Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Bardzo Ci dziękuję. Nawet nie wiesz jak bardzo.Chyba bym sobie nie wybaczyla, za to że Cie zraniłam.

 

tylko pytam

Nie uwierzysz, ale ja dokładnie to samo przeszłam, Boże jakbym siebie widziala dzisiaj. Tylko co najgorsze ja poszlam dalej, tz. uwierzylam swoim rodzicom w każde ich slowo, a tak bardzo że znikłam. Zawsze badrzo ich kochalam i do dzisiaj tak jest,. Moja milość nie zmienila się do nich. Jestem bardzo emocjonalnie z nimi związana. Ale juz dzisiaj wiem i jestem pewna nie jestem głupia, przestalam sie bać ludzi. Bylam chol...na marzycielką pragnęlam tylko jedno uslyszeć od nich ,,jesteśmy z ciebie dumni" Nigdy tych slów nie uslyszalam i juz wiem ze nie uslyszę. Znalaalam siebie i poznalam własną wartość. Nadal i kocham, piszę w liczbie mn. poniewaz moj tata zmarł. Ale i tak ich kocham.

W skrucie moja hist. Było ze mną az tak żle, wiedzialam że nikomu nie mogę powiedzieć, bylam totalnie sama ( czy ja nie myślałam o śmierci? tak., ale zawsze przychodzila jedna myśl - przecież w ten sposób udowodnię im rację ,że jestem nikim, totalne zero, ach. szkoda słow) że wkońcu podjęłam decyzję ,że napewno muszę coś z tym zrobić , nikomu już nie moglam powiedzieć. Zreszta i tak nikt mnie nie sluchal. Poszkałam psychoterapeutę. Wtedy jeszcze nie bylo tego forum. Ale jeszcze jedno, panicznie się balam branie jakich kolwiek leków, panicznie. Naszczęście terapeuta nic mi takiegio nie oferowal. Dzięki Bogu. Pomógl mi stanąć z oczami szeroko otwartymi na nogach. Przestalam juz komukolwiek udawadniać że przecież też jestem na tym świecie. Rozpoczęlam studia. Myślisz że kogos to interesuje, nadal jestem nikim wedlug nich. Wpadlam znowu w totalny dół ( moja mama powiedziała mi pamietaj jesteś glupia i będziesz glupia), zaczęlam szukać znowu pomocy, znalazłam to forum. Pisałam, bardzo dużo pisalam, czasem bez wytchnienia, padalam to sie podnosiłam I stanęlam na nogi s[powrotem. Dzisiaj wiem jestem silna. Wykonalam ogromną harówę. Dzisuiaj wiem w 100% ja też mam prawo do popelnienia blędow, jestem tylko czlowiekiem.Mam to prawo co inni. Przeciez nikt nie jest doskonaly. Staram sie tylko by nikogo nie zranić. Bo wiem jak to boli. A tego już nikt mi nie zabierze.Pa.To tyle, to ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ciesze sie, ze sobie poradziłaś z tym wszystkim. czasem gdy coś się posypie w życiu ciągnie za sobą całą reszte katastrof. moja przyjaciółka powiedziała mi, że jedynym ratunkiem dla mnie jest wyjazd, zmiana otoczenia i w końcu możliwośc bycia samej i samodzielnej. dlatego chce mnie wyciągnąc do siebie do warszawy.ale warszawa jest wiele kilometrów ode mnie. rodzice jak tylko mogą odciągaja mnie od myśli wyjazdu... cholernie się boję, bo wiem, ze nie wytrzymam kolejnego roku. po prostu nie dam rady i się zabiję. nie boję się smierci. to chyba niezwykle dziwne. zawsze byłam dziwna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moja przyjaciółka powiedziała mi, że jedynym ratunkiem dla mnie jest wyjazd, zmiana otoczenia i w końcu możliwośc bycia samej i samodzielnej. dlatego chce mnie wyciągnąc do siebie do warszawy
jeśli tak czujesz że to jedyna droga. Ale , mimo to przemyśl wszystkie za i przeciw. A może by tylko na poczatek ją odwiedzić. Potem jeszcze raz przemysleć .

Tylko bardzo Cie proszę, jeśli moge nie myśl .............

Ty też sobie poradzisz z tym wszystkim. Naprawdę. Teraz to tak wygląda. Ale z czasem się pouklada. Nie zadręczaj się.

Piszesz,że zawsze bylaś dziwna, ja też a nawet bym powiedziala inna.Proszę popatrz ile wartości posiadasz w sobie. Jestes dobrym czlowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chcialam by bylo inaczej, by bylo lepiej...

dzis jednak znowu uslyszalam, ze powinnam spojrzec na życie bardziej rzeczywiscie, ze jestem czlowiekiem nie stworzonym do pracy i, ze sama sobie nie poradze, ze mam zapomniec o tej cholernej warszawie i studiowac na miejscu.

mam metlik w glowie. oczywiscie dodano tez, ze moja kuzynka pojechala do hiszpanii sie uczyc, a obecnie jest juz matka.

niech to wszystko do jasnej cholery juz sie skonczy....obetnie jak, byle nie bolalo wiecej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem ... jak to opisać ... ale dzisiaj przyszłam do domu, chciałam odgrzać gulasz który zrobiłam wczoraj ... i się okazało że jest za gęsty i pierwsze myśli jakie przyszły mi do głowy to było " nic nie potrafię zrobić dobrze" , "nawet głupiego gulaszu" ... czy to jest jakiś objaw depresji? Aktualnie chodzę na psychoterapię, ale od nie dawna, i nie umiem, tam o wszystkim powiedzieć, bo jestem za krótko i się krępuje. Jestem tam nowa. Jeśli ktoś z was ma cos takiego proszę o odpowiedź, albo o rozmowe na gg ... lub meila .. Dziękuję. pozdrawiam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej

 

Pisalem jakis czas temu, szukalem namiarow na sprawdzonego psychiatre, w koncu wybralem "losowego" znaczy zapisalem sie do takiego w poradni zdrowia psychicznego, w ktorej mialem najblizszy termin. No i po kilku tygodniach czekania w kolejce :/ bylo to dzisiaj ;) Niby bylem zapisany do psychiatry, ale na drzwiach gabinetu bylo napisane psychoanalityk a jak sie pozniej okazalo kobieta prowadzi rowniez psychoterapie, wiec nie wiem do kogo sie zapisalem w koncu. Po dluzszej rozmowie (a w zasadzie moim gadaniu o problemach jak samotnosc, mysli samobojcze itd.), w trakcie ktorej pani dr notowala, nie dostalem zadnych recept, tylko dostalem pytanie czego sie spodziewam o.O

Powiedzialem, ze wiem ze psychiatrzy przepisuja leki i ew. proponuja terapie. Wiec zapisalem sie na terapie do tej kobiety. W sumie nie czulem sie przy niej skrepowany (za bardzo) wiec w sumie mam o niej dobre zdanie.

Moje zycie jest nudne do bolu, wiec jak zaczalem mowic o myslach samobojczych to pani dr stwierdzila, ze od dawna jestem trupem o.O W sumie jest to racja w przenosni, ale nie spodziewalem sie takiej bezposredniosci ze strony lekarza. Nie wiem czy ta terapia mi pomoze :/ Wydaje mi sie, ze mi nie potrzeba terapii tylko cudu. Sprobuje mimo wszystko. Nie wiem czy od samego gadania odechce mi sie skonczyc ze soba :cry: Z drugiej strony moze to dobrze, ze nie trzeba lekow. A moze dostane je z czasem, nie wiem. Innym terapia pomaga podobno, to co mi szkodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Sad-bardzo dobrze,że zacząłeś terapię.Takie "gadanie"ma jednak ogromna moc,bo człowiek zaczyna widzieć i rozumieć,to czego do tej pory nie widział.Tylko nie rezygnuj.Będzie różnie,ale nie poddawaj się. :D

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:30 am ]

http://portalwiedzy.onet.pl/,11116,1402616,czasopisma.html

coś na temat depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Zarejestrowałam się na tym forum, bo czuję, ze nie potrafię już sobie radzić. Widziałam, ze dużo jest takich tematów, to od razu poczułam, ze nie jestem osamotniona. Napisanie tego postu pomoże mi się 'wypisać", przelać emocje, bo nie bardzo mam z kim porozmawiac.

 

Na pozór wszystko wygląda całkiem normalnie. Studiuję, mam cudownego chłopaka, ze znajomymi z uczelni rozmawiam normalnie i nawet się usmiecham. To wszystko tkwi niestety we mnie i nie potrafię sobie z tym poradzić.

Zaczęło się to jakoś na jesieni. Miałam ciągłe huśtawki nastrojów, raz smiech, potem złość i płacz. Myslałam, ze to dlatego, ze jest jesien, zmiana pogody. Niestety trwało to cały czas i nie ustępowało. Byłam rozdrażniona, wystarczyło, że moj chłopak powiedział lub napisał na gg - coś, co było nie po mojej mysli, a w ciągu sekundy zalewałam się łzami i wpadałam w jakies spazmy. Bywało, że nagle wybuchałam płaczem bez powodu, a płacząc powtarzałam sobie, ze 'mam dosyc wszystkiego'.

To wszystko trwa do tej pory, na chwilę ustało, na miesiąc chyba, ale znowu się zaczeło. Ciągle na coś choruję. Mam anemię, cięzką alergię na kurz, biore przez to ciągle jakies leki i strasznie mi z tym zle. Czasami mam wrazenie, ze jestem cięzarem dla mojego chłopaka, bo ciągle mnie coś boli, bo ciągle coś mi jest. mam wrażenie, że jestem strasznie upierdliwa z tym. On się złości na mnie jak tak mówię, ale ja nie potrafię przestać tak mysleć.

Ostatnio zaczęłam mieć myśli samobójcze. Mówiłam mamie o tym, że chyba mam depresję, ale ona lekceważy wszystko co mówię, bo uważa, ze sobie wymyślam. Smutki i rozterki 'topię" paląc marihuanę, bo pozwala mi to na chwilę chociaż przestać myslec o tym jak mi zle, jak bardzo zle się czuję z tym wszystkim.

Nie mam żadnych bliskich znajomych, żadnych przyjaciół, nawet przyjaciółki nie mam, bo ta, która myslałam, ze nią jest, zrobiła ze mnie śmiecia jak się dowiedziała, ze biorę narkotyki, po prostu odsuneła się ode mnie i nawet nie odpisała na życzenia świąteczne, które jej wysłałam. Wydaje mi się, ze nikt mnie nie lubi, bo jak inni chcą ode mnie pomocy, to ja nigdy nie odmawiam - a gdy ja szukam wsparcia lub pomocy - to nikt mi nigdy nie chce pomóc.

Nie wiem, pewnie wyolbrzymiam - bo tak powiedziałaby moja matka, ale wydaje mi się, ze nie jestem nikomu potrzebna na tym świecie. Jedyną osobą, na której mi zalezy - jest mój chłopak. To dla niego chce mi się zyć, ale boję się, ze jakby go nie było, to nie walczyłabym, poddałabym się od razu.

Dlatego się tu więc zarejestrowałam, bo chciałam się podzielić swoimi uczuciami. Nie pisałam wszystkiego, co mi leży na sercu, bo to temat rzeka i mogłabym pisac pisać.

Nie wiem co robić, nie radzę sobie sama, czasami mam ochotę po prostu zniknać, uciec przed tym wszystkim. Nie mogę już znieść tego ciągłego płaczu, a nie potrafię go powstrzymać. Ciagle wszystko mnie drazni, wkurza, idąc metrem - mam jakąś fobię, strasznie drażnią mnie ludzie na około, w ogole chyba ludzi nie lubię. Najlepiej mi chyba siedzieć samej, wtedy wpatruję się w jakiś kąt godzinami i wyłączam kompletnie, bo będąc z moim chłopakiem - on zawsze widzi, ze coś ze mną jest nie tak i próbuje pomagac, wyciągac to ze mnie, pyta co się dzieje, a ja tak strasznie chciałabym mu o tym powiedziec, ale nie potrafię tego z siebie wydusić, wszystko kumuluję w sobie, az w koncu - gdy jestem sama wybucham płaczem, złością - i wtedy robi mi się lepiej.

Przepraszam, ze taki długi mi ten post wyszedł. Nie planowałam tego, ale jak napisałam jedno, to reszta juz sama popłynęła.

 

Czy powinnam pójsć do psychologa z tym ? Strasznie się boję, ze jeżeli psycholog/psychiatra zapyta o narkotyki - to nie skłamię, a wtedy - boję się, ze uzna mnie za narkomankę i umieści na jakimś odwyku - a mnie nie o to chodzi. Szczerze mówiąc, to ja sama nie wiem jakiej pomocy oczekuję, ale jestem już zmęczona tym wszystkim, chciałabym, aby moje zycie wróciło do normalności i abym znowu mogła się śmiać cały czas bez strachu, ze zaraz cos się we mnie popsuje i wybuchnę spazmatycznym płaczem lub złością, których nie będę potrafiła powstrzymać.

 

Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdeycdowanie wyglada to na depresje. Zastanawiam sie tylko czemu tak placzesz? co jest powodem, jakie uczucie w Tobie wyzwala placz? Zastanawiam sie tez skad sie wziela depresja. Jak uwazasz, co wplynelo tak na Twoje zycie, ze tak cierpisz? Stawiaj sobie cele. Rob cos, co cie podbuduje.

 

tez placze czesto, rycze wrecz i chce umrzec/zniknac/wyparowac. Nie jestes sama.

 

ps. jakie masz poczucie wlasnej wartosci i samoocene?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym płaczem, to sama nie wiem jak to się dzieje, ale przynosi mi ulgę. Wszystko duszę w sobie, wszelkie problemy rozterki, niepowodzenia, a jak tego się nazbiera, to po prostu pękam i zalewam się łazami i wtedy jest mi lepiej chociaz na chwilę. Nie wiem skąd sie to bierze, ja nigdy wczesniej nie miałam takich problemów. Może coś się stało wcześniej takiego, ale ja niestety nie pamiętam.

 

co do poczucia własnej wartości, to myślę, że nie mam chyba zanizonej samoceny. Ciągle cały czas wydaje mi się,ze nikomu (oprócz chłopaka)na mnie po prostu nie zależy, że nikt mnie nie kocha i że wszyscy mają mnie gdzieś. Nawet moja własna matka taka jest. Ja wiem, ze to wszystko to moja wina, ze tak się dzieje, tylko, ze nie wiem gdzie robię błąd i co robię źle, skoro nikt mnie nie lubi.

 

cały czas staram się walczyć, spędzam jaknajwięcej czasu z chłopakiem i staram się unikać tych chwil, kiedy jestem kompletnie sama. Staram się czymś zajmować, aby nie myslec o jakis depresjach, przygnębieniach - ale nie udaje się, to ciągle do mnie powraca jak taki bumerang :(

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

AmanitaMuscaria-w sumie mamy już odpowiedź na twoje dolegliwości-marycha :!: Rzuć to świństwo jak najszybciej,bo ono jest główną przyczyną twoich dolegliwości.Nawet zwykłe papierosy potrafią spowodować depresję,a co mówić narkotyk,który na dodatek powoduje stałe zmiany w mózgu.Jeśli nie możesz sama,zgłoś się do poradni uzależnień.I wszystko się wyprostuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy powinnam pójsć do psychologa z tym ? Strasznie się boję, ze jeżeli psycholog/psychiatra zapyta o narkotyki - to nie skłamię, a wtedy - boję się, ze uzna mnie za narkomankę i umieści na jakimś odwyku - a mnie nie o to chodzi. Szczerze mówiąc, to ja sama nie wiem jakiej pomocy oczekuję, ale jestem już zmęczona tym wszystkim, chciałabym, aby moje zycie wróciło do normalności i abym znowu mogła się śmiać cały czas bez strachu, ze zaraz cos się we mnie popsuje i wybuchnę spazmatycznym płaczem lub złością, których nie będę potrafiła powstrzymać.

Nie bój się psychologa, nie "umieści Cię na odwyku". Primo, jeśli nie jesteś ubezwłasnowolniona, to na leczenie musisz wyrazić zgodę. Secundo, nie zdziwisz go, odurzanie się to popularna metoda na (nie)radzenie sobie z problemami. Umoralniać nie będę, ale w tej chwili odstawienie trawy na pewno nie pogorszy Twojego stanu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie bój się psychologa, nie "umieści Cię na odwyku".

 

Osobiscie nie mialabym nic przeciwko umieszczeniu mnie w takim miejscu. Czasem marzy mi sie kompletne odizolowanie od rzeczywistosci - nie od swiata ale od siebie samej. Chcialabym poprostu przestac istniec, czuc, myslec, pamietac...

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:11 pm ]

P. S. Czy takie miejsce wogole istnieje

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

... Powiedzcie mi coś... Czy depresja może budzić agresje... Jestem typem człowieka, który chodzi z wiecznie uśmiechniętą buzią, nigdy nie narzeka... ale to wszystko chyba jest trochę na pokaz i dochodzi czasami do tego że gdy zostaje sam to np szklanka leci w ścianę, czy też kopniak w taboret...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj mariano-ciężka sprawa,jest wiele objawów które towarzyszą depresji ale najważniejsze jest pytanie -co budzi w Tobie taką agresję?w jakich momentach to robisz?czy w chwilach zwątpienia,załamania?czy też w czasie kiedy jesteś zdenerwowany,zły?napisz coś wiecej proszę:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby tak bywa-że raz stan depresyjny a potem agresja to może to być objawem choroby dwubiegunowej - ja to podobno mam-tak stwierdziła pani doktor po dokładnym wywiadzie, Nawet nie wiedziałam że taka choroba jest a jednak. Trzeba sobie będzie poczytać o niej w internecie, Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×