Skocz do zawartości
Nerwica.com

Terapia szkodzi?


Badziak

Rekomendowane odpowiedzi

bardzo_smutna, No to ją zakończ, zajmij się życiem codziennym i żyj nieświadomie. Jeśli to ma Tobie pomóc.....

 

Czy dla Ciebie terapia = wgląd i pełna świadomość, pogłębione życie? Ja zamierzam po prostu zmienić orientację terapeutyczną, np. na behawioralno-poznawczą, bo uważam, że terapia wglądowa, oparta na psychoanalizie przy takich objawach jak moje po prostu tylko je potęguje. Przyszłam zlikwidować określone objawy. Cierpię na zaburzenia osobowości, z dużym komponentem osobowości unikającej - chcę po prostu złagodzić objawy, a nie szukać przyczyn, zwłaszcza że w przypadku zaburzeń osobowości walka z ich przyczynami to walka z wiatrakami. Mam pretensje o to, że terapeuta nie potrafi uczciwie powiedzieć, że pewne podejścia terapeutyczne szkodzą w określonych rodzajach problemów. Nie wiem, jak wyglądają Twoje terapie, ale wierz mi, że problemem ludzi z taką osobowością jak moja jest wręcz za duży wgląd w siebie. Czasem właśnie brak świadomości może zwiększyć spontaniczność i pomóc... Staram się przez to powiedzieć, że jeśli chodzi o niektóre osoby, terapia oparta na zwiększaniu świadomości siebie po prostu szkodzi i zamyka na otoczenie, a nikt o tym nie uprzedza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia sama w sobie jako metoda leczenia nie może w żadnym wypadku zaszkodzić, może jedynie nie być skuteczna czego wyrazem jest często pojawienie się nowych problemów lub nasilenie już istniejących, ale to już co innego. Czasem zaszkodzić może psychoterapeuta, który nieumiejętnie poddaje pacjenta oddziaływaniom psychoterapeutycznym, jednak nie sama psychoterapia czyli wina może leżeć po stronie niedouczonego i niedoświadczonego specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja jestem przykłądem, ze tarapia może i pomóc i cholernie zaszkodzic!!!!!

 

Mnie "zaszkodziła" właśnie psychodynamiczna. Nie mam/mialam wykształconych pewnych umiejętności zamiast się wspinać do góry (choć wiedziałam, ze czasem trzeba zejsc w dół) to ja wciąż się zapadałam i zapadałam. Z perspektywy czasu myślę, że ta terapia w ogóle nie była mi potzebna. sżłam ( na grupę) w miarę ułożona (wcześniej mialam indywidualną), anpewno dawałam sobie rpawo na wiele - na uczucia, mysli i działania. Czułam pewnosć siebie!!! Wyszłam poraniona.

 

Wczensiej bylam na terapii DDA i to byl strzal w 10, wyszlam podbudowana i na nowo ułozona. Powrót był w moim odczuciu czyms dziwnym. Chciałam wsparcia - kilku konsultacji, ale skonczylo sie na terapii :/ nie wiem,czemu nie domówiłam. Pewnie coś trafiło w moje potrzeby i sie zgodzilam. Nawet po czasie stwierdziłam, ze ma to sens. natomaist pozniej zapdalam sie w analizie do n-tej potęgi i zamiast czuc, analizuje. I depresja na nowo. Co rpawda patrzac na mnie z zew. mozna pomyslec, że jest ze mna ok, ale jestem emcojonanym glazem. Z osoby wyrażające (trochę lekliwie, ale jednak) uczucia a nawet mialam sukcesy, to teraz jestem deprechą z maską na twarzy.

PS> coz a dużo to neizdrowo. gdybym iała możliwość cofnięcia czasu to napewno nie pwotórzyłabym tego błędu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy terapia szkodzi? Zależy jak na to popatrzeć.

Uważam, że nieodłącznym elementem terapii jest niszczenie. Z doświadczenia wiem, że należy zniszczyć wiele poglądów, przekonań. Nie wszystkie są słuszne i właściwe, a niektóre wręcz przyprawiają o objawy ;)

Można odnieść wtedy wrażenie, że coś jest nie tak, że terapia szkodzi. Rzeczywiście tak jest! Stare musi ustąpić miejsca nowemu. Wieloletnie, niestałe, mozolnie budowane konstrukcje muszą legnąć w gruzach. To boli, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Robi się miejsce na coś nowego, stabilnego. Objawy już nie muszą służyć jako podpórki tej konstrukcji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan, O!

 

Lepiej bym tego nie potrafiła ująć.

Zgadzam się z Twoimi słowami.

 

bardzo_smutna, Żeby siebie zrozumieć trzeba niestety...stety... mieć wgląd w siebie. A wgląd w siebie człowiek uzyskuje poprzez proces terapeutyczny.

Terapia to nie pogaduchy jak na imieninach u cioci Feli, to bardzo mozolny i bolesny proces.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika- ale jak odróżnic co jest gadaniem o d... Maryni, a co konkretną rzeczą. Nie da się. Dla ciebie mogą być bzdety, a dla innej osoby sensowne. Zresztą. Z mojego siwadczenie najwieksze efekty z psychoterapii ma sie wtedy, gdy leci sie z prądem i gada nawet o byzydurach. choć ja taka mądra, a po terapii (nie byłam gotowa na koniec) nabawiłam się cięzkiej depresji, bo zamiast się w3zmocnić rozpadłam się, ale nie zdąrzyłam poskładac. a na dodatek terpaeuta mnie zlekcewazył mówiąć pani tak ma. zejafajnie.

 

Bez sensu ze poszlam na druga terpaię- idzice tylko na jedną. terapia działa dopiero po. moja pierwsza była strzałem w 10-tkę. Naprawde, z osoby zahukanej, lękliwej, wyszłam w miarę pewną siebie kobietą. a przede wszystkim szczerze dawałam sobie prawo do smutku, i radości. na drugiej terapii jakby mi zabroniono - powiedzieli, ze to i to jest be- zaprzeczano moim odczuciom. i dupa. niechęć do ludzi i mam wrazenie, ze jestem na nowo nastolatką, nawet wczesniej... dzieckiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Saanna, Jak odróżnić?

To terapeuta jest przewodnikiem i to on powinien stać na straży, żeby cały proces miał sens.

Jego obowiązkiem jest odróżnienie czy pacjent poprzez "bzdety" ucieka od tematu, czy porusza znaczące kwestie.

To nie terapia leczy człowieka, czy nawet terapeuta. W kwestii psychiki to pacjent ma do wykonania największą pracę, psychoterapeuta przy pomocy odpowiedniej metody (terapii) ma tylko wskazać drogę. Jeżeli nie chcemy zmian, to później efekty są mizerne...

Terapeuta ma pomóc pacjentowi, oczywiste jest, że pacjent sam wykonuje "brudną robotę".

Od terapeuty nie uzyskamy recepty na radzenie sobie ze swoimi trudnościami.

Nie uzyskamy gotowych przepisów na życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika, a jak terapeuta nic nie gada? Z perspektywy czasu, widze, ze moj terapeuta za wczasu jednej rzeczy nie wychwycił. bylam na indywidualnej, zmienilam na grupowa, a w glebi ducha wcale nie mialam ochoty tam isc i pewnie dlatego efekt taki a nie inny. Żałuję, że nie posłuchałam się siebie i wróciłam an terapię po jej rzuceniu bo wtedy bylo naprawde git. W trtakcie ter. grupowej jakby sie zapadalam, bylam calkiem niezle radzaca sobie osoba i taka znajaca swoje granice i czującą, swiadoma. a potem stracilam motywacje i dosyc pozno sie zorientowalam, czy chce tam byc, czy nie. dopiero pod konieec zaczely się zmiany, ale wlasnie to byl koniec

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Saanna, Myślę, ze niektórzy pacjenci, w zależności od zaburzeń, mogą nie być wystarczająco przygotowani do terapii grupowej, dlatego powinni najpierw rozpocząć i skończyć indywidualną. Ale to moje zdanie.

Grupowa jak i indywidualna są pomocne, ale w zależności od zaburzeń i trudności, z którymi borykają się pacjenci.

Skoro terapeuta nie wychwycił jednej rzeczy, to mogłaś sama poruszyć tą sprawę. Powiedzieć, że jest dla Ciebie istotna.

Taka postawa pokazałaby, że umiesz przełamywać bariery.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no, ale napisałam, że to odkryłam po fakcie. teraz jest po ptokach. Mnie najbardziej budowało to, że potrafiłam zadbać o siebie (tzn. wyznaczyć granicę, powiedzieć coś do siebie i za siebie). Cłżowiek czuł się sprawczy. Już raz byłam na grupie i pomimo trudów uwierZyłam, ze jestem istotą społeczną, więcej, że dam się lubić i chcę kochać, chcę spełniać własne marzenia. Nerwica sobie poszła, depresja też. pojawiły sie emocje i zycie stało się kolorowe. Wróciłam na ter ... dla chyba rozwoju osobistego. :/ i to był błąd. Indywidualna dawała jakiesrezultaty i gdy doszłam do kulminacyjnego momentu terapia się zmieniła (nalozyło sie kilka spraw, ze wyszlo tak a nie inaczej). Na grupie byli sami co lecieli na psychotropach, nienajlepiej sie czulam w tej grupie. ter stwierdził, że mogę być wsparciem dla innych (i tu się na tym zafiksowałam). Jak dawałam informacje zwrotne, wprost, to pare razy dostałam po lapach, że może nie ten moment - czyli ja już wyrażałam złość i miałam nieco się wstrzymać aby inni nabrali pewności (czyli tak naprawdę się zaczęłam zamykać). A jak znów zaczęłam się otwierać, to juz był koniec.

 

 

PS. a to, że nie byłam gotowa na zmiane rodzaju terapii to też swoją droga ważna sprawa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama nie wiem, mam wstręt do wszelkich terapii. To w sumie była moja (2-3) nie wiem jak to napisać. czuję się oszukana orze terapeute, który mnie znał i rozbabrał mi moje "rozwiązane" problemy i w moim odczuciu naciagnął mnie na kasę. :/. teraz borykam sie z problemami, które miałam zarzegnane. :/ rozbabrana zostałam i zostawiona no i oczywiscie to moja wina. trudno mi się zaangażować w cokolwiek. :(

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka

Jestem tu od niedawna. Mam zdiagnozowane zaburzenia depresyjno - lękowe i adaptacyjne. Jestem na lekach drugi miesiąc, ale zastanawiam się nad terapią. Przyznam jednak, że mimo iż poczytałam trochę na ten temat nie mam zielonego pojęcia jaki rodzaj terapii byłby w moim przypadku skuteczny. Czy wy sami wybieraliście rodzaj terapii, czy terapeuta zrobił to za was?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gunia76, Dzisiejszy psychoterapeuta to człowiek gruntownie wykształcony. Prawie każdy ma kwalifikacje do prowadzenia terapii w określonym nurcie lub nurtach (certyfikat i/lub studia podyplomowe).

Zapytaj psychiatry, który Cię prowadzi, który z nurtów byłby dla Ciebie wskazany. I potem poszukaj.

Myślę, że skoro cel terapii jest jeden, to metody prowadzenia pacjenta w procesie terapeutycznym powinny wywołać określony skutek leczniczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po ostatniej terapii osiadłam. Poruszyliśmy ważny dla mnie temat, byłam zadowolona, że wreszcie ktoś pokazał mi, gdzie leży źródło moich problemów. Niestety końcówka terapii zamieniła się w ostrzejszą wymianę zdań między mną i terapeutą, który moje pytania kwitował "dyskusja jak z nastolatką" Na koniec jedna z uczestniczek (to terapia grupowa) zaczęła mnie atakować, oceniać. Po czym terapeuta zakończył sesję sformułowaniem "najpierw agresja, ptoem płacz" Uciekłam stamtąd, jestem całkowicie rozwalona, bo o ile cenię sobie tego terapeutę, o tyle nie zgadzam się z kończeniem sesji w momencie, kiedy jej uczestnik jest kłębkiem nerwów i jeszcze dostaje na wyjście woreczek inwektyw. Czy ja przesadzam, bo już chyba zatraciłam pogląd, jak to wszystko powinno wyglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pepsi, Nie martw się. Na kolejnej sesji powinnaś poruszyć ostatnie wydarznie z sesji, czyli to, co Tobą wstrząsnęło. Nie mam pojęcia co Tobą wstrząsnęło, to, że koleżanka oceniła Ciebie czy Twoje zachowanie, a to jest różnica.

To, że terapeuta nie zareagował w odpowiednim momencie.

NIe znam sytuacji bo tam nie byłam.

terapeuta zakończył sesję sformułowaniem "najpierw agresja, potem płacz"

Miał może na myśli tą reakcję. Przecież można wymieniać zdanie beż agresywnego zachowywania się.

Może zabolał Cię sposób, w jaki się do Ciebie odezwano.

W każdym bądź razie, ja nie zostawiłabym tej sprawy bez wyjaśnienia, wróciłabym do niej.

Na terapii, szczególnie grupowej dochodzi do różnego rodzaju sytuacji. Terapeuta ma stać na straży, aby sesja miała działanie terapeutyczne, cokolwiek to znaczy. Może właśnie tak miało być?

Porozmawiaj o tym na kolejnej sesji. Niezałatwione sprawy powodują kumulację negatywnych emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pepsi, Nie martw się. Na kolejnej sesji powinnaś poruszyć ostatnie wydarznie z sesji, czyli to, co Tobą wstrząsnęło. Nie mam pojęcia co Tobą wstrząsnęło, to, że koleżanka oceniła Ciebie czy Twoje zachowanie, a to jest różnica.

To, że terapeuta nie zareagował w odpowiednim momencie.

NIe znam sytuacji bo tam nie byłam.

Koleżanka oceniła mnie. Dyskusja wywiązała się ponieważ miałam odmienne zdanie od terapeuty. Co on skwitował "wara od wyborów pana X" Mnie wtedy sieknęło, bo uważam, że terapeuta nie ma prawa zwracać się w taki sposób do kogokolwiek.

 

 

terapeuta zakończył sesję sformułowaniem "najpierw agresja, potem płacz"

Miał może na myśli tą reakcję. Przecież można wymieniać zdanie beż agresywnego zachowywania się.

Może zabolał Cię sposób, w jaki się do Ciebie odezwano.

W każdym bądź razie, ja nie zostawiłabym tej sprawy bez wyjaśnienia, wróciłabym do niej.

Na terapii, szczególnie grupowej dochodzi do różnego rodzaju sytuacji. Terapeuta ma stać na straży, aby sesja miała działanie terapeutyczne, cokolwiek to znaczy. Może właśnie tak miało być?

Porozmawiaj o tym na kolejnej sesji. Niezałatwione sprawy powodują kumulację negatywnych emocji.

 

On wie, że mam problem z agresją, ale uważam, że takie rzeczy trzeba zabijać w zarodku, a nie obrażającymi epitety jeszcze to potęgować, bo jest to po prostu nieetyczne wg mnie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za spojrzenie na to z boku, skonsultowałam to jeszcze z kimś i też uważa, że terapeucie puściły nerwy, ale moment był absolutnie niewłaściwy, ponieważ właśnie w tym dniu czułam się pierwszy raz jak małe, bezbronne dziecko. Niestety muszę teraz czekać 3 tyg. na kolejne spotkanie, a moja głowa pęka od myślenia o ostatniej terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba, ze terapeuta celowo to zrobił. Jest taki rodzaj terapii, by klienta sponiewierać, by wzbudzić w nim złość

 

Racja.

Ja kilka razy wychodziłem i trzaskałem drzwiami.........po to, żeby za chwilę wrócić.

Zauważyłem potem, że Terapeutka była na to przygotowana i chyba spowodowanie u mnie takiego "wku.rwa" było Jej celem.

I muszę przyznać , te "trzaskające" sesje robiły największy wyłom w szaleńczych fortyfikacjach , jakimi się otoczyłem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety nie da się ukryć, że psychoanaliza nie jest skutecznym narzędziem terapeutycznym. Jeśli terapia ma trwać rok lub kilka lat to nie jest to odpowiedni kierunek działania. Ten sam efekt jak na sesjach u psychologa możecie uzyskać u potrafiącego słuchać przyjaciela lub przyjaciółki. Każda osoba posiadająca odrobinę wiedzy i zdrowego rozsądku jest w stanie zrozumieć, że samo grzebanie w traumatycznych przeżyciach pogłębia stany nerwicowe i depresyjne. W renomowanych gabinetach i centrach terapii na całym świecie odchodzi się od tego typu form terapii i skłania ku nowym odkryciom w dziedzinie psychologii i funkcjonowania mózgu.

 

Terapeuci na całym świecie starają się przekwalifikować. Ludzie nareszcie zaczęli obserwować świat dzikich zwierząt, zauważać że nie wiele nas różni, a głównym czynnikiem powodującym zachorowania jest proces socjalizacji, który w pewnym sensie nas odmóżdża. Jest kilka przykładów takie zachowania, które zabija w człowieku jego naturalne reakcje. Wyobraźcie sobie płaczące dziecko i rodzica, które krzyczy na nie żeby nie płakało bo nie ma powodu. Jeśli zobaczycie kiedyś taką sytuacje powinniście podejść do takiej osoby i strzelić ją dosłownie "po pysku". Dlaczego? Ponieważ zabija to w dziecku naturalne formy reagowania na stres emocjonalny.

 

Od pierwszych dni nasze organizmy są tak zaprojektowane aby radzić sobie z różnego rodzaju sytuacjami. Niestety ulegamy właśnie takiej presji otoczenia. Dorośli nieświadomie zabijają w najmłodszych te naturalne reakcje. Ja również pamiętam takie sytuacje gdy po przeżyciu jakieś dramatycznej sytuacji moje ciało się strasznie trzęsło. Reakcja ludzi z zewnątrz była jedna - okrywano mnie kocem i starano uspokoić. Nikt nie powiedział, że powinno się pozwolić organizmowi wyrzucić cały stres poprzez drgania mięśni. Tego typu przykłady można mnożyć w nieskończoność.

 

Czy ktoś z Was kiedykolwiek widział dzikie zwierzę na kozetce u psychologa wykonującego psychoanalizę? Nie starajcie się robić rzeczy, które nie są naturalne dla organizmu. Poza tym że mamy samochody, komputery i opanowaliśmy różne umiejętności to nadal nie wiele się różnimy od naszych czworonożnych przyjaciół. Rozwiązania swoich problemów szukałbym w technikach które pozwolą Wam na powrót do naturalnych reakcji i naturalnego usuwania tego typu zaburzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×