Skocz do zawartości
Nerwica.com

depresja a rozpad małżeństwa i rozwód


Rekomendowane odpowiedzi

U mnie depresja miała ogromny wpływ na rozpad związku, przez moje zachowanie ex szukała pocieszenia u innych. Teoretycznie mógłbym udowadniać, że wtedy jak zaczęła mnie zdradzać byłem już chory. Wiedziała, że byłem u psychiatry a potem dość długo zażywałem antydepresanta. W jakiś sposób może to by zmniejszyło moją winę i mógłbym uzyskać całkowicie jej winę. No ale mam niechęć do takiego postępowania bo nie chcę wyjść przed wszystkimi na chorego psychicznie. Mam dobrą pracę a kto wie jakby było, gdyby kierownictwo się dowiedziało. Poza tym mogłyby ucierpieć moje kontakty z dzieckiem, w końcu jak dawać dziecko ojcu świrowi.

No i czy będąc chorym (nie wiedząc o tym i nie lecząc się) to że się ożeniłem może mieć wpływ na całokształt pożycia i być argumentem na moja niekorzyść podczas rozwodu.

Spekulacje czysto teoretyczne bo zamierzam, mimo tego że czuję się skrzywdzony i dodatkowo poniosę większe koszty alimentów ( na żonę też, niedostatek) rozejść się bez orzekania o winie. Nie mam siły rozwodzić się latami, najwyżej jeśli skończy się to wszystko dla mnie bardzo niekorzystnie to zawsze mam wyjście awaryjne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

poniosę większe koszty alimentów
koszta alimentów zależą od tego ile Ty zarabiasz i jakie sam będziesz miał potrzeby. Do wyznaczania kwoty alimentów jest jakiś prób. Nie pamiętam dokładnie jaki.. ale jest wyznaczony do tego jakiś% zarobków, który może być sumą alimentacyjną.. także spokojnie.

 

[Dodane po edycji:]

 

Co do spraw- ile dziecko ma lat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego piszesz o sobie , że jestes świrem.Ja od lat choruję na depresję i nigdy tak o sobie nie pomyślalam.Nie jesteś swirem.Jesteś chory na depresję.Cierpisz, i jeszcze sam siebie dołujesz.Dlaczego?Jeśli chodzi o sąd , to przedmowca ma rację.Spokojnie.Nie mogą Ci wydrzeć wszystkiego.Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ramach ograniczeń związanych z depresją funkcjonuję w miarę jak zwykły człowiek. Dla ludzi nie zaznajomionych z tematem, zażywanie antydepresantów czyli psychotropów może jednoznacznie klasyfikować takiego chorego jako nienormalnego, świra. W rękach wrogiej ex taki argument sami możecie sobie wyobrazić.

Z dochodu alimenciarza komornik może ściągnąć 60% zarobków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie depresja miała ogromny wpływ na rozpad związku, przez moje zachowanie ex szukała pocieszenia u innych.

 

Szkoda,że masz takie zdanie w tak ważnej kwestii.

Po pierwsze...

Nie depresja przyczyniła się do rozpadu związku tylko braki Twojej partnerki dotyczące kwestii wsparcia. Jak sam wiesz- byle lek nie pomoże.. to nie to samo co grypa. Baaardzo istotne jest to, jak obok farmakoterapii, psychoterapii chory dba o siebie wśród otaczających ludzi. Np. w pracy w domu, w rodzinie. To nie jest tak,że tabletka i pogadanka załatwi całą sprawę. Leczenie depresji to żmudny i długotrwały proces w którym ma udział Twoje środowisko, Terapeuta i Ty.

 

Opowiedz jak zajmowała się Tobą małżonka? I jakie Są przyczyny Twojej depresji? Jak teraz się czujesz?

 

Po drugie...

Skąd to obwinianie tylko siebie? Być może miało to jakieś znaczenie na stan waszego związku- ale nigdy nie jest tak,że wina leży po jednej stronie. Żona może sobie mówić,że to Twoja wina.. tylko i wyłącznie. Jak widzisz łatwo przewidzieć reakcję osoby chorej na depresje. Wzbudzenie poczucia winy u chorego to błahostka. Być może ona chciała byś tak się właśnie czuł by samemu nie czuć wyrzutów sumienia.

 

Po trzecie...

Kwestia zdrady. Jak człowiek chce zdradzić to zdradzi.. Łatwo tu było podpiąć Twoją chorobę. Myślę,że żona powinna się poważnie zastanowić co robi.. a nie szukać winnych na około, tylko nie u siebie.

 

[Dodane po edycji:]

 

chorego jako nienormalnego, świra
ogólnie istnieje taki dośc powszechny stereotyp u ludzi (przeważnie tych, co nigdy u psychologa, psychiatry nie byli), że wizyta u psychologa, terapeuty, psychiatry jest równoznaczna z byciem "wariatem". Ale po co słuchać ludzi, którzy nie mają pojęcia jak potrafia cierpieć ludzie? Eee... takie opinie nie powinny mieć znaczenia. Dbasz o siebie w tym momencie i to jest najważniejsze. 3mam kciuki

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

50 proc ludzi w ciągu calego swojego życia przezyje epizod depresyjny
Najczęściej występuje u ludzi starszych i u młodzieży.

Starszyzna:

Negatywny bilans życia

Utrata małżonka

Choroby somatyczne

itp.

 

Młodzież:

Brak zainteresowania ze strony rodziców

Patologia rodzinna

Niska samoocena

Fobia np. szkolna , problemy w nauce

Nieumiejętność wychowawcza rodziców

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na razie lekarze diagnozują co mi jest, ostatnio psychiatra przychyliła się do mojej autodiagnozy, że mogę mieć dystymię.

Małżonka potraktowała moją chorobę parę lat temu jako mój wymysł, fanaberię. pomogła dotrzeć do psychiatry i na tym skończyła się jej pomoc. Po paru miesiącach zażywania lekarstwa najgorsze objawy puściły, było mi lepiej i już się nie leczyłem choć nie czułem się nigdy najlepiej. Wtedy rady psychiatry by iść do psychologa odrzuciłem, bo miałem niepozytywny do tego stosunek jeszcze z wcześniejszych lat. Poza tym jednym incydentem wielokrotnie mówiłem żonie, że źle się czuję ale wywoływało to jej złość, mdliło ja jak o tym słyszała. Nie wpadła chyba nawet na to by przeczytać w internecie o symptomach depresji, choć spędzała tam mnóstwo czasu. Zresztą co się dziwić jej skoro ja też przeszedłem obok tej sytuacji niejako obok, nie zainteresowałem się co mi może być.

Dopiero w tym roku zacząłem przegryzać się przez ten temat a rozpocząłem nie od depresji tylko przypadkiem przeczytanego artykułu o syndromie chronicznego zmęczenia. Następnie poczytałem o depresji i wtedy uświadomiłem sobie, że to przecież jest to co czuję a objawy silnej depresji pojawiały mi się tylko od czasu do czasu.

Po rozpoczęciu leczenia było lepiej, teraz po miesiącu brania seronilu zaczynam sie powoli czuć tak samo jak przed leczeniem.

Żona opisując moje zachowanie z przed lat wyraźnie pokazuje mi, że to była depresja ale jej przecież o tym nie powiem. No i tak sugestywnie to robi, że jest w stanie mnie przekonać o słuszności swojego zdania. Zdradzała bo nie miała we mnie oparcia, ciepła, uczucia i dobrego kontaktu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdradzała bo nie miała we mnie oparcia, ciepła, uczucia i dobrego kontaktu.
Osoba chora na depresję endogenną nie myśli wcale o innych. Mysli o sobie, nie ma siły chodzić, pracować, jest wiecznie senna, zmęczona.. Najmniejsza czynność sprawiała trudność tak? Jak zmusić wrak człowieka chorego na depresję do takich romantycznych uniesień? No siłą rzeczy -nie da się. Nie daj sobie wmówić,że powodem zdrady była Twoja choroba. W końcu przed ołtarzem przysięgaliście sobie "W zdrowiu i chorobie". Zdrada nie ma żadnego wytłumaczenia..a już na pewno nie tak stronniczego. Mogła zwyczajnie poprosić Cię o rozwód, załatwić sprawę po ludzku a nie tułając się po facetach w celu zaspokojenia żądzy i potrzeb emocjonalnych. Były inne rozwiązania- rozwód w porę. To,że byłeś na prawdę ciężko chory nie jest żadnym wytłumaczeniem nielojalności. I nie daj sobie wmówić tego,że nie jesteś nic warty! Przed Tobą szmat życia, które będziesz sobie skrupulatnie na nowo budował. Każdy ma prawo do szczęścia. Czym są słowa nielojalnego człowieka wobec Ciebie- tego, który na prawdę przeżył tak ciężkie chwile?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mikimoka, było dokładnie tak jak piszesz. W okresach nasilenia depresji miałem dni, kiedy przed wysiadnięciem z samochodu musiałem zbierać siły a pójście na zakupy czy wyjście na wyższe piętro było katorgą. Zwykły spacer, pozatym, że nie lubiłem i był dla mnie czynnością nudną, jak już doszedł do skutku powodował moje duże zmęczenie połączone z lekkimi zawrotami głowy. Temat typu remont w domu był ( i jest zresztą dalej) czymś co przeraża, jest ponad siły i umiejętności. Zawsze odkąd pamiętam starałem zająć mój umysł jakimś zajęciem, by coś robić i nie siedzieć bezczynnie. Dawno temu było to czytanie, uwielbiałem czytać ale potem zostało to wyparte przez komputer czyli gry, www, filmy. Nie byłem wstanie skupić się dłużej nad książką. Doprowadziło to mnie to stanu, że kiedy chciałem zając się dzieckiem nie potrafiłem tego robić zbyt długo bo powodowało to moje otępienie, senność i pustkę w głowie. Przesiadywanie przed monitorem zabierało mi za dużo czasu, ale powodowało, że nie myślałem wtedy o problemach, mogłem nie skupiać się nad walką ze swoimi słabościami.

Od lat uważałem, że w życiu nie spotka mnie już nic dobrego, że nie będzie lepiej i byle nie było gorzej.... a było coraz gorzej, z roku na rok umierali członkowie mojej rodziny, potem choroba żony, w końcu jej odchodzenie odemnie parę razy. Pamiętam dzień śmierci ojca, wstałem wtedy wykończony jak zwykle rano i już miałem wyjeżdżać do pracy jak tata poprosił, żeby mu pomóc. Było z nim niedobrze, ale wydawało mi się, że to tylko zapalenie płuc i będzie ok. To nie było zapalenie, karetka zabrała go do szpitala i to był ostatni raz kiedy Go widziałem żywego. Chodziłem tego ranka jak we śnie, nie docierało do mnie, że z ojcem jest bardzo źle, Wysłałem za Nim żonę do szpitala a sam pojechałem do pracy... ech .

ja nawet się musiałem mobilizować do rzeczy, które lubiłem, by usiąść przed kompem czy zmusić się by jechać gdzieś na rowerze czy obejrzeć film. Niestety dla żony czy dziecka zabrakło sił na mobilizację. Byłem więc leniem, osobą niegodną szacunku a w ostatnim okresie po prostu kretynem. Żona nie szczędziła mi "czułości" twierdząc, że do mnie i tak nic nie dociera.

Od 3 miesięcy staram się dojść do tego co mi jest. Mam objawy dystymiczne z silniejszymi fazami depresji, fobię społeczną, objawy deralizacji i depersonizacji. Wszystko to na takim poziomie, na którym jestem jeszcze w stanie zapanować nad tym i być na pozór normalnym dla całego świata ale niestety nie dla siebie, bo siebie nie oszukam.

Od 3 dni czuję się znów źle, leki chyba przestają działać. Chciałbym, żeby to wszystko już się skończyło

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zatracony

Mistrzu Wypowiedzi !!!!

Jak pięknie to wszystko ująłeś. KWITESENCJA !!!!!!!!

Brak mi słów.

Dokładnie tak samo mam

Żona mnie olała dla jakiegos frajerka z pracy.

Tylko kto tu jest kozakiem? Ten robol tępy ( jakim debilem trzeba byc żeby rżnąc czyjąś żonę bez uprzedniego zorientowania ,komu to sie żone rżnie-zanim zachorowałem byłem można powiedzieć "poza prawem" a układy, długi wdzięczności itd pozostały) , czy ja, który pomimo nieuleczalnej i jakże uciązliwej choroby (on tez wnet będzie chory ) trwam dalej ??

Pozdrawiam

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

........ponieważ to "zła kobieta była"

Gdy byłem zdrowy i zarobiony (nie na etacie ) ,nie musiała pracować, gdy jeździliśmy ciągle na dłuugie weekendy to było OK.

Gdy zachorowałem , to jakoś to OK przestało istnieć.

Żeby to chociaż wolny facet był. Ale nie, żonaty.

Nadmienię , że pomimo choroby w sensie "fizycznym" jestem bardzo sprawny.Pomimo choroby zajmuje sie dzieckiem, co czasami przekracza moje mozliwości.

Ech,szkoda gadać.

Myslała że ten bu.rdel w jej wykonaniu nie wyjdzie, że ja juz jestem nic nie wartym frajerem.

Ale instynkty mi pozostały, całe zycie balansowałem na krawędzi prawa i jestem przeczulony na wszelkie anomalie....

Od roku jest kochająca żoną, niby wszystko jest OK.

Ale ja juz Jej nie wierzę........To tak jak po zawale.Juz raczej spokojnie i beztrosko nie pobiegniesz na maksa-będziesz myśleć o sercu zamiast o radości z biegu

mam blizne na całe życie. Przekonałem sie niestety , że zaufanie to jedna z cenniejszych rzeczy.

Obawiam się, że jak stane w końcu na nogi ,to zostawię Ją dla jakiegoś pierwszoligowego "lachona"

Niech poczuje, jak to jest , gdy świat sie wali na głowę.

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obawiam się, że jak stane w końcu na nogi ,to zostawię Ją dla jakiegoś pierwszoligowego "lachona"

Niech poczuje, jak to jest , gdy świat sie wali na głowę.

Robert

 

Jak chcesz to specjalnie dla Ciebie mogę odegrać scenkę rodzajową- poudaję trochę Twoją narzeczoną przy niej :mrgreen: Oczywiście odwalę się jak wożny na dzień nauczyciela i będę się do Ciebie kleić jak mucha do lepu, nie ma to tamto :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mikimoko, od miesiąca chodzę do psychiatry i psychologa. Widzę, że na psychoterapię mam małe szanse, bo psychiatryczka powiedziała, że trzeba być do tego odpowiednio zmotywowanym i chcieć, odpowiedziałem, że chcę chociaż nie wiem nawet czy chcę jeszcze żyć. Psycholożka natomiast powiedziała, że nie rozpoczyna się psychoterapii u osób stojących przed poważnymi decyzjami życiowymi a mnie wkrótce czeka rozwód na wniosek ex. Podobno psychoterapia może chwilowo pogarszać stan pacjenta, jak docierają do niego przyczyny zachowania. Powiedziałem, że nie mam nic do stracenia

 

Robercie, zazdroszczę Ci tej sprawności, ja jestem wrakiem pod każdym względem. Ty przynajmniej fizycznie jesteś lepszy od innych i choć co prawda nie popieram przemocy sądzę, że jest w stanie dowartościować w najgorszych momentach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdradzała bo nie miała we mnie oparcia, ciepła, uczucia i dobrego kontaktu.
Osoba chora na depresję endogenną nie myśli wcale o innych. Mysli o sobie, nie ma siły chodzić, pracować, jest wiecznie senna, zmęczona.. Najmniejsza czynność sprawiała trudność tak? Jak zmusić wrak człowieka chorego na depresję do takich romantycznych uniesień? No siłą rzeczy -nie da się. Nie daj sobie wmówić,że powodem zdrady była Twoja choroba. W końcu przed ołtarzem przysięgaliście sobie "W zdrowiu i chorobie". Zdrada nie ma żadnego wytłumaczenia..a już na pewno nie tak stronniczego. Mogła zwyczajnie poprosić Cię o rozwód, załatwić sprawę po ludzku a nie tułając się po facetach w celu zaspokojenia żądzy i potrzeb emocjonalnych. Były inne rozwiązania- rozwód w porę. To,że byłeś na prawdę ciężko chory nie jest żadnym wytłumaczeniem nielojalności. I nie daj sobie wmówić tego,że nie jesteś nic warty! Przed Tobą szmat życia, które będziesz sobie skrupulatnie na nowo budował. Każdy ma prawo do szczęścia. Czym są słowa nielojalnego człowieka wobec Ciebie- tego, który na prawdę przeżył tak ciężkie chwile?

Zgadzam się

Ja wielokrotnie powtarzałem żonie , że rozumiem doskonale w jakim jestem stanie zeszmacenia i jeśli chce to ,ze względu na nia możemy się rozwieść.Uczciwie.Zostawię jej wszystko. Ale ona sobie ubzdurała ,że może mieć i męża i przygody.Jednocześnie.

Niestety, poprzednie zycie nauczyło mnie nie darowac takich spraw.Nie zapomne i nie odpuszczę. Minął rok odkąd jest wspaniała , ale moja złośc i chęć odwetu nie zmalała-wręcz maniakalnie rośnie.

Oboje zapłacą w sposób adekwatny do płci.(przecież nie połamią mi żony )

szkoda

Inaczej to wszystko wyobrażałem sobie przed ołtarzem.

Ja przysięgałem , mimo że jestem niewierzący i przysięgi dotrzymałem, ona jest bardzo wierząca ,lecz z dotrzymaniem przysięgi juz u niej krucho.

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,nie musiała pracować
Bo? Po co na to się godziłeś? A może sam to zaproponowałeś?
Nadmienię , że pomimo choroby w sensie "fizycznym" jestem bardzo sprawny.Pomimo choroby zajmuje sie dzieckiem, co czasami przekracza moje mozliwości.

Ech,szkoda gadać.

waszym czy Twoim czy jak?
Ale instynkty mi pozostały, całe zycie balansowałem na krawędzi prawa i jestem przeczulony na wszelkie anomalie....
Może opowiesz? ;)
Obawiam się, że jak stane w końcu na nogi ,to zostawię Ją dla jakiegoś pierwszoligowego "lachona"

Niech poczuje, jak to jest , gdy świat sie wali na głowę.

rozsądek podpowiada Ci same niesamowite rzeczy :roll:

 

Zatracony!!!!!

Mikimoko, od miesiąca chodzę do psychiatry i psychologa. Widzę, że na psychoterapię mam małe szanse, bo psychiatryczka powiedziała, że trzeba być do tego odpowiednio zmotywowanym i chcieć, odpowiedziałem, że chcę chociaż nie wiem nawet czy chcę jeszcze żyć. Psycholożka natomiast powiedziała, że nie rozpoczyna się psychoterapii u osób stojących przed poważnymi decyzjami życiowymi a mnie wkrótce czeka rozwód na wniosek ex. Podobno psychoterapia może chwilowo pogarszać stan pacjenta, jak docierają do niego przyczyny zachowania. Powiedziałem, że nie mam nic do stracenia
Suuuper! Spodobało mi się To jak jej odpowiedziałeś. Tu już bardzo dobrze świadczy o Twoich chęciach. Radziłabym Ci iść psychoterapię załatwić w innej poradni. Tak by w poprzedniej nie ograniczać się, być bardziej otwartym. W tek do której chodzisz mógłbyś mieć jakieś poczucie winy,że źle zrobiłeś- nie wiem. Ale To Toja sprawa,że chcesz dbać o siebie. I masz dbać. Terapia Ci pomoże. Tylko trzeba chcieć

 

[Dodane po edycji:]

 

rober6666, Ciężko Ci zapomnieć o tym,że ta kobieta nie jest częścią życia jakie Ty chciałbyś wieść? Sam siebie trochę zakopujesz nienawiścią i myśleniem o odwecie czy o tym y tam myślisz. To były jej wybory.. Teraz zachowujesz się troszkę jak dziecko, który chce ukarać kolegę bo ten zniszczył mu zabawkę. Zamiast iść ku dobremu nadal siedzisz w 1 rzece;) myśląc,że nie siedzisz. Jasno widać,że rujnuje Ciebie samo jej imie, że się denerwujesz na myśl o niej, myślisz o innych jak o LACHONACH.. na prawdę myślisz,że warto myśleć o kimś takim? Spójrz tylko na mnie Hahaha aż się prosi by zabrać do kina haha

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rober, jesli zdecydowałes sie jednak nadal żyć z żoną (to była też Twoja chęć i decyzja) , to teraz bądź konsekwentny i sie staraj, a nie uprawiaj sabotażu wobec niej i siebie samego.

 

Jeśli jednak nie stac Cie na wybaczenie (nie mówię o naiwności ani zapomnienieniu), to nie bądź z nią. Bo spalasz się i zżerasz w ten sposób własny ogon.

 

Nie daj się zalewać negatywnym uczuciom. Kobieta popełniła bład, chce go naprawić, Ty się na to zgodziłeś i do przodu!

 

Rozumiem Twoją przenośnię na temat utraty zaufania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamy 6 letniego Synka.......

To Cudo chcąc nie chcąc uniemozliwia mi znalezienie dobrego wyjścia z sytuacji.

Może sie uspokoje jak zamknę temat z tym "alvaro"

I nie mowcie mi , że nie warto, że to nic nie zmieni itd.Zmieni. Połechtam swoje poczucie sprawiedliwości i godności.Nikt mu , wątłemu robolowi bez pleców, nie kazał wyrywać żony prawie 100 kilogramowemu , do niedawna jeszcze nieźle poukładanemu karkowi.Mógł sie zorientować. Tacy frajerzy jak on bazuja na przekonaniach dobrych ludzi, żeby odpuścić, żeby nic nie robic i śmieja sie nam w pyski rżnąc nasze żony

Czy wiecie że "do tryumfu zła wystarczy tylko aby dobrzy ludzie nic nie robili" ?

Po wszystkim może zluzuję.

Pomimo wszystko chciałbym byc z Żoną, miec z Nią normalna rodzinę.

Ale jakoś nie wyobrażam sobie teraz jej kilkudniowego wyjazdu np na jakies szkolenie !!! Gwoli ,w moim mniemaniu sprawiedliwości, cały okres jej wyjazdu spędził bym w Agencji,bankowo.Rezeby byl ewentualny remis :D

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczynam dostrzegać plus .W moim wypadku nie było dziecka . A zdrada jest faktycznie obrzydliwa. I to późniejsze tłumaczenie .

"Przecież jesteśmy cywilizowanymi ludźmi,ludzie się rozchodzą i zostają przyjaciółmi "

Qwa mać -cywilizowany człowiek najpierw opuszcza partnera a potem wiąże się z innym . A jak ktoś romansuje kilka miesięcy ,kłamie,oszukuje .

To dla mnie jest to,zwykle qrewstwo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt mu , wątłemu robolowi bez pleców, nie kazał wyrywać żony prawie 100 kilogramowemu , do niedawna jeszcze nieźle poukładanemu karkowi.

 

rober, z tego co piszesz wynika ze gdyby to był prezes banku lub inna osoba na stanowisku z odpowiednią prezencją to twój żal byłby mniejszy, a on bardziej uprawniony do takich działań?

 

Pomimo wszystko chciałbym byc z Żoną, miec z Nią normalna rodzinę.

Ale jakoś nie wyobrażam sobie teraz jej kilkudniowego wyjazdu np na jakies szkolenie !!! Gwoli ,w moim mniemaniu sprawiedliwości, cały okres jej wyjazdu spędził bym w Agencji,bankowo.Rezeby byl ewentualny remis

 

to jakoś przeczy wszystko jedno drugiemu.

 

czy zgłaszałeś ten problem na terapii?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

....nie żal byłby taki sam a kolesia dojechałbym w jednakowy sposób. Tylko pewnie trudniej by było.

 

Dlaczego to ja mam iśc na terapię???

Dlaczego mam się czuć ofiarą i doszukiwać się jakiejs swojej winy??

Gdy ktos włamie Ci sie do domu to będziesz zastanawiac sie czy to czasem nie Twoja wina , że założyłas 2 a nie 3 zamki , czy rozwalisz gnojowi łeb??

Moje podejście i tak jest bardzo stonowane.Kulturalne. Dbające o szczęście Dziecka.

Tylko juz jestem pod tym względem psychicznie skrzywiony i nigdy nie zaufam, nigdy nie będzie tak jak wcześniej.

Pamiętaj

"każdego można przekręcić, ale tylko frajera 2 razy"

Robert

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberto:

Dlaczego to ja mam iśc na terapię???
Dlaczego mam się czuć ofiarą i doszukiwać się jakiejs swojej winy??

A nie jesteś ofiarą zdrady?

Po 2- zdrada to wina 2óch osób.

Żona podała Ci przyczynę zdrady? Czego jej brakowało w waszym związku? Bo czegoś musiało skoro komuś innemu pozwoliła zaspakajać swoje potrzeby- i zaznaczam- nie tylko seksualne.

Gdy ktos włamie Ci sie do domu to będziesz zastanawiac sie czy to czasem nie Twoja wina , że założyłas 2 a nie 3 zamki , czy rozwalisz gnojowi łeb??
Dlaczego własne życie porównujesz do takiego czegoś. Mało to ludzi reklamujących swój dobrobyt?;> hehe

Spójrz tylko na siebie a nie ja jakieś tam insynuacje.

Dbające o szczęście Dziecka.
Uważasz, że dobrem dziecka jest jego kąpanie? Pranie? Danie jeść? Czytanie książek? W moim mniemaniu to zaspakajanie w 1 kolejności potrzeb emocjonalnych dziecka. Powiem Ci d razu tak- Bądź gotowy na to,że cudów nie masz się co spodziewać. Żyjesz z osobą , której nie zaufasz w 100%. Jeśli się powieli -m nie daj Bóg takie zachowanie, to też będzie Twoja wina. Wiesz co bierzesz tak? Mam nadzieję,że uda Ci się to naprawić. Czasami zdrada umacnia więzi. Jest Sygnałem braku CZEGOŚ w związku. Terapia jest potrzebna by móc ustalić czego Wam najbardziej brakuje! Co za problem Iść skoro TAK BARDZO zależy Ci na żonie? Chyba nie aż tak bardzo skoro znów decydujesz się na ryzykowne życie. Oby dwoje musicie jeszcze wiele zrozumieć.

 

Co do bycia karkiem. Przepraszam za wyrażenie- ale śmiech na sali,że karków trzeba się bać a jakieś chuchro dyma laskę karka. Całe to przesadne "pompowanie" na siłce czy branie kosów też jest oznaką niepewności siebie, sztuczne budowanie respectu społecznego, zaburzeniem własnego JA (niepewnosc, strach przed byciem odrzuconym itp)-> mogę Ci nawet artykuł na ten temat przysłać.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ja bym juz nigdy nie zaufał kobiecie która mnie zdradziła..
Czasami jest tak,że zdrada umacnia bardzo związek.. ale tylko pod warunkiem,że para chce być razem, jest wobec siebie szczera.. mówie tu o samoistnym przyznaniu się partnerowi.. ale w takiej sytuacji należy na prawdę umiejętnie zabrać się do pracy na związkiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×