Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

odkryłam, że jednocześnie chcę i nie chcę, w kontaktach z bliskimi najpierw bardzo pragnę ich obecności, potem mam ochotę uciec

 

w pewnym momencie pojawia się frustracja, a w mojej głowie myśl, że jej nie zniosę i muszę uciekać.

boję się zaangażować.

Też z tym walczę. Od stycznia i na razie z marnym skutkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam internet bezprzewodowy.

po dwóch weekendach w szpitalu można wychodzić na przepustki. w sumie dostępne są 42 dni bodajże, jeśli wychodzisz w sobotę rano i wracasz w niedzielę do 20, to wychodzi chyba możliwość wyjścia co weekend. Generalnie można od piątku (od 15) do niedzieli do 20, tylko trzeba pilnować tych 42 dni, bo inaczej istnieje takie niebezpieczenstwo, ze się zapomnisz i np. bedziesz musiala zostać w szpitalu na święta. ;)

 

sleepwalker, to jest koszmar. Uniemożliwia mi satysfakcjonujące bliskie relacje, mam stany lękowe gdy jestem sama, kiedy są ze mną ludzie, to ze względu na mój niski próg tolerancji na frustrację, szybko się wkurzam i chcę uciec. Najltwiej mi się nie angażować, trzymać dystans a zarazem swoje emocje na wodzy... :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszytskich .

Chcialabym zapytac co mnie moze zdyskwalifikowac podczas konsultacji jako potencjalna pacjentkę ?

 

Konsultację mam juz za parę dni ,bo 24 września i zastanawiam się jak mam się do niej przygotować.

 

Zależy mi bardzo na tym żeby przejść wszystkie konsultacje i zagrzać miejsce na oddziale.

Postawiłam wszystko na jedną kartę ,zrezygnowałam i zrezygnuję ze wszytskiego aby się leczyć.

 

Proszę o jakieś rady od osób, które są lub były na oddziale 7f w Krakowie.

Pozdrawiam serdecznie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam "Uratuj mnie" i coraz bardziej pogrążam się w depresji... to wszystko nie ma sensu, nigdy się nie uwolnię od moich schematów... nie mam siły walczyć dalej, jestem już 10 miesięcy na terapii, przynosi efekty, jasne, ale nie likwiduje mojego pokręconego myślenia... mam dość, najchętniej bym się unicestwiła, ale myślę sobie, jeszcze jeden dzień, jeszcze trochę... jestem taka zmęczona...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć wszystkim, cholernie dawno nie pisalem. Pewnie po trochu z braku czasu, chęci oraz innych czynników zewnętrznych.

Od pół roku jestem w związku z chłopakiem. Wydać by się mogło, że idealnym. Fakt, w wielu aspektach tak jest. Mój partner jest ode mnie o 8 lat starszy, jest ustabilizowanym facetem, ma pracę itp. Jakiś miesiąc temu zapadla decyzja o wspolnym mieszkaniu, kupiliśmy bilety do Londynu, bo chcemy pojechać i odpocząć kilka dni, poza tym Londyn to moje odwieczne marzenie - i on je realizuje.

Jednak jak to jest u osoby z BPD, są gorsze momenty. Ostatnio jest ich coraz więcej - niestety. Moim głównym problemem od kilku miesięcy są nieuzasadnione podejrzenia. Tzn. dla mnie one są uzasadnione, ale wiem, że najczęściej moje argumenty są wzięte "z dupy" pisząc kolokwialnie. Nie potrafię mu w pewne rzeczy uwierzyć. A jak nie wierzę to pojawiają się leki. Jak pojawiają się lęki, spada humor i ogólne samopoczucie co z kolei prowadzi do konfliktów. Najczęsciej chodzi o jakieś glupoty. Często mam wrażenie, że nie mowi mi o pewnych rzeczach, bo boi się, że jak mi sie do czegoś przyzna to ja go zostawie. Np. pytam go czy odkąd jest ze mna w zwiazku to oglada filmy pornograficzne, on zapiera się że tak nie robi. I ja nie potrafie w to uwierzyc.

On mieszka z taką dziewczyną, ktora kiedyś się w nim podkochiwala. Z tego co wiem, to umowili sie nawet lata temu na randke lub dwie, ale po pewnym czasie on się jej przyznal, że jest gejem i nic z tego nie wyszlo. Jednak ona przez dlugi czas, mimo, ze twierdzila, ze jej uczucie minęło, to pisala do niego sms typu :" Jest mi przykro, ze ostatnio tak mnie olewasz, kocham Cię troszeczke, tęsknie itp". On oczywiście twierdzi, ze ona pisala tak w formie przyjacielskiej. Ostatnio sie to troche uspokoiło odkąd ona poznala faceta, z którym btw. zamierza zamieszkać w najbliższym czasie. Wczoraj jednak przypomnialem sobie taką sytuacje, jak leżalem z nim kiedyś na lożku i on już zasypial i nagle w pólśnie powiedzial coś w stylu : "sam już nie wiem czy chce z Tobą czy z Gosią (właśnie ta dziewczyna). I Dzisiaj caly dzien mam myśli, że on może rzeczywiscie rozważal to zeby z nią być, tylko mi o tym nie powiedzial. Poza tym wedlug Freuda, podobno w podświadomości zapisane jest wszystko, a we śnie owa podświadomość się otwiera.

W ostatnim czasie zdarzylo mi się samookaleczenie, czego nie robilem już od dlugiego czasu (dobre 8 miesiecy). Boje się, że wszystko wraca. Kocham go bardzo, ale ... zostawić go nie potrafie, a być z nim chyba też nie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

milano3, nie rób nic pochopnie.

Mnie też pożerają wątpliwości i myśli, szczególnie, że jestem z kimś, kogo w żaden sposób nie da się kontrolować, zostaje wyłącznie zaufanie... i jest cholernie ciężko. CHOLERNIE. Ale walczę ze sobą i nie uciekam. ty też nie uciekaj. A wszystkie wątpliwości od razu rozwiewaj w rozmowie z nim. Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, że mogę mieć borderline.

 

Przede wszystkim, mam problem z postrzeganiem samej siebie. Właściwie odbywa się to tylko w kategoriach czarno-białe. W jednej chwili uwielbiam siebie za, powiedzmy, odwagę i niezależność, samodzielność, w drugiej nienawidzę i uważam za najgorszą istotę na świecie. Jestem bardzo niestabilna w przekonaniach, uczuciach, boję się w cokolwiek zaangażować, uciekam przed poczuciem zrezygnowania. Nie mam pojęcia, jak chcę wyglądać, zachowywać się i kim być. Nie mam stałych zainteresowań, często poglądów, mam problemy z określeniem własnej orientacji i przynależności płciowej.

 

Mam wrażenie, że wszystkie moje stany emocjonalnie ostatecznie dążą do poczucia beznadziejności, złości i przygnębienia. Boję się "dobrych" emocji, bo czuję, że są one zapowiedzią tych bolesnych... Swego czasu miałam myśli w stylu "po co robić coś, po co się starać, po co cieszyć, skoro i tak się zabiję"

 

Mam problem z impulsywnym objadaniem się (Nie na jakimś tragicznym poziomie, ale jednak) oraz rozdrapywaniem i kaleczeniem skóry, chociaż wiem, że szkodzi mi to, bym bardziej, że grozi mi nadwaga, a przewlekły trądzik ledwo wyleczyłam, a zatem działam na swoją niekorzyść, po czym czuję za to wstyd.

 

Kontakty z innymi ludźmi są dla mnie bardzo problematyczne, męczące, więc żadnych poza spotkaniami w szkole nie utrzymuję, pomijając jedną czy dwie znajomości internetowe. Nie mam stałych uczuć względem ludzi, przeczulenie na punkcie siebie, lęk przed krzywdą ze strony innych, odrzuceniem i niejasne spojrzenie na własną osobę przysłaniają mi korzyści z lubienia czy kochania kogoś (poza tym mam wrażenie, że krzywdzę innych sobą...), zostaje tylko strachliwe wyczekiwanie na zranienie i wahanie, czy w tym momencie ta osoba jest dla mnie zła, czy dobra. Zdarza mi się maniakalnie wywoływać wręcz u kogoś oznaki nienawiści dla mnie, domagać się przyznania do chęci zerwania znajomości.

 

Mam okresy z myślami samobójczymi i przemożną chęcią zrobienia sobie czegoś, czasem nawet, by po prostu zwrócić na siebie uwagę, że nie jestem normalna i sporo się ze mną dzieje, choć na zewnątrz tego nie widać. Z trudem wynajduję sens w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chryste czy was wszystkich popierdoliło? co chwile nowa osoba z objawieniem prawdy, że jest borderem. tak, wiemy, pisałaś aluzyjnego maila sugerując bpd w innym wątku. czego sie spodziewasz? nie czytałaś odpowiedzi na identyczne pytania innych użytkowników? "wszystko widze czarno-białe, bla bla bla" sranie w banie, ch.uj a nie rozszczepienie. na prawde nie da sie takich rzeczy zdiagnozować u siebie, to jest subiektywne wrażenie. dopóki specjalista ci tego nie wytknie, nie możesz samej sobie diagnozować poszczególnych symptomów.

 

 

and also bpd nie da sie zdiagnozować przez monitor, pomimo wyrecytowania pełnego obrazu klinicznego, który nota bene rzadko występuje u kogoś w 100%...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chryste czy was wszystkich popierdoliło?

Cóż, taka specyfika forum.

 

co chwile nowa osoba z objawieniem prawdy, że jest borderem.

Normalne całkiem dla kupy przewrażliwieńców, że - lepiej lub gorzej - za wszelką cenę starają się jakoś wytłumaczyć, co się dzieje z nimi, łatka jakaś natomiast daje mniejsze lub większe poczucie bezpieczeństwa. Szczególnie, jak się nie ma okazji do profesjonalnej diagnozy psychiatrycznej. To nie objawienie prawdy. Sorasy no, mnie też trzęsie jak mi lala ważąca 50 kg stęka, że jest otyła, choć otyłości w lustrze nie widziała, albo że mając jednego syfa na twarzy umiera bo patrzeć na stan swojej skóry nie może, a nie miała nigdy naprawdę poważnych problemów ze skórą jak ja, ale takie życie, większość z nas jest wyczulona na swoim punkcie i mocno odbiera wszystko co się dzieje we wnętrzu, nie ma się co unosić :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

łatka jakaś natomiast daje mniejsze lub większe poczucie bezpieczeństwa.

wierz mi że łatwa "BPD" nie daje żadnego poczucia bezpieczeństwa

wręcz przeciwnie

ja mam ostatnio wrażenie że odkąd dowiedziałam się że mam BPD to dopiero mi zaczęło beret wyginać bo nie mam nadziei na "wyzdrowienie"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie no, czasem przypuszczenia ze się ma BPD okazują się trafne, tak było np. w moim przypadku :P

 

hmm a łatka bordera...? sama nie wiem. Na początku poczułam: "uff, to wiele wyjaśnia", natomiast później moje obawy związane np. z tym, że mój związek się rozpadnie zaczęły przybierać na sile, bo przecież mam bordera, więc nikt nie może być ze mną szczęśliwy dłużej. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też miałam taki moment że sama siebie podejrzewałam że mam bordera... ale potem jak poczytałam więcej to stwierdziłam że jednak go nie mam... bo bardzo nie chciałam go mieć... wypierałam wszystko... a jak na wypisie ze szpitala przeczytałam diagnozę to świat mi się zawalił... wściekłam się na cały personel bo jakim prawem przypinają mi taką łatkę?! Przecież ja tego nie mam... Poszłam do nich z pretensjami, chcąc im udowodnić że nie mam bordera... a potem terapeutka uzmysłowiła mi, że nawet ta moja reakcja była iście borderowa... :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chryste czy was wszystkich popierdoliło? co chwile nowa osoba z objawieniem prawdy, że jest borderem. tak, wiemy, pisałaś aluzyjnego maila sugerując bpd w innym wątku. czego sie spodziewasz? nie czytałaś odpowiedzi na identyczne pytania innych użytkowników? "wszystko widze czarno-białe, bla bla bla" sranie w banie, ch.uj a nie rozszczepienie. na prawde nie da sie takich rzeczy zdiagnozować u siebie, to jest subiektywne wrażenie. dopóki specjalista ci tego nie wytknie, nie możesz samej sobie diagnozować poszczególnych symptomów.

 

 

and also bpd nie da sie zdiagnozować przez monitor, pomimo wyrecytowania pełnego obrazu klinicznego, który nota bene rzadko występuje u kogoś w 100%...

 

To było piękne :D ta wypowiedź powinna być napisana pogrubioną czcionką na głównej stronie tego forum.

 

Słuchajcie: tak wiem, już pisałam, że nie wiem co dalej ze mną, ale teraz to jeszcze bardziej nie wiem, czuję się tak źle, że nie jestem w stanie funkcjonować normalnie, więc żeby jakoś przecierpieć to życie to biorę neuroleptyki, które mi przepisano i ja po nich w ogóle nic nie czuję i to jest piękne, tylko jest taki problem, że jestem po nich jak warzywo i cały czas śpię, no i jak je wezmę rano to jestem przymulona jakiś czas, potem śpię i potem się budzę i one już wtedy nie działają, więc, nie chcąc ich brać w nadmiarze, staram się niwelować jakiekolwiek uczucia alkoholem, co jest dość skuteczne, funkcjonuję tak mniej więcej od miesiąca i równie dobrze mogłabym nie istnieć, bo to jest tylko takie przeciąganie wegetacji, to nie ma w ogóle nic wspólnego z życiem, bo tak właściwie to nie ma chwili, w której byłabym "trzeźwa", bo ciągle czuję działanie leków albo alkoholu, ja oczywiście próbowałam żyć "na trzeźwo", ale każda taka próba prowadzi u mnie do paniki i takiego strasznego znudzenia i zniecierpliwienia i ja po prostu muszę powstrzymać to za pomocą leków albo alkoholu, bo nie idzie tego wytrzymać, mówię o tym lekarzowi ostatnio, ale on nic mi na to nie jest w stanie poradzić, a ja nie wiem jak długo tak jeszcze mogę funkcjonować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jamnik, wydaje mi się, że dostajesz za duż dawki neuroleptyku. Ja po olanzapinie nie mam takich odczuć, ale długo trwało zanim dobrano mi odpowiednią dawkę, taką, na której czułam się sobą a nie szłam ani w górę, ani w dół (choć z tym bywało różnie, bo dół się przytrafił, ale szybko go ujarzmiono).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czuję się tak źle, że nie jestem w stanie funkcjonować normalnie, więc żeby jakoś przecierpieć to życie to biorę neuroleptyki, które mi przepisano i ja po nich w ogóle nic nie czuję i to jest piękne, tylko jest taki problem, że jestem po nich jak warzywo i cały czas śpię, no i jak je wezmę rano to jestem przymulona jakiś czas, potem śpię i potem się budzę i one już wtedy nie działają, więc, nie chcąc ich brać w nadmiarze, staram się niwelować jakiekolwiek uczucia alkoholem, co jest dość skuteczne, funkcjonuję tak mniej więcej od miesiąca i równie dobrze mogłabym nie istnieć, bo to jest tylko takie przeciąganie wegetacji, to nie ma w ogóle nic wspólnego z życiem, bo tak właściwie to nie ma chwili, w której byłabym "trzeźwa", bo ciągle czuję działanie leków albo alkoholu.

Wiesz że Cię nie rozumię piszesz że czujesz się źle w tym samym zdaniu że łykasz neuroleptyki i nic nie czujesz i to jest piękne? Co jest piękne że nic nie czujesz? albo czujesz się jak warzywo? Przyznam że trochę się tak czujesz na własne zyczenie łykasz poważny psychotrop potem dolewasz alkohol (gdzie wiadomo że nie wolno). Zmien postępowanie. Przede wszystkim nie pij bo alkohol działa depresyjnie a jak w połączeniu z prochami to se dośpiewaj. Wytrzeźwiej i tego Ci życzę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pannaAlicja, biorę minimalną dawkę neuroleptyku

kaja123, już tłumaczę:

GDY biorę leki to czuję się jak warzywo i tak, to jest właśnie piękne, ja chcę się tak czuć cały czas, niestety gdy rano wezmę lek to po paru godzinach wszystko wraca do "normy", czyli wracają te wszystkie natrętne myśli o śmierci i ogólny dół nie do zniesienia i zdenerwowanie. Po za tym, lek uspokaja mnie na 1-2 godziny, a potem kilka godzin śpię, co nie jest zbyt wygodne. Wiem, że picie w trakcie brania leków jest skrajnie nieodpowiedzialne i głupie, ale ja nie potrafię żyć na trzeźwo, bo na trzeźwo czuję się okropnie i boję się, że się zabiję. dlatego najlepiej jest gdy przymulę się lekami, ale niestety ich działanie jest chwilowe i gdy ustępuje to sięgam po alkohol. marzy mi się nic nie czuć, nawet kosztem tego, że miałabym nie czuć nigdy radości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jamnik, Prędzej się zabijesz jak będziesz nadal tak postępował, bo zarówno leki jak i alkohol działają na chwilkę potem stan nasz się stopniowo pogarsza do tego dochodzi uzależnienie i brniemy w to dalej. Alkohol działa depresyjnie a w połączeniu z neuroleptykiem to nie muszę Ci pisać i jest z dnia na dzień gorzej. Takie postępowanie nie leczy, sam się pogrążasz. Tu nie chodzi o fakt że nie będziesz czuł radości za niedługo te „koktajle” przestaną działać tak jak do tej pory i będziesz czuł coraz większy koszmar! Wybór należy do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcę Was zapytać, czy macie podobnie jeśli chodzi o haos w życiu zawodowym. Konkretnie, jak to jest z pracą.

Nie mogę wytrzymać długo na żadnym stanowisku, bo za chwilę coś mi nie odpowiada, ktoś źle odezwie się do mnie, albo czegos nie potrafie zrobić i zaraz czuję się bezwartościowa i głupia, albo po prostu brakuje mi wiary w to co robię, bo inni są lepsi.

ok 10 miesięcy temu zostawiłam b.dobrą pracę, od tamtej pory przestałam wierzyć w siebie i chyba zgłupiałam totalnie. Nie mogę pójść do żądnej porządnej pracy tylko wybieram jakieś ciche, spokojne i to nie pomaga, bo już nie mam siły do niej chodzić i szukam sposobu na zmianę. Trochę nieskromnie to zabrzmi ale mam duże doświadczenie, powinnam mieć niezłą pracę z moimi kwalifikacjami a zwyczajnie nie mam odwagi. Boję się ludzi, nie wiem co się ze mną stało. Nie potrafię wyjść do większego środowiska, nie odnajduję się tam. Nie pasuję, Mam swój świat.

W ogóle ostatnio mam wszystkiego dość. Nie mam już nawet siły opisywać dalej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×