Skocz do zawartości
Nerwica.com

Natręctwa myśli...


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

te mysli paralizuja mnie w codziennym zyciu...caly czas analizuje swoje mysli/zachowanie czy juz czasem nie postradalem zmyslow? czy osoba ktora przed chwila spotkalem byla prawdziwa czy byla tylko moim wymyslem? czesto zadaje innym pytanie "czy tez widzieli tego czlowieka, czy slyszeli ten odglos".Moze sie wydac smieszne ale naprawde rujnuje zycie...

pozdrawiam i czekam na wypowiedzi innych ktorzy przechodzili przez cos takiego i sobie z tym poradzili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

te mysli paralizuja mnie w codziennym zyciu...caly czas analizuje swoje mysli/zachowanie czy juz czasem nie postradalem zmyslow? czy osoba ktora przed chwila spotkalem byla prawdziwa czy byla tylko moim wymyslem? czesto zadaje innym pytanie "czy tez widzieli tego czlowieka, czy slyszeli ten odglos".Moze sie wydac smieszne ale naprawde rujnuje zycie...

pozdrawiam i czekam na wypowiedzi innych ktorzy przechodzili przez cos takiego i sobie z tym poradzili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia kognitywno-behawioralna opiera się z jednej strony na próbie ukazania choremu dlaczego cierpi na to a na to, głównie przez odwołanie się do procesów poznawczych które mu towarzyszą a są na tyle zautomatyzowane że nie jest się ich świadomym. Uczy się zatem analizować własne myśli, analizować przekonania które mogły doprowadzić do danej patologicznej sytuacji, przekonania które niezmiernie często są w jakiś sposób wynaturzone, przesadzone, zbyt wymagające względem samego siebie; często na dokłądkę pochodzą one z okresu dzieciństwa. Z drugiej strony uczy się jegomość leczony w ten sposób aktywnie przezwyciężać swoje natręctwa, np. przez stopniowe obniżanie poziomu lęku jaki wywołują (coraz to bardziej wymagające wyobrażenia lub zetknięcia z awersyjną sytuacją, poczynając od tylko troszkę przykrej do najbardziej bolesnej) albo też "rzucenie się" w swój neurotyczny strach (np. celowe (!) ubrudzenie swych dłoni - ale to tylko dla nielicznych odważnych :)). Wszystko to po to, aby zyskać świadomosć panowania, zarówno poznawczego jak i w zachowaniu, nad swoimi natręctwami.

Co do niektórych z Waszych wypowiedzi - gdy zaczyna się problem, wierzcie mi, idzcie czym prędzej do psychologa lub psychiatry. Wiem na własnej skórze - im dalej, tym gorzej. Z reguły nie obędzie się bez początkowej terapii farmakologicznej, ale jest ona -jak dla mnie przynajmniej (jestem, o ironio, po psychologii; ale że jestem też po kilku latach cierpień na tym przeklętym podłożu obsesyjno-kompulsywnym, także wiem co mówię)- tylko uzupełnieniem, gdyż główną rolę w nerwicy (zresztą nie tylko) gra zmiana własnych przekonań, a często też pewnych cech osobowości (zmniejszenie wymagań względem siebie, poluźnienie więzów, jakimi się samemu krępuje, np. ciągła praca, ciągły perfekcjonizm, ciągłe nakazy i zasady, których za nic nie można złamać - precz z tym świństwem!). Pomyslcie o tym - nie jesteśmy doskonali i nie musimy być doskonali, nie przywiązujmy zatem aż takiej wagi do własnych obowiązków i konieczności. Nie ma konieczności.

Ja osobiście zażywałem Seronil przez rok (po 3 latach kompletnie bezcelowego, narastającego z czasem męczenia się i zwodzenia, że może samo przejdzie... nie, nie przeszło samo, niestety), poczułem się po nim od razu lepiej (tzn. od razu jak od razu, po kilkunastu dniach) - ale, jak mówię, to terapia własnej osobowości jest kluczem do zdrowia, także na tym się koncentrujcie. Terapia własnych więzów i nieraz bezdusznych wymagań, którymi się katujemy, nawet o tym nie wiedząc :( Pozdrawiam Was wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia kognitywno-behawioralna opiera się z jednej strony na próbie ukazania choremu dlaczego cierpi na to a na to, głównie przez odwołanie się do procesów poznawczych które mu towarzyszą a są na tyle zautomatyzowane że nie jest się ich świadomym. Uczy się zatem analizować własne myśli, analizować przekonania które mogły doprowadzić do danej patologicznej sytuacji, przekonania które niezmiernie często są w jakiś sposób wynaturzone, przesadzone, zbyt wymagające względem samego siebie; często na dokłądkę pochodzą one z okresu dzieciństwa. Z drugiej strony uczy się jegomość leczony w ten sposób aktywnie przezwyciężać swoje natręctwa, np. przez stopniowe obniżanie poziomu lęku jaki wywołują (coraz to bardziej wymagające wyobrażenia lub zetknięcia z awersyjną sytuacją, poczynając od tylko troszkę przykrej do najbardziej bolesnej) albo też "rzucenie się" w swój neurotyczny strach (np. celowe (!) ubrudzenie swych dłoni - ale to tylko dla nielicznych odważnych :)). Wszystko to po to, aby zyskać świadomosć panowania, zarówno poznawczego jak i w zachowaniu, nad swoimi natręctwami.

Co do niektórych z Waszych wypowiedzi - gdy zaczyna się problem, wierzcie mi, idzcie czym prędzej do psychologa lub psychiatry. Wiem na własnej skórze - im dalej, tym gorzej. Z reguły nie obędzie się bez początkowej terapii farmakologicznej, ale jest ona -jak dla mnie przynajmniej (jestem, o ironio, po psychologii; ale że jestem też po kilku latach cierpień na tym przeklętym podłożu obsesyjno-kompulsywnym, także wiem co mówię)- tylko uzupełnieniem, gdyż główną rolę w nerwicy (zresztą nie tylko) gra zmiana własnych przekonań, a często też pewnych cech osobowości (zmniejszenie wymagań względem siebie, poluźnienie więzów, jakimi się samemu krępuje, np. ciągła praca, ciągły perfekcjonizm, ciągłe nakazy i zasady, których za nic nie można złamać - precz z tym świństwem!). Pomyslcie o tym - nie jesteśmy doskonali i nie musimy być doskonali, nie przywiązujmy zatem aż takiej wagi do własnych obowiązków i konieczności. Nie ma konieczności.

Ja osobiście zażywałem Seronil przez rok (po 3 latach kompletnie bezcelowego, narastającego z czasem męczenia się i zwodzenia, że może samo przejdzie... nie, nie przeszło samo, niestety), poczułem się po nim od razu lepiej (tzn. od razu jak od razu, po kilkunastu dniach) - ale, jak mówię, to terapia własnej osobowości jest kluczem do zdrowia, także na tym się koncentrujcie. Terapia własnych więzów i nieraz bezdusznych wymagań, którymi się katujemy, nawet o tym nie wiedząc :( Pozdrawiam Was wszystkich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja najpierw w pierwszej klasie LO zachorowałem na nerwicę wegetatywną niespełna 2 lata później zaobserwowałem u siebie natrętne myśli i objawy nerwicy natręctw. Byłem kilka razy u psychologa ale nie wiele mi pomógł, takie natrętne myśli to prawdziwy koszmar ja przez własne natrętne myśli nawet momentami nie mogę się realizować w swojej pasji jaką jest fotografia....ale to właśnie ta pasja jeszcze trzyma mnie przy dobrej myśli i trochę zajmuje psychikę. Jestem umówiony na wizytę w przyszły czwartek u psychiatry mam wiele powodów aby z tą chorobą wygrać i opuścić własną skorupę lęku, zwłaszcza że jestem już studentem 1 roku stosunków międzynarodowych .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WITAM jestem tu nowa tak jakoś trafiłam na to forum przypadkowo

I naprawdę bym sięniespodziewała że myśli które krążą po mojej głowie

to jest nerwica .Wiedziałm że jest coś nie tak zadawałam sobie pytanie po co mi te zbędne myślenie wsumie o niczym o takich głupotach

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie będe zakładał nowego tematu więc piszę w tym.

Kiedy pisałem ten temat, żadny wiekszy lęk nie chodził po mojej głowie (aż się trochę zdziwiłem :o ). Przeczytajcie:

Dokładnie 2 dni temu w gazecie był artykuł o zboczeńcach (pedofilach) i już wtedy wiedziałem, że to będzie moja następna natrętna myśl. No cóż nie pomyliłem się. Moja aktualna myśl to lęk przed zboczeniem (pedofilią). Lęk ten przeraża mnie do tego stopnia, że gdy o nim pomyśle to odechciewa mi się zyć.

Próbuje sobie tłumaczyć, że to tylko mój wymysł i udaje mi się nawet na krótką chwilę o tym zapomnieć i uspokoić (niestety tylko na krótką). TO I TAK WRACA. :( . ZNOWU JESTEM ZAŁAMANY.

p.s Miał może ktoś taką lub podobną natrętną myśl. :cry::cry:

Ja mam dopiero 19 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hipochondryku, ale w jakim sensie boisz się pedofilii? Boisz się, że Ty możesz zostać pedofilem, że jakiś pedofil może zranić kogoś Tobie bliskiego (lub w ogóle kogoś tam) czy w jakiś inny sposób?

W każdym bądź razie - uszy do góry ;).

 

Davino, kiedyś chyba też nie myślałam, że to w ogóle może być nerwica. Myślałam, że to może być jakieś wyróżnienie, że ktoś mnie sprawdza - ile jestem w stanie zrobić, żeby komuś nie stała się krzywda. Dopiero później zaczęło docierać do mnie, że to choroba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mówisz ze po przeczytaniu artykułu zacząłes miec obawy i wątpliwosci ? Tez tak mam , przeczytam lub zobacze cos strasznego i zrazu nachodzą mnie natręctwa typu : to moze spotkac i ciebie.Oczywiscie to absurd ale

nie tak łatwo jest to sobie uswiadomic

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jedyny sposób na zapanowanie nad NN to poznanie samego siebie (ile razy mogę to powtarzać :D ??...), co pozwoli nam zlokalizować źródło lęków i zapanować nad nim. Wsio ;) I to jest tak naprawdę cel wszystkich psychoterapii. Mnie się udało w 99% bez pomocy lekarza, ale...niesmak zostaje. I ta gorycz w ustach. Chce do domu!...

 

Co do lęków po bodźcowych (np. obejrzę film w tv i od razu dopatruję się w sobie objawów kosmicznej choroby obcych ;) )- no cóż, wg mnie są one odbiciem wewnętrznego niepokoju, podobnie jak same natręctwa. Jest to jednak na tyle kontrowersyjny temat, że wole sie nie wypowiadać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hipochondryku, ja niestety mam podobnie. Tez męczą mnie czasem dewiacyjne mysli. Pojawiły mi sie one ponad rok temu, teraz od poł roku chodze na terapie grupowa i nie sa one juz tak intensywne jak kiedys. Ale było fatalnie. Zaczeło sie od mysli na temat innych chłopaków ( w momencie, kiedy byłam w związku), a pozniej przestałam miec nad czymkolwiek kontrole. Pojawiły mi sie mysli lesbijskie, pedofilskie, mysli, ze mogłabym zrobic komus krzywde. Koszmar. Mogłam pomyslec o sobie najgorsza rzecz i do tej pory nie mam do konca pewnosci, ile w tych myslach jest prawdy, a ile fałszu. Moje mysli dotycza m.in. sfery seksualnej. Wiem, ze one pojawiaja sie po to, by wzbudzac we mnie ogromne poczucie winy.

Ostatnio uswiadomiłam sobie, ze kazda z tych mysli uderza w moje marzenia lub w coś, co było wyznacznikiem mojej wewnętrznej wartości. Mysli o innych mężczyznach(zarówno w sesie fizycznym, jak i psychicznym),spowiadanie sie z nich przed moim chłopakiem, niemoznośc okreslenia moich uczuc względem niego- przyczyniły sie do rozpadu mojego trzyletniego związku. Pozwoliłam, by zniszczyły cos, co było dla mnie bardzo istotne. Mysli o kobietach - uderzyły w sens bycia z mężczyzną. O dzieciach- w moje największe marzenie, jakim było założenie szczęśliwej rodziny. Innej niz ta, w której sie wychowałam. Moja mama jest alkoholiczką. Teraz z perspektywy czasu widze, ze zakorzeniła we mnie ogromne poczucie winy. I ono własnie sie w taki sposób objawia. W samoobwinianiu sie i odcinaniu sobie drogi do szczęścia.

Teraz jest lepiej, cos zaczynam dzieki sobie i terapii rozumiec. Wole myslec, ze to natręctwa, bo swiadomość, ze to mogłaby byc prawda, jest straszna. Własnie dzieki terapii dowiedziałm sie, ze to tylko objawy, a problem tkwi gdzies wewnątrz mnie. Moja terapeutak powiedziała, ze jesli dotrze sie do zródła problemu, wtedy jest duze prawdopodobienstwo, ze problem ustąpi. Zastanawiałes sie moze kiedys, dlaczego akurat takiej sfery dotycza Twoje mysli? Uczestniczyłes w jakiej terapii? Pozdrawiam Cie ciepło i zycze duzo energii:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, zawsze jest tak, że pozostaje choćby ziarnko niepewności co do tego, na jakim podłożu te myśli są. To normalka ;) ja, chociażby, po obejrzeniu na National G. programu o Apokalipsie wg. Św. Jana (który to wg autorów nie był tym właśnie ewangelistą) zacząłem poszukiwać w sobie 'objawów' bycia antychrystem...Boże, broń! „I cry, when angels deserv to die!”

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie będe zakładał nowego tematu więc piszę w tym.

Kiedy pisałem ten temat, żadny wiekszy lęk nie chodził po mojej głowie (aż się trochę zdziwiłem Surprised ). Przeczytajcie:

Dokładnie 2 dni temu w gazecie był artykuł o zboczeńcach (pedofilach) i już wtedy wiedziałem, że to będzie moja następna natrętna myśl. No cóż nie pomyliłem się. Moja aktualna myśl to lęk przed zboczeniem (pedofilią). Lęk ten przeraża mnie do tego stopnia, że gdy o nim pomyśle to odechciewa mi się zyć.

Próbuje sobie tłumaczyć, że to tylko mój wymysł i udaje mi się nawet na krótką chwilę o tym zapomnieć i uspokoić (niestety tylko na krótką). TO I TAK WRACA. Sad . ZNOWU JESTEM ZAŁAMANY.

p.s Miał może ktoś taką lub podobną natrętną myśl. Crying or Very sad Crying or Very sad

Ja mam dopiero 19 lat.

 

Hehe, ja byłem już pedofilem, który pokonał 10 odmian raka, ostatanim hitem jest chłoniak. Siedziałem w internecie i czytałem, a te artykuły nie są niestety przystosowane do potrzeb ludzi z NN :mrgreen: Dopiero kilka miesięcy temu trafiłem na artykuły o nerwicy natręctw i mnie olśniło. Zwalczę tylko tego ostatniego nowotwora i idę się leczyć z jedynej prawdziwej choroby, którą mam. Inaczej nigdy nie spełnię swoich życiowych planów, a żądza sukcesu w moim przypadku jest większa niż presja natrętnych myśli. Małymi kroczkami zacznijcie realizować swoje życiowe cele, mi pierwsze spełnione plany bardzo, bardzo pomogły. Na początek te najmniejsze- podróż do miejsca, które chcieliście zobaczyć itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc po raz kolejny pisze ze jestem tu nowy... włąsnie sie powinienem uczyc ale NN zmusiło mnie od jakiegosz szukania uspokojenia w necie

 

odnosnie moich natręctw to jestem w posiadaniu

 

-leku przed zwariowaniem...czasem jak mnie dreczą n. mysli, to po jakims czasem zaplatuje mi sie tyle wątków ze dochodze do wniosku ze zupełnie sobie nie radze i wtedy zaczynam sie bac ze przyszłosc szykuje dla mnie zamkniętą placówke

 

-leku przed byciem/postepowianiem nie fair... to jest dosc paraliżujace np. zdazyło sie ze czasem jakis znajomy wezmie sobie z baru kufel na pamiątke... i ja jak to widze doznaje ataku leku i od razu odczuwam jakiegos rodzaju wine...i musze sie chwile uspokajac zanim dojde do wniosku ze ja nic nie zrobiłem...

Bywa ze czasem jak pomysle ze miałbym cos zrobic a uswiadome sobie ze to jest w jakis sposób nie w porzadku tez czuje sie od razu winny

 

Staram sie to zwalczyc ale jest troszku cieżko... najsmieszniejsze jest to ze mam 22 lata i swiadomosc ze ludzie w tym wieku juz powinni doskonale rozrozniac granice i wiedziec ze czasem je trzeba nagiąc...

a mnie nawet najmniejsze nagiecie przysparza nieprzyjemnych emocji

 

I wowczas swiadomosc ze inni sobie doskonale radzą i nie maja takich problemów dodatkowo pograza...

 

wkurzające strasznie

 

 

pomimo tego starm sie byc wyluzowany i maskowac swoją chorobe...

ale trzeba sie troszku wysilic zeby utrzymac pozycje zabawowego chłopa, ktorą chyba posiadam :smile:

 

PS sorki za błedy ale mam koslawe palce... nawet nie straszcie ze to kolejny z objawów

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam głupie myśli: między innymi strach przed brudem, innymi ludźmi, boję się czerwonych pudełek po butach, i podrzucanych talerzy. Ale najbardziej mnie martwi to co ostatnio odkryłem. Mianowicie to że potrafię wzbudzić u siebie chorobę. Jakąkolwiek. Ostatnio nie chciało mi się iść do szkoły (tak jak pisałem w innym temacie nie jestem tam lubiany) więc "wmówiłem" sobie grypę. Chorowałem przez dwa dni, kiedy stało się to uciążliwe, nagle wyzdrowiałem. Może to tylko zbieg okoliczności, ale z mojej perspektywy wyglądało to tak jakbym umiał zachorować i wyzdrowieć w przeciągu 5 minut. Co to jest, czy to częste?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To poprostu siła sugestii. Ja też tak mam. Czasami wystarczy, że pomyślę o bólu głowy i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ból się pojawia. Może jest realny, może nie, ale ja go czuje. Dlaczego uważasz, że nie jesteś lubiany w szkole?

 

[ Dodano: Pią Lis 17, 2006 10:17 pm ]

Może tylko wydaje ci się, że ludzie się z ciebie śmieją. Wiesz, może to nie jest złośliwe. Wszyscy śmieją się z detektywa Monka, ale każdy go lubi. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie, nie. W szkole mnie nie lubią bo mam nerwicę natręctw i się jąkam, nikomu o mojej sugestii mnie mówiłem, nieczęsto się zwierzam. To był przykład, nie chciało mi się iść do szkoły, więc byłem chory.

 

To jest zdecydowanie złośliwe, niekoniecznie się śmieją raczej szydzą. To nie jest przyjemne kiedy próbuję coś powiedzieć, i nie mogę. Wtedy zaczynają mnie wyzywać od nienormalnego jąkały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olewaj ich wszystkich równym sikiem! Pomysl sobie, że to własnie ty jestes wyjatkowy, a cala reszta to banda glupkow, ktorzy szydza, bo chca tym ukryc cala mase swoich kompleksow i wad. Jestesmy troszke inni , niz wiekszosc ludzi, ale wcale nie gorsi! Jestesmy wyjatkowi!!!!!!! Pamietaj o tym i daj sie dolowac komus, kto nie zasluguje na twoja przyjazn i uwage. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×