Skocz do zawartości
Nerwica.com

Z nerwicą można żyć!


Zapętlona

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem tego przykładem:) Cierpię na nerwicę, a mimo tego mam pracę, rodzinę i kłopoty jak każdy:) Dla mnie przełomem było najpierw urodzenie Synka, a później terapia behawioralno-poznawcza. I przede wszystkim - wyprowadzenie się od mamy na dobre. Lęki zniknęły po terapii, leków już nie biorę. Obecnie leczę terapią zaburzenie osobowości zależnej.

Ale nie od razu było tak różowo i z górki. Mimo lęku poszłam na kolejne studia, chociaż wydawało mi się, że nie dam rady nawet wejść do budynku uczelni.

Nawet jeśli ciągle mam nerwicę, zaakceptowałam siebie. W fazie lęków starałam się je ignorować i żyć tak, jakby ich nie było. Czym mniej mam czasu na rozmyślania, tym jest lepiej.

Dla mnie receptą na (przynajmniej częściowe) wyleczenie jest terapia u dobrego psychologa i próby normalnego życia, mimo lęku. Jest czasem ciężko, ale to możliwe!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o to, że można prowadzić takie życie jak ludzie bez nerwicy: wchodzić w związki, zakładać rodzinę, być aktywnym zawodowo, uczyć się. Miałam takie fazy, że bałam się wyjść z domu, ataki paniki i cały pakiet zaburzeń. To przeszkadza, ale nie uniemożliwia w miarę normalnego życia.

 

[Dodane po edycji:]

 

Hm, mówisz że psychoterapia poznawczo-behawioralna była przełomem? To mi się podoba.

 

Myślę, że duże znaczenie miały też umiejętności psychologa, ale metoda również. Terapia nuczyła mnie inaczej patrzeć na problemy, ludzi, moje przypadłości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, mówisz że psychoterapia poznawczo-behawioralna była przełomem? To mi się podoba.

 

Myślę, że duże znaczenie miały też umiejętności psychologa, ale metoda również. Terapia nuczyła mnie inaczej patrzeć na problemy, ludzi, moje przypadłości.

Ja tylko mogę to poprzeć dla mnie też jest przełomem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to dlaczego gdy miałem podejścia do spychoterapi, nie dość, że patrze znacznie gorzej na problkemy, wydają mi się większe i znajdę zawsze dodatkowo jakieś nowe problemy. Zero najmniejszego pozytywu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie, że można żyć, ale ... Ale trzeba na siebie uważać, na emocje, na decyzje. Ja skończyłem studia, a teraz pracuję za granicą (w zawodzie), bardzo daleko od Polski. Nie mam tutaj nikogo, ba, nawet nie znam języka...Jestem zdany tylko na siebie i na dobrych ludzi w pracy.

 

Nie powiem, żeby wszystko szło jak z płatka, nieraz rano mam niezłe ataki lęku, czasem w pracy, ale jakoś idę do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

linka, Napewno miałem ciulowatych terapeutów. Z żadnym z nich nie wyobrażam sobie np. wypić kawy po pracy;)

No sorry, ale idę do kolesia i mówie mi w jak wielkim gównie, muszę się babrać, a ten mi jeszcze wytyka, bo dziecinstwo nie tak, bo to, bo tamto, bo sramto. Myślałem, że mu przypierdole. Gdyby te będzwały, miały odrobinę szacunku do kllienta, to przynajmniej raczyły by powiedzieć, że stan się może pogorszyć. Ale gdzie tam. Dokopać kogoś i tak rozjebanego. Skasować stówkę i następny.

Albo jeden dekiel satarał się za wszelką cenę wpoić mi , że to wszystko przez mojego ojca. A ja sie pytam po kiego chuja drązymy ten temat, gdy z ojcem mam teraz relacje3 bardzo dobre i jak to się ma do moich mysli samobójczych? On nie nie nie.

Następny. Byłem na etapie odkłądania wenlafaksyny, ooczywiście jebany pscyhiatra konował kazał mi zejść z dawki 37,5 a 0. Skończyło się to niepowodzeniem, ponieważ miałem bardzo poważne efekty odstawienne. I jaki z tego morał? Jebany trep chciał mnie wysłać do wariatkowa, bo kretyn nigdy nie słyszał, że można odsypywać kuleczki i tak redukować dawkę (dowiedziałem się z tego forum). Na dodatek tego wszytskiego jak poszedłem do pani psycholog i powiedziałem, że się strasznie czuje i mam problem z odstawieniem tego leku,

głupia peezda, powiedziała - idź do MONARU... No ja pierdole.

Z kolejnym rozmowa: pyta się jaki jest sens życia. Mówie mu, żeby być szczęśliwy, realizować się przez pasje, pracę, rodzinę, znajomych.

Spojrzał na mnie jak na debila. I pyta się jeszcze raz, ale jaki jest sens. No to tłumacze mu, że własnie wymienilem. A on- to nie jest sens życia. Mówie, no ja pierdole, może ty masz inne poglądy, ale wsadź sobie je w dupę, nie po to tu jestem by dyskutować na temat mojej innej filizofi życiowej niż ty....

 

Sorry za tyle wulgaryzmów. Ale to oddaje moją irytację i brak zaufania do tej bandy kretynów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam pytanie odnośnie stwierdzeń: "z nerwicą można żyć" i "skoro wiem, że to co się ze mną dzieje to nerwica to ją ignoruję" - mówicie o nerwicy jakby była jakimś ciałem obcym albo jakąś siłą zewnętrzną, która na Was działa.. i że można ja ignorować jak upierdliwego sąsiada..

Ja mam zupełnie inne odczucia - dla mnie nerwicą to ja, przenika całe moje życie - jeśli miałabym ją ignorować musiałabym ignorować całą siebie (w pewnym sensie tak robię, niestety:/), nie wyobrażam sobie, że można jakąś NERWICĘ traktować jak coś osobnego, rozdzielnie ze sobą. Przecież nerwica to jakby wada rozwojowa, "zaburzenie nas samych", powiedzcie jak to można ignorować?

Albo jak można lęki traktować jako coś osobnego? Może nie rozumiem tego, bo mam zaburzenie osobowości - osob. lękliwa i u mnie lęk to rzeczywiście niemal całe moje życie właśnie..

Chyba, że mówią to osoby, u których nerwica to napady objawów somatycznych, pomiędzy którymi jest "normalnie".. Bo ja tak nie mam, u mnie TO przenika mnei 24h i nie mogę sobie przeczekać i iść dalej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kreatka, można ignorować nerwicę. Spróbuj:) Nie zastanawiam się na istotą nerwicy, szkoda na to życia...

Jeśli chodzi o psychoterapię, byłam wcześniej na trzech zanim trafiłam na tę właściwą. Może problem tkwił w tym, że poprzednie terapeutki leczyły tylko objawy (lęk), a nie przyczyny (zaburzenia osobowości).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kreatka, można ignorować nerwicę. Spróbuj:) Nie zastanawiam się na istotą nerwicy, szkoda na to życia...

Jeśli chodzi o psychoterapię, byłam wcześniej na trzech zanim trafiłam na tę właściwą. Może problem tkwił w tym, że poprzednie terapeutki leczyły tylko objawy (lęk), a nie przyczyny (zaburzenia osobowości).

 

Zapętlona z tym leczeniem objawów a nie przyczyn to kurcze ale do mnie dotarło, że to jest racja co mówisz, tzn. zgadzam się.

Ja się zawsze dziwiłam, dlaczego mam tyle wrogów, przecież jestem taka miła dla wszystkich, zawsze przyjazna....hmmm...po terapii no tak sobie dostrzegłam że wcale taka uprzejma to ja nie byłam, stosowałam ironię, sarkazm na każdym kroku,,,tyle że ja tego nie widziałam. I tak się dziwowałam że nie mam przyjaciół, przecież jestem taka dobra...naprawdę tak myślałam. I jako podstawę pójścia do terapeuty podałam, że nie potrafię nawiązywać trwałych relacji z ludźmi, trwałych więzi. I faktycznie mój terapeuta leczył przyczyny a nie gmatwał się w lęku. Dał mi być sobą na terapii, później dopiero wyciągnął wnioski chyba z czego mam ten lęk i pomału krokami dołował mnie że wcale nie jestem taka nieomylna, najmądrzejsza, miałam spojrzeć na siebie obiektywnie, nie narcystycznie.

 

Tak jak mówiłam ludziom wszystko prosto w oczy, nie mówię że teraz się z tym duszę, ale wszystkiego nie wolno mówić bo to razi, boli. Hmmm... rok temu stwierdziłabym a co w tym złego? że się powie prawdę.

Jeślibyś mogła Zapętlona napisać mi jakie jest/było Twoje zaburzenie osobowości, dokładnie sytuacja konkret...chciałabym porównać, a i czy Tobie powiedziano że masz takie i takie zaburzenie osobowości?diagnozę...proszę Cię o jakąś informację zwrotną :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapętlona,

 

To czy ktoś może normalnie żyć z nerwicą zależą od jeszcze innych różnych czynników. Bo może poza nerwicą masz różne inne zalety których inna osoba może nie mieć, albo nie masz wad które inna osoba może mieć. Na takie rzeczy jak praca, rodzina, życie towarzyskie wpływa nie tylko sama nerwica. Chodzi mi o to żeby nie uogólniać, bo to że masz normalne życie nie jest gwarancją dla innej osoby że ona też będzie miała normalne życie. Nadzieją tak, ale nie gwarancją. W każdym razie spróbować i zrobić dużo(np pójść na terapię) by mieć takie życie warto. Nie ma co się przedwcześnie poddawać.

 

WujekDobraRada trzeba przyznać, że faktycznie trafiłeś na imbecyli, wniosek z tego że w psychiatrii i w psychologii podobnie jak w innych zawodach są partacze i fachowcy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A możecie napisać jak u Was wygląda/-ła terapia szerzej trochę? I w jakiej metodzie?

 

Ja mam za sobą terapię grupową (3 m-ce) i 9 m-cy indywidualnej psychodynamicznej. No i własnie ta terapia jest nastawiona na szukanie przyczyn, z czym że od początku mam wątpliwości co do tego, jak ta terapia wygląda i dziwnie się na niej czuję - bo terapeutka prawie nic mi nie mówi, do wszystkiego muszę dochodzić sama i zastanawiam się czy podobnych "efektów" nie osiągnęłabym robiąc to samo w domu, skoro i tak ja wszystko robię, a ona tylko słucha moich przemyśleń, spostrzeżeń.

Macie jakieś doświadczenia z tego typu terapią?

 

trek:

Zgadzam się z Tobą, ważne też jest ogólna sytuacja życiowa, w momencie kiedy nerwica się pojawi (ja akurat mam ja "od zawsze" ale większość dopada "nagle") i czy ma się kogoś bliskiego przede wszystkim, czy ma się jakieś wsparcie, jeśli tak to dużo łatwiej jest przejść przez to. I wiele innych czynników.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A możecie napisać jak u Was wygląda/-ła terapia szerzej trochę? I w jakiej metodzie?

 

Ja mam za sobą terapię grupową (3 m-ce) i 9 m-cy indywidualnej psychodynamicznej. No i własnie ta terapia jest nastawiona na szukanie przyczyn, z czym że od początku mam wątpliwości co do tego, jak ta terapia wygląda i dziwnie się na niej czuję - bo terapeutka prawie nic mi nie mówi, do wszystkiego muszę dochodzić sama i zastanawiam się czy podobnych "efektów" nie osiągnęłabym robiąc to samo w domu, skoro i tak ja wszystko robię, a ona tylko słucha moich przemyśleń, spostrzeżeń.

Macie jakieś doświadczenia z tego typu terapią?

 

trek:

Zgadzam się z Tobą, ważne też jest ogólna sytuacja życiowa, w momencie kiedy nerwica się pojawi (ja akurat mam ja "od zawsze" ale większość dopada "nagle") i czy ma się kogoś bliskiego przede wszystkim, czy ma się jakieś wsparcie, jeśli tak to dużo łatwiej jest przejść przez to. I wiele innych czynników.

 

kreatka

hej, miałam jak Ty do wszystkiego dochodziłam sama na terapii, bardzo mnie to irytowało, nawet mówiłam głośno że to mnie bardzo wkurza, jak zapytałam w jakim nurcie terapia jest prowadzona to zapytano mnie :a do czego to Pani jest potrzebne? i nadal nie uzyskałam odpowiedzi na te pytanie, nawet nie wiem jakie mam zaburzenia czy mam, na co cierpie , a niech im będzie machnęłam na to ręką. Ale sama w domu to wątpię że można się zanalizować, chyba można się bardziej znerwicować i w to wkręcić. Nie polecam analizy domowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Do czego to pani potrzebne?" - co za durne pytanie. No kurde przecież to są rzeczy które chce się wiedzieć. Oni mają psi obowiązek poinformować pacjenta na temat jego leczenia i diagnozy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Da się z nerwicą żyć, ale nie jest to życie w pełni zadawalające. I jak trwa to już jakiś czas to człowiek ma dość i chciałby wreszcie żyć całkowicie bez lęków i w pełni się cieszyć a nie wegetować tylko i mówić, że przecież sobie radze. Ja kiedyś też myślałam, że jak sobie zacznę radzić to będzie już super, ale samo radzenie to jeszcze za mało ( a osiągnęłam w nerwicy naprawdę sporo). Chciałabym wreszcie poczuć, że żyje, cieszyć się każdym dniem, wstawać i już myśleć co zrobię z każdą sekundą mojego życia. Odnaleźć siebie, swoje pasje, zainteresowania- tego narazie nie potrafię zrobić i z tym jest mi ciężko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poczatkujaca:

A od jak dawna uczestniczysz w tej terapii i czy czujesz jakieś efekty?

Też bym się wkurzała jakby mi nie postawiono konkretnej diagnozy i wkurzam się

kiedy terapeutka nie odpowiada na moje pytania, a mówi tylko "a jak Pani myśli?" - i mówię o tym, że mnie to wkurza, że to frustrujące. Ale jak czytałam o tej metodzie to wprost piszą, ze ten rodzaj terapii z założenia jest frustrujący..

może to działa na zasadzie "co mnie nie zabije, umocni mnie" - jak człowiek przetrwa terapię to i nerwicę będzie umiał pokonać..;)

 

zapętlona:

Mogłabyś napisać jak u Ciebie wyglądała terapia, ta która okazała się skuteczna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na terapię chodzę pół roku, ale nie jest to moja pierwsza terapia. Nadal na nią chodzę. Lęki odeszły, ale nadal leczę zaburzenie osobowości zależnej z elementami unikającej. Terapia polega na rozszerzaniu horyzontów - patrzeniu na problemy z innej perspektywy. Ale zanim zaczęłam leczenie, sama zrobiłam ważny krok - wyprowadziłam się na dobre od autorytarnej matki. Poza tym mam zdecydowanie więcej obowiązków i mniej czasu na rozmyślanie.

 

Chciałam Wam pokazać na własnym przykładzie, że mając nerwicę można w miarę normalnie żyć - założyć rodzinę, pracować itp.

Przypomniało mi się ważne zalecenie z terapii: ignorować lęk, wychodzić z domu, robić inne rzeczy wywołujące lęk starając się o nim nie myśleć.

Trzeba też zwalczyć "lęk przed lękiem", bo to później nakręca nerwicę.

 

Z tego, co pamiętam, nie każda nerwica jest skutkiem zaburzeń osobowości. Może to np. być rezultat traumatycznego wydarzenia. Ale to już pewnie wiecie:) Moje poprzednie terapeutki szukały takiego zdarzenia na siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapętlona

to w sumie mam podobną sytuację, jak Ty na początku, bo mnie też trzyma w tym więzieniu emocjonalnym fakt mieszkania z rodzicami, którzy są własnie autorytarni i kontrolujący (i wiele jeszcze innych fajnych rzeczy). Kiedy byłam na studiach daleko od domu - było zdecydowanie lepiej, potem byłam zmuszona wrócić i wpadłam w taką emocjonalną czarną dziurę, nie umiem się teraz stąd wydostać.

 

 

Ale generalnie nadal nie rozumiem kwestii ignorowania lęków i mam wrażenie, że w moim przypadku to niemożliwe, bo zbyt mocno ten lęk przenika całą mnie, jest on dla mnie zbyt podstawowy, określa mnie, bo żyję z nim od początku.

Ale mam nadzieję, że może dojdę w terapii do takiego momentu, kiedy będę to umiała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×