Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brak sił, ból, zobojętnienie, nie moc...


Gość Lena_78

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich nie wiem od czego zacząć, bo pierwszy raz taką formę stosuję, ale jest to już moja nie moc, która wynika z tego, że nie mogę sobie z paroma rzeczami poradzić. Staram się codziennie ze sobą walczyć i nic z tego nie wychodzi. Wiecznie do tego samego wracam i nie mogę się z tym uporać. Wiem, że to może banalene ale mijają już 4 lata a ja dalej tkwie w tym po uszy, to nie tylko miłość, która mnie wewnętrzenie zabiła ale również ... no właśnie - nie wiem jak to nazwać ale jest mi ciężko. Cierpie już tyle czasu, raz jest lepiej raz gorzej, ale dalej w tym tkwie i nie wiem jak mam się z tego obudzić. Niby życie mam ułożone, jakby ktoś popatrzył z boku ale tak naprawdę to jest w rozsypce i to wielkiej, czuje się jakbym była w jakimś zamknięciu, z którego nie mogę wyjść. Dusze się a nikt nie może mi pomóc. Starałam się jakoś to pokonać ale to zawsze do mnie wraca - jakby nie chciało odejść - czemu?? Boję się, tego wszystkie powiedzieć, bo boję się niezrozumnienia i odrzucenia a tego właśnie mam dosyć i kłębie, to w sobie. Wiem, że tysiące ludzi może mieć podobny problem ale już nie wiem jak mam sobie pomóc abym lepiej się czuła. Takie życie jak teraz to nie życie, tylko męczarnia z dnia na dzień. Czemu miłość tak musi boleć?? przecież, to ma być piękne i wspaniałe uczucie, a nie droga przez męczarnie. Dlaczego kocham kogoś tak mocno kto mnie tak mocno skrzywdził?? Przez to racjonalenie nie mogę funkcjonować!! A wiem, że to nigdy już nie wróci!! A nie mogę się z tym pogodzić i na nowo ułożyć życia. Staram sobie wymyślać zajęcia, które na jakiś czas dają mi satysfakcję a potem znów to wraca, ta pustka i niechęć do wszystkiego i wielki ból, a mimo to dalej go kocham. Gdyby nie to, że mam dla kogo żyć (dziecko), to nie mogę sobie z tym poradzić. Już nie wiem co mam zrobić aby było lepiej. Picie nie pomaga, bo tylko wycieńcza mój organizm, ale alkohol daje mi ukojenie, ktorego tak mocno potrzebuję. Czyli co jestem alkoholiczką? Nieee - prochy antydepresyjne też nie mogę brać, bo źle sie po nich czuje, wiec co?? Tak bym chciała żyć normalnie i nie wracać do przeszłości, bo to bez sensu. Dlaczego nikt nie powiedział, że życie dorosłe będzie takie trudne??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może dobrym krokiem naprzód byłoby napisanie tu z czym masz problemy? Tu wiele ludzi rozumie takie stany bo sami ich doświadczamy wiec trochę odwagi i w drogę

 

Tak więc 4 lata temu postanowilam postawic swoje zycie do góry nogami i na jedną kartę, czyli na niego. Wyprowadziłam się z domu, zostawiłam dziecko ale tyklo na kilka tygodni, aby tam stanąć na nogach. Okazało się, że to co miałam obiecane pękło jak mydlana bańka i wyszystko okazało się kłamstwem. A że mój honor nie pozwalał mi sie poddać tkwiłam w tym bagdnie do momentu gdy już nie dało rady i wszystko się rozpadło, czyli zostawił mnie, ten któremu tak zaufałam. Zostałam sama jak palec w świecie, którego w ogóle nie znałam i daleko od mojego dziecka, którem tak obiecywałam, że zaraz po nie przyjadę. Było ciężko ale siła, która we mnie się obudziła postawiła mnie na nogi, ale do czasu gdy on tego nie zobaczył i zaczął mnie męczyć i obwiniać za to wszystko co się stało. A to przecież on powiedział pierwszy A.... I tak tkwiłam w tym maraźmie i złudzeniu, że wszystko wróci i znów będę szczęśliwa ale okazało się, że to tylko kolejne kłamstwa. Bawił się mną, a że ja zakochana to nie widziałam tego. Chcąc nie chcąc minął rok a ja byłam sama. W końcu już tego wszystkiego psychicznie nie wytrzymałam, gdy okazało się, że on ma inną. Spakowałam się i z dnia na dzień uciekłam nic nikomu nie mówiąc. Wróciłam do domu do mojego kochanego dziecka, którem i tak już dużą krzywdę wyrządziłam. Po powrocie w ogóle nie mogłam się w swoim własnym domu odnaleźć, rozczarowanie, pustka i nie moc nie pozwalały mi funkcjonować racjonalnie. W końcu musiałam wyjść do ludzi i zacząć normalne życie i zaczęłam ale do tej pory nie mogę się z tym wszystkim uporać, co tam widziałam (a widziałam i przeżyłam straszne rzczy, które wracają do mnie i męczą) i tylko bogu dziękuje, że to wszyskto tak się skończyło a nie inaczej. Mam teraz - można tak powiedzieć normalne życie ale to tylko pozory. Już nikomu nic nie mówię, bo jak powiedziałam to się dziwią, że tyle czasu jeszcze mnie to dręczy. Jeszcze moja przyjaciółka mnie zawiodła, na która tak liczylam, więc to tylko spotęgowało moją niechęć do ludzi. Jak im mam teraz ufać, jak tyle złych rzeczy mnie spotkało. Sama sobie to jakoś staram wytłumaczyć czemu?? ale nie mogę wracam do tego wszystkiego i rozmyślam a co by było gdyby?? I przez to wszystko nie mogę ułożyć sobie normalnego życia, bo podobno odpycham od siebie ludzi na których mi zależy. Czasami tak mam, że nie mogę w ogóle normalnie funkcjonować i zachowuje się jak robot. Nie odzywam sie do nikogo, zamykam się w sobie i cierpie a nie chce, bo chce zapomnieć, a mam takie wrażenie, że już nikogo nie pokocham tak jak jego. A chce....bo wiem, że dam radę ale zawsze i wszędzie widzę jego a mija już 4 rok!!! Nie mogę się z tym uporać i nie wiem co już mam robić, normalnie idzie zwariować!!! Może ktoś umie mi pomóc??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×