Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cały czas od prawie 2 lat czuję cierpienie


Gość brak uczuć

Rekomendowane odpowiedzi

Od prawie 2 lat, odkąd zaczęły zanikać mi uczucia, czuję tylko jedno -cierpienie. Od pół roku jest niewyobrazalne cierpienie od rana do wieczora codziennie...w ogóle nie moge egzystować...bardzo rzadko kiedy zdarzy mi się jakieś lepsze kilka godzin...musialam z tego powodu przestać chodzić do pracy i w ogóle nic prawie nie robię. Mam dopiero 30 lat. Wg mnie wszystko wskazuje na to, że będę tak niewyobrażalnie cierpieć aż do końca życia, czyli pewnie jeszcze z 40-50 lat. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Jestem wierzącą osobą, ale to jest dla mnie tak straszne, że mam myśli samobójcze. Ale nie chcę się zabijać, tylko już nie mogę wytrzymać tego straszliwego cierpienia. Czy ktoś ma też tak, że od dłuższego czasu dzień w dzień bez chwili przerwy czuje cierpienie? Dodam, że nie wiem jaka jest przyczyna mojego cierpienia... po prostu odkąd mi zanikły inne uczucia, to weszło to cierpienie.Gdy pomyślę o KILKUDZIESIĘCIU latach takiego cierpienia, to po prostu rozpacz...może jej tak nie czuję, bo nie mam uczuć, ale myślę, że pod wpływem tych myśli podświadomie moje cierpienie się jeszcze pogłębia...w każdym razie pytanie brzmi: czy ktoś jeszcze czuje ciągłe cierpienie bez dnia przerwy od tak długiego czasu? Czy macie nadzieję,że się to kiedyś skończy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę chyba Cie rozumiem.

Mniej więcej od około 2 lat mnie nic nie bawi.

Owszem, nie mam jeszcze tak, że każdy dzień jest cierpieniem ale ciągle jest źle, nie tak jak chciałabym.

Ponad rok temu nie umiałam kompletnie radzić sobie z każdym dniem. Po terapii wbiłam do głowy sobie, że powinnam powtarzać coś dobrego, w stylu, że będzie dobrze, ułoży się...

Powtarzając i przypominając rozmowy z terapeutami teraz jest lepiej.

Zaczęłam dostrzegać i cieszyć się z tego co udało się do tej pory.

Rozmawiałaś z kimś na ten temat? Jeśli sama nie dajesz rady to zachęcam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja czuje sie jak ty od polowy lutego tego roku czyli juz 8 miesiecy , przez prace wpadlem w silna depresje nie wyobrazam sobie takiego zycia dalej i walcze biore leki juz 3 rodzaj i narazie mizerna poprawa mozna powiedziec ze prawie zadna nie moge funkcjonowac do pracy podobnie jak ty przestalem chodzic bo nie dalbym rady mam dopiero 27 lat a czuje sie jak czlowiek ktory ma umrzec ciagle cierpi oderwany od swiata jakby, zablokowany na zycie ktore przeslania mi cierpienie... nie poddawaj sie sproboj walczyc nie masz nic do stracenia moze byc tylko lepiej ja takiego zycia nigdy nie zaakceptuje jak leki mi nie pomoga zapisze sie tez na psychoterapie a jak to nie pomoze to odbiore sobie zycie nie bede mial wyjscia..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Samobójstwo odpada..mam myśli samobójcze, ale nie zrobię tego nigdy...jestem wierząca i nie chcę iść do piekła....a poza tym ciągle wynajdują nowe leki...teraz odbiorzesz sobie życie, a może za jakiś czas wynajdą nowy lek...a psychoterapia to przede wszystkim moim zdaniem...ja tez niebawem jadę na terapię

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, każde cierpienie ma jakąś przyczynę. Zazwyczaj cierpimy wtedy kiedy tracimy coś co lubimy, dostajemy coś czego nie chcemy lub nie możemy dostać czegoś czego chcemy. Cierpienie może trwać bardzo długo i nie wiem czy tak samo mija. Zrozumienie przyczyny i źródła może pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

brak uczuć, myślę, że jednak znalezienie powodu cierpienia jest istotne. Być może coś takiego w Twoim życiu się wydarzyło, co zablokowało Twoje uczucia aby siebie samą 'chronić' - i o ironio - to co miało Cię chronić - stało się Twoim przekleństwem. Ból egzystencjonalny to paskudna sprawa... w moim przypadku np. wynika z moich ułomności odnośnie braku umiejętności tworzenia w miarę normalnych relacji międzyludzkich. Poznanie powodu pomogło mi zrozumieć cierpienie. Jestem w Twoim wieku. Obecnie uczucie cierpienia 24h/dobę nie jest już takie dokuczliwe. Skoro mogło zmniejszyć swoją intensywność, być może uda mi się (i Tobie) kiedyś nie cierpieć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja cierpie z powodu fatalnego samopoczucie , z rana nie moge funkcjonowac , mam andzieje ze obecna kuracja przywroci mnie do zycia ale to trzeba miesiecy ale mam andzieje ze warto w koncu nie mam nic do stracenia z zabic sie nie zabije bo boje sie smierci i szkoda mi zycia ciagle mam andzieje ze kiedys bedzie po wszystkim ale to tylko nadzieja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A nie jesteście obecnie na etapie zmiany leków / odstawienia itp.? Albo lek, który nie działa? Może to jakieś zawirowania farmakologiczne?

Strasznie współczuję!

 

To przejdzie, to minie, ja też to znam. Gdy jest się na dnie, nie widzi się przyszłości, wszystko jawi się w najczarniejszych barwach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moje cierpienie wynika z utraty uczuć, fatalnego funkcjonowania i uzasadnionej obawy, że to schizofrenia prosta, która jest czymś strasznym, a prawdopodobieństwo, że ją mam jest naprawdę wysokie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też mam wciaż wzije schizofreni prostej i przerąbanego życia a najgorsze niemożnosći mi pomocy...moze kurcze trzeba sie udać prywatnie do wybitnych psychiatrów w tym kraju prywatnie i tyle poświęcić kasiore niech zdiagnozuja porządnie w końcu...i nie powiedza prawde ma pan przesrane z tym co pan ma i koniec a nie owiajanei w bawełne latamie żygać mi sie chce przepraszam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja byłam prywatnie u wybitnego specjalisty w Warszawie. Powiedział, że nie wyglądam na schizofrenię, w On osobiście przychyla się do poglądu, że schizofrenia prosta bez jakichkolwiek nawarstwień wytwórczych nie istnieje. Niestety zdania wśród specjalistów są w tym względzie podzielone.Jeden Ci zdiagnozuje zaburzenia osobowości,yy a drugi schizofrenię prostą. A trzeci może jeszcze co innego.

Zanik uczuć to rzadkie zjawisko i co specjalista to może twierdzić co innego.A my się ciagle kręcimy w kółko i cierpimy i wegetujemy.

Ja byłam u kilku lub kilkunastu psychiatrów, tak samo psychologów, u seksuologa, endokrynologa, u 3 egzocystów. I nic. Uczuć nie czuję, czuję jedynie pustke i okrutne cierpienie w miejsce uczuć. Wraz z zanikiem uczuć zanikły mi dążenia, cele, zainteresowania. Żyję chyba gorzej niż osoba uposledzona umysłowo, bo nawet te osoby z reguły mają uczucia i czymś tam się interesują. A ja całe dnie czuje tylko pustkę i nie wiem co ze sobą zrobić jak mnie nic nie interesuje. Wojna by wybuchła, rodzice by umarli,a ja bym nic nie poczuła.

Po prostu funkcja uczuć u mnie nie działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od prawie 2 lat, odkąd zaczęły zanikać mi uczucia, czuję tylko jedno -cierpienie. Od pół roku jest niewyobrazalne cierpienie od rana do wieczora codziennie...w ogóle nie moge egzystować...bardzo rzadko kiedy zdarzy mi się jakieś lepsze kilka godzin...musialam z tego powodu przestać chodzić do pracy i w ogóle nic prawie nie robię. Mam dopiero 30 lat. Wg mnie wszystko wskazuje na to, że będę tak niewyobrażalnie cierpieć aż do końca życia, czyli pewnie jeszcze z 40-50 lat. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Jestem wierzącą osobą, ale to jest dla mnie tak straszne, że mam myśli samobójcze. Ale nie chcę się zabijać, tylko już nie mogę wytrzymać tego straszliwego cierpienia. Czy ktoś ma też tak, że od dłuższego czasu dzień w dzień bez chwili przerwy czuje cierpienie? Dodam, że nie wiem jaka jest przyczyna mojego cierpienia... po prostu odkąd mi zanikły inne uczucia, to weszło to cierpienie.Gdy pomyślę o KILKUDZIESIĘCIU latach takiego cierpienia, to po prostu rozpacz...może jej tak nie czuję, bo nie mam uczuć, ale myślę, że pod wpływem tych myśli podświadomie moje cierpienie się jeszcze pogłębia...w każdym razie pytanie brzmi: czy ktoś jeszcze czuje ciągłe cierpienie bez dnia przerwy od tak długiego czasu? Czy macie nadzieję,że się to kiedyś skończy?

 

możemy sobie podać ręce, jestem mniej więcej w twoim wieku, cierpie podobnie i opisałeś to całkiem trafnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu to jest...czasem są dni, że nie czuję tego cierpienia, ale zazwyczaj czuję i jest to nie do wytrzymania.Jest to koszmar, przy którym tylko chce się umrzeć...ja naprawdę nie wiem jak wytrzymam...samo wspomnienie tegon uczucia zniewala...a ja mam je ciągle...był długi okres kilku miesięcy, ze czułam to chyba codziennie, przechodziło dopiero w godzinach wieczornych...nazywam to niewyobrażalnym cierpieniem, czyms, czego nie można sobie nawet wyobrazić...moj były chlopak przyznał, że to "czyste wariactwo"...jak można czuc cierpienie bez powodu? byłam z tym już wszędzie...teraz jestem na terapii, ale też mi nic nie pomaga, a niektórzy nawet śmieją się z tego i próbują wmówić, że przesadzam, że symuluję. Nawet moja własna siostra nie ma zrozumienia dla tego...a to jest taki okropny ból psychiczny...nie wiem czy tylko psychiczny, ja to czuję gdzieś tak w okolocy dołka i serca, a czasami w głowie...nie mogę przez to pracować, trudno mi się skupić na czytaniu, na robieniu czegokolwiek...ze wszystkiem mi ciężko...wydaje mi się, że mam nietypową i dość długą i raczej ciężką depresję. Jest mi z tym strasznie, gdy to przychodzi, a przychodzi prawie codzien rano i trwa do wieczora, to czlowiek czuje ze chcialby jak najszybciej umrzec byle to się skonczylo.Obawiam się, że juz do pracy nie wrócę...z terapii raczej zrezygnuję, bo jest to terapia dla osob z zaburzeniami charakteru, moja mama wygląda jak śmierć tak się mna martwi, tata rwie wlosy z glowy, a siostra zachowuje się jakby mnie nienawidzila ( za to, że zachorowalam?). W dodatku zanikly mi uczucia do innych i uczucia przyjemne wiec nie mam ucieczki od tego stanu ani w nic przyjemnego, ani nei mogę się schronic w innej osobie, bo nic z tych rzeczy nie czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, cierpie na schizofrenie niezroznicowana i bol psychiczny towarzyszy mi od poczatku choroby czyli ponad dwa lata.

Oglnie zaczelo sie od lękow i natrectw myslowych , ale nie o tym che pisac, chodzi o ten bol psychiczny ktory pojawil sie pozniej, ciezko to wytlumaczyc i powiem szczeze , nie sadzilem ze czlowiek moze tak cierpiec. W pracy nie moglem wyrobic , siedzialem i trzymalem sie za glowe no i cierpialem, bez przyczyny! W tym stanie bylem mocno skupiony na sobie , mialem silna derealizacje pozniej doszla depersonalizacja , oba stany trzymaja mnie do dzis. Odczuwam tez takie dziwne napiecie w głowie, jakby sie w niej cos przemieszczalo i czesto sie na tym zawieszam, robilem rezonans magnetyczny i nic nie wykazalo.

Przez ten bol odechciewa sie wszystkiego, nic nie cieszy ani nie odczuwa sie uczuc, przewaznie wtedy leze bo nie jestem w stanie nic robic.

Cierpie tez na ta cholerna depersonalizacje, nie czuje sie soba ,jak patrze w lustro to widze obcego czlowieka, czuje sie jak bym nie istnial i min chyba przez to czuje te cierpienie.

Jedyny lek ktory mi pomaga, doslownie w 20 min rozprawia sie z bolem psych jest Pridinol , zazywa sie go w wypadku kiedy neuroleptyki powoduja sztywnosc miesni (u mnie Rispolept).

Po Pridinolu czuje ulge! zchodzi ze mnie cale napiecie , robie sie bardziej obecny(poznaje sie w lustrze) derealizacja czyli nierealnosc otocznia praktycznie znika, wszystko robi sie żywe!Odrazu chce mi sie cos robic , potrafie sie usmiechac i cieszyc.

Nie wiem czemu ten lek tak na mnie dziala, moj lekarz tez sie dziwi, zadne leki nie pomagaly mi na ten bol a bralem ich troche.

Sorki ze pisze tak nieslkadnie ale jestem troche otepiony przez ta chorobe...

Brak uczuc - masz jeszcze jakies inne objawy, czy tylko czujesz ten ból?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu to jest...czasem są dni, że nie czuję tego cierpienia, ale zazwyczaj czuję i jest to nie do wytrzymania.Jest to koszmar, przy którym tylko chce się umrzeć...ja naprawdę nie wiem jak wytrzymam...samo wspomnienie tegon uczucia zniewala...a ja mam je ciągle...był długi okres kilku miesięcy, ze czułam to chyba codziennie, przechodziło dopiero w godzinach wieczornych...nazywam to niewyobrażalnym cierpieniem, czyms, czego nie można sobie nawet wyobrazić...moj były chlopak przyznał, że to "czyste wariactwo"...jak można czuc cierpienie bez powodu? byłam z tym już wszędzie...teraz jestem na terapii, ale też mi nic nie pomaga, a niektórzy nawet śmieją się z tego i próbują wmówić, że przesadzam, że symuluję. Nawet moja własna siostra nie ma zrozumienia dla tego...a to jest taki okropny ból psychiczny...nie wiem czy tylko psychiczny, ja to czuję gdzieś tak w okolocy dołka i serca, a czasami w głowie...nie mogę przez to pracować, trudno mi się skupić na czytaniu, na robieniu czegokolwiek...ze wszystkiem mi ciężko...wydaje mi się, że mam nietypową i dość długą i raczej ciężką depresję. Jest mi z tym strasznie, gdy to przychodzi, a przychodzi prawie codzien rano i trwa do wieczora, to czlowiek czuje ze chcialby jak najszybciej umrzec byle to się skonczylo.Obawiam się, że juz do pracy nie wrócę...z terapii raczej zrezygnuję, bo jest to terapia dla osob z zaburzeniami charakteru, moja mama wygląda jak śmierć tak się mna martwi, tata rwie wlosy z glowy, a siostra zachowuje się jakby mnie nienawidzila ( za to, że zachorowalam?). W dodatku zanikly mi uczucia do innych i uczucia przyjemne wiec nie mam ucieczki od tego stanu ani w nic przyjemnego, ani nei mogę się schronic w innej osobie, bo nic z tych rzeczy nie czuję.

 

doskonale rozumiem twoj stan, to o czym piszesz idealnie odzwierciedla to co ja czuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wspolczuje Wam serdecznie, ja akurat cierpialam 1,5 roku po rozstaniu, owszem mialam powod, ale pamietam ten bol, tez masakryczne cierpienie, rozrywajacy bol...non stop. i zero zero radosci. WY macie bez powodu, ale mysle ze ta przyczyna jest Wasza choroba....natomiast ja z powodu cierpienia nabawilam sie depresji, ale jak dopiero zaczelam brac leki bol zniknal. Takze doskonale Was rozumiem, co to znaczy cierpiec. Trzymam kciuki za Was, nie poddawajcie sie...a moze akurat bedzie jakis nowy lek, a moze sie poprawi, rezygnowac nie mozna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znowu to jest...czasem są dni, że nie czuję tego cierpienia, ale zazwyczaj czuję i jest to nie do wytrzymania.Jest to koszmar, przy którym tylko chce się umrzeć...ja naprawdę nie wiem jak wytrzymam...samo wspomnienie tegon uczucia zniewala...a ja mam je ciągle...był długi okres kilku miesięcy, ze czułam to chyba codziennie, przechodziło dopiero w godzinach wieczornych...nazywam to niewyobrażalnym cierpieniem, czyms, czego nie można sobie nawet wyobrazić...moj były chlopak przyznał, że to "czyste wariactwo"...jak można czuc cierpienie bez powodu? byłam z tym już wszędzie...teraz jestem na terapii, ale też mi nic nie pomaga, a niektórzy nawet śmieją się z tego i próbują wmówić, że przesadzam, że symuluję. Nawet moja własna siostra nie ma zrozumienia dla tego...a to jest taki okropny ból psychiczny...nie wiem czy tylko psychiczny, ja to czuję gdzieś tak w okolocy dołka i serca, a czasami w głowie...nie mogę przez to pracować, trudno mi się skupić na czytaniu, na robieniu czegokolwiek...ze wszystkiem mi ciężko...wydaje mi się, że mam nietypową i dość długą i raczej ciężką depresję. Jest mi z tym strasznie, gdy to przychodzi, a przychodzi prawie codzien rano i trwa do wieczora, to czlowiek czuje ze chcialby jak najszybciej umrzec byle to się skonczylo.Obawiam się, że juz do pracy nie wrócę...z terapii raczej zrezygnuję, bo jest to terapia dla osob z zaburzeniami charakteru, moja mama wygląda jak śmierć tak się mna martwi, tata rwie wlosy z glowy, a siostra zachowuje się jakby mnie nienawidzila ( za to, że zachorowalam?). W dodatku zanikly mi uczucia do innych i uczucia przyjemne wiec nie mam ucieczki od tego stanu ani w nic przyjemnego, ani nei mogę się schronic w innej osobie, bo nic z tych rzeczy nie czuję.

tez doskonale cie rozumiem , podobnie jak ty cierpie caly dzien co pare dni mam lekszy wieczor a tak caly czas czuje cierpienie w duszy mojej bol w srodku oczów czyli duszy .. to takie cierpienie ze wytrzymac nie idzie i smierc wydaje sie jedynym rozwiazaniem....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×