Skocz do zawartości
Nerwica.com

Napad lęku. Nietypowo: u mechanika samochodowego.


Alter-Super-Ego

Rekomendowane odpowiedzi

Skopiowałem cały post z mojego blogu, mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Pytanie do fachowców od leku ;)

 

------------------------------------------------------------------------------------------------

 

- Mechanik jest doskonały, tylko niech Pan się nie wystraszy jego warsztatu.

- Nie ma problemu. Nie jestem strachliwy.

 

Pojechałem na obrzeża miasta, w ciemne, mgliste okolice elektrociepłowni nad rzeką. Nie zwracałem uwagi na otoczenie, skupiony odgłosami konającego silnika. Żeby tylko dojechać, jeszcze ten kawałeczek, jeszcze troszkę… W końcu dotarłem na miejsce (kochany samochodzik) i po raz pierwszy się rozejrzałem. Adres się zgadzał ale nigdzie nie widziałem warsztatu. Obok podjazdu stał dom sklejony z kilku technologii budowlanych „upstrzony” drzwiami (zdecydowanie wyjściowymi) i oknem. W trawie nieopodal dogorywał leciwy Opel Calibra. Silniejsze pędy pokonały już blachy maski. Dalej stała resztka szkieletu po foliaku. Zaczęło się robić ciemno.

 

- OK. Nie tracimy inicjatywy.

 

Zgrzytnęła piła mechaniczna i włosy na plecach stanęły mi dęba. Zrobiło mi się bardzo ciepło, zbroja pobrązowiała, no ale dzięki temu namierzyłem … garaż… choć może bardziej szopę. Szopa miała wrota… Sekunda zawahania… zastukałem zdecydowanie, pięścią, w rytmie sugerującym, że we wrota wali chłop a nie jakiś tam … łorewer.

 

Znacie jakieś ciemne, ponure obrazy mistrzów malarstwa holenderskiego? Wyrzućmy resztkę koloru, przyciemnijmy, a na ścianach z cegły powieśmy rury ociekające ropą. Nad leżącą na podłodze żarówką pochylały się dwie twarze. Jeden z mężczyzn wyłączył silnik piły.

 

Przełknąłem ślinę i wyjaśniłem o co chodzi. Jeden z nich, zwany mechanikiem, o dłoniach pokrytych większą ilością smaru niż w całym moim samochodzie, wybrał się ze mną na krótką przejażdżkę gdzie dowiedziałem się głównie, że komputery diagnostyczne to naciągactwo jednych ignorantów przez drugich. Mechanik, jak się okazało także mój imiennik, nakazał wjazd na kanał. Dziś to już nic nie zrobi, ale jutro zdiagnozuje samochód. Po swojemu, fachowo, a nie po ignorancku. Rozejrzałem się po szopie, w nadziei, że uda mi się dostrzec jakieś narzędzie, którym można byłoby coś zbadać w moim samochodzie. Kombinerki? Rura PCV?

 

- No dobra. Przecież zostałem uprzedzony, że „warsztat” wygląda słabo i mam się nie sugerować. Wszystko mi wynagrodzi geniusz mechanika. No i ta cena. Zostawiam samochód i kluczyki.

 

Po wyjściu z warsztatu poczułem się…

 

1. nieswojo

2. oszukany

3. przecież nikt mnie nie oszukał

4. poczułem niepokój

5. ale dlaczego poczułem niepokój?

6. przecież podjąłem świadomą decyzję

7. ale jaką decyzję!? cymbale, wstawiłeś swój niezbyt tani samochód praktycznie do dziupli.

8. spokojnie, to nie dziupla tylko ubogi mechanik samochodowy

9. A co ty o nim wiesz? Że ma na imię Marian? Jutro już nie będzie twojego samochodu, a na policji zesrają się ze śmiechu, jak im powiesz, że oddałeś volvo do największego żula po tej stronie rzeki.

10. ulegasz stereotypom, uspokój się. Właśnie dlatego masz kłopot z nowymi sytuacjami?

11. jakim stereotypom? Przecież nie podejmowałeś żadnej decyzji, po prostu ktoś nieznajomy polecił ci mechanika. Nie dokonałeś żadnego porównania, bo tak ci było wygodnie.

12. …

 

Postanowiłem zaczekać na autobus. Po piętnastu minutach dotarłem już do 50 punktu dyskusji, szukając w głowie wszelkich sposobów na uspokojenie nerwów. Tętno miałem lekko maratonowe.

 

W końcu postanowiłem zdać się na intuicję. Na intuicję, która krzyczała, że wszystko jest nie tak jak trzeba. To znaczy, że przez wszystkie następne dni, będę się martwił, czy mój samochód nie został dawcą części na allegro, a jeśli nie, czy ten … mechanik, da radę poskręcać w działającą całość silnik ze zmiennymi fazami rozrządu i … nieważne. Nie chcę się martwić. Gdybym był teraz w samochodzie, odjechałbym w te pędy. Wróciłem zatem do szopy i możliwie jak najgrzeczniej, aby nie urazić dumy bogu ducha winnego mechanika, odebrałem samochód.

 

Co za ulga. W życiu nie czułem się lepiej.

 

Minęło kilka godzin i sytuacja teraz wydaje mi się lekko zabawna, choć mój napad lęku już niekoniecznie. Cieszę się, że podjąłęm taką decyzję i nawet teraz (na spokojnie) nie zmieniłbym jej. Cieszę się też, że udało mi się przeprowadzić tą walkę umysłową z większym niż zazwyczaj udziałem świadomości.

 

I właśnie, pytanie do Was:

 

1. Był to zwykły napad paniki. Mocno przesadzony. Właśnie taki, który nie pozwala doświadczać nowości; lęk, którego źródłem jest przeświadczenie, że świat wokół jest niebezpieczny i nie należy ufać obcym ludziom. Sytuacja pokazuje, jak wielkie pokłady lęku we mnie drzemią i jak dużo mam jeszcze do zrobienia na terapii. Ucieczka od tego lęku to porażka (z punktu widzenia terapii).

 

2. Lęk był uzasadniony i brał się z oceny sytuacji. Możemy odczuwać lęk u dentysty, ale zazwyczaj nikt z nas nie doznaje takiego uczucia u mechanika. Ja w każdym razie nigdy nie bałem się mechaników. Dobrze się stało, że doświadczyłem tego lęku, nazwałem go i postanowiłem, że nie muszę się bać (zwłaszcza za własne pieniądze). Uświadomienie sobie tego pozwoliło podjąć mi niewygodną decyzję i załatwić sprawę tak by zadbać o swoje samopoczucie – sukces (z punktu widzenia terapii).

 

?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, chodzi mi o to, że część z lęków, których doświadczamy, ma swoje "zdrowe, normalne" uzasadnienie. A część lęków to neurotyczna karuzela myśli, która wyrywa się spod kontroli i zaczyna sama kontrolować nasze ciało. Jak je rozróżniać? Jak nie pacyfikować zdrowych odruchów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×