Skocz do zawartości
Nerwica.com

Głupota emocjonalna


Forgiven

Rekomendowane odpowiedzi

Po wielu latach szukania odpowiedzi na pytanie „Co jest ze mną nie tak?”, doszedłem do wniosku, że po prostu jestem głupi. Głupi jak cep. Nie rozumiem ludzi, nie rozumiem motywów ich zachowań a największa parodia to fakt, że wogóle nie rozumiem i nie znam siebie. Jestem zamknięty w sobie, kiedy próbuje sie otworzyc na ludzi trace wszelkie bariery, jestem „szczery do bólu, że aż przeźroczysty”. Nie mam hamulców, kiedy widzę , że dana osoba okazuje mi choć nutę sympatii, ja otwieram się na oścież, można ze mnie czytać jak z kart, ludziki to wykorzystują. Nie odróżniam fałszu od prawdy, nie umiem dostrzec gdzie czai się pogarda a gdzie zwykłe poczucie humoru. Nie wiem kiedy ktoś robi mnie w wała, nie umiem tego dostrzec, mój sposób rozumowania można porównać do paroletniego dziecka, naiwne, głupiutkie dziecko, szczere i całkowite odsłonięte na ataki z zewnątrz, nieporadne, jak ślepe kocię. I tak dożyłem lat 24, ha!, i co dalej? Powiedzcie jak nazwać mój przypadek, czyż nie jest to głupota, głupota emocjonalna? A najgorsze, że wszystkie te niepowodzenia w kontaktach interpersonalnych skupiam na sobie, cały gniew, żal i nienawiść kieruję do siebie, ciężko mi, trudno mi żyć, czuje sie jak stary człowiek, zmęczony, poorany bliznami, tylko, że tych blizn nikt nie widzi oprócz mnie. Przepraszam za ten mizerny wywód, wiem, że to brzmi jak bredzenie starej baby, ale nie wiem gdzie juz sie zwrócić o pomoc. Samotność zabija mnie, wykańcza od środka, gdyby znalazła się choć jedna osoba na świecie, która by mnie pokochała, zaakceptowała, zrobiłbym dla niej wszystko. Byłem u psychologa, byłem u psychiatry, miałem epizody psychotyczne, leczyłem sie lekami psychotropowymi, ale to wszystko na nic, bo prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej, praawdziwa przyczyna mojego bólu to właśnie trudności w porozumieniu z otoczeniem. Nie wiem czy ja jestem z innnej planety, czy nie dorosłem, co się stało, i co zaważyło na tym kim się stałem przez te wszystkie lata? Proszę o pomoc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak u Ciebie z praktyką? Może po prostu długo się izolujesz i 'zdziczałeś'?

 

Zdziczeć nie zdziczałem chyba jeszcze, utrzymuje kontakty z kilkoma znajomymi, ale nie są to kontakty zbyt głębokie , że sie tak wyrażę... mam ogromne trudnosci w nawiązywaniu NOWYCH kontaktów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Forgiven mam bardzo podobnie jak ty. w każdą nawet najpłytszą relację wchodzę cała oddając moje uczucia, emocje, pieniądze, wszystko co posiadam. jestem jak pies. wystarczy mnie pogłaskać, podrapać za uchem i już merdam ogonkiem. potem można sprzedać mi kopa i kolejnego a ja nadal tym ogonkiem będę merdać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Mam tak samo. Lubię ludzi, lubię im pomagać. Bardzo przeżywam, gdy ktoś mnie rani...nawet jeśli nie jest to z mojej winy. Wydaje mi się, że to nie głupota, a taka cecha osobowości.

 

Czasami jest ciężko odróżnić prawdę od fałszu, szczególnie gdy tak zachowuje się bliska osoba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A najgorsze jest to,że takie poranione serce nie potrafi już dążyć we właściwym kierunku.Akceptacja jak narkotyk,uzależnia im więcej razy się zawiodłeś.Bóg wyzwala z tego uzależnienia.Ja czołgałem się do ludzi prawie na czworakach,ale teraz jest już inaczej.Znależć sobie wspólnotę w kościele i tam przebywać z ludzmi nie dla nich,ale dla Boga.Tylko Bóg wyzwala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×