Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk przed zakochaniem.


guupi

Rekomendowane odpowiedzi

Mam podobnie,tylko moim problemem jest to,że miałem już kogoś.

Stare dzieje,ta osoba wyjechała i już nie wróci a ja jak idiota oddałem jej wszystko co miałem.

Wiem że to naiwne i niedojrzałe ale była sensem w tym wszystkim. Teraz żyję z dnia na dzień i mam wrażenie

że nic ciekawego mnie już nie spotka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To paranoja bo cisnę się między dwoma potężnymi lękami.Z jednej strony strasznie boję się że zawsze będę sam,z drugiej strony równie mocno boję się wchodzić w jakiekolwiek bliskie relacje.I bądź tu mądry. :roll:

 

Mam tak samo :)

Tylko, ze ja chyba nie wierze w milosc a przynajmniej nie w to, ze takie uczucie moze akurat mnie spotkac. Nigdy nie bylam w zwiazku, nigdy wlasciwie nie bylam zakochana (nawet nieszczęśliwie). Ominely mnie tez nastoletnie flirty, randki.

Tez zazdroszcze osobom, ktore mialy chociaz w przeszlosci jednego partnera bo mają kogo wspominac, mają jakies porownanie, cos przezyli a nie taka pustka emocjonalna. No cóż...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lęk przed odrzuceniem sprawia, że nie angazujecie się zbyt mocno, a właściwie to w ogóle.

 

Dokładnie to samo przechodze na terapii. z jednej strony chcę kogos miec, ale z drugiej strony sprach przed odrzuceniem jest tak silny, że nie potrafie się "oddać" drugiej osobie, przez co druga osoba odbiera to jako, że nie mam ochoty na nic bliżesz i w końcu sama rezygnuje...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Nigdy nie bylam w zwiazku, nigdy wlasciwie nie bylam zakochana (nawet nieszczęśliwie). Ominely mnie tez nastoletnie flirty, randki.

No mnie też ,analizuję czemu.Słyszę czasem banał że po prostu nie spotkałem drugiej połówki i to wszystko dlatego.Ale jakoś przestaję w to wierzyć.Myślę czasem że jest ze mną coś nie tak.Z moimi uczuciami.Mam nadzieję że kiedyś spotkam dziewczynę która tez nie będzie opykana w związkach międzyludzkich i będziemy się tego wspólnie uczyć razem.

 

mają jakies porownanie, cos przezyli a nie taka pustka emocjonalna.

To jest najgorsze.Czasem myślę czy nie iść z tym do psychologa.Myślisz że mamy problem czy tylko pecha?

 

Jestem pewna, ze to nie jest zwykly pech czy brak szczescia. Wydaje mi się, ze bez pomocy specjalisty nie zmienie sie i nigdy sie nie otworze. Ja ogolnie jestem jakas zaburzona i wycofana spolecznie. A co dopiero zbudowac z taka osobą jak ja normalny związek...pff 8) . Uwazam, ze nie zasluguje na to żeby ktos marnowal ze mną czas. Do tego nie stwarzam sobie zbyt wielu sytuacji na poznanie kogoś. Ja nie bylam w żadnym zwiazku - nawet jakims przelotnym, wakacyjnym. Nie wiem jak to jest po prostu przytulic sie do drugiej osoby czy pojsc na zwyczajną randke. Brakuje mi uczucia i czuje sie samotna, ale nie potrafie tego zmienic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pewna, ze to nie jest zwykly pech czy brak szczescia. Wydaje mi się, ze bez pomocy specjalisty nie zmienie sie i nigdy sie nie otworze. Ja ogolnie jestem jakas zaburzona i wycofana spolecznie. A co dopiero zbudowac z taka osobą jak ja normalny związek...pff 8) . Uwazam, ze nie zasluguje na to żeby ktos marnowal ze mną czas. Do tego nie stwarzam sobie zbyt wielu sytuacji na poznanie kogoś. Ja nie bylam w żadnym zwiazku - nawet jakims przelotnym, wakacyjnym. Nie wiem jak to jest po prostu przytulic sie do drugiej osoby czy pojsc na zwyczajną randke. Brakuje mi uczucia i czuje sie samotna, ale nie potrafie tego zmienic.

 

Coż sam się nad tym zastanawiam.Psycholog ,sam nie wiem czy on coś pomoże.Bo czego może mnie nauczyć.Kochać?

Też czuję że nie zasługuje na miłość.Od zawsze.Nie wiem dlaczego,jakbym urodził się z takim przekonaniem.Chyba dlatego zdarzyło mi się odrzucać diewczyny którym się podobałem,z paniki przed bliskością.

Smutne.Jestem taki samotny.

 

A chodziłeś na jakąkolwiek terapie lub już kiedys do psychologa z jakimś problemem? Ja nie więc nie wiem czy to może w czymkolwiek pomoc. W każdym razie ja sama z siebie na pewno nie zmienię się, nie otworze i nie zacznę kochać (tym bardziej, ze nie mam kogo). Tez byłam pewna od zawsze, ze będę sama i nie będę mieć żadnego chłopaka/partnera. Na razie czekam i czekam... i nic się nie zmienia, żadnego księcia na horyzoncie.

Nie jest to dla mnie jakis dramat i staram sie na to nie zwracac większej uwagi, ale nie zawsze się da calkowicie stlumic w sobie np. potrzebę bliskości 8) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 20 lat,nigdy się nie zakochałem.Ostatnio zastanawiam się dlaczego.Doszedłem do wniosku,że chyba boję się odrzucenia.Tak bardzo.

 

Wydaje mi się, że coś ściemniasz. Stan zakochania jest niezależny od naszej woli. Zakochujesz się i już, czy chcesz, czy nie. Chyba, że jesteś doświadczony, wyrachowany i umiesz kontrolować swoje uczucia. Ale w to wątpię, nie był byś teraz na nerwica.com ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie rozwiązanie zasugerował mi psychiatra.Opisałem sprawę + dodałem coś o czym jeszcze tu nie pisałem czyli fakt że zaczynam coś czuć do ludzidopiero wtedy gdy ich już przy mnie nie ma,tak jakbym gdy mam ludzi blisko nic nie czuł*.Jej zdaniem to lęk przed otwarciem/odrzuceniem nie pozwala mi budowac bliskości w żaden sposób.

 

Jakie "rozwiązanie"? Ty i Twój psychiatra teoretyzujecie. Rozumiem lęk przed odrzuceniem, ale to odczuwa każdy, także najwięksi twardziele, to coś naturalnego. Dzięki temu nie angażujemy się zbyt pochopnie. Jestem ciekaw czy sypiasz z dziewczynami, a może nie jesteś w stanie na tyle się otworzyć. Seks ma zadanie zbliżać ludzi do siebie.

 

Napisz, czy przyjaźnisz się z ludźmi, czy spotykasz się z kimś, chodzicie do kina, rozmawiacie o życiu. Takie spotkania, zwane randkami, pozwalają poznać człowieka i zadecydować, czy możemy się otworzyć i zaufać. Gdy pojawi się między wami wyjątkowa relacja, wasze wspólne tematy, pewna intymność, wtedy będzie sympatia i miłość. Spotkania i rozmowy są czymś neutralnym, nie wymagają specjalnej odwagi, nie grożą bólem związanym z odrzuceniem. No, może z niewielkim ;)

 

A poza tym, pomyśl, że odrzucenie, porażka w miłości, ból związany z nagłym osamotnieniem, są nam potrzebne. To jedno z ważnych doświadczeń. Każdy musi przez to przejść. Ile książek, wierszy, filmów i piosenek opowiada o utraconej miłości... To coś wspaniałego, inspirującego, to czyni nas duchowo bogatszymi i wrażliwymi :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może masz rację,ale chyba nie dojrzałem do tego.Mnie w depresje wpędza to że dziewczyna nie odpisuje na moje smsy a co dopiero prawdziwa porażka miłosna.Chyba bym się załamał.

 

Słusznie. W takim razie życzę udanego powrotu do zdrowia. Wówczas będzie czas na poznawanie dziewczyn. Prawda jest taka, że większość panien to irytujące osoby, mogą zepsuć krew. Aby znaleźć interesującą, atrakcyjną i godną zaufania trzeba się nachodzić i przeżyć wiele porażek - dopiero po jakimś czasie wychodzi na jaw jakie naprawdę są.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam tak samo :)

Tylko, ze ja chyba nie wierze w milosc a przynajmniej nie w to, ze takie uczucie moze akurat mnie spotkac. Nigdy nie bylam w zwiazku, nigdy wlasciwie nie bylam zakochana (nawet nieszczęśliwie). Ominely mnie tez nastoletnie flirty, randki.

Tez zazdroszcze osobom, ktore mialy chociaz w przeszlosci jednego partnera bo mają kogo wspominac, mają jakies porownanie, cos przezyli a nie taka pustka emocjonalna. No cóż...

 

Mnie flirty i randki nie ominely, ale flirtowanie i randkowanie (bardziej to drugie, bo we flircie jestem kiepska-zupelnie nie miem grac) niestety czasem niewiele ma zwiazku z miloscia... A wiec jestem kolejna osoba nigdy nie zakochana...:( Strasznie to smutne, ale co zrobic. Czekam:) Moze i do mnie los sie usmiechnie ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też tak uważam. Ja wiem, że gdyby ktoś ze mną teraz był, po prostu zniszczyłabym go psychicznie i siebie też przy okazji, bo po prostu nie lubię być z kimś i to wycofanie jest coraz silniejsze. Brzydzę się tym i nie ufam nikomu. Wnerwia mnie niesamowicie nawet to, że ktoś się na mnie się spojrzy, z własnego doświadczenia wiem, że w "bliższych" (do bliskich nigdy nie doszlo) relacjach czuję zajebisty dyskomfort i jestem po prostu nieszczęśliwa. Podziwiać mogę tylko z daleka, byle się nikt do mnie nie zbliżał i nawet nie patrzał. Nie wiem czy to jest złe, ogólnie się przyjęło, że człowiek kogoś potrzebuje ale czy to napewno dotyczy wszystkich? Raczej nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O tematcik godny... :D też się boję odrzucenia choć przeżyłem to już pare razy to mam wielki dylemat... zakochać się czy nie...

 

Dylemat? Heh, no ciekawe jak Ty rozumiesz zakochanie?

 

Bo jak jak jestem zakochana to nie ma dylematu, po prostu dostajesz piorunem w serce i nic nie możesz z tym zrobić. Tu nie ma miejsca na żadną refleksję. Inaczej to nie jest zakochanie tylko chłodna kalkulacja. Chłodna kalkulacja kogoś kto nie chce sobie pozwolić na uczucia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

soulfly89, Słuchaj jakby Cię zdradziły trzy dziewczyny z rzędu to też byś się nie chciała już zakochać na mooim miejscu... ;)

to jest właśnie ten dylemat!

Zaufać poraz kolejny czy nie?

a piiorunem to ja dostaje ale po dupie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam 20 lat,nigdy się nie zakochałem.Ostatnio zastanawiam się dlaczego.Doszedłem do wniosku,że chyba boję się odrzucenia.Tak bardzo.

 

Jestem cholernie wrażliwy,wiem że jak się zakocham to na amen.Frajersko wierze w wielką miłość,wierność aż po grób i takie tam...

Ale jak pisałem boję się kochać bo jeśli ktoś mnie odrzuci to zmiażdży mi serce,boję się do kogoś zbliżyć,pokazać kim jestem naprawdę bo strasznie mi wstyd za siebie.Czuję że jeśli się zakocham i odslonie to kim jestem to zostanę odrzucony i nie wytrzymam tego psychicznie,załamię się na zawsze albo sobie coś zrobię.

 

Ma ktoś podobny problem?

 

może powinieneś udać się po pomoc do specjalisty (psychologa)? To nic strasznego, ani powód do wstydu, ktoś w poście napisał, że przecież psycholog nie nauczy miłości, no na pewno nie, ale pomoże uporać się z lękiem przed uczuciem, ktoś napisał, też że zakochanie jest jak piorun, tak, pewnie jest ale na ten "piorun" też trzeba być otwartym, a jak ktoś się tego boi to ciężko mu będzie tego doświadczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

soulfly89, Słuchaj jakby Cię zdradziły trzy dziewczyny z rzędu to też byś się nie chciała już zakochać na mooim miejscu... ;)
Co prawda nie jestem soulfly89, ale odpowiem za siebie. Gdyby mnie zdradziła dziewczyna, to (po opadnięciu emocji) zadałbym sobie pytanie, w czym nawaliłem, czego było jej brak u mnie, a co znalazła u kogoś innego ? :? Co prawda odpowiedź na to pytanie nie spowodowałaby naszego ponownego zejścia się, ale szukałbym nad czym muszę popracować, czego nie daję lub daję za mało. :roll:

 

A później próbowałbym znów zaufać, starając się ustrzec poprzednich błędów. :<img src=:'>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co prawda nie jestem soulfly89, ale odpowiem za siebie. Gdyby mnie zdradziła dziewczyna, to (po opadnięciu emocji) zadałbym sobie pytanie, w czym nawaliłem, czego było jej brak u mnie, a co znalazła u kogoś innego ? :? Co prawda odpowiedź na to pytanie nie spowodowałaby naszego ponownego zejścia się, ale szukałbym nad czym muszę popracować, czego nie daję lub daję za mało. :roll:

 

A później próbowałbym znów zaufać, starając się ustrzec poprzednich błędów. :<img src=:'>

 

Ale to obarczanie winą osoby zdradzonej zamiast osoby zdradzającej. Bo jeśli ktoś zamiast porozmawiać o problemie, woli szukać sobie zastępstwa na boku, to moim zdaniem to tej osobie czegoś brakuje - szczerości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale to obarczanie winą osoby zdradzonej zamiast osoby zdradzającej.
Zgadza się.
Bo jeśli ktoś zamiast porozmawiać o problemie, woli szukać sobie zastępstwa na boku, to moim zdaniem to tej osobie czegoś brakuje - szczerości.
Tu jednak jestem ostrożniejszy ze zgodzeniem się.

Mianowicie nie zgadzam się z twierdzeniem, że wszystko można "rozpracować" poprzez "rozmowę", albo tłumacząc to inaczej - nie wszyscy pojmują to samo jako rozmowę: dla niektórych osób rozmowa to swego rodzaju szermierka służąca zbijaniu argumentów przeciwnika, postawieniu na swoim, znokautowaniu rozmówcy. W tym wypadku rozmowa jest wg mnie bezcelowa. :? Ale nie oznacza przyzwolenia na zdradę ! Zdrada jest wg mnie zła i nie wyobrażam sobie dla niej okoliczności łagodzących !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem to szczęście w nieszczęściu, że kiedyś podobałem się wielu dziewczynom i to takim, które również mi się podobały, jednak mam w sobie jakiś organiczny lęk przed bliskością i wszystkie próby nawiązania bliższego kontaktu z tymi dziewczynami sabotowałem swoją niedostępnością... szkoda, to były naprawdę fajne dziewczyny. Zastanawiałem się też często, jak to możliwe, że jakaś chciałaby być ze mną skoro dookoła jest tylu innych :-), wiem że to wynikało z niskiego poczucia własnej wartości... a może to skromność :smile: fakt pozostaje taki, że w pewnym momencie - będzie już 7 lat - postanowiłem, że zacznę szukać dziewczyny wtedy kiedy już zrobię pożądek ze sobą i poczuję, że mam coś do zaoferowania drugiej stronie. Jak dotąd jestem daleko od tego momentu, a nawet wydaje mi się, że się odddaaalam i w sumie już przyzwyczaiłem się do życia w pojedynkę. Jak się nigdy z nikim nie było, to dziwne wydaje się kiedy się pomyśli o tym, jak by to wyglądało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postanowiłem, że zacznę szukać dziewczyny wtedy kiedy już zrobię pożądek ze sobą i poczuję, że mam coś do zaoferowania drugiej stronie. Jak dotąd jestem daleko od tego momentu, a nawet wydaje mi się, że się odddaaalam i w sumie już przyzwyczaiłem się do życia w pojedynkę. Jak się nigdy z nikim nie było, to dziwne wydaje się kiedy się pomyśli o tym, jak by to wyglądało.
Czy to czasem nie jest chronienie samego siebie przed zranieniem ? ;)

 

Tak na upartego, gdyby się przyjrzeć innym ludziom, to każdy ma swoje mniejsze lub większe "demony". Ludzie bez nerwic (zdrowi) również mogliby myśleć w podobny sposób i odkładać w czasie wiązanie się z kimś z różnych powodów - np. zacząć się umawiać na randki, gdy "coś się osiągnie" (skończenie studiów/zrobienie doktoratu, znalezienie dobrej pracy, kupienie lepszego samochodu, spłacenie kredytu na mieszkanie :mrgreen: , po zwiedzeniu świata)... tylko kto wtedy byłby w związkach ? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to czasem nie jest chronienie samego siebie przed zranieniem ?
To na pewno lęk, a skąd się wziął, nie wiem i nie chce mi się wnikać.

 

tylko kto wtedy byłby w związkach ?
Bo ja jestem jakiś popieprzony, większość ludzi wymaga czegoś od innych, ja mam tak, że od zawsze wymagałem najpierw od siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×