Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój dzisiejszy dzień


daablenart

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj jest mi ciężko. :( Na dodatek zaczynam wątpić w sukces psychoterapii, a jest to moja ostatnia deska ratunku. Oprócz tego, że dowiedziałam się, że nie jestem chora psychicznie (oczywiście spadł mi kamień z serca) męczę się dalej. Nie wiem co mam robić... zapisałam się na warsztaty kreatywności, chodzę, biorę udział w zajęciach, dojeżdżam półtora godziny w jedną stronę i jest bardzo fajnie. Jednak gdzieś podświadomość zadaje mi pytanie: po co to robię? jaki to ma sens? przecież jedyne co może mnie w życiu czekać to jakaś tragedia, choroba, która przewróci moje życie do góry nogami i nigdy już nie będzie tak samo. Najchętniej rzuciłabym te warsztaty i zaszyłabym się w domu... ale to też nie jest rozwiązanie... bo zaczęłabym się wściekać sama na siebie, że nie robię nic twórczego... że do niczego się nie nadaję, etc. Byliście kiedyś w takiej sytuacji, że wydawało się Wam, że co nie zrobicie będzie źle??? Czuję jak stoję pod murem i biję w niego głową, a on nawet nie drgnie :( Czy kiedyś będzie normalnie???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

_Mal_Inka_, Zawsze mam tak ,że jak nic nie robię to czuję się źle. Albo jak marnuję czas na niepotrzebne czynności typu Tv( którego już nie mam i się niezmiernie z tego cieszę ).

Warsztaty kreatywności. Nazywa się bardzo ładnie. Pobudzanie kreatywności to też inwestycja w siebie. Robisz coś twórczego.. Można się emocjonalnie ''wyżyć'' albo uspokoić..

 

Mój dzisiejszy dzień był dziwny. Niby dobrze ale zawiodłam się.. Bywa, życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Steviear, wielkie dzięki za odpowiedź. Te warsztaty są dla mnie takim trochę wyzwaniem. I nie chodzi tutaj o samą obecność i czynny udział w nich, bo to raczej nie sprawia mi większego problemu. Wiadomo, denerwuję się, zastanawiam się, czy ktoś patrząc na efekt mojej pracy, wykonanego zadania nie pomyśli "ale ona jest głupia", "jak można coś takiego zrobić", "coś z nią nie tak", ale jest to do przeżycia. Najbardziej stresuję się drogą... 1,5 godziny (w jedną stronę) spędzone w busie doprowadza mnie do szału. Mam problem z biegunkami, które jestem w stanie sobie sama wywołać. Jak już czuję lęk, niepokój to zaczynam się nakręcać, że zaraz dostanę biegunki. To wszystko oczywiście nakręca błędne koło. A wiadomo, nie zatrzymam busa i nie znajdę wc w 5 sekund. Do tego jeszcze bacznie obserwuję mój organizm. Jestem "pewna", że choruję na SM, więc idąc, stojąc zastanawiam się, czy nogi mi drżą, czy mięśnie nie są słabe i co zrobię jak coś mi się stanie... przez to wmawianie SM nie jestem w stanie żyć normalnie, nic nie ma sensu, po co mam coś robić, zaczynać jeżeli prędzej czy później i tak się okaże,że jestem nieuleczalnie chora (tfu tfu tfu). Najchętniej zrobiłabym MR i z wynikiem poszła do neurologa, ale nie jestem w stanie się odważyć. Co jeżeli faktycznie się okaże, że ma SM? Wtedy jedynym rozwiązaniem będzie podciąć sobie żyły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miał być miły, ale odwołałam spotkanie z chłopakiem, bo okazało się, że jego matka ma grypę jelitową i oczywiście boję się zarażenia. Plus kłótnia, bo uważa, że mam coś lepszego do roboty niż spotkanie z nim. Nosz kur...

 

Kolejna porażka na koncie, a nawet nie wiem czy mogłabym się zarazić, przecież on nie jest chory. Rzucam się w wir pracy. Może nie będę koncentrować się na swojej beznadziejności. :brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×