Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problemy gastryczne, jelito nadwrażliwe, brzuch, itp.


fantomek

Rekomendowane odpowiedzi

Na zdrowy rozsądek ma - przyspieszenie perystaltyki powoduje wydalenie substancji, które mogłyby zostać wchłonięte. Organizm decyduje, że korzystniejsze z punktu widzenia przeżycia będzie zmniejszenie masy ciała (fight or flight) niż przyswojenie tego pokarmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiej bakterii? Przecież on zadał czysto teoretyczne pytanie :)

 

Moim zdaniem też może to mieć wpływ. Jedna sprawa to substancje odżywcze, druga to woda, która w czasie biegunki też jest w dużych ilościach wydalana.

 

Wydaje mi się jednak, że nie jest to aż tak wielka strata. Przy jelicie nadwrażliwym biegunka występuje zwykle tylko po jedzeniu, zwykle tylko raz i zwykle nie codziennie. Właściwie nie jest to biegunka tylko jednorazowe rozwolnienie więc duża część wody, minerałów i witamin zdąży się do organizmu wchłonąć.

 

Poza tym co rozumiesz pod pojęciem "teoretycznie rzecz biorąc wystarczającą ilość jedzenia" ? Wystarczająca ilość jedzenia jest dla każdego człowieka inna. Przecież wystarczająca ilość jedzenia to taka, która zapewnia zaspokojenie zapotrzebowania organizmu na te właśnie składniki, o których piszemy. I to uwzględniając różnicę w przemianie materii u różnych osób, różnice w przyswajaniu poszczególnych minerałów, wody czy wreszcie zespół jelita nadwrażliwego. Organizm reguluje takie rzeczy i kiedy w organizmie brakuje, któregoś z elementów daje znać w taki czy inny sposób.

 

Oczywiście lekarzem nie jestem i to co piszę to moje domysły :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie nie ma nic wspólnego z jedzeniem - występuje podczas stresu, niezależnie czy jestem głodny czy nie, czy jadłem czy nie... Ale fakt - nie jest to typowa biegunka tylko właśnie jednorazowe rozwolnienie.

 

 

A u mnie właśnie inaczej, nie mam biegunek w momencie stresu np. przed egzaminem. U mnie ewidentnie związane jest to z jedzeniem, niektóre rzeczy mi szkodzą więc je omijam, inne nie szkodzą, ale kiedy jestem najedzona i mam gdzieś wyjść to nie ważne czy zjadłam coś co mi szkodzi czy nie szkodzi, jeśli złapią mnie natrętne myśli odnośnie tego wyjścia to murowany kibel:] i to nie raz, ale kilka razy mnie przeczyści i dopiero wtedy przechodzi chyba, że dalej się stresuję.

 

Jeśli wiem, że będę jeść coś co mi szkodzi a bardzo chcę to zjeść to zażywam Aromatol( kilkanaście kropelek na cukier) i Bellergot i to mi najlepiej pomaga również w czasie samej akcji. Dodatkowo czasem zażywam też 2 tabletki Pau Darco, to też jest dobre na niestrawności wszelkiego rodzaju.

 

Nie polecam natomiast Loperamidu czy Laremidu, czyli samej chemii, ja się od tego uzależniłam baaaardzo, poza tym miałam bezpośrednio po nich ataki lęków z zawrotami głowy.

 

Zdrówka życzę:) W razie pytań pisać śmiało na PW!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z powodu mojej dość dużej empatii wobec zwierząt jestem wegetarianką, ale staram się unikać też produktów mlecznych, bo po nich się czasem źle czuję.

no i do tego miałam ano z okresami buli, potem tylko b, a teraz znów przeżywam wielki comeback b.

no tak, to już są wystarczające powody by mieć problemy z układem pokarmowym...

do tego, kiedy się zdenerwuję, to też mam bóle brzucha albo puchnę...są na to jakieś sposoby? zioła może jakieś pomagają (mięta już na mnie nie działa)?

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A leczysz się mix_plastic, ? Byłam wege przez jakieś 4,5 roku i powiem Ci, że mam gdzieś już taką empatię do zwierząt, wybieram swoje zdrowie! Nigdy nie miałam bulimii ani anoreksji, jedynie lekką anemię i trochę braków w organizmie, ale znacznie lepiej się czuję jedząc mięso i nie chodzi tu o komfort psychiczny tylko o bardzo dobre wyniki badań ogólnych i lepsze samopoczucie fizyczne. Polecam jeść mięsko! :D

 

U mnie to było tak, że nie dość, że miałam te "przekonania" to jeszcze nie lubiłam mięsa za bardzo w smaku. Zaczęłam jedzenie od tego co mi najmniej problemu sprawiało czyli od kurczaka i tak się zaczęło i cieszę się bardzo! Od tamtej pory nie zjadłam ani jednego kotleta sojowego, a fuj, niemiła tektura! Mięsko to jest to! :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NutShell, widzę, że sobie pogadamy na niejeden temat.... ;)

 

ja się nie leczę, bo bardzo (bardzo bardzo bardzo) nie lubię badań :/ a nie dostanę recepty bez badań paskudnych jakichś..

ja jestem wegetarianką od 7 lat i wyniki badań krwi mam ciągle dobre (ost robiłam 10 miesięcy temu)...od jakiegoś pół roku toczę dyskusję ze sobą czy zacząć jeść ryby lub krewetki, ale jeszcze się nie zdecydowałam..i jakoś nie czuję bym miała zdecydować się niebawem..

ptaki i ssaki odpadają, w ogóle nie ma tej kwestii.

ja nie umiem nawet komara zabić..raz próbowałam, pogniotłam go ścierką, ale jeszcze ruszał nóżkami, to dostałam jakiegoś ataku - nie umiałam złapać tchu i serce mi waliło, zaczęłam zanosić się płaczem, krzyczeć po Tatę, żeby coś zrobił z tym komarem, dobił albo coś, bo że on cierpi itp.. i w ogóle..komedia..

trzy dni temu idąc drogą zauważyłam kilka metrów kwadratowych wypalonej trawy i od razu miałam przed oczami film katastroficzny z owadami i innymi mieszkańcami łąk w roli głównej, ginącymi w pożarze...

więc raczej nie będę jeść mięsa..przynajmnej póki co..bo też zauważyłam, że terapia zmienia mój stosunek do tej kwestii - np. o tych rybach zaczęłam myśleć właśnie podczas terapii już.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mix_plastic, Nawet nie wiem, co napisać. Kurczę, ale masz przekićkane z tymi komarami i innymi dziadami... Ja mam entomofobię, czyli lęk przed owadami, chociaż nie jeśli chodzi o wszystkie owady, ale większość. Nie trawię zimy, ale kiedy zacznie się wiosna, zawsze żal mi, jak mogłam tak wyklinać kochaną uśpioną zimę bez os, szerszeni( o zgrozo!!!), komarów, kleszczy, pszczół, bąków, mrówek i innych...

Ja osobiście uważam, że człowiek jest wszystkożerny i powinien się odżywiać różnie i chociaż czasem zjeść jakąś padlinę;) Wiadomo, że można nie jeść, ale nie wierzę, że takie niejedzenie nie zostawia echa w organizmie... Z drugiej strony trochę Cię rozumiem, bo wiem jak ciężko wrócić do jedzenia mięsa i że to nie jest takie hop siup...

Ajjj, dzisiaj miałam nieudany przedporanek... Jaki mnie ból brzucha obudził to masakra;/ i biegunka... Kurde, czy to się kiedyś skończy?:/

Miłego popołudnia!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie przeczytałam całego topicu - za dużo tego, ale na ostatnich stronach nie było chyba o tym.

 

ostatnio wpadłam na pomysł, że może moje problemy trawienne nie biorą się tak o - z powietrza, i złego odżywiania (ana/mia/compulsive eating w przeszłości, o różnym nasileniu i niezbyt długotrwałe - całość ok. 2lat).

 

otóż: zwykle przed jakimś wyjściem, spotkaniem - czymś ważnym - pomijając to, że muszę do łazienki, albo że nie mogę nic przełknąć; pojawiają się albo wzdęcia, przelewanie w brzuchu, czasem jakby taki skurcz, ale w 'drugą' stronę - mój brzuch się nadyma, puchnie, i sprawia mi to okropny ból. żaden espumisan, manti gastop etc nie jest w stanie tego zlikwidować, dopiero prysznic+sen, i rano budzę się już bez tego ucisku.

 

to może być na tle nerwowym, czy to raczej przypadek? bo to niekoniecznie są nieprzyjemne wydarzenia... czasem to np. spotkanie z facetem, i wtedy to jest koszmarnie krępujące, gdy on chce się przytulić, a ja się boję że usłyszy moje jelita :oops:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chloe, oczywiście, że może być na tle nerwowym, to niekoniecznie jest tak, że problemy gastryczne pojawiają się tylko kiedy mamy odbyć trudne, niemiłe, stresujące spotkanie, ja mam to często niezależnie od tematu...

 

Może być tak, a w zasadzie to wielce prawdopodobne, że podświadomie właśnie tych odgłosów się boisz i one właśnie wtedy robią Cię w bambuko i się pojawiają...

 

Głowa- od dawna uważam, że to ona jest prowokatorką większości moich problemów brzuszkowych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Otóż od ok. roku mam nerwicę lękową i natręctw. We wtorek wieczorem miałem dość stresującą sytuację, i rano w środę miałem ostrą biegunkę. Od środy do piątku sytuacje mi się powtarzały. Na piątku się skończyło, ale biegunkę mam od środy aż do dziś. Czy to nerwica, czy choroba? Bo jeśli to trwa aż 6 dni, boję się odwodnienia. Pomóżcie proszę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, mam nadzieję że przejdzie, bo nie mam żadnych innych dolegliwości. Moja nerwica wzięła się z sytuacji rodzinnej. Niby chodzę do psychiatry, który niestety bazuje tylko na lekach. Zresztą zła atmosfera w domu ciągle na mnie wpływa, więc raczej na poprawę stanu zbyt szybko nie ma co liczyć ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jako, że to mój pierwszy post witam Was serdecznie :)

Do tej pory myślałam, że jestem sama z tym problemem (ba, nawet czasami głupio myślałam, że inni ludzie to wcale nie muszą korzystać z toalety, a już na pewno nie mają z tym żadnych problemów), co oczywiście tylko potęgowało wstyd i poczucie totalnej alienacji. Teraz, po przeczytaniu całego wątku dotyczącego zespołu jelita drażliwego i wiążących się z tym dolegliwości rozumiem, że to, co się ze mną dzieje nie jest czymś nadzwyczajnym. Na pewno jednak jest kłopotliwe. Cóż, objawia się to tak, jak u większości – bóle brzucha, ciągłe biegunki, przelewanie i bulgotanie w brzuchu, wzdęcia. Nie brzmi to może jakoś szczególnie groźnie, a jednak przez to moje życie jest koszmarem. Uczucie, nazwijmy to dyskomfortu nigdy nie mija. Czuję się źle zarówno w dzień, jak i w nocy, wtedy kiedy się czymś stresuję jest to szczególnie dokuczliwe, ale też gdy jestem z pozoru spokojna, a także praktycznie po wszystkim, co zjem. Zaczęło się, gdy miałam 15 lat. Wyniki Wszystkich badań (krew, kał, mocz, USG, kolonoskopia, tarczyca...) były jak najbardziej prawidłowe - okaz zdrowia. Na początku brałam Debridat-nic nie pomagało, później Sulpiryd-też nic + do tego masa najróżniejszych ziółek i chyba z 10 różnych leków przeciwdepresyjnych, uspakajających, nasennych. Miesięczny pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Rzuciłam studia. Zerwałam większość znajomości (to nie było trudne, bo przez ten cholerny brzuch w zasadzie z nikim się nie spotykałam i nigdzie nie wychodziłam). Mieszkałam w akademiku, wstydziłam się tego problemu przed współlokatorką. Nie mogłam się załatwić, gdy ktoś był w pobliżu łazienki. W pewnym momencie zaczęłam nawet chodzić na uczelnię jakąś godzinę przed rozpoczęciem swoich zajęć, wtedy gdy korytarze były puste, łazienki puste, żeby tam w spokoju się wypróżnić. W końcu sama wykończyłam się psychicznie. Od kilku miesięcy się terapeutyzuję, ale z marnym skutkiem. Nie wyobrażam sobie, jak z tym dalej żyć, jak pracować, jak z kimkolwiek się związać? Na razie siedzę zamknięta w domu i spotykam się tylko z moją psycholog. Od października znowu studia... ale coraz mniej się tego boję, bo wydaje mi się, że nie doczekam tego października. A z tego, co czytam nie ma żadnego cudownego leku na to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

aga8420, dziękuję za odpowiedź. Z terapeutką staramy się jakoś w tym względzie porozumieć. Tylko, że to ja nie rozumiem, a może nie chcę rozumieć, że w jakimś sensie sama jestem za to odpowiedzialna, nieświadomie oczywiście. Grzebiemy więc w przeszłości, szukamy źródła, momentu, który zaważył na tym wszystkim. Np. przed zrobieniem kolonoskopii marzyłam, że to jakiś rak, że cokolwiek, co da się wyleczyć. Ale badanie wyszło świetne, a ja co? Całkiem się załamałam-że jak to? zdrowa? Czemu ktoś mi mówi, że jestem zupełnie zdrowa skoro nie jestem? Po takiej diagnozie ostro się pocięłam, choć dawno tego nie robiłam-nie byłam w ogóle w stanie przyjąć do wiadomości tego. Bo IBS? Wszędzie czytam, że nie da się tego wyleczyć. Uważam też, że na dłuższą metę nie da się z tym też żyć. Też dopadają mnie myśli samobójcze. Wiem, wielu z Was pewnie żyje normalnie i stara się funkcjonować, jak inni. Ale u mnie wstyd przed tym problemem jest tak wielki, że nie pozwala w ogóle wyjść z domu :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×