Skocz do zawartości
Nerwica.com

zadziwiające podejście lekarzy i personelu


nieboszczyk

Rekomendowane odpowiedzi

Czytałem już kiedyś na temat tego eksperymentu (w książce do angielskiego mojego kuzyna ;)). Co ciekawe, sam mogę "pochwalić się" dość podobnymi doświadczeniami osobistymi, dlatego też tekst ten zapadł mi w pamięć na całe lata. Dawno temu, w czasach kiedy nie miałem jeszcze nawet pojęcia czym może być nerwica, zostałem przyjęty na oddział zamknięty szpitala psychiatrycznego. Na własne życzenie poniekąd! Pomimo faktu, że byłem wówczas najzupełniej w świecie zdrowym, młodym i pełnym energii człowiekiem, przetrzymano mnie tam około dwóch miesięcy i wypuszczono na lekach w stanie kompletnej rozsypki. Kilka kolejnych miesięcy spędziłem jako pacjent różnych innych oddziałów, aż w końcu ktoś w miarę rozsądny zorientował się, że leki w moim przypadku są kompletnie zbędne. Odstawiono mi więc prochy i odesłano do domu... Niestety dla mnie całe to wydarzenie miało konsekwencje odczuwalne do dnia dzisiejszego :(.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w szoku po przeczytaniu o tym "badaniu"

Władza lekarzy nad człowiekiem jest tu nadużywana, a ludzi chorych traktuje się jak zwierzęta... zgroza

 

i kto zapłaci za zniszczoną psychę "pacjentów" takich jak mój przedmówca?

Pewnych rzeczy nie da się naprawić, kiedy równowaga neuroprzekaźnikowa została naruszona lekami.

 

nie wiem co powiedzieć... ręce opadają

 

pozdrawiam

Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

leki powodują trwałą zmianę w mózgu?

 

Każda substancja "psychoaktywna" działająca na nasze neuroprzekaźniki pozostawia ślad, jedne substancje większy inne mniejszy, każdy człowiek inaczej reaguje i inaczej to odczuwa, min. właśnie dlatego jeden człowiek się uzależnia od papierosów (już po pierwszym) a inny nie, jeden ma większe skłonności popadania w narkomanię a inny mniejsze. Leki to tylko inaczej, ładniej nazwane cząsteczki działające na nasz mózg...

 

Mózg dziewiczy zdrowego człowieka (nieskażony żadna używką czy lekiem) ma inny poziom poszczególnych neurotransmiterów, niż mózg osoby po przejściach farmakologicznych...

 

Jak myślisz co to jest detox? To czas kiedy mózg musi się przestawić wrócić lub zbliżyć się, wyregulować poziom zaburzonych neuroprzekaźników po wzięciu jakiejkolwiek substancji psychoaktywnej. Każdy kto odstawiał piguły czy inne "rzeczy" wie jak to jest i jakie są efekty odstawienia ;)

 

Na szczęście nasz organizm potrafi wcześniej czy później wrócić do normy... jednak trzeba tego chcieć i mieć świadomość tego co się w nas dzieje.

 

pozdrawiam

Ania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

główny problem dotyczy tego że wystarczy TYLKO że pójdziesz do zakładu psychiatrycznego czy do poradni zdrowia psychicznego i powiesz że słyszysz jakieś głosy i już po tobie.na zawsze.z miejsca zakopią cię żywcem.nie dadzą żadnej szansy.nie istotne czy jesteś chory czy udajesz.więc o co chodzi z tym "leczeniem" którego celem jest powrót do społeczeństwa i normalnego funkcjonowania?czy "pomoc" choremu to przemoc wobec chorego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

główny problem dotyczy tego że wystarczy TYLKO że pójdziesz do zakładu psychiatrycznego czy do poradni zdrowia psychicznego i powiesz że słyszysz jakieś głosy i już po tobie.na zawsze.z miejsca zakopią cię żywcem.nie dadzą żadnej szansy.nie istotne czy jesteś chory czy udajesz.więc o co chodzi z tym "leczeniem" którego celem jest powrót do społeczeństwa i normalnego funkcjonowania?czy "pomoc" choremu to przemoc wobec chorego?

 

Czy słowo hipokryzja coś Ci mówi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

właśnie.a może by tak zamienili by się rolami i życie personelu tych zakładów było w całkowitej władzy nieodpowiedzialnych pacjentów z ostrymi objawami psychotycznymi którzy nie są w stanie zadbać nawet o siebie a cóż dopiero o innych??praktycznie wyszło by na to samo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podobnie czułem się w szpitalu, nie chciałem tam zostawać.

Traktowano mnie i innych jak nie ludzi. Co mnie najbardziej śmieszy to że interesowałem się biochemią, psychologią, medycyną do końca liceum. Później zacząłem ostro ćpać i pomimo że w szpitalu byłem nafaszerowany chemią że pewnie wskaźnik w liczniku geigera zaczął się podnosić.

To będąc w szpitalu, a szczególnie kiedy odstawiłem dragi i leki a zacząłem trzeźwieć - przekonanie o niesłusznej hospitalizacji i farmakologii wobec niektórych tam przebywających się umocniło.

Jedna kobieta którą tam poznałem miała zaburzenia w związku ze swoim mężem na tle seksualnym i wspólna terapia u seksuologa powinna im pomóc.

Druga 'dziewczyna' miała kompleksy na punkcie swojej osoby, związanych z brakiem fizycznego i psychicznego 'zaspokojenia' od chłopaka...jakiegokolwiek.

Było dwóch zakompleksionych chłopaków. Jeden starszy, drugi trochę młodszy.

Terapia z aktywizacją społeczną byłaby w ich przypadkach wystarczająca.

Jeden nałogowy alkoholik który dostał psychokulki zamiast terapię przeciw uzależnieniu.

Dwóch ćpunów, w tym trzeci ja z którymi się zgadałem i czasem sobie przyćpałem w szpitalu.

Był jeszcze 4 do brydża ale wyszedł ze szpitala zaraz w momencie kiedy zacząłem dochodzić do siebie

(bo jeszcze jak pisałem na tym forum, trafiłem tam z ostrym urazem przedniego prawego płatu czołowego - tak że mój hc stan nie mógł być bardziej opłakany :o)

 

Trafił tam ojciec w rodzinie który przestał dogadywać się z rodziną, a którym też pomogła by terapia rodzinna.

Było jeszcze kilka osób co do których nie chce już mi się opisywać, a którym wystarczyłaby terapia, bez farmakologii i hospitalizacji lub zwykłe pieprzone senatorium dla odpoczynku (niektórzy byli tam właśnie z tego powodu, stres życiowo-zawodowy)

I jedynie z ok.40 osobowej grupy chorych w szpitalu - 6/7 kfalikowało się pod ostre stany zaburzenia, psychozy, odrealnienia.

---

 

A to co przeżywałem w szpitalu, to jeszcze pikuś z tym jak musiałem sobie radzić w życiu po, chyba dobrze że sobie czasem jeszcze przyćpałem na psychokulkach bo pewnie bym się powiesił. A myśl o samobójstwie kiedy poraz kolejny nie chciano mnie stamtąd wypuścić przebiegła mi parę razy przez głowę. Bo jak nie mieć wszystkiego dość w takim miejscu, gdzie matka pierdoli hujstwa, lekarze nie słuchają tego co jest prawdziwe, a jak jechałem im różne zmyślone rzeczy to łykali jak ambrozje, ojciec który nalegał na ambulatoryjne leczenie został zgnojony przez panią ordynator. W pierwszej mierze niech się leczą lekarze, w drugiej mierze rodzina pacjenta a dopiero na samym końcu wątpliwy chory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychiatria represyjna w ZSRR

http://pl.wikipedia.org/wiki/Psychiatria_represyjna_w_ZSRR

 

(...)

W celu przetrzymywania coraz większej liczby osadzonych stworzono sieć psychuszek, które łączyły funkcje szpitali i zwykłych więzień, w których we wspólnych celach przetrzymywano osoby rzeczywiście chore i skazane za morderstwa i gwałty ze zdrowymi osadzonymi na podstawie fałszywych ekspertyz lekarskich na zlecenie KGB. Osoby te poddawano "leczeniu" przy użyciu silnych leków psychotropowych, insuliny czy podskórnych zastrzyków koloidalnej siarki (w przypadku insuliny celowo wywoływano silną hipoglikemię wraz z szeregiem jej objawów, natomiast użycie koloidalnej siarki wywoływało silny ból mięśni i wzrost temperatury ciała do 39 °C i wyższych). Na porządku dziennym było znęcanie się sanitariuszy nad osadzonymi poprzez bicie (nazywane "zaordynowaniem kułazinu" – od rosyjskiego słowa kułak – pięść, stąd – kułazin – piąchopiryna), duszenie, a nawet gwałty. Osadzeni spędzali w takich ośrodkach wiele lat, a w przeciwieństwie do wyroków sądowych, "chorzy" nie wiedzieli ile jeszcze lat w szpitalach spędzą, gdyż zawsze według oceny lekarzy mogli nie być jeszcze "dostatecznie wyleczeni". Ostatecznie zwolnienie następowało często dopiero w wyniku nacisków grup z zewnątrz, takich jak Amnesty International. Osoby zwolnione miały jednak, ze względu na swą przeszłość, problemy ze znalezieniem mieszkania czy jakiejkolwiek pracy, nie mówiąc o uszczerbkach na zdrowiu fizycznym i psychicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Nez

Znasz ten kawał?

Czym różni się personel szpitala psychiatrycznego od pacjentów?

 

Ci pierwsi idą spać do domu.

:mrgreen:

 

:D

Ale niekoniecznie. Na nocnym dyżurze zostaje przynajmniej jedna pielęgniarka, salowy oraz lekarz dyżurny. Potrzeba więc jakiegoś innego rozróżnienia. Np... oni nie muszą czekać w kolejce po leki ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Nez

Znasz ten kawał?

Czym różni się personel szpitala psychiatrycznego od pacjentów?

 

Ci pierwsi idą spać do domu.

:mrgreen:

 

:D

Ale niekoniecznie. Na nocnym dyżurze zostaje przynajmniej jedna pielęgniarka, salowy oraz lekarz dyżurny. Potrzeba więc jakiegoś innego rozróżnienia. Np... oni nie muszą czekać w kolejce po leki ;)

No to może, personel ma obowiązek udawać, że jest normalny. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noonelive - dobry kawał :)

 

kiedyś sobie z nudów wymyślałem kawały o lekarzach i tej ordynator ( nie lubię jej do teraz a już prawie 4 lata nie widziałem)

 

np. spotyka się psychiatra z psychiatrą i jeden do drugiego : "a weź do mnie nic nie mów bo cię zdiagnozuje"

 

albo lekarz do lekarza :

"pan jest jakiś chory"

 

"hmm...to pan jest lekarzem"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zadziwiające podejście lekarzy i personelu............ten temat można ugryść od drugiej strony, tej pozytywnej.

macie jakieś przykłady?

 

Tzn. chodzi Ci o to, aby znaleźć jednak jakieś pozytywy w zachowaniu i podejściu lekarzy czy aby wysnuć pozytywne wnioski z eksperymentu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

są jakieś pozytywy z takiej postawy?

 

nie przeczę, nie jest najgorsze podejście w moim przypadku odnośnie tych lekarzy których "poznałem" w szpitalu. Był to jednak dla mnie zarazem pierwszy kontakt, w hc stanie (;D)

i wkurwiony jestem na siebie, na nich, na wszystkich. Po dogłębnym przeanalizowaniu własnego przypadku - mam lekarzy za bandę debili z tego oświęcimskiego szpitala gdzie tylko z jednym nawiązałem nić porozumienia - i któremu powiedziałem to co chciałem, którego uważam za w miarę "normalnego". W życiu spotkałem jeszcze jednego takiego lekarza.

A bardziej, dużo bardziej pomogli mi terapeuci w monarze.

(od razu właśnie chcę każdego przestrzec od leczenia się w oświęcimiu - dosłownie banda idiotów tam jest w ciele lekarskim -_-) i choć może gdzieś jeszcze gorzej, to w ogóle najlepiej nie leczyć się w polsce -_-.

 

(hc stan - hardcore, ekstremalny stan, coś bardzo niemożliwego)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nez, A jednak w Oświęcimiu nawiązałeś nić porozumienia z jedym. To już jakiś pozytyw. Wiesz....Tobie akurat ten odpowiadał, dla innych ten mogłby okazać się porażką. Reszta lekarzy, z którymi Ty nie nawiązałeś nici porozumienia mogłaby "podpasować" innym pacjentom. Nie ma co generalizować. Ilu ludzi-tyle opinii.

Fajnie,że w monarze znalazłeś ostoję. Czyli można powiedzieć,że terapia działa? :D

 

Zastanawiałam się co to te "hc", hahaha...hardcore.

A jak ten hc się u Ciebie objawiał? Bo nie ukrywam,że mnie to ciekawi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tzn. w monarze byłem przez kilka tygodni, jeden dzień w tygodniu.

Pomogło bo radzę sobie (poradziłem) z używkami które najbardziej mi szkodziły.

Alkoholu nie nadużywam. I....teraz jeszcze tylko fajki. Zredukowałem do 10 kiepuchów na dzień :)

 

offtop wychodzi straszny ;d

 

więc wracając do artykułu - więcej szkoleń dla lekarzy, więc odwagi ze strony lekarzy.

Co im broni zapytać się normalnie. "Przepraszam, pana panie X. wygląda pan dziś nie szczególnie, stało się coś? Powoli, spokojnie, proszę oddychać, nic się nie stało, wszystko jest w porządku"

Łagodnie i spokojnym głosem, a założę się że szybciej to trafi niż ten ogromny 'wyczuwalny' dystans.

Jeśli ktoś kiepsko rysuje to sry, może być dziś wystawiany w muzem sztuk pięknych luwru a nie trafi do mnie jakimś bohomazem z trąby słonia - to i tak powiem że to jest kiepskie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×