Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa a podryw?


Gość 19_latek

Rekomendowane odpowiedzi

Jak ma się u Was sprawa z podrywem ? Czy mozna jakos przelamac ten strach podejscia do dziewczyny i z nia porozmawiac? Ogolnie staram sie od jakiegos miesiaca przebywac codziennie w towarzystwie kobiet i sie do nich przelamac, mysle ze to mi troche ulatwi w przyszlosci podryw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sama mam 21 lat i nigdy nie mialam chłopaka, mimo bardzo wielu znajomych facetów; nie wiem z czego to wynika, do niesmiałych nie należe , do brzydkich też nie (oj ta moja skromność, ale myśle ze jestem obiektywna ;P ) więc rozumiem co czujesz, bo wszyscy wokól kogos mają tylko nie ja, nawet jak juz coś zaczyna sie układac to sie psuje zanim się zaczęło... moze to moja wina? sama nie wiem z czego to wynika... jest kilku facetów którzy obecnie staraja sie mnie zaprosić na kawę, do siebie itp. (jeden nawet wysłał mi kwiaty ;P) ale ja do nich nic nie czuję.... Ci którzy mi się podobają to nie zwracaja na mnie uwagi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hyhy. a ja mam odwrotny problem. jak tylko ktos usiluje mnie poderwac dostaje ataku paniki >.< jesli tak źle sie czujesz w towarzystwie pań, to moze lepiej dac sobie spokoj, po co sobie jeszcze dodawac stresow... a jesli to tylko zwykla trema to pomyśl ze wiekszosc ludzi czuje sie tak samo :> i nie zalamuj sie jak Cie jakas spławi. może też ma nerwicę? :) ja splawiam momentalnie kazdego faceta, nawet jesli mi sie bardzo podoba, bo wiem ze nie bylabym w stanie sie z nikim umawiac...:/

tak czy inaczej zycze Ci powodzenia :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie do dziewczyn z forum:

Czy zdarzylo Wam sie uderzyc faceta ktory chcial Was poderwac? Albo wysmiac go?

Wiem ze wiekszosc facetow wlasnie tego sie obawia podczas podrywania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zdarzyło mi się, co prawda nieczęsto jestem, bywałam podrywana ale jeśłi coś mi odpowiadało mówiłam ładnie, nie dziękuję, przykro mi i tyle :smile:

 

No ale z drugiej strony nikt nigdy po chamsku mnie nie podrywał bo na takie rzeczy sama nie wiem jak bym zareagowała :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A powiedzcie mi czy utrzymujecie kontakt wzrokowy czy raczej uciekacie ze wzrokiem? Ja nigdy nie umialem sie patrzec na czyjes oczy bo nie myslalem co mowie, teraz sie dopiero tego ucze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kontakt wzrokowy lepiej utrzymać i lepiej być tą osobą, która dłużej potrafi go utrzymać. Gdy rozmawiam z kimś i ta osoba pierwsza odwróci wzrok, to czuję jakąś dziwną, trochę irracjonalną przewagę. Podczas każdej rozmowy mam wrażenie, że występuje takie mocowanie się wzrokiem.

 

Jeszcze parę lat temu miałam fobię na punkcie kontaktów z mężczyznami. Przeraźliwie bałam się tych kontaktów. Do około 19 roku życia nie miałam żadnych kolegów (nie wspominając nawet o chłopaku), bo po prostu bałam się rozmawiać z chłopakami, a wszystko przez mojego ojca (o czym nie będę pisać w tym temacie). Potem ostra kłótnia z ojcem i wyrwanie się spod jego widma i spod dachu rodzinnego domu spowodowały, że zaczęłam się przełamywać. No i te studia, na których są prawie sami faceci. W tej chwili nie mam już ani jednej koleżanki i zapomniałam, jak rozmawiać z kobietami... Więc wszystko da się zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

koszatniczka, na moje oko nie trafiłaś po prostu jeszcze na tego odpowiedniego faceta - czyli na takiego, który Ci się będzie bardzo podobać z wzajemnością. :smile:

 

cookiecrisp, czemu nie byłabyś w stanie się z nikim umawiać? Może warto zastanowić się nad tym?

 

Do autora tematu - masz chyba dopiero 19 lat, więc wszystko przed Tobą. Ważne i fajne, że chcesz to poprawić, masz w sobie chęć i siłę do pracowania nad tym. To dobrze. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja nie bylam podrywana już ho ho-jakies 4 lata będzie ;) ale z tego co pamiętam utrzymywalam kontakt wzrokowy i bylam bardzo przyjazna.niestety w związku z tym,że nie umialam odmawiac (co by nie skrzywdzic nikogo) to dawalam falszywe numery telefonów.Nigdy nikomu nie przywalilam,nie nawrzeszczalam,bo i za co?to raczej komplement dla kobiety,że jest adorowana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cookiecrisp, czemu nie byłabyś w stanie się z nikim umawiać? Może warto zastanowić się nad tym?

haha :/ nie, nie warto się zastanawiać. mam nerwicę lękową z atakami paniki i jak sobie pomyślę że miałabym się umówić z osobnikiem płci męskiej to... no, kto choruje na to samo co ja, wie jakie "atrakcje" wywołuje stres. mogłabym się spotykać z facetami, którzy nie robią wobec mnie ŻADNYCH, nawet najmniejszych aluzji seksualnych. a niestety, nie miałam jeszcze przyjemności takiego poznać. wszyscy tracą przy bliższym poznaniu. zresztą jakiś czas temu próbowałam się związać z pewną osobą, ale on okazał się być totalnym oszołomem, który spaczył mi mózg i w dodatku gdy mu powiedziałam o mojej chorobie, stwierdził że to - uwaga, cytuję - "ciekawe". kur** :evil: no ale długo z nim nie pobyłam, gdyż okazał się być typowym samcem, który po zaspokojeniu swych fizycznych potrzeb nie wykazywał wobec mnie większego zainteresowania :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cookiecrisp,

 

Zdrowy nie zrozumie chorego, to tak jakby ktos mial depresje a jego partner mowil "wez sie w garsc". Ja nikomu nie mowilem o moich zaburzeniach, tylko rodzice wiedza, znajomi sie nie domyslaja nic bo zachowuje sie normalnie dzieki lekom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdrowy nie zrozumie chorego, to tak jakby ktos mial depresje a jego partner mowil "wez sie w garsc".
no dokladnie, "wez sie w garsc" na depresje i "nie denerwuj sie/nie panikuj" na nerwice. :lol: boże to tak żałosne że aż śmieszne. :lol:

 

Ja nikomu nie mowilem o moich zaburzeniach, tylko rodzice wiedza, znajomi sie nie domyslaja nic bo zachowuje sie normalnie dzieki lekom.
mi niestety leki nie pomagają na tyle żeby całkiem znikły objawy dlatego najbliżsi znajomi wiedzą o mojej chorobie. nie chciałam żeby myśleli że np. spławiam ich albo sie na nich gniewam (bo np. przez tydzien zapadam sie pod ziemie, nie odbieram telefonow etc.). ale, jak sam wspomniales, zdrowy nigdy nie zrozumie chorego. moze co najwyzej sobie powspółczuć.

zresztą (na szczęście?) teraz być psychicznie chorym nie jest tak ogromnym wstydem jak np. 30 lat temu. coraz częściej niestety to się ludziom przytrafia. i nie trzeba aż tak się z tym chować, a już zwłaszcza z nerwicą i depresją które przecież nikomu nie wyrządzają krzywdy prócz samym chorym (w przeciwieństwie do np. psychopaty który lata z nożem i morduje ludzi "bo tak mu każe Szatan"). inna sprawa że ludzie zaczynają przeginać w drugą strone i wmawiają sobie choroby psychiczne mimo iz takowych nie posiadają. zresztą juz od dawna w niektorych kregach depresja jest po prostu modna :roll:

 

wnioski: nie zadawać się ze zdrowymi, bo nas nie zrozumieją. nie zadawać się z chorymi, bo tylko pogorszą nasz stan.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cookiecrisp,

 

Zdrowy nie zrozumie chorego, to tak jakby ktos mial depresje a jego partner mowil "wez sie w garsc". Ja nikomu nie mowilem o moich zaburzeniach, tylko rodzice wiedza, znajomi sie nie domyslaja nic bo zachowuje sie normalnie dzieki lekom.

U mnie to samo, tylko rodzice wiedzą, cholera nawet przyjaciołom nie powiedziałam ... :( źle mi z tym ale wolę żyć tak jak kiedyś - bez nerwicy, nie chce żeby ktoś wiedział bo teraz żyję jak zdrowy człowiek (tzn. nie robię tego czego się boje ale znajduję wymówki i żyję dalej a ludzie wokół mnie niczego się nie domyślają...)

 

[Dodane po edycji:]

 

wnioski: nie zadawać się ze zdrowymi, bo nas nie zrozumieją. nie zadawać się z chorymi, bo tylko pogorszą nasz stan.

mówią że najwięcej bólu może nam zadać drugi człowiek ale zdecydowanie najgorszym bólem jest samotność...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :) ja z kolei mam 25 lat i nie dawno zostawiła mnie moja narzeczona... :( nie dlatego że mam nerwicę ale dlatego że poznała kogoś innego...

choruję na to od prawie dwóch lat i jest coraz lepiej lęki nie są aż takie duże! dość że choroba to jeszcze kobieta mnie zostawiła ale nie ma się co załamywać... też się boję kobiet i cały czas myślę że sobie nikogo nie znajdę :( uczęszczam na psychoterapię i jest fajnie :)

najlepsze jest to że dziewczyny chcą się umówić czy spotykać ale ja nie chcę... może dlatego że coś mam jeszcze do byłej? albo to strach przed czymś nowym?? sam nie wiem...

jakby była jakaś osoba z okolic Bielska-Białej i chciała pogadać no nie ma problemu :) możemy się wymienić doświadczeniami ;) a może jakaś dziewczyna się trafi he he i mnie zrozumie :P

pozdrawiam Łukasz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam już 24 lata i też nie mam chłopaka.Nigdy nie byłam śmiała i nie podrywalam nikogo. Ogólnie jestem osobą bardzo ciepłą, życzliwą i lubianą przez innych, ale zawsze zakochują się we mnie osoby, których ja nie potrafie poko chać - z takimi chłopakami potrafię flirtować. A jak przyjdzie mi porozmawiać z chłopakiem który mi się podoba to zawsze wychodzę na kompletną kretynkę - robię się czerwona, ręce i głos zaczynają mi drżeć, zachowuje się zupełnie inaczej. Nie wiem z czego to wynika bo nie potrafię tego opanować.

Muszę zaznaczyć jednak, że do tej pory byłam w dwóch związkach (ja się zakochiwałam a oni to odstrzegli i poprostu to wykorzystali) i już trace nadzieję, że spotka mnie prawdziwa miłość.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny, jeśli jeszcze nie podjęłyście studiów, możecie zdecydować się na jakąś mechanikę, elektrotechnikę, informatykę, itp, a wasze opory co do facetów będą miały ogromną szansę na przełamanie się. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma watpliwosci ze nerwica troche przeszkadza w podrywkach, randkach itd ale trzeba walczyc ze soba i sie nie poddawac. Najgorzej to sie zalamac i siedziec w domu tylko przed kompem. Cos o tym wiem i staram sie przelamywac, innym tez to radze.

Ale problem w tym że naprawdę ciężko się przełamać. I strach przed odrzuceniem też nie pomaga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma watpliwosci ze nerwica troche przeszkadza w podrywkach, randkach itd ale trzeba walczyc ze soba i sie nie poddawac. Najgorzej to sie zalamac i siedziec w domu tylko przed kompem. Cos o tym wiem i staram sie przelamywac, innym tez to radze.

Ale problem w tym że naprawdę ciężko się przełamać. I strach przed odrzuceniem też nie pomaga.

 

No i co zrobić jak nie ma w zasadzie żadnych chętnych na te randki ze mną? :lol:

Ja to nawet chciałabym polatać sobie na jakieś niezobowiązujące randki, poflirtować, no ale nie ma kandydatów, nikt nie jest mną zainteresowany. Gorzej jakby coś z takich randek miało wyniknąć więcej /mam na myśli związek/ wtedy to dopiero blokada i niemożność przełamania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ludzie co się załamujecie? :) ja już napisałem swoją historię że zostawiła mnie narzeczona... :( choćbym chciał mieć kogoś to jest ciężko!

chyba wolę być sam niż męczyć się z jakąś dziewczyną...

choć nie lubię samotności

uświadomiłem sobie to że lepiej być samemu niż robić coś na siłę lub udawać! :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrzańska, rozumiem Cię doskonale. Niestety, musimy zrozumieć w życiu, że odrzucenie jest nieodłącznym elementem stosunków z płcią przeciwną. To jest święte prawo drugiej osoby, jej wolna wolna, jej decyzja. I to nie znaczy, że jesteśmy gorsi od kogoś innego, tylko że nie trafiliśmy w gust tej drugiej osoby. Świadomość tego pomaga trochę i może być podstawą do przełamywania się w tej kwestii.

 

mikamika, może po prostu zbieg okoliczności i brak okazji do randkowania? Nie łam się, tak czasem bywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdemu jest ciężko... mnie też teraz jest po świeżym rozstaniu...

załamałem się na początku że już nikogo nie będę miał bo jestem chory ale teraz staram się nawiązywać jakiekolwiek znajomości z dziewczynami chociaż się boję ale wiem że muszę bo nie wyobrażam sobie życia w samotności... bezsens...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×