Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem DDA:(


Ania79

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie....szukam pomocy...po drodze zagubiłam się...nie potrafię już odróżnić smutku od depresji....Mam 32 lata,mam męża i kochanego synka 7msc.... :-D a jednak odbija się na mnie choroba moich rodziców. Myślałam,że jestem silna,że z uśmiechem na twarzy przeżyję mój czas na ziemi.Jednak upadłam...nie nie piję,ale smutek ze łzami się przyjażnią. Mam powody do dumy a jednak w głębi duszy czuję się samotnie i także odrzucona. Moi rodzice nadal piją i zrobiłam(przynajmniej tak mi sie wydaje) wszystko by ich wyciągnąć z tego-niestety nie udało się :( .Moje życie od poczęcia jest napiętnowane cierpieniem,bólem...dziś mam nerwice-oczywiście nie leczę się....Mój mąż jest dobrym człowiekiem nie pije....a jednak on nie rozumie mnie,moich potrzeb(prostych potrzeb)jest jedynakiem,rozwodnikiem a ja dałam mu szansę i dałam mu naszego synka :-) a jednak jego mama ma do mnie uprzedzenia,uważa ,że ja nie dorosłam do życia,wychowywania dziecka i ciągle mnie dobija...a przecież to nie moja wina,ze urodziłam sie i wychowałam w rodzinie patologicznej, alkoholickiej,gdzie było i jest pełno bólu,cierpienia i biedy. Zamiast wsparcia jest krytyka i coraz bardziej jest mi ciężej :-( Nie daję już rady,nie jestem już tą Anią która miała jeszcze siły -dziś....poddaję się. Za dużo przeszłam,za dużo bólu w moim życiu. Kocham moich rodziców ale mam ogromny żal i dystans. Nie umie już rozmawiać z moim mężem o tym co czuję,bo mam wrażenie,że jednym uchem wpuszcza a drugim wypuszcza:(. Potrzebuję pomocy szukałam jej u nas,ale tu u mnie w miejscowości to nie ma na co liczyż....wiem,ze w innych miastach są grupy DDA,ale mnie po prostu na to nie stać....dojazdy i noclegi to są niestety koszty. To jest ogólnie opisane....bo jak bym miała szczegółowo opisywać(a bardzo bym chciała wypłakać się ,porozmawiać i poczuć,że ktoś mnie rozumie) zabrakło by mi miejsca...pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Aniu, nie wiem co powinnam napisać ale bardzo często czuję się tak jak TY.

Moje małżeństwo rozpadło się bo nie potrafiłam rozmawiać o swoich uczuciach, wymagałam aby On się wszystkiego domyślił a to niestety nie możliwe. Ktoś, kto nie pochodzi z takiej rodziny nigdy nie zrozumie tego, że czujemy się winne, zawstydzone, nierozumiane, niekochane ...

Mój mąż chyba nie kochał mnie na tyle mocno aby próbować ze mną żyć (odszedł do innej) albo to ja nie pozwoliłam mu na to aby kochał mnie na tyle mocno by móc ze mną życ.

 

Masz dobrego męża, synusia małego, więc postaraj się pracować nad sobą. Nasze życie to ciągła walka i udowadnianie innym, że nie jesteśmy takie jak nasi rodzice ale to chyba nie o to chodzi.

Nie powinnaś przejmować się opinią teściowej, to na miłości i zrozumieniu męża powinno Ci zależeć.

Rozmawiaj, pytaj i opisuj to co czujesz ... nie z wyrzutami, nie z krzykiem i obrażaniem się ale tak zwyczajnie po ludzku, spokojnie.

 

Rozmowa zbliża ludzi i pozwala się im tak naprawdę poznać, bez rozmowy nie ma nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Ania79,

 

Pamiętaj, DDA/DDD zrozumie tylko DDA/DDD.

 

Nie chcę tutaj operować frazesami, ale osiągnęłaś bardzo wiele. Potrafiłaś ukształtować rodzinę i masz syna. To jest wspaniałe! Przynajmniej dla mnie wspaniałe, dla człowieka który nie osiągnął nic (zapraszam do zapoznania się z moją historią). Rodzina i dzieci to dla mnie, jak na razie, marzenie.

 

Najbardziej z Twojego przekazu poruszyło mnie zdanie: 'Kocham moich rodziców ale mam ogromny żal i dystas.' Co to znaczy, że kochasz swoich rodziców?

Że jesteś im wdzięczna, że Cię wychowali? Że chciałabyś dla nich dobrze, ale oni nie chcą podjąć terapii?

 

Żal i dystans doskonale rozumiem.

 

Czy może nie jest tak, że plączesz się między skrajnymi emocjami: raz ich kochasz, raz nienawidzisz?

 

Może powinnaś (jako współuzależniona) odciąć pępowinę błędnego koła kochania i wyrzutów?

 

Ja np. swojego ojca nigdy nie kochałem (chociaż wiele razy wydawało mi się, że go kocham). W końcu wiem, że nie była to miłość a litość. Szanuję go jako człowieka, ale nienawidzę jako ojca i za to jaki zgotował mi i mojej najbliższej rodzinie los.

 

Kiedyś chciałem, żeby wszyscy mnie rozumieli i przez to miałem postawę skrajnie roszczeniową. Toteż nie oczekuj, aby ktokolwiek (nawet mąż) Cię zrozumiał. On jedynie MOŻE PRÓBOWAĆ Cię zrozumieć.

 

Jeśli chcesz, śmiało do mnie pisz na priv. Pisz co chcesz i jak chcesz. Przeczytam z uwagą i postaram się jak najszybciej odpisać.

 

Bo nie wiem jakbym inaczej mógł pomóc, sam szukam dla siebie grupy wsparcia i stoję przed szansą nowego (mam nadzieję) życia.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie!!!

Ja także jestem DDA. Szukam pomocy, kogoś kto mnie wysłucha, zrozumie, może czasem coś doradzi. Sama również służę pomocą.

Jeszcze do niedawna do głowy by mi nie przyszło, że wszelkie problemy jakie w życiu napotkałam były skutkiem nadużywania alkoholu przez mojego tatę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że może mieć to jakikolwiek wpływ na moje życie. Kiedy byłam nastolatką nie myśllałam o tym w ten sposób. tymbardziej, że wiekszośc moich znajomych miała podobną sytuację. Wydawało się to nawet normalne, że ojciec pije. Kiedy zaczynałam chodzic na dyskoteki i imprezy, pijąc alkohol nie myślałam takimi kategoriami, że też mogę się uzaleznić. Kiedy mój chłopak upijał sie do nieprzytomności również nie bała się o to, że może mieć problem. Byłam zła, ale raczej dlatego, że psuł mi imprezę. Jedyne o czym myslałam, to było to, że obiecałam sobie, że mój mąż nie będzie pił. Że nigdy nie zwiąże się z alkoholikiem. Obiecałam sobie że stworzę idealną rodzinę, bez alkoholu, awantur i płaczu. Że będę miała kochającego męża, który będzie wspanialym ojcem dla moich dzieci. Taki doskonały obraz życia sobie stworzylam, że naprawdę uwierzułam że tak będzie. A co się okazało? W klasie maturalnej zaszłam w ciążę i wtedy okazało się że życie to nie bajka!!! Kasia, którą każdy pamiętał jako śliczną, małą, grzeczną dziewczynkę z długimi bląd warkoczami, w sukieneczce wywinęła taki numer. Tak własnie było. Nigdy nie sprawialam problemów wychowawczych, wiadomo wzorowa nie byłam, odwalałam różne numery, ale rodzice i nikt o tym nie wiedział. Byłam jedną z najlepszych uczennic. Dlatego, gdy okazało się, że jestem w ciąży, było to ogromne zdziwnie dla wszystkich!! Kochałam swojego chłopaka, on podobno też nie widział świata poza mną, więc wzieliśmy ślub. Niedługo potem urodził się nasz synek. Wszystko wydawało sie ok i szło w dobrym kierunku. Ale do czassu. Mąż coraz częściej zaczął chodzić z kumplami na piwo itd. Początkowo wydawało mi się to normalne, usprawiedliwiałam go :,,Nie wyszalał się, jest przecież taki młody", później w niemalże każdą sobotę wracał z pracy pijany. Póżniej zdarzało się że albo wracał w śrdoku nocy albo wcale nie wracał na noc do domu. Na drugi dzień udawałam, że nic się nie stało, nie pytała, nie denerwowałam się, wolałam nie poruszać tego tematu. Nie wiem czemu, może się bałam. Dziś wiem, że powtarzam zachowania swojej matki z okresu kiedy mój tata pił. Póżniej robiłam awantury, darlam sie na niego za każdym razem kiedy wracała pijany, zdarzało się że go policzkowałam. Staraciliśmy ze sobą kontakt, prawie ze sobą nie romawialiśmy. Wiele razy chciałam odejść, bo nie chaiałam żeby mój syn przeżywał to co, ja przeżywałam będąc dzieckier. Przecież chaiałam żeby miała normalną rodzinę. Popadłam w depresję, chodziłam do psychologa, to mi bardzo pomogło, ale mąż nawet nie chaił słyszeć o jakiejkolwiek terapii. Powiedział, że nie ma problemu, że udowodni mi że może nie pić. I udowodnił, ale tylko tak myślałam. Przestał pić nie pił ok. roku, wtedy było między nami cudownie. Miłość nasza się odrodziła. Byłam szczęśliwa. Zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, i wtedy znów się zaczęło. Mój mąż znów zaczął pić. Pił całą moją ciąże. Miałam nadzieję, że gdy urodzę, może wtedy przestanie., Wciąż miałam nadzieję. wciąż wierzyłam bo go kochałam i nadal kocham. Ale on jak pil tak pije. Nie codziennie, raz częściej raz rzadziej. Ale ja już nie mam siły. Nie wiem co mam robić. Wiem , że ma problem, ale nie chce się leczyć. już tyle razy chaiałam odejść, ale nie mam gdzie, ale jednocześnie mam wyrzuty sumienia że moje dzieci muszą patrzeć na zachlanego ojca.

Jak widać, piekne wyobrażenia o idealnej rodzinie, wspaniałym mężu pekły jak bańka mydlana!!! A ja wyszłam za ALKOHOLIKA.

 

Wiem, że się rozpisałam, ale musiałam się wygadać. Przepraszam i jednocześnie dziękuję wszystkim którzy wytrwali do końca mojej opowieści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

przeczytałam tu, że ddMan twierdzi: Ja np. swojego ojca nigdy nie kochałem (chociaż wiele razy wydawało mi się, że go kocham). W końcu wiem, że nie była to miłość a litość. Szanuję go jako człowieka, ale nienawidzę jako ojca i za to jaki zgotował mi i mojej najbliższej rodzinie los.

 

mam podobny problem, a mianowicie czuję, że nie mam żalu do ojca, za to, że pił, lecz do matki. Tern żal jest cięzki do opisania. tak naprawdę to nie wiem o co mam ten żal. Jest mi strasznie z tym cięzko. bowiem bardzo dużo zawdzięczam matce i ojcu też. Byli dla mnie wpsarciem, kiedy zaszłam w ciązę, pomagali mi nie tylko psychicznie ale i finansowo. Tymbardziej źle się czuję z tym. czasmi mam nawet wrażenie, że nienawidzę swoiujej matki. A przeciez to nie ona piła tylko tata. Jest mi z tym cholernie źle. Nie wiem sama o co mi chodzi. Ale ostatnio unikam z matką kontaktu. Jakoś nie mog,ę jej znieść.

Dodam, że ostatnio uświadomiłam sobie, że jestem od niej uzależniona, jest ona osobą bardzo wpływową i ma cięzki charakter. To chyba choroba ojca sprawiła, że taka się stała.

Któregoś dnia, jak spytała mnie czy mój mąż nadal pije, wpadlam w furię. zaczęłam na nią krzyczeć, pytałam czemu zadaje mi takie pytania, że to moje życie, że nie chcę by się w nie wtrącała. kiedy odpowiedziała, że pyta, bo martwi się o mnie i chce mi pomóc wtedy odkrzyczałam w nerwach:,,tak teraz chce3sz mi pomóc? Teraz? to czemu kiedyś nie zrobiłaś nic, by ojciec przestał pić?" Mam straszne wyrzuty sumienia że tak na nią nawrzeszcałam. Nie wiem. Gubię się we wszystkim . We wszystkich myślach. Czasmi chciałabym, żeby ktoś pozałatwiał za mnie te wszystkie problemy. :(

Czasami myślę, że jest coś ze mną nie tak, że może mam jakieś zaburzenia psychiczne, ukrytą chorobę, poważną chorobę psychiczną.

Nie radzę sobie z tym, Nie wiem co mam robić. i gdzie szukać pomocy. :(

Czy ktoś z was miała kiedyś coś takiego jak ja? czy ktoś z was miałó żal do ojca czy do matki mimo tego, że to niue ten rodzic pił?

 

Boję się! nie chce, by tak samo myśleli moi synowie kiedy dorosną.. Nie chcę by mnie nienawidzili.... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc. ja mam 34 lata i byłam 1 raz na warsztatach dla DDA. we wrzesniu chce dołaczyc do grupy. myslę ze duzo mi to da, bo przez słuchanie innych inaczej patrzę na siebie i swoje zachowania, inaczej je oceniam, widze i porównuje mechanizmy jakie nami sterują. terapeutki tez wyjasniaja te niektóre zachowania.

 

mysle ze wszyscy powinnismy chodzic na terapie bo DDA wiaze sie niestety z problemami emocjonalnymi w dorosłym zyciu. kiedys nie zdawalam sobie z tego sprawy.

 

ciesze sie ze mieszkam w duzym miescie i taka grupa u mnie funkcjonuje. zachecałabym Was jednak do wygospodarowania czasu i srodków na terapie DDA.

 

Ważne! jak poszłam na to spotkanie to myslałam ze bede tam NAJSTARSZA, tymczasem okazało sie ze wszystkie 9 osób było w moim przedziale wiekowym! to jest widocznie jakis czas kiedy do człowieka dociera swiadomosc ze jako DDA chce coś zmienic i szuka pomocy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No włśnie, ja też bym bardzo chciała chodzić na terapię dla DDA, moja siostra chodzi i mówi że naprawdę jej to pomaga choć dopiro ok. 2 lata temu dotarło do niej że tak naprawdę jedst DDA, a ma 35 lat.

z tym ,że ona mieszka w Lublinie, ma większe szanse niż ja, u mnie nic takiego nie funkcjonuje.

ale walczę razem ze znajomą terapeutką uzależnień o to, by stworzono takie miejsce, gdzie DDA i całe rodziny których dotyka problem alkoholowy mogły w maszym mieście zgłościć sie o pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie!!!

Ja także jestem DDA. Szukam pomocy, kogoś kto mnie wysłucha, zrozumie, może czasem coś doradzi. Sama również służę pomocą.

Jeszcze do niedawna do głowy by mi nie przyszło, że wszelkie problemy jakie w życiu napotkałam były skutkiem nadużywania alkoholu przez mojego tatę. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że może mieć to jakikolwiek wpływ na moje życie. Kiedy byłam nastolatką nie myśllałam o tym w ten sposób. tymbardziej, że wiekszośc moich znajomych miała podobną sytuację. Wydawało się to nawet normalne, że ojciec pije. Kiedy zaczynałam chodzic na dyskoteki i imprezy, pijąc alkohol nie myślałam takimi kategoriami, że też mogę się uzaleznić. Kiedy mój chłopak upijał sie do nieprzytomności również nie bała się o to, że może mieć problem. Byłam zła, ale raczej dlatego, że psuł mi imprezę. Jedyne o czym myslałam, to było to, że obiecałam sobie, że mój mąż nie będzie pił. Że nigdy nie zwiąże się z alkoholikiem. Obiecałam sobie że stworzę idealną rodzinę, bez alkoholu, awantur i płaczu. Że będę miała kochającego męża, który będzie wspanialym ojcem dla moich dzieci. Taki doskonały obraz życia sobie stworzylam, że naprawdę uwierzułam że tak będzie. A co się okazało? W klasie maturalnej zaszłam w ciążę i wtedy okazało się że życie to nie bajka!!! Kasia, którą każdy pamiętał jako śliczną, małą, grzeczną dziewczynkę z długimi bląd warkoczami, w sukieneczce wywinęła taki numer. Tak własnie było. Nigdy nie sprawialam problemów wychowawczych, wiadomo wzorowa nie byłam, odwalałam różne numery, ale rodzice i nikt o tym nie wiedział. Byłam jedną z najlepszych uczennic. Dlatego, gdy okazało się, że jestem w ciąży, było to ogromne zdziwnie dla wszystkich!! Kochałam swojego chłopaka, on podobno też nie widział świata poza mną, więc wzieliśmy ślub. Niedługo potem urodził się nasz synek. Wszystko wydawało sie ok i szło w dobrym kierunku. Ale do czassu. Mąż coraz częściej zaczął chodzić z kumplami na piwo itd. Początkowo wydawało mi się to normalne, usprawiedliwiałam go :,,Nie wyszalał się, jest przecież taki młody", później w niemalże każdą sobotę wracał z pracy pijany. Póżniej zdarzało się że albo wracał w śrdoku nocy albo wcale nie wracał na noc do domu. Na drugi dzień udawałam, że nic się nie stało, nie pytała, nie denerwowałam się, wolałam nie poruszać tego tematu. Nie wiem czemu, może się bałam. Dziś wiem, że powtarzam zachowania swojej matki z okresu kiedy mój tata pił. Póżniej robiłam awantury, darlam sie na niego za każdym razem kiedy wracała pijany, zdarzało się że go policzkowałam. Staraciliśmy ze sobą kontakt, prawie ze sobą nie romawialiśmy. Wiele razy chciałam odejść, bo nie chaiałam żeby mój syn przeżywał to co, ja przeżywałam będąc dzieckier. Przecież chaiałam żeby miała normalną rodzinę. Popadłam w depresję, chodziłam do psychologa, to mi bardzo pomogło, ale mąż nawet nie chaił słyszeć o jakiejkolwiek terapii. Powiedział, że nie ma problemu, że udowodni mi że może nie pić. I udowodnił, ale tylko tak myślałam. Przestał pić nie pił ok. roku, wtedy było między nami cudownie. Miłość nasza się odrodziła. Byłam szczęśliwa. Zdecydowaliśmy się na drugie dziecko, i wtedy znów się zaczęło. Mój mąż znów zaczął pić. Pił całą moją ciąże. Miałam nadzieję, że gdy urodzę, może wtedy przestanie., Wciąż miałam nadzieję. wciąż wierzyłam bo go kochałam i nadal kocham. Ale on jak pil tak pije. Nie codziennie, raz częściej raz rzadziej. Ale ja już nie mam siły. Nie wiem co mam robić. Wiem , że ma problem, ale nie chce się leczyć. już tyle razy chaiałam odejść, ale nie mam gdzie, ale jednocześnie mam wyrzuty sumienia że moje dzieci muszą patrzeć na zachlanego ojca.

Jak widać, piekne wyobrażenia o idealnej rodzinie, wspaniałym mężu pekły jak bańka mydlana!!! A ja wyszłam za ALKOHOLIKA.

 

Wiem, że się rozpisałam, ale musiałam się wygadać. Przepraszam i jednocześnie dziękuję wszystkim którzy wytrwali do końca mojej opowieści.

 

 

Bardzo piekna opowiesc :) Z przykroscia stwierdzam ze wpakowalam sie w to samo moj partnej zyciowy tez lubi sobie popic, jedyne co dobrego to przestał chodzic z kolegami na piwo. Mam wrazenie ze spadłam z deszczu pod rynne. Też wczesnie zaszłam w ciaze a co gorsza nie mialam oparcia u rodziny co prawda patologicznej ale zawsze to rodzina, gnebili mnie ze jestem ta gorsza, wyzywali nawet w ciazy matka potrafiła mnie uderzyc cóż ale wiem jedno chociaz jak sie czuje jak ostatnie dno nie chce sie poddawac ! I Ty też spróbuj ! poszukaj mieszkania znajdz wsparcie u "rodziny" nawet u przyjaciół ale sie nie poddawaj pokaż swoim dzieciom że jestes silna a one poczuje sie bardziej bezpieczne.. Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoją historię poruszyłąm w innym wątku więc nie będę się nad tym rozwodzić.

Obecnie jestem DDA, wcześniej byłam po prostu dzieckiem alkoholików, i w tym przeświadczeniu żyłam, od kąd pamiętam, gdyż moi dziadkowie uświadamiali mnie w tematyce alkoholowej od najmłodszych lat, za co nie wiem, czy im dziękować, czy mieć żal.

Mój chłopak także pochodzi z rodziny, gdzie alkoholu przelewało się dużo i często, ale u niego nie mówi sie o tym w ogóle jako o problemie... Każdy pije i pije dużo, on zawsze był uczony, że to normalne. Jako nastolatek miał z tym nawet lekkie problemy - Ale szybko go otrząsneło i obecnie nie pije prawie w ogóle (sporadycznie, raz na 2-3 miesiace jakieś piwko, ze 2 razy do roku coś mocniejszego). Nie uważam, żeby miał jakieś specjalne ciągoty do tego specyfiku, natomiast lubi palić ganje. W sumie szczególnie mi to nie przeszkadza, bo uważam, że to dużo lepsze niż ten etylowy syf.

 

Za tydzień idę na spotkanie z psychologiem w kwesti DDA i myślę nad terapią grupową, ale nie wiem, czy to sie u mnie sprawdzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samotność

Jestem osobą która skończyła studia i nie ma żadnych perspektyw na dalsze życie wszystkie mnie przytłacza i przerasta, moje życie strasznie mnie męczy, czasami mam dość tego wszystkiego. Zawsze czułam się inna być może dlatego że mam syndrom DDA strasznie utrudnia mi to życie nie umiem uwolnić się od wspomnień od przeszłości tego co było. Moje życie to jedna wielka komplikacja, gdyby nie moja mama nie wiem kim bym dziś była, bardzo brakuję mi obecności mojego ojca, nie odczuwałam tego nigdy tak bardzo jak teraz, kiedy widzę małe dziewczynki ze swoim ojcami zbierają mi się łzy w oczach, moja rodzina się ode mnie odsuneła są tylko kiedy czegoś chcą, brakuję mi strasznie towarzystwa, teraz zostałam zupełnie sama moja psiapsióła wyjechała za granicę dla swojej miłości, nie umiem sobie z tym poradzić ból jest o tyle większy że wpakowałam się w związek który na początku był dla mnie czymś najlepszym co mogło by mnie spotkać w życiu, dostałam to czego nigdy nie dostałam od żadnego mężczyzny. Nie mogę być z nim a bez niego też nie chcę chora sytuacja, nie wiem jak się z niej uwolnić jak zacząć normalnie funkcjonować, może pomysł żeby zacząć z nim żyć jest dobry,może przy nim poczuję się choć przez chwilę szczęśliwa, bo teraz nawet z domu mi się wychodzić nie chcę,gdyby nie moje psy siedziała bym w domu nigdzie nie wychodziła. Chcę zacząć żyć korzystać z życia większość już zmarnowałam, niestety każdy tylko potrafi mówić a ja mam już dość słuchania w kółko tego samego, ja potrzebuję kogoś kto poda mi pomocną dłoń nie słów. Przestałam się cieszyć życiem, osoby na których mogła polegać niestety opuściły mnie, mam przyjaciół ale na odległość. Wiem że mogę pogada zawsze z moją sis ale przecież nie mogę ciągle zarzucać jej swoim smutkami kiedy on teraz jest szczęśliwa, nie wiem może podświadomie jej tego zazdroszczę ale i też się boję o nią. Czuję że moje życia mija obok mnie, nie chcę na imprezy nie korzystam z uroków życia, tylko domu i internet, mam już dość tego ale sama sobie nie poradzę, kiedy wspomniałam o psychologu mamie wykrzyczała mi że siedzę w domu i wymyślam..boję się że kiedyś zostanę zupełnie sama, nie chcę tego, chciałabym mieć własną normalną prawdziwą rodzinę, i być naprawdę szczęśliwa. Jak ma zacząć normalnie żyć i być znowu radosna i szczęśliwa?jak się uwolnić od tego wszystkiego?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja kogoś kocham ,kocham i to jest dla mnie wazne , mam przyjaźń od wielu osób, mam miłosc od kilku osób, ma propozycje zwiazku od kilku osób to ma znaczenie ale duzo mniejsze od tego co ja czuje do kogoś,moze z wyjątkem przyjaźni mojej przyjaciolki, która jest daleko

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Aniu!

Wiem że czasem jest naprawdę niezwykle trudno.

Sam niedawno się dowiedziałem, że jestem DDA.

To jak się czujesz jest w dużym stopniu wskazuje na typowe cechy dda. Człowiek ma czasami takie poczucie beznadziei. Ale staraj się nie poddawać złym uczuciom.

Wiem, że łatwo się mówi. Musisz za wszelką cenę zacząć myśleć przede wszystkim o sobie.

Nie zbawisz całego świata. Mimo, że masz dobre intencje i chęci, to nie zawsze człowiek sam jest w stanie wszystko naprawić.

 

lost_anika napisała:

Nie powinnaś przejmować się opinią teściowej, to na miłości i zrozumieniu męża powinno Ci zależeć.

Zgadzam się w 100 %.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×