Skocz do zawartości
Nerwica.com

psychoterapia - problemy


sylwutek

Rekomendowane odpowiedzi

gdzieś w pobocznym, ukrytym, wątku znalazłam intrygujący temat: miłość do analityka. to niemal endemiczny etap w psychoterapii. przygotujcie się nań, bo jest cholernie bolesny, szczególnie jeśli jesteście biseksualistami albo hetero czy homo widzącymi w terapeucie drugą połówkę. nikt was tak wcześniej nie słuchał, nikt o was nie walczył w tak delikatny i porywający sposób. to się dzieje, jak święto wiosny strawińskiego i jak wiosna musi zimy doświadczyć. wieczny powrót w terapii bywa częstym. współczuję wam, jak i sobie, absolutnego zauroczenia, które musi umrzeć... kiedyś

piszcie o tym. proszę... będę mniej samotna wobec niego i mojej miłości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy kazdy musi sie zakochac? Chyba to sprzyja terapii, ale czy to norma?

 

nie każdy. to zależy od schematu, którym posługuje się twoje nieświadome JA. moje lubi wykorzystywać miłość i erotyzm. inne może ulec miłości "ojcowskiej", "matczynej" lub atawistycznej wizji bliskości... ale nie musi. to jest terapia. wszystko się może zdarzyć...

miłość do terapeuty nie jest normą. jest częstym elementem. jak w życiu...

 

moja prośba jest wielka: powiedzcie, czy ktoś z was sobie z tym poradził i w jaki sposób... ja odłożyłam na bok całe moje życie by myśleć tylko o NIM... horror - groza, za eliotem. the end of the night... za morrisonem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście bardzo mi to przeszkadzało.Wydaje mi się że terapia traci sens, bo siłą rzeczy będąc zakochanym człowiek chce jak najlepiej wypaść przed obiektem swoich westchnień, a to prowadzi do ukrywania niektórych faktów. Czasami było mi po prostu wstyd przyznać się do niektórych rzeczy, mimo że wiedziałam, że powinnam o tym opowiedzieć dla własnego dobra. Jednak za bardzo zależało mi aby wypaść dobrze w oczach tej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście bardzo mi to przeszkadzało.Wydaje mi się że terapia traci sens, bo siłą rzeczy będąc zakochanym człowiek chce jak najlepiej wypaść przed obiektem swoich westchnień, a to prowadzi do ukrywania niektórych faktów. Czasami było mi po prostu wstyd przyznać się do niektórych rzeczy, mimo że wiedziałam, że powinnam o tym opowiedzieć dla własnego dobra. Jednak za bardzo zależało mi aby wypaść dobrze w oczach tej osoby.

 

nie bardzo rozumiem... zrezygnowałaś z terapii?

bo ja gram i poddaję się jednocześnie. jestem skryta i otwarta. on mnie zmusza do mówienia o miłości i pożądaniu i, jakkolwiek jest mi wstyd, to wstyd mi wstydem a mówię... szczerze. on pyta: o czym pani myśli, kiedy chowa pani oczy pod powiekami? ja mówię: chcę pana pocałować... ja wyję a on analizuje... tego nie jestem jeszcze w stanie znieść...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie zrezygnowałam, ale to było kilka lat temu i z perspektywy czasu uważam, że to było głupie. Gratuluję odwagi Sylwutek, bo ja bym się chyba nigdy nie przyznała do tego uczucia. A jak w takim razie reaguje Twój psychoterapeuta?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie, nie zrezygnowałam, ale to było kilka lat temu i z perspektywy czasu uważam, że to było głupie. Gratuluję odwagi Sylwutek, bo ja bym się chyba nigdy nie przyznała do tego uczucia. A jak w takim razie reaguje Twój psychoterapeuta?

 

on jest mnichem i moim popędom nie daje szans. rozważa je, rozpytuje, rozmyśla, docieka, łączy ze snami i przeszłością...

koniecznie mi zaraz opowiedz, co zrobiłaś ze swoją miłością? przeszło ci? zakochałaś się w innym/w innej? jak sobie poradziłaś? bo mi z otwartością jest potwornie źle z poczuciem bezsensu ku realizacji... jestem krok od szaleństwa

 

[Dodane po edycji:]

 

Nie, nie zrezygnowałam, ale to było kilka lat temu i z perspektywy czasu uważam, że to było głupie. Gratuluję odwagi Sylwutek, bo ja bym się chyba nigdy nie przyznała do tego uczucia. A jak w takim razie reaguje Twój psychoterapeuta?

 

on jest mnichem i moim popędom nie daje szans. rozważa je, rozpytuje, rozmyśla, docieka, łączy ze snami i przeszłością...

koniecznie mi zaraz opowiedz, co zrobiłaś ze swoją miłością? przeszło ci? zakochałaś się w innym/w innej? jak sobie poradziłaś? bo mi z otwartością jest potwornie źle z poczuciem bezsensu ku realizacji... jestem krok od szaleństwa

oczywiście "mnich" to tylko alegoria opisująca jego oddalenie od moich "ziemskich" namiętności. ON jest facetem, analitykiem, filozofem... moim ukochanym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie zakochałem sie w ostatniej terapeutce,a może trafiłem na niewłaściwą :smile:

 

Z tego co piszesz wynika że dużo energii poświęcasz na to uczucie ,jakbyś zapomniała o faktycznym problemie z jakim przychodzisz na terapie, co sprawia że terapia chyba nie idzie...

 

Z tego co mi sie wydaje stawiasz psychologa w trudnym położeniu,ciekawe jak ten profesjonalista sobie z tym poradzi.

Słyszałem że może pojawić się więź podczas terapii ale aż taka ! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to trochę nie tak... albo bardzo "na miejscu". jednym z moich najistotniejszych problemów jest podporządkowanie sobie świata za pomocą erotyzmu. ja to wiem i on to wie... w niczym nie umniejsza to mego cierpienia/kochania...

pisałam, że to nie reguła. w terapię wnosimy to, co nas nieświadomie kreuje...

wybacz, jeśli byłam nieścisła...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wcale sobie nie poradziłam...Długo nie mogłam zapomnieć. Nawet jak zakończyłam terapię, myślałam, myślałam i myślałam. Teraz minęlo już sporo czasu, ale myślę, że wystarczyłoby jedno spotkanie i wszystko powróciłoby na nowo. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu Twojego psychoterapeuty, bo pewnie mimo wszystko to trochę utrudnia sprawę;] A zresztą może się mylę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy ja dobrze rozumiem, didol, opuściłaś terapeutę, za którym wciąż tęsknisz? nie masz innego ukochanego? przykro mi potwornie, bo, z neurotycznego czyli egoistycznego punktu widzenia, nie ma na to leku... tak bardzo mi smutno...

ale nie mogę tu zakończyć, choć smutek mam absolutny... mój ukochany wie o mnie wszystko i wiem, że pomoże mi wyjść nawet z zakochania... szukam tylko potwierdzenia, że komuś się udało, bo moja miłość to czyste szaleństwo odbierające mi świat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie na wszystko co czują do innej osoby mówia miłośc. Dla mnie systuacja jest prosta jak 2+2. Jeśli ktos sie zakochuje(mniej lub bardziej)to jednak czuje sie nie pewnie z własnym uczuciem jak dibol itd... Jak ktos chce manipulowac i walic jak w beben, to wręcz przeciwnie. Choc nie konieczne,ciezko ocenic.

Są przeróżne osoby na terapii, z przeróżnymi zaburzeniami, na przerózne sposoby niezdające sobie sprawy z wlasnego problemu, na przerózne sposoby broniące sie przed pewnymi informacjami. Czy jesli ktos na forum anorektykow zalozy watek o nowych sposobach głodzednia sie, to pomaga innym? Oni tego chcą ale czy pomaga? Czy jesli ktos chce sie napic i jest alkocholikiem,to dobrze jesli sie z nim napijemy? Robimy cos czego ktos chce, czyli tak prostokombinując jest ok. Tutaj sytuacja jest podobna. Ktos jest w jakims punkcie terapii i sprzedaje kawalek siebie w jakims celu. Moge przynajmniej kilka scenariuszy wymyslic, w ktorych możesz miec jakis ukryty emocjonalny interes z tej dyskusjii posrednio (bezposrednio z milosci). Czemu chcesz czytac o historiach innych,sama nic nie pisząc?

Jest teraz taka sytuacja, że ktos pisze o milosci do kogos innego. Jednak pisze w pewnym kontekscie(terapii). Chce byc dobrze zrozumiany. Ja mam swoje historyjki w ktorych sie plącze, ktos ma swoje.Nikt przez monitor tego nie oceni, a mam wrazenie ze czesto wątki są jakos dziwnie... podszyte i nieprzejrzyste emocjonalnie. Chce napisać żebys chodzila na taterapie i już. Pisze sie o powszechcej milosci pacjeta do terapety, ale jest tez jeszcze bardziej powszechcna walka jedenego z drugim o władzę. Powszechna jest tez obrona przed terapeutą itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba powinnam ci podziękować, już, sprowadziłeś mnie do parteru. jestem w terapii od ponad roku a czasem wciąż zapominam, że każda ludzka aktywność ma jakiś cel, w przypadku neurotyka cel najczęściej ukryty... chyba nie wystarczy tu powiedzieć, że czuję się potwornie samotna i poczuciu tej samotności chciałam ulżyć pisząc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naiwnie przez jakiś czas sądziłam, że to tylko ja mam taki problem.. chociaż u mnie to nie miłość, to raczej stan jakiegoś zakochania, zauroczenia połączonego z fascynacją..

On tak mnie słucha, jak nikt dotąd.. jest taki delikatny i empatyczny..

Pomyśleć, że zdecydowałam się na mężczyznę, bo pomyślałam, że mi, jako osobie biseksualnej (z ukierunkowaniem na kobiety,jak wówczas sądziłam) będzie łatwiej rozmawiało się z mężczyzną właśnie.. w ogóle nie przewidziałam takiego scenariusza. walczyłam z tym, tłumaczyłam sobie, że dla niego jestem nikim - bardziej lub mniej ciekawym przypadkiem - ale nikim, że może mnie nawet nie lubić, ale taka racjonalizacja niewiele daje. powinnam przerwać terapię (choć nie z tego powodu) ale wiem że będę tęskniła. że będzie mi się wydawało, że widzę go w przejeżdżającym obok autobusie albo samochodzie - tak jak teraz.. nie potrafię więc się zdobyć na jej skończenie, chociaż powinnam bo zaczęłam drugą.. chciałabym mu powiedzieć, ale nie mam tyle odwagi.. to jednak beznadziejne, że tak się dzieje.. ciekawe czy w drugą stronę to też może działać (abstrahując od kodeksu etycznego obowiązującego psychologów), chociaż lepiej żeby nie wiedzieć - po co łudzić się jakąkolwiek nadzieją :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam !! czytałam wasze wypowiedzi i przyznam ze kompletnie mi to nie pzreszlo pzrez mysl o czym mowicie. Chozde na terapie 2 lub 3 razy w tygodniu i rowneiz ejstem osoba bisexualna , ale w mojej terapeutce w ciagu tych 7 miesiecy sie nie zakochalam i nic nie wskazuje na to ze sie zakocham, choc sie bardzo do niej przywiazalam.Dlatego ejstem troche w szoku , ale jak widac nie kazdego to dotyczy.pozdrawiam!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

naiwnie przez jakiś czas sądziłam, że to tylko ja mam taki problem.. chociaż u mnie to nie miłość, to raczej stan jakiegoś zakochania, zauroczenia połączonego z fascynacją..

On tak mnie słucha, jak nikt dotąd.. jest taki delikatny i empatyczny..

Pomyśleć, że zdecydowałam się na mężczyznę, bo pomyślałam, że mi, jako osobie biseksualnej (z ukierunkowaniem na kobiety,jak wówczas sądziłam) będzie łatwiej rozmawiało się z mężczyzną właśnie.. w ogóle nie przewidziałam takiego scenariusza. walczyłam z tym, tłumaczyłam sobie, że dla niego jestem nikim - bardziej lub mniej ciekawym przypadkiem - ale nikim, że może mnie nawet nie lubić, ale taka racjonalizacja niewiele daje. powinnam przerwać terapię (choć nie z tego powodu) ale wiem że będę tęskniła. że będzie mi się wydawało, że widzę go w przejeżdżającym obok autobusie albo samochodzie - tak jak teraz.. nie potrafię więc się zdobyć na jej skończenie, chociaż powinnam bo zaczęłam drugą.. chciałabym mu powiedzieć, ale nie mam tyle odwagi.. to jednak beznadziejne, że tak się dzieje.. ciekawe czy w drugą stronę to też może działać (abstrahując od kodeksu etycznego obowiązującego psychologów), chociaż lepiej żeby nie wiedzieć - po co łudzić się jakąkolwiek nadzieją :cry:

 

jest cała masa ludzi, którzy przeżywają to, co my, tylko wstydzą się do tego przyznać czasem nawet przed sobą. ja też jestem bi z odwrotnym ukierunkowaniem, ale do kobiety na terapię iść nie mogłam, bo jakoś żadna mnie nie przekonała (zatem nie wiem, jak to by u mnie zadziałało). widzisz, ty wiesz, co czujesz i piszesz nam otwarcie, więc czemu nie porozmawiasz o tym z analitykiem? szczerość i ból to cholerna baza, bez zaufania i otwartości lepiej sobie darować. wiele tu zależy od terapeuty - jeśli nie potrafi do ciebie dotrzeć, to sam powinien zrezygnować.

poza karalnymi odstępstwami nigdy nie słyszałam o wypadku wzajemności uczuć - kiedy pojawia się coś takiego w psychodynamicznej, to analityk pasuje i oddaje cię komuś innemu. a i to się prawie nie zdarza (to nie holywood:)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedy pojawia się coś takiego w psychodynamicznej, to analityk pasuje i oddaje cię komuś innemu. a i to się prawie nie zdarza (to nie holywood:)))

właśnie tego się obawiałam, że takie rzeczy to tylko.. w bajkach.

chyba jednak nie porozmawiam z nim o tym, jako że i tak powinnam przerwać tę terapię, ponieważ.. zaczęłam drugą.... ograniczyłam spotkania, swojej psycholożce (teraz wybrałam jednak kobietę) obiecałam, że przerwę, ale właśnie mam z tym duży problem, nie potrafię.. bo to by oznaczało, że nie będę go widywała [ :-| ].. więc jak i tak mam do niego nie chodzić, to nie będę mówiła o swoich uczuciach, pomyśli jeszcze, że to dlatego uciekam z terapii..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zrobisz, jak zechcesz - wg znanej maksymy psychoanalitycznej - wszystko, co robimy jest naszą osobistą decyzją. świadomą lub nie. skoro już zdecydowałaś się na zmiany (nie mówisz dlaczego), to po prostu odejdź, albo powiedz mu, co się dzieje i jak to widzisz. zakochanie najlepiej jest przepracować z obiektem, ale można też z innym terapeutą. tak czy siak, bez otwartości nie ma pracy. sama rozmowa pomoże, wesprze, podtrzyma na duchu, ale nie doprowadzi do głębokich zmian, do zdrowia...

to, co myśli o tobie analityk nie ma żadnego znaczenia. tak jak to, co myśli o tobie kardiolog lub internista...

mogę sobie pisać "doświadczone" zdania a sama przed wyjściem na sesję zakładam najładniejsze stringi pod obcisłe spodnie, maluję się uważnie, wkładam seksowne buty - potem o tym rozmawiamy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to, co myśli o tobie analityk nie ma żadnego znaczenia. tak jak to, co myśli o tobie kardiolog lub internista...

mogę sobie pisać "doświadczone" zdania a sama przed wyjściem na sesję zakładam najładniejsze stringi pod obcisłe spodnie, maluję się uważnie, wkładam seksowne buty - potem o tym rozmawiamy...

wiem, że to nie ma znaczenia, ale.. tak jak w Twoim przypadku, wiedza mija się z praktyką. zresztą akurat o tym mówiłam na sesji, jako że miałam spore problemy z komunikacją, właśnie dlatego, że bałam się "co też on sobie o mnie pomyśli", że weźmie mnie za kretynkę, albo jakąś skończoną idiotkę..

jak zrobię jeszcze nie wiem.. póki co odwołałam jutrzejsze spotkanie, potrzebuję czasu na zastanowienie.

terapeutę zmieniam ponieważ po roku nie widzę zmian, nie do końca odpowiada mi taka formuła. zresztą sama zabagniłam sprawę mało mówiąc (tj.właściwie wcale) o swoich myślach samobójczych, co w końcu skończyło się tym,że wylądowałam na toksykologii. nie mam oczywiście z tego tytułu pretensji do terapeuty, ale po prostu nie potrafię być szczera na tyle na ile powinnam być, żeby terapia miała w ogóle sens.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja dopiero po roku zaczęłam się pozbywać potrzeby zachowania wizerunku i mam ten problem nadal. ale rzadko przechodzi w krótszym czasie - bardzo to ściśle związane z osobniczym przypadkiem... dla mnie kwestia "oceny" to jeden z najważniejszych problemów wpływający na moje życie od ponad trzydziestu lat - nie da się go wykosić w kilka miesięcy...

a jakiego rodzaju terapię wybrałaś teraz i wcześniej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w przypadku pierwszej terapii trudno mówić o wyborze - poszłam do pierwszego psychologa, który mógł mnie przyjąć. była to terapia behawioralna, teraz zdecydowałam się na leczenie płatne i poszłam na terapię behawioralno-poznawczą. teoretycznie nie wiem czy bardzo się różnią, ale w praktyce te różnice są dla mnie istotne, jak chociażby aktywniejsza postawa psychologa..

jak długo chodzisz na terapię do tego psychologa..? i kiedy zauważyłaś zmianę w swoim stosunku do niego..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w terapii jestem od półtora roku, ale przez ładnych kilka miesięcy byłam oporną pacjentką - opuszczałam prawie co drugą sesję, chociaż regułą stała się płatność nawet za nieobecności.

fascynacja towarzyszyła mi chyba od początku, tyle że nie damsko-męska. było to raczej zauroczenie władzą i intelektem. zakochałam się na maksa jakieś cztery-pięć miesięcy temu (zakładając, że taki popaprany neurotyk, jak ja jest w stanie cokolwiek "prawdziwego" powiedzieć o swoich uczuciach)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×