Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy umiecie wyładować swoją agresję?


Gość nnn

Rekomendowane odpowiedzi

W książce Jonsona - "Osobowość symbiotyczna i jej leczenie" znalazłem taki fragment

 

"Z punktu widzenia afektywnego osobę z charakterem symbiotycznym wy­różnia zakłócony stosunek do własnej agresji. Jej impulsy agresywne w najlepszym razie były nie pochwalane, a w najgorszym - surowo karane, tak że nie rozwinęły się w zdrową, dobrze regulowaną asertywność. Agresja osoby symbiotycznej jest zaprzeczona lub - w stanach borderline - wyładowywana czy gwałtownie kierowana przeciwko sobie. Na niższym poziomie rozwoju ego wrogość może być bezpośrednio wyrażana przez wściekłość wtedy, gdy jednostka odczuwa odrzucenie lub dystansowanie się ze strony innych lub przeciwnie, gdy czuje, że inni są pochłaniający lub narzucający się."

 

"Wrogość jest tu odpowiedzią na nieznośne przywiązanie, do jakiego jedno­stka musiała się przystosować: przywiązanie, w którym istnieje groźba opu­szczenia z powodu separacji.

Tak więc wrogość pojawia się szczególnie wte­dy, gdy istnieje jakiekolwiek zagrożenie opuszczeniem lub jakiekolwiek do­świadczenie pochłonięcia. Problem stanowi tu fakt, że uczucia wrogości są uwięzione w doświadczeniu i strukturze przekonań, pochodzących z bardzo wczesnego dzieciństwa. Małe dziecko wierzy, że jego ekspresja wrogości bę­dzie bądź niezmiernie destruktywna i deprywująca dla drugiej osoby, bądź całkowicie nieefektywna.

Zbyt mało kontrolująca się symbiotyczna osoba bor­derline ędzie częściej doświadczać swojej wrogości jako nie odnoszącej skut­ków, podczas gdy nadmiernie kontrolująca się osoba symbiotyczna będzie miała skłonność odczuwać swoją wrogość jako destruktywną.

 

[Dodane po edycji:]

 

"U osoby z charakterem symbiotycznym o średnio wysokim poziomie rozwoju struktu­ralnego agresja jest zwykle nadmiernie kontrolowana. Towarzyszy temu ogromny lęk, że nawet minimalne wyrażenie agresji wyrządzi krzywdę i spo­woduje zemstę. Jednocześnie występują często niezwykle agresywne fantazje, sny, a czasem nawet alarmująco agresywne zachowania, które pozostają ego-dystoniczne."

 

[Dodane po edycji:]

 

"Moja praca z Siu, podobnie jak z Alice, miała przede wszystkim charakter werbalny. W przeszłości przechodził on terapię bioenergetyczną i terapię ge-stalt i niekiedy używałem tego typu technik, aby pomóc Siu dotrzeć do kana­łu uczuciowego. Czasami prosiłem go na przykład, aby stanął przede mną ty­łem z rękami skrzyżowanymi na piersiach, a ja chwytałem go wokół tułowia i przytrzymywałem tak dłuższą chwilę. Polecałem mu, aby nie pozwalał się dłużej przytrzymywać i odepchnął mnie najmocniej, jak potrafi, wtedy gdy stanie się to dla niego bardzo nieprzyjemne. Za pierwszym razem jego ruch był bardzo słaby i wyraźnie hamowany. Za drugim razem siła jego energii by­ła znacznie większa i udało mu się całkowicie odepchnąć mnie. Bardzo się za­niepokoił, gdyż był całkowicie przekonany, że w jakiś sposób mnie tym do­tknął. Stało się to niezwykle owocnym tematem tej sesji."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Relacje takiej osoby z innymi ludźmi to jakby uproszczając odtwarzanie pierwotnej relacji z matką.W kolejnej fazie rozwoju dziecko które poczuje się silne i autonomiczne oddala się od matki, ale kiedy odkrywa , ze jest tak naprawdę słabe wobec wielkiego świata powtórnie się zbliża do matki i przeżywa kryzys bo sprzecznie chciałoby być zależnym i jednocześnie autonomicznym.Odczuwa wtedy lęk przed utratą matki i jednocześnie przed pochłonięciem przez nią.Przeżywa więc złość,ale i panikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Modlitwa też jest lekarstwem.

Teologia jest tu zakazana?

 

wiesz ile ja juz sie modliłem, chodziłem do kościoła, czytałem Biblie ...

człowieku, daj spokój, o nas Bóg zapomniał.

 

circ jesteś zwykłym poj.ebem, typem trolla który wciska coś

czego wielu się chwytało, myślisz że nie ma tu osób praktykujących wiare,

są i niewiele im to daje.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Modlitwa też jest lekarstwem.

Teologia jest tu zakazana?

 

wiesz ile ja juz sie modliłem, chodziłem do kościoła, czytałem Biblie ...

człowieku, daj spokój, o nas Bóg zapomniał.

 

circ jesteś zwykłym poj.ebem, typem trolla który wciska coś

czego wielu się chwytało, myślisz że nie ma tu osób praktykujących wiare,

są i niewiele im to daje.

 

Zawsze w wierze są kryzysy, jak w małżeńswie. Wtedy można odejść, lub zawalczyć, mimo milczenia Boga.

Warto.

Modl się do O. Pio. Na pewno ci pomoże.

Pewna kobieta powiedziała: Moja pierworodna córka, która urodziła się w 1953. roku, została uratowana przez Ojca Pio kiedy miała osiemnaście miesięcy. Rankiem 6. stycznia 1955. roku mój mąż i ja byliśmy w kościele na mszy świętej, a nasza córka była w domu z dziadkiem. Nastąpił wypadek: wpadła do wanny pełnej wrzątku. Została poparzona na brzuchu i plecach. Po godzinie przyszedł lekarz, obejrzał ją i kazał zabrać do szpitala, gdyż mogła umrzeć od ran oparzeniowych. Z tego powodu nie dał nam żadnych lekarstw. Po wyjściu doktora zaczęłam modlić się o pomoc Ojca Pio. Było już prawie południe. Kiedy przygotowywałam się do pójścia do szpitala, moja córeczka, która była sama w swojej sypialni zawołała: Mamusiu, nie mam już oparzeń!

Kto uleczył Twoje rany?spytałam ją z wielkim zdumieniem, a ona odpowiedziała: Ojciec Pio przyszedł. Zasklepił moje rany kładąc swą rękę na poparzeniach. Istotnie, nie było nawet śladu na ciele mojej córeczki, mimo że lekarz dopiero co powiedział mi, że umrze.

http://www.padrepio.catholicwebservices.com/POLSKA/Miracles_Polska.htm

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do tematu- złości jest we mnie bardzo dużo, mam dopiero 19 lat a już teraz przygniotły mnie doswiadczenia życiowe, zaczęło się od małego dzieciaka i tak juz zostalo... Złośc wyładowuje na sobie, mam wielki problem z autoagresja, gdy jest naprawde zle to nie potrafie nad tym zapanowac, jestem nieswiadoma tego co robie i np po chwili dochodzi do mnie ze znowu stoje z żyletka i się tnę...

Więc, niszcze sama siebie, chyba włączyła sie we mnie autodestrukcja...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też się cięłam i to ostro, w niektórych miejscach jak się pocięłam z intencją samobójczą, to aż mi tłuszcz wyszedł na wierzch :-| nie poszłam na zszywanie, bo mama pracuje w szpitalu, zna wszystkich i niedługo by sie o tym dowiedziała, więc musiałam z tymi paskudztwami sie kryc i domowymi sposobami jakoś dążyć do tego aby się to jakoś wygoiło. To był mój najlepszy uspokajacz kiedy widziałam własną krew, ale nie cięłam się już ponad roku czasu, zostały mi okropne wielkie szramy i jestem po części z siebie dumna że już tego nie robię. Po części dlatego, że w zastępstwo znalazłam sobie inny sposób na złość. Pójść się naj*bać i pod wlywem alkoholu się wyżalić przyjaciółce, co zdarzało się kilka razy w tygodniu. Mądre to nie było, straciłam kupę kasy na alko i plus do tego się zadłużyłam. Przestałam na szczęście, bo znów weszłam na leki i wolę nie ryzykować, chociaż z trudem daję rady bez picia. Nie tylko aby stać się po nim wylewna, ale żeby po prostu się zabawić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×