Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy rodzice Was wspierają?


Gość psychopatka

Rekomendowane odpowiedzi

Hej. Mam nerwicę natręctw od dziecka, a obecnie mam 25 lat. Ta choroba rozwaliła mi życie.. A przy tym wszystkim moi rodzice bardzo mnie gnębią z tego powodu. Jak dowiedzieli się że poszłam do psychiatry i ze biorę jakieś leki to zrobili taką awanturę że na kilka dni musialam się wynieśc z domu. Potem zaczęli wyzywac mnie od ćpunek, narkomanek i mówili że od tych lekarstw tylko jeszcze bardziej nienormalna jestem i się tuczę jak świnia (waże 70kg). Jak dowiedzieli się że poszłam na terapie to w ogóle był dramat. Ciągle mówili, że ja tam chodzę i opowiadam coś o rodzinie, oskarżam rodziców, oczerniam ich, zwalam winę na nich, a sama nic nie robię (oni w ten sposób rozumieją psychoterapię).Jeszcze mówią, że wyszydzam rodziców przed obcymi, jestem niewdzięczna, bo przecież oni mnie utrzymują. Poza tym ciągle wyzywają mnie od psychopatek, mój ojciec mówi, że ja koniecznie chcę zniszczyc rodzinę, bo psychopaci tacą są, że wszystkich krzywdzą bez powodu (chodzi im o to że chodzę na terapie i w ten sposób ich niszczę). Albo mówią, że ja im tylko zgryzotę przynoszę i że jestem straszną egoistką..

Mam problemy na studiach - tzn przez te natręctwa nie moge sie skoncentrowac, bardzo ciezko mi idzie nauka, a moi rodzice ciągle na mnie się drą że jestem obrzydliwie, ohydnie leniwa, że nic dobrego nigdy w życiu nie zrobiłam, że jestem pasożytem, że wyglądam jak maciora, klacz, krowa dojna itd.. zresztą dużo tego jest...

A najgorsze że jak oni ciągle mówią że ja jestem nienormalna, to ja się własnie tak czuję - jak nienormalna wariatka. No i strasznie mnie to upokarza, przygnębia, dołuje i czuję się taka gorsza od wszystkich, zwłaszcza że wiadomo jakie zdanie mają ludzie o tych co chodzą do psychiatry...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychopatka, przeczytałem Twój post i napiszę Ci tak:

Twoi rodzice zachowują się jak brutalni, zacofani, ograniczeni ludzie. Swoje kompleksy i głupotę przerzucają w formie wyzwisk, agresji i braku akceptacji wobec Ciebie. Zachowują się karygodnie. Ja nie akceptuję takich zachowań a nawet im się mocno przeciwstawiam.

Tobie dolegają pewne zaburzenia i chwała Ci za to, że chcesz się leczyć, chodzisz do psychiatry i na psychoterapię. (a propos rozmawiałaś o tym problemie z rodzicamia ze swoim psychoterapeutą?).

Moja rada jest taka: lecz się dalej. Jak będzie już troszkę lepiej, to życzę Ci z całego serca byś znalazła w sobie siły by zacząć myśleć o wyprowadzce z domu rodzinnego. Bo wyprowadzka od rodziców będzie kluczowym elementem Twojej terapii, naprawdę.

Poza tym w innym wątku pisałaś o masturbacji. Twoje poglądy na temat jej też są ciekawe - wydały mi się mocno konserwatywne, katolickie. To by się zatem układało w pewną całość: Twoi rodzice są konserwatywni. A dla mnie konserwatyzm wiąże się z ograniczeniem, również z ograniczeniem umysłowym.

 

Wierzę, że jesteś wartościową, inteligentną dziewczyną - tylko po prostu nie wierzysz w siebie, tłamszona przez tyle lat w domu rodzinnym. Mam nadzieję, że weźmiesz sobie do serduszka moje uwagi - bo życzę Ci naprawdę dobrze.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci Wrażliwy, to dziwne uczucie, kiedy się czyta albo słyszy coś dobrego na swój temat, podczas gdy w domu dostaje się tylko krytykę i nic wiecej. Normalnie zawsze mam łzy w oczach w takich momentach, chociaż generalnie to bardzo rzadko płaczę. Dziękuje.

Tak, rozmawiam właściwie o wszystkim z moją terapeutką, ona oczywiście też uważa, że jak najszybciej musze sie wyprowadzić. Ja chcę to zrobić, ale dam radę dopiero za rok, bo jeszcze rok studiów mi został, a studiuje dziennie i nie dam rady sama się utrzymać, jednocześnie studiując..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychopatka, jestem pewien, że masz w sobie sporo wartości i zalet. Trudno mi teraz coś napisać, co Cię nie znam, nie wiem kim jesteś za bardzo. Ale pewnie jakbym Cię poznał to bym zobaczył w Tobie dużo rzeczy wartościowych. Możesz coś napisać więcej o sobie, co studiujesz, co robisz w wolnych chwilach. Chętnie przeczytam i jak i inni forumowicze. :smile:

Co do wyprowadzki, to lepiej by było oczywiście jakbyś teraz się wyprowadziła, albo w niedługim czasie. Ale jak się nie da - no to truuuuudno, to trzeba poczekać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

studiuję medycyne.. nie ma zaocznych na medycynie.. ciężko mi, bo wiecie tam dużo wkuwania na pamięć, a przez te obsesje kompulsje itp to trudno się skoncentrować..

Pocieszam się że jeszcze tylko rok w tym domu.. z drugiej strony czuję sie bardzo samotna, i niezaopiekowana.. mimo że mam rodziców to czuje sie jak sierota. Nie wiem co ja takiego im zrobiłam, ze uwazają mnie za wcielenie zła. Ja po prostu nie potrafię sprostać ich oczekiwaniom - żebym była najpiekniejsza najlepiej sie uczyła i do tego śpiewała w operze...a ja nie daje rady i do tego ta choroba..

W wolnym czasie... hmm... w sumie wiekszośc czasu staram sie uczyć, ale teraz w wakacje często jeżdże na rowerze, uwielbiam morze, jezioro itp. Poza tym lubie spotykać sie z przyjaciólmi, ale w sumie rzadko to sie zdarza bo wiadomo, nikt nie ma czasu, każdy ma swoje życie.. Generalnie te natręctwa bardzo ograniczyły moje zainteresowania. Np kiedyś uwielbiałam czytać i bardzo dużo czytałam (czasem myśle że to też było natręctwo ;p), a potem nie byłam w stanie jednej strony w książce przeczytać i co najgorsze w ogóle przestało mnie to interesować.. Interesuje mnie też psyhologia, ale to dośc oczywiste ;P

 

najpierw 1,5 roku chodziłam do przychodni do psychologa, a teraz (od 1,5 roku)chodze na terapie dla DDA - w niej moja nadzieja :)

Dziękuję Wam za wsparcie i pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychopatka, medycyna jest ciężkim kierunkiem studiów. Już sam fakt,że dobrnęłaś tak wysoko, daleko... świadczy o tym,że jesteś silną osobą i bardzo ambitną.

Czasami tak jest,że rodzice mają wygórowane ambicje, które nieświadomie przelewają na swoje dzieci, co jest oczywiscie niewskazane.

Fajnie,że masz cele i marzenia,że myślisz o wyprowadzce. napewno dużo osiągniesz w zyciu...bo nie poddajesz się.

 

ja chodzę 10-ty miesiac na terapię w nurcie psychodynamicznym, raz w tygodniu, prywatnie.

A Tobie jakie korzysci dała terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dużo mi dała terapia, bo 3 lata temu bylam wrakiem człowieka, modliłam się tylko i wyłącznie o śmierć, nic już wiecej nie chciałamm. Poza tym pierwsze 2,5 roku to ja tylko i wyłącznie broniłam i tłumaczyłam ze wszystkiego moich rodziców. Dopiero od pół roku jakoś ide do przodu, przestałam zaprzeczać, że oni stosują przemoc itp. Ale poza tym już nie mam az tak silnego poczucia winy które kiedyś mi ciągle towarzyszyło. nie czuje sie już największą grzesznicą świata i nawet zaczynam miec do siebie jakis szacunek. I coraz bardziej siebie akceptuję, co jeszcze rok temu było dla mnie nie do zrealizowania, czułam się jak ostatnia szmata i śmieć.

Poza tym staram się myśleć racjonalnie i już nie wierzę we wszystko, co mówią moi rodzice. Na pewno jest troche racji w tym co mówią, ale bez przesady, bo przecież nie ma człowieka, który nigdy w życiu nie zrobił nic dobrego. Poza tym oni nigdy w życiu nie zapytali sie mnie czy mam jakiś problem, czy potrzebuję pomocy, po co ja biore te leki, czy jestem chora, itd.. zero zrozumienia z ich strony. Nic własciwie o mnie nie wiedzą, jedynie mnie oceniają. A kiedy nie ma nmnie w domu przeszukują mi pokój i czytają pamiętniki - wnerwia mnie to strasznie, to jest upokarzające..

A Ty jaką masz sytuację? Pomaga Ci terapia?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

studiuję medycyne.. bo wiecie tam dużo wkuwania na pamięć,

W wolnym czasie... hmm... w sumie wiekszośc czasu staram sie uczyć, ale teraz w wakacje często jeżdże na rowerze, uwielbiam morze, jezioro itp. Poza tym lubie spotykać sie z przyjaciólmi, ale w sumie rzadko to sie zdarza bo wiadomo, nikt nie ma czasu, każdy ma swoje życie.. Np kiedyś uwielbiałam czytać i bardzo dużo czytałam (czasem myśle że to też było natręctwo ;p), a potem nie byłam w stanie jednej strony w książce przeczytać i co najgorsze w ogóle przestało mnie to interesować.. Interesuje mnie też psyhologia, ale to dośc oczywiste ;P

 

No widzisz, wiedziałem, że jesteś wartościową dziewczyną i masz czym się pochwalić.

Jesteś na ostatnim roku medycyny? No to chapeau bas - to jest ciężki kierunek i wiem, że tam trzeba dużo się uczyć, wkuwać, trzeba dużo siły i samozaparcia i ambicji, żeby dotrzeć tak wysoko.

 

Jazda na rowerze - czyli uprawiasz sport. A to już należą się ciepłe słowa za to.:)

 

Morze, jezioro lubisz - fajnie. Ja też.;)

 

Czyli kiedyś czytałaś dużo książek. No czyli posiadłaś pewną wiedzę, znajomość, dzięki wielu lekturom. A że teraz nie czytasz? Ja też nie czytam - i wcale nie odczuwam z tego powodu problemu. :smile:

 

Tak więc jeśli chodzi tylko i wyłącznie o Ciebie - to nie tylko nie jesteś baranem, idiotką, wariatką, ale jesteś wykształconą, ambitną, interesującą osobą.

 

Oczywiście moje komplementy i ciepłe słowa mogą Cię nie przekonywać. Gdzieś wewnętrznie odczuwasz stale potrzebę akceptacji i komplementów ze strony Twoich rodziców - to normalne odczucie. Jednak zapewniam Cię, że to właśnie inne, obiektywne osoby, przyjazne nam osoby stanowią najbardziej miarodajny obraz Ciebie. A najważniejsze i tak jest to, żebyś Ty siebie zaakceptowała, pokochała, uwierzyła w swoje silne i słabe strony. Wierzę, że Ci się to uda. :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychopatka, Z natury jestem niecierpliwa. Napewno mój stan poprawił się w przeciągu tych 10 miesięcy, ale nie jest to pełnia zdrowia. Mam w sobie bardzo dużo złości, ciągłe napiecie. Ciężko mi się zmotywowac do czegokolwiek. Mam wspaniałą terapeutkę wspiera mnie, ale i prostuje moje krzywe spojrzenie na wiele spraw.

Mam osobowośc lękliwą, która wynika z przebytych chorób, w dzieciństwie zachorowalam na nowotwora złośliwego, nadopiekuńczosć matki, uzależnienie od niej. Kłótnie w domu, zakazy.

PO odejsciu od faceta wprowadziłam siędo rodziców, mieszkam z nimi od 3 lat, co nie jest dobrym pomysłem. Ale myślę,ze moja sytuacja się wkrótce poprawi, gdy się od nich wyprowadzę. Mam stałą, odpowiedzialną pracę, jestem na kierowniczym stanowisku.

Myślę też,ze jeszcze wiele muszę przepracować na terapii. Ale zdajesobie sprawę z tego,że robię to dla siebie.

Pisz, odzywaj się co u Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

psychopatka, rozumiem doskonale twój ból :/ Mieszkam z mamą i babcią, które praktycznie nie uznają czegoś takiego jak nerwica i zachowują się przy tym podobnie do twoich rodziców. Ciągle słyszę jak to mi się nic nie chce, że wsadzą mnie na siłę do szpitala - na moje stwierdzenie, że 2 letnia terapia mi nie pomogła do tej pory ani trochę oraz że jestem lekooporna (10 różnych leków - żadnych efektów), a przecież pobyt w szpitalu to głównie leki+terapia, odpowiadają tylko "i co z tego, i tak powinnaś tam trafić". Czasem nie jestem w stanie robić określonych rzeczy ze względu na stan nerwowy, tudzież natręctwa - wtedy dostaje mi się najbardziej. Za to, że nie jestem w stanie podołać psychicznie temu określonemu zadaniu potrafię dostać po plecach, po głowie, a nawet po klatce piersiowej - i bynajmniej nie jest to zwykłe klepnięcie. Twoja sytuacja jest o tyle lepsza, że w każdej chwili, jeśli tylko znajdziesz jakieś rozwiązanie, możesz się wynieść z domu. Ja nie mogę, bynajmniej jeszcze przez rok (mam 17 lat). Jedyna metoda, która czasowo łagodzi sytuację, to podsuwać mamie i babci jakieś materiały o NN, włączać telewizję gdy mówi się o zaburzeniach psychicznych, a nawet informować resztę rodziny, która ma wpływ na ich poglądy. Osobiście życzę Ci poprawy sytuacji w domu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest to samo. Gdy wyznałam rodzicom, że mam myśli samobójcze, to ich reakcja nie było wsparcie, lecz słowa takie jak: CO SĄSIEDZI SOBIE O NAS POMYŚLĄ, ŻE JESTEM OPĘTANA, I CHYBA ZARAZIŁAM SIĘ OD KOLEŻANKI (moja koleżanka miała próbę samobójczą) - te ostatnie zdanie mnie rozbroiło. :o Ogólnie to nie mam u nich wsparcia, nie pytają się w ogóle o to czy się leczę czy też nie, wypominają mi ciągle przeszłość, i obwiniają mnie za wysokie rachunki. Przez to czuję się jeszcze gorsza i niepotrzebna. Rodzice dla mnie to obce osoby, które tak naprawdę w ogóle mnie nie znają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja matka tylko wie... ale ona całkowicie NIE KAPUJE tego problemu jakim jest nerwica natręctw i nie chce wręcz go zrozumieć. Fakt, dostała niewiele informacji, bo głupio mi o tym mówić, ale jak gadam, że mi ciężko, że mi to utrudnia życie... chce już październik, bo wtedy zacznę pracę i pójdę na studia jak wszystko wypali, wiem, że będzie ciężko z chorobą i nie mówię, że nie mam obaw, ale na nią nie mogę w ogóle co liczyć. Mam dość uwag, żebym szedł do roboty, bo "wymyślam sobie problem", jestem leniem i nierobem. Fakt mógłbym na ten miesiąc ponad iść do jakiejś roboty, ale zostały tylko takie byle jakie i niepewne, a mi naprawdę nn utrudnia życie. Ech, żeby zrozumieć nn samemu trzeba przez to przejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już planuję od dłuższego czasu (szit, cały ja, myślę i myślę, i mówię już niedługo...). Ale czekam aż coś kasy wpadnie, bo teraz jest cholernie, naprawdę cholernie cienko, a wiadomo to kosztuje, poza tym moja nn co pisałem już dużo razy, jest trochę bardziej skomplikowana i wolę do prywatnego iść jakiegoś sprawdzonego. Przetrwam jeszcze ten trudny okres, ale podczas studiów jak się uda znaleźć pracę do psychiatry w końcu pójdę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz co, Twoje problemy z NN to własnie wynik takiego a nie innego traktowania Cię przez rodzicow! zapewne nawet nie wiedziałabyś co to nerwica gdyby nie byli tacy krytykanccy i zachowywaliby się bardziej ludzko. To oni powinni chodzić na terapię- popracowaliby nad swoimi niespełnionymi ambicjami, agresją i być może urojeniami! Strasznie Ci współczuję, Tobie i ludziom w podobnej sytuacji.

 

Sama mam lęki i czasem towarzyszą mi myśli natrętne i wiem, że rodzice też mieli w tym swój udział! przede wszystkim krytycyzm, sprzeczne sygnały, warunkowe okazywanie miłości, kary fizyczne itp. Nie są złymi rodzicami, ale trochę "zwalili" sprawę:/

 

Konkludując: wynoś się z domu jak najprędzej i zacznij żyć własnym zyciem! Nie jest to proste ale to najlepsza droga do odzyskania siebie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×