Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osho- człowiek który mi pomógł, może pomóc i Tobie!


Gość wiolkas6

Rekomendowane odpowiedzi

Jedną z najważniejszych rzeczy jaką trzeba zrozumieć o człowieku jest to, że człowiek jest uśpiony. Jest uśpiony nawet wtedy, kiedy wydaje mu się, że nie śpi. Stan czuwania jest bardzo kruchy; jest tak krótkotrwały, że prawie w ogóle nie ma znaczenia. Przebudzenie to piękne, lecz zupełnie puste s/owo.

Śpisz w nocy, śpisz w dzień - od urodzenia aż do śmierci zmienia się forma twojego snu, ale nigdy tak naprawdę się nie budzisz. Nie oszukuj się. To, że otwierasz oczy nie oznacza, że jesteś przebudzony. Dopóki nie otworzą się wewnętrzne oczy - dopóki nie wypełni cię światło, dopóki nie poznasz siebie i nie zobaczysz kim jesteś - nie myśl, że jesteś przebudzony. To iluzja, w której żyjq ludzie. Gdy zaakceptujesz to, że nie śpisz, zniknie problem trudu jaki musisz włożyć w przebudzenie.

Pierwszą rzeczą jaką trzeba wziąć sobie do serca jest to, że śpisz, jesteś całkowicie pogrążony we śnie. Śnisz, każdego dnia. Czasami robisz to z otwartymi, a czasami z zamkniętymi oczami, ale śnisz - jesteś snem. Nie jesteś rzeczywistością.

Oczywiście to, co robisz we śnie, nie ma znaczenia. Każda myśl jest bezcelowa, każda projekcja pozostaje częścią snu i nigdy nie pozwala ci dostrzec prawdy. Dla¬tego każdy budda kładł zawsze nacisk na jedną rzecz:

Przebudzenie! Nieustannie, przez wieki, ich nauki można było zawrzeć w jednym wezwaniu: Przebudź się. Obmyślali metody i strategie; tworzyli konteksty, obszary, pola energetyczne, które byłyby w stanie wywołać w tobie wstrząs, by cię obudzić.

 

~^

Tak, nie obudzisz się dopóki nie doznasz wstrząsu, dopóki nie zostaniesz poruszony aż do samych fundamentów. Sen trwał tak długo, że dotarł do jądra ciebie; jesteś nim przesiąknięty. Każda komórka twojego dafa, każde włókno twojego umysłu jest przepełnione snem. To nie jest jakiś drobiazg. Dlatego potrzeba aż tyle wysiłku, aby zachować czujność, być uważnym, stać się świadkiem.

Pierwszą rzeczą jaką trzeba wziąć sobie do serca jest to, że śpisz, jesteś całkowicie pogrążony we śnie. Śnisz, każdego dnia. Czasami robisz to z otwartymi, a czasami z zamkniętymi oczami, ale śnisz - jesteś snem. Nie jesteś rzeczywistością.

Jeśli jest jakieś stwierdzenie, z którym zgadzają się wszyscy buddowie tego świata, to jest nim właśnie to, że człowiek jest uśpiony i powinien zostać przebudzony. Przebudzenie jest ich celem. Przebudzenie to smak wszystkich ich nauk. Zaratustra, Lao Cy, Jezus, Budda, Bahauddin, Ka-bir, Nanak - wszyscy przebudzeni naucza¬li jednej rzeczy. Robili to w różnych językach, używali różnych metafor, ale ich pieśni brzmią tak samo. Tak jak morze za¬wsze smakuje solq bez względu na to,czy próbujesz go od północy, czy od wschodu, czy od za¬chodu; ono zawsze ma smak soli. Smakiem bycia buddą jest przebudzenie.

Ale jeśli wydaje ci się, że jesteś przebudzony, nie będziesz już sobie chciał

 

V

zawracać tym głowy. Po co miałbyś to robić, jeżeli uważasz, że to osiqgnąłeś?

A w tym stanie uśpienia stworzyliście sobie przeróżne religie, bogów, modlitwy, rytuały; wasi bogowie są tak samo częścią waszych snów jak wszystko inne. Polityka to część snu, religia to część snu, poezja, malarstwo, sztuka - wszystko to tworzycie zgodnie ze stanem swoich uśpionych umysłów.

Wasi bogowie nie mogą różnić się od was. Kto ich tworzy? Kto nadaje im kształt, kolor i formę? Wy ich tworzycie, wy ich rzeźbicie; mają wasze oczy i nosy;

mają umysły takie jak wy! Bóg ze Starego Testamentu mówi: „Jestem zazdrosnym Bogiem!" Kto stworzył tego zazdrosnego Boga? Bóg nie może być zazdrosny, a jeśli taki jest, to co złego mogłoby być w zazdrości? Jeśli nawet Bóg jest taki, to mogłoby się wydawać, że bycie zazdrosnym nie jest niczym złym. Zazdrość jest

boska!

Bóg ze Starego Testamentu mówi: „Jestem bardzo gniewnym Bogiem! Jeśli nie będziecie podqżać za mo¬imi przykazaniami, zniszczę was. Zostaniecie rzuce¬ni w ogień piekielny, na wieczność. A ponieważ jestem bardzo zazdrosny, nie ważcie się czcić kogokolwiek in¬nego. Nie będę tego tolerował". Kto stworzył takiego Boga? To nasza zazdrość, nasz gniew sprawiły, że jego obraz jest taki. To twoja projekcja, twój cień. To echo ciebie i nikogo innego. Tak samo wyglqda sprawa in¬nych bogów w innych religiach.

To właśnie dlatego Budda nigdy nie mówił o Bogu. Powiedział: „Jaki sens ma mówienie o Bogu ludziom, którzy śpiq? Będq słuchać przez sen. Będq śnić o tym, co im się powie i stworzą swoje własne bóstwa - cał-

 

-•'^

kowicie fcifszywe, całkowicie bezsilne i pozbawione zna¬czenia. Lepiej nie mieć takich bóstw".

Właśnie dlatego Budda nie jest zainteresowany roz-mowq o bóstwach. Jego interesuje jedynie przebudzenie.

Jest taka opowieść o oświeconym mistrzu buddyj¬skim, który pewnego popołudnia usiadł nad brzegiem rzeki i cieszył się odgłosem płynqcej wody, odgłosem drzew poruszanych wiatrem... Podszedł do niego jakiś człowiek i zapytał:

- Czy potrafisz jednym słowem opisać mi sedno swojej religii?

Mistrz milczał. Zachowywał całkowite milczenie, tak jakby nie usłyszał pytania. Pytajqcy powiedział:

- Jesteś głuchy, czy co? Mistrz odrzekł:

- Słyszałem twoje pytanie i już na nie odpowiedziałem! Odpowiedzą jest cisza. Milczałem - ta pauza, ta prze¬rwa była moja odpowiedzią.

- Nie rozumiem takich zagadkowych odpowiedzi. Mógłbyś wyrazić się jaśniej?

Więc mistrz napisał małymi literami, palcem na pia¬sku: „medytacja". Mężczyzna powiedział:

- Teraz mogę to przeczytać. Jest lepiej niż za pierwszym razem. Przynajmniej mam słowo, nad którym mogę się zastanowić. Ale czy mógłbyś wyrazić się jeszcze jaśniej?

Mistrz znowu napisał: „MEDYTACJA", lecz tym ra¬zem dużymi literami. Mężczyzna poczuł się zawstydzo¬ny, zakłopotany, urażony i zdenerwowany. Powiedział:

- Znów napisałeś medytacja? Czy nie możesz mówić do mnie jaśniej?

Więc mistrz napisał dużymi, drukowanymi literami:

„MEDYTACJA".

10

 

V-

Mężczyzna powiedział:

- Wydajesz się być obłqkany! Mistrz odpowiedział:

- Już i tak za bardzo się zniżyłem. Moja pierwsza od¬powiedź była poprawna, druga była już gorsza, trzecia jeszcze gorsza, a czwarta zupełnie zła, ponieważ kie¬dy piszesz MEDYTACJA dużymi literami zamieniasz jq w bożka. Dlatego słowo Bóg pisze się wielkq //tero. Gdy chcesz czemuś przydać szczególną wartość, piszesz to wielkq litera.

Mistrz powiedział:

- Popełniłem grzech - i zmazał napisane przez siebie słowa. - Proszę abyś zapamiętał moją pierwszą odpo¬wiedź. Tylko wtedy mówiłem prawdę.

Cisza to przestrzeń, w której człowiek się budzi, a hałaśliwy umysł to miejsce, w którym człowiek pozo¬staje pogrążony we śnie. Jeśli twój umysł nadal zajmuje się paplaniną, to znaczy, że śpisz. Gdy siedzisz w ciszy, twój umysł znika, a ty jesteś w stanie usłyszeć świergot ptaków, poczuć ciszę... ten gwizd ptaków, ćwierkanie niezakłócone przez paplający umysł; kompletna cisza... wtedy pojawia się w tobie świadomość. Nie przychodzi ona z zewnątrz, narasta w tobie, rozwija się w tobie. Pa¬miętaj: bez niej jesteś pogrążony we śnie.

 

CZĘŚĆ l:

ZROZUMIENIE

Nigdy nie używam s/owo „wyrzeczenie".

Człowiek jest bardzo precyzyjna, a szczur bardzo prosta maszyną. Łatwiej jest badać szczury;

właśnie dlatego psychologowie ciągle to robią. Badają szczury i wyciągają wnioski na temat człowieka - a ich konkluzje są prawie słuszne.

Mówię: Ciesz się życiem, miłościq, medytacjo, pięk¬nem świata, ekstazq egzystencji - ciesz się wszystkim! Przemieniaj w święte to, co ziemskie. Przemieniaj ten brzeg w tamten, prze¬mieniaj ziemię w raj.

A wtedy, pośrednio, pojawi się pewien rodzaj wyrzeczenia. Tak się po prostu dzieje, ty nie masz z tym nic wspólnego. To nie jest coś, co robisz, lecz coś, co się wydarza. Zaczynasz wyrzekać się swojej głupoty; zaczynasz odrzucać wszelkie śmie¬ci. Zaczynasz rezygno¬wać z nic nieznaczqcych zwiqzków. Zaczynasz wy¬rzekać się pracy, która nie dawała ci spełnienia. Zaczynasz wyrzekać się miejsc, które nie dawały

możliwości rozwoju. Ale ja nie nazywam tego wyrzecze¬niem, nazywam to zrozumieniem, świadomościq.

Jeśli dźwigasz w rękach kamienie, myślqc że to dia¬menty, nie będę ci mówił, abyś się ich pozbył. Powiem

13

 

 

tylko „Bqdź uważny i spójrz jeszcze raz!" Jeśli sam zoba¬czysz, że to nie diamenty, to czy będziesz musiał się ich wyrzec? Same wypadnq ci z c/ton/. A jeśli nadal będziesz chciaf je dźwigać, będziesz musiał włożyć w to duży wysi¬łek, będziesz potrzebował bardzo silnej woli, aby nadal je nosić. Nie możesz ich długo trzymać; gdy zobaczysz, że sq bezużyteczne, pozbawione sensu, sam je odrzucisz.

Kiedy twoje dłonie będq puste będziesz mógł poszu¬kać prawdziwego skarbu. A prawdziwych skarbów nie szuka się w przyszłości. Prawdziwe skarby sq tu i teraz.

1. Ludzie i szczury

Przebudzenie, to droga do życia.

Głupiec śpi, tak jakby już dawno nie żył,

ale mistrz jest przebudzony i żyje wiecznie.

Obserwuje. Pojmuje.

Jakże jest szczęśliwy!

Gdyż widzi, że przebudzenie jest życiem.

Jakże jest szczęśliwy podążając ścieżką przebudzenia.

Z niezwykłą cierpliwością medytuje,

szuka wolności i szczęścia.

- z Dhammapady Gautamy Buddy

Żyjemy nie zwracajqc uwagi na to, co dzieje się wo¬kół nas. Tak, staliśmy się skuteczni w tym, co robimy. Jesteśmy tak efektywni, że nie potrzebujemy już być świadomi tego, co robimy. Wszystko stało się mecha¬niczne i automatyczne. Działamy jak roboty. Nie jeste¬śmy jeszcze ludźmi; jesteśmy maszynami.

14

 

V

George Gurdżijew powtarzał, że sposób w ja¬ki człowiek egzystuje czyni z niego maszynę. Obraził tym wielu ludzi, bo przecież nikt nie lubi być nazywa¬ny maszynq. Maszyny lubiq kiedy nazywa się je boga¬mi; wtedy sq zadowolone i dumne. Gurdżijew zwykł nazywać ludzi maszynami i miał rację. Jeśli zaczniesz obserwować siebie, zauważysz jak mechanicznie się zachowujesz.

Rosyjski psycholog Pawłów i amerykański psycholog Skinner majq w dziewięćdziesięciu dziewięciu i dziewię¬ciu dziesiqtych procenta rację co do człowieka: wie-rzq oni, że człowiek jest niczym innym jak tylko pięknq maszynq. Nie ma w nim duszy. Uważam, że majq nie¬mal stuprocentowq rację; mylq się jedynie odrobinę. Ta odrobina to buddowie, ludzie przebudzeni. Ale można to im obu wybaczyć, ponieważ Pawłów nigdy nie spot¬kał żadnego buddy - spotykał tylko miliony ludzi takich jak ty. Skinner badał ludzi i szczury, i nie znalazł między nimi różnicy. Szczury to proste istoty, to wszystko; czło¬wiek jest nieco bardziej skomplikowany. Człowiek jest bardzo precyzyjnq, a szczur bardzo prostq maszynq. Łatwiej jest badać szczury; właśnie dlatego psychologo¬wie ciqgle to robiq. Badajq szczury i wyciqgajq wnioski na temat człowieka - a ich konkluzje sq prawie słuszne. Zwróćcie uwagę, że mówię „prawie", bowiem ta jedna dziesiqta procenta obejmuje najistotniejsze zjawiska. Budda, Jezus, Mahomet - tych kilku przebudzonych lu¬dzi to prawdziwi ludzie. Ale gdzie B. F. Skinner miałby znaleźć buddę? Z pewnościq nie w Ameryce...

Słyszałem:

Pewien człowiek zapytał rabina:

 

•^

- Dlaczego Jezus nie zdecydował, że urodzi się w dwu¬dziestym wieku w Ameryce?

Rabin wzruszył ramionami i odpowiedział:

- W Ameryce? To byłoby niemożliwe. Po pierwsze, gdzie znajdziesz tu dziewicę? Po drugie, gdzie znaj¬dziesz trzech mędrców?

Gdzie B. F. Skinner miałby znaleźć buddę? A na¬wet gdyby go znalazł, to jego tendencyjne nastawienie, uprzedzenia, nie pozwoliłyby mu go dostrzec. Obser¬wowałby swoje szczury. Nie rozumiałby niczego, czego szczury nie potrafiq zrobić. A szczury nie medytujq, nie stajq się oświecone. Dla niego człowiek to tylko wyż¬sza forma szczura. Nadal uważam, że w odniesieniu do większości ludzi ma on rację; jego wnioski nie sq fałszy¬we i buddowie zgodziliby się z nim w kwestii tak zwanej normalnej ludzkości. Normalna ludzkość jest pogrqżo-na we śnie. Nawet zwierzęta nie śpiq tak mocno.

Czy widziałeś jelenia w lesie - jaki jest skupiony, jak uważnie chodzi? Czy widziałeś ptaka siedzqcego na drzewie - jak mqdrze obserwuje wszystko, co się dzie¬je dokoła? Idziesz w jego stronę - dopuszcza cię tyl¬ko na pewnq odległość. Gdy przekroczysz niewidzialnq granicę choć na jeden krok, odleci. Ma on pewien ro¬dzaj świadomości swojego terytorium. Jeśli ktoś na nie wkroczy, staje się zagrożeniem.

Jeśli rozejrzysz się wokół, będziesz zdziwiony: czło¬wiek wydaje się być najbardziej uśpionym zwierzęciem na ziemi.

Kobieta kupiła papugę na aukcji mebli z ekskluzyw¬nego burdelu i na dwa tygodnie zakryła jej klatkę liczqc

16

 

na to, że papuga zapomni nieprzyzwoite słownictwo. Gdv klatka została odsłonięta, papuga rozejrzała się i skomentowała:

- Nowy dom. Nowa właścicielka.

Gdy do pokoju weszły córki kobiety papuga dodała:

- Nowe dziewczyny!

Gdy w nocy do domu przyszedł mqż kobiety, papuga

powiedziała:

- Ci sami starzy klienci!

Człowiek jest istotq upadtq. Takie właśnie jest zna¬czenie chrześcijańskiej przypowieści o upadku Adama, o jego wygnaniu. Dlaczego Adam i Ewa zostali wypę¬dzeni z raju? Zostali wygnani, ponieważ zjedli owoc wie¬dzy. Ponieważ stali się umysłami i stracili swojq świado¬mość. Stajqc się umysłem, tracisz świadomość - rozum to uśpienie, rozum to hałas, rozum to mechaniczność. Jeśli staniesz się umysłem, stracisz świadomość.

Dlatego cała praca jakq trzeba wykonać, to pozo-' stawienie umysłu i ponowne stanie się świadomościq. Musisz pozbyć się wszystkiego, co zebrałeś w sobie jako wiedzę. To ona cię usypia; dlatego im większq wiedzę ma człowiek, tym bardziej jest pogrqżony we śnie.

Ja również to zaobserwowałem. Nieskażeni cy-wilizacjq mieszkańcy wioski sq dużo bardziej uważni niż profesorowie uniwersytetów, czy mędrcy w świq-tyniach. Mędrcy hinduscy sq jak papugi, pracownicy akademiccy na uniwersytetach sq wypchani łajnem świętych krów, przepełnieni nic nieznaczqcym szu¬mem; umysły bez jakiejkolwiek świadomości.

Ludzie, którzy pracujq otoczeni naturq - farmerzy, ogrodnicy, drwale, stolarze, malarze - sq dużo bardziej

 

-^

świadomi niż ci, którzy funkcjonujq na uniwersytetach jako dziekani, wicekanclerze, kanclerze. Kiedy pracu¬jesz z naturq, dostrzegasz jak uważna jest natura. Drze¬wa sq uważne; ich czujność jest zupełnie inna, ale sq one bardzo uważne.

Sq nawet naukowe dowody na ich uważność. Jeśli drwal przychodzi z siekierq w ręku i chce ściqć drzewa, to wszystkie, które go widzq, zaczynajq drżeć. Sq na to naukowe dowody; to nie jest żadna poetycka metafo¬ra, mówię o nauce. Teraz istniejq przyrzqdy pozwala-jqce sprawdzić, kiedy drzewo jest zadowolone lub nie, kiedy się boi lub nie, kiedy jest smutne lub radosne. Gdy przychodzi drwal, wszystkie drzewa, które go wi-dzq, zaczynajq drżeć. Zdajq sobie sprawę, że zbliża się śmierć. A drwal jeszcze żadnego nie ściqł, po prostu się zbliża...

l jeszcze coś dziwnego, dużo bardziej dziwnego - je¬śli drwal jedynie przechodzi, bez zamiaru ścięcia drze¬wa, wtedy żadne drzewo nie odczuwa strachu. A to ten sam drwal i ta sama siekiera. Wydaje się, że to intencja ścięcia wpływa na drzewa. Oznacza to, że jego zamiar został zrozumiany, odkodowany przez drzewa.

l jeszcze jedna rzecz została naukowo zaobserwowa¬na: jeśli pójdziesz do lasu i zabijesz zwierzę, to nie tylko świat zwierzqt będzie tym poruszony, ale także drzewa. Jeśli zabijesz jelenia, wszystkie jelenie znajdujqce się w pobliżu poczujq drgania wywołane przez mordercę, stanq się smutne, rozdygotane. Nagle zacznq się bać, bez żadnego konkretnego powodu. Mogły nie widzieć śmierci jelenia, ale w jakiś delikatny sposób wywarła ona wpływ - odczuły to intuicyjnie. Nie tylko jelenie to odczuwajq - odczuwajq także drzewa, papugi, tygry-

 

V

sy, orły, trawa i liście. Pojawił się morderca, doszło do zniszczenia, zaistniała śmierć - wszystko wokół zostało tym poruszone. Wydaje się, że człowiek jest najbardziej ze wszystkich istot pogrqżony we śnie...

Nad sutrami Buddy trzeba głęboko medytować, trzeba je wchłonqć, podqżać za nimi. On mówi:

Przebudzenie to droga do życia.

Żyjesz tylko w takim stopniu, w jakim jesteś świado¬my. Świadomość odróżnia śmierć od życia. Nie dlatego jesteś żywy, że oddychasz, nie dlatego jesteś żywy, że bije twoje serce. Fizycznie możesz być podtrzymywany przy życiu, bez żadnej świadomości. Twoje serce będzie bić, a ty będziesz oddychać. Można cię podłqczyć do mechanizmów i pozostaniesz żywy przez wiele lat - ży¬wy w sensie oddychania, bicia serca, krqżenia krwi. W szpitalach krajów rozwiniętych wegetuje wielu ludzi, ponieważ najnowsza technologia umożliwia przesunię¬cie terminu śmierci - można być podtrzymywanym przy życiu przez całe lata. Jeśli to nazywasz życiem, to mo¬żesz się utrzymywać przy życiu. Ale to nie jest życie. We¬getować to nie to samo co żyć.

Buddowie majq innq definicję. Ich definicja zawiera w sobie świadomość. Nie mówiq, że żyjesz ponieważ możesz oddychać, że żyjesz ponieważ twoja krew krqży. Ich zdaniem żyjesz kiedy jesteś świadomy. Więc poza przebudzonymi jednostkami, nikt tak naprawdę nie ży¬je. Jesteś trupem - chodzqcym, rozmawiajqcym, wyko-nujqcym pewne rzeczy - jesteś robotem.

Budda mówi, że przebudzenie jest drogq do życia. Stań się bardziej świadomy a poczujesz w sobie więcej życia. A życie jest Bogiem - nie ma innego Boga. Dla¬tego Budda mówi o życiu jako o świadomości. Życie

 

-^

jest celem, a świadomość metodq, sposobem aby ten cel osiqgnqć. G f upiec śpi...

A wszyscy śpiq, więc wszyscy sq głupcami. Nie czuj się urażony. Fakty muszq być podawane takimi, jakie sq. Funkcjonujesz jak we śnie; dlatego ciqgle się po¬tykasz, dlatego robisz rzeczy, których wcale nie chcesz robić. Robisz rzeczy, których zdecydowałeś nigdy nie ro¬bić. Robisz rzeczy, o których wiesz, że nie sq słuszne i nie robisz tego, co wiesz, że jest dobre.

Nie potępiaj się, ponieważ to zwykła strata czasu. Nigdy nie żałuj tego co było w przeszłości! Ży'] w chwili obecnej.

Jak to możliwe? Dla¬czego nie możesz iść pro¬sto? Dlaczego błqdzisz po bezdrożach? Dlacze¬go schodzisz na manow¬ce?

Młody, bardzo nie¬śmiały, mężczyzna, któ¬ry od kilku lat pracował w pewnej firmie, posta¬nowił odważyć się i wystqpić o podwyżkę do dyrektora. Koledzy poparli go, doradzajqc żeby poszedł i powie¬dział: „Szefie, lata mi mijajq. a wciqż zarabiam tyle sa¬mo. Proszę o podwyżkę."

Mężczyzna, bardzo stremowany, udał się do szefa i powiedział:

- Szefie, jaja mi latajq...

Oto co się dzieje. Poobserwuj swoje życie - wszystko co robisz jest pogmatwane, niepewne. Brak ci przejrzy¬stości, brak spostrzegawczości. Nie jesteś uważny. Nie

 

^

widzisz i nie słyszysz - masz uszy aby słuchać, ale nie ma w tobie nikogo, kto rozumiałby to, co do ciebie do¬ciera. Masz oczy aby patrzeć, ale nikogo w tobie nie ma. Tak więc twoje uszy słyszq a oczy widzq, ale nicze¬go nie rozumiesz. Na każdym kroku potykasz się, na każdym kroku robisz coś nie tak. l wciqż wydaje ci się, że jesteś świadomy.

Odrzuć to wyobrażenie. Będzie to duży skok, duży krok, ponieważ gdy odrzucisz przekonanie: „Jestem świadomy", zaczniesz szukać dróg i sposobów, aby się takim stać. Toteż niech wreszcie dotrze do ciebie to, że śpisz, jesteś całkowicie pogrqżony we śnie.

Współczesna psychologia odkryta parę rzeczy, które majq ogromne znaczenie; mimo iż zostały one odkryte drogq umysłu, stanowiq dobry poczqtek. Jeśli odkryto je rozumem, to prędzej czy później, zacznie się ich rów¬nież doświadczać w egzystencji.

Freud jest wspaniałym pionierem; daleko mu do by¬cia buddq, ale i tak odegrał wielkq rolę, ponieważ jako pierwszy doprowadził do zaakceptowania przez większq część ludzkości tezy, że w człowieku ukryta jest również nieświadoma część. Świadomy umysł stanowi jedynie jednq dziesiqtq; część nieświadoma jest od niego dzie¬więć razy większa,

Uczeń Freuda, Jung, poszedł jeszcze dalej, nieco głębiej i odkrył zbiorowq nieświadomość. Zbiorowa nieświadomość znajduje się za nieświadomościq jed-nostkowq. Teraz potrzeba kogoś, kto odkryłby jeszcze jednq rzecz, która również istnieje i mam nadzieję, że prędzej czy później badania psychologiczne przyczyniq się do jej odkrycia. Jest niq kosmiczna nieświadomość. Nauczali o niej buddowie.

21

 

Ponieważ im stajesz się uważniejszy, tym bardziej maleje w tobie pośpiech. Stajesz się pełen wdzięku. Gdy obserwujesz, twój trajkoczący umysł rozmawia mniej, ponieważ energia, która by\a wykorzystywana do trajkotania zmieniła się i stała uwaga - ale to ta sama energia!

Możemy więc mówić o umyśle świadomym - bar¬dzo kruchej i niewielkiej części nas. Za świadomościq znajduje się umysł pod¬świadomy - tajemniczy, możesz usłyszeć jego szepty ale nie możesz go poznać. On zawsze tam jest, tuż za świadomo-ściq. Pociqga za jej sznu¬reczki. Trzecim umysłem jest nieświadomość umy¬słowa, która ujawnia się tylko we śnie lub kiedy bierzesz narkotyki. Dalej, zbiorowa nieświadomość jednostkowa. Doświad¬czasz jej tylko wtedy, gdy zagłębisz się w swój nie¬świadomy umysł; wte¬dy odkrywasz zbiorowq nieświadomość. A jeśli pójdziesz jeszcze dalej, jeszcze głębiej, dotrzesz do kosmicznej nieświa¬domości. Jest niq natu¬ra. Zbiorowa nieświadomość to wszystko, co ludzkość przeżyła aż do dzisiejszego dnia; jest częściq ciebie. Nie¬świadomość to coś indywidualnego, co stłumiło w tobie społeczeństwo, czego nie pozwolono ci wyrazić. Dlate¬go przychodzi tylnymi drzwiami w nocy, we śnie.

A świadomy umysł... będę nazywał go tak zwanym świadomym umysłem, ponieważ taka jest prawda. Jest

 

\^

tak niewielki, jest zaledwie przebłyskiem, ale mimo to jest ważny. W nim znajduje się nasionko. Zawsze jest ono małe, jednak ma w sobie ogromny potencjał. Dzięki niemu otwiera się nowy wymiar. Tak jak Freud otworzył wymiar poniżej świadomości, tak Sri Aurobin-do otworzył wymiar powyżej świadomości. Obaj sq jed¬nymi z najważniejszych ludzi naszych czasów. Obaj to intelektualiści, żaden nie jest przebudzony, ale obaj od¬dali ludzkości ogromnq przysługę. Rozumowo uświa¬domili nam, że nie jesteśmy tak mali jak to się wyda¬je z zewnqtrz, że pod powierzchniq ukryta jest zarówno ogromna głębia jak i niebotyczne góry.

Freud zapuszczał się w głębiny a Sri Aurobindo sta¬rał się zdobywać szczyty. Ponad naszym tak zwanym świadomym umysłem znajduje się prawdziwy świado¬my umysł; można go odkryć jedynie dzięki medytacji. Gdy do zwykłej świadomości doda się medytację, gdy zwykłq świadomość potqczy się z medytacjq, to stanie się ona prawdziwie świadomym umysłem.

Ponad prawdziwie świadomym umysłem znajduje się umysł nadświadomy. Medytujqc widzisz jego prze¬błyski. Medytacja to bfqdzenie w ciemności. Owszem otwiera się kilka okien, ale i tak ciqgle upadasz. Nad-świadomość to samadhi - osiqgnqłeś krystalicznq per¬cepcję, osiqgnqteś zintegrowanq świadomość. Teraz nie możesz spaść poniżej; ona jest już twoja. Pozosta¬nie z tobq nawet we śnie.

Poza nadświadomościq znajduje się zbiorowa nad-świadomość; w religiach znana jest pod nazwq „Boga". A poza zbiorowq nadświadomościq mamy kosmicznq nadświadomość, która wychodzi nawet ponad bogów. Budda nazywa jq nirwaną, Mahawira mówi na niq ka-

23

 

~\f

f'va//a, mistycy hinduscy nazywajq jq moksha; ty możesz nazywać jq prawdq.

Istnieje więc dziewięć stanów twojej istoty. A ty żyjesz w jakimś małym kqcie swojego ja - w maleńkim świa¬domym umyśle. To tak jakby ktoś miat pałac, całkowi¬cie o nim zapomniał i żył na werandzie myślqc, że to wszystko, co posiada.

Freud i Sri Aurobindo to intelektualni giganci, pio¬nierzy, filozofowie, ale obaj jedynie zgadujq. Zamiast uczyć studentów o filozofach takich jak Bertrand Rus-sell, Alfred North Whitehead, Morfin Heidegger, Je-an-Pauł Sartre powinni raczej uczyć ich o Sri Aurobin¬do, ponieważ jest on najwybitniejszym filozofem swojej epoki. Ale jest on całkowicie lekceważony i ignorowany przez świat akademicki. A powodem jest to, że samo czytanie Sri Aurobindo sprawi, że zrozumiesz, iż jesteś nieświadomy. On nie jest jeszcze buddq, ale i tak wpra¬wi cię w zakłopotanie. Jeśli ma rację, to co właściwie robisz? Dlaczego nie poznajesz wyżyn swojego ja?

Freuda zaakceptowano z wielkim oporem, ale zaak¬ceptowano. Sri Aurobindo jeszcze nie zaakceptowano. Nie ma nawet krytyków jego filozofii; jest on po prostu ignorowany. A powód jest oczywisty. Freud mówi o czymś znajdujqcym się poniżej twojego stanu świadomości - to nie budzi zakłopotania; czujesz się dobrze wiedzqc, że jesteś świadomy, a poniżej znajduje się podświadomość, nieświadomość indywidualna i nieświadomość zbioro¬wa. Ale to wszystko znajduje się poniżej ciebie; ty jesteś na szczycie, możesz czuć się dobrze, Jeśli zaś przeana¬lizujesz to, co mówi Sri Aurobindo, poczujesz zakłopo¬tanie, będziesz urażony. On naucza o tym, co znajduje się wyżej - a ludzkie ego nie chce akceptować tego, że

24

 

^

iest coś wyższego niż ono. Człowiek chce wierzyć, że jest na szczycie, że jest kulminacjq, że jest jak Gourishankar (Mount Everest) - że nie ma już niczego nad nim...

I to przyjemne uczucie - wypierajqc się własnego królestwa, odrzucajqc własne wyżyny, czujesz się do¬brze. Spójrz jakie to głupie.

Budda ma rację. Mówi: Giupiecśpi, tak jakby już daw¬no nie żyf, ale mistrz jest przebudzony i żyje wiecznie,

Świadomość jest wieczna, nie zna śmierci. Tylko nie¬świadomi umierajq. Więc jeśli pozostaniesz nieświado¬my, pogrqżony we śnie, znów będziesz musiał umrzeć. Jeśli chcesz uniknqć cierpienia zwiqzanego z rodzeniem się i umieraniem, jeśli chcesz pozbyć się kręgu narodzin i śmierci, będziesz musiał stać się całkowicie świadomy. Będziesz musiał wspiqć się wyżej w świadomość.

l tych rzeczy nie da się pojqć za pomocq intelektu;

musisz ich doświadczyć, muszq stać się egzystencjalne. Nie mówię, że masz dać się na to namówić od strony fi¬lozoficznej, ponieważ takie przekonanie niczego nie da, nie będzie owocne. Prawdziwe zbiory pojawiq się dopiero wtedy, kiedy włożysz ogromny wysiłek w obudzenie się.

Ale intelektualne mapy mogq wytworzyć w tobie po-żqdanie, pragnienie; mogq uświadomić c! potencjał, możliwości; mogq uzmysłowić ci, że nie jesteś tylko tym, czym wydajesz się być - jesteś czymś więcej.

Gfupiec śpi, tak jakby już dawno nie żyf, ale mistrz jest przebudzony i żyje wiecznie,

Obserwuje. Ma przejrzysty umysf.

Proste i piękne zdania. Prawda jest zawsze prosta i piękna, Dostrzeż prostotę tych zdań... i to, ile w so¬bie zawierajq. Światy wewnqtrz światów, nieskończone światy.

 

-\^

Jedyna rzecz jakiej trzeba się nauczyć to uwaga. Ob¬serwuj! Obserwuj każdq rzecz, którq robisz. Obserwuj każdq myśl, jaka przepłynie ci przez głowę. Obserwuj każde pragnienie, które przejmuje nad tobq kontrolę. Obserwuj nawet najmniejsze gesty - chodzenie, rozmo¬wę, jedzenie, kqpiel. Obserwuj wszystko. Niech każda czynność stwarza ci szansę do obserwacji.

Nie jedz mechanicznie, nie opychaj się - bqdź uważ¬ny. Przeżuwaj dokładnie i z uwagq... a zdziwisz się, jak wiele do tej pory traciłeś, ponieważ każdy kęs da ci ogromnq satysfakcję. Jeśli będziesz jadł z uwagq, je¬dzenie stanie się smaczniejsze. Nawet bardzo zwyczaj¬ne potrawy smakujq lepiej, kiedy jesteś uważny; a jeśli nie jesz z uwagq, to możesz próbować najsmaczniej¬szego jedzenia i nie będzie ono miało smaku, ponieważ nie ma nikogo kto obserwuje. Po prostu się napychasz. Jedz powoli, z uwagq; każdy kęs musi być dokładnie przeżuty, posmakowany.

Wqchaj, dotykaj, czuj bryzę i promienie słońca. Patrz na księżyc i stań się wyciszonym zbiornikiem świado¬mości, a księżyc odbije się w tobie jako coś niezwykle pięknego.

Poruszaj się przez życie nieustannie obserwujqc. Ciq-gle będziesz o tym zapominał. Nie martw się; to natu¬ralne. Przez miliony wcieleń nigdy nie spróbowałeś żyć uważnie, więc to oczywiste i naturalne, że ciqgle będziesz zapominał. Ale z chwilq gdy sobie przypomnisz ponow¬nie, zacznij obserwować.

Pamiętaj o jednej rzeczy: kiedy zapomnisz, że mia¬łeś obserwować, niech nie będzie ci przykro, nie żałuj;

inaczej znów zaczniesz tracić czas. Nie bqdź przygnę¬biony: „Znów zapomniałem". Nie miej poczucia: „Je-

 

^

Nie możesz być. pół na pół, nie możesz być. letni. To ci nie pomoże. Letnia woda nie może wyparować, a niewielki wysiłek aby stać się świadomym, zakończa się klęską. Transformacja zachodzi tylko wtedy, gdy włożysz w nią całą swoją energię.

stem grzesznikiem". Nie potępiaj się, ponieważ to zwykła strata czasu. Nigdy nie żałuj tego, co było w przeszłości! Żyj w chwili obecnej. Jeśli za¬pomniałeś, to co z tego? To naturalne - to twój na¬wyk, a nawyków bardzo ciężko się pozbyć. A to nie sq nawyki z jednego życia; to przyzwyczajenie z milionów wcieleń. Więc jeśli potrafisz być uważny nawet przez kilka chwil, bqdź wdzięczny. Nawet tych kilka chwil to więcej niż można oczekiwać.

Obserwuje. Ma przej¬rzysty umysł.

A kiedy obserwujesz

pojawia się przejrzystość. Dlaczego wyrasta ona z uwa¬gi? Ponieważ im stajesz się uważniejszy, tym bardziej maleje w tobie pośpiech. Stajesz się pełen wdzięku. Gdy obserwujesz, twój trajkoczqcy umysł rozmawia mniej, ponieważ energia, która była wykorzystywana do trajkotania zmieniła się i stała uwagq - ale to ta sama energia! Teraz coraz więcej energii będzie prze¬mieniać się w uwagę, a umysł straci pożywienie. Myśli stanq się mniejsze, zacznq tracić na wadze. Powoli, po¬woli zacznq umierać. A kiedy umierajq myśli, pojawia się przejrzystość. Twój umysł zmienia się w lustro.

27

 

•^

Działanie zmierza w jednym kierunku, myśli w innym, a uczucia jeszcze dokądś indziej. Rozpadamy się, stajemy się coraz bardziej rozbici. Oto czym jest cierpienie - tracimy integralność, tracimy jedność.

Jakże jest szczęśliwy! A gdy człowiek jest przej¬rzysty czuje się błogo. Zamieszanie to głów¬na przyczyna cierpienia;

przejrzystość to podstawa poczucia błogości. Jakże jest szczęśliwy! Gdyż wi¬dzi, że przebudzenie jest życiem.

l teraz wie, że nie ma śmierci, ponieważ przebudzenia nie da się zniszczyć. Gdy nadej¬dzie śmierć, jq również będziesz mógł obserwo¬wać. Umrzesz patrzqc -

obserwacja nigdy nie umrze. Twoje ciało zniknie, z pro¬chu powstałeś, w proch się obrócisz, ale twoja uwaga pozostanie; stanie się częściq kosmicznej całości. Sta¬nie się kosmicznq świadomościq.

W takiej chwili prorocy z Upanishad mówiq: "Aham brahmasmi - Jestem kosmicznq świadomościq". To w takiej przestrzeni AI-Hillaj Mansoor powiedział:

„Ano 7 haq! - Jestem prawdq!" Oto szczyty, które dane ci zostały z chwilq narodzin, Jeśli ich nie osiqgasz, to tyl¬ko ty jesteś za to odpowiedzialny, nikt inny,

Ja/čze /'est szczęśliwy! Gdyż widzi, że przebudzenie jest życiem.

Jakże jest szczęśliwy podqżajqc ścieżkq przebudzenia. Z niezwykfq cierpliwościq medytuje, szuka wolności i szczęścia.

 

^

Uważnie posłuchaj tych słów. Z n/ezwyk/a derpliwo-sciq... -leśli nie włożysz w swoje przebudzenie bardzo du¬żego wysiłku, nie obudzisz się. Częściowe starania sq da¬remne. Nie możesz być pół na pół, nie możesz być letni. To ci nie pomoże. Letnia woda nie może wyparować, a niewielki wysiłek, aby stać się świadomym, zakończy się klęskq.

Transformacja zachodzi tylko wtedy, gdy włożysz w niq całq swojq energię. Parujesz tylko wtedy, kiedy gotujesz się w temperaturze stu stopni, tylko wtedy po¬jawia się alchemia. Zaczynasz się wznosić. Przecież wszyscy wiemy - woda płynie w dół, ale para idzie do góry. Tu dzieje się dokładnie to samo: nieświadomość idzie w dół, świadomość w górę.

l jeszcze jedna rzecz: „w górę" to synonim „do środ¬ka", a „w dół" to synonim „na zewnqtrz". Świadomość jest skierowana do wewnqtrz, nieświadomość na ze-wnqtrz. Nieświadomość sprawia, że interesujq cię inni ludzie, inne rzeczy. Nieświadomość trzyma cię w ciem¬ności; twoje oczy skupiajq się na innych. To sprawia, że powstaje pewien rodzaj zewnętrzności, powstajq eks¬trawertycy. Świadomość wytwarza poczucie wewnętrz-ności. Tworzy introwertyków; zabiera cię do wnętrza, coraz głębiej i głębiej.

Głębiej i głębiej oznacza również wyżej i wyżej; to ro¬śnie jednocześnie, tak jak drzewa. Widzisz jak rosnq w gó-'"ę, nie widzisz ich korzeni idqcych w głqb. Ale by drzewo urosło w górę, korzenie muszq pójść w dół. Jeśli drzewo chce dosięgnqć nieba, musi zapuścić korzenie bardzo głę¬boko, najgłębiej jak to tylko możliwe. Drzewo rośnie jedno¬cześnie w dwóch kierunkach. W ten sam sposób świado¬mość rośnie w górę zapuszczajqc korzenie w głqb ciebie.

29

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale długość tekstu powala, dlatego nawet nie przebrnęłam przez pierwszego posta.
Bo to pewnie fragment ksiażki.

... Oj ta dzisiejsza młodzież, za moich czasów to się nawet książki czytało, a dziś to by chcieli streszczenia komentarzy na forum, hyhy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że sekta, przeczytałem od 5 do 8 jego książek, czasami to co mówił było genialne, czasami głupie, a czasami dziwne. Ogólnie, to Osho nie lubił chrześcijaństwa, nazywali go seks-guru i był buntownikiem na prawie każdym polu, później został podobno zamordowany przez CIA za szerzenie herezji.

Najbardziej podobała mi się "Odwaga - Radość niebezpiecznego życia".

Szczerze to te jego książki są trochę ciężkostrawne na początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie, to Osho nie lubił chrześcijaństwa, nazywali go seks-guru i był buntownikiem na prawie każdym polu, później został podobno zamordowany przez CIA za szerzenie herezji.

Najbardziej podobała mi się "Odwaga - Radość niebezpiecznego życia".

Szczerze to te jego książki są trochę ciężkostrawne na początku.

 

To musiał być ciekawy człowiek :D

Sam tytuł książki mi się podoba.

 

Paradoksy, przeczytałam wszystko ;)

Szczerze, to chętnie bym się oddała medytacji, trenowaniu uwagi i poszerzaniu świadomości, tylko kto do cholery popłaci moje rachunki kiedy będę to robić.

 

Wydaje mi się, że buddyzm jaki tu jest opisany to rzecz ciężko wykonalna w dzisiejszych czasach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ok, ale skoro ktoś zakłada temat o czymś, to niech się już jego podejmie...

a tak.. -zastanawiam się czy autorka postu w ogóle sama to czytała czy tylko na ślepaka wkleiła :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szarlatana można poznać po tym, że karze medytować, NIE WOLNO MEDYTOWAĆ osobom z zaburzeniami osobowości, w depresji itd, powoduje to tylko pogłębienie stanu depresji. Medytacja może być wykonywana tylko w stanie równowagi psychicznej. Osho był mistrzem dla bogatych, wywodził się ze społeczeństwa kastowego i najniższa kasta go nie interesowała.

 

Medytacja otwiera na sferę duchową, będąc w niskiej wibracji przyciągamy niskie wibracje, czyli demoniczne, opętujące i żywiące się nieświadomym biedakiem... - to wytłumaczenie mistyczne :)

 

Jakiś osobnik zachłysnął się pseudomądrością guru i szerzy wirusa... fuj!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIE WOLNO MEDYTOWAĆ osobom z zaburzeniami osobowości, w depresji itd, powoduje to tylko pogłębienie stanu depresji.
Skąd wiesz?
Medytacja może być wykonywana tylko w stanie równowagi psychicznej.
Czytałem, że niektórzy psychoterapeuci polecają medytację pacjentom, czytałem też o pozytywnych wynikach badań nad rolą medytacji w walce ze stresem, emocjami.
będąc w niskiej wibracji przyciągamy niskie wibracje, czyli demoniczne, opętujące i żywiące się nieświadomym biedakiem... - to wytłumaczenie mistyczne :)
Taa, demoniczne wibracje :great::brawo:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skąd wiem? Znam ludzi, którzy medytują w celach filozoficzno religijnych (buddyzm hindu) oraz w celach innego typu - praca z energiami, oraz samoobserwacja, czy samooczyszczenie.

 

Nie wolno stosować medytacji w stanach z zaburzeniami psychicznymi, jeżeli ktoś nie kontroluje siebie, to jakim cudem ma kontrolować medytację? Psycholodzy mogą sobie mówić swoje, ale oni medytacji nie wymyślili i jej nie praktykowali, medytacja to stan religijno filozoficzny, do jej uprawiania potrzebna jest równowaga, inaczej jest niezbyt przydatna, a nawet szkodliwa.

 

Przykład z demonizmem podałem dla wierzących. Dla niewierzących równei dobrze podczas medytacji mogą wypełznąć najgorsze potwory i omamy z umysłu.

 

NoOneLivesForever - czy ty kiedykolwiek medytowałeś? Jak nie, i masz jakiś ostry stan, pomedytuj sobie, a zobaczysz co mam na myśli ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje doświadczenia z medytacja są zupełnie inne. Kilka lat temu dzięki medytacji w kilka chwil uwolniłem się od ostrych zaburzeń nerwowych (ogólnie mówiąc), które towarzyszyły mi ponad pół roku i myślałem, że nie możliwe jest, żeby wyjść z tego stanu. A z samą medytacją eksperymentuję ładne kilka lat i pomaga mi rozluźnić się na pewien czas, ale nie umiem powtórzyć tego stanu z przed kilku lat, który tak mocno i w tak krótkim czasie pomógł mi pozbyć się części problemów z nerwami, szkoda, że nie do końca. Nie wierzę w twoje - strachy na lachy - jaka to niby ta medytacja niebezpieczna, wszystko jest niebezpieczne, pływając można się utopić, a jedząc bułkę udławić, więc no pain no gain.

 

-- 18 lut 2011, 20:11 --

 

Napisałem długi komentarz i mi zjadło, :evil: więc krótko, medytuję o kilku lat, medytacja pomogła mi wyciągnąć się z naprawdę paskudnego stanu (najciekawsze, że stało się to w jednej chwili, podczas medytacji kilka lat temu), dziś medytuję i potrafię się dzięki temu na pewien czas zrelaksować, ale takiego mocnego efektu nie potrafię powtórzyć, a przydałoby się i wciąż na to czekam.

Tak czy owak uważam, że to co piszesz to zwyczajne strachy na lachy, wszystko jest niebezpieczne, można się utopić pijąc wodę i zginąć od sopli lodu spadającej z dachu, akurat te New Age'owskie straszenie mnie nie rusza. Dla mnie to brzmi, jak to, gdy moja katechetka przestrzegała nas przed złą mocą Harrego Pottera.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciocia Samira mówi tak:

Nie dopatruję się zagrożenia medytacji dla osób z zaburzeniami osobowości (choć tu należałoby się długo zastanawiać nad tym co już zaburzeniem osobowości jest, a co jeszcze nie).

Natomiast chodzi o to, że medytacje należy stopniowo zgłębiać. Stąd być może ta różnica NoOneLivesForever, być może kiedyś zgłebiałeś to regularnie (ćwiczyłeś jogę?) a teraz próbujesz w tym odnaleźć sposób na doraźne odnalezienie spokoju, którego Ci brak. A sprawa nie jest taka prosta. Aby dojść do głębokiej, dobroczynnej (!) medytacji należy po kolei rozbudzać w sobie świadomości własnego ciała, wizualizacji i granicy pomiędzy ciałem a duchem. Może to brzmi niejasno i trochę kosmicznie, ale chodzi np. o to, że wykonując pracę lewą nogą i zaciskając lewą dłoń, skupimy się na dłoni, to nie odczuwamy wysiłku związanego z pracą nogi (zakładając, że jest on większym wysiłkiem powodującym w normalnym wypadku ból), i jak człowiek trochę się nad działaniem swojego ciała pozastanawia, popróbuje, to może być na tyle bystry, że po 1. zauważy jak działa autosugestia na nasze ciało, a po 2. gdzieś tam może odnajdzie wewnętrzny spokój (nawet przez to tylko, że przez jakiś czas nie myśli o swojej depresji, problemach, pracy itd, tylko skupia się na ćwiczeniach z własnym ciałem - i to już można by nazwać medytacją własnego ciała). Wyższą szkołą jazdy jest umiejętność wprowadzenia się w stan pozornej pustki myśli i dalszego praktykowania, ale to jeszcze bardziej complicated.

Niemniej jednak chciałam sprowadzić tę karkołomną rozkminę do tego, że jak się człowiek położy w optymalnej określonej pozycji i będzie śledził wszystkie partie swojego ciała, odnajdywał ich relacje względem siebie i podłoża i "wmawiał" sobie przy tym, że jego ciało jest zrelaksowane i pozbawione bólu itd to cały ten czas też medytuje i osiąga przy tym spokój i odprężenie, którego nam wszystkim bardzo brakuje. Nie ma w tym udziału żadnych ciemnych mocy.

Jeśli coś jest jeszcze niejasne to mogę rozwijać dalej tylko nie chciałam żeby było za długo i chaotycznie choć już i tak chyba jest.

Niemniej jednak każdy ma swoją opinie, jest ona jego własna i za to mu chwała.

A teraz przeczytam temat od początku, to może się okaże, że się wypowiedziałam "nie-na-temat" ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten tekst to masło maślane, może dlatego że jestem zwolennikiem konkretów, choć czasem pofilozofić lubię

usilnie chciałem przebrnąć do końca nie dałem rady, prawie zasnąłem

he, dobre na bezsenność

nie wiem już kto to napisał ale chyba zgadzam się, ewidentne zaproszenie do sekty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nie wolno stosować medytacji w stanach z zaburzeniami psychicznymi

 

Byc moze ale na pewno nie dotyczy to nerwicy czy depresji i innych schorzen, gdzie kontakt z rzeczywistoscia nie jest utracony... W przypadku pierwszego zaburzenia medytacja jest wrecz polecana i stosowana bywa jako jedyna metoda terapii, aczkolwiek raczej nie w PL...

 

Przykład z demonizmem podałem dla wierzących. Dla niewierzących równei dobrze podczas medytacji mogą wypełznąć najgorsze potwory i omamy z umysłu.

 

Poki co potwory i omamy nie chca sobie pelzac po moim mieszkaniu, ale moze jeszcze wszystko przede mna :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osho to był niezły wałek. Sam przeczytalem kilka jego książek i w zasadzie to nie pamietam juz o czym dokładnie były. Nie miałem negatywnych wrażen poza tymi debilnymi przypowiastaki, które i tak wiadomo że są wyssane z palca(jak ta z papuga w poście nr 1). Jest też o nim wzmianka w książce "Bóg nie jest wielki" w zasadzie to nie o nim, bo wtedy nazywał sie Bhangwan. Miał flote 100 royce royce'ów i prowadził ciekawa terapie seksualności, podczas której działy sie podobno dziwaczne i niebezpieczne rzeczy.

Koles trzepał kase. W zasadzie to on jest jak Michael Jackson. Dawno nie żyje, ale nadal wydaje. W tym przypadku ksiązki.

http://www.youtube.com/watch?v=BBxjPCuxrlQ&playnext=1&list=PL10FAB32130915569&index=53 Wklejałem juz to gdzieś. Trudno sie z kolesiem nie zgodzić. To co mowi Osho jest dośc podobne, choc z pewnościa nie można go nazwac szarlatanem. Z pewnoscią był wybitną osobowością i duchowym nauczycielem. był jednak człowiekiem i jego nauki nie sa doskonałe.

 

Co do medytacji. To nie jest ona zalecana dla osób z zaburzeniami. Jednak nie wiem dokładnie o co chodzi. Nerwica jako najlzejsze może nie jest brana pod uwage. Jednak trzeba tez przyznac, że medytacja to moda. Dla mnie mdła, mdła, mdła moda. Medytacja sama w sobie ma pewnie dużą wartość, jednak dla ludzi medytacja to sposób na polepszenie samopoczucia i tyle. Czują sie do tego bardziej uduchownieni. Są katolicy i inni,,, a nad nimi oświeceni którzy pałaja sie medytacją o gadką depersonalizacyjną o której mówi ten koleś z linku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natomiast chodzi o to, że medytacje należy stopniowo zgłębiać. Stąd być może ta różnica NoOneLivesForever, być może kiedyś zgłebiałeś to regularnie (ćwiczyłeś jogę?) a teraz próbujesz w tym odnaleźć sposób na doraźne odnalezienie spokoju, którego Ci brak.
Nie, nie w tym rzecz, wcześniej bardzo dużo czytałem na temat medytacji, z różnych źródeł, kiedy już byłem pewny czym powinna być ta cała medytacja wtedy spróbowałem, tak naprawdę to miałem olbrzymie szczęście, bo po tych kilku próbach i jednej, po której zmiotło mnie z powierzchni ziemi przez następne 3 lata nie udało mi się tego powtórzyć, a wciąż próbuję. To co dziś nazywam medytacją, to taki medytacyjny relaks, ale w porównaniu z tym pierwszym niestety nie pozostawia trwałych efektów, po tamtym wydarzeniu odczułem naprawdę głęboką zmianę, to co się w tym stanie medytacji rozpuściło, nie wróciło do dziś, jednak wtedy byłem naprawdę w kiepskim stanie.
A sprawa nie jest taka prosta. Aby dojść do głębokiej, dobroczynnej (!) medytacji należy po kolei rozbudzać w sobie świadomości własnego ciała, wizualizacji i granicy pomiędzy ciałem a duchem.
Masz rację, sprawa wcale nie jest prosta, z mojej strony mogę dodać, że bardzo ważny jest też brak rutyny, jeśli medytujemy w taki szablonowy sposób w jaki przyrządza się np. (po raz 1000) herbatę, to nie jest to medytacja, to musi być spontaniczne, żywe i robione z zainteresowaniem.
Może to brzmi niejasno i trochę kosmicznie, ale chodzi np. o to, że wykonując pracę lewą nogą i zaciskając lewą dłoń, skupimy się na dłoni, to nie odczuwamy wysiłku związanego z pracą nogi (zakładając, że jest on większym wysiłkiem powodującym w normalnym wypadku ból), i jak człowiek trochę się nad działaniem swojego ciała pozastanawia, popróbuje, to może być na tyle bystry, że po 1. zauważy jak działa autosugestia na nasze ciało, a po 2. gdzieś tam może odnajdzie wewnętrzny spokój (nawet przez to tylko, że przez jakiś czas nie myśli o swojej depresji, problemach, pracy itd, tylko skupia się na ćwiczeniach z własnym ciałem - i to już można by nazwać medytacją własnego ciała).
No, to jest skuteczne, zamiast myśleć warto czuć, 'przebywanie' stale w swoich myślach sprawia, że ciało zastyga, wszystkie napięcia gromadzą się i nie mogą znaleźć ujścia, świadomość ciała pozwala to rozładować. Świadomość ciała różni się znacznie od myślenia o swoim ciele, bo tak też można zrobić, wtedy tak jakby nie nasłuchujemy odczuć w swoim ciele bezpośrednio, tylko poprzez myśli, ciężko to wytłumaczyć, ale jeśli ktoś popróbuje to zauważy, że różnica jest znaczna. Świadomość ciała sprawia, że odczuwa się całe ciało jednocześnie, kiedy myślimy, czujemy tylko częściowo, uwaga zawęża się na określonym obiekcie (ręka, noga, myśli, emocje).
Wyższą szkołą jazdy jest umiejętność wprowadzenia się w stan pozornej pustki myśli i dalszego praktykowania, ale to jeszcze bardziej complicated.
Jest i na to metoda, ale mi się udało, jak już pisałem tylko raz. Stan 'pustki myśli' daje totalny luz i uwolnienie emocji i napięć w ciele na stałe, jednak ciężko to osiągnąć.
Jest też o nim wzmianka w książce "Bóg nie jest wielki" w zasadzie to nie o nim, bo wtedy nazywał sie Bhangwan. Miał flote 100 royce royce'ów i prowadził ciekawa terapie seksualności, podczas której działy sie podobno dziwaczne i niebezpieczne rzeczy.
Kiedyś dużo o nim czytałem, nazywali go Bhagwan (to jakiś tytuł oznaczający chyba świętego) Shree Rajneesh, pod koniec życia zainteresował się buddyzmem Zen i stąd kazał nazywać siebie Osho (nazwa mnicha w buddyzmie), ogólnie to też miałem wątpliwości co do tego gościa, książki w większości były ciekawe i w niektórych momentach odkrywcze jak dla mnie, a te rewelacje o tym, co dziwnego/'złego' się dopuścił zupełnie kontrastowało z tym co mówił (książki są transkrypcjami jego przemówień, bo sam chyba nie pisał), zresztą podobno mocno podpadł konserwatywnym chrześcijanom w Stanach, którzy mogli w niektórych kwestiach siać na jego temat propagandę, choć prawdy raczej się nie dowiemy. Po prostu do takich 'miszczów duchowych' trzeba podchodzić z dużą dozą sceptycyzmu, ale ja bym go od razu nie skreślał, o medytacji dobrze mówił.
Nerwica jako najlzejsze może nie jest brana pod uwage.
Najlżejsze? :blabla:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie z Tai Chi w avatarze - medytacja jest praktyką religijną, jest nieskuteczna bez filozofii, to tak jakbyś nie wierzył w Maryję a modlił się Zdrowaś Maryjo i za pierwszym razem doznał cudownego matczynego odczucia miłości...

 

Medytacja sama w sobie nie daje nic, tylko chwilowe odczucia, za następnymi to jest raczej gorzej, jak po pierwszym kieliszku... Osho to wykorzystywał, bo ludziki myśleli, że jak pójdą za tym co mówi, to doznają oświecenia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×