Skocz do zawartości
Nerwica.com

nie potrafie zaakceptować pracy partnera


Gość mila8

Rekomendowane odpowiedzi

Mój partner niedawno rozpoczął pracę... Firma w której pracuje jest renomowana na rynku informatycznym Warszawska placówka. Jego praca wiąże się z ciągłymi wyjazdami, stresującym szybkim trybem życia oraz z coraz mniejszą ilością czasu który partner dotychczas przeznaczał na budowanie naszego zwiąku. Od samego początku byłam negatywnie nastawiona do tej posady lecz widząc chęci partnera starałam się go wspierać i nie okazywać swojej irytacji, jednak ostatnio zauważyłam że negatywne emocje które wywołuje we mnie jego praca przelewam mimowolnie na niego... Nie potrafie sobie z tym poradzić. Z jednej strony chce aby był szczęśliwy i spełnony zawodowo, z drugiej jednak ta cała sytuacja kosztuje mnie bardzo wiele nerwów co także rzutuje na naszej relacji. Proszę o radę i bezstronna opinię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym Ci coś poradzić, ale niestety...borykam się z podobnym problemem :roll: i też nie mam pomysłu co zrobić tym faktem...

Może jakiś ekspert się znajdzie na forum ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.. starałam się go wspierać i nie okazywać swojej irytacji..
No wiec gdzie lezy problem, skoro sama tego chcialas? Praca to nie jest hobby, to nie znaczki ani widokowki - to powazne zajecie, dzieki ktoremu jemy chlebek, Ty pewnie tez nie znajdujesz go na ulicy.
..negatywne emocje które wywołuje we mnie jego praca przelewam mimowolnie na niego...
Fee.. nieladnie ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja także nie potrafię zaakceptować pracy mojego Narzeczonego... Ostatnio przed jego wyjazdem wykrzyczałam mu, że go nienawidzę i kocham... Nienawidzę jego pracy, nie jego samego, wiem o tym, ale czasem trudno mi to rozgraniczyć. Nienawidzę tego, że pracuje te 8h i jestem wtedy bez niego - ja nie pracuję, mam rentę. Może i chodzę na oddział dzienny, ale zarówno przed, jak i po nim jestem jeszcze sama. Nienawidzę tego!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mila8, kilka rzeczy mi się nasunęło; po pierwsze myśle, że życie nie polega tylko na budowaniu związku, pracować też trzeba. Tak to już cholera ten świat jest wymyślony. A że stresujący i szybki tryb życia? Takie czasy. Jeśli on tą prace lubi, jeśli się w niej spełnia, to chyba dobrze. Pytanie co Ty robisz, kiedy go nie ma? Bo może to jest dobry moment, żeby zająć się sobą? Pracą albo pasją? Nie myślałabyś o tym, jak to nienawidzisz jego pracy i może Twoje negatywne nastawienie by się zmieniło?

Kleopatra, nienawidzisz tego, że on pracuje 8h, a Ty wtedy jesteś bez niego? To chyba trochę dziecinne... Sorry, ale tak to widzę. Dorośli ludzie chodzą do pracy. I to dobrze, że pracuje tylko 8h, a nie np 12, nie sądzisz? Poza tym bycie w związku nie polega na byciu razem 24h na dobę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, wiem, że to dziecinne. Ale ja mam w sobie dużo z dziecka, dużo pragnień niespełnionych w dzieciństwie. Taka już jestem i nic na to nie poradzę... Choć pani psychoterapeutka stara się mi pomóc, ale to chyba jeszcze będzie trwało długo. Muszę przyznać, że masz rację. Wiesz, racjonalnie, rozumowo to ja to pojmuję. Ale w grę wchodzą także emocje, które nijak się mają do moich racjonalnych myśli. Pytanie, co wygra danego dnia, danej chwili - rozum czy emocje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sobie czytam.... a co sądzicie o pracy od pn do niedzieli po 13/14h dziennie z możliwe jednym dniu wolnym w tygodniu :?: co prawda to praca sezonowa od marca do października...to już któryś sezon z kolei, więc jakoś tam daję radę, choć jest ciężko i czasem nieźle mu się za to oberwie...awantury i kłótnie to normalka, do tego dochodzi fakt, że nie mieszkamy razem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roberrrto, wiem, że to dziecinne. Ale ja mam w sobie dużo z dziecka, dużo pragnień niespełnionych w dzieciństwie. Taka już jestem i nic na to nie poradzę... Choć pani psychoterapeutka stara się mi pomóc, ale to chyba jeszcze będzie trwało długo. Muszę przyznać, że masz rację. Wiesz, racjonalnie, rozumowo to ja to pojmuję. Ale w grę wchodzą także emocje, które nijak się mają do moich racjonalnych myśli. Pytanie, co wygra danego dnia, danej chwili - rozum czy emocje?

Kleopatra, wszyscy mamy w sobie dużo z dziecka, szczególnie my nerwicowcy i depresanci. Większość z nas ma jakoś tam spaprane dzieciństwo i różne braki z tego okresu. Większość z nas jest mniej lub bardziej niedojrzała, ja też. I musimy się tej dojrzałości nauczyć. Nie ma innej drogi. Bo inaczej...dupa blada... I wiem, że to trudne, po sobie to widzę. Trzeba nad sobą pracować. Pozytywne jest to, że wiesz już, że to dziecinne, i z czego to wynika.

Nenaja, co Ci mam napisać? Ciężko jest, z pewnością, ale co poradzisz? Trzeba się godzić z tym co jest-to też taka trochę praca nad dojrzałością. A przecież zawsze tak nie będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nenaja, odnośnie Twojego przypadku: ja myślę że taka sytuacja byłaby trochę ciężko raczej dla każdej osoby, również w dobrej kondycji psychicznej. W końcu gdy wiążemy się z daną osobą to naturalną potrzebą ludzką jest to by bywać z nią częściej jak rzadziej.

No ale co Ty robisz gdy Twój partner pracuje? Też pracujesz, studiujesz czy co robisz?

Bo wiesz, skoro on pracuje ciężko, by mieć na jedzenie i mieszkanie, to ma bardziej zajęty umysł i jemu to aż tak bardzo jedna nie dokucza myślę.

Na pewno to jest sprawa indywidualna, tzn jak Ty to odczuwasz. Ale ja też bym wolał spędzać więcej czasu jak mniej z moją partnerką.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecnie nie pracuję, szukam jakąś przyzwoitą pracę, by się znowu nie wykończyć jak w poprzedniej... tak więc, dodatkowo mam za dużo wolnego czasu, wiem o tym doskonale... staram się nie mieć do niego pretensji, bo też jej nerwicowcem;) Ale wiadomo, że czasem człowiek nie wytrzymuje tej samotności, bo potrzebuje tej drugiej osoby jak wody by żyć...potrzebuje wsparcia, zrozumienia,bliskości i rozmowy, które w pewnym momencie są niemożliwe, to się kumuluje i bach...awantura gotowa;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nenaja skoro mówisz że masz podobny problem to powiedz mi proszę w jaki sposó radzisz sobie z ta sytuacja... Nalegasz na to aby zmienił pracę, czy starasz się przeczekać?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mila8 już Ci Kochana mówię... są dni kiedy nie naciskam, staram się przeczekać i go wspierać... a czasem go pociskam by pracę zmienił i spokojnie tłumaczę dlaczego. Co prawda i tak potem wychodzi z tego kłótnia, ale część rzeczy do niego dochodzi no i do mnie też i widać efekt, np. w pn i wczoraj miał wolne by spędzić ze mną te dni, zawsze to jeden dzień więcej;) Rozmowa i jeszcze raz rozmowa, ale nie non stop, by nie poczuł się osaczony, bo on też potrzebuje mimo wszystko wsparcia i zrozumienia z Twojej strony:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak się składa Nenaja ze podswiadomie od początku tej sytuacji stosuję taką samą taktykę jak opisujesz. Inaczej życie byłoby jedna wielka kłótnia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyny a mi sie wydaje, ze Wy macie problem bo po 1) nie pracujecie i tylko czekacie az partner wroci z pracy. Wokol niego wylacznie sie kreci Wasze zycie. Pomyslcie ze jak rzuci te prace, to znajdzie inna, a jak znajdzie gorsza? W takiej, ktorej sie spelnaic nie bedzie, a trzeba bedzie wiecej pracowac i za gorsze pieniadze. Roznie to w zyciu bywa, teraz jest b ciezko zpraca, wiec wybrzydzanie zostawcie na naprawde powazne problemy. Zajmijcie sie soba, poszukajcie pracy, osoby z renta, itd moga spokojnie pracowac, idzcie na kurs itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zrozum mnie źle, ale gdzieś wyczytałem 'wszelkie problemy w dorosłym życiu zaczynają się w dzieciństwie', tam poszukaj (wiesz że coś robisz nie tak, ale nie wiesz dlaczego)...

 

Też tak słyszałem. Co inni forumowicze na to?

Jak dotrzeć do tych dawnych pokładów, głęboko już zakopanych? Przecież przypomnienie sobie pewnych rzeczy z wczesnego dzieciństwa jest bardzo trudne. Czy ktoś znalazł sposoby na taką retrospekcję? :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

całkowicie zgadzam się z wami że takie problemy moga wynikać z dziecinstwa... wychowałam się bez ojca i myśle że to ma ogromny wpływ na to jak teraz postrzegam relacje z mężczyznami.

 

[Dodane po edycji:]

 

Dziewczyny a mi sie wydaje, ze Wy macie problem bo po 1) nie pracujecie i tylko czekacie az partner wroci z pracy. Wokol niego wylacznie sie kreci Wasze zycie. Pomyslcie ze jak rzuci te prace, to znajdzie inna, a jak znajdzie gorsza? W takiej, ktorej sie spelnaic nie bedzie, a trzeba bedzie wiecej pracowac i za gorsze pieniadze. Roznie to w zyciu bywa, teraz jest b ciezko zpraca, wiec wybrzydzanie zostawcie na naprawde powazne problemy. Zajmijcie sie soba, poszukajcie pracy, osoby z renta, itd moga spokojnie pracowac, idzcie na kurs itp.
tak się składa że ja na nudę nie mogę narzekać, jestem osobą która stawia przed soba ciągle jakieś wyzwania i która nie usiedzi długo na jednym miejscu, nie jestem bezrobotna bezczynnie siedzącą w domu kobieta. Jednak swoje zajęcia i hobby staram sie dobierać w taki sposób żeby nie wpływały na ilość czasu spędzonego z partnerem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc nie rozumiem ludzi, którzy podejmują tego rodzaju prace. Praca służy zapewnieniu godziwego życia. Pracowanie po 13/14 godzin na dobę, częste wyjazdy, itd. jest sprzeczne z tym celem.
tyle tylko że zarabiasz wtedy nie średnią krajowa a równowartość 5 średnich krajowych...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko po co skoro nie ma kiedy tego wydawać? Raz pracowałem przez tydzień po 12 godzin to była to udręka. W ogóle nie było czasu na życie. Człowiek był tylko takim półmartwym zombie automatem.

niektórzy mają po prostu inne priorytety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko po co skoro nie ma kiedy tego wydawać? Raz pracowałem przez tydzień po 12 godzin to była to udręka. W ogóle nie było czasu na życie. Człowiek był tylko takim półmartwym zombie automatem.
to wszystko nie dokońca jest tak jasne czyste i klarowne jak się wydaje... Jeśli robi się coś z myślą o kimś dla jakiejś wyższej ideii, pomimo ze jest to nie na rękę to nie można tego postrzegać jako dobre czy złe, mające sens czy też pozbawione jego. Niestety życie nie jest czarne albo białe bo istnieje wiele odcieni szarości...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Życie jest czarne albo białe....to ludzie sami dopisują sobie inne kolory w swoim życiu...i potem dochodzi do komplikacji...Praca 12-13 godzin nie jest czymś normalnym,rozumiem,że za wyższą ideą o jakiej mówisz kryje się hasło "trzeba mieć kasena życie na dzieci i ich wychowanie itp" ale pytanie:jakim kosztem?.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, życie NIE JEST czarno-białe. Chcielibyśmy, żeby było (byłoby może nieco prostsze), ale niestety nie jest. Moim zdaniem. To tak na marginesie. Co do tematu, ja miewałem okresy, kiedy pracowałem po kilkanaście godzin i nie chciałbym więcej. Zero życia, zero czasu dla siebie. Masakra!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×