Skocz do zawartości
Nerwica.com

zaburzenia osobowości (cz.II)


Gość paradoksy

Rekomendowane odpowiedzi

potrzeby innych ludzi są ważniejsze dla mnie niż ja sama. bo czuję jakby mnie nie było.

 

Odczuwam tak samo. Gdy mam wybrać moja potrzeba - czyjaś potrzeba i wybieram swoją to czuję się jak egoista niewarty szacunku. Do tego stopnia, że np. KIEDYŚ jakiś facet w busie zaczął mnie obmacywać, a mnie głupio było mu zwrócić uwagę, że JA tego nie chcę - że to byłoby "niegrzeczne", "histeryczne" z mojej strony, nie wiem - nie chciałam go urazić, odrzucić? :shock: Nie chciałam robić "z igły widły"? :shock:

 

Zdaję sobie sprawę, że takie myślenie jest chore, ja z rozumem problemów chyba nie mam. Problem jest z uczuciami i stosunkiem do siebie - teraz jestem w stanie sobie na różne rzeczy nie pozwalać, nauczyłam się tego poprzez obserwację, ale w środku nadal czuję, że kogoś odrzucam i że jestem niedobra, bo powinnam jego potrzeby uznawać za ważniejsze. Bo to egoizm mieć swoje i uznawać je za ważniejsze niż potrzeby drugiego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że już to proponowałem i było to zignorowane, ale jest dużo testów dotyczących medytacji i wydaje się, że mogłaby ona pomóc wielu z was, jest ona darmowa nie musicie nawet wychodzić z domu żeby ją praktykować więc czemu jej nie próbujecie?

 

http://scholar.google.com/scholar?hl=en&q=meditation&btnG=Search&as_sdt=0%2C5&as_ylo=&as_vis=1

 

Jak jesteście za bardzo przywiązani do oceny innych, albo do użalania się nad sobą to są to właśnie rzeczy w których medytacja powinna móc pomóc.

 

-- 01 lip 2011, 11:17 --

 

potrzeby innych ludzi są ważniejsze dla mnie niż ja sama. bo czuję jakby mnie nie było.

 

Odczuwam tak samo. Gdy mam wybrać moja potrzeba - czyjaś potrzeba i wybieram swoją to czuję się jak egoista niewarty szacunku. Do tego stopnia, że np. KIEDYŚ jakiś facet w busie zaczął mnie obmacywać, a mnie głupio było mu zwrócić uwagę, że JA tego nie chcę - że to byłoby "niegrzeczne", "histeryczne" z mojej strony, nie wiem - nie chciałam go urazić, odrzucić? :shock: Nie chciałam robić "z igły widły"? :shock:

 

Zdaję sobie sprawę, że takie myślenie jest chore, ja z rozumem problemów chyba nie mam. Problem jest z uczuciami i stosunkiem do siebie - teraz jestem w stanie sobie na różne rzeczy nie pozwalać, nauczyłam się tego poprzez obserwację, ale w środku nadal czuję, że kogoś odrzucam i że jestem niedobra, bo powinnam jego potrzeby uznawać za ważniejsze. Bo to egoizm mieć swoje i uznawać je za ważniejsze niż potrzeby drugiego człowieka.

 

Paradoksalnie pewien stopień egoizmu jest ważny żeby ograniczać ogólny egoizm, jeżeli nie będziesz myśleć o sobie to będą to wykorzystywać najbardziej egoistyczne osoby i de facto w ten sposób wspierasz ich egoizm.

 

Podobnie jest z tak zwanym dobrym sercem, ufanie komuś kto nie jest tego wary i ogólna naiwność promuje przestępczość.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Borsuk, jeżeli byłbyś głębiej w temacie to wiedziałbyś, że medytacja przy pewnych stanach i skłonnościach jest przeciwwskazana i może wyrządzić poważne szkody, np. stany psychotyczne, jeszcze większe rozmycie tożsamości.

 

Medytacja może dać wiele dobrego, ale aby być do niej gotowym to trzeba mieć w miarę silne ego(!!!), dość mocne poczucie granic własnego ja. Nie można się za nią zabierać, gdy człowiek ma ego rozmyte, gdy ma problemy z tożsamością i stany na pograniczu psychozy (w tym bpd), pomijając już głębsze patologie. A w tym wątku są takie właśnie osoby.Gdyby ktoś z nas, np. ja, próbował np. Vipassany, to mogłoby się niefajnie skończyć. Medytacja służy rozpuszczaniu ego, ergo - trzeba mieć co rozpuszczać. A jak się tego nie ma to można jeszcze bardziej stracić kontakt z rzeczywistością.

 

Sami nauczyciele odradzają często medytację w takich stanach, więc jeżeli już coś polecasz, to się trochę orientuj...

 

-- 01 lip 2011, 11:24 --

 

 

Paradoksalnie pewien stopień egoizmu jest ważny żeby ograniczać ogólny egoizm, jeżeli nie będziesz myśleć o sobie to będą to wykorzystywać najbardziej egoistyczne osoby i de facto w ten sposób wspierasz ich egoizm.

 

Ależ ja to WIEM. Problem polega na tym, że ja dość dużo czytałam, interesuję się filozofią, zen. I racjonalnie to wszystko do mnie jak najbardziej przemawia. Na rozum zdaję też sobie sprawę, że teraz moje myślenie to większy egoizm niż życie własnym życiem. Problem polega na tym, że serce ma swoje racje... Po prostu to, co zostało we mnie zakorzenione w dzieciństwie, emocjonalnie, jest we mnie JAK WIDAĆ silniejsze niż teorie i racjonalizowanie, nawet tak przekonywujące anegdoty zen, które uwielbiam. To wszytko jest bardzo mądre, ale rozumienie i działanie nie niesie u mnie zmian wewnętrznych. I nie wierzę, że zmiany mogą się udać bez poruszenia wczesnych relacji, a dokładniej - emocji, przeżywania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

odkąd pamiętam wciąż rozkminiałam kto co sobie o mnie pomyślał, czy się nie wygłupiłam, czy nie zawiodłam, nie sprawiłam przykrości, nie rozczarowałam itd. ... analiza non stop. wciąż analizuję, siebie i wszystko wokół.

 

u mnie trochę podobnie ale wynika to z niskiej samooceny.

A jeszcze mam coś takiego, że mogłabym o wiele więcej z siebie dać, ale tego nie robię.. boję się, że gdybym zaczęła o coś walczyć, to w razie niepowodzenia będzie totalna klapa. Więc wolę udawać, że mi nie zależy.. (na ocenach, terminach..)

 

Nie mogłam przez długi czas pisać mojej pracy, bo nad każdym słowem się zastanawiałam.. i ciągle myślałam czy dobrze to napiszę, że powinnam napisać świetną pracę, że jak nie będzie 5 z pracy to porażka totalna.. Potem analizowałam moją średnią i co na dyplomie mogę mieć i wkurzałam się, że się wcześniej nie starałam.. aż w końcu przestałam się znów "starać" i martwić i mam jakoś wyje**ne na moją prace ale i tak nie moge jej skonczyc. Odrzuca mnie od tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam zupełnie odwrotnie. Nauka i zdobywanie wiedzy dają mi bezpieczeństwo. Bo mój problem polega na tym, że bardzo chcę mieć wszystko wokół siebie uporządkowane. Dzięki na przykład porządkowi w swoim pokoju, czuję większy spokój i porządek w uczuciach. Kiedy mam wolny dzień, nastawiam sobie budzik na 11:00, żeby nie przespać południa, ale też żeby być wyspaną. Takie ustalanie ram czasowych w moim życiu, nawet układanie chusteczek higienicznych na stoliku nocnym tak, by leżały równolegle do krawędzi, pozwala mi czuć siebie. Wtedy czuję się szczęśliwsza. Wiem, że jest to związane z moją relacją z rodzicami. Moi rodzice mieli właśnie odwrotnie - uciekali od porządku, by czuć większą wolność. I zrobili taki burdel w domu, że właśnie ta przesadna wolność zaczęła mnie - ich jedyne dziecko - ograniczać. Z tego też względu miałam kiedyś nerwicę natręctw, ale się jej pozbyłam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zaczęłam mieć wątpliwości... powiedziałam w pracy o tej ketaminie i wszyscy mi odradzali...że to nowość, że nie wiadomo jakie ma długofalowe skutki ( tak jak kiedyś się podniecano lobotomią, a potem się okazało, jak to strasznie okalecza człowieka), że można dostać udaru mózgu...z drugiej strony mój szef powiedział że w pewnym sensie mnie rozumie, bo doczytał się, że nieleczona depresja i tak za czasem prowadzi do samobójstwa...no ja myślę, że tego nie zrobię, ale tak cierpieć do końca życia?

W ogóle wczoraj byłam u psycholożki i choć nadal czułam pustkę, to się trochę rozluźniłam, ale potem kolega ze schizofrenią zaczął mi opisywać swój brak uczuć i pustkę i to było tak identyczne, że mnie zupełnie rozwaliło.Boże, ja jestem w tak strasznym stanie, że nie wiem co robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, w jakim nurcie pracuje Twoja terapeutka? może pisałaś, jeśli tak to jakoś mi umknęło :oops:

 

-- 01 lip 2011, 14:11 --

 

Nie mogłam przez długi czas pisać mojej pracy, bo nad każdym słowem się zastanawiałam.. i ciągle myślałam czy dobrze to napiszę, że powinnam napisać świetną pracę, że jak nie będzie 5 z pracy to porażka totalna.. Potem analizowałam moją średnią i co na dyplomie mogę mieć i wkurzałam się, że się wcześniej nie starałam.. aż w końcu przestałam się znów "starać" i martwić i mam jakoś wyje**ne na moją prace ale i tak nie moge jej skonczyc. Odrzuca mnie od tego.

 

o to ja też tak miałam na początku... masakra. najgorzej zawsze zacząć, przynajmniej dla mnie. potem jak się wkręcę to jakoś idzie. ale przez cały czas zamiast skupić się na pracy to zastanawiałam się właśnie jak ona zostanie oceniona, jakie błędy zostaną mi "wytknięte" itp. itd. ...

 

o 17tej mam ostatnią sesję przed urlopem terapeutki. czuję się tak jakby to miało być moje ostatnie spotkanie z nią. :( w ubiegłym roku aż tak tego nie czułam. w ogóle do kitu jest. zniknął mój cel - studia, dziś zniknie moja terapeutka. i zniknę ja. znów nie czuję, że jestem. nic nie muszę, nie będę musiała tłuc się 2 razy w tygodniu przez Warszawę, więc zalegnę w domu i całkiem chyba zdziczeję. :roll: nic mi się nie chce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W poznawczo-behawioralnym z elementami innymi...teraz powiedziała, że na następnej sesji miałyśmy robić jakieś ćwiczenia na podświadomosć...tylko, że to wszystko mi nie pomaga...dlatego już zdesperowana napisałam do prof R. Nie sądziłam, że będzie mi kazał przyjechać tak szybko. Raczej sądziłam, że mi napisze tak jak poprzednio - że pogadamy za kilka miesięcy itd.Jezu, ja już nic nie wiem. Teraz przecztałam jakieś koszmarne opinie o tym szpitalu. Że wykończyli chłopaka i się zabił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, Olu, ja wymiękam, przepraszam, nie mam siły. :( tzn. nie mam już siły próbować sugerować Ci, żebyś przestała skupiać się na objawach, panikować i się nakręcać a wziąć się za inne sprawy na terapii. :( może kiedyś do tego dojdziesz sama. jeśli masz ochotę tak dalej cierpieć - rób tak dalej, rozpisuj się o swoim cierpieniu, myśl ciągle o swoim beznadziejnym stanie, lamentuj, skupiaj się na nim. your life - your choice. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, Olu, ja wymiękam, przepraszam, nie mam siły. :( tzn. nie mam już siły próbować sugerować Ci, żebyś przestała skupiać się na objawach, panikować i się nakręcać a wziąć się za inne sprawy na terapii. :( może kiedyś do tego dojdziesz sama. jeśli masz ochotę tak dalej cierpieć - rób tak dalej, rozpisuj się o swoim cierpieniu, myśl ciągle o swoim beznadziejnym stanie, lamentuj, skupiaj się na nim. your life - your choice. :roll:

 

Podpisuję się pod tym.

 

Moim zdaniem Ola nie wyzdrowieje nigdy i nigdy nie przestanie cierpieć, ponieważ jest za bardzo zaburzona - nie chce przyjąć do siebie refleksji innych, nie nawiązuje do naszych komentarzy, jest za bardzo skupiona na objawach, masochistyczna do granic możliwości i chyba po prostu ma za duży lęk przed zmianą. Smutne, ale ja prognozuję z taką postawą cierpienia do końca życia :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asia, ja też wymiękam, wierz mi. Inaczej jest, jak Ty odczuawsz jakiekolwiek uczucia i możesz o nich mówić na terapii, a ja z miesiąca na miesiąc czuję jakbym traciła siebie. Jeszcze jak byłam w Krakowie, to czułam dobry nastrój wieczorami, interesowały mnie książki...a teraz tonę w pustce...widzisz, Magic z tamtego wątku też był w tej klinice i mu pomogło...może ja się zasugerowałam...jestem bardzo sugestywna...nie wiem...mam 2 dni na przemyślenie...mam też świadomość, że jak teraz nie skorzystam, to tracę tę możliwość bezpowrotnie, że NIGDY mnie już ten profesor nie przyjmie. Napisał mi to.

 

-- 01 lip 2011, 15:38 --

 

Masochistyczna - tak. Wiele razy w życiu przeraźliwie bałam się sytuacji,z których nie ma wyjścia.Zawsze jednak było coś - co mnie uwalniało od tego lęku - jak się bałam HIV, to zrobiłam test na HIV. Jak się bałam smiertelnej bezsenności (jest taka choroba)- to naprawdę miałam wszelkie jej objawy. Ale dali mi jakieś mega tabletki w szpitalu i się wyspałam - a to z miejsca wykluczyło tę chorobę, bo w niej tabletki nie działają. Ale z brakiem uczuć i schizofrenią prostą kręcę się w kółko.

 

Co do lęku - ja mam za duży lęk przed cierpieniem. Cierpiałam, miałam depresję, uczucia mi zanikały i pojawiła się myśl, że to schizofrenia prosta i że tak będzie do końca życia. Mną kieruje lęk przed cierpieniem, który powoduje jeszcze większe cierpienie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olu, a myślisz, że mi jest łatwo? :pirate: że tak sobie gadam o uczuciach, które mam? to się mylisz. gdzieś się bardzo zagubiłam i coraz mniej czuję siebie, właściwie to nie wiem czy ja jeszcze coś czuję czy już nie, jestem od kilku miesięcy coraz bardziej oderwana od rzeczywistości. w samotności trochę czuję siebie a przy innych - w ogóle, nawet nie pamiętam prawie nic o sobie, tak jakbym traciła pamięć. więc sobie wyobraź jak rozmawiam na terapii. :roll:

nic mnie nie interesuje, nic nie cieszy, jak mi ktoś coś powie, że mam zrobić - robię, albo sama wiem, że powinnam. zawsze robię. jak robot. ale nie umiem robić nic dla przyjemności.

idź do tej kliniki, może to Twoja szansa. tym bardziej, że piszesz, że już kolejnej nie będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się uwikłałam w ten lęk przed cierpieniem. W pewnym momencie przestałam odczuwać przyjemność w ogóle. Nie wiem czy to się stało samo z siebie, z powodu jakiegoś procesu (schizofrenicznego?) czy z powodu mojego nieustannego rozmyślania nad tym... Nie wiem, pójde do tej kliniki i im powiem, że od 2 lat bezustannie myślę o braku uczuć i schizofrenii prostej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pójde do tej kliniki i im powiem, że od 2 lat bezustannie myślę o braku uczuć i schizofrenii prostej.

 

Dobry trop.

 

Jeżeli Ci na tej podstawie zdiagnozują zaburzenia osobowości (więc jak wiadomo - leki nie bardzo pomogą), to co zrobisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Będę dożywotnio chodzić na psychoterapię.

Ale to nie jest takie pewne. Magic też miał diagozę zaburzeń osobowości, przeszedł przez Kraków, nic mu to nie dało, spędził kilka lat w domu, trafił do Poznania i tam mu oprócz zaburzeń osobowości rozpoznali spektrum chad...choć to ich konik, więc nie wiem czy nie przesadzili...ale nie znam chłopaka, wiec nie mnie oceniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie się wydaje, że może się zdarzyć, że jak ktoś bardzo długo jest w złym stanie psychicznym i odwiedza różnych psychiatrów, to dostaje bardzo różne diagnozy. Dlatego ja bym się tak nie przywiązywała do myślenia o diagnozie, tylko zastanowiłabym się, co mi może pomóc. A mnie się, Ola, wydaje, że jakbyś miała schizofrenię, nie bałabyś się, że ją masz, bo z tego, co słyszałam, schizofrenicy raczej nie bardzo zdają sobie sprawę z tego, że są poważnie chorzy. Ja myślę, że cierpisz na ciężką depresję, w depresji też czasem występują stany psychotyczne z oddzieleniem od uczuć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No pojadę...zobaczymy...właściwie już nie mam wyboru...to znaczy mam, ale co to za wybór? Siedzieć w domu i zdychać co dzień? Może tam coś wymyślą...choć truno mieć nawet nadzieję...to znaczy jeśli powiedzą, że to "tylko" depresja to łatwiej mi będzie wyjść albo ją zaakceptować i żyć jak Naranja...gorzej jak stwierdzą, że to schizofrenia...to nie wiem...niestety negatywne uczucia czuję i to mnie pewnie dobije...a ja powiedzą, że to zaburzenia osobowości to będzie najlepiej chyba...bo jeśli taka "biologiczna" klinika uzna, że to zaburzenia osobowości to już będzie znaczyło dużo.

W każdym razie postanowiłam nie wchodzić na strony o schizofrenii i niestety - ale nie rozmawiać z moim kolegą na to chorym. Bo wiem, że wczorajsze jego smsy i rozmowa mnie dobiły.

Bardzo pozytynie mnie zaskoczyła postawa ludzi z pracy - nie wiem które to już jest moje długie zwolnienie, a oni wciąż we mnie wierzą... rozmawiałam co prawda z zastępcą dyrektora, ale powiedział, że choroba nie wybiera, że równie dobrze mógłby zachorować on i że nie zamierza mnie zwolnić. Potem poszlam do mojego bezpośredniego szefa i szefowej i powiedziałam prawdę - o braku uczuć, o tym, że mnie to dobija...nawet o ketaminie...to tak się przejęli...aż bym nie podjerzewała...szefowa mnie przytuliła, a szef cały dzień wyszukiwał informacje o ketaminie (powiedział, że on by się bał) i o metodach leczenia depresji, nawet dał mi namiar na jakąś stronkę o modlitwie w depresji czy coś takiego (choć nawet nie jest zbyt wierzący, po prostu chciał mi pomóc)...w ogóle ile ja dobroci od ludzi zaznałam odkąd zaczęło być ze mną tak źle, to nigdy nie zliczę...

W ogóle słabo to czuję, ale czuję, że żal mi moich rodziców...jak oni muszą być przerażeni, załamani, przestraszeni ketaminą, udarem mózgu...sami mi o tym mówili

Ja nie rozumiem - ja nie mam depresyjnego myślenia - ja nie uważam, że świat jest do bani - ja uważam, że świat jest piękny, tylko w żaden sposób nie potrafię tego poczući z tym się nie potrafię pogodzić.

PS Od wczoraj mam kota. Nie potrafię mu okazywać uczucia:( on się łasi, a ja jestem obojętna...na dodatek nie wiem co zrobić z kotem jak pójdę do szpitala :(

 

-- 01 lip 2011, 22:02 --

 

Wszyscy poszli balowac? A ja się stilnoxu nazarałam i taki mim się nastroj i napęd zrobił, ze nawet podlogi myję - co odkładałam tygodniami. To swiadczy chyba o obnizonym nastroju skoro stilnox go podwyzsza

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powraca pustka...zostałam po 8 tyg wyrzucona(wypisana) z terapi grupowej na oddziale dziennym :(

Nie miałam do czego powrócić wiec znow probowałam sie zabić, ale nawet to nie wychodzi pomimo duzej motywacji...nawet juz nie jestem ciekawa jakiego typu zaburzenia osobowosci mi stwierdzili na wypisie. Już to widze same cechy antysocjalne, ktore przekresla moja droge do jakiegos intensywniejszego leczenia jak np w F7.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hejka,

naranja,co u Ciebie? Martwię się :roll::-|

brak uczuć, kiedy jedziesz do kliniki, w poniedziałek? To dobrze ze w pracy przyjęli za spokojem Twoją chorobę i zwolnienie...

biały latawiec, za co Cię wyrzucili z terapii? Co Ci jest?Wydajesz sie młoda osobą, dlaczego próbowałaś się zabić?!!!!!!!!!!! :evil:

U mnie oprócz migreny NIC :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, Stilnox też uspokaja, więc pewnie na co dzień jesteś bardzo pobudzona, a tego nie czujesz.

 

malibu, współczuję, migrena jest okropna. Jak tam syn?

 

A ja właśnie siedzę i nic nie robię i z chęcią bym z Wami popisała, a Was nie ma. :D

 

-- 02 lip 2011, 18:04 --

 

A w ogóle, to tu się przewinęła osoba z nickiem "Ilosia" i pisała o tym, że źle się czuje po urodzeniu dziecka. Ilosiu, jeśli jeszcze tu zaglądasz, nie myślałaś, że możesz mieć typową depresję poporodową?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

New-Tenuis,wiesz ,zauważyłam ze syn ,bez wyraznej "przyczyny" ma lepsze i gorsze dni ...wczoraj, pisałam ze go nie będę budzic i tak sie tez stało, spał do 14-tej , bo o tej godzinie spokojnie powiadomiłam go ze zupa czeka na stole i obiad za półgodziny i wtedy dopiero wstał.Wczoraj poszłam spać o 2.30 ,synu jeszcze siedział na kompie, myslę sobie ,ok, zachowam spokój :lol: ,dzisiaj go budze o 11 i ...obudził sie ,w dobrym nastroju :shock::D i mówi ze nie mógł wczoraj zasnąc do 5 :mrgreen: ...tiaaaa,jak dla mnie normalne ,on był zdziwiony 8) .No i nosi go...chciałby gdzis pojechac ,coś zrobić,ale jest od nas "uzalezniony", wyjazd wakacyjny dopiero pod koniec lipca , a teraz próbujemy organizować czas aby wszystskim było miło ...jutro jedziemy na cały dzień do brata mojego meża nad stawy ,do lasu,tam synu bedzie szukał swoich żabek :yeah: .

A Ty jakie masz plany wakacyjne?

Reszta dziewczyn,jedziecie gdzies na "wakacje"?

Nie wiem jak Wy ,ale ja mam tak ze jak w moje zycie wkrada sie rutyna i kazdy dzień podobny do dnia to zaczynam "swirować", doły łapią czy chcę tego czy nie,tak więc wakacje staram się planowac z wyprzedzeniem a potem "upajam" sie myślą jak będzie fajnie :105:

Moze w Waszym życiu brak właśnie takich "wakacji"?! I to nie chodzi tylko o jakieś kosztowne wyjazdy ,psychoterapeutka wiele razy zwracała mi uwagę na to że "wakacje" moge mieć będąc w domu,musze tylko chcieć :roll:8) ...do teraz nie opracowałam sposobu na "wakacje" w domu ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia83, a ja słyszałam, że ten film to plagiat ze "Stary, gdzie moja bryka". Widziałaś?

tak,widziałam...

 

-- 02 lip 2011, 18:28 --

 

ja naarazie nie planuje wyjazdów,często wyjeżdzamy na wekendy na koncerty itp. ,a mó M ze względu na pracę ma urlop dopiero w wewrześniu a ja zaczynam nową pracę wiec nie mysle o wczasach....

w maju byłam w Rzymie,tydzien temu na koncertach wekend,2 tyg temu na weselu....ja wolę spontany :105:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

amelia,super,tak , to tez sa "wakacje" :D ,ja na takie spontany nie mogę sobie juz pozwolić , nie mam nikogo kto mógłby zostać z córką ,zresztą ,lubię z nią wszędzie jeżdzić :lol: ;w piątek byłam w teatrze,na bajce dla dzieci,boszczzzzzzzzz,jak moja córci apotrafi się szczerze śmiac i bawic na takim spektaklu, aż humor sie poprawia do samego patrzenia i słuchania :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×