Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresja objawy


richi

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, nie bardzo wiem gdzie napisać więc piszę tutaj...

Od czego zacząć... Wydaje mi się, że cierpię na depresję od dawna - chwilami tylko czułam się lepiej.. Od dawna dręczą mnie myśli samobójcze... Czasami jest mi strasznie ciężko wstać z łóżka, stawić czło obowiązkom... Czasami po prostu nie daję rady... I czasami jedyne o czym marzę to śmierć..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie:)

Jestem tu nowa i proszę Was o pomoc.

Mam problem, mianowicie nie bardzo wiem, co mi dolega. Moi rodzice twierdzą, że to lenistwo, a ja nic nie potrafię z tym zrobić. Mam 18 lat. Caly czas jestem zmęczona, boli mnie glowa, nie mam sily, energii ani zapalu, aby cokolwiek robić. Slyszalam kiedyś, że to objawy depresji. Caly czas chodzę ponura, źle się ze sobą czuję. Caly czas bym jadla lub spala. Nie mam do niczego motywacji, ambicji. Jakimś cudem w szkole sobie radzę, ale zadania domowe odrabiam przed lekcją, a w domu się nie uczę, bo nie potrafię się do tego zmusić. Mam wrażenie, że caly czas ktoś ma do mnie pretensje, jak ktoś zwróci mi uwagę, od razu mam lzy w oczach. Czasem wolalabym się nigdy nie urodzić. Nie mieszkam w Polsce, wyjechalam z rodzicami do Anglii rok temu, ze względu na swój akcent boję się mówić po angielsku, ogólnie nie lubię ludzi, chyba się ich boję. Nigdy nie mialam przyjaciela, przyjaciólki, o chlopaku nie wspomnę. Mialam kilka koleżanek, one zostaly w Polsce, poszly do innych szkól, czasem wymienimy kilka maili, ale bardzo rzadko.

Nie wiem, czy ma to jakiś wplyw na moje samopoczucie. Odkąd pamiętam bylam smutna, niezbyt lubiana, zamknięta w sobie. Teraz jeszcze leniwa?

Proszę, powiedzcie, co mi jest? Z rodzicami nie lubię i nie umiem rozmawiać, zwlaszcza, że oni między sobą nie bardzo sie dogadują...więc nie mam nikogo. Co mam zrobić? Co się ze mną dzieje?

Z góry dziękuję za odpowiedź,

Wrześniowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Wrześniowa!

Ja mam podobnie jak Ty. Tyle, że na zewnątrz staram się grać osobę bardzo silną i generalnie nikt nie przypuszcza, że czasami myślę tylko o tym by mnie nie było.. I tak naprawdę dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że mam depresję... A te ciągłe "weź się w garść", "inni mają gorsze problemy" - mi bokiem wychodzi. Pierwszy lit pożegnalny napisałam 10 lat temu.. Ale tylko napisałam.. Tak bardzo chciałam wtedy umrzeć.. Potem mijały kolejne lata, wzloty i upadki..A ta wstrętna choroba gdzieś tam robiła spustoszenie... Dziś mam nerwicę, napady lękowe i inne cudowne rzeczy.. W wieku 27 lat czuję się wypalona, samotna i nic mnie nie cieszy. Panicznie boję się wizyty u psychologa bo po prostu pęknę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź, Magda :)

Więc uważasz, że to depresja? Mialam nadzieję, że to tylko moje wlasne urojenia... Najgorsze jest to, że nie umiem myśleć o przyszlości; nie wyobrażam sobie samodzielnego życia, pracy... Wciąż wydaje mi się, że z żadną pracą sobie nie poradzę, zupelnie w siebie nie wierzę i nic nie potrafię z tym zrobić :(

Poza tym... boję się ludzi, udaję, że ich nie potrzebuję, a w glębi siebie wiem, jak bardzo potrzebuję kogoś, kto by mnie akceptowal.

Ehhh... Przynajmniej mogę się wyżalić ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam podobne problemy. Nie potrafię się do niczego zmobilizować, a jak już się za coś zabieram to się strasznie denerwuję bez powodu. Np. wczoraj odkurzałam w domu i momentami chciałam rzucać tym odkurzaczem o ścianę. Też na początku nie wiedziałam że to jest depresja. Myślałam, że jestem po prostu leniwa i beznadziejna. Dzisiaj też często się nad tym zastanawiam czy to nie moje jakies urojenia ponieważ byłam u kilku psychologów i w większosci bagatelizowali mój problem. Myslą chyba, że to 'młodzieńcze wahania nastroju' czy coś. No ale to już trwa od kilku lat i nie umiem sobie z tym poradzić. Jestem w klasie maturalnej a nie potrafię się przygotowywac do egzaminów, nie mówiąc już o wyborze studiów. Mam wrażenie, że wszystko zawalam. Najgorsze jest, że mało kto wierzy że mam depresję, bo w podstawówce i gimnazjum miałam same świadectwa z paskiem (mimo, że już w gimnazjum miałam ze sobą problemy) i nikt z rodziny nie musiał mi specjalnie pomagać. Nie potrzebowałam korepetycji. Więc się przyzwyczaili i jak teraz im mówię że mam kłopoty z nauką to mówią mi że wymyślam, próbuję się wymigać. itp. Najbardziej mnie zdenerwowała rozmowa z ciocią, bo wie, że mam problemy w domu a dziwiła mi się 'jak ja mogę być smutna' Przecież 'nie ma żadnego powodu'. Powiedziała mi że depresja to moje urojenia. Czasami zastanawiam się czy to nie prawda i mam wyrzuty sumienia, że zamiast się uczyć to sobie wymyślam chorobę. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się stanąc na nogi, chociaż mam wrażenie, że się do niczego nie nadaję i jestem mięczakiem. Trzymam kciuki za wszystkich z podobnymi problemami. Najgorsze jest, że nawet 'specjaliści' mają totalną olewkę na wszystko i próbują mnie 'leczyć' na 'odwal'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

marta.atrament, doskonale Cie rozumiem. U mnie też w domu rodzice raczej bagatelizowali wszystkie moje objawy, a jak coś im mówiłem, to kończyło się tym, że niepotrzebnie się nad sobą użalam/wmawiam sobie etc.

A te wątpliwości to chyba normalne. Ja nawet jak nie mogłem do 4 nad ranem zasnąć i panicznie bałem się zasnąć albo tego że coś/ktoś zmaterializuje się u mnie w pokoju, to zastanawiałem się czy cokolwiek mi dolega.

A z psychologami/psychiatrami/terapeutami mam inne doświadczenia, bo oni z kolei twierdzą/twierdzili, że coś mi dolega, a mi zawsze ciężko uwierzyć, bo często skłaniam się ku temu, że po prostu jestem leniwy, bezużyteczny i wmawiam sobie i im te wszystkie objawy, a one mogłyby zniknąć gdybym tylko chciał. Inna sprawa, że coraz częściej jedyne czego chcę to to, żeby wszyscy poszli w cholerę i zostawili mnie w spokoju, bo ja nie wierzę, że jestem w stanie się zmienić.

Chodzisz na jakąś terapię czy jednorazowe wizyty u psychologów?

W jaki sposób psychologowie bagatelizowali problem? Mówili otwarcie co Ci może być/nie być, czy owijali w bawełnę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Nie wiem czy to tu powinnam to pisać, ale zaryzykuję.

Od pewnego czasu jestem przygnębiona, często smutna, nic mi się nie chce, myślę, że moje życie nie ma sensu, myślę o rzeczach smutnych. Nie widzę swojej przyszłości, bo nie wiem kompletnie co chcę robić po szkole, boję się tego.

Częściej też płacze i miewam krótkotrwałe bóle głowy w okolicach skroni, najczęściej tylko z jednej strony, za to kilka razy dziennie (chociaż nie wiem czy to powiązane). Myślę o śmierci, ale czy swojej? Może w przyszłości, to tak. Ale teraz to raczej tak ogólnie, co po niej będzie, i czy tak byłoby dla mnie lepiej. Chociaż z drugiej strony nie chcę umierać..

Nie wiem, czy te objawy zaliczają się do depresji albo nerwicy. Może po części. Zaczyna mnie to martwić, ale z drugiej strony, i to jest dziwne, po części mi się to podoba. Tak jakby chciałabym, żeby tak było..

Żeby nie było, są momenty, że jestem wesoła, i to nawet często, ale to tylko przez chwilę. Z życia ogólnie nie jestem zadowolona.

Czy powinnam się martwić?

Z góry dziękuję za odpowiedź.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy powinnam się martwić?

 

Tybetańczycy mawiają, że "jeśli problem da się rozwiązać to nie ma się czym martwić, a jeśli się nie da, to zmartwienie w niczym nie pomoże." Więc zamiast się martwić odwiedź psychologa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

proszę o pomoc. Nie wiem co się ze mną dzieje. Może wyolbrzymiam sprawę, a to wszystko to zwykłe lenistwo. Powiem tak:

Jestem samotną mamą. Mam dobrą pracę. Wspaniałą córkę i pomoc całej rodziny. Wszystko pięknie. ale jednak... Od jakiegoś czasu nie czuję się dobrze. Każdego ranka wstaję z wielkim trudem i myślami, że znowu nie dam sobie rady, że kogoś skrzywdzę, że mi się nie uda... Zmuszam się do mycia, do ubrania. Nawet zaraz po przebudzeniu jestem zmęczona. Denerwuje mnie wszystko. Nie chce mi się rozmawiać z ludźmi, udawać, że ich słucham, że się śmieję... Mam wrazenie ze świat biegnie obok mnie, a ja patrzę na niego z za wielkiej szyby. Mam problemy z pamięcią. Nie mogę sobie czasami przypomnieć co robiłam wczoraj. Nienawidzę swojego ciała. I ten natłok myśli... Czasami ma dziurę w głowie, a za chwilę lawinę wcale nie związanych ze sobą obrazów. Najgorsze są te, w których widzę jak dziurawię sobie rękę nożem robiąc kanapki...

Może wyda Wam się to śmieszne, ale ja już dłużej nie mogę udawać przed rodziną i znajomymi. Nie mam już siły. Co jest ze mną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzisz na jakąś terapię czy jednorazowe wizyty u psychologów?

W jaki sposób psychologowie bagatelizowali problem? Mówili otwarcie co Ci może być/nie być, czy owijali w bawełnę?

 

Już w gimnazjum szukałam pomocy u pedagogów ale wiadomo - to nie to. Rok temu zaczęłam spotykać się z p. psycholog. Wydawało mi się, że w końcu trafiłam na osobę, która wie jak mi pomóc. Tylko, że pani brzydko mówiąc mnie olewała dosyć regularnie. Nasze spotkania miały się odbywać raz na dwa tygodnie ale w praktyce raz na miesiąc gdyż kilkakrotnie odwoływała spotkania dzień przed z powodu 'ważnych obowiązków'. Musiałam się po 5 razy przypominać żeby mnie łaskawie zapisała na następną wizytę. Nie wytrzymałam i odpuściłam ją.

Kolejna pani przez pół roku nie chciała mi wierzyć, że potrzebuje pomocy i nasze spotkania (raz na miesiąc) polegały na tym, że próbowała mi udowodnić, że wyolbrzymiam problem, że na siłę wymyślam chorobę. Przez cały ten czas nie usłyszałam od niej ANI JEDNEJ RADY tylko i wyłącznie SŁOWA KRYTYKI. Niedawno zaszła w ciążę i koniec naszych fascynujących spotkań.

Jestem umówiona na jutro (poniedziałek) do następnego psychologa - mam nadzieję, że będzie bardziej odpowiedzialny.

 

Ogólnie uważam, że to paranoja, że człowiek im na tacy podaje swój problem, mówi co mu jest, a oni nie dowierzają i jeszcze kręcą nosem. A co z osobami, które potrzebują natychmiastowej pomocy, bo chcą odebrać sobie życie i nie będą mieli czasu, chęci żeby czekać 2 miesiące na spotkanie z jakąś leniwą babą. Nie wiem - może w większych miastach psycholodzy są bardziej kompetentni.

Dzięki za czytanie moich wypocin :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak się udała wizyta?

Nie myślałaś o rozpoczęciu terapii? Nie wiem jak wyglądają takie regularne gadki z psychologiem, ale moja intuicja podpowiada mi, że one mogą być pomocne tylko w przypadku jakichś chwilowych problemów, natomiast przewlekłymi kłopotami zajmuje się psychoterapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym razem psycholog wydał mi się kompetentny, wszystko pięknie ładnie poszło.

Patrzę na kartkę z następnym terminem, którą dostałam przy rejestracji... 27 kwietnia!

Myślałam, że mnie szlag trafi. Dzisiaj cały dzień jestem wściekła.

Oczywiście marzyłam o psychoterapii, ale nie mogę się załapać do żadnego psychoterapeuty bo nie ma terminów. To jakaś paranoja.

Już nie wiem co mam robić... Szukać następnego psychologa? Pewnie znowu będę czekała półtora miesiąca na wizytę i na końcu jeszcze mi powiedzą, że sobie zmyśliłam chorobę...

Nie umiem sobie sama poradzić, jednak potrzebuję tych spotkań.

A Ty jak się czujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co on dokładnie powiedział? Bo nie bardzo rozumiem jaki jest sens takich wizyt tak rzadko. Ja na psychoterapię chodzę prywatnie, więc nie wiem czy do NFZ-u potrzebne są jakieś skierowania czy coś. Powinnaś może pójść do psychiatry, nie tyle po leki, co żeby Ci jakąś diagnozę na papierze dał. Możesz nawet spróbować prywatnie na pierwszy raz iść, żeby było szybciej, a potem jak uznasz, czy walić dalej na NFZ czy w ogóle nie chodzić jak leków nie chcesz. Jakbyś miała na papierze diagnozę to taki psycholog nawet jakby chciał Cię olać to jednak musi się liczyć z diagnozą lekarza, to może by Cię poważniej potraktował.

Zarejestruj się też na http://www.psychospace.pl/ Tam można pogadać z psychologami on-line, a są nawet jakieś "grupy wsparcia". Wiadomo, że on-line to nie to samo co w realu, ale może jakoś pomoże Ci trochę lepiej to wszystko rozplanować i podjąć decyzje co i jak robić dalej.

 

U mnie raczej cienko. Co prawda po ostatnim spotkaniu z psychoterapeutą uwierzyłem, że terapia rzeczywiście może mi pomóc trochę rzeczy ogarnąć. Sam zacząłem się jakoś starać wyjść z izolacji. Wiadomo, że nie jest to wszystko proste, bo trzeba zacząć wychodzić ze swojego bezpiecznego i wypracowanego status quo, ale to wszystko wydaje mi się za trudne. I jakby to powiedzieć, im bardziej wychodzę na zewnątrz, tym bardziej odnoszę wrażenie, że nawet jak opanuje te wszystkie lęki i zacznę funkcjonować względnie normalnie, to nadal nie będzie to to czego szukam. Tak więc ogólnie na tą chwilę czuję się dużo dużo gorzej niż przed psychoterapią. Moim problemem też jest, że mam mieszane uczucia odnośnie tego wszystkiego. Z jednej strony chcę to wszystko zmienić, ale z drugiej strony czuję, że robię to wszystko, bo muszę. A terapia naprawdę nie jest łatwa i potrzeba wiele wysiłku, żeby iść do przodu. Nie powinienem tak myśleć, ale wydaje mi się, że bardziej satysfakcjonującą dla mnie terapią był rozpędzony samochód i chwila mojej nieuwagi.

To tyle mojego użalania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie chodzi o to, że teoretycznie te spotkania powinny być 'jak najczęściej jak się da' ale w praktyce wychodzi, że z miesięczną przerwą bo straszne kolejki są. On sam mi powiedział, że chciałby się ze mną spotkać szybko, ale no... wyszło jak wyszło... Byłam u 2 psychiatrów - o jednej się nie będę wypowiadać bo mi na chybił trafił przepisała 2 leki które strasznie usypiają, mimo że podkreślałam, że za długo śpię i najchętniej bym nie wychodziła z łóżka. Nawet ich nie wykupiłam.

Druga przepisała mi łagodny lek, ale zaszła w ciążę i się 'terapia' przerwała. Jestem umówiona z następnym za dwa dni.

W każdym razie mówiły mi że moje objawy nie są poważne, że to lekkie stany depresyjne. Więc diagnoza byłaby raczej niekorzystna dla mnie. No cóż po 15 min rozmowy... Może wyolbrzymiam swoje problemy, ale jednak nie sądzę. Coraz bardziej niszczą moje życie i plany, więc nie wiem co by się musiało stać, żeby objawy 'były poważne'. Pójdę jutro do pedagoga, może coś mi jeszcze doradzi.

Dzięki za pomoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie chodzi o to, że teoretycznie te spotkania powinny być 'jak najczęściej jak się da' ale w praktyce wychodzi, że z miesięczną przerwą bo straszne kolejki są. On sam mi powiedział, że chciałby się ze mną spotkać szybko, ale no... wyszło jak wyszło... Byłam u 2 psychiatrów - o jednej się nie będę wypowiadać bo mi na chybił trafił przepisała 2 leki które strasznie usypiają, mimo że podkreślałam, że za długo śpię i najchętniej bym nie wychodziła z łóżka. Nawet ich nie wykupiłam.

Druga przepisała mi łagodny lek, ale zaszła w ciążę i się 'terapia' przerwała. Jestem umówiona z następnym za dwa dni.

W każdym razie mówiły mi że moje objawy nie są poważne, że to lekkie stany depresyjne. Więc diagnoza byłaby raczej niekorzystna dla mnie. No cóż po 15 min rozmowy... Może wyolbrzymiam swoje problemy, ale jednak nie sądzę. Coraz bardziej niszczą moje życie i plany, więc nie wiem co by się musiało stać, żeby objawy 'były poważne'. Pójdę jutro do pedagoga, może coś mi jeszcze doradzi.

Dzięki za pomoc.

 

Dokładnie tak jest - człowiek czuje ze rozsypuje się na kawałki i w odruchu ratowania swojego przeciekającego przez palce jak woda życia zwraca się o ratunek, z ogromnym trudem - dla osoby w depresji wizyta u lekarza bywa nie lada wyzwaniem.. niestety bardzo bardzo trudno o prawdziwego profesjonalistę:( i w konsekwencji przez wiele lat można trwać w tym samym stanie:( A szukać wciąż na nowo jest przeraźliwie trudno..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie.. teraz jestem w kropce. Nie mogę znaleźć żadnego psychologa który mógłby się spotkac ze mną częsciej niż raz na miesiąc (a matura tuż tuż...) Wprawdzie udało mi się umówić z nowym psychologiem na 31 marca czyli już niedługo ale ona od razu zastrzegła, że to jednorazowe i nie będzie miała dla mnie czasu. Nie wiem co mam robić... Nie mam pomocy i wsparcia w rodzinie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej, pisałam w innym temacie, ale chyba nikt tam nie zagląda, więc pozwalam sobie skopiować:

 

Chciałabym prosić Was o pomoc.

Historia jest długa i w wielkim skrócie brzmi tak, że wydaje mi się, że bliska mi osoba ma depresję. Rozmawialiśmy o tym długo, on jest skłonny przyjąć taką możliwość, jednak uważa, że pomysł leczenia/terapii/diagnozy jest zły. Chciałabym go namówić, pracuję nad tym i myślę, że się uda. Wiem, że się boi i to jest przyczyną złego nastawienia. Zastanawiam się tylko czy to możliwe by był chory powiedzmy od roku, a ja tego (jak wszyscy) nie zauważyłam?! Czy to możliwe, że przyjęliśmy fakt, że po prostu "stał się" zamkniętym w sobie, "przygnębionym", z brakiem jakiejkolwiek chęci do działania człowiekiem? Czy może wymyśliłam sobie tę depresję, bo wiadomo, że nie mam wystarczającej wiedzy.

 

Jesli jednak byłaby to prawda, to gdzie powinnismy sie udac? Najpierw do psychologa, psychiatry? Zupełnie nie wiem co robić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się tylko czy to możliwe by był chory powiedzmy od roku, a ja tego (jak wszyscy) nie zauważyłam?!

Tak to wysoce prawdopodobne, że nie zauważyliście postępu choroby. Nie ma się co obwiniać. To typowe, ponieważ problemy narastają zazwyczaj powoli, a nie nagle z dnia na dzień. Też tak miałam.

 

Myślę, że najpierw lepiej iść do psychologa, bo niektórzy psychiatrzy zapisują leki na 'chybił trafił' nawet jak nie ma takiej potrzeby. Ale potrzeba wytrwałości i cierpliwości, bo nie ma gwarancji, że od razu trafisz na 1)odpowiedniego psychologa 2)który będzie miał czas. Skoro więc on się ciągle waha i boi, to Ty będziesz musiała go wspierać i być wytrwała 'za niego', bo łatwo się może zniechęcić jak spotkanie z psychologiem go zawiedzie. Przede wszystkim WALCZYĆ, dopóki nie poczuje się lepiej nawet jak niektórzy 'mądrzy psychologowie' będą wmawiać, że jest wszystko w porządku. Niektórzy z nich myślą, że skoro nie biegasz po ulicach z siekierą to jest Ok. Wtedy poszukajcie następnego. Jeżeli jakość życia znacznie spadła to nie jest w porządku. Nie o to chodzi, żeby wegetować, ale żeby cieszyć się życiem.

Mam nadzieję, że to nie jest nic poważnego i że się z tym razem uporacie. Jest wiele osób, którym się to udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Długo się tu nie pojawiałam. Mam zaburzenia snu, depresję, stany lękowe. Jakoś nie potrafię normalnie żyć od 4 lat. Nie wiem, czy w ogóle potrafię tak . I często nie chcę. Bo nie potrafię, chyba. W środę wizyta u mojego psychiatry. Leczę się od września. Nie wiem , co pisać. Brakuje mi kompletnie jakiegoś poskładania myśli, a tak wiele we mnie teraz siedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam 24 lata, "problem" zaczął się jakieś niecałe 2 lata temu. Przez początek tego okresu miałem straszne problemy żołądkowe ( brak apetytu, problemy jelitowe itp) Robiłem wszystkie niezbędne badania ( m. inn. krew, mocz, gastroskopia, usg ) oczywiście nic nie wyszło, według lekarzy badanie krwi miałem wręcz idealne. Działo się to ubiegłego lata, minęło jakoś na przełomie jesieni i zimy od tego czasu wrócił mi apetyt i wróciła waga. ( W przeciągu miesiąca schudłem około 10 kg ) Jednak problem polega na uczuciu otępienia i omdlenia które praktycznie dopada mnie każdego dnia i które towarzyszy mi jakby to nazwać początku problemu. ( również suchość w ustach i ostatnio ból głowy ) Straciłem ochotę do wychodzenia z domu, nie mam ochoty uprawiać sportu, wychodzić gdziekolwiek ! a jednocześnie czuję monotonnie choć nie jestem w stanie tego zmienić bo gdy pomyśle o wyjściu czuję że dopadnie mnie uczucie omdlenia i "padnę" na ulicy. Nie potrafię wyjść ze znajomymi, nawet sam fakt że mam gdzieś wyjść wywołuje u mnie uczucie strachu (?) Najchętniej bym się zamknął w mieszkaniu i był sam dla siebie, choć gdy się tak stanie popadam w spirale myśli i uczucie to się pogłębia. Sprawdzonym wyjściem jak dla mnie jest sen lub krótka drzemka ( zależnie od dnia działa przez 20 min do godziny potem uczucie powraca). Nie wiem czy są to objawy ale nagminnie pocą mi się ręce oraz nogi oraz czasem brakuje mi wdechu, tak jakbym zapominał oddychać gdy sobie "przypomnę" ureguluje oddech i powiedzmy że jest ok. Jeśli chodzi o używki lubię wypić piwo do snu, nie upijam się ( fakt kaca następnego dnia odpycha więc tego nie robię ) Jeśli chodzi o papierosy 1 rama wystarczy mi spokojnie na 3 - 4 dni. Czasem po zapaleniu potęguje się uczucie omdlenia i czuję się tragicznie a czasem mogę zapalić 2 papierosy pod rząd. P.s. Jakoś tak przez chwile zrobiło mi się lżej, choć jest to skrót mojej historii. Dzięki choć za przeczytanie ...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3.Hipoteza monoaminowa.

Większość leków przeciwdepresyjnych powoduje wzrost poziomu serotoniny w mózgu.Jednak istnieją rodzaje depresji w których zaburzona zostaje równowaga w układzie dopaminowym i noradrenalinowym (hipoteza monoaminowa).Niedobór noradrenaliny wiąże się z zaburzeniem czujności,energii,lęku i ogólnego braku zainteresowania życiem.Serotonina odnosi sie głównie do zaburzeń leku,zaburzeń kompulsywnych zaś deficyt dopaminy odpowiada za amotywacje,zaburzenia uwagi,anhedonie .Pacjenci z lękiem i niepokojem powinni być leczeni lekami z grupy SSRI, lub SNRI,zas Ci z utratą energi,motywacji i radości życia-inhibitorami zwrotnego wychwytu dopaminy i noradrenaliny (zwiększaja one ogólną wydolność psychiczną ).

Ta hipoteza, najbardziej do mnie pasuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, jestem tu nowy, mam 21, studiuję. Mam chyba objawy, które pasują i do depresji i do nerwicy lękowej (patrząc na objawy forumowiczów). Niektóre mam od czasów mniej więcej gimnazjum, ale najbardziej nawarstwiły się od czasu studiowania.

Te objawy to:

- praktycznie codzienne lęki, szczególnie rano po obudzeniu. Leżę w łóżku, zwijam się w kłębek i odczuwam lęk przed każdym dniem, jak wstanę to zawsze łykam tabletkę Deprimu Forte (chyba od 3 miesiecy), magnez (na stres)

- jakby lęk przed robieniem projektu na studiach. Nie jest to lenistwo, coś "że mi się nie chce", to jakiś strach i powoduje to, że odkłada się rzeczy na później i najczęściej siadam z tym na ostatnią chwilę (a mogłbym zrobić wcześniej i miałbym np wolny czas)

- dość niska samoocena, kompletny brak wiary w siebie, uważam non stop, że wszystko mi się uda, że sie nie nadaje do niczego

- nie potrafię sie z niczego cieszyć, myślę ze jak się zacznę cieszyć, to zawsze zdarzy się coś przykrego, taki mocny cios, więc wolę się nie cieszyć, bo po co?

-nie potrafię rozładować agresji, niestety znalazłem sposób w postaci samookaleczania się, staram się tego nie robić, ale czasem jeszcze mi się zdarza

-myśli samobójcze, ale bardziej w stylu, że wyobrażam sobie własną śmierć, albo np. myślę, że chciłbym mieć raka i 2 miesiące życia

-nie widzę sensu życia, nie mam jakiegoś celu w życiu

-często mam poczucie winy, że jestem wszystkiemu winny (mimo że nie jestem)

-ciąglę chodzę zmęczony, spać mi się chce, nawet gdy się wyśpię np. w sobotę, to potem chce mi się spać

-czasem mam huśtawki nastrojów, wydaje mi się, że będzie dobrze, a np godzinę poźniej, że wszystko jest do niczego i ja jestem do niczego

Poza tymi objawami to ciężko nawiązuję kontakty z ludźmi, ale to juz raczej wina tego, że jestem nieśmiały. Nie byłem u żadnego lekarza z tym. Przy ludziach staram się uśmiechać i udawać, że wszystko jest fajnie. Wszystkie problemy, czy lęki staram się gdzieś w środku dusić i chyba to się przepełnia już. Ale coraz bardziej czuję, że jak tak będzie życie wyglądało to dziękuję. Czasem się boję, że kiedyś może to doprowadzić w najgorszym razie do samobójstwa. To chyba tyle. Nie wiem, może to zwykły stres.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×