Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przykry problem w relacjach z mamą.


Rekomendowane odpowiedzi

Piszę tutaj o poradę lub jakąś pomoc bo nie mam pojęcia co zrobić. Mam problemy, dotyczą one wielu płaszczyzn życia, jednak ostatnio najwiekszy problem to moja matka.

Największe problemy zaczęły się ok października 2009. Mój ojciec miał się wyprowadzać (jak od dłuższego czasu zresztą...). Był niesłowny i miał (ma) problemy z alkoholem - nie robił awantur i tego typu rzeczy, jednak prawie zawsze był pod wpływem. Moja matka już od kilku lat zabiegała żeby się wyprowadził, najmocniej właśnie wtedy, ok października. Były awantury, rozwalanie zakupów po pokoju, nie wpuszczanie ojca do domu, nie wpuszczanie do kuchni albo łazienki, krzyki i inne tego typu sprawy. Od zawsze mam problemy ze szkołą, mam zdiagnozowaną fobię szkolną. Do poradni zgłosilem się dpiero początkiem tego roku jak już nie umiałem chodzić... sam nie wiem dlaczwego, nie umiałem i tyle. Zawsze miałem z tym ogromny problem bo szkoła powodowała u mnie strach, w tamtym okresie się zwiększył. Ojciec się wyprowadził po kilkumiesięcznych perypetiach z przychodzeniem do nas, mieszkaniem w hotelu, na noclegowni itp. Ja ostatecznie klasy zdałem. Chodziłem pare miesięcy na terapię, ostatecznie zrezygnowałem o nie przynosiła efektów, leki również. Ojciec już na szczęście ma mieszkanie, a ja załatwiłem sprawy związane ze szkołą od września. Wydawałoby się,że to zakończenie problemów. Niestety nie, problemem są relacje z moją matką. Od momentu jak ojciec się wyprowadził moim zdaniem się zmieniła (ona pewnie powiedziałaby że absolutnie nie). Nie umiem się z nią dogadać od jakiegoś czasu jest tak, że kłócimy się codziennie. Mam wrażenie że czasem specjalnie się ze mną drażni. Często się kłócimy o to, że nie lubię uprawiać sportu, ciągle przypomina mi że jestem gruby i się z tego śmieje. Często też z mojej hipochondrii, mam duży strach przed chorobami ona albo to wyśmiewa albo mówi mi że powinienem się wziąć w garść i nie uciekać w ten sposób od problemów. Denerwuje ją, że nie mam (prawie) znajomych, twierdzi że powinienem wychodzić z nimi jak najwięcej a ja nie lubię tego a poza tym niemal nie mam znajomych. Mówi mi że powinienem grać w piłkę, ale jak mam grać w piłkę jak nie mam znajomych, a ta garstka którą mam nie gra. Większość kłótni kończy się tym, że moja mama mówi że nie zdałem klasy i nie powinienem się wypowiadać w takim razie oraz że cała moja fobia szkolna to wymysł dla mojego lenistwa, że jestem leniem. Mówi że tylko siedzę przed komputerem i nie mam zainteresowań. To nie jest prawdą bo mam, jednak jej się te zainteresowania najwidoczniej nie podobają, oglądam dużo filmów, słucham muzyki, gram muzykę, interesuje się polityką, często wychodzę robić zdjęcia. A mimo to moja mama mówi mi że nie mam zainteresowań i nic nie robie. Jeśli gdzieś wyjdę, np. ze znajomymi albo jeśli pójdę na dłuższy spacer czy coś w czym występuje ruch to moja mama tego nie zauważa. Zauważa dopiero w momencie jak przestaję. Słyszę od niej ciągłą krytykę która jeszcze bardziej mnie demobilizuje. Często boję się powiedziec jej o swoich problemach bo spodziewam się wyśmiania. Jak powiedziałem, że mam myśli samobójcze (zgodnie z prawdą) powiedziała, że kłamię, próbuję ją brać na litość. Dzisiaj przy kolejnej kłótni o to że "nic nie robię" zapytałem się dlaczego ciągle mnie krytykuje. Odpowiedziała "a za co mam cie chwalić? Ciebie można tylko krytykować".

Nie wiem co zrobic żeby się poprawiło bo ostatnio jest naprawdę tragicznie. Zamiast cieszyć się załatwieniem szkolnych spraw na przyszły rok i że ojciec ma gdzie mieszkać, ja u siebie widzę raki, słyszę pretensje mojej mamy i w zasadzie tyle. Staram się spełniać swoje zainteresowania i posuwać je do przodu, uważam że to mi się udaje, jednak mojej mamie te zainteresowania nie podobają się i słysze że "cofam się w rozwoju".

Nie umiem sobie z tym poradzić i nie mam zielonego pojęcia co zrobić. Psychicznie jest ze mną bardzo źle. Oczywiście nie powiem tego mamie bo wiem co odpowie - "ruszaj się to będzie lepiej", "patrzysz tylko na siebie" "wymyślasz usprawiedliwienia dla lenistwa" itp.Nie potrafię tak wytrzymać. Najgorsze jest to, że np. rok temu tak nie było. Nie wiem dlaczego.

Będę wdzięczny za jakąkolwiek pomoc i za jakąkolwiek radę.

 

Mam 17 lat. Kontakty z tatą się polepszyły, z bratem są cały czas takie jakie są, ale myślę że raczej niezłe, ale on mało bywa w domu bo studiuje i teraz pracuje.

pozdrawiam.

 

ps- przepraszam, że tak się rozpisałem, jednak jest to i tak największy skrót zaistniałej sytuacji jaki umiałem opisać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze, że napisałeś. ja mam dziś 33 lata, i nadal moja mama tak się zachowuje, dopełnieniem jest ojciec. Wspomnę iż jestem na swoim, a jej zachowanie nie ulega zmianie a nawet się zaostrza. Ma to wpływ nawet na moje relacje z partnerem, bo on widzi jak cierpię i sobie z tym nie radzę. Dlaczego cierpimy? Bo kochamy rodziców pomimo wszystko i mamy nadzieję, że nas dostrzegą. Jako kogoś wartościowego, jako istotę ludzką po prostu. Nie będą hamować naszych wypowiedzi, myśli, dążeń itp. a dostrzegać że idziemy do przodu dla samych siebie, bo chcemy. Powiedziałam przed paroma dniami rodzicom, że mam dość krytyki, oceniania, naśmiewania się, że są najbardziej nietolerancyjnymi osobami jakich znam i jednocześnie aby posiadać tę cechę trzeba być inteligentnym, a oni tych cech nie posiadają. Powiedziałam, że odwiedzę ich jeśli poważnie to przemyślą, i jeśli mama pójdzie do psychologa ze swoją "nerwicą". Nie daj się. To może mieć tragiczne w skutkach konsekwencje dla ciebie oczywiśćie. Mnie dużo osób tu na forum wsparło swoimi odpowiedziami. Mam osobowość unikającą, ale zakrawa to czasem na fobię społeczną. Porozmawiaj z tatą czy możesz z nim zamieszkać. Mama tu narobi ci zapewne samych wyrzutów. Ale uwierz - to ona ma problem. Życzę wielu sił i powodzenia w życiu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twoja mama, może nawet nieświadomie przeniosła swoją uwagę i najgorsze nawyki jakie wyrobiła w sobie przez lata w walce z Twoim ojcem na jedyną (?) osobę jaka pozostała w domu czyli na Ciebie. Ona już inaczej nie potrafi żyć.

Mam zresztą podobnie, choć jestem 2 razy starszy od Ciebie. Wszystko jest źle, jestem leniem a w życiu jestem nikim ( tu akurat ma rację). Nie jesteś sam, jedyna rada to jak najszybsze uwolnienie się od matki oraz możliwe częste jej unikanie. Mnie się to nie udało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie jest takie proste. Ja swoją mamę naprawdę kocham, ale załamuje mnie jej stosunek do mnie jeszcze bardziej. I to się nasila, pogłębia. To jak szybko się nasila mnie przeraża. I smuci fakt, że tak się dzieje niedawno, było źle jak ojciec mieszkał ale ralacje z matką miałem bardzo dobre. Teraz ojciec nie mieszka, a moje relacje z matką są znacznie gorsze. Oczywiście ona znajdzie tysiąc powodów i argumentów by przedstawić tą sytuację zgoła inaczej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Zdziśku. Kochamy swoje matki. One znajdować będą wciąż nowe argumenty, są jakby silniejsze od nas. Nie oskarżajmy tatę pochopnie. Dlaczego wszyscy z którymi spotykam się na forum piszą, że są nikim?! Dlatego że nie mają żony/męża, fury, mieszkania? To ABSURD. Nie to stanowi o człowieku. Wady. Tak zdajemy sobie sprawę z nich. Ta świadomość czyni nas człowiekiem. Wiej czem prędzej, bo potem nic już nie będzie proste. One się nie zmienią. Są tak uparte, że chciałoby się je zabić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ojcem hmm... mam dobre relacje, ostatnio naprawdę dobre, w jego życiu też się nieco ustabilizowało. Problem jest taki że tata jest alkoholikiem. Jestem na 100% pewny. Niestety (albo stety) jego sposób picia jest bardzo skryty, nie upija się, ale prawie ciągle jest pod wpływem (zwykle mało albo nawet b. mało ale jest), jak się mu zwróci uwagę to odpiera argumenty że "przecież pracuje i nigdy przez picie nie opuścił ani jednego dnia" no i o to były kłótnie z matką - o picie.

 

Nie jestem gotowy na taką zmianę w życiu żeby z nim zamieszkać. Nie umiałbym się przyzwyczaić do takiej zmiany. Tylko że moje relacje z mamą są coraz gorsze, ona nie chce ze mną na żaden temat poważnie rozmawiać (chodzi o normalną rozmowę, niekoniecznie o tych problemach) zawsze wtrąci coś głupiego co widzi wyraźnie i wie że mnie denerwuje. Nie wiem dlaczego tak robi zwłaszcza że - tak jak pisałem wcześniej - robi to od jakiegoś czasu. To mnie doprowadza kilka razy dziennie do płaczu. Nie da się z nią rozmawiać. Nie wiem co ja zawiniłem. Czuje się jak śmieć.

 

Teraz, tak jak i podczas zakładania tego wątku piszę bezpośrednio po takiej "rozmowie" z mamą.

 

Chyba źle zrobiłem że przerwałem psychoterapie, mógłbym się poradzić w kwestii tych relacji. Przerwałem ją bo nie widziałem efektów i specjaliści z którymi miałem do czynienia wydawali mi się niekompetentni (w moim przypadku). Poza tym, moja mama wszystkie rzeczy które powiedział psychiatra naginała pod swoją opinię na ten temat co zwykle [zmojego punktu widzenia] było bezzasadne. Teraz jednak żałuję, bo może któryś z nich mógłby coś poradzić.

 

Proszę, niech ktoś powie co zrobić. Zaznaczam że powrót na psychoterapię i mieszkanie z ojcem nie wchodzi w grę.

 

pozdrawiam.

 

[Dodane po edycji:]

 

dodam, że mama z tych wszystkich "rozmów" po których tak reaguje nic sobie nie robi. Ja płaczę, bo nie wiem co zrobić, a ona właśnie w drugim pokoju się z czegoś śmieje i podejrzewam że -tak jak zawsze od jakiegoś czasu. - nie mogę się spodziewać po niej zmiany zachowania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wyjedź do internatu, akademika, przyjaciela, cioci. Przestań jęczeć rozumiesz! Nie musisz jej się tłumaczyć, bo mama i tak to oceni. Jesteś mężczyzną czy wolisz pozostać kaleką?! Dajcie spokój ojcu. On znalazł dla siebie rozwiązanie - nie najlepsze owszem a Wy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem mamą 19-latka z depresją. Może nie byłam aż taka jak Twoja mama ale większość życia twierdziłam że po co chwalić i tak wiadomo że coś komuś dobrze wyszło. Jak było coś źle to głośno zauważałam bo pewnie nikt tego nie widzi więc trzeba ganić. Dawno temu odeszłam od męża. Tez z nim walczyłam i z perspektywy czasu widzę że trochę tę walkę przeniosłam na syna. Ma niestety podobny charakterek do tatusia i za wszelką cenę chciałam wyplenić jakieś zachowania. Depresje syna częściowo spowodowałam ja. Ale mam to szczęście że syn chodzi na terapię i sama dużo z tego czerpie. Potrafię z nim otwarcie porozmawiać co go boli, co go gryzie i przede wszystkim staram się go nie ganić, nie oceniać i nie gderać. Choć nie zawsze się to udaje. Dzisiaj sie wściekłam. Wstał, zrobił sobie kawę i siadł do komputera. Ani cześc ani dzień dobry, pytam: jedziemy na działke, jezioro, gdziekolwiek? Usłyszałam tak jak od kilku dni chce byś sam, będe jadł, spał i grał i tak do końca wakacji. Wiem że nie powinnam bo teraz ma jakieś gorsze dni w swojej depresji ale coś we mnie pękło, zrobiłam awanturę. Jak się uspokoiłam pomyślałam: i po co to było? Ja mam to szczęście że się opamiętałam, zauważyłam że własnemu dziecku robie krzywdę. Moim zdaniem póki co powinienieś przede wszystkim chodzić na terapię i może postarać żeby Twoja mam też spróbowała. A może faktycznie dobre jest to co inni radzą, wyprowadzić się tam gdzie jest szansa że ktoś Cie bedzie wspierał, choćby poki co do ojca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Terapia tak jak mówiłem odpada. Mialem kontakt z trzema psychologami z czego jeden był w miarę kompetentny i ze mną rozmawiał. Pozostałych dwóch nie skomentuje. Nie mam zamiaru tego powtarzać, to nie miało sensu.

 

A więc tak jak wspominałem: terapia odpada. Wyjazd też nie - do rodziny tym bardziej odpada, to dość absurdalny pomysł. W ogóle przecież pisałem że wyjazd nie wchodzi w grę, tłumaczyłem też dlaczego. Tak czytam emicórcia i proszę, jakbyś mogła to trochę mniej emocjonalnie. Nie jestem kaleką.

 

Prosząc żeby mi ktoś poradził raczej chodziło o to co powiedzieć matce żeby do niej trafiło. Może pokazać jej ten temat?

 

Dzięki za post agi114 - u mnie sytuacja jest podobna, bądź wyrozumiała dla syna, doskonale wiem co to za stan jak się nie ma ochoty wychodzić nigdzie. I ja myślę, że nic w tym złego. Może Twój syn jest domatorem i jego chęć siedzenia w domu nie jest spowodowana depresją? Rozumiem, że większość osób lubi wychodzić, zwłaszcza w tak dobrą pogodę jak np. dzisiaj ale jest pewna garstka osób która niekoniecznie. Osobiste preferencje, nic więcej. Ja np. lubię siedzieć w domu i doskonale w domu spełniam swoje hobby. Zapewniam, że chociażby siedzenie przy internecie, jeśli robi się/czyta/słucha coś mądrego jest tak samo wartościowym, jeśli nawet nie bardziej) zajęciem jak wszelkie wypady z domu.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój syn własnie pokazał mi jakieś forum na którym opisał swoje bolączki. Przeczytałam i jego wypowiedź i odpowiedzi innych. Ktoś postawił diagnozę że to jakiś tam autyzm. Syn stwierdził że na pewno to ma. A jest to stwierdzona depresja. Syn ma fobie społeczną (stąd problemy ze szkołą) oraz bardzo niską samoocenę. Kiedyś wykrzykiwał że ludzie sa do niczego, wszystkich trzeba wystrzelać, wsadzał w głowy ludzi opinie na swój temat, wymyślał co o nim myślą a myśleli zawsze źle, potrafił przez otwarte okno w samochodzie wyzywać ludzi na chodnikach od najróżniejszych, miał momenty bardzo agresywne. Ktos mu kiedys powiedział że ma życie do poprawki, wtedy naprawdę się wściekł. Teraz jest trochę lepiej ale kontakty z ludźmi nie sprawiają mu przyjemności. zapytał mnie nawet czy znalazłby taką pracę gdzie nie ma ludzi. Mam nadzieję że to jest tylko jakiś etap, który minie. W sierpniu ze względu na urlop pani psycholog ma przerwę w terapi i widzę że efekt jest taki że nic mu się nie chce, jakby zabrakło mu motywacji. Kilka dni temu poprosił mnie o pieniądze na karnet na siłownie. Pomyślałm sobie: świetnie. Popracuje nad ciałem bo przy tak podłej samoocenie nie podoba się sobie, pobędzie między ludźmi, może kogoś fajnego pozna no i wyjdzie z domu. Poszedł, wrócił zadowolony, Trener ustalił mu jakiś program i miał wrócić na siłownie za dwa dni. Nie poszedł- zakwasy. Wczoraj pytam czy pójdzie: tak jutro. Dzisiaj pytam, o której idzie. Nie idzie. Stwierdził że na karnet nie ma limitu czasu i pójdzie kiedyś tam. Najpierw pomyślałam że to lenistwo ale jednak chyba obawa przed oceną ludzką. Poprosił mnie o auto. Chciał z kuzynem pojechać gdzieś tam bo pracy kuzyn szuka. Chciał jechać bo się nudził. Ale się rozgadałam. Chciałam Ci tylko powiedzieć że po tym jak syn pokazał mi to forum to jakby ktoś wylał wiadro lodowatej wody na moją głowę. To co kiedyś uważałam za lenistwo, złośliwość, wredność i Bóg wie co tam jeszcze zmieniło się w chęć zrozumienia i pomocy. Nie jest to łatwe bo czasem syn mówi że nie lubi ze mną gadać bo mówię za dużo, pouczam, nie słucham, że u psychologa jest fajnie, może się wygadać. Więc staram się słuchać, nie oceniać. Trudne to jest dlatego że wydaje mi się że jak mówię: chodź do szkoły to powinien zrozumieć, że to dla niego a nie dla mnie ważne. Ja szkołę skończyłam, pracuję ale gdybym skończyła np. jeszcze studia to może byłoby mi lepiej. Trudno patrzeć jak własne dziecko samo robi sobie "krzywdę". Wiem że muszę zmienić to myślenie. Muszę go wspierać, popierać ale jednocześnie pozwolić żeby uczył się na własnych błędach a nie moich. Pozdrawiam.

 

[Dodane po edycji:]

 

Ps. Powinienieś znaleźć psychologa który by Ci przypasował. Jeżeli Twoja mama nie będzie potrafiła zrozumieć że robi swoim zachowaniem krzywdę Ty być może nauczysz się choć trochę radzić ze swoimi i jej emocjami. Psycholog naprawdę pomaga. Czasem szlag mnie trafia, że to tak długo trwa, że efekty są tak powolne ale jednak są. Mam nadzieję, że moje dziecko "wyjdzie na ludzi".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam problem w tej relacji, tylko że moja mama chce jej - jak dla mnie - trochę zbyt bliskiej. Sam do końca nie jestem pewien, czy ta, jakiej ja chcę jest właściwa, a mamie po prostu niezbyt ufam w tej kwestii. Zbyt często czułem, że chce uzupełnić braki w swojej relacji z moim tatą, który z natury jest wycofany w siebie i często "nieobecny". Póki co za dwa tygodnie mam zamiar (po raz kolejny) być już na swoim, potem zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×