Skocz do zawartości
Nerwica.com

POWITANIE


wiola

Rekomendowane odpowiedzi

Ok, to od początku:)Mam na imię Wioletta i niedawno skończyłam 20 lat:P Moje problemy z psychiką zaczęły się pod koniec listopada ubiegłego roku. Przeżyłam coś strasznego, ale o tym opowiem później. Po wypadku wystąpiły u mnie te wszystkie dziwne objawy (kłopoty ze snem, brak apetytu, uczucie odrealnienia, nawet nie mogłam w lustro patrzeć bo było mi niedobrze). Z resztą co będę Wam tłumaczyć...pewnie sami to znacie. No i diagnoza- depresja. Dostałam leki (sertralinkę), przez pierwsze 3 tygodnie nie wstawałam z łóżka, wyłam non stop. Ale po 3 tyg wstąpiła we mnie chęć do działania, niestety do działania autodestrukcyjnego. Zaczęłam planować samobójstwo, zastanawiałam się jak to zrobić żeby na pewno mi wyszło. Pierwszy pomysł, tabletki usypiające, lecz nie było łatwo je zdobyć. Wiadomo są na receptę. Poszłam do psychiatry i powiedziałam ze musi przepisać mi takie magiczne środki bo od tygodnia oka nie zmrużyłam. Nie dał się namówić... Następny pomysł... Środek stycznia...w nocy -35 stopni. Postanowiłam że pójdę na zewnątrz napić się winka, w samej bieliźnie oczywiście. Obiło mi się kiedyś o uszy że śmierć przez zamarznięcie jest nawet przyjemna. Ale nie wyszło. No więc środek ostateczny. Nóż... Niestety (wtedy tak myślałam, teraz mówię STETY) moje noże są dość tępe, męczyłam się w nocy 3 godz żeby móc w ogóle zobaczyć krew. Tylko się porządnie pokaleczyłam,ale wiedziałam że następnej nocy użyję żyletki i wszystko pójdzie ok. Był poniedziałek, wstałam z łóżka z pełną świadomością że to mój ostatni dzień i bardzo się z tego cieszyłam. Wszystko miałam zaplanowane, przebrałam pościel (na czerwoną, chciałam w ten sposób "zadbać" o moich bliskich-wiecie- krew na czerwonej pościeli to chyba mniejszy szok niż na białej). Jeszcze musiałam skombinować żyletkę, ale to nie było trudne... O 23 zaczęłam, pierwsze cięcie i trysnęła krew. Położyłam się do łóżka i zaczęłam się modlić. Było mi coraz słabiej i usnęłam. Obudziłam się o 3, wszędzie było mokro... Nigdy nie byłam tak zdenerwowana, wściekła że nadal żyję, poprawiłam, drugą łapę też pocięłam... I znów sen, obudziłam się o 6. Śniło mi się że moja siostra znajduje mnie martwą i zakrwawioną. Stwierdziłam że jestem cholerną egoistką. Jak czułaby się moja rodzina? Jak ja bym się czuła, gdyby ktoś MI bliski skończył w ten sposób. Wstałam i zabandażowałam nadgarstki, chciałam to ukryć ale nie dało się, wszystko szybko przeciekało... Kara za to co chciałam zrobić przyszła bardzo szybko bo już o godz 15 kiedy z pracy przyszła moja mama. Nie mogłam jej uspokoić za nic. Płakałyśmy razem...Skończyło się na chirurgu i szwach, teraz pozostały tylko blizny...

Co chciałabym Wam przekazać:

CO BY SIĘ NIE WYDARZYŁO NIE WARTO TEGO ROBIĆ!!!TO NIE JEST ŻADNE WYJŚCIE. NA PRAWDĘ WARTO ŻYĆ I PISZĘ TO Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ!!!MIMO WSZYSTKIEGO CO MNIE W ŻYCIU SPOTKAŁO I PEWNIE SPOTKA JESZCZE NIE RAZ BO TAKIE JEST JUŻ TO NASZE ŻYCIE. NASTĘPNYM RAZEM NAPISZĘ CO MI POMOGŁO ODNALEŹĆ SENS ŻYCIA:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CO BY SIĘ NIE WYDARZYŁO NIE WARTO TEGO ROBIĆ!!!TO NIE JEST ŻADNE WYJŚCIE. NA PRAWDĘ WARTO ŻYĆ I PISZĘ TO Z PEŁNĄ ŚWIADOMOŚCIĄ!!!MIMO WSZYSTKIEGO CO MNIE W ŻYCIU SPOTKAŁO I PEWNIE SPOTKA JESZCZE NIE RAZ BO TAKIE JEST JUŻ TO NASZE ŻYCIE. NASTĘPNYM RAZEM NAPISZĘ CO MI POMOGŁO ODNALEŹĆ SENS ŻYCIA:)

 

Bardzo ale to bardzo się ciesze ,że masz takie podejś :great::great::great: cie . Dziś czuje się źle .Obiecuje jednak uczestniczyć w Twojm :great::great::great::great: temacie .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam napisać co pomaga wyrwać mi się z tego doła. Po moich próbach samobójczych stwierdziłam, że skoro już nie potrafię żyć dla samej siebie to może warto spróbować zacząć żyć dla innych:) I w taki oto sposób zostałam wolontariuszką w domu dziecka i pochłonęło mnie to całkowicie:) Pomagałam dzieciaczkom w lekcjach, organizowałam zabawy, szukałam sponsorów (zbiórka słodyczy na 1 czerwca, obecnie zbieram dla nich artykuły szkolne). Sama nie mam kasy, ale zawsze jak do nich idę kupuję coś słodkiego. Niektórzy śmieją się ze mnie, no bo jak można pracować za darmo, mało tego jeszcze dokładać do tego "interesu". Ja wtedy nic im nie mówię tylko jest mi ich żal. To nie jest praca za darmo. W zamian dostaję mnóstwo rzeczy, których nie można kupić za żadne pieniądze. Zapłatą są uśmiechy na ich twarzach i kilka z pozoru prostych słów, typu "bardzo Panią lubimy i baaardzo tęskniliśmy". Proste zdanie, WARTO ŻYĆ, aby móc coś takiego usłyszeć:)

Druga sprawa, zapisałam się do banku dawców szpiku (krew też chciałam oddawać ale niestety nie mogę) i modlę się, aby było mi dane uratować komuś życie:)I znów parę "mądrych ludzi" powiedziało mi: "zwariowałaś?chcesz oddać komuś szpik, a wiesz jak to boli?" Do jasnej cholery... czym jest ból fizyczny w porównaniu ze świadomością że możesz drugiemu człowiekowi ocalić życie!

I moja trzecia DECYZJA: wybór kierunku studiów, mianowicie pielęgniarstwo:)

 

BUUUUUZZZZIIIIAAAKIIII:*:*:* Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dziękuję za ciepłe powitanie:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem godna podziwu naprawde :)

i tutaj własnie pojawia sie cos charakterystycznego dla wielu z nas ta nadwrazliwośc.....jakie to musi byc neizwykłe uczucie byc obdarowanym przez dziecko usmiechem płynacym prosto z serca,ciepłem...i to ze sama dla siebie stałas sie wartosciowym człowiekiem:)

Jestem ciekawa Twojej dalszej historii:*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszystkim...

to jest mój pierwszy raz na tego typu forum...na razie odważyłam się zalogować

ja i mój problem może wydawać się typowy m

postaram się za klimatyzować w waszej a już pewnie mojej społeczności tego forum-pozdrawiam serdecznie

 

[Dodane po edycji:]

 

czytam wasze posty i sama nie wiem...nigdy nie myślałam o tym żeby z sobą skończyć,nigdy nie miałam myśli samobójczych-nawet mi przez myśl nie przeszło żeby w taki sposób zakończyć swój żywot...

Może przez to że mialam do czynienia z chorobami min. psychicznymi-po przez praktyki w szpitalach psychiatrycznych i innych oddziałach-bardzo szanowałam swoję życię ido tej pory szanuje-mamy je tylko jedno...

aczkolwiek z jakiegoś powodu znalazłam się tu...

Może ktoś pomyśli takich historii jest na pęczki...ale każdy uwierzcie każda historii i uczucia jakie jej towarzysza jest inna

Byłam bardzo szczęśliwą osoba,kto mnie znał wiedział ze z mojej twrzy uśmiech nie znikał,zawsze wesoła żartobliwa-nawet jak patrze na zdjęcia z 2 lat wstecz to nie mogę uwierzyć gdzie ta dziewczyna z tamtych lat-co się z nią stało...a stało się coś strasznego...i przez co???

3 lata temu poznałam kogoś...wydawało by sie miłość na całe życie-nikt nigdy nie dawał mi tyle radości szczęścia szacunku miłości...oczywiście ze wzajemnością-przeżywałam najwspanialsze chwile...\\pamietam pracowałam w kawiarni jako kelnerka zarabiałam na studia-\(to były wakacje)-tam sie poznaliśmy,tam mnie mój D. wypatrzył-przychodził codziennie popatrzeć na mnie,aż w końcu zagadaliśmy(zaliśmy się wcześniej z widzenie)ale w końcu zaczeliśmy sie spotykać-to był niesamowity czas ponad rok moze ktoś pomyśłeć że mało-ale ja mysle ze wystarczająco...zaczeliśmy planować naszą przyszłość naszą miłość-świetny kontakt z nim jego rodziną-nasze rodziny sie znały-plany marzenia...wspieranie się...zaczęłam studia i pracę...on też pracował-choć to nie był jego szczyt marzeń-zawsze wspierałam go że kiedys bedzie kimś-zanjdzie coś ambitniejszego...bardzo zalezało mu na tym by robić cos lepszego...czasem przez to miał stany spadku nastroju do tego stopnia ze zdecydował sie zgłosić sie do lekarza psychiatry-dał mu leki-wspierałam byłam przy nim-nigdy nie odwróciłam się nie wypominałam,nie patrzyłam jak na wariata-NAWET PRZE MYŚL MI NIE PRZESZŁO...udało się leki zaczeły działać-poprawa nastroju...zmiana pracy-wciągnełam go do siebie do pracy na lepsze kierownicze stanowisko-pomyślałam da sobie świtnie rade-nareszcie coś na miarę jego ambicji...szczęśliwy udało się dostał tą pracę!!pracowaliśmy razem miesiąc iii ...skończyło sie... skończyła się nasza miłość:( nawet nie wiem czemu ,nie wiem co mam o tym mysleć

noce nie przespane,zalane łzami totalny marazm bezsens...

nie powiedział czemu tak sie stało co zrobiałm,c o ze mna jest nie tak-zaczął byc dziwny,pewny siebie czasem wulgarny...ale ja go nadal kochałam,nadal kocham...

pracujemy nadal razem minął rok od rozstania -czasem spotykamy się(jesteśmy blisko)niby czuje złość do siebie że jak mogę on mnie nie kocha on mnie zostawił ale i tak spotykamy si-kochamy się!strasznie go kocham-nie moge uwolnic sie ztej miłości...czasem czuje totalną beznadziej...ból...smotność...nie ma we mnie tej radości co kiedyś popadam chyba w jakąś paranoje - depresje...boli strasznie...nie radzę sobie...

z tą nieodwzajemniona miłością z tym wszytskim nie radzę!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dorinko widzę wiele emocji w Twoim poście. Już na pierwszy rzut oka widac jak bardzo Ci zle.

Znam to uczucie jak mało kto.

Powiedz mi Dorinko jak często się spotykacie, kto inicjuje spotkania, czy w ogóle rozmawiacie o tym co was łączy i o tym co się dzieje?

Tłumaczy Ci coś ten chłopak?

 

Wiem jak bardzo trudno skończyc taki toksyczny układ. Tym bardziej że moj ex nie widzi nic złego w spotykaniu się. Dla niego to całkiem normalne. I właśnie to mnie powstrzymuje żeby odejsc. Podejrzewam, że gdy będę chciała to zakończyc to będzie miał do mnie wielki żal. I chyba tego się boję :(

 

Dorinko ja potrzebuje radykalnej zmiany w życiu, chce się od niego uwolnic. Zbieram siły ażeby to zrobic.

To co czujemy to uzależnienie a nie milosc. Uzależnienie! i to bardzo niszczące i niebezpieczne. A jak trudno z tego wyjsc :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dorinko i Tomisiu...witajcie w klubie chorych i toksycznych związków...

wkurza mnie coraz bardziej, że faceci potrafia robić z nami takie rzeczy i doprowadzać nas do takiego stanu...

Ja nawet już odeszłam i...wróciłam, czemu

nie wiem...

strach przed samotnością...a z drugiej strony toksyczny związek....paranoja z której też nie umiem się wyrwać...

Podejrzewam, że gdy będę chciała to zakończyc to będzie miał do mnie wielki żal. I chyba tego się boję

no właśnie takie jesteśmy...cierpimy i jeszcze w tym wszystkim myślimy o nich, co pomyślą, co poczują...

żal?...w moim to tylko męska urażona duma się odezwała...a zarzekał się że się zmienił i zrozumiał...

zero uczuć tylko urażona duma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paranoja z której też nie umiem się wyrwać...

 

dokładnie :(

 

No to panowie wywrócili nam życie do góry nogami pozbawiając dumy i godności.

 

Czemu na to sobie pozwalamy ? Chyba same nie wiemy.

W moim przypadku to czysta głupota i brak charakteru. Przede wszystkim samotnosc. Ciągle jestem sama, nie umiem nikogo poznac. Tylko on czasem daje mi trochę ciepła...udawanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×