Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moja nerwica lękowa z agorafobią


Agata93

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was serdecznie.Jestem tutaj nowa.Podobnie jak Wy od 5 lat zmagam się z nerwicą lękową i agorafobią.Pierwszy atak pojawił się u mnie na koniec 1 klasy gimnazjum.Pamiętam,że szłam z siostrą ze szkoły.Podczas drogi do domu zaczęłam odczuwać dziwny niepokój.Wydawało mi się jakby niebo wgniatało mnie w ziemię.To było straszne.Zaczęłam się trząść,nie mogłam złapać oddechu,moja klatka piersiowa była odrętwiała a ja straciłam świadomość.Podczas swoich ataków właśnie tak się czuję.Mam wrażenie,że to jakiś sen.Jakby "zerwana rzeczywistość".Nie wiem wtedy co tak naprawdę się ze mną dzieje.Nie umiem zapanować nad sobą.Podczas pierwszego ataku nagle zaczęłam biec (sama nawet nie wiem dokąd,ale wydaje mi się że chiałam do domu).Przerażona siostra biegła za mną i pytała gdzie uciekam.Podobno mówiłam,że chcę do "realu".Szczerze.Pamiętam to jak przez mgłę.Po tym bałam się wyjść z domu.Do dzisiaj skrzyżowanie ścieżek,gdzie miałam ten atak wzbudza we mnie przerażenie.Niestety nie mogę na co dzień unikać tego miejsca.Ponieważ muszę przejść przez to skrzyżowanie aby dojść do miasta,czy po prostu do Kościoła.Po pierwszym ataku bałam się wychodzić z domu.Zmarnowałam całe wakacje.Rodzice nigdzie nie mogli ze mną jechać.Kiedy oddalałam się od domu dostawałam paniki,lęku że poza domem umrę.We wrześniu musiałam wrócić do szkoły.Wtedy nerwica trochę ustąpiła.Jednak podczas powrotu do domu zdarzały mi się silne i częste napady lęku.Zmagam się z tą chorobą dość długo.Utrudnia mi ona codzienne funkjonowanie.Może nie odczuwam już takiego lęku przed podróżą jak kiedyś,ale nadal niezbyt lubię oddalać się od domu.W te wakacje byłam na obozie,nad morzem.Czasami na plaży miewałam ataki.Ale czułam,że morze mnie wycisza,fale które obmywały moje stopy działały uspokajająco.Wróciłam wyciszona.Rok temu byłam z tym u lekarza.Niestety nie u specjalisty.Doktor przepisała mi Sedam,który brałam ok.miesiąca.Niestety na nic to.Nerwicę mam nadal.Pozna tym chciałabym rozpocząć jakąs sensowna terapię zamiast faszerować się psychotorpami.Mieszkam w małym miasteczku gdzie nie ma psychoterapeutów.Na szczęście mieszkam 50 km od stolicy i widzę iskierkę nadziei.Jeśli ktoś ma podobne ataki niech napisze jak sobie z nimi radzi.O posty proszę wszystkich "znerwicowanych" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj Agato!Doskonale cię rozumiem! Jestem pierwszy raz na takim forum,nie chciałam zaglądac w takie miejsca i czytac histori innych ludzi.Szukałam pomocy u bliskich ale w moim otoczeniu rozumie mnie tylko moja mama.Moje problemy związane są z przejściami w dzieciństwie,historie które nie powinny się wydarzyc.Lata mijały ...W wieku dojrzewania spotkały mnie kolejne przykrosci na które musiałam patrzec np:patologia w domu...pisze ogólnie bo są to naprawde przykre wydarzenia.Potem przeżyłam wypadek,dośc tragiczny,miałam wtedy tylko 15lat,ledwo wyszłam z tego cało.3 lata pózniej zaszłam w ciąże,załozyłam rodzine i moje objawy nerwicy dały znac o sobie.Najpierw myślałam ze tylko mam zły dzień,żle się czyłam raz w tygodniu a potem coraz częsciej.Byłam zamknięta w sobie bo bałam się reakcji rodziny,więc nikomu nic nie mówiłam.Męczyłam się strasznie.Moje objawy wyglądały tak...robiło mi sie duszno,pot na dłoniach,zimno,drgawki całego ciała,sucho w ustach,płacz,szybkie bicie serca.Jakoś próbowałam sobie z tym radzic,szukałam zajęcia by nie myślec ale to nie pomagało.Wkońcu trafiłam do lekarza ogólnego i podzieliłam sie z nim moim problemem,powiedział ze koniecznie musze udac sie psychiatry.Ja przerażona nie wiedziałam co robic,bo myslałam że ludzie i najblizsi powiedzą o mnie wariatka.Zrezygnowałam z wizyty u psychiatry właśnie z tego powodu...Choroba bardzo mnie ograniczyła,jak pomysle jaka byłam kiedyś...dusza towarzystwa,imprezy,wyjazdy,koncery a teraz tylko dom.Boje się oddalac od domu.A o podjęciu pracy nie ma mowy ponieważ zawsze kończy się tak samo-zwolnienia lekarskie,a ja chce pracowac ale mi to nie pozwala.Po kolejnym tragicznym wydarzeniu które miało miejsce w rodzinie mojego męża,męża wujek z niewiadomych przyczyn targnął sie na swoje życie.Musiałam iśc na pogrzeb a to dla mnie bardzo stresujący wyczyn ponieważ strasznie boje sie trupa,nigdy nie dotykam i nie patrze,a tego dnia spojrzałam....po powrocie do domu cały czas myślałam o tym co widziałam.Na drugi dzień to sie stało...Robiłam obiad,nałozyłam dzieciom i sobie,nagle poczułam żar na klatce piersiowej,serce zaczynało przyśpieszac,usiadłam...mąż był obok mnie ale ja ściskałam wszystko w sobie bo sie wstydziłam mu powiedziec że jest mi żle.Serce tak szybko waliło że nie dawałam rady oddychac,a krew z całego ciała uderzył mi do głowy,takie miałam wrażenie,wpadłam w panike i zaczełam krzyczec by mąż mi pomógł,Pamietam tylko że chciałam ścierkę zmoczoną wodą by ostudzic twarz.Wtedy przyjechało pogotowie bo mąż wezwał ,dostałam jakiś zastrzyk i mineło.Te objawy pojawiały się bardzo często,mama prowadzała mnie do przychodni a ja z płaczem jak małe dziecko siedziałam na poczekalni,przy takich atakach czuje się jakbym traciła kontakt z otoczeniem,nie słysze ich,mówią do mnie a ja nie wiem co....po zastrzyku przechodzi.trwało to dośc długo az wkońcu podjełam decyzje i poszłam do psychiatry,lecze się juz 3 lata,dostałam lekarstwa brałam systematycznie i dawałam rade,objawy mineły,odstawiłam sama leki od pół roku nie biore żadnych i teraz myśle ze to był mój błąd,myślałam że wygrałam ze jestem zdrowa,a jednak nie.Wróciło wszystko....wpadam w panike wychodząc tylko do piwnicy po drzewo,boję cie ze zemdleje i nikt mnie nie znajdzie.Na mieście jest to samo,a nie daj Boże stac w kolejce w małym sklepie.obecnie czekam na pierwszą wizyte u psychiatry po mojej przerwie,mam nadzieje że mi pomoże.Mam rodzine,dobrego i kochanego męża,dwójkę dzieci syna i córke,nic nam nie brakuje,pytałam lekarza dlaczego ja....jeśli mam ułożone życie,spokój.Nie raz boje się swoich myśli,myśle po co życ i się męczyc.Moje objawy się zmieniły, mam teraz straszne zawroty w głowie,poprostu mnie rzuca jakbym była pijana.Mam tylko nadzieje że ta choroba sobie zniknie.ona teraz mnie więzi...obecnie mam 29lat,najlepiej się czuje tylko w domu,nie wychodze do znajomych bo zaraz mam nerwy i jest mi żle i chce wracac do domu.Moje życie jest koszmarem a mój mąż nie rozumie ze jest mi zle,bo nie przeszedł czegos takiego,nawet bym nie chciała by go to dotkneło,nikomu nie życze...pozdrawiam i sorki za błędy:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×