Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Ja juz sam nie wiem jestem w bardzo powaznej kropce sam skłaniam sie bardziej na wzięcie leków

 

Mateuszzzz90 - a co na to Twój lekarz prowadzący?? Chyba wspominałeś mu o zbliżającej się maturze? Myślę, że przede wszystkim jego powinieneś się poradzić. No i to Ty sam wiesz, jak się czujesz. Przez te kilka dni efektu prawdopodobnie jeszcze wielkiego nie będzie więc może jednak poczekaj aż będzie po maturze, czasem skutki uboczne, zanim organizm przyzwyczai się do leku są nieprzyjemne. Może skonsultuj się jeszcze z lekarzem? Razem na pewno dojdziecie do jakiegoś rozwiązania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shani, juz komus kiedys napisalem na tym forum cos w tym stylu :D. A jak sie odbic. to juz trudniejsza sprawa :). Hmm, ktos ostatnio mnie powiedzial, ze juz nie moze byc normalnie :P. Tzn w nerwicy trzeba od poczatku tworzyc definicje normalnosci :D. Pozdrawiam :)!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic mi się nie chce, najlepiej leżałabym pod kocem, przespała życie...

Oj, skądś to znam.

 

Uff, rozmówiłam się wczoraj z sympatią z kraju zagranicznego i wylazłam na chwilkę do pubu do znajomych.

A dzisiaj to nawet zaległe prace odrabiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amy Lee, widać że postępy robisz Ja tak samo wczoraj powylegiwałam się wczoraj na kocyku na działce mmmm ale było super a póżniej z synem poszliśmy na lody, do parku, do miasta i do mojej siostry Dawno tak wspaniale się nie czułam jak wczoraj, tylko nogi od chodzenia trochę bolały ale to pryszcz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy miałam dzień, a właściwie noc, piszę sobie o tym w tym dziale, bo tak się jakoś przyzwyczaiłam.

 

No i pomyślałam, że skorzystam z anonimowości internetu, bo jakbym wyskoczyła z tą historią do znajomych, toby zrobili takie oczy :shock: i nic nie poradzili.

 

Grunt, że nie wytrzymałam i napisałam sympatii mojej, co mi się złego ostatnio przydarzyło (może rozwinę temat w PTSD :roll: ) no to on zdecydował się też napisać mi o swoich problemach i troszkę mnie ścięło z nóg. Na potrzeby posta nazwijmy tego pana Johan, mieszka w kraju skandynawskim i gra w fajnym zespole, poznałam go na koncercie, przyjaźnimy się (a może nawet trochę bardziej). Opowiedział, że miał dziewczynę (z kraju latynoamerykańskiego), która go dość wykończyła emocjonalnie (deprecha, alkohol, próby samobójcze, awantury w miejscach publicznych), zerwali 3 lata temu. Zdziwiłam się trochę, że dalej tak przeżywa, w końcu niesamowicie pogodny i otwarty facet. I co on mi mówi? Że się do niej urząd imigracyjny ze skandynawskiego kraju doczepił i ona musi być u niego zameldowana, bo ją deportują. A rodzina w kraju latynoamerykańskim jej nie kocha czy coś i jak nie zostanie w kraju skandynawskim, to sobie zrujnuje życie (chociaż jak dla mnie to może wracać skąd przyjechała, lamy pasać, nienawidzę toksycznych pasożytów i szantażystek emocjonalnych!). No i ona, nazwijmy ją na potrzeby posta Esmeralda, u niego mieszka póki nie dostanie obywatelstwa i będzie mogła wreszcie wyp... wyprowadzić się. Podobno już nie długo, podobno ona ma jakiegoś innego chłopaka, ale u NIEGO mieszkać nie może, bo on ma chorego ojca... i ja sobie myślę: NO HALO? Jak ktoś ma jakieś toksyczne problemy to ja się trzymam od tego z daleka, bo jeszcze na mnie trucizna przejdzie :!: Problemy obcych ludzi mają determinować jak ja się czuję?

 

No i Johankowi wyperswadowałam, żeby przemyślał swoje życie i nie brał na siebie problemów wszystkich dookoła i nie próbował uszczęśliwiać wszystkich ludzi, których zna. I ja chcę się z nim zobaczyć jak on już będzie wolny od toksyn a nie siedzieć i rozdrapywać rany. Chociaż po nim tego nie widać, jest taki pogodny i serdeczny.

 

Swoją drogą napisałam mu, co mnie w życiu boli, poryczałam się przy tym. Zrobiło się jasno (6.00?) poszłam na spacer i zmarzłam :(

 

Teraz wróciłam z uczelni, czuję się jak na ewidentnym kacu, a kropli nie wypiłam.

 

Luuuudzie, myśleliście, że to tylko w książkach jest tak, że facet, który się podoba głównej bohaterce trzyma wariatkę na strychu? :o

 

A katharsis? Oczyszczenie przez litość i trwogę?

 

Wszystko się zdarza. Wystarczy włączyć komunikator w złym momencie :shock:

 

Puenta: każdy się najpierw powinien zająć swoim życiem. A jak już się dogada sam ze sobą, to zatroszczyć się o najbliższych. I tylko o nich, nie o wszystkich dookoła, bo wszystkim się dogodzić nie da.

 

O różnych formach "zajmowania się swoim życiem" już wkrótce w "krokach do wolności" 8)

 

Wybaczcie ironiczny ton, ale pomaga mi się zdystansować. Tak w ogóle to jestem totalnie zmarnowana.

 

Ale żeby wariatkę w mieszkaniu ukrywać przed urzędem imigracyjnym?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Venus, nie schizuj kobieto !!! ;) Bo Cie wezme na terapie bardziej wstrzasowa, tydzien zemna w domu :D gwarantuje ze po tych przezyciach wszystko minie ....albo zabiora Cie do wariatkowa :lol:

 

Darek, gdyby nam sie urywało, pekało itd w organizmie od przykladania , dotyku to bysmy juz nie zyli ;)

Takze Ty tez nie schizuj bo Cie ciasteczkowy potwor Rid pozre :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×