Skocz do zawartości
Nerwica.com

walka z wiatrakami- moja historia związana z nerwicą natręct


larisa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich!

Znalazłam dzisiaj forum, poczytałam trochę i postanowiłam się zarejestrować, a w ramach autoterapii, która dopiero raczkuje napisać coś o sobie:

Mam 24 lata, ciężko powiedzieć od kiedy zaczęła się u mnie nerwica... już w dzieciństwie pamiętam jak mówiłam kuzynowi, że ręce trzeba zawsze myć dwa razy... ale nie zawsze było tak źle jak teraz. Generalnie boję się brudu, bakterii i wirusów - tzn chorób. A szczególnie w ostatnich latach strasznie boję się zarażenia wirusem hiv. Faktycznie kiedyś może i miałam uzasadnione obawy - miałam kilku partnerów, nie z każdym używałam prezerwatywy, co oczywiście było mega głupotą z mojej strony. Owszem nie byli to przypadkowi partnerzy, znałam tych mężczyzn, z niektórymi byłam dłużej, ale oczywiście nic nie wiedziałam o ich tak zwanym statusie serologicznym. Z jednej strony bałam się ogromnie, że mogę mieć hiv, ale jeszcze bardziej bałam się zrobić test - to trwało praktycznie dwa lata...

Aż w końcu zrobiłam test - ku mojemu wielkiemu szczęściu wynik był ujemny i jestem zdrowa. Cała sytuacja nauczyła mnie wiele - mam stałego partnera, zabezpieczam się podwójnie - hormony+gumka. Ale mimo tego nadal czuję ogromny strach przed zarazeniem.

Owszem, znam drogi przenoszenia wirusa, ale moja głowa po tym dwuletnim stresie wytwarza scenariusze prawdopodobnego zarazenia:

jade autobusem, dotkne poreczy, przyloze reke do ust na ktorych beda drobne ranki i sie zaraze... jak widze ze ekspedientka w sklepie ma zadrapanie na rece to szoruje dokladnie produkty ktore kupilam i ona dotykala bo moge sie zarazic... kiedy ktos znajomy ma chociazby otarcie, zaczerwienienie, mala ranke ide sie wyszorowac... mieszka ze wspollokatorka wiec wszystko jest zrodlm potencjalnego zarazenia - od wanny, przez deske sedesowa po kurki od kranu... na dodatek wszedzie widze krew - na poreczach, siedzeniach, klamkach, chodniku drzwach itp.

po 1000 razy analizuje czy aby na pewno nie moglam sie zarazic...

robilam nawet ponowny test na hiv i cala ta sytuacja spowodowala u mnie taki stres, ze przez 5 dni jadlam 1 jogurt dziennie i caly czas plakalam...

przypominam sobie czasem sytuacje sprzed kilku miesiecy i wpadam w panike - dzis rano np przypomnialam sobie ze 2 miesiace temu kolega skaleczyl sie na moich urodzinach i leciała mu krew, a potem wyjmowal lod z zamrazarki wiec wyrzucilam wszystkie produkty z zamrazarki i przymierzam sie do rozmrozenia lodowki i umycia jej dokladnie, bo wirusy przeciez moga prztrwac w zamrozeniu, a kolega lubi zmieniac partnerki, wiec jesli zabrudzonym odrobina krwi palcem dotknal szuflady w zamrazarce z jedzeniem to na pewno jak zjem mrozony szpinak wyjety z lodowki to zaraze sie....

wiem ze moje mysli sa irracjonalne... wiem ze mycie rak po 300razy dziennie i lazenie po calym domu i czyszczenie wszystkiego spirytysem salicylowym albo plynem do szyb z alkoholem jest makabra.... ale potok mysli i skojarzen, drog zarazenia jaki mam w glowie jest nie do powstrzymania.

a kiedy mam jakas ranke na palcu, sama sie skalecze.... wiem, ze powinnam isc do lekarza, doskonale sobie z tego zdaje sprawe... wiem ze jestem na skraju zalamania, ze wykonczy wkrotce siebie i blskich.... ale nie umiem przekoanc sie do wizyty u lekarza...nie mam najlepszego zdania o polskich psychologach, rzadko mozna trafic na dobrego... poza tym nie wiem gdzie sie udac.... boje sie ze epizod leczenia psychologicznego czy psychiatrycznego moze mi w przyszlosci zaszkodzic... nie wiem jak moj facet psychocznie zniesie to ze jego dziewczyna bedzie brala jakies dziwne leki i chodzila do psychologa/psychiatry/psychoterapeuty... boje sie tych lekow, a lektura forum mnie dodatkowo zniechecila, bo spora czesc z was pisze ze nie pomagaja/slabo pomagaja itp...

staram sie racjonalnie sobie wytlumaczyc, ze hivem nie zaraze sie od tak sobie, ze musialaby dotac sie kropla swiezej zarazonej krwi do mojej otwartej rany... ale racjonalnosc i logika nie pomagaja... poki co stara sie psychicznie przekonac do pojscia do lekarza, ale nie jest to latwe... a pojscie tam bez przekonania chyba tez mija ise z celem....

znalazlam poradnik jakiegos polskiego fachowca do autoteriapii... staram sie troche stosowac do niego... na razie planuje zjesc szpinak z tych zapasow z zamrazarki, ktorych jeszcze nie wyrzucilam... umlam opakowanie, czekam az sie rozmrozi, usaze i przemoge sie i zjem...

w ty poradniku pisze zeby starac sie przetrzymac natretne mysli... kiedy czujesz ogromna potrzebe umycia rak starac sie ich nie umyc... a po pewnym czasie, jak pisze poradnik, faktycznie zorientujez sie ze mimo nie umycia rak nie uarles swiat sie nie zawalil itp... tylko ze nie stwierdze czy sie zarazilam hiv czy nie mmo ze nie umyje rakklamki/opakowania itp.... bo sama tego sprawdze, a test.... ehhhhh

uznalam, ze musze tu cos opisac z moejj historii, bo moze to mi cos da... moze widzac pewne rzeczy w slowie pisanym zobacze ich totalna absurdalnosc...

codziennie rano budze sie i postanawiam ze dzis juz bedzie dobrze, ze dzis nie bede 'swirowac", ze normalnie przejde przez dzien... ze to co robilam dzien wczesniej bylo absurdalne i nie bylo zadej opcji zebym sie zarazila w tych sytuacjach ktore mialam i uwazalam dzien wczesniej za grozne.... po czym mimowolnie przypominam soebie jakas rzecz z przeszlosci jak zamrazarka dotykana przez swiezo zranionego kolege 2 miesiace temu i mimo braku widocznych sladow krwi w zamrazarce czuje ogromna potrzebe rozmrozenia jej i dokladnego umycia...

albo jestem gdzies, np. w sklepie, na ulicy, na imprezie, mysle sobei ze mam dobry humo i jestem normalna i zycie jest piekne... a tu angle z zza rogu wychodzi zakrwawiony menel, na chodniku sa plamy krwi, albo w lazience w knajpie na drzwiach jest krwawy odcisk palca... i tak wiecznie i w kolko i caly czas mam wrazenie ze mnie sie zawsze takie rzeczy przytrafiaja... ze teraz to juz sie na pewno zaraze i tak w nieskonczonosc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica natręctw dotyczy czego innego (wszystkiego po trochu a przedewszystkim zdrowia moich bliskich i mojego) ale też kiedyś miałem epizod o hiv. I właśnie ten poradnik do niektórych natręctw nie pasuje bo nawet jak przetrzymam natręctwo i świat się nie zawalił to nie mogę tego sprawdzić bo jak się boje o choroby itd to dajcie spokój

 

Niech ktoś wymyśli jakiś lek na tą nerwice natręctw bo już nie mogę, to jest choroba mózgu i tyle.

 

Też sobie wmawiam, że od dziś przestaję z natręctwami, lękami i stresem, ale to zawsze do następnego natręctwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie, jesli chodzi o choroby smiertelne i to takie które rozwijają się z czasem lub samemu nie można wyryć to jest szczególnie trudno... tym bardziej że lęk nie ma postaci spersonalizowanej, to jet malutki wirus/bakteria/ cząsteczka i człowiek właśnie czegoś tak maleńkiego i ulotnego się boi... staram się jak ognia unikać wszystkich sytuacji w których mogłabym się zarazić, ale one dopadają mnie w najmniej odowiednim i najmniej spodziewanym momencie... mam zasadę, że nie piję po nikim, nie biorę "gryza" itp. wiem, że przez ślinę się nie zarażę, ale zawsze ta myśl, że może krwawiły komuś dziąśła itp...

 

staram się myśleć pozytywnie i budzić się z myślą, że dziś będzie ten pierwszy dzień którym nie będę miała napadu lęku... ale jest cholernie ciężko....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a jaka jest twoja historia? nn? jak dlugo i czego dotyczy

 

właśnie moment przed snem jest najgorszy... bo chcę się wyciszyć a tu 1000 mysli na sekunde, analiza krok po kroku... a może... a może jednak nie.... dzisiaj się straszliwie starałm i praktycznie cały dzień było dobrze... byłam u mojego chłopaka na rodzinnej imprezie, a nie mogłam wywinąć żadnego numeru czy choćby jednym gestem się zdradzić, bo ostatnio mocno świrowałam i nerwy mojego afceta są napiętę do granic możliwości... wiem, że jak zrobię jeden zły ruch to on w końcu tego nie wytrzyma i pęknie, a kocham go bardzo i ogromnie ma na nim zależy....

i cały dzień było ok, aczkolwiek kosztowało mnie to wiele... najpierw wizyta w kwiaciarni - kwiaciarka brudne łapska, oczywiście zapewne też poranione... kupiłam różę dla solenizantki - sistry chlopaka i na pewno ta kwiaciarka ma poranione ręce... ale przezylam.... potem nowi ludzie - babcie, ciocie, chlopak siostry...chlopak siostry jakies zadrapania na rece, a reke na przywitanie podac trzeba masakra.... potem ciotka z siarczysta wymowa, siedziala kolo mnie i plula mi co chwile na reke.... ale i to przezylam.... zacisnelam zeby, bylam tylko 5 razy umyc rece - generalnie bylo mega dobrze!

i chyba juz z ych staran i newrwow jak wrocilam do domu to nerwy puscily.... poszlam sie mysc i na wannie slady po pascie do zebow, a jest u mnie mama mojej wspollokatorki...i pewnie ona zostawila... i nie wiedzialam czy nie dotknelam tegoprzypadkiem recznikiem... a potem dotykalam tego recznika i smarowalam nos kremem, a mam nos podrazniony bo mam katar.... i etraz siedze i mysle i mam myslowe.... i rozkminiam na 300 sposobow.... i wiem ze jak ten nos zdezynfekuje to bedzie szczypac,poza tym t bylo pare minut temu....

i stara sie tym msylom powiedziec "spie***" ale ajkos nie chca odejsc....dlatego weszlam na forum...moze to mnie jakos uspokoi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ważne jest by zdawać sobie sprawę skąd w ogóle wziął się cały problem, co go spowodowało. Następnie należy sobie uświadomić że nerwice natręctw może spowodować każde skojarzenie z przykrą sytuacją, czy to muzyka, jakieś przedmioty lub sam zapach. Te właśnie drobiazgi mogą podświadomie na Ciebie wpływać i wywoływać negatywne reakcje. Zacznij od tego by możliwie wszystkie negatywne skojarzenia zaczepić na nową w pozytywny sposób. Np. gdy robisz cos fajnego to puść sobie muzykę która wtedy Ci towarzyszyła to spowoduje że nie będzie negatywnych skojarzeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie jako doświadczony anankasta muszę z przykrością stwierdzić że walka z tym cholerstwem jest strasznie ciężka i tak naprawdę wymaga bardzo dużej motywacji, dobrej terapii, dłygotrwałego brania leków i silnego samozaparcia. Oraz totalnej zmiany myślenia i sposobu funkcjonowania

 

A skąd się to bierze - według mnie głownie z dzieciństwa, sposobu wychowania oraz tego jak ono nas ukształtowało i jakie przyjeliśmy wzorce i priorytety. Przy czym to nie jest tak że rodzina od razu jest patologiczna - u mnie w rodzinie nikt specjalnie nie pije i nie pił( w każdym razie nie więcej niż inni), nie było przemocy fizycznej, rodzice się nie rozwiedli ani nie byłem molestowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postanowiłam iść do lekarza, jest ze mną coraz gorzej, wiec chyba to jedyna możliwa decyzja... mam juz problemy z codziennym zwyklym funkcjonowaniem typu wyjscie na zakupy itp, nic nie jem, mam napady leku - ogolnie makabra ;-/ jutro pierwsza wizyta u lekarza specjalisty, a wiec trzymajcie mocno kciuki za mnie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

larisa obawa przed zarażeniem . Leczyłam się na to pięć lat z tym ,że nerwica to takie zaburzenie ,że przesuwa się cały czas na nowe rejony. I teraz też mam natręctwa ale juz innego rodzaju.

Wcześniej to tak się myłam i panicznie bałam zarazków ,że cały dzień spędzałam w łazience. Brzmi nieprawdopodobnie ale to prawda. :cry:

Niepojęte było dla mnie siąśc przed komputerem czy wyjść gdzieś .Mieć kontakt z człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×