Skocz do zawartości
Nerwica.com

Haloo! Moderator powiedział, że spamuję i nie rozmawiam


circ

Rekomendowane odpowiedzi

I tak własnie wygląda rozmowa z Wami.

Ale to ja dostałam od moderatora ostrzeżenie, nie wy.

Brawo. Tylko tak dalej, mysleć i widzieć jedną połową mózgu, tą która broni własnego interesu. Tam was wychowali wasi "terapeuci". Nie do prawdy, ale do egoizmu.

 

A tu appendix do prawdy o waszych "lekarzach", którzy wam "pomagają".

 

"Krzysztof zasłabł, kiedy zażył leki przeciwko zapaleniu ucha i ostrym bólom głowy, jakie przypisał mu lekarz rodzinny. Wezwane pogotowie niespodziewanie odwiozło go do... psychiatryka. ?Psychiatrzy złamali wszystkie możliwe normy prawa polskiego i międzynarodowego? - opowiada matka.

 

Po jednej stronie mamy do czynienia z Krzysztofem, jego matką i babcią, po drugiej: z psychiatryczną przemocą, brakiem poszanowania godności ludzkiej i totalnym bezprawiem, co nie tylko doprowadziło do nieoczekiwanego, przymusowego zamknięcia Krzysztofa w zakładzie psychiatrycznym, ale pośrednio przyczyniło się też do śmierci jego babci, która zmarła kilka dni temu. ?Mama nie dawała sobie rady z tym, co nam się przytrafiło, zasłabła na serce i po kilkudniowym pobycie w szpitalu zmarła? ? mówi Elżbieta, mama Krzysztofa. ?Nie mogła znieść tego całego steku kłamstw, które pojawiły się w opisach, skazujących Krzysia, jak się później okazało, na przymusowe ?leczenie psychiatryczne?. A ponieważ to ona wezwała pogotowie ratunkowe, które, zamiast pomóc, odwiozło bezbronnego, prawie nieprzytomnego wnuczka do psychiatryka, czuła się temu wszystkiemu winna.?

 

Niestety pogrzeb babci odbędzie się bez obecności córki i wnuczka. Elżbieta z synem wykorzystali bowiem pierwszą przepustkę weekendową, jaką z wielką łaską wreszcie udzielił Krzysztofowi prowadzący psychiatra, do wyrwania go z opresji, w jakiej się znalazł. Spakowali kilka rzeczy i wyjechali poza granice Polski, gdzie Elżbieta czasowo pracuje jako docent na Wydziale Prawa Uniwersytetu w K. (Niemcy). ?Nie było innej możliwości uchronienia się przed całym tym koszmarem? ? opowiada Elżbieta. ?Najpierw lekarz nas zapewniał, że Krzyś pobędzie tylko kilka dni na obserwacji, że wszystko z nim w porządku i że za chwilę wyjdzie, po czym ni stąd ni zowąd dowiadujemy się, że jest sądowy nakaz jego przymusowego leczenia! Myślałam że zemdleję, jak przeczytałam orzeczenie, bo nie miało to nic wspólnego z moim synem! Babcia, moja mama, po przeczytaniu relacji obsługi karetki pogotowia, co było niby powodem do przewiezienia go do psychiatryka, a z której wynikało, jakoby Krzyś biegał po ulicy wokół jakichś samochodów, rozrabiał i zagrażał swoim zachowaniem, doznała szoku! Nic takiego nie miało miejsca, na co są świadkowie.?

 

Krzysztof jest przerażony. ?Przez całe moje życie pasjonowałem się prawem? ? opowiada mi, kiedy po jego ucieczce spotykamy się na wideoczacie. ?Dzisiaj, po osobistym doświadczeniu z ustawą o ochronie zdrowia psychicznego wiem nie tylko to, co po łepkach przerabialiśmy na uczelni. Na zajęciach wytłumaczono nam, że mamy w tym zakresie do czynienia z profesjonalistami jednej z gałęzi medycyny, którzy znają się na rzeczy, robią ekspertyzy, rozpoznają ?choroby? i decydują o procesie ?leczenia?, a kiedy w opinii psychiatry pojawia się tzw. ?przymus leczenia?, sprawą zajmuje się sąd, rzetelnie rozpatruje sprawę, a nie przyklepuje taką ekspertyzę jako jedynie słuszną i niepodważalną!?

 

 

Elżbieta twierdzi, że najbardziej przerażająca jest bezradność, z której człowiek zdaje sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy bezpośrednio skonfrontowany zostaje z psychiatrią i wspomnianą ustawą. ?W momencie, kiedy pojawia się psychiatra i stwierdza jakąś domniemaną ?chorobę psychiczną?, krótko później wezwany sędzia skazuje po prostu na ?przymus leczenia?, bo niby ?potrzebna jest obserwacja?. Bez obecności rodziny, bez adwokata, bez jakiejkolwiek orientacji w środowisku ?skazywanego?! To bezprawie na całej linii! Cała nasza rodzina mocno jest związana z prawem: ja jestem doktorem nauk prawnych, robię w tej chwili profesurę, dziadek Krzysia był sędzią, babcia również jest... Boże, aż niemożliwe nam się wydaje, że musimy o niej mówić w czasie przeszłym... była prawnikiem, a sam Krzyś studiuje prawo na IV roku... Właściwie teraz musiał przerwać studia, bo trzeba było uciekać! Z kolei tą ucieczką z psychiatryka sprzeciwiliśmy się nakazowi sądowemu... Sąd już o tym wie. Z tego, co widzę, sytuacja prawna jest bardzo skomplikowana, a ustawa, z którą mamy do czynienia, wydaje się stać zupełnie ponad prawem! Ale nie możemy pozwolić, aby pompowano w Krzysia jakieś psychotropy, które są niesamowitą trucizną i tylko tak mogliśmy temu zapobiec.?

 

Krzysztof od początku, kiedy zorientował się, że jest w psychiatryku, prosił o natychmiastowe wypisanie go na własne żądanie i niestosowanie żadnych środków psychotropowych. ?Jak odbierało mnie pogotowie nie wiedziałem dokładnie, co się ze mną dzieje. Czułem się bardzo słaby, traciłem jakby świadomość, nie wiem... ledwo mogłem się poruszać, więc wszystkie te opisy, które się pojawiły w ich raporcie były po prostu kłamstwem. Cała historia zaczęła się od tego, że kilka dni wcześniej, 15-go kwietnia, miałem ostre bóle głowy i uszu. Poszedłem do lekarza, który rozpoznał ostre zapalenie zatok i zapalenie ucha; powiedział, żebym 10 dni brał antybiotyk, a ogólnie 14 dni przebywał w domu. Przepisał mi cały ?zestaw lekarstw?, po których zacząłem się czuć jeszcze gorzej, a kiedy już nie mogłem wstawać z łóżka, zadzwoniłem do babci z prośbą o przyjazd, żeby przygotowała mi coś do jedzenia.

 

20-go kwietnia stan mój bardzo się pogorszył. Nie wiem, co się ze mną stało - traciłem świadomość. Pamiętam, że przyjechało pogotowie i że wsiadłem do karetki, i chyba zemdlałem. Obudziłem się i nie wiedziałem, gdzie jestem. Pamiętam, że wkoło mnie była grupa osób, a lekarz zadawał mi 2 pytania: czy słyszę jakieś głosy i co one do mnie mówią? Tylko tyle. Nie pamiętam co odpowiedziałem. Później kazano mi się rozebrać i założyć ubranie szpitalne. Pamiętam, że coś podpisywałem, po czym udaliśmy się schodami do góry. Weszliśmy do jakiegoś pokoju, gdzie pokazano mi strzykawkę i stwierdzono, że dostanę zastrzyk. Na moje pytanie, co to jest, usłyszałem odpowiedź: Klonazepam (?lek? z rodziny benzodiazepin, silnie uzależniająca substancja psychoaktywna, której nie wolno podawać w przypadku zaburzeń świadomości! ? przyp. A.S.). Powiedziałem, że odmawiam przyjęcia. Zostałem obezwładniony i wstrzyknięto mi go siłą. Jestem studentem prawa, wiem jakie mam uprawnienia jako pacjent więc byłem w szoku.

 

Obudziłem się następnego dnia i spytałem personel, gdzie jestem? Powiedziano mi, że w szpitalu psychiatrycznym. Ja na to, że chcę się wypisać, a oni, że muszę pozostać na 10-dniowej obserwacji. Zapytałem się, czy jest jakiś tryb przyspieszony, ale pytanie to zlekceważono i nie doczekałem się odpowiedzi. Na sali, w której mnie ulokowano jeden z ?pacjentów? ostrzegł mnie przed innym ?pacjentem?-sąsiadem, że ten ?może w nocy wstać i mi przywalić?. Powiedziałem więc lekarce, że boję się o moje życie i zdrowie i chcę być w sali, która jest zamykana. Lekarka na początku zbagatelizowała całą sytuację, jednak po moich przekonywaniach wezwała lekarza dyżurnego. Skończyło się tak, że w konfrontacji ?pacjent?, który mnie ostrzegał, nic się nie odezwał, a mi dano następny zastrzyk. Po tych dwóch zastrzykach bardzo źle się poczułem. Zaprowadzono mnie na ?rozmowę? z jakąś kobietą; nie pamiętam dokładnie, o czym rozmawialiśmy. Znowu dostałem ?tabletkę? i kazano mi wrócić do pokoju, co uczyniłem i tam film mi się już urwał.

 

Po dawkach, które mi wstrzyknięto i - pod kontrolą, czy przełykam - podano doustnie, czułem się coraz gorzej. Nie mogłem poruszać językiem, czułem drętwienie kończyn, niesamowite bóle mięśni i mrowienie, miałem drgawki i okropne bóle głowy. Czułem, jakby mnie to otępiało, słabiej słyszałem i doznawałem jakby paraliżu. Pamiętam, że pytano mnie, czy biorę narkotyki, dopalacze itp. Odpowiedziałem, że nie. Następnie miałem jedno spotkanie z sędzią sądu rodzinnego, panią M. Powiedziałem jej, że jestem studentem IV roku prawa, zaangażowanym w życie akademickie, że byłem na stypendium rocznym we Włoszech i ogólnie o moim zaangażowaniu na rzecz praw człowieka. Opowiadałem tylko o studiach, a pani M. była uśmiechnięta i zadowolona twierdząc, że tylko chwilowo znajduję się w szpitalu i że wrócę sobie spokojnie do domu. Nawet nie wiedziałem, kto był moim lekarzem prowadzącym w ciągu tych 10 dni pobytu w szpitalu, bo nikt mnie o tym nie poinformował. Dopiero w dniu rozprawy, kiedy jeszcze spałem, przyszedł do mnie dr G., który okazał się być ?prowadzącym? i zaprowadził mnie na rozprawę, prowadzoną przez panią sędzię M. Ta zapytała mnie, jak się czuję? Odpowiedziałem, że dobrze i zaraz po tym podpisała ona kartkę z tytułem ?Postanowienie?, bo pan doktor twierdził, że... zdiagnozował u mnie ?chorobę psychiczną?! Mówił do mnie, że niebawem dojdę do siebie, że będę brał amerykański lek przez okres 6-8 tygodni, a wypowiadał się w taki sposób, że nie byłem w stanie w ogóle zrozumieć, o jaką ?chorobę? mu chodzi. Sędzia M. po jego wywodzie powiedziała tylko, że postanawia o...?leczeniu przymusowym na czas nieokreślony?, co zupełnie zwaliło mnie z nóg! Oczywiście nie zgodziłem się z tym i próbowałem się cały czas bronić. Powiedziałem, że dopóki wyrok jest nieprawomocny, dopóty nie będę przyjmował żadnych leków, bo jestem zdrowy. Lekarz natomiast zapewniał mnie, że jestem chory i powoływał się na przysięgę Hipokratesa...

http://www.obnie.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1252:polska-psychuszka&catid=63:patologie-systemu&Itemid=27

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przebrnęłam przez tekst i dla dobra ogólnego pozwoliłam go sobie streszczyć:

 

Krzyś zasłabł, babcia wezwała pogotowie, wywieźli go siłą do psychiatryka, przez co babcia umarła. Szprycowali Krzysia benzodiazepinami i innymi strasznymi lekami ("pompowali" org. cyt.) aż do nieprzytomności i kazali mu dzielić salę z niebezpiecznym wariatem, co stanowiło bezpośrednie zagrożenie jego życia - jako człowieka całkowicie zdrowego. ("może wstać i mu przywalić" - ten wariat, z org.)

Następnie przez zmowę w sądzie skazano Krzysia na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Biorąc jednak pod uwagę, że Krzyś tylko zasłabł, pochodzi z rodziny prawniczej i sam studiuje prawo, chorobę psychiczną można wykluczyć, co nie dociera do ciemnogłowych lekarzy i sędziego.

Wniosek: Nie wzywajcie karetek jak zasłabniecie, bo wywiozą was do psychiatryka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I tak własnie wygląda rozmowa z Wami.

Ok, nikt nie chce się poważnie odnieść do Twoich wklejanych tekstów i wcale się nie dziwię. Powiedz nam może najpierw o co Ci chodzi? Po co to wklejasz? Masz ochotę dyskutować o niekompetencji lekarzy? To chyb nie to miejsce. Tu ludzie próbują znaleźć nadzieję na to ,ze ktoś im pomoże , a nie się dołować. Jak napiszesz co Ci dolega to zostaniesz potraktowana poważnie, bo zdrowa to Ty na pewno nie jesteś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dean, Alez takie dowody istnieją ..każdego dnia takie" sekciarze" jak autorka fabrykują ...setki takich dowodów .

To tak jak z tymi posągami matek boskich płaczących krwią ...nawet Watykan się tego wstydzi ,takich podróbek ( a Watykan ,wstydzi się rzadko )

 

circ,Możesz pisać o takich przykładach , tylko nie zapominaj o tym ...że jest to raptem pewnie gdzieś pomiędzy 0,5-1% . W innym wypadku medycyna wykluczyła by psychiatria z szeregu nauk .I nadała jej przydomek "szarlataństwo"

 

Pamietaj tez ,ze zdarzają się źle zaprojektowane ,mosty i domy ...które zawalając się zabijają ludzi .Czy to znaczy ze wszyscy architekci to mordercy . Kobieto ocknij się zaczyni leczyć ...swój ekstremizm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przebrnęłam przez tekst i dla dobra ogólnego pozwoliłam go sobie streszczyć:

 

Krzyś zasłabł, babcia wezwała pogotowie, wywieźli go siłą do psychiatryka, przez co babcia umarła. Szprycowali Krzysia benzodiazepinami i innymi strasznymi lekami ("pompowali" org. cyt.) aż do nieprzytomności i kazali mu dzielić salę z niebezpiecznym wariatem, co stanowiło bezpośrednie zagrożenie jego życia - jako człowieka całkowicie zdrowego. ("może wstać i mu przywalić" - ten wariat, z org.)

Następnie przez zmowę w sądzie skazano Krzysia na przymusowe leczenie psychiatryczne.

Biorąc jednak pod uwagę, że Krzyś tylko zasłabł, pochodzi z rodziny prawniczej i sam studiuje prawo, chorobę psychiczną można wykluczyć, co nie dociera do ciemnogłowych lekarzy i sędziego.

Wniosek: Nie wzywajcie karetek jak zasłabniecie, bo wywiozą was do psychiatryka.

 

hehe, dzieki za oszczedzony czas :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Tu ludzie próbują znaleźć nadzieję na to ,ze ktoś im pomoże "

 

To pomogli Krzysiowi.

Dziś był mój znajomy, któremu to samo zrobili.

Było tak, że on urodził się artystą, założył balet i ojciec prostak wysłał go do pracy w hucie, bo powiedział, że głupotami się zajmuje. Z tego baletu go wywalili, bo nie miał sily chodzić na próby, po robocie, przychodził do domu i zasypial.

W tej hucie zrobili go kierownikiem magazynu, a za komuny wszyscy kradli i to był taki stres, że go wykończył. Facet miał zawroty głowy, kiedyś zemdlał, przyjechało pogotowie i stwierdzili kłopoty z psychiką. Skierowali go do psychiatry i ten tak go leczył, że człowiek dziś do niczego się nie nadaje. Latami leczył się z uzależnienia od psychotropów, nie ma pamięci i nic mu się nie chce, chociaż to wrażliwy człowiek.

"Leczcie" się dalej.

 

Maślanka.

//W innym wypadku medycyna wykluczyła by psychiatria z szeregu nauk .I nadała jej przydomek "szarlataństwo" //

 

Medycyna siedzi w kieszeni firm farmaceutycznych. Od 20-stu lat przepisują najdroższe leki, mimo iż są tanie polskie zamienniki.

Mają od tego procent. Ta cywilizacja jest popsuta moralnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×