Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDA z nerwicą natręctw - łączmy się!


okularnica

Rekomendowane odpowiedzi

mi moja psycholog stwierdziła, że mam DDA i dda mogło przeistoczyć się w moje nerwice lękowe. Z chęcią dołączę o dyskusji. Szczerze powiem to, że mi ona stweirdziła te DDA to i tak mam na to wylane, bo nie przeszkadza mi to w życiu wogóle. Jedynie mam problem z lękami i to one mnie prześladują. Czy ma to związek i czy wogóle DDA można wyleczyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem DDA wyleczyć się nie da. Możesz nauczyć się z nim żyć i normalnie funkcjonować i poznać przyczynę swoich zachowań.Możesz zrozumieć istotę problemu.Sam piszesz, że Tobie w życiu DDA nie przeszkadza.

A dlaczego go nie wyleczysz? Bo swojej przeszłości nie da się zmienić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mogą dołaczyć DDD z nerwicą natręctw? ;)

 

Moja nerwica wzięła się własnie z przeżyć z dzieciństwa. Z tego co pamietam zawsze miałam jakieś natręctwa, ale wtedy nie wiedziałam że, to tak sie nazywa... Albo cały czas o czymś rozmyślałam i nie mogłam sie tego pozbyc, albo nałogowo sprawdzałam kurki od gazu i ... kontakty (bałam się spięć, zwarć, zapalenia się kontaktu).

 

Dopiero w dorosłym zyciu npo wyprowadzce z domu dała o sobie znać ze zdwojona siła. Ale nie od razu... Pierwszy rok po wyporwadzeniu się "na swoje" był jak w niebie... A ja za wszelką cenę starałam się udowodnić że, daję sobię radę, jestem idealną żoną i matką... Pamiętałam cały czas krytykę ze strony matki, brak jakiegokolwiek okazywania uczuć i przemoc fizyczną (psychiczną też) za wszystko co robiłam "nie tak". Odkąd pamiętam moja matka wypominała mi moje braki... Wg. niej byłam głupia, leniwa, czesto też, mówiła krytyczne uwagi na temat mojego wygladu....

Nigdy nie powiedział mi że, mnie kocha, nie pocałowała a przytulała tylko w urodziny, swięta i kiedy gdzieś jechałam- tylko specjalne okazje... W domu było duzo tematów tabu. Wg. mojej matki każda dziewczyna która sypia przed slubem z chłopakiem to k... podobnie jak te które, mieszkają z nimi bez ślubu. Często była tak nazywana kiedy, wracała za późno do domu. Pytała czy spóźniłam się bo się ......... z kimś. A byłam wtedy prawdziwym wzorem cnót i moralności. Serio. Do dziś jestem oziębła i mam problemy z okazywaniem uczuc... Czuję się zakłopotana jak ktoś na ulicy sie do mnie uśmiechnie...

 

Ale wracając do nerwicy...

 

Zawsze marzyłam o idealnym domu pełnym uczuc. I taki przez chwile miałam. A sama byłam idealną mamą i zoną. Tak bardzo chciałam udowodnić całemu swiatu że, nie jestem zerem. Że moge byc kimś, moge być w czymkolwiek dobra...

Po pewnym czasie granie idealnej zony, mamy i córki zaczęło mnie męczyć. Była zmęczona wszystkim. Spoałam po kilka godzin ale, przeciez musiałam miec makijaż, wysprzątane mieszkanie i budzic się kilka razy w nocy do dziecka! I nie chciałam niczyjej pomocy... Chciałam wszystko sama... Żeby pokazać że, nie jestem jednak taka beznadziejna... Moja samoocena była taka jakie zdanie innych na mój temat...

 

Z dnia na dzień odpuszczałam sobie mój perfekcjonizm. Pojawiło się natrętne mycie rąk, całego ciała po kilka godzin dziennie. Cały czas czułam się taka brudna co później skojarzyłam= nieidealna... Im bardziej byłam zła na siebie tym "brudniejsza". Po każdej kłótni, porażce, trudnym dniu było szorowanie całego ciała. I obrzydzenie do samej siebie...

Zaczęłam się leczyć. Jestem pod opieką psychiatry, biorę leki. Jest lepiej... Ale nie jestem już ta samą dziewczyną co kiedyś. Czuje straszne obrzudzenie do siebie które, w zasadzie nigdy nie mija... Nadal długo się myję, ale jakos funkcjonuję... Mój psychiatra powiedział że, dopóki nie uporządkuje swojego zycia prywatnego lub nie zapomne to nie minie. A ja nie umiem. Nie umiem zapomnieć... Mam nadal kontakt z matką i niemal codziennie słyszę krytyke z jej strony. Drobna a jednak... Nigsy nie mówi mi nic dobrego... Strasznie to przeżywam. Kiedy z nia rozmawiam czuję się jak kiedyś. Małe zagubione samotne dziecko które, żebrze o miłość...

Z męzem tez, mi się nie układa. Jednym słowem moje życie uczuciowe i rodzinne to jedna wielka porażka... Nie umiem zaufać nikomu, mam zerowa samoocenę... Boje się że, przez to nigdy nie wyleczę nerwicy. A tak bardzo chciałabym byc "normalna"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kokojoko, u mnie w rodzinie rządziła mama i niestety miałem podobne relacje z mamą jak Ty.

Może nie tak drastyczne, jak Ty opisałaś, ale stale brakowało mi miłości ze strony rodziców. Dla nich liczyło się tylko to, żeby być "porządnym".

Dlatego skutki tego mam takie same jak Ty opisałaś:

 

byłam wtedy prawdziwym wzorem cnót i moralności. Serio. Do dziś jestem oziębła i mam problemy z okazywaniem uczuc... Czuję się zakłopotana jak ktoś na ulicy sie do mnie uśmiechnie...

u mnie dodałbym jeszcze: izolacja i niechęć do kontaktów z ludźmi...

ale pozostałe cechy takie same, brak zaufania, niska samoocena itd.

 

Z dnia na dzień odpuszczałam sobie mój perfekcjonizm. Pojawiło się natrętne mycie rąk, całego ciała po kilka godzin dziennie. Cały czas czułam się taka brudna co później skojarzyłam = nieidealna.

Kiedy właściwie pojawiło się to natrętne mycie ?

Bo napisałaś, że już odpuszczałaś sobie perfekcjonizm, a więc robiłaś coś na pewno dla siebie korzystnego.

I co - skutkiem tego pojawiło się mycie ??

Czy raczej dlatego, że było już za późno i odpuszczanie już nie mogło powstrzymać rozwoju nerwicy ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mycie pojawiło się kiedy własnie poczułam się tym wszystkim zmeczona i odpuściłam... Kiedy sobie odpusciłam poczuła sie jak dawniej- niedoskonała (dla innych i siebie), beznadziejna itp. A to jakoś kojarzył mi się z brudem. W dzieciństwie byłam chwalona za to że, jestem taka "porządna" i lubię sprzątać. To chyba dlatego. I zaczęłam myć wszystko a najbardziej własnie siebie... Nie radze sobie z tym... Cały czas czuję się jak dziecko pomimo dwudziestu paru lat... Jakbym zatrzymała się na tym etapie i nie umiała oderwać od dziecinstwa... To takie głupie a niszczy mi zycie...

 

-- 15 maja 2011, 20:33 --

 

I jeszcze coś... Z natury jestem ciekawska, zeby nie powiedzieć wścibska :P Poczytałam sobie o Twojej nerwicy i wiesz co? Piszesz że, zwracasz uwage na poprawna pisownię itp. Miałam kiedyś to samo. Dodatkowo zawsze dbałam o wyglad moich zeszytów w szkole. W liceum i na studiach po kilka razy przepisywałam notatki i podkreślałam pod linijką żeby, był idealnie... Też, jakaś forma natręctw... I dążenie do ideału. Cała musiałam spełniać oczekiwania swoije i innych. Bo tylko wtedy czułam się (i czuje) cokolwiek warta... Dziwne że, tyle ludzi myśli i czuje podobnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mycie pojawiło się kiedy własnie poczułam się tym wszystkim zmeczona i odpuściłam... Kiedy sobie odpusciłam poczuła sie jak dawniej- niedoskonała (dla innych i siebie), beznadziejna itp. A to jakoś kojarzył mi się z brudem.

OK, to teraz rozumiem.

Mycie (dążenie do ideału czystości) zastąpiło poprzedni perfekcjonizm.

Kto wie co gorsze...

 

Wygląda na to, że nerwica nie znosi próżni, bo eliminacja jednych objawów powoduje natychmiast powstawanie innych... :-|

Też to zauważam u siebie, nawet przy drobnostkach ten mechanizm niestety się sprawdza.

Chyba nie ma innego wyjścia, jak wyciąć to od korzeni, czyli terapią ...

 

I dążenie do ideału. Cała musiałam spełniać oczekiwania swoije i innych. Bo tylko wtedy czułam się (i czuje) cokolwiek warta... Dziwne że, tyle ludzi myśli i czuje podobnie...

Wiesz, właściwie to nie jest takie dziwne, że tyle ludzi, bo to wygląda na uniwersalny mechanizm: jak siebie dowartościować (nadrobić braki z przeszłości).

 

U mnie też dominuje dążenie do ideału, ale przy tym nie tyle spełnianie oczekiwań innych, a raczej: "unikanie błędów za wszelką cenę".

Stąd to sprawdzanie pisanych tekstów :why:

Ale też unikanie: ryzyka, odpowiedzialności, wyzwań, zdecydowanych działań ... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Ale też unikanie: ryzyka, odpowiedzialności, wyzwań, zdecydowanych działań ... :hide:"

 

Taaaaaaaak... Boje się ryzyka, wyzwań, działania, bo boje się porażki, tego że, się nie sprawdzę :( Miło ze, przynajmniej ktoś mnie w tym rozumie bo bliskie mi osoby niestety nie bardzo :/

 

Dobranoc. Miałam dzis okropny dzień i może jak zasnę i jutro się obudze bedzie lepiej... W koncu nadzieja matką głupich...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobranoc. Miałam dzis okropny dzień i może jak zasnę i jutro się obudze bedzie lepiej...

tak, dobry odpoczynek zawsze pomaga mieć lepszy nastrój

i człowiek ma więcej chęci do zmagania się z przeciwnościami

 

to trzymaj się

na pewno jutro będzie lepiej

 

:papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sporo nas tutaj. Skoro już powstał taki wątek to tylko powiem, że z kimś z tej grupy chętnie nawiążę znajomość/ci..

Ale też unikanie: ryzyka, odpowiedzialności, wyzwań, zdecydowanych działań ... :hide:

typowe dda.

Moje cechy dda pokrywają się w 90%, a może już nawet więcej. Przykro mi, że nawet swojemu chłopakowi nie jestem w stanie do końca zaufać.. Staram się, ale... to chyba nie możliwe :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

DDA + nerwica natręctw i myśli, 24 lata i sam jak palec, nigdy w związku, walczący z lękami i myślami od wielu wielu lat ;/ bez pomysłu na przyszłość...

 

 

mam podobnie, ale nie wiem czy jeśli problem alkoholowy rodzica nie był wielki to mógł wpłynąć na zaburzenia depresyjno- nerwicowe u mnie

 

czytałem trochę w charakterach, że może wpłynąć na ogólne nastawienie do życia, ale czy na skłonność do depresji i nerwicy to już się nie doczytałem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cieszę się, że się odezwaliście:)

Pustocień- tak, problem alkoholowy rodzica często powoduje zaburzenia psychiczne dziecka, które było wychowywane w takiej rodzinie.

Kokojoko, oczywiście zapraszamy do grupy:). Napisałaś tyle o relacjach z matką( które nie były fajne:/), ale nie napisałaś nic o relacjach z ojcem. Może rozwiniesz ten temat?

Ja mam teraz problem... Który nie daje mi spokoju... Otóż od kilku lat nie byłam w nikim naprawdę zauroczona/ zakochana. Zawsze uciekałam od związków, jeśli nawet jakiś chłopak mi się podobał to gdy miało być coś z tego więcej to mi się przestawał podobać.

Zdecydowałam się jednak na związek. Mimo tego, że się w nim nie zakochałam. Podobał mi się, ale nie było to jakieś mocne zauroczenie. Teraz czuję do niego przywiązanie. I nie wiem co robić. Nie wiem czy zdołam kogoś jeszcze pokochać...

A jak to jest z Wami? Jak dawno temu byliście kimś zauroczeni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie!! Przyłączam się do tematu. Jestem DDA co wiem od niedawna oraz mam nerwicę lękową i w małym stopniu ale mam nerwicę natręctw myślową.

Wydaje mi się że to że jestem DDA ma całkowite połączenie z tym że teraz mam nerwicę i czuje się jak czuje... cóż życie.

 

Mam ją już od ok 10 lat ale teraz już po prostu mam dosyć i zabrałam się za poważną terapię u wykwalifikowanego terapeuty dlatego jeżdżę co tydzień 100km na 1h terapii.

 

Zmierzam jednak do tego że na terapii dowiedziałam się że jestem DDA dowiedziałam się też że mam wiele konfliktów wewnętrznych itp boje się jednak że sobie z nimi nie poradzę i nie będę potrafiła zmienić swojego sposobu myślenia. Na razie na terapii dokładnie 5 godzinie ciągle tylko szukamy problemu. Terapeuta zadaje pytania a ja opowiadam o swoich problemach. Doszliśmy już do wielu rzeczy:

 

- niskie poczucie własnej wartości

- dda dziecko bohater i trochę dziecko ofiara

- strach przed związkami bo mogę powielić historię rodziców i mojej nieszczęśliwej mamy (jestem ze swoim chłopakiem już 6,5 roku)

- ciągła opieka nad poszkodowanymi w życiu członkami najbliższej rodziny

- lęk przed wyprowadzą z domu (tak nadal mieszkam z tatą alkoholikiem)

- do tego lęki lęki i jeszcze raz lęki o wszystko i o nic poprostu boje się już wszystkiego

 

I widzicie ja to wszystko zaczynam widzieć rozumieć i w ogóle ale tu jest pytanie JAK SOBIE Z TYM PORADZIĆ?? JAK ZROBIĆ ŻEBY ZMIENIĆ MYŚLENIE CO ZROBIĆ ŻEBY JE ZMIENIĆ...

 

Na razie czuje się jak ktoś kto ma milion problemów o których wie i zdaje sobie z nich sprawę ale nie umie ich w żaden sposób rozwiązać... to jest poprostu strasznie i co raz bardziej się boje... mam wrażenie że jest gorzej niż przed terapią bo to że wiem o wszystkich swoich problemach jest dla mnie CHYBA gorsze niż nie wiedza bo ni jak nie wiem jak je rozwiązać. Z drugiej strony wiem że jak ich nie rozwiążę to nigdy nie będę szczęśliwa i przede wszystkim ZDROWA!!

 

Czy może mi ktoś coś poradzić jak wy to robicie jak zmieniacie swoje myślenie co zrobić żeby je zmienić co zrobić żeby nie bać się zmian????

Jejku mam już dosyć tego wszystkiego....

Proszę o pomoc!!!!! Mam wrażenie że jestem z tym wszystkim sama jak palec.... bo nikt z mojej rodziny nawet mój facet nie potrafią tego wszystkiego zrozumieć dlatego piszę do Was którzy to przeżywacie na co dzień i którzy mnie na pewno nie wyśmiejecie...

Czekam z niecierpliwością

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inka87

DOSKONALE CIĘ ROZUMIEM

borykam się z tym samym.Wiem, że mam problem, wiem,że nalezy zmienic sposób myślenia i siebie samą...ale o tym wszystkim łatwo sie mówi.I też się boję, że NIGDY NIE BĘDZIE NORMALNIE...Bo właściewie, jak wygląda NORMALNIE??!!

Wydaje mi się, że przede wszystkim oswajanie się z tymi lękami jest jakąś szansą.Przerabianie ich iii w efekcie patrzenie na nie jakby z góry. Też mam problem z rolą w rodzinie. Generalnie wyszłam ze swojej roli zawsze byłam bohaterem, aaaa do tego doszło, że w ogóle przejęłam rolę rodzica swoich rodziców. I boję się np. wyprowadzić bo nie wiem czy oni sobie poradzą, że będą pić, a tak jak ja jestem mogę temu jakoś zaradzić. Jak miałam jakieś 6 lat stwierdzono u mnie nerwice żołądkową, wiązało się to z tym, że ojciec wyjechał za granicę, ja natomiast byłam z nim cholernie zżyta. Nie istaniał dla mnie nikt oprócz niego.boli do dziś, jak czytam listy, które do niego pisałam : tatuś mnie kocha, bo wyjechał bla,bla,bla nikt mi niczego nie wytłumaczył. wiele dziecięcego bólu tam pozostało.Ale nie o tym.Potem w liceum doszła nerwica lękowa.Dusiłam się w nocy, budziłam cała roztrzęsiona albo w ogóle nie spałam i towarzyszył mi lęk - znikąd.Teraz dokoptowała się jeszcze nerwica natręctw myślowa i kompulsywna...jak nie zrobie czegoś tam to coś tam.masakra...Potem choroba mojej mamy i pobudki w środku nocy,zagrożenie eksmisją...no i pękło we mnie...do roku wstecz trzymałam się świetnie, teraz posypał mi się cały świat.Ale jakos idę dalej z nowym mottem "życie depcze wyobraźnie"Wierze, że jest dla mnie szansa i pokłady szczęścia są we mnie. I w Tobie też.Musimy tylko uwierzyć...Tylko i AŻ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, bardzo Ci dziękuję za odpowiedź. Wiem że trzeba w to wszystko uwierzyć na razie jednak nie wierze być może dlatego że terapia trwa zbyt krótko albo dlatego że nigdy mi nic nie wychodziło i zawsze się poddawałam tzn zawsze wygrywała nerwica...

U mnie w rodzinie było troszkę inaczej tzn mój tata pije od kiedy pamiętam ale zawsze utrzymywał rodzinę, pracował po 10-12 godzin dziennie nigdy go nie było w domu a jak już był to pijany i tylko się czepiał, straszył nas męczył głownie psychicznie bo nawet nigdy klapsa nie dostałam do tego moja mama która nas chroniła, która starała się nam zastąpić matkę i ojca zawsze obiad lekcję i czekanie... Teraz gdy jestem starsza mama i ja jesteśmy bardziej przyjaciółkami ona zwierza mi się ze swoich zmartwień a ja jej ze swoich robimy razem wiele rzeczy bo od dziecka ona miała mnie a ja ją.

Wiedziałam zawsze że jest coś takiego jak DDA ale zawsze uważałam że mój tata nie leży pod płotem albo nie boje nas to znaczy że DDA nie jestem i nigdy nie byłam dopiero na terapii uświadomiłam sobie że to tak nie jest i ze DDA JESTEM I MAM WSZYSTKIE CECHY DDA... do tego doszły problemy w związku to znaczy bardzo kocham swojego chłopaka nie wyobrażam sobie życia bez niego ale boje się ze on mnie zostawi prędzej czy później że nie wytrzyma ze mną że w końcu sam stwierdzi mam dosyć jej leków i ciągłego zamartwiania,, bo nie ma co ukrywać moje nerwica bardzo na niego rzutuje np tym że nie mam odwagi się pobrać albo wyprowadzić z domu. ech to jest straszne wszystko...

 

No nic trzeba być dobrej myśli leczyć się chodzić na terapię i wyleczyć się z tego diabelstwa raz na zawsze...

 

Gdyby ktoś miał jeszcze jakieś metody zaproponowane przez terapie w celu ujarzmienia tych cech DDA będę wdzięczna za każdego posta...

 

Pozdrawiam Was kochani i bardzo dziękuję, że jesteście i że zawsze mogę tu wejść i zobaczyć że nie tylko ja mam takie problemy ale jest nas wiele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ojciec pił od kiedy pamietam. Bił mame i znęcał się nad nia psychicznie. Moje dzieciństwo to czekanie na wieczór, czy przyjdzie pijany czy nie. Tych nie było bardzo mało. Zmarł 6 lat temu.

Niestety jestem kompletnie nie przygotowana dożycia. Nerwica lekowa, zaburzenia odzywiania, natręctwa mysli, nawracajaca depresja. Ranie ludzi, nie potrafie zyć z ludzmi, wśród ludzi. Jestem jakąs pomyłką zyciowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz gdy jestem starsza mama i ja jesteśmy bardziej przyjaciółkami ona zwierza mi się ze swoich zmartwień a ja jej ze swoich robimy razem wiele rzeczy bo od dziecka ona miała mnie a ja ją.

 

Zazdroszczę Ci. Ja nawet nie wiem jaki kolor moja mama lubi najbardziej.O tacie wiem trochę więcej - też nie za wiele w sensie pasji etc.. Wiem za to jaką lubią wódę. :shock:

 

...Ku***a!=(

 

Wrong

Wybaczyłaś tacie?

Ja swoim chyba tak.Wczoraj popłynęli (ostatnio zdarza się to rzadziej.Dużo rzadziej)ale nie mam jakiegoś żalu jak wcześniej. Nie ma we mnie już tej agresji - nie mam chyba na nią siły.Teraz Widzę w nich zagubionych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zagubiona13, kiedy przychodził i znęcał się nad mamą to go nienawidziłam i chciałam zabić. Mi nigdy takich rzeczy nie robił jak mamie. Potem było mi go żal i naprawde go kochałam. Strasznie płakałam jak umarł....

Był chory i nie chciał się leczyć. Nie wiem czy mogłam coś zrobić, bo dosyć wcześnie się wyprowadziłam z domu, żeby z nim nie mieszkać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wrong ja miałam podobne odczucia do ojca. I nadal go kocham...

Powiedzcie mi czy chodzicie na psychoterapię dda? Czy może na terapię na nerwicę? Bo to chyba są dwie różne sprawy... Ja chodziłam kilka miesięcy na psychoterapię analityczną, ale chyba tylko pogorszyła mój stan...

Jak myślicie czy lepiej iść od razu na terapię dda czy lepiej najpierw wyleczyć się z nerwicy? Czy terapia dda nie może nasilić objawów nerwicy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim,

o tym, że jestem DDA dowiedziałam się w wieku 19 lat, dziś mam 21. Wcześniej nic o tym nie wiedziała, ale dziś dużo czytam, dowiadyję się. Zauważam u siebie mnóstwo cech DDA. Nie mam z kim o tym pogadać a tak bardzo czasem mam na to ochotę- jak każdy z nas zresztą.

 

Moim największym problemem jest cholerna samotność. Każdemu mówię, że chcę by sama, a tak naprawdę to ninawidzę tego.

 

Czy ma ktoś podobne problemy??? Kto chciałby o nich pogadać? Lubię słucha innych i lubię gdy inni mnie słuchają. kto ma ochotę pogadać niech się odezwie. kinia199061@wp.pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Momorek spora część dda ma podobne do Twoich problemy. Pisz tutaj czasami, a my postaramy się Ci pomóc.

Nie wiem czy to przez dda czy przez nerwicę, ale niektórymi rzeczami się tak bardzo przejmuję. Przechodzi wtedy przeze mnie wiele, czasem ambiwalentnych emocji( przeciwstawnych sobie). Nawet nie potrafię określić za bardzo co czuję. Zapewne jest to odrzucenie, strach, ale z drugiej strony też niemożność podjęcia decyzji, jakieś inne dziwne uczucia, których nie potrafię nazwać.

Jakiś lęk przed przyszłością, przed ograniczeniem, zmarnowaniem sobie życia. Czy Wy też tak macie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiś lęk przed przyszłością, przed ograniczeniem, zmarnowaniem sobie życia. Czy Wy też tak macie?

O tak. A im jestem starsza, tym jest gorzej, bo czas ucieka. Wkoło śluby, ciąże, dzieci, a ja wciąż w mojej beznadziei, bierności, z myślami samobójczymi jak zbuntowana nastolatka. I przy tym wszystkim czuję się stara - nic mnie już nie czeka, zmarnowałam życie. Patrzę tylko, jak inni w swoim życiu realizują sobie moje dawne marzenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też, się czuję strasznie staro... A jednocześnie jestem taka infantylna... Zawsze było we mnie masę sprzeczności... Jako dziecko chciałam jak najszybciej dorosnąć żeby, wreszcie móc decydować o sobie a teraz tęsknię za czasami kiedy jedynym problemem było to że, jutro jest sprawdzian z geografii i nie mam co załozyć na imprezę :D Chyba mam za mało rozrywki w życiu :D Ostatni raz byłam na imprezie jeszcze przed ciążą a teraz ciągle dom, ewentualnie park albo Biedronka :/ Uroczo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×