Skocz do zawartości
Nerwica.com

Najskuteczniejesza forma psychoterapii.


Gość Dean

Rekomendowane odpowiedzi

Moim skromnym zdaniem nie istnieje coś takiego jak najskuteczniejsza forma psychoterapii. Każdy pacjent jest inny, wiele też zależy od terapeuty. Działanie psychoterapii jest sprawą bardzo indywidualną, jeśli chodzisz do lekarza (psychiatry), to może poproś go o radę, wskazówkę, gdzie się udać. Najważniejsze jest podjęcie psychoterapii jako takiej, jeśli jesteś na etapie zrozumienia, że jest Ci ona potrzebna. Nie trać czasu na zastanawianie się, jaki nurt jest najlepszy. Zrób pierwszy krok, zobaczysz co się będzie działo. Zawsze możesz zmienić psychoterapeutę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Korba, też mi się tak wydaje....myślę też, że na każdej terapii, jakby się nie nazywała nie ma sztywnych granic. Zawsze w pewnym momencie terapeuta musi skorzystać z różnych form rozmowy, dopasować je do konkretnego przypadku - więc mówienie że tylko behawioralno poznawcza jest super nie ma sensu. Bo to się zwykle miesza z innymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

El Chupacabra, dynamiczna to to samo co psychodynamiczna? A ta prowokatywna? Mozesz uzmysłowić mi na czym polega? Jakiś przykład?

Ile czasu uczeszczas z na terapię? Ja jutro właśnie mam sesję, pierwszą po miesięcznej przerwie urlopowej terapeutki. Za sobą mam 9 miesięcy terapii w nurcie psychodynamicznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

El Chupacabra, dynamiczna to to samo co psychodynamiczna? A ta prowokatywna? Mozesz uzmysłowić mi na czym polega? Jakiś przykład?

Ile czasu uczeszczas z na terapię? Ja jutro właśnie mam sesję, pierwszą po miesięcznej przerwie urlopowej terapeutki. Za sobą mam 9 miesięcy terapii w nurcie psychodynamicznym.

 

Tak - psychoterapia dynamiczna = psychodynamiczna (uzylem skrotu).

 

Terapia prowokatywna... polega na prowokowaniu. Terapeuta celowo wbija Ci szpile w dupe, zeby Cie zmobilizowac do zmian. To taki zimny prysznic. Mozna uslyszec kasliwe uwagi etc, uwalniana jest energie ze zlosci ale ukierunkowuje sie ja na cos dobrego. To pobudza, nie kazdy sie do tego nadaje - duzo osob wstaje i wychodzi :) Nic dziwnego, nikt nie lubi sluchac o sobie prawdy prosto z mostu, ale to na prawde daje energie do zmian. Potrzebne jest tylko odpowiednie podejscie. Polecam, bo to zero wazeliniarstwa, tylko konkretny kop w dupe zebys zaczal zdrowiec.

 

Terapeuta musi miec predyspozycje do tej szkoly psychoterapii - to wazne ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta terapia prowokatywna to coś niesamowitego !

Natknąłem się na 2 artykuły pokazujące co Frank Farelly wyprawia z pacjentami podczas terapii :

 

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,3693037.html

 

http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107880,4043999.html

 

To coś tak świeżego i odkrywczego że chyba należałoby na forum założyć całkiem nowy wątek dot. tej terapii.

Nawet jeśli Farelly się przechwala (amerykanie lubią koloryzować swoje dokonania) i pomógł tylko połowie swoich pacjentów to i tak rewelacja.

Miejmy nadzieję że w Polsce kiedyś doczekamy się specjalistów potrafiących w ten sposób leczyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To takie czary..., znam te artykuły, faktycznie są ciekawe, w pewnym okresie mojej psychoterapii zaczęłam interesować się terapią prowokatywną (jako, że w ogóle mam trochę bzika na punkcie podejść jakie stosuje na mnie terapeutka, łapię się na tym, że w trakcie sesji analizuję, którą metodę właśnie wykorzystuje, sporo o nich czytam, szukam informacji itd. - to chyba chęć kontrolowania sytuacji i pokazania jej "a ja cię rozszyfruję i się i tak nie dam" :pirate: ). Szczególnie nadwrażliwa jestem na prowokacje oraz model Miltona. :P Już nie powiem o ustawieniach hellingerowskich, bo w ich przypadku od razu postawiłam opór, im jestem zdecydowanie przeciwna (a moja terapeutka również je wykorzystuje w swojej pracy).

Jak wejdziesz na stronę terapii prowokatywnej to wyskoczy tam okienko, że można otrzymać bezpłatne fragmenty książki Farelly'ego na maila. Ja skorzystałam, to do niczego nie zobowiązuje, nie miałam kasy na książkę, ale poczytałam sobie w ten sposób chociaż fragmenty. :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

-asia- twarda z ciebie zawodniczka :pirate: -nie zazdroszczę twojej terapeutce :smile:

 

Na wstępie mojej terapii oznajmiono mi że to będą rozmowy behawioralno - poznawcze.

Co do nurtów i konwencji podczas mojej terapii to się mocno nie zastanawiałem -za mało było na to cennego czasu. Zaczynam myśleć ,że nie interesuje mnie czy mój terapeuta jest kloszardem,księdzem ,gospodynią domową -byle znał się na psychologii i mnie "nastawił".

 

Zwróćcie uwagę że Farelly nagrywał kasety dla pacjentów z terapii i po terapii taki pacjent może jeszcze raz dokładnie przeanalizować/zrozumieć taką wizytę.

 

Za kilkanaście dni zaczynam drugą terapie indywidualną -grupowej w mojej okolicy niema...

Nie moge się doczekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do nurtów i konwencji podczas mojej terapii to się mocno nie zastanawiałem -za mało było na to cennego czasu. Zaczynam myśleć ,że nie interesuje mnie czy mój terapeuta jest kloszardem,księdzem ,gospodynią domową -byle znał się na psychologii i mnie "nastawił"

 

Mnie z jednej strony też było wszystko jedno, chciałam, żeby mi pomogła, ale z drugiej robiłam (i nadal robię, ale zapewne już niedługo, bo moja terapia zmierza ku końcowi) to automatycznie - nie potrafiłam wyłączyć ciągłej analizy i poszerzania wiedzy o stosowanych przez nią nurtach (jest to terapia integratywna), bo za nic w świecie nie chciałam oddać kontroli nad sytuacją, często sabotowałam terapię, choćby na złość, albo żeby udowodnić, że jestem sprytniejsza od niej i nie podejdzie mnie w żaden sposób... Wiem - chore, ale cóż... :roll:

Trzymam kciuki za Twoją terapię i życzę dużo wytrwałości! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta terapia prowokatywna to coś niesamowitego !

Natknąłem się na 2 artykuły pokazujące co Frank Farelly wyprawia z pacjentami podczas terapii :

 

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,3693037.html

 

http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107880,4043999.html

 

To coś tak świeżego i odkrywczego że chyba należałoby na forum założyć całkiem nowy wątek dot. tej terapii.

Nawet jeśli Farelly się przechwala (amerykanie lubią koloryzować swoje dokonania) i pomógł tylko połowie swoich pacjentów to i tak rewelacja.

Miejmy nadzieję że w Polsce kiedyś doczekamy się specjalistów potrafiących w ten sposób leczyć.

 

Ciekawe czy ten rodzaj terapii zadziałałby na mnie motywująco czy dobiłby mnie już do konca.

Czytałam te dwa artykuły. Bardzo ciekawe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do nurtów i konwencji podczas mojej terapii to się mocno nie zastanawiałem -za mało było na to cennego czasu. Zaczynam myśleć ,że nie interesuje mnie czy mój terapeuta jest kloszardem,księdzem ,gospodynią domową -byle znał się na psychologii i mnie "nastawił"

 

Mnie z jednej strony też było wszystko jedno, chciałam, żeby mi pomogła, ale z drugiej robiłam (i nadal robię, ale zapewne już niedługo, bo moja terapia zmierza ku końcowi) to automatycznie - nie potrafiłam wyłączyć ciągłej analizy i poszerzania wiedzy o stosowanych przez nią nurtach (jest to terapia integratywna), bo za nic w świecie nie chciałam oddać kontroli nad sytuacją, często sabotowałam terapię, choćby na złość, albo żeby udowodnić, że jestem sprytniejsza od niej i nie podejdzie mnie w żaden sposób... Wiem - chore, ale cóż... :roll:

Trzymam kciuki za Twoją terapię i życzę dużo wytrwałości! :smile:

 

 

Tez tak mialem - staralem sie przechytrzyc terapeute, a w efekcie sam siebie. To chyba jakis opor przed zmianami - sila autodestrukcji - ktora mi zaprogramowali rodzice. Terapia prowokatywna doslownie bombarduje Twoj swiatopoglad, wiec wlacza sie mechanizm obronny - samozaprzeczenie, mylenie poczucia winy z poczuciem krzywdy etc. Jesli psychoterapeuta jest dobry (moj byl zbyt miekki), to ten nurt jest po prostu szokiem. Duzo osob sie zniecheca, ale mysle ze warto wytrwac. Tak jak mowilem - to taki zimny prysznic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

El Chupacabra, Jakieś efekty po terapii sa u Ciebie? Widzisz poprawę?

 

 

Moja terapia byla psychodynamiczna, jedynie z elementami prowokatywnej. Moj terapeuta byl troche za miekki na to. To co jednak przerobilem z tego nurtu zdecydowanie mi pomoglo. Przede wszystkim aktywizowalo mnie. Tak, widze poprawe - chociaz to bylo dawno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

He he, Kasiu, no ja za tą formą terapii też nie przepadam, nadwrażliwa jestem strasznie nawet na jakiekolwiek uwagi, moja terapeutka czasem stosuje elementy terapii prowokatywnej, ale robi to... hmmm... ostrożnie. :P Nie na każdego pacjenta ta forma terapii dobrze działa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×