Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica, a wasi bliscy


tg--ice

Rekomendowane odpowiedzi

buu co do wagi to zauważyłam , że nerwica ma na nią u mnie duży wpływ. Zawsze myślałam , że jestem chuda bo to takie genetyczne ... :blabla:

Ale doszłam do wniosku , że nie zawsze bo był taki czas gdy nie miałam nerwicy ... a może i miałam ale jeszcze sprawy sobie z tego nie zdawałam i owszem cuda to nie ważyłam ale zawsze jak to określiłaś m "miało się lepsze samopoczucie".

A teraz gdy tylko jakimś cudem przytyje odrobinę wystarczy kilka dni nerwów a ja już jak podciągam spodnie i na wadze widzę stałą wagę. Trochę przykre bo chciałabym jednak trochę więcej mieć tego ciałka :mrgreen:

 

Co to tego "sproszkowanego" uczucia to musi coś w tym być w podświadomości czy nazywajmy to sobie jak chcemy. Nie będę się wymądrzać bo już raz na innym wątku była kłótnia i różnego rodzaju "złote myśli" na temat co jest co :mrgreen:

Ale reasumując jest coś co nie pozwala nam się cieszyć . Ja to nie wiem dzisiaj rano wstałam to proszek ... do południa mogłam góry przenosić a teraz to dalej się waha ... Koszmar ... najgorsze , że takich dni w roku bez żadnych przykrych odczuć itp . jest jak na palcach policzyć :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

na mnie pewnie też ma, miałam okresy kiedy z nerwów nie mogłam nic przełknąć, a byłam głodna jak cholera.

tak ocena o 'wymądrzaniu' i ogólnie krytyka jest tu częsta :D każdy ma swoje zdanie z którym nie każdy się zgadza i tak to się zaczyna :P

 

też zdarzają mi się te wahania w ciągu dnia, ale bardzo rzadko u mnie występuje to jakby partiami, w moim mniemaniu to uczucie 'jest dobrze' trwa przez jakiś okres czasu, a potem bum i nagły spadek, i chociaż to 'bum' nie trwa aż tak długo to boli jak cholera bo właśnie wtedy pojawia się to sproszkowane uczucie (jak ładnie to nazwałaś :mrgreen:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie to raczej w ciągu dnia to nie ma wahania, wręcz odwrotnie, staram się działać, i to chyba moja największa wada. Gdy działam, to słabo myślę, a gdy jest już po wszystkim, to wtedy się zaczyna, bo nachodzą mnie ,,objawy" i wtedy to już w ogóle lipa.

Może za bardzo i za szybko chcę wszystko zrobić, staram się zawsze być w myślach o krok do przodu, i chyba to mnie tak bardzo męczy...

Gdy nachodzą mnie objawy, to przychodzą również nerwy że nie jestem w stanie nic zrobić, a gdy nerwy to znowu objawy, i tak w kółko :roll:

Mój psychiatra polecił mi żebym trochę po prostu zwolnił tępo tego wszystkiego, a ja gdy tylko jest mi trochę lepiej, to znowu przyspieszam, i chyba nie potrafię po prostu sobie odpuścić.

A gdy mam objawy, to zwalniam, i nerwy, że po prostu życie mi ucieka, że ile to można odpoczywać, że jeszcze mam tyle do zrobienia, i tak w kółko............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witajcie, pierwszy raz jestem na tym forum, czytam Wasze wypowiedzi i czuje się jak by ktoś opowiadał o mnie. Nie wiem co mi jest, nie lęczę się, nie mam odwagi przyznać się innym, że mam problem sama ze sobą, ale wiem że czasem zwykły dzień sprawia mi wielką trudność i zwykłe wyjście z domu. Przede wszystkim mam ogromny problem z wystąpieniem przed ludźmi... Co ja mówię, czasem mam problem z rozmową z drugim człowiekiem. Boję się ludzi, którzy wydają mi się silniejsi psychicznie, wygadani. Nie wiem z czego to wynika :( Ostatnio doszedł mi jeszcze jeden przerastajacy mnie problem. Mam narzeczonego (bardzo kochany i wymarzony), który chciałby w końcu zaciągnąć mnie do ołtarza. Nic dziwnego bo jesteśmy ze sobą już kilka lat. Tylko że ten fakt tak mnie cholernie przeraża i paraliżuje, że ciągle kombinuje, jak tu odsunąć jak najdalej w czasie ten dzień. Na samą myśl dostaje drżenia rąk, robi mi się gorąco, serce zaczyna walić. I pojawia się ten lęk... to okropne uczucie którego nienawidzę. Nie wiem skąd to się bierze. Na pewno boję się zmian które mnie czekają (zmiana pracy, miejsca zamieszkania, zamieszkanie z jego rodziną, która jest całkiem inna od mojej). Wogóle całe życie mam straszne kompleksy, zawsze czułam się gorsza od innych, i zawsze wychodzę z załozenia że jeśli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda. I tak jest z tym ślubem, boje się że przez ten lęk zepsuje dzień, który powinien być najpiękniejszy i boję się że przez ten lęk zespuje życie swoje i swojego ukochanego. Poradźcie coś. Powinnam się leczyć? Jeśli tak, to od czego zacząć?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Eh ta nerwica po prostu , same przez nią problemy . Ja przed chwilą miałam atak paniki bo miałam problem z komputerem nie chciał odpalić ... fiuuu ale kryzys zażegnany :mrgreen:

 

tg--ice zajęcie i działanie to świetny sposób na nerwice ! Im bardziej człowiek jest czymś pochłonięty tym bardziej zapomina , ale to owszem ma też swoje minusy właśnie takie , że za bardzo się rozpędzamy i nakręcamy. :-|

 

lenka88 a jak ja przeczytałam Twojego posta odniosłam identyczne wrażenie do siebie . Hmm widocznie nasze historie są podobne. Ja już pisałam wcześniej ... i mama taki sam problem ... wizja przyszłego małżeństwa mnie aż paraliżuje , mimo , że mój partner jest do rany przyłóż.

Nie uwierzysz co ja zrobiłam dzisiaj w takim ataku lęku ... powiedziałam swojemu partnerowi , że nie śpieszy mi się do mieszkania z nim i z jego rodziną a tym bardziej do ślubu ... :oops: Miał grobową minę ... a do mnie to co mu powiedziałam dotarło dopiero po dłuższej chwili .... na szczęście zrozumiał ... on zawsze rozumie , pytanie jak długo jeszcze . Matka mnie straszy , że przez tą panikę on kiedyś mnie zostawi . On znowu twierdzi , że wszystko co robi to robi dla mnie i z miłości . A ja wiem , że nic nie wiem :shock:

 

Ciężko mi doradzić co powinnaś zrobić ja już próbowałam różnych tabletek od ziołowych po nie wiem co ... teraz zaczynam terapię na nowo tylko się będę zbierać jeszcze z nim do niego dotrę . Ale muszę bo sama już nie daję sobie momentami rady z moją nerwicą . Więc może to byłby dobry początek ? porozmawiać z fachowcem ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lenka88 wizyta u psychologa ci nie zaszkodzi a bynajmniej byś się dowiedziała co w tobie siedzi i w czym masz problem z tego co piszesz to chyba chodzi o dzieciństwo idz do terapeuty to nie zaszkodzi a dowiesz się coś o sobie..... pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak ostatnio zagłębiam się w przeżycia dzieciństwa ( a wszystko to dzięki mojemu wykładowcy bo poruszył ten psychologiczny temat) :mrgreen: I muszę stwierdzić , że duży wpływ często mają na obecną sytuacje przeżycia z dzieciństwa. Ku mojemu zdziwieniu troszeczkę ... bo myślałam , że nie wszystko skoncentrowane jest na dzieciństwie .

 

Z tego co się orientuje , aczkolwiek pewna nie jestem to psycholog na pewno wróci do dzieciństwa "cofnie się " podczas rozmowy ... :mrgreen:

 

 

Aaa i bym zapominała ... WSZYSTKIM KOBITKOM WSZYSTKIEGO NAJ ... NAJ ... NAJ ... Z OKAZJI NASZEGO ŚWIĘTA :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tak ostatnio zagłębiam się w przeżycia dzieciństwa ( a wszystko to dzięki mojemu wykładowcy bo poruszył ten psychologiczny temat) :mrgreen: I muszę stwierdzić , że duży wpływ często mają na obecną sytuacje przeżycia z dzieciństwa. Ku mojemu zdziwieniu troszeczkę ... bo myślałam , że nie wszystko skoncentrowane jest na dzieciństwie .

 

Z tego co się orientuje , aczkolwiek pewna nie jestem to psycholog na pewno wróci do dzieciństwa "cofnie się " podczas rozmowy ... :mrgreen:

 

 

Aaa i bym zapominała ... WSZYSTKIM KOBITKOM WSZYSTKIEGO NAJ ... NAJ ... NAJ ... Z OKAZJI NASZEGO ŚWIĘTA :mrgreen:

 

Myślę ,że masz racje. Z reguły w dzieciństwie znajdują się ziarna tego z czego rosną potem problemy. Warto się cofnąć i popatrzeć co było kiedyś bo to może pomóc w leczeniu dolegliwości...

 

Dołączam się do życzeń :)

 

-- 08 mar 2011, 16:30 --

 

Moja partnerka jest bardzo wytrzymała i za to jej dzięki... Ja strasznie angażuje się w sprawy sercowe co jednocześnie odbija się tym ,że nerwica atakuje moje uczucia ,ale dzięki temu że okazała się cierpliwa umiem już na tym panować :) pozdrowienia

 

-- 08 mar 2011, 16:33 --

 

witajcie, pierwszy raz jestem na tym forum, czytam Wasze wypowiedzi i czuje się jak by ktoś opowiadał o mnie. Nie wiem co mi jest, nie lęczę się, nie mam odwagi przyznać się innym, że mam problem sama ze sobą, ale wiem że czasem zwykły dzień sprawia mi wielką trudność i zwykłe wyjście z domu. Przede wszystkim mam ogromny problem z wystąpieniem przed ludźmi... Co ja mówię, czasem mam problem z rozmową z drugim człowiekiem. Boję się ludzi, którzy wydają mi się silniejsi psychicznie, wygadani. Nie wiem z czego to wynika :( Ostatnio doszedł mi jeszcze jeden przerastajacy mnie problem. Mam narzeczonego (bardzo kochany i wymarzony), który chciałby w końcu zaciągnąć mnie do ołtarza. Nic dziwnego bo jesteśmy ze sobą już kilka lat. Tylko że ten fakt tak mnie cholernie przeraża i paraliżuje, że ciągle kombinuje, jak tu odsunąć jak najdalej w czasie ten dzień. Na samą myśl dostaje drżenia rąk, robi mi się gorąco, serce zaczyna walić. I pojawia się ten lęk... to okropne uczucie którego nienawidzę. Nie wiem skąd to się bierze. Na pewno boję się zmian które mnie czekają (zmiana pracy, miejsca zamieszkania, zamieszkanie z jego rodziną, która jest całkiem inna od mojej). Wogóle całe życie mam straszne kompleksy, zawsze czułam się gorsza od innych, i zawsze wychodzę z załozenia że jeśli coś może się nie udać, to na pewno się nie uda. I tak jest z tym ślubem, boje się że przez ten lęk zepsuje dzień, który powinien być najpiękniejszy i boję się że przez ten lęk zespuje życie swoje i swojego ukochanego. Poradźcie coś. Powinnam się leczyć? Jeśli tak, to od czego zacząć?

 

Myślę ,że mój post może ci trochę pomóc : http://www.nerwica.com/ataki-jak-wygl-daj-jak-sobie-radzimy-t4461-3752.html

 

Napisałem tego dużo ale myślę ,że warto o tym poczytać :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasterzsk8 przeczytałam Twojego ostatniego posta , bo gdybym tak chciała przeczytać wszystkie to byłoby ciężko. Bo trochę ogólnie tych postów jest .

Każdy ma jakieś dolegliwości od strony nerwicy ... każdy odczuwa inaczej ...

Ty piszesz o tych atakach klucia w klatce jeśli do czytałam dobrze ja np. mam tak że mam wrażenie duszności na klatce piersiowej ... Pisze wrażenie bo mam już somatyczne bóle głowy odkąd pamiętam ... inaczej mówiąc urojone ... i inny wachlarz objawów które się ciągle zmieniają albo uzupełniają o nowe .

 

Napisałam o źródłach w dzieciństwie bo w cholerę i jeszcze trochę na czytałam się już różnych artykułów i wiem że taka możliwość istnieje ... przypuszczam , że jest nawet pewna.

 

Sama korzystam z pomocy psychologa , psychiatry , ale jak sam trafnie stwierdziłeś to takie Placebo .

Psychologowie są pożyteczni , a nawet czasem ich pomoc jest nieodzowna , bo gdy znajdujemy się na krawędzi obłędu czy szaleństwa którz inny ma nam wtedy pomóc ? Ale zauważyłam , że zazwyczaj idzie się do psychologa czy psychiatry aby uzyskać ulgę a nie zawszę po to aby się wyleczyć .

Tylko wtedy gdy ma się dość własnej choroby jesteśmy w stanie się z niej wyzwolić .

I wielu psychologów twierdzi , że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą naprawdę wyzdrowieć . Mimo narzekań w chorobie jest im dobrze . Oczekują ulgi , ale nie powrotu do zdrowia . Bo leczenie jest bolesne i wymaga od nas wielu wyrzeczeń . Można to porównać do łóżka w którym śpimy i w którym jest ciepło i wygodnie ... a rano trzeba przecież wstać ...

 

Nerwica jest zaburzeniem z którym musimy walczyć przede wszystkim my sami . Cudowne byłoby gdyby jedna wizyta u psychologa rozwiązywała wszystkie nasze problemy i pozbawiała lęków. Niestety psycholog nie jest czarodziejem . Wizyta u niego może nam pomóc , ulżyć tak jak pisałam wyżej , ale to od nas zależy cała reszta .

I daje duży "+" za ostatnią część posta którą za podał w linku Pasterzsk8 :brawo:

 

P.S. Dostałam dzisiaj na dzień kobitek kaktusa ... jakie to nie typowe ale świetny jest porostu :D Pomijam fakt , że z psychologicznego pkt. widzenia symbolizuje ostrzeżenie ale ma kształt serducha i to jest piękne :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze mówiąc nie spodziewałam się takich szybkich reakcji z waszej strony. Nie życzę nikomu takich problemów ze sobą jakie ja przeżywam, ale kiedy czytam wasze wypowiedzi, nie czuje się taka osamotniona z tym wszystkim (nie wiem czy to głupie?) Dużo piszecie o trudnym dzieciństwie, więc analizuje swoje i nie wiem, czy wydarzyło się kiedykolwiek coś takiego co mogło się odbić na mojej psychice. Podobno od zawsze byłam skryta i najlepiej mi było w samotności (chowałam się żeby nikt mi nie przeszkadzał w zabawie lalkami), a tak poza tym nie wiem czy mogłabym się do czegoś przyczepić. Może tylko do tego że moja mama nigdy nie rozmawiała ze mną szczerze, jak matka z córką, kobieta z kobietą, cokolwiek. Mam 23 lata i nie przypominam sobie żadnej prywatnej, szczerej rozmowy z nią. Nie powiem że mnie to nie bolało, ale myślałam że się do tego przyzwyczaiłam i nauczyłam nie przejmować. A może wcale tak nie jest? Ale czy to jest powód do stanów lękowych. Nie wiem. Wiem że się boję o przyszłość mojego związku. Dobija mnie fakt że ranię osobę na której naprawdę mi zależy. Mój narzeczony postanowił mi pomóc oswoić się z lękami, co mnie chyba jeszcze bardziej przeraza. Wiem że on nie rozumie tego co się dzieje we mnie, odbiera to jako taki zwykły strach, który każdy czasem odczuwa i uważa że to jest do pokonania, wystarczy chcieć. Tylko że ja naprawdę bardzo chce... już od kilku lat.

 

Czy nerwica może być związana z genetyką? Wiem że w mojej rodzinie pojawiały się już problemy związane z nerwicą.

Pozdrawiam wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy nerwica może być związana z genetyką?

Pewnie istnieje dziedziczna skłonność do zapadania na choroby psychiczne. Nie bez powodu psychiatra na pierwszej wizycie pyta czy występowały w Pani/Pana rodzinie depresje, nerwice itp. Skoro w schizofrenii jest spory odsetek zachorowań u dzieci osób zdiagnozowanych to pewnie z innymi zaburzeniami tego typu jest podobnie, chociaż możliwe, że za bardzo uogólniam, bo w końcu nerwica i schizofrenia to zupełnie inne jednostki.

 

Zresztą pewnie dużą rolę odgrywa tu też czynnik środowiskowy. Jako dziecko mogliśmy zobaczyć, że rodzic na stres reaguje depresją/nerwicą i taki wzorzec został w nas zaszczepiony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lenka88 ja gdy zaczęłam pisać na tym forum też nie spodziewałam się takiej akceptacji i swego rodzaju pomocy ! I jestem wdzięczna za to wszystkim osobom z którymi mam przyjemność pisać ;)

Jako , że obserwowałam to forum od dłuższego czasu za nim zaczęłam już pisać i już mam mały staż zresztą na nim , to to forum jest dla mnie czymś pozytywnym ... taką odskocznią . Wiem , że tu ludzie mnie rozumieją i nie patrzą się na mnie jak na "małpę w cyrku" :mrgreen:

 

Podobno od zawsze byłam skryta i najlepiej mi było w samotności Może tylko do tego że moja mama nigdy nie rozmawiała ze mną szczerze, jak matka z córką, kobieta z kobietą, cokolwiek.

 

Jeśli mam być szczera myślałam , że jestem ewenementem pod tym względem . Nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam . A teraz gdyby taka sytuacja mi sisę zdarzyła nie um9iałabym zaufać i nawet tak rozmawiać ...

Co do skrytości oo zawsze dobrze czułam się w samotności ... od dzieciństwa często byłam sama , bo jak na ilość przyjaciół to jednak nie mogłam być zachwycona ! Pewnie to też w jakiś sposób się przyczyniło do nerwicy .

A co do genetycznego podłoża nerwicy ... tylko nie u każdego się uaktywnia albo inaczej nie którzy są na jej działanie odporni za to na innych działa jak istne "BUMMM".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem podobnie, w sumie od dzieciństwa byłem skryty, i nieśmiały, każde skierowanie jakiegokolwiek słowa przez obcą osobę w moją stronę, wiązało się u mnie z nerwami. Teraz gdy na to wszystko patrzę z perspektywy czasu, to faktycznie, ja już dawno miałem nerwicę, ale dopiero od jakiegoś czasu, ona jest na tyle ,,silna" że skutecznie utrudnia mi życie... :(

W liceum, to zawsze wolałem być w cieniu, w tylnym rzędzie, się nie odzywać, i jakoś przetrwać. Podobnie było w sprawach uczuciowych. Dopiero po liceum po woli zacząłem nabierać trochę śmiałości, ale i tak zawsze byłem typem samotnika.

Teraz jeśli chodzi o nieśmiałość, to jest dużo lepiej, niż wcześniej, ale chyba już jest na to za późno, i moja nerwica już zdążyła się uaktywnić...

Czasem nawet to śni mi się liceum, i wszystkie nerwy z nim związane...

 

Kurcze, ostatnio u mnie i mojej partnerki ,,na tapecie" jest temat budowy domu. Jesteśmy na etapie wyboru projektu. Oczywiście mi się podobają inne niż jej domy, ale chyba jakoś dojdziemy do porozumienia. Ale nie w tym problem, chodzi o to, że przeraża mnie ta cała sprawa,po prostu chyba panikuję, bo uważam, że będzie mi na prawdę ciężko to wszystko ogarnąć. Na prawdę tego chcę, ale jak ja sobie ze wszystkim poradzę, gdy czasami to nawet mi jest ciężko przeżyć dzień. Z drugiej strony jakoś jeszcze żyję, jako tako funkcjonuję, ale ten strach to mi ,,spędza sen z powiek" . Nie wiem, może to dla tego że mam ostatnio gorszy okres..., nawet we wtorek byłem u mojego psychiatry, i on powiedział mi, że czasem tak jest, są dni lepsze i gorsze, i każdy je ma. Niestety u mnie ostatnio przeważają te gorsze. Ale tak prawdę mówiąc to dopiero od trochę ponad roku się leczę na nerwicę, więc chyba jeszcze potrzeba czasu. W końcu to na moją nerwicę, to pracowałem latami, więc trzeba jeszcze poczekać...

Wczoraj wieczorem przed snem, tak sobie pomyślałem (pewnie większość z was tak już myślała), że jak to by było fajnie obudzić się następnego dnia bez nerwicy, zero objawów, zero lęków, zero wszystkiego, po prostu normalny zdrowy człowiek, i wiecie co......? Nie spełniło się :(

Jak już wcześniej pisałem, to we wtorek byłem u psychiatry, i nawiązując do naszych wcześniejszych postów, to powiedziałem mu o tej pustce w głowie, w dużych sklepach, i zatłoczonych miejscach, on poradził mi pewien sposób, co do którego nie wiem czy się zastosuje, bo nie wiem czy będę miał na tyle odwagi, a mianowicie chodzi o to :

Jesteśmy w dużym sklepie smo-obsługowym,idziemy na dział powiedzmy mięsny, do rzeźnika,czekamy, aż będzie dość duża kolejka,

- sprzedawczyni pyta ,,słucham?"

-A my prosimy o załużmy 35 dag jakiejś tam kiełbasy (ważne żeby to była jakaś nietypowa ilość np 65 dag, 87 dag itp..)

-Prosimy o pokrojenie w bardzo cienkie plasterki,

-a gdy już pokroi, i będzie chciała pakować, to my mówimy, że się rozmyśliliśmy, i poprosimy pasztetową! (jednym słowem mamy być upierdliwi!) Jak powiedział mój psychiatra po kilkunastu takich akcjach na pewno będzie lepiej.

Powiedział mi też bardzo fajny text ,,Nie próbuj zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe" to są słowa jakiegoś kolesia, ale nie pamiętam kogo, jednym słowem podobają mi się...

Pozdrawiam wszystkich.... :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Kurcze, ostatnio u mnie i mojej partnerki ,,na tapecie" jest temat budowy domu. Jesteśmy na etapie wyboru projektu. Oczywiście mi się podobają inne niż jej domy, ale chyba jakoś dojdziemy do porozumienia. Ale nie w tym problem, chodzi o to, że przeraża mnie ta cała sprawa,po prostu chyba panikuję, bo uważam, że będzie mi na prawdę ciężko to wszystko ogarnąć. Na prawdę tego chcę, ale jak ja sobie ze wszystkim poradzę, gdy czasami to nawet mi jest ciężko przeżyć dzień. Z drugiej strony jakoś jeszcze żyję, jako tako funkcjonuję, ale ten strach to mi ,,spędza sen z powiek" . Nie wiem, może to dla tego że mam ostatnio gorszy okres..., nawet we wtorek byłem u mojego psychiatry, i on powiedział mi, że czasem tak jest, są dni lepsze i gorsze, i każdy je ma. Niestety u mnie ostatnio przeważają te gorsze. Ale tak prawdę mówiąc to dopiero od trochę ponad roku się leczę na nerwicę, więc chyba jeszcze potrzeba czasu. W końcu to na moją nerwicę, to pracowałem latami, więc trzeba jeszcze poczekać..."

 

 

Czy to nie jest okropne uczucie kiedy człowiek czegoś chce ale nie może tego zrealizować. Ostatnio w moim życiu ciągle pojawiają się słowa "naprawdę tego chce, ale..." Mój narzeczony chyba traci powoli do mnie cierpliwość :( zaczyna wątpić w moją miłość. No bo skoro naprawdę go kocham i naprawdę chce z nim być, to w czym problem. A dla mnie to jest problem. Bo mnie to przerasta, bo się boję, bo lęk mnie paraliżuje. Masakra jakaś. Czasem mi się wydaje że moje życie to ciągła walka o przetrwanie kolejnego dnia.

Pozdrawiam. Mimo wszytko główka do góry, co nie?

 

-- 10 mar 2011, 21:26 --

 

Kurcze pustkę jakąś mam w głowie, gorsze dni... Weekendowe wieczory spędzę u narzeczonego, a to dla mnie stresik, bo nie czuje się dobrze w jego domu i wśród jego rodziny. Skąd mi się to bierze...? Myślicie że to głupie bać się ludzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tg--ice i lenka88 tak czytam wasze posty i nie będę pisać do każdego z was osobno ... mamy po prostu te same problemy i tyle ... :roll:

Ale dobrze się jest tym z kimś podzielić.

Gdyby was nie było i tego forum to bym chyba zwariowała.

A więc "DOBRZE ŻE JESTEŚCIE"!!! :!:

 

Ze mną to ostatnio rożnie . Niby w miarę spokojnie a jednak ciągle analizuję ... ciągle czuję ten nie uzasadniony lęk a rano to aż ciężko wstać z łóżka.

Moja chora głowa wymyśla abstrakcyjne powody do lęków. Czy to w sklepie czy na przystanku ... gdziekolwiek , wszędzie się czegoś boję ...

Co gorsza potrafię sobie coś wmówić a potem z tego powodu siedzę i obgryzam paznokcie :shock: Bo wydaje mi się to tak realne że aż możliwe . A potem porostu nie ogarniam ...

 

Ale świetne jest to co napisałeś tg--ice bo prawdziwe.

 

lenka88 co do lęku do ludzi ... to nie jest głupie , to jest prawdziwe :shock: Ja taki lęk odczuwam 24h gdziekolwiek jestem .

Aj ta nerwica ... :roll: Ale mimo wszystko staram się być twarda :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wydaję mi się, że większości z nas jest dość łatwo identyfikować z innymi.

Ja również odkrywam zalety pisania tutaj. Czasem myślę, że to jedyne co moge w danej chwili zrobić, rozładować to wszystko.

 

Czy to nie jest okropne uczucie kiedy człowiek czegoś chce ale nie może tego zrealizować. Ostatnio w moim życiu ciągle pojawiają się słowa "naprawdę tego chce, ale..."

 

Tak to jest paskudne. Wszyscy mówią 'rób, próbuj na siłę, przecież tego chcesz' czy to samo w sobie nie jest absurdalne, sprzeczne? Ale jednak prawdziwe, realne.

U mnie jakoś ciężko, opornie, momentami depresyjnie.

Męczy mnie już to 'robienie dobrej miny do złej gry' ale inaczej chyba już nie umiem. Radzę sobie jak mogę żeby nic nie było widać. Mam ten głupi uśmiech na twarzy, który wszystko maskuje. Nie wiem czemu wciąż tak robię, przecież to jest takie męczące i wyniszczające od środka :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra mina do złej gry - trafne stwierdzenie!

U mnie w pracy (bo tam zwykle się gorzej czuję) to faktycznie staram się być na prawdę wesoły, uśmiechnięty, cały czas żartuję, itp. Gdy powiedziałem im wszystkim ze mam nerwicę, to popatrzyli na mnie jak na debila, myśleli że im po prostu wkręcam. Większość ludzi którzy słyszą słowo ,,nerwica" to myślą że to widać na pierwszy rzut oka, a tak nie jest. Codziennie staram się zakładać maskę tego normalnego wesołego faceta który jest pewny w tym co robi, który ze wszystkim da radę! Może po prostu chciałbym taki być, ale niestety nie jestem, i chyba nigdy nie będę :(

lenka88

Jeśli chodzi o partnerów, to napiszę to do czego już kiedyś doszliśmy na tym forum, a mianowicie, ze tylko człowiek który miał nerwicę, jest w stanie zrozumieć nerwicowca, także nie miej swego rodzaju pretensji do partnera, bo nerwicy to już na pewno mu nie życzysz. Gdyby tylko mógł to by ci pomógł. Tak samo jest z moją partnerką, ostatnio nawet weszła na to forum, aby przeczytać moje posty, bo chciała choć trochę zrozumieć co tam mi pod czaszką siedzi --------------- skończyło się awanturą!! Przeczytała że czasem chciałbym mieć trochę spokoju, i czasem mnie to wszystko męczy, o i tak się to skończyło!

To tylko dowodzi tego że niestety cholernie trudno jest zrozumieć nerwicę, a tym bardziej komuś z zewnątrz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taką maskę zakłada każdego dnia chyba wielu z nas . Wielu z nas nie pozwala się naprawdę poznać w obawie o to , że gdy ktoś dowie się coś więcej odrazu będzie nam zagrażać , a co gorsza patrzeć na nad jak na jakąś małpę ... Przynajmniej ja tak czuję ... gdy np. się nakręcę i zaczynam opowiadać o moich chorych smutkach i bolączkach ... przez moment mi lżej a za chwile czuję się jakbym była naga ... i zaczyna się lęk o to aby ktoś nie wykorzystał tego co powiedziałam przeciwko mnie samej .

 

A co do tego czytania postów ... to w życiu nie odważyłabym się na coś takiego ... Wiem jak to jest jak się czyta czyjąś radosną twórczość wprost z pod czaszki :shock: jakie insynuacje sobie stwarza człowiek co prowadzi z kolei do awantur ... tak jak to było w twoim przypadku właśnie tg--ice . Są rzeczy o których nie powinni wiedzieć bliscy ... i taką mam dewizę. Może nie jest ona dobra ale mi się podoba. Poza tym nie czułabym się naturalnie pisać tu coś w taki sposób aby się podobało komuś mi bliskiemu (bo zakładam z góry , że będzie ciekawski i przeczyta) a nie współgrało z tym co czuję i myślę JA . To trochę bardzo narażanie się właśnie na takie negatywne sytuację ...

Jednak nie chce tutaj nic manifestować ... żeby się zamykać na bliskich :mrgreen: po prostu to trudne wytłumaczyć coś co może być nie jasne dla naszego partnera ... A jednocześnie tym samym możemy sobie przysporzyć tym konfliktów ... a po co :shock:;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam ochotę uciec gdzieś daleko, zaszyć się w jakimś neutralnym miejscu, odciąć wszystko

nie spałam praktycznie całą noc, zdrzemnęłam się gdzieś po 4, ale to nie był sen, przed 6 włączyłam jakiś głupi film bo nie miałam co ze sobą zrobić. zdumiewające, że nie spałam w ogóle, a nie czuje żadnej senności czy zmęczenia. jednak nastrój jakiejś pustki i bezradności wciąż się utrzymuje.

 

co do partnerów mój chce żebym mówiła wszystko, ja doskonale wiem, że tak się nie da. jakbym mówiła o swoich wątpliwościach i chęci rzucenia wszystkiego w cholerę w takich momentach byłoby to nie do wytrzymania i tak zwykle się na mnie złości, gdy mówię coś przykrego. szczerze mówiąc gubię się w tym bo z jednej strony mówi, że chce znać prawdę, a z drugiej widzę, że najchętniej by tego nie słuchał. wiem, że to boli. ale prawda nie zawsze jest kolorowa i dobra

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś kolejna ,,pusta" niedziela.

A dlaczego ,,pusta", bo po całym tygodniu nerwów, pracy itp, nie mam ochoty kompletnie nic robić, pewnie skończy się tak jak zwykle, czyli drzemką,lub spaniem do końca dnia.

Wstałem rano, czyli tak koło 10 :mrgreen: ,ale tak jakoś dziwnie się czuję może dlatego że cały tydzień śpię po ok 7 godzin, a wczoraj odjechałem już koło 20:00.

Oczywiście moja partnerka nie była zadowolona, bo jedyny wolny wieczór w tygodniu, a ja już odjeżdżam!!!! Nic na to nie poradzę, wszystko mnie męczy a mi pozostaje tylko odpoczywać...

A co do nocki, to też jakoś koło 2 się obudziłem, i jakoś dalej ciężko było zasnąć, budziłem się , jakieś dziwne sny miałem, kręciłem się z boku na bok..

Na szczęście wczorajszy dzień mogę zaliczyć do tych lepszych, i oby było lepiej...

Miłej niedzieli wszystkim, zwłaszcza że wiosna idzie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałoby się tak wiele powiedzieć bliskiej osobie, ale tłumaczenie to jakaś cholerna walka z wiatrakami.

Chyba sie nie da wytłumaczyć. Mój piękny mówi że stara sie rozumieć i postara się pomóc, ale jak przyjdzie co do czego, kiedy pojawiają się sytuacje kiedy ja chce uciec jak najdalej, to on się złości, że dziwna jestem. Ale jak wytłumaczyć, że sytuacje które dla niego są zabawne i radosne, dla mnie mogą być kolejnym powodem do lęku? Nie da się. Przykro mi, że nie potrafie sie razem z nim cieszyć naszymi wspólnymi chwilami. U mnie też są awantury, kiedy powiem co naprawdę czuje, bo to jest czasem odbierane jak jakaś herezja.

Ciężko, ciężko...

 

-- 14 mar 2011, 14:55 --

 

Tak wogóle to dostałam ultimatum, albo w najbliższym czasie podejmę decyzje o ślubie i zacznę z moim partnerem wszystko załatwiać, albo koniec związku. Pewnie sobie wyobrażacie co się dzieje w mojej główce i serduszku... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lenka88 łatwo powiedzieć , że Ci współczuje , ale naprawdę tak jest ... To chore dawać ultimatum osobie którą się kocha i z którą pragnie się spędzić cale życie .

Ja też jestem zaręczona a do ślubu mi się nie śpieszy ... może powiem to inaczej ... to jakaś wewnętrzna blokada której jeszcze nie złamałam . Bo nawet rozmowa doprowadza mnie na ten tema do jakiegoś wewnętrznego dyskomfortu ...

W ostatnim czasie dużo kłócę się ze swoim partnerem , dość często wina leży tylko po mojej stronie. Są chwile kiedy potrafimy się razem śmiać ale nie zawsze , po prostu nie potrafię ... jeszcze nie potrafię , bo mam nadzieje , że któregoś dnia to minie , albo doprowadzę mojego partnera do "białej gorączki".

 

Wiecie co nie wiem czy to jakieś przesilenie wiosenne czy co ?! - Ale normalnie momentami jestem nie do życia , zaspałabym w miejscu w którym jestem , ciężko mi spać w nocy bo albo się nie wysypiam , albo zaspać nie mogę, albo koszmary , albo się budzę ... i tak mogłabym dalej wymieniać to albo ... albo ... :-|

Co gorsza łatwo wytrącić mnie z równowagi , i nic mi się kompletnie nie chce ... taka pustaka ... dosłownie jak tu ktoś z was stwierdził. Co gorsza są chwile , że mogę góry przenosić, ale są też te które napisałam wyżej ... i tak na zamianę ... oszaleć można :shock:

 

I tak każdego dnia tłumaczę sobie , że jutro będzie lepiej , że mam dużo czasu w tym tygodniu i że trochę się zrelaksuję wrócę do normy ale nic z tego nie wychodzi ... paranoja :shock:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niby chore i nie powinno się stawiać warunków osobie, którą się kocha. Tylko że ja go rozumie. Bo jesteśmy ze sobą już długo i ja naprawdę chce z nim spędzić resztę życia, więc trudno mu zrozumieć, że chce z nim być, ale nie chce ślubu. Właściwie to też nie tak, bo ja chce tego ślubu, tylko tak jak mówisz, na samą myśl wewnętrzna blokada, nie do przełamania. Sama nie potrafię siebie zrozumieć, więc jak ma mnie zrozumieć osoba, która nie odczuwa tego co ja. Czemu to wszystko takie trudne? Spędzam z nim wspaniałe chwile, pod warunkiem że jesteśmy tylko we dwoje. Jak wchodzą w grę osoby trzecie, to zaczyna się jakiś dyskomfort, lęk... Nie wiem, bez sensu to wszystko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z pewnością druga osoba nie zrozumie tego co czujesz ... :roll:

Hmm trudna sytuacja , z jednej strony rozmowa nie pomoże a może nawet powstać z tego powodu spięcie ...

Myślę , że z czasem ta blokada osłabnie ... piszę myślę bo sama mam z nią problemy. Czasami mój partner doprowadza mnie do pasji ... uciekam od niego o jak najdalej , żeby po być samemu , ale dzisiaj gdzie miałam jeden z tych gorszych dni to był blisko ... i pierwszy raz poczułam się przy nim lepiej ... hmmm może to jakieś oznaki poprawy ... mam nadzieję :yeah:

 

Czemu to wszystko jest takie trudne ? Często się nad tym zastanawiam ... często wydaje mi się, że ludzie mają prostsze życie niż ja , nie takie zagmatwane , ale wiem , że takich jak ja jest więcej niż się wydaję ... A czemu wszystko jest takie trudne ? Znajoma powiedziała mi kiedyś "słuchaj przecież nikt Ci nie obiecał , że życie będzie takie proste" , - i nie wiem czy gdzieś to przeczytała czy to była jej myśl ... ale zawsze się nią pocieszam i tym , ze zawsze może być gorzej ;)

 

A co do obecności osoby trzeciej ... może ten dyskomfort spowodowany jest jakąś nie uzasadnioną zazdrością ... lękiem że ten "ktoś" może zagrozić Tobie , twojej pozycji jaką odgrywasz w towarzystwie ... ? Bardzo często przecież tak się nam zdarza czuć ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba bardziej moje kompleksy, mam je od zawsze. Zawsze czuje się głupsza, gorsza, brzydsza. Nie wiem czemu, ale tak już jest.

 

Wiem, że nikt nie obiecywał że będzie łatwo, ale bez tego ciągłego lęku, byłoby z pewnością lżej. I życie inaczej by się potoczyło, bo wiele decyzji podejmowałam tak, jak mi kazał mój lęk, uciekając od tego czego naprawdę chciałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×