Skocz do zawartości
Nerwica.com

nic nie czuję


reneSK

Rekomendowane odpowiedzi

Ta. Bywalo gorzej, bywalo lepiej. I mam do, Was pytanie - miewal z Was ktos takie dziwne uczucie w czole, takie jakby wyladowania, gilgotanie? Troche to dziwne, ale za zdrowia tego nie mialem. Zatoki raczej odpadaja. Bede musial wspomniec o tym przy nastepnej wizycie.

 

Miałam coś takiego. Może to od leków?

Podobnie to nazywałam jak ty - gilgotanie, impulsy elektryczne. Lekarze się dziwnie patrzyli. Miałam masę dziwnych odczuć dotyczących mózgu. Uczucie blokady, mgły, "rozluźnienia" myśli (jakby były między nimi przerwy) i inne, już dobrze ich wszystkich nie pamiętam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie lepiej. Czasami czuje i to bardzo silnie..potem nic nie czuje..w kratke..ale czuje..czego nie mialem na ssri.

 

A i bralem ostatnio combo agomelatyny +coaxil . Polaczenie drogie w cholere ale szukam i kombinuje od tej strony. Te leki moga dac cos czego nie dadza ssri i inne serotoninowce.

 

Na dniach bede probowal metylofenidat w polaczeniu na noc z naltrexone. Pierwszy to inhibitor wychwytu zwrotnego dopaminy i noradrenaliny a drugi to silny odwrotny agonista receptorow opioidowych. Heh to juz jest pocisk najmocniejszego kalibru. Bede zdawal relacje co i jak:). Nie pytajcie jak to sobie zalatwilem..

 

 

To już jakiś postęp. Kombinacja całkiem ciekawa, tylko interesuję mnie, jakie zadanie spełnia tutaj agonista rec. opioidowych? Ma wspomóc działanie naltrexona?

chyba jak odstawisz naltrexone to wtedy efekt będzie nie?

endorfinki uderzą do głowy bo wcześniej ich czuć nie będziesz po odwrotnym agoniście tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monajka walnełaś ostro tym pytaniem

 

niewiem nie słyszałem ale brak uczuć u każdego troche inaczej wygląda i są inne przyczyny choć

dla mnie to depresja albo z osobowośći chwiejnej sie to bierze innej teorii nie mam

 

do elktrowstrząsów trzeba być zakwalifikowany przez zespół medyczny no i jak leki nie pomagają

a ktoś sie długo leczy i często jest w szpitalach albo ma depresje lekooporną...

 

ale najlepiej sie spytaj swojego psychiatry !!! lecz zakładam na 90% że sie najpierw uśmiechnie

lecz nie znam twojego przypadku więc nie mnie oceniać

 

u mnie SŁABOOO

byłem u lekarza w piatek i psycholog , u psychiatry na nfz byłem praiwe godzine już mnie mierziło

bo bardziej psychologicznie do mnie podchodzi po pół godzinie dopiero o lekach zaczeliśmy

bardzo ją sobie cenie za poswięcony czas i fachowość

 

leki bez zmian choć ona nie jest za lamotryginą u mnie w dawce 100 mg a prozac biore jedną czyli 20 mg a ona jest za 40 mg no i tritico na sen 50-100 mg w zależności jak mi wystarcza

 

co do terapii u siebie mam możliwosć ale raz w msc co jest za mało jak dla mnie i ja to widze i psycholog

i lekarz

 

jest dzienny oddział w pozananiu do wyboru albo cotygodniowa terapia lecz okres oczekiwania 1 rok :(

 

mam namiar na środe wlkp i od czerwca już by były terminy wolne jest to filia poradni z poznania lecz jest problem z dojazdami komunikajcą miejską bo samochodu nie posiadam i nie prowadze w moich zaburzeniach przynajmniej narazie...

 

tak to u mnie wygląda a co u was/???jak wasza terapia kto regularnia na nią chodzi ???

 

doradźcie coś please :uklon:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cze. U mnie niezbyt kolorowo. Miałem kilka prześwitów gdzie dawne hobby zaczęło mi sprawiać chwilową przyjemność, niestety ustąpiło. W szkole same problemy, szkoda gadać - pamięć dziurawa jak szwajcarski ser, motywacji praktycznie żadnej, z ludźmi kontakty bardzo ograniczone - raz jest tak, że nie gadam z nikim, a raz jest tak, że robię się elokwentny do bólu. Raz jest, że w głowie pusto totalnie, a raz jest tak, że udaję mi się normalnie myśleć o czymkolwiek. Ciężko mi jest przypominać sobie wydarzenia z przeszłości, a miesiąc temu, mając prześwit, z łatwością mogłem sobie przypominać przeszłość co dawało mi jakąś małą motywację do walki. Aktualnie nie przyjmuję żadnych stricte psychotropowych leków, tylko piracetam i suplementy - ALC, tyrozyna, kofeina i kompleks witamin i minerałów. Nie wyobrażam sobie jak w takim stanie mam w ogóle przejść przez szkołę, kiedy ja nawet nie rozwijam się w swoim zakresie, swoich zainteresowań - informatyka, elektronika... Chyba jedynym plusem w tym wszystkim jest to, że dzięki temu wyszło na jaw kto tak naprawdę był mi przyjacielem. Co do chemii, to mam w planie spróbować kilka leków, bo na swoim koncie mam "mało" wypróbowanych. Najlepiej chyba zdał się NDRI - Wellbutrin 150. Więcej rzeczy wzbudzało we mnie salwę śmiechu. Już mam gdzieś już autodiagnozowanie się. W planie zmiana lekarza na bardziej kompetentnego i się zobaczy. Tak być nie może. Wiem, że choroba nie wybiera ale ja jestem zbyt młody - jeszcze nie zdążyłem poczuć czym jest prawdziwe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam dysocjacyjne wszystko zaburzene i dlatego sie odcinam i brak uczuć

 

uratuj mnie, Boże

 

 

w dysocjacji jest o tyle szansa, ze sam nie wiesz, kiedy ci się odmieni. bo np. poczujesz się bezpiecznie. mysle, ze ja poza depresja tez mogę mieć cos takiego, bo pare razy miałam takie epizody (choć im starsza tym silniejsze i znienacka). Np. jak poszlam na druga grupowa, ktoś mi zabronil wyrazac zlosci i się zamknelam - automatycznie, mowilam, ze się zamykam, ale nie umiałam tego powstrzymać. zaczelo pękac w momencie (i wyrazac/czuc emocje) w momencie, gdy nie skontrolowalam się i wkurzylam na grupe/kogos -ogolnie i poszlo. niestety zablokowalo mnie inne wydarzenie i nie wiem kiedy i czykiedykolwiek odzyskam. miałam uczucia tylko przez kilka chwil jak bylam w szpitalu i poczułam taaaka ulge, ze ho ho. mimo, ze trwalo sekundy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chodzę na terapię regularnie, powoli dopuszczam do siebie różne emocje, również lęk, nie jest to przyjemne, nie radzę sobie, ale terapię mam raz w tygodniu więc jestem pod stałą opieką psychologa i mam nadzieję, że sobie poradzę, że nauczę się przyjmować emocje, i nie odcinać się od nich bo tak wygodnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To może zrobimy małe podsumowanie, bo jak napisał gdzieś Magic, przyczyn pustki/ braku odczuwania uczuc może być wiele:

1) niestety- leki. Zarówno SSRI jak i neurolpetyki, znam też przypadki innych. Potwierdziło to mnóstwo specjalistów. Niestety. Niestety jak pisał śp. Logik kluczową rolę odgrywa najprawdoodobniej dopamina.

2) schizofrenia - tu pustka jest biologiczna, jest jak wyczytałam w ksiażce napisanej przez pewną osobę na to chorą ogołoceniem ze wszystkiego. Oczywiście wszystko zależy od rdzaju schizofrenii i przebiegu. Przy tym poza uczuciem pustki, które takie osoby czują, wystepuje ogólna anhedonia i brak więzi z ludżmi, wycofanie

3)zaburzenia schizotypowe

4) depresja. Dziś czytałam ksiązke niemieckiego psychiatry,który opisuje, że w cięzkiej depresji dochodzi także do podobnego do psychotycznego zubożenia, nieodczuwania uczuć poza pustką, a jednocześnie paradoksalnie odczuanie potworfnego cierpienia i rozpaczy. Ale ten niemieckie psychiatra pisze, że w końcu depresja nawet nieleczona przechodzi zawsze ( choc słyszałam rózne wersje) i podaje przypadek jakiejś arystokratki sprzed 100 lat, która cierpiala na depresję 17 lat! ( wszal leków poza może dziurwcem nie było), objechała EUROPĘ szukając pomocy u wszystkich psychiatrów, którzy wówczas istnieli i nikt jej nie był w stanie pomóc, aż pewnego dnia po 17 latach niz tego nie z owego NAGLE pewnego ranka obudziła się CAŁKOWICIE ZDROWA i wydała wielką ucztę ( autor ksiązki nieco złośliwie podsumował, że uczciła w ten sposób porażkę psychiatrii). Czy ta kobieta czuła uczucia tego nie wiem.

5) zaburzenia konwersyjne - wtedy się raczej jak mi wynika nie czuje NIC, totalnie zero, żadnej pustki ani rozpaczy, człopwiek się odcina

6) borderline - to raczej takie wyjalowienie, chociaż w tej książce bylo napisane, że te osoby też mogą nie czuć wręcz, że istnieją i dlatego się tną, żey "się poczuć".

7) PTSD - coś na zasadzie zaburzeń konwersyjnych. W stylu, że pod wpłyem czegoś strasznego np. pożaru p[rzestaje się czuć cokolwiek.

Osobiście czytałam też opis uwolniennia Żywdów z więzienia podczas Powsatania Warszwskiego i ich reakcję - pod wpływem strasznych i długotrwalych cierpień byli zupełnie obojętni na sprawę życia i smierci.

8) Zaburzenia neurologiczne np. zespół czołowy, jakieś encefalopatie, zab. osobowości organiczne, demencje, Alzheimer itd.

9) zab. psychiczne jako skutek chorób somatycznych np. neuroboreliozy, choroby Wilsona, Hashimoto, kiły - tu za dużo nie wiem czy mogą dawać aż takie objawy ale wiem, że kiła daje b.podobne objawy do schizofrenii (istnieje także padaczka podobna do schizofrenii), a w boreliozie to może byc chyba wszystko. Niestety zgibiłam artykuł o kobiecie, która bez przerwy była w psychiatryku i leczono ją na chorobę psychiczną, a okazało się, że to borelioza.

 

Jak ktoś ma cos do dodania to niech napisze. Może stwórzmy takie kompendium dla tych, co są na początku drogi i chcieliby po kolei powykluczać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam właśnie podobny problem. Coś czuję, ale wszystkie emocje zarówno te pozytywne jak i negatywne są dość mocno stłumione.

Dodatkowo mam problemy z koncentracją i pamięcią. Nie skupiam się na tym co się dzieje na zewnątrz, a mój mózg tak jakby nieustannie coś analizował i przez to nie mógł się zająć tym co mnie otacza, czyli światem zewnętrznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sebastian86 powiem Ci, że już nie mam na siebie za bardzo pomysłu. Miałem w życiu kilka psychoterapii zarówno grupowych jak i indywidualnych, przyjmuję regularnie leki i nic mi to nie pomogło na opisane w moim poprzednim poście objawy. To takie życie na siłę, niemal zero szczerej radości i zadowolenia ... To właśnie te objawy spowodowały, że moje życie zawodowe i osobiste legło w gruzach i mam obecnie taką a nie inną sytuację życiową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brak uczuć to mój mechanizm obronny, jestem tego pewna, po prostu się odcinam, bo jest źle i nie chcę w tym uczestniczyć, to jakiś skrajny dystans, brak uczestnictwa. Nie wiem jak z tym walczyć. Myślałam że już wracam do siebie, że wystarczy że się oswoję z emocjami powoli, nauczę się sobie z nimi radzić, ale nie umiem, znowu się odcinam, to takie strzępkowe, ale wyraźne. To jest totalnie bez sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×