Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczni rodzice.


Nisza

Rekomendowane odpowiedzi

W styczniu i lutym tego roku chodziłam do terapeutki, brałam leki na depresję - ale przerwałam leczenie - nie dałam sobie rady z rodzicami.

Wszyscy, którzy znają moich rodziców, uważają, że są, fajni, normalni - moja matka jest taka "nowoczesna", ojciec dowcipny... Mam własny pokój, w dużym domu z ogrodem, ojciec zabiera mnie na narty, mama kupuje fajne ciuchy. Idealna rodzina.

Od dziecka jestem uważana w rodzinie za bystrą, mądrą, oczytaną. W szkole podstawowej zajmowałam pierwsze miejsca w konkursach literackich, moje wiersze były w tomikach, zdjęcia w gazetach, a w domu chwalili się dyplomami. Co roku miałam świadectwo z wyróżnieniem, byłam zawsze jedną z najlepszych. W każdej klasie miałam tylko jedną czwórkę - z w-fu. Na koniec podstawówki miałam praktycznie same szóstki... Nawet w-f udało mi się wyciągnąć na piątkę. Rodzice i dziadkowie zawsze widzieli we mnie wielkie plany: miałam być lekarzem albo prawnikiem, skończyć studia i sprawić, że będą ze mnie dumni. W podstawówce zainteresowałam się szkoleniem psów - chciałam chodzić na kursy, chciałam zostać behawiorystą. Odpowiedź była prosta: to mi nic w życiu nie da, więc niech lepiej zajmę się nauką. Poszłam do gimnazjum. Rodzice mnie nie wspierali - oni chcieli tylko widzieć dyplomy i dobre oceny. Kiedy szłam do nich z czwórką byli niezadowoleni - stać cię na więcej, na pewno były piątki. Potem już nikt się nie cieszył z moich piątek i szóstek - za każdą tróję były awantury i wyzywanie, że co najwyżej zostanę sprzątaczką. Potem każda kolejna awantura: że nie pomagam, że nie sprzątam. Słyszałam tylko ile mi dali, że powinnam być im wdzięczna ile pieniędzy we mnie wkładają - ciągle słyszałam, że ktoś jest lepszy, że inni są wdzięczni swoim rodzicom i potrafią to docenić. Kiedy urodziła się młodsza siostra nie była już tak zdolna - była bardziej ruchliwa, nie chciała się uczyć mimo wielkich starań rodziców. Rodzice skupili się więc na mnie - powtarzali mi, że jestem leniwa i marnuje swoje zdolności. Jedyne w czym szukałam sobie poratowania był pies. Przez cztery lata sporo osiągnęłam. Ale nie mogłam jeździć na zawody i szkolenia z psem z agresją lękową - o większym zakresie realizowania mojej małej pasji mogłam zapomnieć. Rodzice patrzyli na to krzywo - uważali że marnuje czas, a sąsiedzi mają mnie za wariatkę. Zamknęłam się w sobie, miałam niewielu znajomych.

W grudniu zeszłego roku jako jedyna z całej szkoły przeszłam do następnego etapu olimpiady z j. polskiego. mimo iż miałam same tróje na półrocze. Strasznie się starałam, liczyłam, że jeżeli coś osiągnę kupią mi psa i będę mogła spełniać moje małe marzenia i znaleźć jakieś własne miejsce na świecie. Wszyscy byli ze mnie dumni, stwierdzili że w końcu się poprawiłam. W styczniu zamiast na następnym etapie olimpiady wylądowałam u psychiatry. I wtedy zaczęło się piekło. Do rodziców dotarło jakie mam oceny. Zrozumieli, że przegrałam ICH marzenia. Swoją szansę też przegrałam. Zrezygnowałam z leczenia, bo wiedziałam, że rodzice uważają to za koniec - skoro wylądowałam u psychiatry to już mogą zapomnieć że poprawię szkołę. Na koniec roku wyciągnęłam średnią około czterech. Oni tej poprawy nie widzieli - nie miałam wyróżnienia - nie miałam dyplomów, więc już nie byłam to idealną córeczką z przed lat. Nie dali mi szansy, uznali, że się nie poprawiłam. Na nowy rok szkolny spisali "umowę" - miałam być idealna, mieć "czerwony pasek". Już wiem, że to nie możliwe. Ale zaczęłam myśleć inaczej. Zaczęłam patrzeć na to co osiągnęłam. Z fizyki na koniec roku miałam dwójkę - teraz wychodzi mi piątka - z chemii miałam trzy - teraz wychodzi pięć, z matematyki trzy, teraz cztery, trzy na cztery z geografii,cztery na pięć z biologii.... To ile wywalczyłam przez te miesiące popychana tym marzeniem to naprawdę dużo. Na rodowodowego psa sama zarabiam. Piątki i weekendy spędzam w sklepie spożywczym, żeby zarobić ponad trzy tysiące na psa. Wiem, że nie wyleczy mnie to z problemów, a tym bardziej nie uwolni od rodziców. Ale da mi jakiś sens, coś co mnie podniesie. Nie wiem jak mam przekonać rodziców, co powinnam zrobić, żeby zobaczyli ile osiągnęłam. Nie wiem co zrobić, żeby zobaczyli, że jestem chora i to oni są źródłem tej choroby. Ostatnio jem coraz mniej, słabnę, chudnę - przesypiam całe dnie. Cały czas myślę, że wszystko przegrałam i już nic nie osiągnę. Oni wygrali i udowodnili mi, że do niczego się nie nadaję. Nie umiem z nimi rozmawiać - kiedy mówię im o jakimś problemie natychmiast mi mówią, że mogłam osiągnąć więcej, że powinnam chodzić na korepetycje, ale ja nie mam siły. Krzyczą, że jestem bezczelna, niewdzięczna. Rozumiem, że oni nie dostali się na studia, że nie mieli takiej szansy jak ja, ale ja tego nie chcę, ja po prostu chce być szczęśliwa. Mam nadzieję, że ktoś udzieli mi jakiejś rady. Nie wrócę na terapię, bo rodzice mnie wykończą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NiszaMyślę, że twoi rodzice popadli w pułapkę związaną z nie spełnionymi ambicjami, sami nie skończyli szkoły to teraz chcą żebyś to Ty zrealizowała ich marzenia.

Powiem Ci olej to i nie daj sobie zniszczyć życia, bo jesteś młodą i inteligentną osobą.

Pracuj razem z Terapeutą nad pokonaniem swoich lęków i jak najszybciej się usamodzielnij bo inaczej nie uda Ci się wyjść z tego bagna.

Rodzice na pewno Cię kochają i chcą dla Ciebie jak najlepiej, ale nieświadomie robią Ci krzywdę i mogą doprowadzić Cię do klęski.

Mój brat jako mały dzieciak już w przedszkolu zapowiadał się na zdolnego człowieka, grał w piłkę nożną kochał sport, interesował się historią, astrologią, w szkole w klasie od 1-3 dostawał nagrody od dyrektorki za wyniki w nauce.

Jednak mojemu ojcu to nie wystarczało i cały czas dogadywał mojemu bratu, że jest za niski za chudy, że musi uprawiać też inne sporty nie tylko piłkę, no i wypisał go z piłki nożnej i zapisał na akrobatykę, którą mój brat się nie interesował. Finalnie rzucił sport, z roku na rok uczył się coraz gorzej, aż w końcu w liceum olał szkołę w 2 klasie, dostał nerwicy i depresji i teraz nie ma go w śród nas. Mój kochający tatuś nigdy nie potrafił nas docenić takimi jakimi jesteśmy tylko ciągle nam dogryzał, że wolał by mieć innych synów, inną żonę, że żaluje że nas spłodził i teraz ma gorzej niż miał. Ale tak poza tym To ja mam gorzej niż miałem bo przez jego nadopiekuńczość i toksyczność mam zrytą psychę i kompleksy, a mojego brata już nie ma. Moja Mama zawsze powtarzała Ojcu "obyś nie żałował tego co robisz".

Skończ szkołę zadbaj o wykształcenie znajdź dobrą pracę i zainwestuj w swoją pasję, powolutku bez pośpiechu, a przede wszystkim „Pierdol” swoich rodziców i zdystansuj się do tego co mówią. Rób wszystko w życiu z myślą o Sobie bo to Ty w końcu zostaniesz na tym świecie, i dobrze żebyś była z Siebie zadowolona. Ucz się dla siebie i rozwijaj pasję dla siebie tak żeby to tobie dawało satysfakcje.

Uwierz wiem co mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nisza, masz ładny nick, mimo że smutny.

 

Jesteś naprawdę silną dziewczyną, że udaje Ci się trwać w takiej rodzinie, podziwiam. Ja też miałam spełniać ambicje moich rodziców, ale sobie odpuściłam i oni też dali mi spokój, ale widzę, że twoi są zbyt zapatrzeni na zaszczyty niż na troskę o własną córkę.

Przykro się czyta Twoją historię, ale wiesz co Ci powiem, uważam że jesteś świetna i jeżeli zdecydujesz się pójść na studia i wyjedziesz do innego miasta na pewno sobie poradzisz w życiu. Widać, że jesteś zdeterminowaną dziewczyną. Trzymam kciuki i bardzo się cieszę, że masz życiową pasję :)

 

Przeraziła mnie ta "umowa" - o co w niej chodziło? Jeśli kazali Ci podpisać zobowiązanie o to, że będziesz zdobywała same 5 i 6 to mnie przerazisz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeraziła mnie ta "umowa" - o co w niej chodziło? Jeśli kazali Ci podpisać zobowiązanie o to, że będziesz zdobywała same 5 i 6 to mnie przerazisz...

 

Miałam nie mieć ani jednej trójki i wyróżnienie na koniec. Czyli dla nich takie minimum, bo uważają że i tak już przegrałam całą swoją edukację.

 

Na studia na pewno wyjadę do innego miasta - nie wyobrażam sobie, że mogłabym tak dalej żyć.

Ale póki co zostało mi jeszcze ponad pół roku nauki w gimnazjum i liceum. Z roku na rok jest coraz gorzej. Kiedyś dawali mi tylko szlabany, teraz bez wahania potrafią uderzyć mnie w twarz. Wystarczy, że im podpadnę a dostaje szlaban na wszystko: na wychodzenie, internet, telewizję, słuchanie muzyki, zabierają mi telefon, wystawiają drzwi od pokoju, żeby mieć nade mną pełną kontrolę.

 

Nic mnie tutaj nie trzyma. Wiele różnych rzeczy już robiłam pod wpływem chwili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nisza, Twoi rodzice mnie przerażają. Aż trudno uwierzyć, że tacy rodzice istnieją

Oboje są tacy sami w stosunku do Ciebie, czy może jeden rodzic ulega drugiemu i przejmuje jego metody wychowawcze? Jakim cudem oni dobrali się do pary, ciekawe czy wobec siebie też są tacy wymagający? Twoi rodzice ewidentnie Cię dręczą, jak można traktować tak własne dziecko! No szlag mnie trafia!

 

Nisza, niestety nie wiem jak Ci pomóc, ale proszę byś nie robiła nic głupiego. Pamiętaj, że pewnego dnia wyfruniesz z gniazda i będziesz wolna, nie warto przekreślać nadziei na lepsze jutro, nie rób nic głupiego, dobrze? Z twoich słów widać, że jesteś silna dziewczyną i obyś taka pozostała, nie daj się złamać swoim rodzicom, nie pozwól się upodlić, bądź silna a wyrośniesz na wspaniała kobietę!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wokół mnie wszyscy uważają, że rodzice mają rację, że to taki wiek itp.

 

Matka interesuje się mną w małym stopniu. Jeżeli coś jest nie tak, to uważa że się na nią obraziłam, wiecznie twierdząc że ona nic mi nie zrobiła. W ogóle ze mną nie rozmawia, kiedy siedzę cały dzień w pokoju nie zajrzy ani razu. Raczej ojciec jest władczy, sam jest alkoholikiem i ze mnie chce zrobić idealną.

 

[Dodane po edycji:]

 

Od dwóch dni się nie odzywam, siedzę na górze w swoim pokoju, i staram się ich sprowokować do rozmowy.

Jedynie matka zapytała o co znowu się obraziłam. Odpowiedziałam że o nic. Wyglądało to tak, jakbym to ja ją krzywdziła. Oni chyba nigdy nie zapyta jak się czuję.

Nie wiem w sumie co mam im powiedzieć? Że nigdy nie dawali mi miłości, że nie wszystko da się kupić? Że jestem chora, potrzebuje jakiejś pomocy i już nigdy nie będę taka jak kiedyś? Boje się, że mnie wyśmieją. Że stwierdzą, że skoro pieniądze nie dają mi szczęścia to równie dobrze mogę z wszystkiego zrezygnować. Stwierdzą, jak inne dzieci mają źle, że powinnam pojechać do Afryki i zobaczyć jak tam się żyje. I o czym ja właściwie mam z nimi rozmawiać... :(

 

Ja wcale nie jestem silna. Samookaleczałam się, przestawałam jeść. Ciągle boli mnie głowa, przesypiam całe dnie. Biorę niezliczone ilości leków przeciwbólowych, ciągle jest mi zimno - ostatnio prawie zasłabłam. Biorę żelazo, prawdopodobnie mam anemię. Ciągle myślę, że skoro nie poradziłam sobie teraz to później już na pewno sobie nie poradzę. Nie mam nikogo bliskiego - wcześniej miałam swój własny świat marzeń, który mnie jakoś ratował, ale ile można żyć złudzeniami. Wiem, że nawet jak rodzice pozwolą mi na psa, to zrobią wszystko, byle tylko nic mi się nie udało, zapowiadają to już teraz. Ja już nie mam siły żeby wstać z łóżka i włączyć komputer. Nie wiem, co mnie jeszcze może uratować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem jak Ci pomoc, ale lubie Cie czytac :)

 

Miło mi. Kiedyś miałam nawet spore osiągnięcia w dziedzinie pisania... Jestem bardziej dojrzała od rówieśników, więc zazwyczaj mam inne przemyślenia na dany temat niż normalna nastolatka, więc w grupie jestem uważana za dość specyficzną... przynajmniej nauczyciele mnie za to lubią ;)

 

Mam ochotę wykrzyczeć matce w twarz, dlaczego ona widzi tylko to, co chce widzieć. I chyba to jutro zrobię, dzisiaj nie zajrzała nawet ani razu co robię, czy jeszcze żyję.

Nie wiem co się stanie, ale może w końcu COŚ się stanie. W najgorszym wypadku więcej nie napiszę, bo dostanę szlaban za bycie bezczelną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nisza przypuszczam, że powiedziałaś rodzicom co Ci leży na sercu, bo skoro nic nie napisałaś do tej pory pewnie masz karę... mam nadzieję, że Twoi rodzice się w końcu opamiętają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie powiedziałam.

Powiedziała matce, że będziemy rozmawiać, jak wrócę do domu z pracy.

Po czym powitała mnie w drzwiach, cała szczęśliwa i śmiejąc się mówiła, że jest strasznie ciekawa...

 

Poszłam do siebie, a ona rozchichotana poszła sobie w drugą stronę. Czy to ze mną jest coś nie tak? :(

 

[Dodane po edycji:]

 

Matka uważa, że to ja ją wykończę, że mogłam od razu jej powiedzieć, oczywiście sytuacji by to nie zmieniło. Ja jestem winna tego, że ona ma nerwicę, ja jestem winna tego, że nie jest dobrą matką i to ja jestem winna że żyje. I wykończę całą rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, dopiero dzisiaj przeczytalam Twoj post i mam nadzieje, ze od listopada jeszcze czasami tu zagladasz i przeczytasz moja odpowiedz. Jak to czytam, to jakbym ja sama to pisala, bo podobna sytuacje przezywalam jakis czas temu. Niestety mialam tez podobne pomysly jak Ty, co do zalatwienia sprawy z rodzicami i ze studiami, juz dzis moge Ci powiedziec, ze to nic nie dalo, wpadlam tylko w slepy zaulek a potem stracilam kawalek zycia by sobie wszystko poukladac. Pisze tak haslowo, bo do szczegolow przejde, jesli dasz znac, ze Cie to jeszcze interesuje. Bardzo dobrze Cie rozumie i Twoje reakcje, psychiatra ani prochy nic tu nie pomoga, bo to nie Ty musisz sie zmienic ale rodzice...

Jestes jaknajbardziej normalna, tylko te ciagle sytuacje stresowe w domu... kazdego by wykonczyly, stad ciagla chec do spania, organizm w stresie wytraca mnostwo energii, dlatego wybral droge regeneracji poprzez dlugi sen. Jednakze zycie w permanentnym stresie przez dlugie miesiace moze doprowadzic do totalnego spustoszenia w twoim organizmie, jak i psychice, moga pojawic sie problemy z skoncentracja, z poczuciem wlasnej wartosci, z depresja itd. itd. Rodzicow juz nie zmienisz, wiec poki jeszcze mozesz i chcesz, powinnas stanac na wlasne nogi. Psa poki co nie kupuj, bo przy niestabilnej sytuacji w domu, twoj pies stanie sie nadpobudliwy i tez zacznie miec problemy emocjonalne, wiec i tak nie zawalczysz z nim w zawodach. Ja mam trzy psy i wiem co mowie, znam swietnie ich psychike. Psychika wlasciciela psa odbija sie jak w lustrze w psim sercu. Na dzien dzisiejszy powinnas najpierw podreperowac swoje zszarpane nerwy i zawalczyc o siebie, inaczej pies bedzie cierpal razem z Toba i kolo sie zamknie. Daj znac, czy jeszcze tu zagladasz, to napisze wiecej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×