałam kasjerki). Chciałam w pewnym momencie powiedzieć "przepraszam, muszę wyjść" i wybiec. Jakimś cudem zapłaciłam, zakupy w rękę i szybko wybiegłam na murek przy sklepie... po kilku minutach mogłam wstać i dojść do domu. Dobrze, że to bliska koleżanka i wie o mojej nerwicy to chwilę o tym pogadałyśmy i jakoś przeszło... Ale okrutne uczucie zostało mi w głowie... A tak pięknie było... rok bez leków i wszystko ok... nie chciałabym wracać do prochów skoro tak długo już wytrzymałam..

 

A jak u Ciebie sprawa się ma z atakami? Już dawno nie byłam na forum więc nie kojarzę już życiorysu większości z forumowiczów :roll: funkcjonujesz jakoś?

 

 

Jakoś funkcjonuje ale ciężko, wczoraj poszłam do zaprzyjaźnionej pani kardiolog, dała mi leki na nadciśnienie, mamwziąć w razie nagłego skoku. Najchętniej zamieszkałabym w szpitalu, bp tam czuje się lepiej. Ciągle czuje strach, lęk, obawe, że to cisnienie skoczy i serce znów zacznie kołatać, a wtedy nie wytrzyma i umre !!! Echo, dopler i UKG w normie- serce zdrowe jak dzwon- chociaż tyle. Ale strach nadal we mnie jest. Teraz przyszłam do pracy, jestem tu 8 minut i już bym uciekła, już czuje się gorzej!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, pamiętam- w pracy było najgorzej. Ale pocieszałam się już później, że chyba pierdylion razy czułam się tak kiepsko i nic mi się nigdy jeszcze nie stało (żaden z czarnych scenariuszy o śmierci, omdleniu, zawale itp. się nie spełnił). Dożywałam do końca swojej zmiany i do domu. Tak będzie dziś i u Ciebie. Oby do fajrantu!

 

A uczęszczasz na jakąś terapię? Mi dopiero coś ruszyło po 3 miesięcznej terapii grupowej. Po raz pierwszy od wielu lat poczułam jakiś postęp. Tak więc polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, Ja z kolataniem serca mialam kiedys spore problemy. Wlasnie mialam takie "potkniecia", jakby na chwile stawalo, a potem takie silniejsze uderzeni. I mialam epizody, ze trwalo to np. 2 tygodnie (tak bardzo intensywnie, co pare minut). Bylam wykonczona... Ostatnio mialam tak z rok temu, w lipcu chyba. Potem amo jakos przeszlo. Nawet u lekrza nie bylam :)

Teraz zdarzaja sie takie pojedyncze, ale to raz na jakis czas.

 

Wiec jak ja to przezylam, to i Ty przezyjesz :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, a wiesz co mnie ostatnio meczy? Moze nie az w tkaim duzym nasileniu, ale jakos nie radze sobie, ze staniem w korkach... Jak jestem w samochodzie i jestem "przyblokowana", momentalnie wlacza mi sie lęk i takie poczucie, ze jestem w sytuacji bez wyjscia i nie moge szybko uciec itd. Ehhh a teraz wakacje się konczą, to zaczna sie jeszcze wieksze korki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi ja miałam takie ,,potknięcia`` w bicia serca na początku ciąży, też byłam przerażona. Biegałam po kardiologach, robiłam dużo badań i nic. W końcu zrzucili to na hormony. A kołatania same przeszły. Ale uczucie okropne i wyczerpujące, wiem :-/

 

nerwa korki i drogi międzymiastowe gdzie nie ma jak zjechać to ostatnio mój koszmar..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

another_memory, no wlasnie, ja do meidzymiastowych juz troche przywyklam, bo kiedys tez bylo ciezko. Ale z korkami i staniem na swiatlach nie mialam problemow. Az w czasie ostanich upalow dopadl mnie meeega atak paniki w korku wlasnie. Siedzialam w samochodzie, nie moglam zrobic nic, ani wysiąść, ani zjechać (zreszta, na zewnatrz było strasznie gorąca wiec bałam się i tego ;) ) a lek narastal i narastal. Po paru minutach oczywiscie przeszlo, ale uraz pozostal :-/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi ja miałam takie ,,potknięcia`` w bicia serca na początku ciąży, też byłam przerażona. Biegałam po kardiologach, robiłam dużo badań i nic. W końcu zrzucili to na hormony. A kołatania same przeszły. Ale uczucie okropne i wyczerpujące, wiem :-/

 

nerwa korki i drogi międzymiastowe gdzie nie ma jak zjechać to ostatnio mój koszmar..

 

hormony mówisz hmmm...... opowiem wam moja historie z ostatnich kilku tyg. 11 lipca- po 75ml gonal f i menopur i tak do 16.07, od tego dnia po 75ml gonal f , menopur i cetrotide i to do poniedziałku 20.07 w tym dniu zakończyłam proces stymulacji in vitro na krótkim protokole z antagonistą, w dniu 22-07-2015 miałam punkcje, 6 komórek w tym 2 zaplodnione- bo tylko 2 dojrzały. 1 komórka obumarła po 24h, druga w klasie 4B została mi podana, transfer w sobote 25 lipca. Od czwartku 23-07 brałam fragmin- przeciwzakrzpowo, zamur- przeciwzapalnie i luteinus- na przyrost progesteronu 3 x po 200mg. PONIEDZIAŁEK 27-07- skok cisnienia 160/100 tetno 102 i te kołatania, wyladowalam w przychodni ze starchem, z atakiem- z lękiem z myślami ze już po mnie. Cisnienei spadło do 140/90 dostalam krople na uspokojenie i tydz L4, bylo super, cisnienei wroiclo do normy. 06-08-2015 godz. 20:40 - odebrałam wynik BHcG - 0,100 - ciązy nie ma, załoba, płacz, złość...nie wiem co jeszcze... ale dałam rade, jakoś z tm sobie radziłam do 13.08- znów nerwy- nie wiem skąd, to nie był strach- to była złość, nerwy, ciśnienei skoczył- nie wiem ile, tętno 123 - kołatania okropne, za kółkiem w aucie, ledwo dojechałam do przychodni, znów ciśnienei spadło do 140/90, ekg w normie... nie wiem co się ze mną dzieje!!! Niczego się nie boje tak, jak tego kołatania!!! Nie umiem sobie z tym lękiem poradzić !!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi, Ja z kolataniem serca mialam kiedys spore problemy. Wlasnie mialam takie "potkniecia", jakby na chwile stawalo, a potem takie silniejsze uderzeni. I mialam epizody, ze trwalo to np. 2 tygodnie (tak bardzo intensywnie, co pare minut). Bylam wykonczona... Ostatnio mialam tak z rok temu, w lipcu chyba. Potem amo jakos przeszlo. Nawet u lekrza nie bylam :)

Teraz zdarzaja sie takie pojedyncze, ale to raz na jakis czas.

 

Wiec jak ja to przezylam, to i Ty przezyjesz :)

 

 

nerwa, ale mialas tak w chwili stresu? ze kilka minut trwało, jak dotykam szyi nie czuje ze serce bije, tylko takie mocne pojedynczu uderzenia- nieprzyjemne, trwa to kilka minut i spokoj. Takie pojedyncze tez czasem mam, raz sie wystrasze jak z nienacka jakos mnie łapnie, raz olewam- drugie czesciej! Ale boje sie ze to moje serce nie da rady i zejde w koncu z tego swiata, jak cisnienei z nerwoow czy sresu, starchu, leku mi skoczy to zaczynam popadac w panike i cisnienie idzie w gore wtedy serce bije szybko i sie zaczyna ta główna atrakcja. Nagle przestaje czuc jego bicie- jakby stało i tylko pojedyncze mocne uderzenia, kołatanie takie, jakbym w klatce miała ptaka! Pieczenie w mostku oczywiscie tez!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

another_memory, no wlasnie, ja do meidzymiastowych juz troche przywyklam, bo kiedys tez bylo ciezko. Ale z korkami i staniem na swiatlach nie mialam problemow. Az w czasie ostanich upalow dopadl mnie meeega atak paniki w korku wlasnie. Siedzialam w samochodzie, nie moglam zrobic nic, ani wysiąść, ani zjechać (zreszta, na zewnatrz było strasznie gorąca wiec bałam się i tego ;) ) a lek narastal i narastal. Po paru minutach oczywiscie przeszlo, ale uraz pozostal :-/

 

Hmm... o dziwo mnie ataki paniki (odpukać) w aucie omijają. Na szczęście nie miałam jeszcze takiego epizodu. I mam nadzieję, że mieć nie będę.

Bo autem jeździć nie lubię, ale niestety muszę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dusznomi ja miałam takie ,,potknięcia`` w bicia serca na początku ciąży, też byłam przerażona. Biegałam po kardiologach, robiłam dużo badań i nic. W końcu zrzucili to na hormony. A kołatania same przeszły. Ale uczucie okropne i wyczerpujące, wiem :-/

 

nerwa korki i drogi międzymiastowe gdzie nie ma jak zjechać to ostatnio mój koszmar..

 

hormony mówisz hmmm...... opowiem wam moja historie z ostatnich kilku tyg. 11 lipca- po 75ml gonal f i menopur i tak do 16.07, od tego dnia po 75ml gonal f , menopur i cetrotide i to do poniedziałku 20.07 w tym dniu zakończyłam proces stymulacji in vitro na krótkim protokole z antagonistą, w dniu 22-07-2015 miałam punkcje, 6 komórek w tym 2 zaplodnione- bo tylko 2 dojrzały. 1 komórka obumarła po 24h, druga w klasie 4B została mi podana, transfer w sobote 25 lipca. Od czwartku 23-07 brałam fragmin- przeciwzakrzpowo, zamur- przeciwzapalnie i luteinus- na przyrost progesteronu 3 x po 200mg. PONIEDZIAŁEK 27-07- skok cisnienia 160/100 tetno 102 i te kołatania, wyladowalam w przychodni ze starchem, z atakiem- z lękiem z myślami ze już po mnie. Cisnienei spadło do 140/90 dostalam krople na uspokojenie i tydz L4, bylo super, cisnienei wroiclo do normy. 06-08-2015 godz. 20:40 - odebrałam wynik BHcG - 0,100 - ciązy nie ma, załoba, płacz, złość...nie wiem co jeszcze... ale dałam rade, jakoś z tm sobie radziłam do 13.08- znów nerwy- nie wiem skąd, to nie był strach- to była złość, nerwy, ciśnienei skoczył- nie wiem ile, tętno 123 - kołatania okropne, za kółkiem w aucie, ledwo dojechałam do przychodni, znów ciśnienei spadło do 140/90, ekg w normie... nie wiem co się ze mną dzieje!!! Niczego się nie boje tak, jak tego kołatania!!! Nie umiem sobie z tym lękiem poradzić !!!

 

O kurde.. musze przyznać, że nie mam pojęcia o lekach, które opisujesz ale wnioskując, że to terapia in vitro to faktycznie możliwe, że to wahania hormonalne. Mi tłumaczyła kardiolog i ginekolog, że to od burzy hormonalnej- sugerował żeby się nie denerwować tą arytmią i przeczekać. Tak więc jeśli do dziś nic się nie wydarzyło od tych przeskoków to nadal nic Ci nie grozi. Co do in vitro i porażek znam aż dwie historie w najbliższym otoczeniu, że po wielu próbach i stracie nadzieji się udało. Trzymam kciuki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

another_memory, no wlasnie, ja do meidzymiastowych juz troche przywyklam, bo kiedys tez bylo ciezko. Ale z korkami i staniem na swiatlach nie mialam problemow. Az w czasie ostanich upalow dopadl mnie meeega atak paniki w korku wlasnie. Siedzialam w samochodzie, nie moglam zrobic nic, ani wysiąść, ani zjechać (zreszta, na zewnatrz było strasznie gorąca wiec bałam się i tego ;) ) a lek narastal i narastal. Po paru minutach oczywiscie przeszlo, ale uraz pozostal :-/

 

Skąd ja to znam... Od 2002 roku doskwierają mi skurcze dodatkowe serca i częstoskurcze (te odczuwałem już wcześniej, w szkole średniej) i przez nie nabawiłem się nerwicy lękowej z którą zmagam się do dziś... Bardzo boję się m.in. utknięcia w dużym, nieruchomym przez długi czas korku (np. blokada autostrady - sytuacja bez wyjścia - nawet na wiele godzin...) bo obawiam się wystąpienia tych skurczów dodatkowych - normalnie mam je może jeden, dwa na 2-3 dni czyli bardzo mało ale są dni kiedy wystarczy niewielki stres, lekka dawna adrenaliny i serce chodzi mi jak jakiś rozklekotany silnik - co kilka uderzeń skurcz dodatkowy... Miałem tak w czasie studiów zaocznych, że po wyjściu z uczelni lekka dawka adrenaliny wywoływała u mnie nieregularne bicie serca - przez to wpadałem w panikę i cała droga do domu była jednym wielkim horrorem... atak paniki ze skurczami dodatkowymi spędza mi sen z powiek bo jedno nakręca drugie i póki nie znajdę się w bezpiecznym miejscu to jest z każdą sekundą coraz gorzej... Najgorsze jest to, że często pod wpływem emocji serce bije mi regularnym rytmem ale sporadycznie jest tak, że łatwo wpada w arytmię.

 

Z korkami w moim (dużym) mieście jakoś się już oswoiłem (mam koło ratunkowe w postaci roweru w bagażniku) ale boję się pokonywania dłuższych tras samochodem - niestety co jakiś czas muszę jeździć bo żona ma rodzinę 200 km od mojego miasta. Od 2004 do 2010 roku nie jeździłem dalej niż 10 km od domu ale później znalazłem metodę na pokonywanie dłuższych tras - zanim gdzieś pojadę to sprawdzam gdzie po drodze są szpitale i stacje pogotowia i tak jak są oddalone od siebie o 30-40 km to jeszcze daję radę ale niestety z pomocą w postaci 1,5 tabletki Alproxu 0,5mg (biorę tylko doraźnie - na podróże) i 1/4 tabletki Bisopromercku 5mg (beta bloker). Mimo tych tabletek wpadam w panikę średnio raz na dwa takie wyjazdy ale póki co na szczęście żaden z tych ataków nie wywołał u mnie arytmii a po kilku minutach udaje mi się uspokoić i kontynuować podróż. Dla mnie idealny był by np. relanium dożylnie "pod ręką" bo kiedy zaczyna się atak paniki to czekanie pół godziny aż zacznie działać benzo to o 29 minut za długo... sam fakt posiadania czegoś takiego pewnie by mnie uspokoił.

 

Póki co - do 200 km jeszcze pojadę, rekord to 350 km ale autostradą, obok dużych miast gdzie są szpitale, latem przy dobrej pogodzie.

 

Jeżeli ktoś ma problem z kołataniem serca to dobre są na to beta blokery - zmniejszają działanie układu współczulnego na serce - czuje się to tak, że pojawia się strach ale nie ma on dużego wpływu na serce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja od tygodniu znów kiepsko nie wiem czy to ta zmiana pogody... Codziennie chodzę jakiś otumaniony, głowa otępiała lekko pobolewa jakbym był niewyspany, dodatkowo mdłości, uczucie wirowania w głowie, duszność, kaszel na siłę - masakra. Może u kogoś było lepiej i też ostatnio się pogorszyło? Wczoraj to już ataku dostałem nawet...

Niestety to nie koniec ostatnio zacząłem oglądać swoje pieprzyki. W TV ciągle gadają o czerniaku, pokazują jak na plażach ludzie mogą badać je u dermatologów, czasem poczytam jak Wy piszecie - zacząłem się bać a trochę pieprzyków mam fakt większość od xxx lat. I co lecieć teraz do dermatologa i badać je wszystkie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja od tygodniu znów kiepsko nie wiem czy to ta zmiana pogody... Codziennie chodzę jakiś otumaniony, głowa otępiała lekko pobolewa jakbym był niewyspany, dodatkowo mdłości, uczucie wirowania w głowie, duszność, kaszel na siłę - masakra. Może u kogoś było lepiej i też ostatnio się pogorszyło? Wczoraj to już ataku dostałem nawet...

Niestety to nie koniec ostatnio zacząłem oglądać swoje pieprzyki. W TV ciągle gadają o czerniaku, pokazują jak na plażach ludzie mogą badać je u dermatologów, czasem poczytam jak Wy piszecie - zacząłem się bać a trochę pieprzyków mam fakt większość od xxx lat. I co lecieć teraz do dermatologa i badać je wszystkie?

 

Pieprzyki mówisz.....przeszła to ok miesiąc temu a dwa tyg temu miałam taka fajna syt. Że zgolilam jednego ..... Mało nie zeszlam na zawał. Jeszcze jak sobie skręcała raka skóry to się dowiedziałam że mój sąsiad ma zdiagnozowanego. Ja wczoraj nawet lepiej. Dziś jeszcze ciężko stwierdzić. Boje się skoków i kołatan. Panicznie. Aż do tego stopnia że nie mierze ciśnienia że strachu że zobacze coś czego nie chciałabym i nakręcił mi lek. Może to faktycznie hormony i przejdzie. Cholera. Znów czuje się jak wrak. Boje się wychodzić z domu, boje się być sama, a niedawno nawet lubilam sama powiedzieć i pomyśleć ....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

another_memory, no wlasnie, ja do meidzymiastowych juz troche przywyklam, bo kiedys tez bylo ciezko. Ale z korkami i staniem na swiatlach nie mialam problemow. Az w czasie ostanich upalow dopadl mnie meeega atak paniki w korku wlasnie. Siedzialam w samochodzie, nie moglam zrobic nic, ani wysiąść, ani zjechać (zreszta, na zewnatrz było strasznie gorąca wiec bałam się i tego ;) ) a lek narastal i narastal. Po paru minutach oczywiscie przeszlo, ale uraz pozostal :-/

 

Skąd ja to znam... Od 2002 roku doskwierają mi skurcze dodatkowe serca i częstoskurcze (te odczuwałem już wcześniej, w szkole średniej) i przez nie nabawiłem się nerwicy lękowej z którą zmagam się do dziś... Bardzo boję się m.in. utknięcia w dużym, nieruchomym przez długi czas korku (np. blokada autostrady - sytuacja bez wyjścia - nawet na wiele godzin...) bo obawiam się wystąpienia tych skurczów dodatkowych - normalnie mam je może jeden, dwa na 2-3 dni czyli bardzo mało ale są dni kiedy wystarczy niewielki stres, lekka dawna adrenaliny i serce chodzi mi jak jakiś rozklekotany silnik - co kilka uderzeń skurcz dodatkowy... Miałem tak w czasie studiów zaocznych, że po wyjściu z uczelni lekka dawka adrenaliny wywoływała u mnie nieregularne bicie serca - przez to wpadałem w panikę i cała droga do domu była jednym wielkim horrorem... atak paniki ze skurczami dodatkowymi spędza mi sen z powiek bo jedno nakręca drugie i póki nie znajdę się w bezpiecznym miejscu to jest z każdą sekundą coraz gorzej... Najgorsze jest to, że często pod wpływem emocji serce bije mi regularnym rytmem ale sporadycznie jest tak, że łatwo wpada w arytmię.

 

Z korkami w moim (dużym) mieście jakoś się już oswoiłem (mam koło ratunkowe w postaci roweru w bagażniku) ale boję się pokonywania dłuższych tras samochodem - niestety co jakiś czas muszę jeździć bo żona ma rodzinę 200 km od mojego miasta. Od 2004 do 2010 roku nie jeździłem dalej niż 10 km od domu ale później znalazłem metodę na pokonywanie dłuższych tras - zanim gdzieś pojadę to sprawdzam gdzie po drodze są szpitale i stacje pogotowia i tak jak są oddalone od siebie o 30-40 km to jeszcze daję radę ale niestety z pomocą w postaci 1,5 tabletki Alproxu 0,5mg (biorę tylko doraźnie - na podróże) i 1/4 tabletki Bisopromercku 5mg (beta bloker). Mimo tych tabletek wpadam w panikę średnio raz na dwa takie wyjazdy ale póki co na szczęście żaden z tych ataków nie wywołał u mnie arytmii a po kilku minutach udaje mi się uspokoić i kontynuować podróż. Dla mnie idealny był by np. relanium dożylnie "pod ręką" bo kiedy zaczyna się atak paniki to czekanie pół godziny aż zacznie działać benzo to o 29 minut za długo... sam fakt posiadania czegoś takiego pewnie by mnie uspokoił.

 

Póki co - do 200 km jeszcze pojadę, rekord to 350 km ale autostradą, obok dużych miast gdzie są szpitale, latem przy dobrej pogodzie.

 

Jeżeli ktoś ma problem z kołataniem serca to dobre są na to beta blokery - zmniejszają działanie układu współczulnego na serce - czuje się to tak, że pojawia się strach ale nie ma on dużego wpływu na serce.

 

A byłeś z tym u lekarza. Ja jak mi cisnienie skoczyli miałam tak że nie wyczuwalam tętna tylko takie fruwania serca w klatce. Jakbym nie biło wcale tylko raz na jakiś czas uderzało silniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy ktos z was miał atak paniki ze skokiem ciśnienia i kołataniem serca? Uczucie jakby serce stawało i za chwilę pohedyńce uderzenia..... tak jakby ptak trzepotał skrzydłami w klacie?

 

Mam co chwilę takie objawy. Do tego jeszcze dochodzą problemy z oddychaniem, czasami wręcz hiperwentylacja. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tych objawów - choć bywają uporczywe i strasznie przeszkadzają ...

Ale wiem, z czego wynikają - po prostu tak mam kiedy długo nasilają się stresy i lęki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tez mam dodatkowe skurcze ,ogólnie jazdy z sercem i oddechem.boje się tego.

 

Po co? Im bardziej się boisz - tym silniejsze objawy - trzeba nauczyć się z tym żyć. NIESTETY :(

 

Wiem niestety , :( Moje skurcze albo mnie przyduszaja na chwile na srodku klatki,albo czuje takie podwójne bach bach i jest ok. Podobno takie skurcze to u nerwicowcow normalne ,jak i u zdrowych ludzi.mnie sie zdążają bez powodu,albo np.przy schylaniu czy zgięciu ciała . Ten stach jest silniejszy .biore codziennie magnez .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten stach jest silniejszy .biore codziennie magnez .

 

Silniejszy - do czasu - aż pogodzisz się z tym stanem. Mnie mój stan nie raz wkurza, już się go nie boję (tak samo jak nie boję się śmierci - i tak kiedyś przyjdzie) - ale wiem, że go nie zmienię dopóki się nim przejmuję. A tak wiele zależy od naszego podejścia i sposobu myślenia. .. Trzymam kciuki w walce z lękiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten stach jest silniejszy .biore codziennie magnez .

 

Silniejszy - do czasu - aż pogodzisz się z tym stanem. Mnie mój stan nie raz wkurza, już się go nie boję (tak samo jak nie boję się śmierci - i tak kiedyś przyjdzie) - ale wiem, że go nie zmienię dopóki się nim przejmuję. A tak wiele zależy od naszego podejścia i sposobu myślenia. .. Trzymam kciuki w walce z lękiem.

 

Dziękuje :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×