Skocz do zawartości
Nerwica.com

Moj przypadek...smutass


smutass

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Jestem kobietą, mam 28 lat. Leczę się od dwóch tygodni. Jestem wiecznie smutna. Chodze do terapeuty choć denerwuje mnie on i ta terapia. Powiedzialam mu to i ze na sile do niego chodze bo mi psychiatra powiedzial ze powinnam chodzic. Wydaje mi sie ze nic mi to nie da. Biore Asertin jedna tabletke. Na razie efektow zadnych nie ma. Wstaje rano i juz czuje ze cos jest nie tak, choc wszystko w moim zyciu uklada sie dobrze. Tylko z moja glowa jest cos nie tak. Nie chce rozmawiac z normalnymi ludzmi bo oni nie rozumieja tego co sie ze mna dzieje. Chca pomoc ale nie potrafia a poza tym nie chce obarczac ich zlym nastrojem. Nie wiem czy to depresja czy nerwica. Mam same czarne mysli. Zle sie czuje na sygnal karetki pogotowia, bo boje sie ze to moze ktos moj bliski mial wypadek. Mam koszmary nocne.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chce rozmawiac z normalnymi ludzmi bo oni nie rozumieja tego co sie ze mna dzieje

 

Dotknelas niezwykle waznej sprawy. Niby nic odkrywczego ale to jest cholernie wazne, ja mam to samo i zapewne prawie kazda osoba z takimi problemami. Dlatego uwazam, ze wazne sa rozmowy prywatne z osobami ktore maja podobne stany, forum jako takie tez jest super i mysle, ze moze pomoc. Sama swiadomosc, ze sa takie osoby jest dobra chociaz realnie to nic nie pomaga, rozmowa z tymi jak to nazwalas normalnymi nie ma po prostu sensu, po takich rozmowach czlowiek chory czuje sie zdecydowanie gorzej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba każdy z nas ma często czarne myśli. U mnie trwały one przez pół roku każdego dnia, zmieniałam się na gorsze...ale ostatnio uwierzyłam że przecież gorzej już byc nie może. Osobie która nie choruje na nerwice trudno zrozumieć nas i to co czujemy. Mi osobiście dużo dało to forum na którym wiem, że wszyscy mnie rozumieją :) Bądź dobrej myśli

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziecinstwo...hmm... tata moj byl znerwicowany, ogolnie kochajacy ojciec i maz ale mial nerwice. Pamietam jak obarczal mnie wina ze jak umrze to bedzie moja wina bo go wykoncze. Ze bede go odwiedzac na cmentarzu. Czesto osmieszal mnie przy innych ludziach na ulicy jak spoznilam sie do domu to mnie szukal i krzyczal na cala ulice. Bolalo mnie to. Zawsze jak sie zdenerwowalam to tata obwinial mnie o swoja smierc. Nauczylam sie uwalniac emocje poprzez robienie sobie krzywdy. Pomagalo mi to. Kaleczylam sie lub uderzalam sie w glowe. Ogolnie rodzice kochali mnie i troszczyli sie. Mama uwazala ze bez niej sobie w zyciu nie poradze, a teraz radze sobie swietnie, fakt, dzieki niej. Bo dała mi pieniadze na stworzenie wlasnej firmy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem masz kilka rzeczy do przepracowania. Swietnie, ze zaczelas terapie!... bedziesz miala szybciej poprawe ;)

Nie przerywaj jej tylko. Ja uciekalem z poprzednich 3 terapii, bo caly czas myslalem, ze to inni maja problem i ze to

jest w ogole bez sensu, ze chca mnie naciagnac na kase... to sa wszystko mechanizmy obronne, ktore nie pozwalaja

nam sie dobrac do problemu, bo problem albo ukrywamy gdzies gleboko albo go mocno wypieramy albo korzystamy

z wielu wielu innych mechanizmow.

 

Tak wiec glowa do gory. Beznadzieja jest oznaka, ze bedzie zmiana na lepsze ;) Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×