Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ataki (jak wyglądają, jak sobie radzimy)


cicha woda

Rekomendowane odpowiedzi

Bo najpierw terapia, potem leki. Nigdy na odwrót. Doraźnie mogę zrozumieć, w chwili słabości. Ale warunki które pani przedstawia, działają na niekorzyść lekarzy z którymi pani się spotkała, spotykała - ale jeśli nie, to proszę nie być uprzedzonym, wiem to może być trudniejsze. Z Racji skalowania medialnego obrazu relacji --chory-->pacjent.

 

Naprawdę poważnie zastanawiam się nad otwarciem własnej kancelarii prawniczej ds. medycznych. To już zakrawa o zbrodnię społeczną, ta amputacja empatii psychiatrycznego grona.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi, wiem. Ale mam własne wypracowane metody, oraz metody których nabrałem podczas psychoterapii w Monarze. Moje życie ładnie przedstawia obrazek wel2 http://cestacloveka.sk/wp-content/uploads/2014/05/butterfly-rock.jpg

 

Poza tym podczas rzucania wódy i twardych dragów są podobne stany albo nawet gorsze niż depresja i frustracha. Szczękościsk taki że masz ochotę wgryzać się w drewniany fotel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nez, to różnie bywa. Czasem terapeuta nie jest w stanie juz pomóc i trzeba najpierw włączyć leki, a potem dopiero terapię. To zależy, kto w jakim stanie się znajduje. Jeżeli człowiek ma dużo obowiązków to musi pomóc sobie od momentu pojawienia sie objawów (leki). A potem psychoterapia, by zejść z leków i nauczyć sie technik relaksacyjnych. Tak było w moim przypadku :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wstałam i sie zaczęło :/ szybkie bicie serca, kręcenie w głowie, uczucie pieczenia rąk, oraz tego ze zaraz sie przewroce. Juz nie daje rady wesprzyjcie mnie :/ :( chce mi sie wyć.

Jak się teraz czujesz? Zastanawiałaś się, skąd się biorą takie ataki? Chodzisz na psychoterapię?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobrze rozumiem, ale uważam nadal i uważał będę. Przepraszam nie chcę nakręcić negatywnie, wobec obecnych działań, ale uważał będę że lepsza dobra terapia niż dłoń pełna leków. Bo to tak jakby mieć nogi ale potrzebować wózka żeby chodzić. A terapia - to taka gimnastyka umysłu i prawdziwa rehabilitacja. A nie amputowanie sobie części siebie. Bo akurat leki to jedno, ale pełna wizyta u lekarza specjalisty musi obejmować zagadnienia z dziedziny seksuologii, diety, przyzwyczajeń, rutyny, problemów dnia codziennego. Wiesz że część chorób psychicznych bierze się z nieprawidłowego snu, bo akurat leżymy na nie odpowiedniej poduszce i materacu? Rozumiem że można przesadzić i paranoicznie szukać co jeszcze itd. Ale to są ważne współbieżne dla psychiki. A tak mamy kliniki coraz bardziej pełne niedoleczonych pacjentów. Bo zamiast się umówić na pół godziny na konkretny termin, lecą po kolei - może ktoś da więcej, może ktoś znajomy, może ktoś da kopertę - i im się kręci, ludzi nie ubywa bo choroba tkwi w człowieku całe życie. Tylko albo się z aktywizuje i zwycięży zdrowie albo nie. Oni to dobrze wiedzą. Więc ta kancelaria medyczna jest jak najbardziej na miejscu. Podważyć kompetencje lekarza proforma, choćby w celu re-ewidencji zakresu świadczenia usług - powinna być jak najbardziej na miejscu. Bo na razie w Polsce, po długoletnim dochodzeniu w tym zakresie - obserwuję amputację empatii - szczególnie z zakresu działań lekarzy tzw. specjalistów. Wiele razy to powtarzałem, ktoś nie ma powołania, nie ma odpowiednich predyspozycji lub leci tylko na kasę ze względu na charakter pracy. Nie powinien leczyć. I taka kancelaria powinna tropić i zamykać kliniki w których specjaliści leczą źle.

 

Wracając do leków, one często wykoślawią i zrujnują jeśli wizyta u lekarza przebiegła zgodnie z tradycją ---problem---brak wnikania w problematykę ---pobieżność ---przepisanie recepty jaką pacjent sobie życzy ---uczucie zwolnienia z odpowiedzialności bo pacjent ma to co chciał ---wyszedł szczęśliwy, ale czy zdrowy?

 

 

Przepraszam Agusiab, życzę powodzenia i trzymam kciuki - nie zawsze lekarz się myli, ale akurat przeszedłem długie dochodzenie z powodu podjętych niepoprawnie prawnie i medycznie kroków które prawie mnie nie zabiły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nez pozwol ze nakreśle ci troche moja sytuacje, bo widzę ze masz troche inaczej cu ciebie był chyba problem z uzależnieniem rownież, byłam szczęśliwa zawsze, szczęśliwe dzieciństwo, zawsze miałam to co chciałam, w 2013 roku zmarła na poczatku ciazy babcia dostałam wtedy krwotoku i musiałam zaczac leżąca cięże, po 3 miesiącach zmarł dziadek byłam wtedy w 5 miesiącu dzien po śmierci dziadka trafiłam do szpitala ze skurczami, kazali mi wypelniac kartę urodzenia noworodka lekarz na IP rzucił do mnie tekst ze jeśli sie urodzi to i tak nie bedzie co ratować bo dziecko jest za małe, szcześliwie wszystko sie wyciszyło po miesiącu znowu trafiłam do szpitala z krwawieniem tym razem juz było ciut lepiej bo maluch miałby wrazie ci jakieś szanse szcześliwie ciąże donosiłam prawie do samego końca. Dwa dni przede mną urodziła kolegi żona i wszystko było super noestety, przed wigilia ich synek zmarł - przyczyna smierć łóżeczkowa. Oprócz tego moja koleżanka była w ciazy niestety wiedziała ze dziecko które urodzi ma bardzo poważna wadę serca nieoperacyjna i wadę genetyczna - miało nie przeżyć porodu , los postąpił jednak inaczej i dał im sie nacieszyć dzieckiem

2 miesiące, kolejna smierć dziecka bardzo mnie przytłoczyła, mała widywałam przez te 2 mce prawie codziennie. Jeszcze przed śmiercią tej małej nasz pies bardzo zachorował mimo ze wiedziałam ze nie ma dla Niego nadziei prawie od samego poczatku bo zachorował jak miał rok. Miał przewlekła niewydolność nerek. Dzien w dzien dawałam mi po 16 tabletek udało sie go tak utrzymać przez 10 Mcy. Przed majówka musieliśmy podjąć decyzje o uśpieniu bo nerki przestały funkcjonować. Płakałam przez 2 tygodnie non stop a wcześniej 2 tygodnie tez jak woziliśmy go na kroplówki.zaraz po tym wydarzeniu zaczęło Mi dzwonić w uchu - dr google zdiagnozował guza mozgu. Pierwszy atak miałam przed wyjazdem na wakacje, zawsze bałam sie latać samolotem ale ty stres pewnie osiagnął apogeum i zaczęlo sie kołatanie serca. Po powrocie poszłam do neurologa zrobiłam RM głowy który nic nie wykazał i chwile był spokój, zeby nie było łatwo zaczęłam wynajdywać inne choroby i problemy i tak o.... Mam dość chce życ jak kiedyś. To juz znacie moja historie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Agusiab - przykro mi to się czyta, przykro mi też że doświadczyłem już tyle bólu swojego i poznałem tyle samo podobnych historii co Twoja - przeżywając je niejako z ludźmi którzy je przeżywali. Już nie jestem taki otwarty na czułość tych historii jak kiedyś. Śmierć wpisana jest w życie, w życie odchodzenie i przemijanie. Tym bardziej smutne gdy dopada kogoś kto nie miał dane się nim nacieszyć.

 

 

Jednak to kołatanie serca i ból głowy, czy miałaś robiony rezonans serca? Objawy które wykazujesz, krwotoki, kołatanie serca, bóle głowy - pasują jak ulał do mikroskopijnej dziurki serca którą możesz mieć. Ludzie żyją z tym po kilkanaście lat, przeżywają dwie ciążę i nic - żaden lekarz nie wpadnie że to może być to. Proszę - chociażby dla mojego spokoju, sprawdź serce dokładnie pod tym kątem, jeśli lekarz nie będzie słuchał to delikatnie zasugeruj że konsultowałaś to pod kątem medycznym z inną osobą - przez internet. Objawy pasują 100% biorąc pod uwagę je wszystkie razem do kupy. Proszę zrób to dla mnie i przebadaj się pod kątem dziurki w sercu. Zabieg nie jest skomplikowany, i zazwyczaj przebiega bez komplikacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przedwczesne krwotoki łożyska mogą wynikać z wrodzonych wad serca, taka mikroskopijna dziurka w sercu - nie przeszkadza w życiu jednak skutecznie je utrudnia. Proszę wykonaj takie badanie przy najbliższej okazji, przynajmniej wykluczysz kolejną tezę.

 

A wujka googla nie słuchaj, polecam kupno jeśli bardzo Cię to interesuje - np. Fromme "o sztuce miłości" To dzieło z zakresu psychologii. Bardzo dobre zresztą. Lub medycznie, książki medyczne na studia dla absolwentów wydziału medycznego. Wujek google ma to do siebie że najwięcej tam steku bzdur, a mało prawdziwych informacji - szczególnie z zakresu wiedzy akademickiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

megumi178, ja znowu po wypaleniu papierosa dostaje dziwnego stanu w nogach i rękach a czasami wręcz atakuje mnie panika. Naprawdę nie wiem co się dzieje kiedyś tak nie miałem,boję się palić normalnie. Czasem spale paczkę i nic mi nie jest a czasem wystarczy tylko jeden i zaraz wariuje.

Czyli nie jestem z tym sama.. Ironia, nawet już papierosów palić nie mam ochoty.

 

ja mam podobnie, nie palę już tydzień, ale paradoks nie ??? objawy które nas tak męczą doprowadzają nas do tego że rzucamy palenie, gdyby nie było tej " francy " w nas paliła bym pewnie dalej, może jeszcze mam jej podziękować ????? :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, nie chciałam zakładać oddzielnego tematu, bo w sumie nie wiem do jakiego go przyporządkować, ale od pewnego czasu zastanawiam się nad czymś co męczy mnie odkąd pamiętam. Mianowicie chodzi mi oto, że moje ciało maksymalnie się "napina", wzrasta kołatanie serca na hmm hałas? Np. kiedy leżę spokojnie w łóżku i zasypiam sygnał sms potrafi mnie tak "przerazić", że aż ciężko to określić-nagle ciało zastyga w napięciu a serce kołacze z niewyobrażalną siłą, to samo odczuwam gdy ktoś krzyknie na mnie/w pobliżu mnie do tego dodając, zabrzmi to śmiesznie "uczucie zbitego psa". Czy są to objawy paniki? nerwicy? czy po prostu już do reszty "zwariowałam" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, nie chciałam zakładać oddzielnego tematu, bo w sumie nie wiem do jakiego go przyporządkować, ale od pewnego czasu zastanawiam się nad czymś co męczy mnie odkąd pamiętam. Mianowicie chodzi mi oto, że moje ciało maksymalnie się "napina", wzrasta kołatanie serca na hmm hałas? Np. kiedy leżę spokojnie w łóżku i zasypiam sygnał sms potrafi mnie tak "przerazić", że aż ciężko to określić-nagle ciało zastyga w napięciu a serce kołacze z niewyobrażalną siłą, to samo odczuwam gdy ktoś krzyknie na mnie/w pobliżu mnie do tego dodając, zabrzmi to śmiesznie "uczucie zbitego psa". Czy są to objawy paniki? nerwicy? czy po prostu już do reszty "zwariowałam" ;)

niektórym tak objawia się nerwica

reaguje dokładnie tak samo, tzn. głośny hałas lub krzyk doprowadzają mnie do ataku paniki

nie mogę nawet telewizji głośno słuchać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vespertinenie wiem jak to nazwać ale myślę że to są objawy nerwicy lękowej ponieważ mam to samo czasem tylko inne reakcje. O dziwo czasem gdy sam krzyknę to odczuwam lek tylko tyle że w nogach albo w brzuchu. Nawet telewizji nie mogę oglądać bo jak jest scena ze ktoś upadnie na filmie albo ktoś kogoś uderzy i już mam to uczucie, dziwne to ale prawdziwe. Dziś miałem kilka ataków paniki i lęków ale to pewnie przez te zasrane papierochy,nogi i ręce z dziwnym uczuciem i gula w gardle na maksa. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie dzwonić po karetkę ale jakoś ustąpiło po xanaxie.

 

-- 30 sty 2015, 21:27 --

 

Agusiab1, nie chcę się narzucać ale jeśli czasem chcesz pogadać podaj swoje namiary na pw to postaram się odezwać może razem sobie pomożemy bo mi brakuje bratniej duszy do rozmow. Plus taki jest z tego że mieszkam w innej strefie czasowej więc nocami jestem dostępny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dobrze, że nie jestem sama... nie mogę palić, bo dostaję napadu paniki. Kiedyś piłam kawę z rana i do tego kilka fajek, teraz umieram, robię się sztywna, drętwieją mi ręce, nogi i twarz. Czasem zapalę, zazwyczaj jak zaczyna działać zomiren. Wtedy czuję się dobrze. Czas rzucić palenie. Z kolei mam lęk przed życiem bez papierosa. I koło się zamyka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

vespertine Nigdy się nie zastanawiałam nad tym, bo myślałam, że wszyscy tak mają, ale właściwie ja od dziecka mam coś podobnego. Za każdym razem w momencie potencjalnego zagrożenia, czyli zawsze jak ktoś krzyknie, czy jak zobaczę, że ktoś upada choćby w TV, mam wrażenie jakbym sama miała się przewrócić, takie uderzenie od głowy po koniuszki palców u stóp. Jakby nie wiem taki prąd, aż tracę wzrok na sekundę lub dwie. Jak byłam dzieckiem często nie mogłam zasnąć bo co chwilę miałam wrażenie, że spadam, nawet od tego się budziłam. Teraz też często tak mam. 100% napięcie z byle powodu.

 

Słuchajcie, może ktoś z was ma podobnie i jakoś mi pomoże, czy coś doradzi, bo jak na razie nie udało mi się znaleźć pomocy nawet u psychiatry. Chodzi o radzenie sobie z takimi chorymi atakami agresji, złości, sama nie wiem czego. Wygląda to tak, że zaczynam się denerwować i nagle wpadam w jakąś okropną złość, której nie potrafię rozładować, strasznie się boję tego bo kompletnie nad sobą nie panuję, a muszę bo jestem mamą dwójki maluchów. Często mam takie myśli (w momencie ataku) żeby rzucić dzieckiem czy je szarpnąc, dotyczy to też innych osób. Po prostu nie mogę tego opanować, przez co działam afektywnie, nagle czymś rzucam czy coś. Jestem bardzo autoagresywna, kiedy sobie nie radzę ciągle gryzę wargi, obgryzam paznokcie, trzaskam ręką o kant szafki. Ostatnio wróciło cięcie się, myśli samobójcze i cały ten syf... Nie wiem co mam z tym zrobić. Straszna kupa, bo przez to z kolei wpadam w panikę, że zrobię dziecku krzywdę, ta panika z kolei wpędza mnie w stany depresyjne i tak dalej... Może polecicie jakieś leki na przykład bo ten, który mam brać w razie napadu to Hydroxyzinum w syropie, który jest cienki jak tyłek węża i mało co pomaga. 10 dni temu byłam u psychiatry a już wychlałam butlę 200ml. Miał niby wystarczyć na miesiąc. Wkurza mnie to bo durny psychiatra nawet mnie nie wysłuchał, stwierdzając, że na pewno przerasta mnie opieka nad dziećmi i to dlatego. Straszna bzdura bo wiem na sto pro, że tak nie jest. Atak pojawia się nagle, nie ma związku ze zmęczeniem bo czy to rano czy wieczór działa tak samo.......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam podobnie, tylko że u mnie na szczęście nie ma autoagresji. Bardziej boję się o to że mógłbym komuś wyrządzić krzywdę, jak siedzi u mnie dziewczyna to boję się że mogę jej coś zrobić, co powoduje jeszcze większe nerwy :-/ Współczuję Ci bardzo i życzę dużo wytrwałości ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, nie chciałam zakładać oddzielnego tematu, bo w sumie nie wiem do jakiego go przyporządkować, ale od pewnego czasu zastanawiam się nad czymś co męczy mnie odkąd pamiętam. Mianowicie chodzi mi oto, że moje ciało maksymalnie się "napina", wzrasta kołatanie serca na hmm hałas? Np. kiedy leżę spokojnie w łóżku i zasypiam sygnał sms potrafi mnie tak "przerazić", że aż ciężko to określić-nagle ciało zastyga w napięciu a serce kołacze z niewyobrażalną siłą, to samo odczuwam gdy ktoś krzyknie na mnie/w pobliżu mnie do tego dodając, zabrzmi to śmiesznie "uczucie zbitego psa". Czy są to objawy paniki? nerwicy? czy po prostu już do reszty "zwariowałam" ;)

 

 

Mam dokładnie to samo w momencie, gdy przychodzi sms albo, co gorsza, jak ktoś dzwoni.

Czuję się wtedy tak, jakbym miała dostać ataku serca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorszy atak miałem pod koniec listopada, w trakcie remontu. Całe mieszkanie było zabezpieczone folią. Wszędzie folia. Miałem do dyspozycji połowę swojego pokoju. Nawet łóżka nie dało rady rozłożyć, bo było zawalone gratami. Pierwsza noc to była masakra. Ja sam w domu... Przy głowie folia, za głową folia, żeby wyjść z pokoju trzeba się przedzierać przez 5 warstw folii. Próbuję zasnąć, a tu ni chu chu... Poczułem się jak w klatce. Jeszcze wtedy nie miałem dostępu do wc i wody. Wizja tygodnia spędzonego w takich warunkach sprawiła, ze wpadłem w panikę. Tysiące myśli w głowie, serce zaczęło mi walić i z coraz większym trudem oddychałem. Myślałem, że to zawał. No pięknie, zaraz tu umrę! Rano zostanę odnaleziony pod gruzami folii. Chciałem wyjść na zewnątrz, ale coś mnie powstrzymało. W końcu zapuściłem jakąś odmóżdżającą gierkę na tablecie i pooooowooooooli zaczęło przechodzić. Kolejna noc była nieco lepsza, chociaż tez nieprzespana, a później to już luzik.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dopada mnie atak, najczęściej sobie z nim nie radzę. Staram się uspokoić i zachowywać racjonalnie, ale zazwyczaj wtedy wali mi się cały dzień, albo jego część. Chociaż przywykłam do tego, że mogę zawieść i nie dać rady wsiąść do autobusu, żeby dojechać na spotkanie, albo jeść przez cały dzień stary, suchy chleb, bo nie jestem w stanie wejść do sklepu jak jest tam ktoś oprócz kasjerki. Bardzo często mam kompletnie nieracjonalny lęk przed przejściem przez ulicę, to jest jakiś koszmar jak mam coś do załatwienia po drugiej stronie ulicy. Jeszcze jak są światła to spoko, ale jak nie to zazwyczaj stoję kilka metrów z boku, obserwuję drogę i czekam długie minuty na okazję przejścia, a jak w końcu się odważę to przebiegam nie patrząc na boki jakby mnie ktoś gonił co najmniej. I nie boję się tego, że coś mnie potrąci, ale nie znoszę sytuacji jak auto się zatrzymuje, żeby mnie przepuścić, wtedy już wgl nie jestem w stanie przejść. Wycofuję się i odchodzę kilka metrów i za chwilę robię kolejną próbę. Żałosne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×