Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witajcie koleżanki i koledzy


Bartolomeo

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim. Czytam to forum już od jakiegoś czasu i postanowiłem się przyłączyć. Skoro tu przybyłem, to pewnie coś mi dolega, pomyślicie. No i tak w istocie jest. Lekarza odwiedzę najwcześniej w przyszłym tygodniu, ale już dziś chyba mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że cierpię na depresję.

 

Mam 20 lat, studiuję w Warszawie na uczelni technicznej; chociaż "studiowanie" to chyba za mocno powiedziane - raczej udaje mi się "prześlizgnąć" niż się czegoś nauczyć... sam się sobie dziwię, jak ja zaliczam te przedmioty, skoro zupełnie nie panuję nad swoimi myślami, i nie potrafię się skupić na niczym innym tylko wszechogarniającej mnie beznadziei i rozpaczy. Sam dokładnie nie wiem, jak się to wszystko zaczęło... jak patrzę na swoją przeszłość, czuję wstyd, bo zdaję sobie sprawę z tego że są ludzie cierpiący z bardziej sensownych powodów. Często zadaję sobie pytanie, czy w ogóle mam PRAWO do tego, żeby cierpieć...?

 

Jestem słabym człowiekiem. Beznadziejnie słabym. Dzień w dzień toczę bitwy sam ze sobą, nie mając pojęcia, po co...i często przegrywam. Z natłokiem przykrych myśli i uporczywym bólem głowy. Każdego dnia boję się, że zwariuję, że to już niedługo, kiedy coś we mnie pęknie i zrobię komuś krzywdę. Czuję paraliż, ledwo się ruszam z łóżka. Nie jestem zdolny do niczego. Nic nie sprawia przyjemności, co najwyżej zżera czas, dając chwilową ucieczkę od beznadziei. Nic nie ma sensu ani wartości. Vanitas vanitatum, et omnia vanitas. Bolesna pustka, ból, i klosz oddzielający mnie od ludzi, u których chciałbym poszukać pomocy, ale jestem pewien, że niezrozumieją i nawet jeśliby chcieli, to nie będą w stanie pomóc. Jestem w tym wszystkim sam... Nie mam przyjaciół, nigdy ich nie miałem.

 

Miałem 20 lat by nauczyć się podstaw życia, wyrobić osobowość, siebie.

 

Nie udało się. Jestem rozpapranym, rozlazłym gównem, bezużytecznym i bezwartościowym. Zlepkiem nieudolnie odgrywanych ról, zbiorem masek, wśród których zatraciłem zupełnie tą unikalną cząstkę siebie. Błąkam się po ludziach, z nadzieją na przełamanie, nawiązanie więzi...bezskutecznie. Urodziłem się zbyt smutny, żeby mieć przyjaciół. Czuję się obco wobec samego siebie, istoty której całym sercem nienawidzę.

 

Oto ja, w całej okazałości. Chyba pora zejść ze sceny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strasznie dramatycznie jak na pierwszy post..Chyba trzeba zacząć od tego że jesteś chory a to zmienia myślenie i nastawienie do siebie. Ja choruję od 10lat ale dopiero w sierpniu tego roku "pozwoliłam sobie" na to aby wreszcie zrozumieć że to choroba a nie lenistwo czy zła wola.Zaczęłam się leczyć u psychiatry a od miesiąca chodzę na psychoterapię indywidualną. I powiem Ci że myślę już o sobie w kategoriach człowieka a nie niczego a to już jakiś postęp ;) Przyjaciół znajdziesz jak sam się ze sobą zakumplujesz ;)

Jednym słowem witaj i zostań na dłużej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie Drodzy Forumowicze !

 

Nazywam się Kacper mam 23 lata, mój problem praktycznie zdiagnozowałem sam całkiem nie dawno a trwa już chyba z 4 lata. Napiszę o sobie tak w skrócie ponieważ jakbym chciał się rozpisać to siedziałbym do jutra i pisał, a więc szybko. Przeszedłem już terapię alkoholowa ponieważ leczyłem swopje lęki alkoholem i troszkę piłem ( lecz sądzę że nie jestem alkoholikiem ponieważ nigdy nie ciągło mnie aż tak bardzo do alkoholu ) piłem ponieważ czułem że pod wpływem alkoholu jestem normalny otwarty na inne osoby i nie bałem się nigdzie chodzić( gorzej było z kacem albo nie wychodziłem z domu albo musiałem wypić piwo żeby wyjść )obecnie nie piję już ponad rok czasu ponieważ nikt nie wiedział co mi tak naprawdę jest i myśleli wszyscy że jestem alkoholikiem więc postanowiłem niemęczyć rodziny i siebie i przestałem pić. Jednakże ostatnio moje lęki się nasiliły, prowadzę działalność gospodarczą którą cały czas rozwijam i dążę do wielu poważnych tematów , jest dużo momentów dziennie bardzo stresującym dla mnie tym bardziej że można powiedzię cże pracuję cały prkatycznie 24h na dobę, otóż ostatnnimi czasy kiedy jadę samochodem i nie tylko naewt jak siedzę spokojnie mam ataki np. zaczyna bardzo mocno mi bić sercę, kręci mi się w głowie , pocą mi się bardzo dłonie, dużo rzeczy zapominam, ogólnie cieszę się życiem ale jestem cały czas ogólnie wyczerpany- zmęczony ostatnio nawet miewałem takie śmieszne drgawki punktowo i za każdym razem w innym miejscu na ciele. Na samym początku mojej choroby bardzo uciążliwe były i są do tej pory zawroty głowy ( boję się że zemdleję ) i wyjście np. do : kościoła, baru, imprezy różnego typu na otwartym powietrzu są oczywiście wykluczone. Najbardziej cierpi na tym moja dziewczyna która nie bardzo może zrozumieć tą niechęc wyjścia do baru ( to że nie piję to oczywiście wie o tym i mnie w tym wspiera ale nie wie jak to jest siedzieć na trzeźwo w barze z lękami i zawrotami głowy). To jest tylko parę moich problemów które wymieniałem myślę że pomożecie mi jakoś sobie z tym poradzić. Największą zagadką dla mnie jest to czy jestem tym alkoholikiem czy nie , ponieważ dzisiaj czytając wiele forów właśnie związanych z nerwicą i alkoholem troszeczkę zgłupiałem ponieważ bardzo dużo osób które walczą z nerwica łagodzili objawy alkoholem i momentami przesadzali a teraz kiedy można powiedzieć są zdrowi to moga pić normalnie .Jutro dzwonię z rana do jakiegoś specjalisty do Wrocławia i się umawiam na jak najszybszy termin spotkania i diagnozy. Prosze Was moi drodzy jak macie jakies doświadczenie z tym problemam co Wam przedstawiłem to odpiszcie mi wszystko co wiecie na ten temat.

Pozdrawiam

Kacper23

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bartolomeo, Witaj

 

kacper23, Witaj

 

mój problem praktycznie zdiagnozowałem sam całkiem nie dawno

 

 

A słyszałes takie powiedzenie? Adwokat który reprezentuje się sam przed sądem ,ma klienta głupca

diagnozujesz problemy? Wyrostek robaczkowy tez sobie sam usuniesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co opisałeś ,to napięcie spowodowane stresem ,może stan depresyjny ,może początki nerwicy ,kto wie?

Myślałeś o zatrudnieniu jakiejś zaufanej i odpowiedzialnej osoby i oddaniu części obowiązków ? O jakimś relaksie ,odpoczynku? To bardzo istotne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja przez 8 lat charowałem w pracy, bez urlopów na zawołanie i nic z tego nie mam!! Moja firma upada, a za moje starania mam jeszcze być jednym z pierwszych na zielonej trawce. Teraz jestem na l4 i dopiero odpoczywam. Nie dajcie się wciągnąć w ten wyścig szczurów, bo praca zawsze się znajdzie, a ze zdrowiem już gorzej. Ja biorę już wszystko na luzie:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×