Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)


atrucha

Rekomendowane odpowiedzi

freya, generalnie było już dobrze, ale tak jakoś od 2-3 tyg. zaczęło się sypać. No ale tak jak napisałam we wcześniejszytm poscie szybko się ogarniam, staję na nogi, żeby znowu było dobrze. Chociaż wczorAJ była totalna załamka, to dzisiaj już jest zuuupełnie inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Conessa, A u mnie jakoś. Czasem dobrze, czasem źle. Nigdy nic nie wiadomo, byle impuls i nastrój się zmienia. Mam wizytę u psychiatry w styczniu i chcę iść na terapię. Z pewnymi rzeczami sobie radzę, niby jakoś funkcjonuję (praca, studia), ale są pewne rzeczy jeszcze do przepracowania. Najgorszy mam problem z natręctwami, zwłaszcza na tle autoagresywnym. Nie radzę sobie z tym kompletnie. Ale oprócz tego nakręcanie się, wyolbrzymianie danych sytuacji, zmienne nastroje i bezsens. Jakoś hamuję ciągotki do różnych destrukcyjnych zachowań. Kiedyś miałam problem z używkami, a teraz bardziej mam niezdrowe podejście do jedzenia czy wydawania pieniędzy, ale jakoś sobie z tym jeszcze radzę. Uważam, że i tak już dużo osiągnęłam, choć pewnie tak mówię, bo mam w miarę dobry nastrój. Cóż, jak jest mi źle to widzę wszystko inaczej. Nie zauważam osiągniętych zmian tylko skupiam się na swojej beznadziei.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

freya, masz jakieś wsparcie, bliskie osoby obok ?

Co z tym tramadolem ?

Ja wczoraj postanowiłam, że muszę odstawić alkohol. Niby uzależniona nie jestem, ale doprowadza mnie do takich jazd.. ! :pirate: Jeszcze dodatkowo sama się straszę, nakręcam.. :/ I tak jak napisała abstrakcyjna, też czuję bezsens. Pomijając te ostatnie tygodnie, wcześniej było całkiem nieźle, starałam się, jakoś żyłam, nienajgorzej, rozglądałam się za pracą, próbowałam nowych rzeczy, cieszyłam się, że terapia działa, a tak naprawdę cały czas czułam i czuję ten cholerny bezsens, nie widzę siebie po terapii, skończę i co? Mam żyć? Ale jak ? Co mam robić w życiu ? Co ja w ogóle lubię? A co z rodziną? etc. Czuję się tak naprawdę kompletnie nieprzystosowana do życia. Jak ufoludek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:( :( :( Dziewczyny, jak u Was z pracą? Ja mam od pięciu lat jedną pracę i jestem tam doceniana. Ale teraz znalazłam też dodatkową... i na koniec semestru słuchacze wypełniali ankiety o nas - prowadzących zajęcia. Większość ocen zdecydowanie dobra, nawet kilka szóstek dostałam. Ale kilka osób dało mi 3 i ktoś jeszcze napisał, że nie prowadzę zajęć interesująco. Pomimo, że większość twierdzi inaczej mnie w głowę wryły się te słowa krytyki :( I wciąż o tym myślę i martwię się, że nie jestem idealna, że nie nadaję się, że, że, że... "Czym zawiniłam? Co mogę poprawić? Co ze mną nie tak?" - i te myśli w kółko. Oczywiście mam ochotę teraz rzucić pracę z powodu "odrzucenia". Jak Wy sobie radzicie z krytyką?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estel86, u mnie słabo z krytyką, w sensie bardzo się przejmuję każdym negatywnym słowem, jak mnie odbiorą, wręcz czekam na jakąś ocenę.. Później analizuję każde słowo, zamartwiam się tym. Chcę wypaść jak najlepiej. I to chyba trochę przez terapię narzucam sobie wymagania, wciąż więcej i więcej.

Pracować generalnie się boję. Ogarniałam coś ostatnio, ale ze wszystkiego zrezygnowałam.

Estel, wykładasz, tak? I chyba całkiem nieźle sobie radzisz :) Gratuluję ;) Ja w lutym będę mieć praktyki w technikum jako nauczicel przedmiotów zawodowych i tak się tym stresuję, że o mamo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Conessa, długo chodziłaś na terapię ? U mnie jak minęły 2 lata terapii - miesiąc temu, to jakby zaczęłam się poganiać, mówić o końcu, któregi przecież jeszcze nie chcę

 

6 lat z przerwami. Przerwy były dlatego, że już czułam się tak dobrze, iż mimo chęci zatrzymania mnie przez T twierdziłam, że nie potrzebuję już. No i potem znowu wracałam. Może tak właśnie będzie jeszcze przez długi czas, że "co jakiś czas" trzeba się pojawiać od nowa by stawiać się na nogi. To dobrze, trzymam za Ciebie kciuki, pokaż jej ale przede wszystkim sobie, że się starasz ;) ja cały czas o tym myśle i tak sama doprowadzam się do porządku. Łatwe to na pewno nie jest.

 

Najgorszy mam problem z natręctwami, zwłaszcza na tle autoagresywnym. Nie radzę sobie z tym kompletnie. Ale oprócz tego nakręcanie się, wyolbrzymianie danych sytuacji, zmienne nastroje i bezsens. Jakoś hamuję ciągotki do różnych destrukcyjnych zachowań

 

Chyba przerabiam teraz to samo co Ty. Z wielką trudnością hamuję się przed zaatakowaniem lawiną smsów z pretensjami mego bliskiego od którego wymagam wiecznie czegoś więcej. Ciągle mam też w głowie jedną dziewczynę, z którą spotkał się parę razy kiedyś przede mną (chodź już znalismy się) i mam ochotę ją postraszyć - co zresztą miało już miejsce w zeszłym roku. Nie mogę tego jakoś wybaczyć i wymazać z pamięci. Straszną ochotę ma na niego! a ja jestem gotowa na wszystko wiedząc, że tak jest. Ona mnie nie zna, ja już o niej sporo. Nakręciłam się wtedy przez nią do tego stopnia, że sama poszłam do szpitala prosząc by mnie zamknęli bo myślałam, że albo zabiję ją, albo siebie i bardzo chciałam sie opanować, ale już nie mogłam. Potworne uczucie. Nienawidzę go....

 

Warunki... to dla mnie coś nowego. Mężczyzna, z którym spotykam się, dwa dni temu powiedział mi , że ciągle tylko ja od niego wymagam i że on też chciałby abym uporządkowała swoje życie, stworzyła jakąś bazę wtedy będzie nam łatwiej bo nie mogę zrzucać się cała na niego. Zabolało. Nie wiem czy to znacie. Patrzyłam jak małe zapłakane dziecko które ubzdurało sobie, że ktoś mnie nie chce bo nie jestem wystarczająco dobra. Ale przyjęłam ten warunek. Muszę postarać się o pracę i zorganizować sobie jakiś grafik dnia tak by on wiedział, że żyję też bez niego.

Oczywiście walnęłam focha, stwierdziłam że zamknę się w sobie, mam jego i wszyzstkich gdzies i będę żyła sama nikomu nic nie mówiąc co robię. Bedę zosia samosia skoro on tak chce, ale potem minęło mi i jak duża mądra dziewczyna przyjęłam wyzwanie na klatę i chyba musze mu pokazać, że potrafię.

Nie nawidzę niczego nikomu udowadniać, prezentować się. Nie znoszę oceniania.

 

Tak czy inaczej, zazdroszczę Ci abstrakcyjna, że pracujesz. Nie wiem jak ją znaleźć i odważyć się pójść.

Czuję się podobnie :

Mam żyć? Ale jak ? Co mam robić w życiu ? Co ja w ogóle lubię? A co z rodziną? etc. Czuję się tak naprawdę kompletnie nieprzystosowana do życia. Jak ufoludek.

Zwłaszcza przy świętach i zjazdach rodzinnych, każdy coś robi, pracuje, żyje, śmieje się a ja jestem nikim choć kiedyś pracowałam na dobrym stanowisku i miałam pod sobą ludzi. A teraz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

Jeśli nie pracujecie to jak sobie radzicie? Mieszkacie z rodzicami, którzy Was utrzymują? Ja mieszkam ze współlokatorkami. Pracuję, bo muszę. Nienawidzę swojej pracy i biorę często wolne, bo nie wyrabiam fizycznie i psychicznie. Ale jednak chodzę, bo wiem że choćby nie wiem co nie mam innego wyjścia. Jeśli w pewnym momencie bym przestała pracować, nie miałabym pieniędzy to musiałabym wrócić do rodzinnego domu. A niczego bardziej nie chcę. Więc chodzę do pracy, męczę się niemiłosiernie, w pracy czekam tylko na koniec, ale jednak chodzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boże... ja zrobiłabym teraz wszystko, by nie musieć iść jutro do pracy. Wciąż mam wrażenie, że niewystarczająco się staram. I rzeczywiście - ankiety nie były powalające. Dopadł mnie taki kryzys, że czuję, że nie nadaję się do pracy, nie nadaję się na matkę ani na żonę. Wszystko robię po łebkach, nic nie jest wystarczająco dobre - pracę ograniczam dla rodziny, rodzinę dla pracy, a wszystko to dla bezproduktywnie spędzanego czasu przed kompem. Boję się, że jak pracę pracę to już totalnie się załamię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja pracuję 2-3 dni w tygodniu, to zależy od zapotrzebowania plus czasami jakieś inne aktywności, ale generalnie mam pieniądze od rodziców. Nie mam motywacji do pracy, bo czy tak, czy tak wiem, że dostanę kasę od mamy.. taki pasożyt ze mnie. Mama ma mnie trochę w garści przez te pieniądze i o to jest dużo kłótni, więc gdybym miała stabilną pracę i regularną, pewną wypłatę, myślę, że zrobiłabym dużo krok do przodu i odseparowała się od mamy. Mamy b.silną więź, aż za bardzo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny,jak was czytam to faktycznie macie przechlapane :( Współczuję.Kiedyś miałam podobnie.Tylko ja zreflektowałam się dużo,dużo później,w wieku 35 lat,jak poszłam na terapie uzależnień.Wtedy pierwszy raz zaczęłam świadomie nad sobą pracować.Rzadko robię głupot teraz chociaż jak już zacznę to z klasą ;) Wam też przejdzie...z czasem..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

huśtawka, Ja sporo choruję. Mam kilka poważnych schorzeń zdrowotnych. I generalnie nie powinnam w ogóle pracować, więc prawie każda praca będzie mnie męczyć. A przy okazji jeszcze studiuję zaocznie, więc mam naprawdę mało czasu na cokolwiek.

 

-- 20 gru 2014, 21:26 --

 

izzie, U mnie priorytetem była wyprowadzka. Wyprowadziłam się w wieku 19 lat. I to była najlepsza decyzja, jakby ciężko teraz nie było. Poza tym też mi pomagają trochę, ale jakoś dałabym radę, jakby przestali mi dawać kasę w tym momencie. Mam z nimi sporadyczny kontakt, głównie przez telefon.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Estel86,

Nie gnęb się proszę!Nie musisz być w niczym idealna,także w pracy.Chyba byłabyś jedyną taką osobą na całym świecie ;) Praca to praca.Dobrze jest jeśli ją lubimy i czujemy satysfakcję z tego co robimy ale bez przesady-nic nie jest tylko czarne albo tylko białe,Ty także.Więc nie dołuj się.Dobrze sobie radzisz,jestem tego pewna :great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Flora3,

Jak się dziś czujesz? Przeczytałam o Twoich popisach dwa dni temu.Faktycznie zaszalałaś...ech...

 

-- 20 gru 2014, 20:33 --

 

caramel rose,

Nie wiem czy będzie to dla Ciebie pocieszne,ale ja też wydaję impulsywnie pieniądze-mam około 6000 zl w chwilówkach i jeszcze Providenta.Masakra!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

caramel rose, Ja ostatnio mam lekki napływ gotówki. Ale wiem, że w najbliższym czasie będę mieć sporo wydatków. Ale i tak mnie kusi, by pójść na zakupy i wydać trochę pieniędzy.

 

-- 20 gru 2014, 21:40 --

 

abstrakcyjna, rozumiem. Ja nie mieszkam z rodzicami od 16 roku życia, po III GM wyjechałam do innego miasta, a teraz mieszkam jakieś 320km od domu, ale o kasę nigdy nie musiałam się martwić.

To jest dość komfortowa sytuacja i wiele ułatwia. Choćby terapia prywatnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej wspominalam, ze ost narozrabialam w życiu i w sumie bez pracy jestem od 2 mies dopiero, mialam oszczędności i drobna pomoc faceta. Ale dostalam warunek toteż muszę się ogarnąć i dalej utrzymywać się jakoś.

ogólnie to po maturze tez wyjechałam z domu rodzinnego i jestem samodzielna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

abstrakcyjna, to prawda, ale czasami pojawiał się problem, no bo- mama płaci za terapię, a tu temat na sesji: mama i mówienie o niej nie w superlatywach, tylko wprost przeciwnie i czasami było to kłopotliwe. A dwa, nie umiem się usamodzielnić, przez to, że wszystko mam zapewnione od rodziców. I to nie jest kwota rzędu 1000zł miesięcznie, tylko dużo więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość abstrakcyjna

izzie, Rozumiem. To ma swoje plusy i minusy. A co w takim razie porabiasz całymi dniami?

Edytowane przez abstrakcyjna

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×