Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

I zaś uciekłam dziś ... Siedzę w domu sama i smutna :( znowu zawaliłam :(

Boshe dlaczego ja to robię!! Dlaczego?!?!? Dlaczego tak siebie traktuję.. Nie umiem tego zrozumieć.. Chciałabym to wiedzieć... Jest mi tak smutno :( i źle na duszy .. Wiatr mocno wieje taki niepokój niesie .. A ja siedzę i stukam tu posta zamiast żyć :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po długim dobrym samopoczuciu mam od tygodnia spadek. Wszystko co było dobre teraz straciło sens.

Jestem nikim od długiego czasu i to mnie boli. Niebawem zaczynam terapię, do tego czasu wegetacja... nic nie mogę zacząć bo wszystko skończy się gdy będę na oddziale. Bezsens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[pogorszenie pod koniec terapii] Kochani, ilu z Was doznało pogorszenia na koniec terapii? Kończę terapię długoterminową. Był okres sporej stabilizacji, pomimo dużych problemów obiektywnych, życiowych. Mam wrażenie nawrotu. Miał ktoś tak? Sądzę, że to sabotaż taki na sobie, by nie "wyzdrowieć" i wciąz mieć korzyści z choroby, np. możliwość samo usprawiedliwiania się, opieki itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estel86, możliwe. Może jakiś strach przed koniec terapii? Ja nigdy nie miałam, chyba dlatego, że czułam się nagle ozdrowiona, a nawroty zaczynały się w momencie wejścia z jakieś problemy, lub zwyczajnie chronicznej pustki i nudy.

 

buszujacywtrawie, a czemu może nie dać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też zdarza mi się sądzić, że ozdrowiałam... A potem tylko rozczarowanie, że jestem słaba. Najgorsze jest to, że te niektóre schematy są tak głęboko wydrążone, że przy jakimś większym stresie wpadam w to i nie rozumiem jak po tylu latach terapii jest to w ogóle możliwe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też zdarza mi się sądzić, że ozdrowiałam... A potem tylko rozczarowanie, że jestem słaba. Najgorsze jest to, że te niektóre schematy są tak głęboko wydrążone, że przy jakimś większym stresie wpadam w to i nie rozumiem jak po tylu latach terapii jest to w ogóle możliwe...

 

 

Estel, życzę Ci zdrowia, może wreszcie ta psychoterapia zaowocuje. Moja np. w połowie udana i w połowie nieudana, bo zakończona 2 samobójami, coś tam zaprocentowała. A właśnie zastanawiam się nad terapią na NFZ. Doktorka :D jednak mówi, że na razie nie, bo tylko by mi teraz namieszała w głowie. Trzymam kciuki za Ciebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Flora3, Czemu pod? Chyba potrzebowałam przerwy od forum, ale w sumie mało się tu dzieje i rzadko wchodzę. A żyję się.. różnie wiadomo. Byłam w maju u psychiatry i dała mi leki doraźnie, więc przynajmniej czasami sobie normalnie pośpię (głównie na sen je biorę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałam założyć bloga, napisałam pierwszą notatkę i mi się odechciało.

 

images?q=tbn:ANd9GcTBtYDZTTfEM7EALd_Fq8P7x-Y6uzyiEuou5yo_KEbUQRQ4y4X1tA

 

 

Mam 10 lat, wracamy samochodem od babci, pada deszcz.

Walczę z chorobą lokomocyjną łącząc palcem krople deszczu na szybie. Oddalam myśli o tym jak fatalnie się czuję skupiając się na prawach fizyki których jeszcze wtedy nie rozumiem.

Z dziecięcą ciekawością świata odkrywam, że gdy mniejsza kropla zbliży się niebezpiecznie do większej od siebie, natychmiast zostanie przez nią wchłonięta. Tak typowałam krople liderki które wchłaniały mniejsze kropelki. Czasami wśród małych kropelek na szybie miałam swoje ulubione które zniekształcały świat w piękny sposób lub rozszczepiały światło. Czasami zostawały zjedzone przez większe krople, innym razem, same wyrastały na krople liderki i pod wpływem masy zjedzonych kropli spadały szybko w dół szyby i więcej już ich nie widziałam.

Nie sądziłam wtedy, że ta beztroska zabawa która pozwalała mi przetrwać podróż bez puszczenia pawia będzie moim życiowym przekleństwem.

 

Dziś sama jestem taką kroplą i nie chodzi tu tylko o dobór partnerów którzy pozbawiali mnie własnej autonomii i ciągnęli w dół albo takich których to ja wciągałam w ten toksyczny wyścig na dno.

 

Tu chodzi o przeżywanie emocji.

Mam 25 lat, siedzę u mojej terapeutki i opowiadam jak znów wpadłam w swój toksyczny schemat.

 

T: "wiesz, musisz wyhamować z emocjami zanim tak urosną"

lubię ją, ale pierdoli głupoty. Wkurzam się bo przecież nie po to do niej przychodzę by usłyszeć radę którą mogłaby mi dać Pani Krysia, sąsiadka znająca mnie tylko z dzieńdobry na ulicy. I raczej byłaby to porada na odwal się, bez zgłębiania jakiegokolwiek meritum. Czuję jak na gładkiej tafli mojej emocjonalnej szyby pojawia się mała kropla złości. Mimo wszystko podejmuję trud tłumaczenia:

Ja: "Wiesz dobrze, że się nie da, że kiedy już zdajesz sobie sprawę ze swoich emocji to są one zbyt gwałtowne by już cokolwiek z nimi zrobić, że wtedy mała kropelka przelewa czarę goryczy... kurde, to jak z tamą na rzece, woda napiera i małe pęknięcie w ułamku sekundy może zamienić się w katastrofę której nie powstrzymasz.. możesz co najwyżej zawczasu uciekać przed konsekwencjami"

Czuję jak kropla niezrozumienia łączy się z kroplą rozczarowania, a płynąc powoli w dół spotyka kroplę frustracji i suną powoli w dół. Krople negatywnych emocji przyciągają się i nie da się już nic zatrzymać. Sesja się kończy a ja wkurzona, że wydałam 100zł na taki bullshit wracam do domu.

 

Mam 26lat, nie mam lekarza, nie mam terapeutki, nie mam leków i piszę żeby powstrzymać to co czuję.

Jestem zupełnie zagubiona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnimi czasy bardzo zainteresowałem się tematyką borderline, stąd zrodziło się we mnie jedno pytanie. We wszelkich mediach króluje wizerunek osoby, która jest bardzo agresywna, opryskliwa, wybuchowa - po prostu niezwykle ekstrawertyczna. Zastanawia mnie czy borderline ma także swoje "ciche oblicze"? Skierowany bardzo na wewnątrz, a rzadko objawiający się na zewnątrz. Bywa tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Eragon, pewnie bywa. Każdy border jest inni. Nie można powiedzieć, że wszyscy są ekstrawertyczni. Ja jestem ekstrawertykiem i introwertykiem. Bywam pewna siebie i nieśmiała. Skrajności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Eragon, pewnie bywa. Każdy border jest inni. Nie można powiedzieć, że wszyscy są ekstrawertyczni. Ja jestem ekstrawertykiem i introwertykiem. Bywam pewna siebie i nieśmiała. Skrajności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnimi czasy bardzo zainteresowałem się tematyką borderline, stąd zrodziło się we mnie jedno pytanie. We wszelkich mediach króluje wizerunek osoby, która jest bardzo agresywna, opryskliwa, wybuchowa - po prostu niezwykle ekstrawertyczna. Zastanawia mnie czy borderline ma także swoje "ciche oblicze"? Skierowany bardzo na wewnątrz, a rzadko objawiający się na zewnątrz. Bywa tak?

 

W jakiejś książce do psychoterapii wyczytałam, że jest kilka rodzajów borderline.

Ja nie jestem ekstrawertyczna, raczej cicha, nieśmiała, wszystko biorę do siebie i w sobie duszę. Dopiero jak kogoś bliżej poznam i się przyzwyczaję to wtedy mogą mi puścić hamulce, mogę być agresywna, chamska, wpadać w szał, złość, ranić.

Natomiast na co dzień nie widać tego po mnie, większość uznaje mnie za osobę bardzo spokojną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnimi czasy bardzo zainteresowałem się tematyką borderline, stąd zrodziło się we mnie jedno pytanie. We wszelkich mediach króluje wizerunek osoby, która jest bardzo agresywna, opryskliwa, wybuchowa - po prostu niezwykle ekstrawertyczna. Zastanawia mnie czy borderline ma także swoje "ciche oblicze"? Skierowany bardzo na wewnątrz, a rzadko objawiający się na zewnątrz. Bywa tak?

 

W jakiejś książce do psychoterapii wyczytałam, że jest kilka rodzajów borderline.

Ja nie jestem ekstrawertyczna, raczej cicha, nieśmiała, wszystko biorę do siebie i w sobie duszę. Dopiero jak kogoś bliżej poznam i się przyzwyczaję to wtedy mogą mi puścić hamulce, mogę być agresywna, chamska, wpadać w szał, złość, ranić.

Natomiast na co dzień nie widać tego po mnie, większość uznaje mnie za osobę bardzo spokojną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×